środa, 30 września 2015

Legenda rodu Hayów




,,Legenda głosiła, że los rodziny Hayów z Errol, właścicieli majątku w hrabstwie Perth w pobliżu Firth of Tay, związany był z jemiołą rosnącą na pewnym dębie. Członek rodu Hayów tak oto zapisał to stare wierzenie: 'Rodziny zamieszkujące niziny zapomniały już przeważnie o swych godłach, ale jak wynika ze starożytnego rękopisu i legend powtarzanych przez kilka starych osób w hrabstwie Perth, godłem Hayów była jemioła. Istniał dawniej w pobliżu Errol i niedaleko od kamienia Falcon rozłożysty dąb, nie wiadomo ile lat liczący, na którym roślina ta bujnie rosła. Z drzewem tym związane były liczne czary i legendy, a losy rodziny Hayów związane były rzekomo z istnieniem tego drzewa. Wierzono, że gałązka jemioły ścięta przez Haya w wilię Wszystkich Świętych nowym sztyletem, po trzykrotnym okrążeniu drzewa w kierunku ruchu słońca i odmówieniu pewnego zaklęcia, jest niezawodną ochroną przed wszelkimi urokami i czarami oraz talizmanem skutecznym w dniu bitwy. Gałązka ścięta w ten sam sposób i umieszczona w kołysce chroniła przed zamienieniem dziecka przez elfy i wróżki. Wreszcie twierdzono, że gdy zginą korzenie dębu, 'trawa porośnie ognisko domowe Errol, a kruk zasiądzie w gnieździe sokoła'. Dwa najbardziej niefortunne uczynki, jakich mógł się dopuścić ktokolwiek z Hayów, to było zabicie białego sokoła i ścięcie gałęzi dębu w Errol. Nie wiem, kiedy zginął stary dąb. Posiadłość rodzina Hayów sprzedała i oczywiście mówiono, że niedługo przedtem  fatalny dąb został ścięty'' - James George Frazer ,,Złota gałąź''



,,Gdy lśni jemioła na errolskim dębie,
Któremu zdrowie wciąż służy - 
Hayowie kwitną, a ich szary jastrząb
Nawet nie zadrży wśród burzy.
Lech kiedy dębu spróchnieją korzenie
I więdnie na nim jemioła - 
Trawa porośnie na errolskich progach,
Kruk siądzie w gnieździe sokoła'' - Thomas Rhymer



Dąb Paloczajów z Niedzicy




,,To drzewo, jedyny świadek minionych zdarzeń, kryje wróżbę, że gdy zginie, to razem z nim wymrze ród Paloczajów. Więc ręce właścicieli ochraniały je, a gdy szrama w pniu powstała, to obręczą skuwali, gdy gałąź uschła, to trwoga przełupywała serca, bo to sygnał śmierci. Z tym drzewem rośli i umierali ludzie'' - Jan Wiktor [w]: Marek Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''

Matka i ojciec roślin




,,Jako przykład dość skąpo zresztą poświadczonego przesądu przypisującego pewnym gatunkom ziół matkowanie roślinom innym może służyć pogląd ludu zachodniomałopolskiego w Olkuskiem. Chłopi tamtejsi dowodzą mianowicie, że wszystko ziele ma 'matkę', a jest nią zdaniem jednych szakłak (Rhamnus catharica L.), według zaś innych tojeść pospolita (Lysimachia vulgaris L.); obok 'matki wszystkiego ziela' jest też zresztą i 'ojciec'; ma nim być zaś w tejże stronie sadziec konopiasty (Eupatorium cannabinum L.)'' - Kazimierz Moszyński ,,Kultura ludowa Słowian''


Święta wierzba z Uruk




,,Wyrosło drzewo. Jego pień bez liści. Wąż nie znający czarów siadł w korzeniach, gniazdo założył. Ptak Imdugud w szczycie się zagnieździł, chowa pisklęta. W pośrodku drzewa gniazdo umościła upiorzyca Lilit wabiąca mężów'' - ,,Gilgamesz''; w przekładzie Roberta Stillera.


Fińska zagadka




,,Ukko cisną złotą od okna do okna, od ruskiej ziemi do szwedzkiej ziemi - co to jest? Prawidłowa odpowiedź brzmi oczywiście: Piorun, grzmot, który słychać, gdy bóg pogody miota błyskawicę z krańca w kraniec widnokręgu'' - Marek Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''


Drzewa w mitologii chińskiej




,,Wyniosłe Drzewo, czyli Kien – mu, rośnie w Tukuangu. Gdy słońce jest w zenicie, nie daje ono cienia. Gdy krzykniesz w jego pobliżu, nie usłyszysz żadnego dźwięku. Tu właśnie jest środek nieba i ziemi. Wyniosłe Drzewo jest wysokie na setki stajań, lecz nie ma gałęzi. Tylko w górze ma ono dziewięć sęków, a na dole dziewięć odrostków. Kiedy pociągniesz za korę Wyniosłego Drzewa, odchodzi ona i jest podobna do skóry pasiastego węża. […] Oto to jest właśnie środek nieba i ziemi. Jest to miejsce skąd pochodzi Su – nü. Tu też rosną: tłusty bób, tłusty ryż i tłuste proso, kaoliang i wszelkie inne zboże. I zimą i latem grają tu na gęślach. Śpiewają tu ptaki luan i tańczą feniksy. Tu Drzewo Boskiej Wieczności, czyli Ling – szou, kwitnie i rodzi owoce. Jest tu obfitość traw wszelkich i drzew. Pełno tu różnych zwierząt, które tu się gromadzą. Trawy zaś nie usychają ni latem, ni zimą'' – Mieczysław J. Künstler ,,Mitologia chińska''

wtorek, 29 września 2015

Legenda o tarantuli




,,Nie wszystkie włochate pająki należą do gatunku tarantuli. Prawdziwa tarantula jest dużym, jadowitym pająkiem i żyje m.in. we Włoszech. W starych przekazach podawano, że człowiek ukąszony przez tarantulę wpada w nieprzytomne opętanie, które zmusza go do oszalałego tańca. Mówią, że stąd wywodzi się taniec znany jako tarantela'' - Alexandra Parsons ,,Zdumiewające pająki''

Teost i zbójnicy

,,Zbójnicy z Montanii (w Biesogórach ich odpowiednikiem są opryszkowie) gnębią ową górzystą krainę już od czasów króla Wiła Sławicza, lub nawet jeszcze wcześniej. Ich wodzowie zwani harnasiami, noszą wysokie, twarde czapy, zwane kłobukami, za szerokimi, skórzanymi pasami zatykają sztylety, zaś ich najgroźniejsza broń to ciupaga. Niżsi rangą zbójnicy noszą czarne kapelusze zdobione orlimi piórami i muszelkami kauri. Wielu zbójników zapuszcza długie włosy, w których drzemie ich siła, oraz zakłada skóry baranów, niedźwiedzi i innych zwierząt. Powiada się o nich, że przewyższają innych ludzi siłą i zręcznością, znają mowę zwierząt i potrafią przybierać ich postać, zaś ich broń nieraz jest zaczarowana. […] Zbójnicy z Montanii rabowali, mordowali, a nawet sprzedawali swych jeńców w niewolę, zaś władcy po dziś dzień karają ich za to wieszając na haku za żebro. Swego czasu zbójnicy wielokrotnie występowali przeciw królowej Tatrze, biorąc jej łagodność za słabość. Urządzali liczne bunty, spiskowali z królem wąpierzy Naraicarotem I z Burus, a raz nawet pijany harnaś Merda wyzwał w swej pysze i głupocie wielką królową na pojedynek 'na śmierć, nie niewolę', lecz ubił go Anatolij Rdzeniejew. Ponadto zbójnicy w jednej z montańskich kącin zamordowali wieszcza Zorzenia, który głosił potrzebę wprowadzenia pośmiertnego kultu królowej Tatry jako jytnas. Najlepszym źródłem wiedzy o zbójnikach są 'Księgi zbójeckie' liczące pięć tomów'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.




