poniedziałek, 14 maja 2018

Gdzie leżała Atlantyda?






,, [...] Niektórzy sądzili, że Azory są w istocie szczytami potężnych gór wznoszących się z zatopionej Atlantydy. Geografowie stwierdzili jednak z pewnością, że Azory są wierzchołkami podwodnych wulkanów. [...] Kreta to jedna z greckich wysp położonych na słonecznym Morzu Śródziemnym. Tak samo jak na Atlantydzie na Krecie kwitła tysiące lat temu wspaniała cywilizacja. Jej koniec przyszedł wraz z potężnym trzęsieniem ziemi. W odróżnieniu od legendarnej Atlantydy Kreta jednak nie zatonęła. [...] Na Thirze, około 1450 roku p. n. e., miał miejsce potężny wybuch wulkanu, który zniszczył większą część wyspy. Czyżby więc tu znajdowała się Atlantyda? Tak uważają niektórzy naukowcy. Okazało się, że pod warstwami wulkanicznego popiołu leżą ruiny wielkiego miasta. Być może więc Thira i Atlantyda to jedno i to samo. [...] W 1968 roku nurkowie badający dno morza na Bahamach odkryli setki wielkich, kamiennych bloków. Co to były za bloki? I skąd się tam wzięły? Czy mogły to być ruiny potężnej świątyni na Atlantydzie? Albo jedna z dróg zaginionej wyspy? Naukowcy sądzą, że raczej nie. Twierdzą, że te kamienie są pochodzenia naturalnego i nie mają nic wspólnego z zatopionym lądem. [...] Opowieść o Atlantydzie najprawdopodobniej wymyślił sam Platon. [...]'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''




Ziarnko prawdy w legendzie o św. Brendanie







,,1. Na poszukiwanie Ziemi Obiecanej św. Brendan wyruszył w towarzystwie 14 innych mnichów. Na łodzi nie było dużo miejsca, toteż zabrali tylko trochę wełnianych ubrań na zmianę, trochę zapasowej wody do naprawy łodzi, wodę do picia w skórzanych bukłakach i zapas jedzenia na 40 dni.
2. Wyruszyli na północ wzdłuż zachodniego wybrzeża Szkocji, nieustannie chłostanego silnymi i zimnymi wiatrami. Jeden z podmuchów wyrzucił ich łódź na jakąś małą, skalistą wyspę. (Straszni geografowie uważają, że mogła to być wyspa archipelagu Hebrydów).
3. Mnisi popłynęli dalej na północ. Następny przystanek zrobili sobie na dwóch samotnych wysepkach, które nazwali Wyspą Owiec i Ptasią Wyspą. (Dzisiejsi straszni geografowie podejrzewają, że były to Wyspy Owcze).
4. Następna wyspa, na jaką trafili, była szara i całkiem pusta. Nie było na niej ani trawy, ani drzew. Legenda głosi, że wygłodniali mnisi wyszli na brzeg, rozpalili ogień i zaczęli szykować sobie posiłek. Wyobraź sobie jak byli zdumieni, gdy wyspa zaczęła nagle płynąć. Najprawdopodobniej wylądowali po prostu na grzbiecie wieloryba, który ucinał sobie właśnie poobiednią drzemkę.
5. Mnisi zostawili Wyspy Owcze i skierowali się na zachód. Żegluga nie szła jednak jak po maśle. Po drodze musieli zmykać przed dzikim morskim potworem o spienionym pysku (był to pewnie rozwścieczony wieloryb), a także przeżyli chwile grozy, widząc wynurzający się z morza połyskliwy kryształ (mnisi napotkali, jak sądzimy, czubek góry lodowej).
6. Wkrótce potem dopłynęli do skalistej wyspy, lecz nie odważyli się zbliżyć do jej brzegów. Cała okolica zdawała się bowiem płonąć, a dzicy wyspiarze rzucali w mnichów rozgrzanymi do czerwoności skałami. Żeglarze oddalili się więc szybko. (Straszni geografowie uważają, że była to ognista Islandia, a mnisi byli świadkami erupcji wulkanu).
7. Podróżując przez zdradliwe burzliwe morza, mnisi opłynęli, ostrożnie omijając podstępne lodowce, południowe wybrzeża Grenlandii. W tamtych czasach było nieco cieplej niż teraz i lodu na morzach było trochę mniej. Tak czy inaczej jednak musiało im być potwornie [...] zimno.
8. Nadal płynąc na zachód, zbliżali się do kresu podróży. Po jakimś czasie dotarli do tajemniczej wyspy, skrytej we mgle. Gdy mgła opadła, oczom mnichów ukazał się piękny widok mnóstwa drzew owocowych, kwiatów i szemrzących strumyków. [...] Po siedmiu latach kręcenia się po zimnych wyspach dotarli wreszcie do swojej Ziemi Obiecanej. (Straszni geografowie uważają, że to była Nowa Fundlandia leżąca u wybrzeży Ameryki Północnej).
9. Mnisi nie zabawili jednak długo na swojej bajecznej wyspie. Wkrótce zawrócili i pożeglowali z powrotem do rodzinnej Irlandii. Wyobraź sobie tylko - cała ta długa podróż była tylko po to, żeby chwilę poleniuchować wśród drzew!'' -
Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''

