sobota, 23 kwietnia 2016

Trzy barwy, trzej witezie

Działo się to wiele lat przed przybyciem Paprzycy do Babilonu.





- Powiadają o tym babilońskim carze Nabsurze, nieszczęsnym, psie krwawym, co dla narodu Rusiczów źródłem jest kłopotów, że nie począł się z człowieczego nasienia – w słowiańskiej karczmie w jednej z dzielnic Damaszku dwóch Roxów – Rusiczów – synów Ludu Roksany rozprawiało o nadciągającej srogiej wojnie.






- A juści – znad kubka z winem odpowiedział rzeźnik piwowarowi. - Prawią oni, że do maci jego, księżniczki chaldejskiej, każdej księżycowej nocy przylatywał na smoczych skrzydłach wąż czarodziejski co imię Naletnika nosił. Łuską miał czerwoną jak krew i w ogóle łasy był na piękne i młode dziewice. Napastował niebogę każdej nocy, choć jej bracia czuwali u jej łoża z mieczami w dłoniach. Naletnik – huncwot w końcu złożył swój łeb oślizgły na białym łonie królewny, ukłuł je swym żądłem rozdwojonym i tak poczęła nieboga, tego …. paskudnika, tego …. Kazimierza.
- Jakiego znowu Kazimierza, kumie? - zdziwił się piwowar.
- Ano tego Nabsura, Nabu – chodo – nozora, Nazywam go Kazimierzem, bo niszczy pokój.
Przy sąsiednim stole całą rozmowę usłyszało trzech junaków. Odziani byli w zbroje barwy białej, szkarłatnej i czarnej. Tych samych maści były ich konie zażywające owsa i wody w stajni, tudzież oręż. Jak podają słowiańskie i syryjskie kroniki, imiona owych posilających się w milczeniu rycerzy brzmiały: Jutrznia o włosach białych, Dnik o kosie barwy szkarłatu i Wieczereń, którego warkocze były czarne jak noc. Wieść gminna głosiła, że ich ojcem był sam Perun – Jarowit, a matką Baba – Jaga, ale jak powiadają mądrzy wołwchowie – nie trzeba we wszystko wierzyć. Bracia wyruszyli szukając przygód z rodzinnego Zawilca nad rzeką Pripet' do stołecznego Dendropolis gdzie pędzili czas na ucztach i turniejach. Zdobywszy moc drogocennych nagród z rąk króla Atanora, udali się na wschód. Przekroczyli rzekę Smorodinę, gdzie na drugim brzegu czekały na nich wielkie skrzypy i widłaki, władne pożerać ludzi wraz z ich wierzchowcami. Byliby zginęli, lecz car Perun ocalił ich ciosami pioruna. W Trzy – Dziewiątym Carstwie walczyli z purpurowymi brytanami z dalekiej Hiszpanii, pożerającymi ludzi, a w szczególności piękne dziewice. W Górach Soroczyńskich trzej bohaterowie pomogli gryfowi odzyskać ukochaną księgę ,,Kronikę Darli'' opowiadającą o dziejach





nadmorskiego grodu w dalekiej Analapii, dziś zwanego Darłowem. Zimę spędzili w grodzie





Boguczar, a ich gospodarzem był stary bojar, któremu usługiwały niedźwiedzie, i w którego posiadaniu znajdował się stół nakrywający się na życzenie właściciela. Gdy nastała wiosna, bracia przekroczyli góry Promet i ruszyli w głąb Azji, aż tępiąc po drodze smoki, chimery, złych magów i rozbójników, osiadli w sławnym Królestwie Syryjskim.