Era dwunasta zaczęła się od momentu gdy żołędziowa arka Dobromira osiadła na szczycie Trzy Korony w wynurzonej z wód potopu Montanii. W krainie tej zamieszkali Słowianie, potomkowie Dębu i Brzozy, którzy odbudowali Śnieżelicę, Toreń, w którym złożyli niewieści szkielet, czczony jako relikwia królowej Tatry, Crinix i Scareyov, gdzie urodził się Audan – Skarbnik. Słowianie montańscy żyli podzieleni na wiele dziś już zaginionych plemion pod opieką królowej Tatry – pani na górze Gerlach, jej ojca – jytnas Giewonta, króla – wodnika Rysego – pana na górze Risinie i mężnego Krywania (Krivania) – garbatego Lynxa z ery szóstej, bohatera walk ze Żbiczanami. Górale żyli z uprawy ziemi, hodowli brązowych krów i owiec, polowań i zbójnictwa w dzikiej krainie pełnej niedźwiedzi, wilków, rysiów, orłów, kozic, świstaków, rosomaków, białych waździerzy i tygrysów szablozębnych, Lynxów, Neurów, mamun, dziwożon, czarownic, górskich rusałek i krasnoludków, smoków i olbrzymich węży – trusi, groźnych, czarnych panków i zajadłych, czerwonych léwic, oraz połykających owce i pasterzy ryb z Morskiego Oka. Montania wchodziła kolejno w skład Białej Krobacji – słowiańskiego królestwa ze stolicą w Glaukopolis, założonego przez braci Kloukasa (Glaukosa), Lovelosa, Kasentisa, Mouchlę, Korbetę oraz siostry Tougę i Vougę, pierwszego imperium sarmackiego i Państwa Samona. W pierwszym wieku ery trzynastej Montania stała się częścią nowego królestwa – Bohemii, jednak król Analapii Opolon, syn Lecha I na drodze podboju przyłączył ją, razem ze Ślążem, Visclą, Ojcowem i Zielonymi Stawami do swych włości. Stolica owej bohemijskiej, póxniej zaś analapijskiej prowincji mieściła się w Śnieżelicy. Gród ten dziś nazywa się Zakopane. Haj!

*




W pierwszych wiekach ery dwunastej, słowiańską Montanię przemierzało dwóch mężów; mistrz i uczeń. Pierwszy z nich – wysoki i smukły, o szlachetnych rysach twarzy, miał długie, czarne włosy, brodę i wąsy, na głowie nosił wieniec z dębowych liści, a w ręku trzymał podróżny kij. Odzieniem jego była sięgająca ziemi szata czerwona. Drugi z wędrowców, nieco niższy, lecz szeroki w barach, miał włosy i brodę siwe, dębowy wieniec ze złotych liści, szatę białą, a kostur złoty. Szli przez drogi i bezdroża górzystej krainy, a gdzie się zatrzymali, tam lud zgodnie z obyczajem witał ich jak bogów, lecz nikt nie wiedział, że dwóch wędrowców to nikt inny jeno Teost Car Słońce w szkarłatnej szacie i pierwszy arcykapłan romahorsko – rumski, rybak Petrysław Janisławić, co złoty harpun zamienił na złoty kij. Teost i jytnas Petrysław – Pawlimir byli gościnnie witani nie tylko przez górali, ale i przez niedźwiedzie, Lynxów, Neurów, czy górskie rusałki w białych sukienkach, tańczące na ośnieżonych szczytach, zaś panki i léwice unikały ich. Raz wcielonego Swaroga i jego arcykapłana witała w swym sanktuarium królowa Tatra, zaś nad Morskim Okiem ujrzeli spacerującą wśród mgieł Juratę, otoczoną dworem morskich nimf – morzanek i redunic. Innym razem natknęli się na hulajpartię zbójników, na których czele stał opiewany w pieśniach harnaś Kubrat (Cubratus), przez skoromochów nazywany Kijem. Jytnas Petrysław – Pawlimir wzdrygnął się nieco na myśl o zbójnikach, których znano jako rabusiów, gwałcicieli i morderców, lecz Teost nie okazał lęku.
- Agejowi sława! - przywitał obu wędrowców Kubrat.
- I Enkom sława! - odpowiedział Teost.
- Jam Kubrat, postrach Spiskiej Doliny. A wy kto?
- Jam Lew Winojan – oznajmił Teost, a to mój sługa Petrysław Janisławić – Car Słońce nigdy nie kłamał i przedstawiając się powiedział prawdę, lecz w formie zagadki.
- Chodźcie z nami, strudzeni wędrowcy ze Wschodu, a zaznacie zbójnickiej gościnności – arcykapłan Petrysław z Romahory trochę się bał, lecz nic nie powiedział.
- Prowadź nas, sławny Kubracie – rzekł tylko Teost i ruszyli.
Długo szli do kryjówki zbójników, a po drodze oczom podróżującego incognito arcykapłana z Romahory ukazały się zdumiewające rzeczy. Oto pożar trawił jakąś chatę, a harnaś Kubrat ryzykując życiem wydobył dziecko z płomieni, tak jak całe wieki później uczynił to Jan Czarny, postrach i zakała Pawlaczycy. Kubratowy towarzysz, Byrcyn okrył uratowaną dziewczynkę baranim kożuchem, zaś skarbnik całej bandy; Luptak dał rodzicom sporo złota i kamieni, by mogli odbudować dom i nakupić spyży.





Wieczorem cały orszak dotarł do jaskini gdzie mieściła się kryjówka bandy. Kubrat nakazał zawiązać przed wejściem oczy Teostowi i Petrysławowi, by nie zdradzili sługom księcia Cisława położenia kryjówki. W środku groty, nad ogniskiem piekł się jeleń, a piwo i żętyca lały się strumieniami. Grała skoczna muzyka, w takt której rozbójnicy tańczyli dziki taniec, zwany zbójnickim. Potem Kubrat nakazał ciszę i nadszedł czas na opowieści i pieśni o dalekich krajach i bohaterskich czynach. Na prośbę harnasia, jego goście z zamierzchłej przeszłości opowiadali o starożytnym, zniszczonym przez złego czarnoksiężnika carstwie nad rzeką Nilus, potem zaś rozpoczęła swą pieśń igrca Bosek Goskovic, co w swych wędrówkach przybył do Montanii znad wybrzeży Morza Srebrnego. Jego pieśń, połączona z grą na złotej lirze sławiła urodę znanych plemieniu Sławińców służebnic Juraty – syren morzeczek o rybich ogonach, które nosiły bursztynowe naszyjniki i zamieniając ogony w nogi mogły chodzić po lądzie, oraz pań jeziornych – rusałek redunic o rudych włosach i czerwonych paznokciach. Pieśniarz opowiadał jak to Słowińcy chętnie chwytali redunice w sieci i brali za żony, jednak nie mogli przeboleć występujących u nich błon między palcami i płatów błony na udach... Pieśń dobiegła końca, w oddali wyły wilki i wilkołaki, czarownice spieszyły na sabat na Babiej Górze, w blasku Księżyca pląsały górskie rusałki – przez Greków zwane oreadami, zaś Kubratowi kamraci i ich goście zasnęli przy ognisku snem sprawiedliwego...
Rano czekała ich przykra niespodzianka. Maduńscy hajducy księcia Cisława nałożyli im pęta, po czym pognali na sąd do Śnieżelicy. Widać chłopi z miejscowej wioski, być może nawet sami pogorzelcy wydali ich dla nagrody. Gdy szli przez zagubione wśród gór i lasów sioła, co niektóre dzieci, a i starsi od nich pokrzykiwali szyderczo, lecz niczym nie rzucali, bo mogli trafić któregoś z żołnierzy, a gniew wojowników byłby srogi. Książę Cisław, zasiadający w dawnej stolicy Wielkiego Księstwa Montanii i głoszący się prawowitym władcą całej krainy, nie mógł dziś sądzić, a był to skutek bólu głowy po wczorajszej pijatyce i rozpuście. Osądzenie bandy Kubrata zlecił trzem sędziom. Gdy ci udzielili głosu Teostowi, Car – Słońce rzekł:
- Ci rozbójnicy uratowali z pożaru dziecko, okryli je skórą i wypłacili matce złoto na odbudowę chaty...
- Potwierdzam. Mój pan i ja widzieliśmy to na własne oczy – rzekł Petrysław.
- Tak odpowiadasz książęcemu sądowi? - sędziowie poczerwienieli jak kraki z gorących mórz i zazgrzytali zębami. - Za pomaganie przestępcom przez tuszowanie ich zbrodni, sami też zawiśniecie na haku.
- Mówię prawdę o czynach bandy Kubrata i o was też prawdę powiem – rzekł spokojnie Teost, podczas gdy sędziowie pienili się z wściekłości.
- Przecież nas nie znasz, przybłędo – warknął jeden z nich i plunął wcielonemu Swarogowi pod nogi.
- Ty, Sędzimirze – Car – Słońce zwrócił się do pierwszego z sędziów – będąc bogatym i sytym, kradłeś i okłamywałeś księcia, a swój urząd zdobyłeś przekupstwem – pełen buty urzędnik słysząc to zbladł jak ściana, a Teost ciągnął. - Ty, Sędziwoju; w czasie zamieci śnieżnej w Święto Rozpalenia Słońca na Niebie rzuciłeś kamieniem w osierocone dziecię, proszące cię o chleb i nocleg – słuchający tego gmin zawrzał z oburzenia, mówiąc na to srom i hańba. - Ty, Sędzisławie, wygnałeś z domu starą matkę. Pytam więc, kto bardziej zawinił, kto okazał się bandytą, a kto człowiekiem, błądzącym, ale człowiekiem, nie bestią?! - na te słowa sędziowie struchleli.
- Pochwyćcie go i utnijcie mu głowę, to demagog! - wydukał Sędzimir.
- Już raz zostałem zabity – rzekł smutno Teost, po czym na oczach wszystkich, nad jego głową zajaśniała ognista korona. Ów znak godności Enków i jytnas przyozdobił również srebrzyste skronie Petrysława, a jego złoty kij stał się złotym trójzębem.
- Sława Teostowi i jego arcykapłanowi! - zakrzyknęli zbójnicy i gmin, zaś hajducy z Madunii oddali im pokłon do samej ziemi.
Źli sędziowie czym prędzej opuścili salę sądu i słuch o nich zaginął. Teost i jytnas Petrysław również zniknęli, zaś z Kubrata i jego kamratów opadły pęta. Zbójnicy pełni wdzięczności i żalu za wcześniejsze grabieże zamienili się w jawory, które pokazywano sobie w Śnieżelicy jeszcze w erze trzynastej. Haj!