Legenda o seszelskich kokosach







,,Gigantyczna lodoicja seszelska ma największe orzechy świata. Każdy z tych przystojniaków podobnych do orzechów kokosowych waży około 20 kg. Nic dziwnego, że kiedy ludzie zobaczyli je po raz pierwszy, najzwyczajniej powariowali. Wyobrazili sobie natychmiast, że te wielkie orzechy mają magiczną moc. Z ich skorup robili wielkie kubki, które według ich wierzeń mogły z nawet najbardziej okropnej trucizny zrobić zdrowy napój. Ten szalony pomysł miał tylko jedną maleńką wadę. Zanim udałoby się to sprawdzić, biorąc łyczek lub dwa, dawno byłoby się na tamtym świecie'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''



Rycerz z Lyonesse






,, [...] Legenda głosi, że Góra Świętego Michała jest pozostałością po zatopionej przez potężną falę krainie Lyonesse. Kataklizm udało się przeżyć tylko rycerzowi na białym rumaku. Niektórzy mówią, że jego duch po dziś dzień galopuje przez wzburzone fale niedaleko wyspy. [...]'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''



Mity o wyspach







,,Mieszkańcy Hawajów i Nowej Zelandii wierzyli, że wyspy wyciągnął z dna oceanu bóg Maui. Zrobił to zresztą przez zupełny przypadek. Wybrał się bowiem pewnego dnia na ryby i kiedy haczyk zaczepił o coś dużego, pomyślał, że złapał wielką rybę. Cóż, tak naprawdę bóg nie złapał żadnej ryby, ale na tę historyjkę dało się złapać całkiem wielu ludzi.







Legenda z Wyspy Wielkanocnej mówi, że pewnego razu bóg Uoke dostał potwornego napadu szału. Rozwścieczony powyrywał gigantyczną dźwignią wszystkie wyspy z dna Oceanu Spokojnego i odrzucił je hen, daleko. Gdy jednak zabrał się do Wyspy Wielkanocnej, dźwignia pękła, a bóg uciekł, zostawiając samotną wyspę pośród wielkiego oceanu.







Japończycy przypisywali stworzenie swojego wyspiarskiego kraju dwóm bóstwom: Izanagi i Izanami. Według legendy stanęli oni w niebie na szczycie tęczy i mieszali morze wielką, wysadzaną klejnotami włócznią. Gdy wyciągnęli ją z oceanu, spadające z niej krople wody utworzyły Wyspy Japońskie. Lekko, łatwo i przyjemnie. 

Według mitu z Filipin świat składał się niegdyś tylko z nieba i ziemi. Między nimi latał sobie ogromny ptak. W końcu jednak biedna ptaszyna zmęczyła się i chciała odpocząć. Tyle tylko, że nie było kawałka lądu, na którym mogłaby przysiąść. Sprytny ptak wywołał więc potężną kłótnię pomiędzy niebem a morzem. Morze się rozwścieczyło. Szalały na nim najstraszliwsze fale sięgające samego nieba. Nadąsane niebo odwdzięczyło się morzu, obrzucając je kamieniami i wielkimi kawałami skał. Te właśnie niebiańskie pociski zmieniły się w tysiące wysp i tak powstały Filipiny. 