*

Za panowania Atanora, króla Roxu, jego poddani wyciągnęli dłonie po dobra obcych ziem. Scyta Obłus przez Celtybrów zwany Konkwiskadorem, wojownik i odkrywca w służbie królów Roxu, wypłynął z Korsunia, przez Greków zwanego Chersonezem, wiodąc przez Morze Ciemne flotyllę czternastu korabi, na których służyli marynarze słowiańscy i scytyjscy. Obłus założył trzy kolonie – jedną w Syrii, dwie pozostałe zaś w Egipcie. Nad Orontesem i Nilusem osiedlili się roxyjscy kmiecie, rzemieślnicy i kupcy, zaś obwarowanych faktorii, nad którymi powiewała stanica ze złotym tryzubem, strzegli wojowie w kolczugach i karacenach. Przybysze znad dalekiej Tinerpy żyli w zgodzie z tubylcami, zaś Nabuchodonozor zjednoczył jednych i drugich we wspólnej obawie przed swoim najazdem.
Lute hufce babilońskie zdobyły Damaszek, po czym odebrały Ludowi Roksany założoną jeszcze przez Obłusa kolonię Skoromę. Nie pomogły groźby Barstuczenki; ambasadora króla Roxu w Babilonie, grożącego pomstą za podniesienie ręki na zamorską posiadłość Ludu Roksany. Nabuchodonozor wyśmiał Rusicza, wytargał go za brodę i zrzucił ze schodów. Barstuczenko, wyśmiany i wydalony z Babilonu, napisał w perskiej Ektabanie list do Dendropolis wzywający króla do przysłania wojsk w celu ratowania kolonii. Nim posiłki wypłynęły z Korsunia, Babilończycy zdążyli przerosnąć okrucieństwem najdziksze bestie. Idąc ku ziemicy faraonów, groźni i nienasyceni jak nalot szarańczy, rozcinali brzemienne niewiasty, zatruwali studnie, jeńców tak Syryjczyków jak i Słowian rozrywali końmi, roztrzaskiwali główki noworodków o ściany. Nie mieli litości nawet dla drzew i zwierząt. Wtedy to na glinianych tabliczkach zapisano chrobre czyny trzech braci rycerzy.


,,Król Nabuchodonozor, niech żyje wiecznie! - wyznaczył tysiąc talentów nagrody za zabicie trzech Słowian, zażartych i podstępnych niby tygrysy, których miecze barwy srebra, rubinu i gagatu dniem i nocą piły krew najsilniejszych wojowników Marduka.




O brzasku nadjeżdżał biały rycerz na koniu barwy mleka, a jego płaszcz łopotał na wietrze niczym skrzydła łabędzie. Swym srebrnym mieczem przecinał łuskowe zbroje, głowy brodatych żołnierzy oddzielał od tułowi, siał zniszczenie wśród machin oblężniczych. Był nieuchwytny jak ranna bryza, a strach budził niczym śmierć sama. Gdy




Słońce stało wysoko na niebie zjawił się jeździec w płaszczu i zbroi szkarłatnej, na koniu barwy krwi, z którego nozdrzy buchały dym i płomienie. Wyciągał rękę i zapalał namioty naszych żołnierzy. Jego miecz palił jak ogień; wchodził jak w masło w serca




najdzielniejszych żołnierzy Nabuchodonozora, oby żył wiecznie! W blasku Miesiąca, hufce babilońskie atakował rycerz cały spowity w kir, razem ze swym koniem, spod którego kopyt sypały się iskry. Od jego czarnego miecza biła groza jak od wilkołaka, albo od zastępu czarnych tygrysów – tych co w dalekiej Bharacji służą królowi Bengalii i królowej Anej Arztein...'' - Paproch – szarupak ,,Babilońska księga sławy''.






Drogi na Egipt z jego złotymi skarbcami, strzegła twierdza zwana Zamkiem Tygrysa, obsadzona przez roxyjski garnizon. Wzniósł ją przed dwudziestu laty heros Vojenthal; mąż rzadkiej siły, powalający włócznią tury i żubry, a do tego władny zamieniać się w tygrysa. Gdy upadła Skoroma, płacząc krwią tych co ją zamieszkiwali, bracia Jutrznia, Dnik i Wieczereń wzięli udział w obronie fortecy. Choć wielki hart okazali, po pięciu latach Babilończycy wzięli Zamek Tygrysa głodem. Przed oblicze swego króla Nabuchodonozora przynieśli okryte szłomami głowy trzech braci – witezi. Ich dusze na grzbietach białych orłów poszybowały aż ku koronie Wielkiego Dębu, gdzie w Domu Enków zasiedli do wystawnej uczty wraz z carem Perunem – Jarowitem, o którym powiadano, że był ich ojcem.