poniedziałek, 28 września 2015

Człowiek - niedźwiedź na dworze Jana Kazimierza




,,A był tam niedźwiadek, alias in forma człowiek, circiter koło 13 lat mający, którego na Litwie, parkany stawiając, Marcin Ogiński żywcem osocznikom kazał do sieci nagnać i złapać z wielką strzelców szkodą, bo go niedźwiedzie srogo bronili, osobliwie jedna wielka niedźwiedzica najbardziej broniła, znać, że to była jego matka. Tę skoro osocznicy położyli, zaraz też i chłopca złapano, który był taki właśnie, jaki powinien być człowiek, nawet u rąk i nóg nie pazury niedźwiedzie, ale człowiecze paznokcie; ta tylko od człowieka była dyferencyja, że był wszystek długimi tak jak niedźwiedź obrosły włosami, nawet i gęba wszystka, oczy mu się tylko świeciły; o którym różni różnie konwertowali, konkludując jedni, że się to musiało zawiązać ex semine viri cum ursa; drudzy zaś mówili, że to znać niedźwiedzica porwała gdzieś dziecko bardzo młode i wychowała, które że wymiona ssało, i dlatego też owę przybrało podobieństwo zwierzęcia. Nie miało to chłopczysko ani mowy, ani obyczajów ludzkich, tylko zwierzęce. W tenże czas podała mu królowa z gruszki łupinę, pocukrowawszy ją; z wielką ochotą włożył do gęby; posmakowawszy wypluł to na rękę i z ślinami cisnął królowej między oczy. Król począł się śmiać okrutnie. Królowa rzekła coś po francusku; król jeszcze bardziej w śmiech. Ludowika, jak to była gniewliwa, poszła od stołu; król też na ową furyją kazał nam wszystkim pić, wina dawać, muzyce, fraucymerom przyjść, nuż w ochotę'' - Jan Chryzostom Pasek ,,Pamiętniki''. 


Przygody polskiego herosa




,, I. Bohater, młodzieniec niezwykłego pochodzenia i nadludzkiej siły, (a) jest synem niedźwiedzia i porwanej przez niego kobiety (...), (b) synem karła lub zbójcy, (c) synem człowieka i niedźwiedzicy, klaczy lub krowy, lub przynajmniej (...) wychowankiem tych zwierząt, albo (c) poczęła go matka, zapłodniona przez magiczny owoc, (...) wiatr, (...) ogień, (...) albo wreszcie siłę swą zawdzięcza  ssaniu matki przez kilka (siedem i więcej) lat.
A. Trzej królewicze strzegą ojcowskiego ogrodu, nawiedzanego przez tajemniczego ptaka.
B. Trzej królewicze wyruszają po cudowną wodę dla chorego ojca.
II. Towarzysze bohatera. (...) Spotkawszy dwu bohaterów, odznaczających się niezwykłą siłą, (...) bohater przybywa do samotnego domu w lesie (... zamku), poskramia potwora, który poprzednich dni poturbował towarzyszy, gdy gotowali obiad, (...) wszczepia jego brodę w pień, potwór ucieka do lochu (...) bohater zapuszcza się za nim w podziemia.
A. Najmłodszy królewicz podpatruje tajemniczego ptaka i puszcza się za nim w podziemia.
III. Uwięzienie królewny. (...) Trzy królewny (... rzadziej jedna), porwane przez smoka, żądają od bohatera wyzwolenia.
IV. Walka ze smokiem. (...) Bohater otrzymawszy miecz (.... inne magiczne środki), zabija smoka, (...) towarzysze wyciągają w koszu królewny, (...) bohatera zaś chcą zgubić i przecinają linę, on jednak obciąża kosz czymkolwiek, sam zaś pozostaje w podziemiu, (...) niekiedy zostaje wydobyty przez ocalone królewny.
V. Powrót z podziemia. (...) Bohater wydobywa się na świat (...) przy pomocy ducha lub (...) ptaka (...gryfa), któremu ocalił pisklęta, (...) a którego karmi kawałkiem własnego ciała.
VI. Ukaranie zdrajców. (...) Bohater daje się poznać ocalonej królewnie, przybywszy do zamku w dzień jej wesela. (...) Przebrany za biedaka (...) posyła swego psa na zamek, by przyniósł mu potrawę od królewny lub (...) zawiadamia królewnę o powrocie zbawcy, albo (...) ukazuje pierścień lub (...) inny znak, po którym królewna może go rozpoznać. (...) Zdradzieccy towarzysze ponoszą śmierć, bohater poślubia królewnę'' -
Julian Krzyżanowski ,,Polska bajka ludowa w układzie systematycznym'' [w]: Marek Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''. 


Legenda rodu Czartoryskich




,,Słyszałem - pisze de Mongrillon, poseł francuski przebywający  w Polsce pod koniec XVII w. - od księcia Czartoryskiego, że wywodzą się oni od Colonnów, co jest dużym zaszczytem dla tych rzymskich panów, którym dom brandenburski czyni ten sam zaszczyt. Opowiedział ciekawą powiastkę rodzinną na ten temat, którą opowiadają tak naprawdę  jedynie jako żart. Oto jak przedstawiają sprawę. Powiadają, że pewien pan z rodu (Collonów) uzbrojony wpadł we Włoszech w pewien rodzaj jamy lub przepaści bardzo głębokiej i wyszedł na powierzchnię ziemi na Litwie przez inną dziurę, pozostając w tym samym stanie w jakim upadł. Urządził się w tym kraju, dając początek rodowi (Czartoryskich) i dlatego ma on w herbie człowieka uzbrojonego'' - Marek Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''


Mokośka kapłanka

,,Obie córki Owsiwoja i Lubiny otrzymały swe imiona – Mokosz i Mokośka na cześć Mokoszy. Podczas gdy Mokosz poślubiła Horpyna (Gorpinus), jej siostra została kapłanką Aredvi. […] Nosiła białą z czerwonym wizerunkiem – wyobrażeniem Enki; wianek z lilii, szafir przytwierdzony do czoła i pierścień z jednorożcem. Wyróżniała się wielkim nabożeństwem, pilnością i pokorą, była uwielbiana przez cały chram. Poza tym budziła podziw swą urodą. Jednak pewnego dnia coś zaczęło jej doskwierać. Bała się o tym powiedzieć, aż wreszcie zdobyła się na odwagę.
- Świat jest pełen cierpienia i zła – modliła się przed posągiem Mokoszy – dzieci umierają zaraz po opuszczeniu łona matki, susze niszczą pola, Gorynycz choć uwięziony wciąż szaleje – rzeźba milczała. - Nazywam się Ćma, bo za 'ćmę' kocham i cierpię katuszę – sama aż przestraszyła się tak śmiałych słów. - Proszę cię, matko, udziel mi swej potęgi, bym mogła zmienić świat. Najlepiej już dzisiaj. Nie bój się, nie wykorzystałabym Twej mocy w złym, lub osobistym celu, a jeno dla dobra podległego Ci stworzenia – gdy Mokośka to mówiła, drewniany posąg zaczął ożywać. Mokosza stanęła przed swą służebnicą.- Przekaż mi swą władzę, choćby na jeden dzień, a zobaczysz, że ludzie będą szczęśliwsi, a ja mądrzejsza. Niech to będzie na próbę, żebym wiedziała co Ty czujesz będąc Enką – Mokosza długo patrzyła jej w oczy, po czym ukoronowała Mokośkę złotą, a następnie ognistą koroną. Od tego momentu wszystko się zmieniło. Zamiast w chramie była teraz we wnętrzu Enkohazu; widziała Ageja i Enków. Świętowit myślał, że ma przed sobą żonę. Gdy zasiadła na kryształowym tronie w przepysznej komnacie, jej oczom ukazał się cały świat z jego mieszkańcami. Wtem do jej uszu dobiegły błagania kobiety spodziewającej się dziecka o bezpieczne rozwiązanie. W jednej chwili zastępczyni Mokoszy znalazła się w izbie. Naszykowała sobie łuk i strzały, by odegnać mamuny, lecz te zdawały się nic nie wiedzieć o porodzie. Mokośka była niewidzialna i zaczęła obserwować rodzącą. Była noc, gdy kobietę zbudziły potężne bóle i wówczas wezwała opieki ze strony Mokoszy. Nastąpił krwotok i dziecku i matce groziła śmierć. Mokośka przy całym swym współczuciu była bezradna, a widząc, że dwie istoty mogą umrzeć, padłą na kolana i zrywając obie korony z płowych włosów błagała Aredvi o wybaczenie i o ratunek. Głośno płakała, lecz nikt w izbie jej nie słyszał. Tymczasem przybyła prawdziwa Mokosza – Dziecilela. W jednej chwili zatamowała krwotok i już po kilku chwilach, łono opuściło piękne niemowlę. Mokośka mocno żałowała swej prośby, przez którą omal nie zginęła rodząca matka, lecz Mokosza na znak przebaczenia dała jej klejnot w barwach czerwieni, bieli i błękitu'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.