Wyspiarze z Wysp Owczych wierzyli, że Ziemię stworzyła brygada budowniczych z nieba. Po ciężkim dniu pracy jeden z budowlańców postanowił wyczyścić sobie paznokcie. Zgadnijcie co się stało? Kawałeczki ziemi i brudu zza jego paznokci wpadły do Oceanu Atlantyckiego i z nich powstały odległe Wyspy Owcze'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''

Zwierzęta wędrowne


,,Po co podróżujemy? Dlaczego lubimy podróżować? Wydaje się, że to niemądre pytanie, bo każdy wie, dlaczego i po co. Jest jednakowoż wiele rzeczy, które wydają się oczywiste, a po zastanowieniu takimi być przestają. Czy podróżowanie jest to zachowanie instynktem wiedzione i co to miałby być za instynkt? Czy doznajemy satysfakcji stąd, że doświadczamy czegoś, co jest po prostu nowe, że nowość jako taka nas przyciąga? A jeśli tak, czy nie jest to dziwne zadowolenie?’’ - Leszek Kołakowski ,,Mini – wykłady o maxi - sprawach’’








A co jest przyczyną wędrówek zwierząt? Dla szarańczy i lemingów będzie to eksplozja populacyjna i związany z nią deficyt pokarmu. Dla ptaków skrócenie dnia i oziębienie klimatu, dla łososi i węgorzy – poszukiwanie miejsca dla odbycia tarła.
Plankton zwierzęcy odbywa w ciągu dnia wędrówki w górę i w dół, za nim zaś podążają większe morskie zwierzęta.








W sezonie od listopada do kwietnia na australijskich plażach w ogromnych ilościach pojawiają się meduzy, zwane osami morskimi. Dla ludzi są jeszcze bardziej niebezpieczne niż prawdziwe osy. Ci, którym udało się przeżyć dotyk ich komórek parzydełkowych, noszą na ciele czarne blizny odtwarzające zarys długich macek. W Australii dysponuje się surowicą przeciwko jadowi osy morskiej, w tym celu używany jest też ocet, chroniąc się przed groźnymi parzydełkowcami, niektórzy wchodzą do wody w specjalnych kombinezonach, zaś plaże są chronione siatkami (podobnie jak przeciwko rekinom).
Specyficznym rodzajem zwierzęcych peregrynacji są cykle życiowe odbywane wewnątrz … innych zwierząt. Ten najbardziej ,,hazardowy’’ sposób wędrówek jest domeną robaków, zarówno płaskich (tasiemiec uzbrojony, nieuzbrojony, psi, mózgowiec, bruzdogłowiec szeroki, motylica wątrobowa, włosień spiralny) jak też obłych (glista ludzka, owsik etc.). Organizmy, na których pasożytują określa się jako żywicieli. Zwierzęta te mogą być obojnakami (np. tasiemce) lub być rozdzielnopłciowe (np. glisty), ale ich cechą wspólną jest ogromna płodność. Dlaczego jest tak potrzebna, Rafał Skoczylas tłumaczy w ,,Leśnych spotkaniach’’ na przykładzie płazińca bąblowca. Jego żywicielami pośrednimi są gryzonie, zaś żywicielami ostatecznymi psowate. Szansa na spożycie jaja przez właściwego ssaka jest bardzo mała – już to stanowi wystarczający powód do składania astronomicznych ilości jaj. Poza tym gryzoń może też paść łupem nie tego zwierzęcia co trzeba (np. węża lub drapieżnego ptaka), toteż życie pasożytniczych robaków upodabnia się do rosyjskiej ruletki. Jaja (a czasem same pasożyty – np. glisty, lub ich człony – u tasiemców) wydostają się razem z kałem żywiciela ostatecznego. Dlatego nawożenie łąk ludzkimi fekaliami może doprowadzić do zarażenia krów i świń tasiemcami. Jaja glist bywają roznoszone przez muchy. Przed pasożytniczymi robakami można się zabezpieczyć dbając o higienę, oraz unikając niebadanego i surowego mięsa.
Masowe wypełzanie dżdżownic na powierzchnię gleby może być formą ewakuacji. W czasie deszczu w glebie wydziela się zabójczy dla nich siarkowodór, przed którym muszą się chronić. Stąd też otrzymały swoją nazwę – od dżdżu, czyli deszczu, nazywane bywają też rosówkami.








Spośród skorupiaków najbardziej spektakularne wędrówki odbywają kraby z Wyspy Bożego Narodzenia o czerwonym zabarwieniu chitynowych pancerzy. Co jakiś czas opuszczają lasy i przenoszą się na plaże poszukując miejsca do godów. Na terenie ich marszu nie brakuje ludzkich siedzib. Podobnie jak u pokrewnego gatunku – rabusia kokosowego, ich skrzela przystosowały się do przebywania poza wodą, toteż na dużych głębokościach omawiane kraby toną. Exodus inicjują samce. Pod przybyciu na brzeg kopią norki w piasku. Samice niosą ze sobą ogromne ilości jaj, które mogą się rozwijać wyłącznie w słonej wodzie. Są mniejsze od samców i mają delikatniejsze szczypce. Rozmnażanie ma miejsce w czwartej kwadrze Księżyca. Kraby te odniosły wielki ewolucyjny sukces w uniezależnieniu się od środowiska wodnego – ich rozmnażanie jest jednak reliktem przypominającym o środowisku, z którego wyszły.