- Pytasz mnie, Mokośko, córko Owsiwuja, dlaczego twoje modlitwy pomagają nie tej osobie, za którą się wstawiasz – złotowłosa Mokosza w białej szacie, stała przed klęczącą u jej stóp kapłanką i razem rozmawiały.
- Tak, Pani, o to właśnie chciałabym Cię zapytać, jeśli nie będzie to aktem pychy z mojej strony.
- Szczerze poszukujesz prawdy – Mokosza nachyliła się nad swą służebnicą i jasną dłonią pogładziła jej płowe włosy – a to jest miłe Agejowi i nam, Enkom. Tak naprawdę to Agej przyjmuje twe prośby, podziękowania, wynagrodzenia i uwielbienia i on sam, Agej Niepojęty dysponuje nimi, zaś my, stworzone przezeń z ciała boga Niepodzielnego istoty święte jedynie zanosimy je przed jego ołtarz w Kaplicy Płomieni w Domu Enków. Agej nie jest niczym skrępowany w dysponowaniu twymi darami, lecz wiedz, córko ludzi, że w swym nieskończonym miłosierdziu, na pewno nie pozwoli, by twe szczere i wytrwałe modły miały pójść na marne. Niektórym istotom mającym dusze już nikt nie może pomóc – płoną bowiem po wieki na przeklętych wyspach Nawi Čortów. Prośby za nie skierowane, pomagają nie im, lecz innym stworzeniom. Pamiętaj, że Agej pamięta i chce pomóc także tym zapomnianym i wzgardzonym. Cokolwiek się stanie, niezależnie czy masz nastrój dobry czy zły, nie porzucaj modlitwy.
- Tak uczynię – odrzekła Mokośka swej umiłowanej pani.
Mokosza chcąc wystawić swą kapłankę na próbę, rzekła jej pewnego razu.
- Spełnię twoje trzy życzenia. Wybierz dobrze, żebyś nie musiała ich żałować – służebnica Królowej Ziemi, jej matki i pani popadła w zadumę, bo nie wiedziała o co prosić tą, która czciła. Siedem dni rozmyślała o tym, aż w końcu za zgodą swej mistrzyni Laticy opuściła chram i udała się na wędrówkę. Okrągły miesiąc włóczyła się po siołach i grodach, lasach i polach, bagnach, a stepach, pytając ludzi, skrzaty, rusałki i wodniki, oraz zwierzęta i rośliny, bo mocą Mokoszy znała ich mowę, o co mogłaby prosić swą panią. Usłyszała dziesiątki propozycji. Witezie mówili jej: ,,Proś o sławę i bogactwo'', kmiecie podpowiadali: ,,Proś Matkę Wilgotnej Ziemi o to, byś nigdy nie zaznała głodu ni choroby''. Rusałki jej rzekły: ,,Abyś była piękna i miała słodki głos jak my''. Jaskółki i skowronki zalecały prosić o dar przesypiania srogiej zimy pod lodem, lub pod ziemią, mrówki o pracowitość, tury o siłę, lochy o płodność, jeże o to, by nie musiała lękać się puchaczy, drzewa o długie życie... Gdy Mokośka powróciła do swego chramu, leżącego gdzieś na ziemiach późniejszej Analapii, padła na kolana przed posągiem swej pani i poprosiła:
- Udziel mi matko męstwa, zaufania Tobie i miłości, bym wytrwała i mogła kiedyś spotkać się z Tobą – Mokoszy spodobała się prośba jej kapłanki i udzieliła jej darów, o które prosiła.







niedziela, 27 września 2015

Pielgrzymka 2015

,,Bolesna Królowo Polski u świętej Doroty w Licheniu – udziel pokoju dniom naszym'' – ks. Jan Twardowski ,,Polska litania''

W dniach 24 – 26 września 2015 roku byłem na autokarowej pielgrzymce do sanktuariów w Rokitnie, Licheniu, Częstochowie i Kaliszu. Wyruszyliśmy nad ranem spod kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki w Szczecinie. Zaniosłem ze sobą intencję pokoju na świecie i parę innych, Bogu wiadomych.




Rokitno (starokrasne: Rokitopolis, runwirskie: Rokitno) leży w województwie wielkopolskim. W czwartek byliśmy tam na Mszy Świętej. W mieście tym znajduje się obraz Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej (owe słuchanie modlitw symbolizuje Jej odsłonięte ucho, zaś półprzymknięte oczy oznaczają kontemplację Boskiej natury Jezusa Chrystusa i otwarcie się na Jego naturę ludzką).



O Licheniu (Lichopolis, Lichen') dowiedziałem się po raz pierwszy w drugiej lub trzeciej klasie szkoły podstawowej słysząc rozmowę mojej śp. Babci z sąsiadem, panem Joxem ov Jarinisem. Miasto to leży w województwie wielkopolskim. Widziałem w nim cudowny obraz Maryi w 2004 r. przeniesiony z kościoła św. Doroty do Sanktuarium Bolesnej Królowej Polski. Uczestniczyłem we Mszy Świętej i w Apelu Jasnogórskim w owym wielkim i niewypowiedzianie pięknym sanktuarium, prawdziwym przedsionku Nieba na Ziemi. Oglądanie owego cudu architektury było nadzwyczajnym przeżyciem duchowym i estetycznym. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo piękna, choć zaniedbana jest nasza Ojczyzna. Kult obrazu sięga 1813 r. kiedy to Maryja z białym orłem na piersi ukazała się po bitwie pod Lipskiem rannemu, polskiemu żołnierzowi w armii napoleońskiej. Nieco później objawiła się pasterzowi Mikołajowi Sikatce, którego grobowiec oglądałem. W Licheniu piłem cudowną wodę i odprawiałem Drogę Krzyżową na Golgocie – sztucznej górze zbudowanej z milionów kamieni, w tym kamieni szlachetnych.



W Częstochowie (Mariopolis, Mariograd) uczestniczyłem w nabożeństwie Drogi Krzyżowej na Jasnej Górze. Nocowaliśmy u gościnnych sióstr salezjanek, oraz zakupiliśmy pamiątki, które zostały poświęcone przez paulina.



W Kaliszu (Calisia, Kas'liš), w województwie wielkopolskim, modliliśmy się w sanktuarium św. Józefa i w podziemiach kościoła widzieliśmy wystawę o katolickich kapłanach więzionych i mordowanych w Dachau. Tu ciekawostka: Dachau było jedynym obozem koncentracyjnym, z którego wypuszczano, ale pod warunkiem wyrzeczenia się kapłaństwa. Jednak żaden z więzionych księży i biskupów nie zdradził powołania. Widziałem obraz Świętej Rodziny w królewskich, złotych szatach i koronach na czerwonym tle.
 Do Szczecina wróciłem nocą, zmęczony, ale szczęśliwy. Na pielgrzymce doświadczyłem Bożej miłości i ujrzałem wiele pięknych miejsc.