Co możemy powiedzieć na temat wędrówek owadów? Do rekordzistów należą motyle. Zanotowano przelot ogromnej masy bielinków trwający kilka dni. Zimą większość motyli hibernuje w stadium imago, larwy, jaja, lub poczwarki. Istnieją jednak gatunki tych owadów odbywających regularne migracje. W Europie należą do nich rusałka osetnik aktywna w dzień i nocna zmierzchnica trupia główka lecąca zimą do Afryki. Zachowaniem tym upodabniają się do ptaków.








Jednak największa sława przypadła monarchowi z Ameryki Północnej. Żeruje na trojeści amerykańskiej, która zawiera truciznę. Ostrzeżenie stanowi pomarańczowy kolor skrzydeł z czarnym użyłkowaniem. Zimą monarchy z północy kontynentu migrują na jego południe, gdzie też się rozmnażają. Na trasie ich przelotu znajduje się amerykańskie miasteczko Pacific Grove, dzięki wędrówkom omawianych owadów cieszące się sławą wśród miłośników motyli. Monarch występuje też na kilku innych kontynentach, wszędzie tam gdzie sprowadzono trojeść amerykańską. W odnajdywaniu kierunku pomaga mu tzw. magnetyt – substancja chemiczna umożliwiająca orientację według pola magnetycznego. Kanadyjski entomolog F. A. Urquart dziwił się dlaczego zimą nie może znaleźć monarchów w żadnym miejscu. Chcąc dowiedzieć się prawdy postanowił … obrączkować motyle (!). Oczywiście robi się to inaczej niż w przypadku ptaków - ,,obrączkę’’ nakleja się na skrzydło. Urquart był nowatorem w tej dziedzinie i dopiero zapoznawszy się z budową samolotów na froncie II wojny światowej zdobył doświadczenie, które mógł wykorzystać przy ,,obrączkowaniu’’ monarchów. Akcja spotkała się z żywym zainteresowaniem opinii publicznej, toteż rozmaici ludzie rozmaitych zawodów zaczęli nadsyłać z powrotem zaobrączkowane owady.









Kolejnym wędrownym motylem jest ćma bogong z Australii o brązowym ubarwieniu. Lato spędza w górach i w jaskiniach na wysokości powyżej 1200 m n. p. m. Ich migracje odbywają się jesienią. Zostaje przerwana estywacja (,,sen letni’’ - odpowiednik ,,snu zimowego’’ - hibernacji), aby bogongi mogły się rozmnażać. Giną po złożeniu jaj, zaś po przepoczwarzeniu się (metamorfozie) na wiosnę nowe pokolenia lecą z powrotem w góry. W czasie wędrówki (niekiedy kończącej się śmiercią w morzu!) czyha na nie szereg niebezpieczeństw. Są odławiane przez Aborygenów do celów konsumpcyjnych. Zdarza się też, że giną w fabrykach papieru dostając się w tryby maszyny.







,,Szarańcza
Leciała, leciała
I siadła
Siedziała, siedziała,
Wszystko zjadła,
I znowu poleciała’’
- Aleksander S. Puszkin.

,,Szarańcza wygryzła ministra. Ałma – Ata. Minister rolnictwa Kazachstanu podał się wczoraj do dymisji po tym, gdy jego resort został skrytykowany za to, że nie udało mu się zapobiec rozprzestrzenieniu się klęski szarańczy. […] Szarańcza żeruje na ośmiu z dwunastu milionów hektarów ziemi uprawianej w kraju, atakując także Astanę i inne miasta. Tymczasem w zeszłym tygodniu jedynie dwa miliony hektarów zasiewów zostało spryskane środkami owadobójczymi (PAP)’’ - ,,Kurier Szczeciński’’ artykuł z 1999 roku.

W górach Ameryki Północnej pod lodem znajdują się zakonserwowane niską temperaturą prehistoryczne szarańcze – świadectwo, że już dawno żyły i odbywały wędrówki. Szarańcze są bardzo płodne, toteż mimo obecności wrogów naturalnych co pewien czas ich liczebność wymyka się spod kontroli, zaś roślinożerne owady wyrządzają spore spustoszenie. Zastanówmy się jak dymisja ministra rolnictwa przedstawia się na tle zdechłych z głodu myszy i szczurów?! Swój niszczycielski pochód szarańcze rozpoczynają już w stadium nimfy, z wolna zbierając się w coraz większe chmary. Dawniej (ostatni raz w XIX wieku w Zwierzyńcu) pustoszyły nawet Polskę (również poza granicą Bugu), zaś ich wylęgarnią były ukraińskie Dzikie Pola. W obecnej Europie takie sytuacje nie mają miejsca, choć w Polsce strach przed szarańczą pozostał. W Łodzi w latach 50 – tych XX wieku przerażeni mieszkańcy domagali się rozprawy z domniemaną szarańczą. Tymczasem powodem ich paniki były ważki, które z powodu sprzyjających warunków środowiskowych bardzo zwiększyły swoją liczebność i wyruszyły szukać nowego locum. Nie muszę chyba mówić, że ważki odgrywają ważną rolę w regulowaniu ilości much i komarów.








W Afryce i w Ameryce Południowej szarańcza nie jest jedynym wędrownym owadem budzącym strach człowieka. Podczas gdy szarańcza stwarza konkurencję pokarmową (w właściwie usuwa z powierzchni Ziemi ekosystemy tworząc pustą parcelę pod powstanie nowych) te owady są mięsożerne. Mam na myśli mrówki koczujące, zwane siafu, lub mrówkami legionistkami o czarnym zabarwieniu chitynowego pancerza. Nie budują mrowisk, zaś w czasie spoczynku łączą odnóża aby utworzyć dla królowej i jej potomstwa rodzaj prowizorycznego gniazda. Na trasie ich wędrówek figurują również murzyńskie osady – na ten czas ich mieszkańcy wyprowadzają się razem z co cenniejszym zwierzęcym inwentarzem. Po opuszczeniu domu przez siafu wszędzie unosi się zapach kwasu mrówkowego, a wszystkie zwierzęta niepoddane ewakuacji zostają zjedzone. Przy okazji ginie też niepożądana fauna synantropijna, zaś w lasach i na sawannach usuwają również padlinę. Mrówki koczujące zasłużyły na nazwanie ich ,,sanitariuszkami Afryki’’.








,,Na pełnym morzu naukowcy zaczęli rozpościerać między statkami i samolotami gęste siatki i wyłapali lotników, których najmniej mogli się spodziewać. Była to ogromna różnorodność pająków […] na tyle małych, by nikt nie dostrzegł ich gdy lecą w powietrzu, a na tyle lekkich, by bez przeszkód mogły przebyć tysiące kilometrów’’ - F. Lanting, Ch. Ecstrom ,,Zapomniany raj’’

Jak to się stało, że pająki nie mając skrzydeł zostały tak znakomitymi lotnikami, że nawet wody mórz i oceanów nie przeszkodziły im w zasiedleniu nowych terenów? Sekret tkwi w pajęczynie – jej delikatne nitki są ciągnięte przez wiatr i niczym lotnie unoszą lekkie stawonogi. W Europie ma to miejsce wczesną jesienią i nosi nazwę ,,babiego lata’’. Tworzą je młode pająki, należące do gatunku tzw. wietrzników. Choć metoda ta umożliwiła pająkom zasiedlenie wielu wysp i archipelagów (np. Hawajów) w rzeczywistości owa efektowna metoda podróżowania wiąże się z licznymi zagrożeniami i wiele pajączków ginie nie osiągnąwszy celu podróży.







Na lądzie peregrynacje to specjalność tropikalnych pająków wałęsaków, z racji ubarwienia i gromadnego trybu życia zwanych ,,wilczymi pająkami’’. Mogą wchodzić do mieszkań gdzie polują na owady.







Wśród mięczaków niewiele jest gatunków wędrownych. Wiele ślimaków dostało się na odległe oceaniczne wyspy przypadkiem będąc przyklejone błotem do nóg wędrownych ptaków. Wyjątkiem jest azjatycki głowonóg strzalik japoński wędrujący wraz z prądem Kuro – Siwo (japońskim odpowiednikiem Golfsztromu).







Minogi rzeczne wbrew swej nazwie nie spędzają całego życia w rzekach. Dorosłe żyją w morzach, ale w porze tarła wpływają do rzek, aby się rozmnażać.