Oniricon cz. 151

Śniło mi się, że:

- po chodniku pełznął ni to padalec, ni to robak o ciele z brązowej taśmy klejącej; bałem się go i plułem na niego, a wtedy słyszałem wybuch; potem owemu stworzeniu wyrosły ręce, za które złapałem i zacząłem nim kręcić,



- ,,Borata'' kręcono w Szczecinie, przez nieuwagę wszedłem na plan filmowy, widziałem bojówki nacjonalistów i nagie niewolnice,
- w Polsce piastowskiej nie było primogenitury; prawo to wprowadził Przemysław Wygnaniec, zaś bł. Wincenty Kadłubek wymyślił primogeniturę, by Kazimierz Sprawiedliwy mógł zjednoczyć Polskę,



- pewien szwajcarski, czarnoskóry bóg wymyślił sobie piękną boginię i spłodził z nią morskie smoki; ów bożek sprzedawał fast - foody,
- po latach spotkałem w Parku Kasprowicza w Szczecinie swoją byłą nauczycielkę fizyki, panią Jolenę ov Symetayak z papierosem,



- jakiś chłopak pytał mnie jaką książkę mu polecam, a ja odpowiedziałem, że ,,Biblię''; rozmawialiśmy o filmach Disneya, w tym śnie Mulan, albo Pocahontas miały monstrualnie duże oczy,
- byłem w Indiach na dworze maharadży, gdzie poczęstowano mnie szaszłykami i karafką napoju alkoholowego somy; odmówiłem wypicia alkoholu powołując się na ślub abstynencji; potem soma wylała się do łóżka,
- w XXI wieku w świecie alternatywnym istnieje Polska zamieszkana przez ludzi półnagich i bosych, obejmująca Litwę, Białoruś i Ukrainę, mająca kolonię na Tobago, w Ghanie, Liberii, w Chicago, oraz w Santanie (Brazylia); w tym śnie królowa Polski poślubiła Napoleona Bonaparte, zaś Jezus Chrystus pochodził z Hiperborei,



- czytałem książkę ,,W borach i w lasach'' z serii ,,Tajemnice zwierząt'', gdzie znalazłem dużo informacji o krokodylach, książka wiele razy wypadała mi z rąk i bałem się, że się zniszczy,



- w jednym z opowiadań Pilipiuka, moja Mama nazywała się Lidia i wyszła za mojego wujka, który był faraonem, zaś na umywalce siedział na jakiejś obrzydliwej narośli ogromny komar,



- jechałem tramwajem, kiedy jakaś czarownica cofnęła czas przez co tramwaj się cofał,
- Ludwik XVI publicznie się obnażał,
- powiedziałem Macaysowi Marsiliusowi ov Xantyjowi, że jako Polak jestem dumny z Leszka Białego za to, że nie pojechał na krucjatę,
- razem z Jarosławem Grzędowiczem poszedłem w samych majtkach nad jezioro Rusałka w Szczecinie w Parku Kasprowicza w Szczecinie,
- w jakiejś kobiecej gazecie był artykuł o prostytutce, w którym padły słowa o ,,Mahometach i dzianetach''. 

środa, 23 września 2015

Dziecilela - pamięci bł. Matki Teresy z Kalkuty

,,Słowiańska encyklopedia 'Obraz świata' z lat 469 – 480 podaje tu wzmiankę o córce Mokoszy (lub jej przydomku!) Dziecileli, lecz ta półlegendarna postać żyła w erze dwunastej, a nie jedenastej'' - ,,Tatra cz. III Ona i on''.




Z woli Ageja niektórzy Enkowie zstępowali na Ziemię, między podległe im stworzenia, by opiekować się nimi, jako ich bracia i siostry według ciała. Tak w erze ósmej Weles stał się wilkołakiem Welesławem, w erze jedenastej – Swaróg królem ludzi Teostem Carem – Słońce, zaś Mokosza w erze trzynastej jako królowa Mokra władała ludem Mokszan, spokrewnionym ze Svamijczykami i Czudami, zaś w erze dwunastej była iliryjską księżniczką Dziecilelą, największą z jytnas owego eonu. Niektóre mity zamieszczone w ,,Codex vimrothensis'', podają, że nie była to Mokosza wcielona w ludzką niewiastę, jeno córka oblubienicy Świętowita, są to jednak tradycje późne i niepewne.



Ilirowie byli potomkami Grabu i Jodły, zaś ich praojciec Ilarion, przez Ruskolanów nazywany Iłarionem, przez Polan – Laryszem, zaś przez Rzymian – Hilariusem, osiadł w ziemi Q- Sipar nad Morzem Rajskim, do której przylegały ziemie Greków, Macedończyków i Słowian. Ilirowie, lud założony przez Ilariona, żyli z uprawy ziemi, pasterstwa i łowiectwa, podzieleni na rody, przez Słowian zwane zadrugami, którym okazywali więcej posłuchu niż licznym, lokalnym królom i książętom. Dopiero w następnej erze, Ilirowie zbudowali jedno królestwo, graniczące z Epirem i toczące wojny z Rzymianami. Wówczas to Teuta, królowa Iliricum wielokrotnie napadała i łupiła rzymskie korabie pełne wszelkich dóbr, jednak prastaremu ludowi Ilariona i tak przyszło dźwigać jarzmo rzymskiej niewoli.



Tymczasem w pierwszych wiekach ery jedenastej, nad rzeką Siraką w Ilirstanie, jak w mowie turańskiej nazywała się owa kraina, żył książę Frenus, któremu złożyli hołd patriarchowie siedmiu góralskich, rybackich i myśliwskich klanów. Władca ów pojął za żonę Słowiankę z północnych ziemic, imieniem Żywie. Była córką bana Dejvoka, niewiastą o piękności rusałki, odwadze Wiły, mądrości żyjącej całe wieki później Światłosławy, córki króla greckiego Jeszy i dobroci jytnas. Owa to Żywie Dejvokievna, nosząca swe imię na cześć Ageja – Żywota, mimo cudzoziemskiego pochodzenia pokochana tak przez prostych jak i przez możnych Ilirów, urodziła księciu Frenusowi, silnemu jak niedźwiedź, odważnemu jak leopard, a przy tym urodziwemu, mądremu i dobremu, córkę, której nadała słowiańskie imię Dziecilela. Ilirowie nazywali księżniczkę imieniem Velta, zaś jej matkę – Solaxia. Narodziny Dziecileli zwiastowało niezwykłe wydarzenie. Oto na nocnym niebie pojawiło się wielkie serce utworzone z gwiazd. W owym cudownym znaku, tak prości jak i uczeni ujrzeli zapowiedź kogoś, kto swą miłością będzie zmieniać świat. Dziecilela była pięknym dzieckiem o sercu czułym i wrażliwym, pełnym miłości do Ageja, Enków i innych stworzeń, a choć wychowywała się w bogatej rodzinie, nie była obojętna na niczyją krzywdę. Swą urodą i wdziękiem przypominała złotowłosą Mokoszę o sinych oczach, a najbliżsi miłowali ją jakby malutką Enkę, dopiero co spadłą z nieba.



Tymczasem nadeszło zagrożenie ze wschodu... Plemiona turańskie pochodzą od Grabu i Jodły, a ich praojcem był heros Tur, mieszkający gdzieś w środkowej Azji w pobliżu Iranwedźu – kolebki Persów i Ariów. Pierwszym państwem Wielkiego Turanu był chanat Turii, leżący na turkmeńskiej ziemi i toczący wyjątkowo krwawe walki z Sinea i Iranwedżem. Turianie mieli żółtą skórę i kose oczy. Na swych stanicach nosili obraz lutego węża, przez Słowian zwanego Gorynyczem, a powiadano o nich z trwogą, że odzyskiwali młodość zrzucając starą skórę jak gady, a ponoć nawet w czasie bitew przybierali postać ogromnych, jadowitych węży – trusi i zabijali wrogów ukąszeniami, niemniej nie trzeba we wszystko wierzyć. Po upadku Chanatu Turiańskiego zniszczonego przez najazdy Tartarów z Mogol i Scytów z Altayany, plemiona turańskie zajęły stepy Taj – Każk, Taj – Promet i Uzbecję, siejąc mord i pożogę. W VI wieku ery XII, kiedy żyła Dziecilela, plemiona te zjednoczył król Turan z Żelazną Maczugą, którego wykuta przez Čorty, zwane abaasami, buława miażdżyła najtwardsze skały i pancerze. Turan był potężny, chciwy, pełen buty i srogości. Utopił we krwi królestwo zwane Armanem, zaniósł pożogę do Anatolii, by w końcu nałożyć ciężkie jarzmo niewoli Trako – Słowianom, Macedończykom i Ilirom. Książęta iliryjscy z lęku składali pokłon Turanowi i przysięgali mu wierność na jego Żelazną Maczugę, lecz niezłomny książę Frenus odmówił złożenia hołdu władcy najezdników i niepomny gróźb króla, wciąż trzebił jego zagony. W końcu król Turan przeciwstawił jego odwadze swój podstęp i zaprosił na rozmowy pokojowe. Gdy Frenus, pan na Sirok – Sipar przybył bez broni w umówione miejsce, pan i władca mnogich ludów Wielkiego Stepu zdradziecko rozkazał szyć z łuku do iliryjskiego księcia, który był honorowy i myślał, że wszyscy kierują się honorem. Frenus zginął najeżony strzałami, a wojska Turanu zajęły jego włości łupiąc, paląc, gwałcąc i mordując. Księżna Żywie Słowianka próbowała bronić swych poddanych, dysponując jeno garstką wojów, lecz wysłani przez króla Turana skrytobójcy, których Arabowie nazwaliby asasynami, a Żydzi – sykariuszami, zakradli się bezksiężycową nocą do namiotu matki wcielonej Mokoszy i zadali jej białemu, a nagiemu ciału osiemdziesiąt ciosów falistymi sztyletami i ucięli jej głowę, którą zdobiły jedwabiste zasłony złotych włosów. Morderców dopadły i uśmierciły obudzone nie w porę straże, lecz księstwa Sirok – Sipar nic już nie mogło uchronić przed turańskim jarzmem i losem męczeńskiego Armanu. Gdy z rozkazu Żelaznej Maczugi ziemia nasiąkała krwią niewiast i dzieci, niejaki Polion, przez Słowian zwany Sowińcem, zabrał ze sobą pięcioletnią księżniczkę Dziecilelę i uciekł z nią daleko na północ, aż na ziemie późniejszej Analapii, czyli obecnej Polski.
U celu wędrówki, Sowiniec zmarł we wsi Pałszyce, zaś księżniczkę przygarnęli chłopi; gospodarz Igołom wraz z żoną. Odtąd Dziecilela wychowywała się razem z gospodarskimi dziećmi, dzieląc ich smutki i radości, prace i zabawy. Ona, Matka Wilgotnej Ziemi, z której Wszechrodnego Łona brało pokarm całe stworzenie, jako córka Aivalsy nieraz cierpiała z głodu i zimna. Ta, której ciało kryło skarby, żyła teraz w biedzie i pogardzie, lecz jej serce pozostało nadal pogodne i wrażliwe na krzywdę. Choć nie stać jej było na posag, parobkowie oglądali się za jej złocistą kosą. Dziecilela nie przyszła jednak na świat, by zakładać rodzinę, bo do Ageja prowadzi nie jedna droga, lecz więcej. W siedemnastej wiośnie życia, żegnana przez wszystkich, opuściła wieś i udała się do grodu Dłuska – Pałżynu, gdzie założyła białą szatę z wyhaftowanym na piersiach płomieniem, głowę przyozdobiła wieńcem z maków, szyję czerwonym szkiełkiem, a palec pierścieniem z rubinem i złożyła ślub zachowania dziewictwa po kres swych dni. Została przyjęta w szeregi kapłanek samego Ageja – Osoby Ognistej i z dziesięcioma siostrami, zamieszkała w Dłusku – Pałżynie, gdzie zgłębiwszy liczne nauki, leczyła, zamawiała choroby, uczyła dzieci, odbierała porody, wypędzała Čorty i rysowała mapy. Którejś nocy w czasie postu i czuwania, w jej umyśle po trzykroć rozległ się głos ,,Pragnę''!, lecz nie wiedziała skąd pochodzi. Gdy ciężar zmęczenia, głodu rozmyślań przygniatał ją do ziemi, ujrzała przed sobą krzepką, grubą i brzydką babę o mokrych, siwych włosach, przepasaną wodorostami, a woda lała się z niej tworząc kałuże. Nad jej głową płonęła ognista korona. Dziecilela wiedziała, że ma przed sobą babę wodną, która została jedną z jytnas.
- Pokój tobie Dziecilelo, wcielona stworzycielko mej rasy – pozdrowiła ją baba wodna. - Jam Babula, owa baba wodna, co w ubiegłym eonie na przekór złości martwca, ratowała skazane na śmierć niemowlęta w jednym z obozów Kościeja. Służysz swym braciom i siostrom, ofiarując im swą dobroć, czas i wiedzę, lecz Agej, którego znak nosisz na piersiach, żąda od ciebie jeszcze więcej.
- Czego żąda, pani? - spytała Dziecilela.
- Chce, żebyś troszczyła się o tych, o których nikt się nie troszczy, byś została matką skrzywdzonych i wydziedziczonych – następnie oczom Dziecileli ukazały się wszelkie możliwe krzywdy i niedole trapiące świat, a głos: ,,Pragnę! Pragnę!'' brzmiał w jej sercu jak dzwon.
- Tak uczynię – rzekła wcielona Mokosza, a Babula znikła.
Gdy po rozmowie ze swą mistrzynią Opacichą, nabrała pewności, że widzenie naprawdę pochodzi od Ageja, opuściła swój chram i wspólnotę, a udała się do pobliskiej puszczy, gdzie postawiła chatę, którą w pieśniach nazwano Leśnym Domem. Dziecilela nie szczędząc modlitw i postów jęła się opieki nad trędowatymi i uchodźcami, nad porzuconymi dziećmi, a nikt kto prosił ją o pomoc, nie odchodził bez wsparcia czy pociechy.




,,Pewnego wieczoru krowa o imieniu Zemun poszła się paść. Wkrótce zaczęła dawać mleko, które rozlało się po niebie. Tak powstały gwiazdy. To one miały Słowianom wyznaczać granice ich ziem, których bronić mieli za wszelką cenę'' – Tomasz Ławecki, Robert Sypek i Magdalena Turowska – Rawicz ,,Mitologie świata. Słowianie''.

Niedługo potem jak Dziecilela własnoręcznie zbudowała chatę z gliny i sitowia w lesie, gdzie wypędzano trędowatych i niewierne żony, oraz porzucano dzieci, przyszła do niej krowa, piękniejsza od Krasuli z Pawlaczycy i wszystkich innych krów. Była biała, bez najmniejszej łatki i władała ludzką mową. Powiedziała, że nazywa się Zemun (Semuna), że jest dzika, co było zgodne z prawdą, oraz, że od ludzi doznała niemal samych krzywd, co również zgadzało się z faktycznym stanem rzeczy, a potwierdzały to zabliźnione rany – ślady prób skrępowania Zemun. Dziecilela jako wcielona Mokosza rozpoznała prawdę w słowach krówki, a będąc litościwą, pozwoliła jej zamieszkać ze sobą. Odtąd święta niewiasta mogła codziennie pić mleko swej nowej przyjaciółki. Pamięć o krowie Zemun przetrwała aż do ery trzynastej, kiedy to w ,,Księdze Welesowej'' spisano mit o stworzeniu z jej mleka gwiazd. Dziecilela pracując z oddaniem i wielką cierpliwością, choć nie zabiegała o sławę ni szacunek ludzi, podbiła serca Słowian z Dłuska – Pałżynu i po trzech latach przybyła do niej młoda uczennica, złotowłosa Cisa, inaczej zwana Cizą, z książęcego rodu Pałżyców, władającego Dłuskiem – Pałżynem. Księżniczka Cisa udała się do leśnej pustelni z własnej woli, choć była piękna i wielu młodzieńców chciałoby ją za żonę, a wybierając życie zgodne z zamysłem kochającego ją ojca, mogła przepędzić je w dostatku i wygodzie, bez większych zmartwień, wolała jednak nieść ulgę najbardziej cierpiącym, niekochanym i odrzuconym. Dziecilela ostrzegła Cisę przed czekającymi ją trudami, ta jednak była pewna, że wybrana przez nią droga jest tą właściwą. Od imienia Cisy pochodzi nazwa rzeki w Sklawinii, ona sama zaś otrzymała przydomek Karmicielka, bo razem z krową Zemun karmiła swym mlekiem dzieci porzucone na przednówku przez rodziców. Droga wybrana przez Dziecilelę i Cisę była zaiste wyboista a usłana cierniami, zroszona potem, pełna zajmującej całe dni wyczerpującej pracy, której tylko szaleniec może nie szanować. Obie święte niewiasty i ich naśladowczynie pomagały wyjść z lasu zabłąkanym, myły, karmiły i na wszelkie sposoby pielęgnowały trędowatych i umierających, uczyły dzieci, wychowywały porzucone przez ludzi niemowlęta, bądź oddawały je rusałkom i leśnym ludziom, bowiem te stworzenia miały często więcej litości niż mieszkańcy grodu. Dopiero później do przygarniania porzuconych ludzkich dzieci zabrali się ludzie. Brzemię niesione przez Dziecilelę, Cisę i jej uczennice było tak ciężkie, że każdego ranka przed rozpoczęciem pracy, święte niewiasty z Leśnego Domu szły nad maleńkie Jezioro Objawień, w którego wodach ukazywał im się Teost i swymi słowami a obecnością niósł im pociechę i zachętę do wytrwania. Dziecilela utworzyła ze swych uczennic Zakon Matki Ziemi, mający nieść pomoc niechcianym i wydziedziczonym. Zakon ten otworzył parę domów w Dłusku – Pałżynie i niektórych okolicznych grodach. Poświęcone Enkom dziewice, coraz częściej wykupujące niewolników z jasyru, nosiły długie włosy i szaty białe z błękitnym płomieniem na piersiach, a naśladując swą mistrzynię żyły w wielkim ubóstwie. Dzieło Dziecileli istniało jeszcze przez długie wieki er dwunastej i trzynastej, aż zakon został zniesiony przez króla Analapii, Artura Apostatę, który gardził wszystkimi biedakami, biorąc ich ubóstwo za dowód nieprzychylności bogów jak nazywał Enków.
Tymczasem w erze dwunastej, Zakon Matki Ziemi budził wielki gniew w sercu węża Gorynycza i wszystkich Čortów. Któregoś dnia, gdy Dziecilela wyszła do chorych, z zarośli wyskoczyły dwa Čorty o zielonkawej skórze, rogach, kłach, pazurach, ogonach, ubrane w czarne płaszcze i uzbrojone we wzmocnione krzemieniem pałki. Čorty, które pieśń nazywa imionami Synec i Synovec, podkradły się cichutko do kapłanki, po czym rzuciły się na nią z wrzaskiem i dalejże młócić ją nasiekami! Dziecilela bita do krwi, poczęła przybierać swą postać Enki – biło od niej nieziemskie światło, lecz Čorty nie zważały na to i dalej prały, aż przegonił je piorun zesłany ręką Jarowita. Dziecilela jeszcze długo po tym pobiciu, które occhorowała, pomagała skrzywdzonym, aż któregoś dnia, w trzydziestej wiośnie życia, pożegnawszy swych podopiecznych i uczennice, przeszła przez płytki potok i nie widziano jej więcej. Ona sama zaś porzuciła swą ludzką postać i jako Mokosza powróciła między Enków.