Podobnie czyni wiele gatunków ryb. Węgorze należą do tych najbardziej znanych. Przez długi czas ich wędrówki, a także rozmnażanie były okryte całunem tajemnicy. Arystoteles twierdził, że mające jakoby powstawać z błota dżdżownice są młodymi węgorzami. Prawdę odkrył dopiero w XIX wieku Polak, Szymon Syrski, który oznaczał węgorze i łowiąc je w różnych miejscach badał miejsce ich pobytu. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej węgorze płyną na tarło do Morza Sargassowego. W razie potrzeby mogą przez pewien czas pełznąć po lądzie. W czasie wędrówki nie pobierają pokarmu, a ich odbyt ulega zanikowi. Zresztą pokarm nie będzie im już potrzebny, bowiem giną po złożeniu ikry. Morze Sargassowe jest miejscem tarła dla węgorzy europejskich i amerykańskich, podczas gdy węgorze japońskie rozmnażają się w północnym Pacyfiku, a węgorze mozambickie – u wybrzeży Madagaskaru.








Podobna fama otacza łososie, które identyfikują swój akwen po właściwościach chemicznych wody. Dlatego też nie wrócą do skażonej wody, nawet po jej oczyszczeniu – potrzebne jest wtedy jej zarybienie od podstaw, czyli od ikry. Łososie żyją w morzach, ale w porze tarła płyną w górę rzeki. Rozmnażają się trwale zmienione – głowy, płetwy i ogony są ciemnozielone, reszta ciała ma odcień czerwieni zwany łosiosiowym. Szczęki stają się wygięte jak obcęgi, zaś na grzbiecie powstaje narośl z niejadalnego mięsa. Wiele łososi ginie w drodze na tarło padając łupem rozmaitych zwierząt, giną też po zakończeniu tarła. Ich ikra zwana kawiorem jest barwy czerwonej.








Natomiast kawior czarny jest ikrą innych wędrownych ryb – jesiotrów. Podobnie jak łososie żyją w morzach, lecz rozmnażają się w rzekach. W dawnej Polsce odławiano młode jesiotry płynące do morza, aby po zasuszeniu dekorować nimi ołtarze w czasie uroczystości Bożego Ciała. Suszenie jesiotrów mogło się wywodzić od pogańskich zabiegów magicznych.







,,Dziwi mnie natomiast, że dotąd nie próbowano rozwiązać zagadki, czemu latimerie łowi się wyłącznie od września do lutego. Przy kilkudziesięciu okazach przypadek łatwo wykluczyć. Moim zdaniem wskazuje to na wędrowność tych ryb, a nawet stwarza pewne sugestie co do charakteru tych migracji. Gdyby w lutym podążały na płytsze wody byłyby wtedy pozyskiwane częściej. Przypuszczalnie więc zstępują jeszcze głębiej. A może tam odbywają tarło i giną – podobnie jak nasze węgorze na czterokilometrowej głębi Morza Sargassowego?’’ - Andrzej Trepka ,,Co kaszalot je na obiad?’’

Tą sugestią kończymy rozważania o wędrownych rybach.









Nie trzeba daleko szukać, aby zapoznać się z gatunkami wędrownych płazów. Ich migracje mają miejsce na wiosnę, kiedy jeszcze śnieg leży. Są związane z rozmnażaniem – po zakończeniu hibernacji płazy, zarówno bezogonowe jak i ogoniaste wyruszają do zbiorników wodnych, w których same niegdyś przebyły metamorfozę od skrzeku poprzez kijankę, aż do formy dorosłej. Po drodze wiele z nich ginie pod kołami samochodów, toteż pod autostradami buduje się dla nich tunele, lub regularnie opróżniane z przenoszonych na drugą stronę płazów pułapki.








Samice żółwi morskich wszystkich gatunków również zaliczają się do zwierząt wędrownych. Muszą bowiem składać jaja na lądzie, toteż z wielkim mozołem wypełzają nocą na brzeg i zakopują je w piasku, po czym rozpoczynają niemniej uciążliwą wędrówkę powrotną. Ich młode mają (jeśli oczywiście jaja nie zostaną zjedzone) trudne zadanie dotarcia do wody.








Prawdopodobnie tak samo było u większości wymarłych gadów morskich okresu mezozoiku.
Zanotowano sporadyczne przypadki krokodyli szukających pokarmu na lądzie, ale miały one miejsce jedynie w czasie wielkich suszy.







Ptaki są zwierzętami najbardziej znanymi z odbywanych wędrówek. Przypuszcza się, że odnajdują właściwy kierunek za pomocą identyfikacji pola magnetycznego Ziemi. To właśnie obserwacja tras migracyjnych siewkowatych pomogła Polinezyjczykom odkryć Hawaje. Ptaki wędrują sezonowo, najczęściej dlatego, że jesienią dochodzi do skrócenia dnia, a tym samym skróceniu ulega czas potrzebny na pobieranie pokarmu (z europejskich ptaków nocnych migrują: sowy syczki, oraz lelki kozodoje). Europejskie ptactwo migruje do Afryki, lub na południe kontynentu (gdzie do dzisiaj jest masowo odławiane), ptaki z Syberii zimują w Indiach, a z Ameryki Północnej – w Ameryce Południowej. Przez długi czas ich wędrówki były niewyjaśnione. Dopiero w XIX wieku duński nauczyciel z zawodu, a ornitolog z zamiłowania, Hans Chrystian Mortensen zaczął zakładać szpakom i bocianom obrączki na nogi (praktykowano to już wcześniej, ale wyłącznie jako rozrywkę). Obecnie zajmują się tym stacje ornitologiczne na całym świecie. Brzmi to paradoksalnie, ale nie wszystkie wędrowne ptaki migrują ,,do ciepłych krajów’’. Do tych wyjątków należą dobrze znane gile, jemiołuszki i gawrony gnieżdżące się na Dalekiej Północy, dla których Europa Środkowa jest niczym Afryka dla bocianów.







W Polsce największe skupisko gawronów zaobserwowano nad Odrą, we Wrocławiu (ok. 250 000 gawronów, największe zgrupowanie na świecie).







Prowadzące dzienny tryb życia kukułki migrują do Afryki w nocy. Na Syberii pojawienie się wiosną tych ptaków było sygnałem do ucieczek z zesłania, niemożliwych w czasie zimy.







Dawniej wierzono, że jaskółki zimują na dnie jezior – ślad tego poglądu utrwalił się w ,,Balladynie’’ Juliusza Słowackiego.








Na zimę odlatują bociany, czaple i żurawie (te ostatnie lecąc tworzą tzw. klucz w kształcie litery ,,V’’).







Po przybyciu z zimowisk trzmielojady (żywiące się żądłówkami) czekając za założenie nowych rojów przez ,,ich’’ owady ,,zastępczo’’ konsumują chrabąszcze majowe i pisklęta.








Sokół wędrowny wbrew nazwie zimuje w swojej strefie klimatycznej, a jedynie dochodzi do wymiany osobników z innych rejonów.








Podobnie zimą przybywa do nas więcej krogulców z północy i wschodu. Ubarwieniem i sylwetką krogulce są nieco podobne do … kukułek, co doprowadziło do powstania mitu o kukułkach zmieniających się zimą w krogulce (przypominam, że kukułki odlatują nocą). Błąd ten lansowali swoim autorytetem Arystoteles i Pliniusz Starszy.







Niezwykle malowniczy sokół skalny (szara głowa i grzbiet, białe podgardle, pierś i brzuch, rdzawe podbrzusze) gnieździ się w krajach śródziemnomorskich, a zimuje na Madagaskarze. Co ciekawe gniazduje jesienią. W tym ,,szaleństwie’’ jest metoda, bowiem dzięki temu młode sokoły skalne (migracja rozpoczyna się wczesną zimą) mają pod dostatkiem przelotnych ptaków.







Gęś kanadyjska z Ameryki Północnej gnieździ się w Kanadzie, lecz zimą migruje do Meksyku.








Proces postępującej synantropizacji powstrzymał wielką liczbę łabędzi przed migracjami do Afryki (analogicznie miejskie kos w przeciwieństwie do swych leśnych krewnych już teraz zrezygnowały z zimowego odlotu).







Kulik eskimoski sezonowo leciał na zimowiska w Ameryce Południowej, lecz został wytępiony w wyniku odstrzałów na trasach przelotu (w XX wieku na północy Afryki doszło do podobnego pogromu tym razem na bocianach).








Inny przedstawiciel siewkowatych, kosmopolityczna rybitwa popielata jest żywym symbolem zwierząt wędrownych. Każdego roku przemieszcza się z Bieguna Północnego na Biegun Południowy pokonując 19 000 km dwa razy w roku. Ma to związek z poszukiwaniem miejsc lęgowych.







Zimą albatrosy wędrowne odbywają dalekie loty w poszukiwaniu pokarmu dla wykarmienia piskląt.







Jerzyki (w przeciwieństwie do jaskółek) chwytają owady wyłącznie w powietrzu, toteż odlatują wcześnie, gdy te już zaczynają przygotowywać się do zimy. Kiedy przylatują jest dzień św. Jerzego co zaważyło na ich nazwie.