*



Jedną z wychowanek Dziecileli była jytnas Niesułka. W siedemnastej wiośnie życie została żoną chłopa Lumira, syna Otara i razem zrezygnowali z wyprawienia wesela, by przeznaczone nań pieniądze wydać dla potrzebujących. W Pawlaczycy coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Kiedy Niesułka powiła Lumirowi syna, który na cześć swego dziada otrzymał imię Otar, pewnej nocy płacz dziecka zbudził młodą matkę. Gdy zaniepokojona podbiegła do kołyski, ujrzała z przerażeniem, że jej synka nakłuwają igłami złe nocnice – istoty podobne do niewiast i włosach i skórze barwy smoły i jaskrawoczerwonych językach. Nocnice śmiały się z płaczu dziecka, zaś Niesułka nie mogąc ich odegnać, sama pozwoliła kłuć się w piersi, byleby tylko ohydne stworzenia dały spokój jej dziecku. Nie wytrzymała bólu i krzyknęła, a wtedy nadbiegł Lumir i kijem przepędził nocnice na cztery wiatry.


*




W erze trzynastej, oprawione w złoto relikwie jytnas Cisy sprowadził z Madunii król Analapii, Władysław i umieścił w chramie Ageja i wszystkich Enków w Neście. Relikwie zginęły na krótko podczas najazdu perskiego, lecz się odnalazły, by ostatecznie zaginąć podczas najazdu Awarów.



wtorek, 22 września 2015

Zmiejoborstwo cz. 14

Kończąc traktat o bohaterach przechodzimy do jytnas. W ich szeregi może wejść każdy. Są to istoty zbawione, wolne od zła, równe Enkom, postrach Čortów i przyjaciele Ageja. Jytnas mieszkają w Nawi Jasnej w doskonałym szczęściu i opiekują się mieszkańcami świata poza Nawią, mocą swych modłów. Są to ci co za życia miłowali i cierpieli więcej niż inni. Choć teraz mogą być już tylko nieskazitelni jak sam Agej, za życia ziemskiego nieraz upadali jak wszyscy pozostali, lecz mocą łaski i własnych starań zawsze powstawali z najcięższego nawet upadku, bo powstać jest rzeczą królewską. Ci zmarli, którym lekkie grzechy nie przeszkadzają w wiecznej radości, dobrowolnie oczyszczają się z nich, cierpiąc nieopisane katusze w ogniu Nawi Ciemnej. Agej będąc miłosiernym, nie chce ich bólu, lecz wymaga tego jego sprawiedliwość. Pokutnicy z Nawi Ciemnej swą pokutą nie zdobywają zasługi. Niekiedy ukazują się żyjącym i można im pomagać. Jytnas tak jak Enkowie noszą korony z ognia. Ich moc nie pochodzi od nich, ale od samego Ageja. Jytnas we wszystkim uznają bez zastrzeżeń świętą wolę Ageja, a jednak są doskonale wolni i nikt nie jest sobą tak jak oni.

,, [Teost] ani jego rodzice nie chcieli żyć w luksusie odcinającym od poddanych. Teost mieszkał w glinianej chacie ze słomianym dachem, a utrzymywał się z lepienia garnków i pasterstwa. Sprawiedliwie sądził poddanycj, wprowadzał nowe instytucje i obyczaje, uzdrawiał, zapobiegał wojnom, nauczał o dobru i złu. […]. Zniósł kult Čortów i ofiary z ludzi, za jego rządów broń i zbroja były bezużyteczne. […] Ponadto na drodze stopniowych reform zniósł niewolnictwo. Od czasu wojny [chodzi o pierwszą wojnę ludzi z ludźmi] Sobakowie – plemię wodników z rzeki Nilus, opiekujących się krokodylami – zabijali ludzi i karmili ich ciałami krokodyle. Teost zawarł z nimi przymierze i odtąd, ani wodniki, ani ich podopieczni nie zabijali ludzi nad rzeką Nilus''.

Drużynę Cara – Słońce tworzyli późniejsi jytnas – ludzie Petrysław, Jurek, Kwietna i nietoperz Mysko, oraz Niegodzijasz z rasy Wilkogłowców, który zdradził. Petrysław był rybakiem o długiej brodzie, pływającym po rzece Nilus w łodzi z zielonych łodyg papirusu i łowiącym ryby złotym trójzębem. W czasie najazdu hord Amosowa na carstwo Teosta, Petrysław stoczył walkę ze służącym czarownikowi Przerazem – Carem – Potworem; wielkim jak słoń pająkiem o mackach ośmiornicy. ,,Rybak Petrysław wraził swój złoty harpun w cielsko Przeraza i rozpłatał go''. Jednak w chwili gdy Amosow mordował Teosta, pod dębem Krakiem były tylko Kora, Kwietna i Jurek. Mimo to Petrysław, szczerze żałując, uzyskał przebaczenie zwyciężającego śmierć Teosta i z jego mandatu został arcykapłanem Ageja i Enków w grodzie Romahora.
Sukcesję po nim objął Linek Hipocentaurus z rasy Cenraurów, który przeniósł stolicę arcykapłańską do tajemniczego grodu Rum, leżącego gdzieś między Jawą a Snem. Od tego czasu następcą jytnas Petrysława zawsze zostaje Centaur.
Kwietna pochodziła z osady Dube leżącej na ziemiach, które później nazwano Królestwem Oylandu.

,,Jej ojciec i macierz długo nie mogli doczekać się dziecięcia. Wreszcie udali się do czarownicy, a ta wyczarowała im z płatków kwiecia dziewczynkę przedziwnej urody (tak naprawdę to sam Agej zlitował się nad żalem dwojga kochających się ludzi otoczonych sromem i powołał Kwiatową Panienkę do życia – wszak Čorty, którym służą czarownice, nie mogą dawać życia). Gdy jej rodziców zabiła Dżuma, karczmarz Tenko z żoną uczynili ją swą niewolnicą – gdy chcieli sprzedać Zrodzoną z Kwiatów kupcom z Międzyraju, młoda dziewica o piękności lilii i pereł uciekła z rodzinnego sioła i błąkała się po licznych krainach […]. Trawa i barwne kwiecie były jej łożem, niesłyszalne dla ludzkich uszu pieśni gwiazd kołysały ją do snu. Zdrój był jej pucharem, a pełne jagód krzewy zastawionym stołem. Leśni ludzie, rusałki, krasnoludki, zwierzęta i chłopi z miejscowych siół służyli jej poczęstunkiem, noclegiem, dobrym słowem, bądź radą, choć byli i tacy gospodarze co okładali jej podobne do eburnu ciało sękatymi kijami i kazały brytanom, by szczekały nań i tarmosiły ją, choć synowie Żweruny czuli respekt przed panną zrodzoną w tak niezwykły sposób, a może po prostu litowały się nad jej niedolą. W czasie owych wędrówek spotkała Borzymierza; dziwaka i marzyciela. Oddała mu serce i dziewictwo. Gdy dotarli do carstwa nad rzeką Nilus, niegodziwy Borzymierz znudzony Kwietną, sprzedał ją łotrom do zamtuza, gdzie przeżyła niewypowiedzianą wprost hańbę. Jej ciałem w plugawy sposób zabawiali się lubieżnicy starzy i młodzi, a nawet sam Čort rozpusty Paskuda (Paskudj). Sprawił, że wyrósł jej ogon krowi, hańbiący ją po siedmiokroć. Raz wyszła z woli herszta niewolącej ją bandy na miasto, by wabić do zamtuza. Wówczas spostrzegła ją strela imieniem Godyn. Był to półnagi mąż o złotych piętach, latający pod postacią wiru powietrzno piaskowego. Gardził przeskoczkami. Byłby połamał Kwietnej kości, gdyby nie nadszedł Teost, mający litość dla wydziedziczonych. Zawstydził pysznego Godyna, odjął skruszonej nierządnicy ogon siedmiokroć hańbiący, a mieszczący się w jaskini zamtuz – zamknął. Od tego czasu Kwietna została uczennicą Cara – Słońce na dobre i na złe''.