Żołny są ptakami ciepłolubnymi i podobnie jak trzmielojady żywią się żądłówkami. Przylatują dopiero latem, kiedy stanowiące ich pokarm owady występują w dostatecznych ilościach.
Gołąb grzywacz jako jedyny europejski gołąb udaje się na zimowiska (do Hiszpanii i północnej Afryki).







Człowiek nie jest jedynym wędrującym ssakiem.







Zimą nietoperze ze strefy umiarkowanej stosują hibernację, jednak rosyjskie populacje borowca wielkiego migrują do Bułgarii. Nietoperze często potrafią pokonywać wielkie odległości – osobnik zaobrączkowany w Dreźnie (Niemcy) został odnaleziony aż na Litwie. Oczywiście owe ssaki obrączkuje się inaczej niż w przypadku ptactwa – identyfikator nakłada się na skrzydło, uważając, aby nie uszkodzić błony lotnej.








W XVIII wieku widziano ogromne stado szczurów wędrownych przepływających Wołgę w poszukiwaniu nowych miejsc do życia.








Jednak najsłynniejszymi gryzoniami podejmującymi wędrówki są lemingi z polarnych terenów Europy, z Syberii, Alaski i Kanady. Mimo, że mają wielu wrogów naturalnych, co jakiś czas ich populacja wzrasta w sposób przekraczający możliwości produkcyjne środowiska. Wówczas u lemingów (podobnie jak u szczurów pozbawionych na dłuższy czas pokarmu) dochodzi do licznych walk, zaś pokonane zwierzęta opuszczają swoje tereny. Wędrują całymi stadami, często topiąc się przy próbie przepłynięcia stojących im na drodze akwenów. Przyczyniło się to do powstania stereotypu o masowych samobójstwach tych zwierząt. W rzeczywistości lemingi, używając antropomorfizmu ,,porywają się z motyką na Słońce’’ przy próbach forsowania rzek, a nawet mórz, ale nie idą tam by się topić! Po jakimś czasie populacja lemingów zostaje wyrównana.







Płetwonogie co roku gromadzące się na plażach w celach rozrodczych (jak np. kotiki na Pribilof) też można uznać za ssaki wędrowne, ale pierwszeństwo przyznaje się tu waleniom.








Należy tu wymienić: wala szarego, zwanego pływaczem, płetwala błękitnego, czy długopłetwca (u tego ostatniego jedyna niewędrowna populacja zamieszkuje w Morzu Arabskim). Genezy ich ,,wojaży’’ należy szukać w miocenie i plejstocenie, kiedy 15 – metrowe rekiny megalodony stanowiły dla nich realne niebezpieczeństwo. Walenie uciekały przed nimi w wody Bieguna Północnego. Wiele z nich żyje tam do dzisiaj, jednak w okresie opieki nad potomstwem migrują w cieplejsze akweny, które są bogatsze w pożywienie.








Wędrówki w poszukiwaniu pastwisk i wody angażują wielkie stada ssaków kopytnych; gnu w Afryce, reniferów w północnej Europie i na Syberii, oraz karibu w Ameryce Północnej. Zimą renifery i karibu opuszczają tundry i przenoszą się w tajgi gdzie mają więcej pokarmu. Dla ciekawostki: zdarza się, że całe stada antylop (skądinąd dobrze skaczących) giną z pragnienia, ponieważ drogi do wodopoju ogradzają siatki. Dzieje się tak ponieważ są one nowym obiektem dla zwierząt, które nie nauczyły się jeszcze jak należy je pokonywać (podobnie jest z rybami ciągle chwytanymi na wędkę). Nie można wymagać od zwierząt znajomości wynalazków człowieka. Sam człowiek często zresztą postępuje nie lepiej.



*



Zwierzęta wędrowne narażone są na liczne niebezpieczeństwa, jak widzimy, również ze strony człowieka (np. wytępienie kulika eskimoskiego). Zdarza się też, że chroniona w Polsce kraska na zimowiskach w Afryce ginie zatruta pestycydami niszczącymi wszystkie ogniwa łańcucha pokarmowego. W 1979 r. ustanowiono, a w 1983 r. ratyfikowano konwencję bońską o współpracy międzynarodowej w ochronie zwierząt wędrownych (według definicji podanej w konwencji – okresowo przekraczających granice państw). Polska została jej sygnatariuszem w 1996 r. - zawarliśmy porozumienie w sprawie ochrony nietoperzy w Europie i małych waleni (np. morświnów) w Bałtyku i Morzu Północnym.