Razem z jego matką; Słonecznicą Kora Pokrową i Jurkiem, Kwietna towarzyszyła Teostowi w czasie gdy był składany w ofierze na dębie, a gdy Car – Słońce złamał lodowy oścień Mar – Zanny, ujrzała go żywym i pełnym chwały. Po udaniu się Teosta i Kory do Domu Enków,



,,Kwietna […] przemierzała ziemie królestwa swego mistrza i wszystkim, tak ludziom, jak i innym istotom rozumnym, zwierzętom, ptakom, rybom i drzewom głosiła jego Triumf, lecz odwaracano się od niej z pogardą, pamiętając, że była ongiś przeskoczką. Ona jednak nie zrażała się szyderstwami. W końcu doczekała się chwili, gdy przybyły po nią lelki Vir i Visa, a Teost i Kora zabrali ją do siebie''.

Jedną z jytnas została również królowa Tatra.

,,Nienawidzona, choć szanowana przez zbójników i chąsiebników, królowa wyróżniała się wielką dobrocią, zwłaszcza dla chorych (w tym trędowatych), wdów, dzieci, oraz niewolników. Zakazała zabijać trędowatych i sprowadzała dla nich leki, taki sam los spotkał zwyczaj palenia wdów na stosach pogrzebowych mężów. Ogłosiła nietykalność kobiety w ciąży i jej dziecka (mając w pamięci dzieje Ruty), a także karała za wkładanie niemowląt do dzbanów w celu 'hodowania potworków'. Nie wszyscy ją rozumieli. W wyobraźni niektórych była koronowaną dziwaczką zamieniającą się w lewarta, czczącą porońce i osłabiającą wodę przez ratowanie tych co do niej wpadli, lub wskoczyli. […] Nienawidzili jej handlarze niewolników. Sama była niewolnicą okrutnego i szalonego Kościeja, a potem musiała harować w kopalni gwiezdników pod batem Uszaka. Już na weselu w Svantemocie, gdy król Lech III obiecał spełnić jej jedno życzenie, wyprosiła wolność dla pary niewolników, co spotkało się z licznymi komentarzami. Potem wypraszała u mężą liczne ustawy łagodzące ich dolę. Zdołała tym zrujnować wiele fortun wyrosłych na handlu ludźmi (tudzież topielcami, żmijami, krasnoludkami, Płanetnikami i innymi rasami rozumnymi). Nigdy jednak nie prześladowała ludzi uczciwych, ani nikomu nie konfiskowała mienia; po prostu handel niewolnikami przestał już się opłacać. Niemniej Lech III słysząc o gehennie żony nauczył się współczuć 'mówiącym narzędziom' i nie dawał się przekonać handlarzom''.

Jako królowa gór i rzek, jytnas Tatra Wielka usłyszała w erze dwunastej płacz mojej przyjaciółki, sierotki Aredvi Milovany z rasy ludzi, z ludu Słowian, z powodu gąsek wyduszonych przez złośliwego lisa i z przyzwolenia Ageja, zgodziła się je wskrzesić. Prowadzona przez orła, Aredvi Milovana szła wiele dni do tronu królowej Tatry razem z wiernym psem Miśkiem i mną samym, który pisze te słowa, a gdy weszła do jaskini u stóp montańskiej góry Gerlach, królowa spełniła jej wypływającą z miłości prośbę, oraz umożliwiła spotkanie z przebywającymi w Nawi Jasnej rodzicami dziewczynki. Po wielu latach Aredvi Milovana, pełna wdzięczności, znów przybyła do królowej Tatry, by zostać jej służebnicą i ratować zasypanych lawinami.

,,Na jednej z wysp u wybrzeży Dalekiego Zachodu, Kościej założył obóz, gdzie więźniów wieszano na hakach, a ich ciała pożerał wielki jak krowa, brytan Buc (Vuc), chodzący na tylnych łapach i niczym Enkowie i jytnas noszący koronę z ognia. Do zabijania więźniów zatrudniano sługi Rykara; ludzi i straszydła. Do najokrutniejszych oprawców należał pewien martwiec, czyli krasnowąpierz imieniem Minas, zwany Felczerem. Przypominał wąpierza, lecz jego skóra była czerwona, a na głowie miał pióropusz z dziesięciu piór kruka. Pił krew i pożerał serca wyrywane z żywych ofiar, a najchętniej pastwił się na dziećmi. Kazał zszyć bliźnięta plecami, rzucał uroki na brzemienne niewiasty, by badać jak czary wpływają na ich dzieci, a nowo narodzone dzieci kazał topić. Raz do obozu przywieziono babę wodną Babulę (Vavula). Zajmowała się odbieraniem porodów. Minas pod groźbą śmierci nakazywał topić niemowlęta, lecz Babula aż za dobrze wiedząc na co się naraża, odmówiła słowami: 'Nie możemy zabijać dzieci'. Martwiec wpadł w szał; ryczał i machał rękami, lecz nie zdołał przeszkodzić Babuli w ratowaniu dzieci. Wodna baba odbierała porody, aż do klęski Kościeja na lodach jeziora Mamir, kiedy to jego imperium rozpadło się. […] Babulę często pytano skąd wzięła odwagę do przeciwstawienia się okrutnym sługom Kościeja, ona zaś odpowiadała, że to Agej dodał jej mocy''.

Aralia Krowidorska pochodziła z rodziny zamieszkałej w Presnaulandzie, czczącej Čorty, które czcić nakazał Kościej. Dziewczyna pracowała w Dyskotece Pana Dżeka Piętro Niżej roznosząc napoje, a bywalcy owej gospody szczypali ją, przezywali i poszturchiwali, grubiańsko żartując z jej piersi i pośladków. Pod wpływem wizji sennej porzuciła obmierzły kult Čortów, a przyjęła zakon Ageja i Enków, razem z matką i bratem, lecz jej ojciec pozostał przy bałwanach piekielnych. Aralia, jej matka i brat, po zadenuncjowaniu, zostali z rozkazu Kościeja złożeni w ofierze Čortom i jako jytnas przyjęci do radości Nawi Jasnej. Aralia pragnęła wybawić od wiecznej męki swego ojca, lecz okazało się to niemożliwe, bo on sam brakiem litości nie dopuścił do zmiłowania się nad sobą samym.

,,Ruta już dawno przestała służyć Ziemie, a tajemniczy chłopiec, którego narodziny poprzedzał koszmar matki, był już dorosły. Nie wyrósł na mordercę, był za to dobrym i szanowanym kapłanem Ageja. Miał na imię Zorzeń, bo matka uznała, że niemowlę przypomina pięknością Jutrzenkę (Zorzę, Dennicę) i nie wiedział komu zawdzięczał życie. Pwnego razu miał wizję, o której opowiadał Montańczykom... […] wskazując na potrzebę kultu Tatry jaki przystoi jytnas. Gmin słuchał w skupieniu, lecz niektórzy bledli i zgrzytali zębami. Wtem z tłumu wyleciała ciupaga i raniła kapłana w skroń. Ten osunął się na klepisko. Rana była śmiertelna.
- Niech te góry noszą nazwę po królowej! - wycharczał przed śmiercią. I tak się stało.: Montania Środkowa do dziś nosi nazwę Tatry. Zorzeń tymczasem już nie żył. Jego zabójcy przerazili się widząc, że jego krew zbiera do ozdobnego naczynia jakaś kobieta – Tatra...''.




W III wieku ery XI arcykapłanem Ageja i Enków ze świętego grodu Rum był Wajdan Hipocentaurus, bodaj największy z jytnas owych czasów.

,, […] pochodził z miejscowości Nihat, leżącej na szlaku handlowym do Sinea. Potrafił grać na lirze, jak i w pocie czoła zwozić drewno z lasu, ścigać się po górach z innymi Centaurami, pisać sztuki, w których grali ludzie i zwierzęta. W jego sercu płonęła miłość do Ageja i Enków; zwłaszcza Mokoszy i Dziewanny Šumina Mati, której nauczył się od ojca – swego wielkiego przyjaciela. Pewnego razu do Nihat przyleciał brunatny smok Reltih […]. Ogniem z przepastnych trzewi obrócił w popiół Puszczę Negnacką i wieś Nihat razem z krociami ich mieszkańców, w tym ojcem Wajdana. Młody Cetaur przeżył pożogę i błąkał się wśród zgliszcz opłakując zagładę i wznosząc modły. […] Wajdan ujrzał jak z mglistych oparów wynurza się wspaniały rumak barwy mleka. […] Jednorożec przemówił człowieczą mową:- Pokój tobie, Wajdanie, mój Heroldzie! - Centaur zmieszał się na te słowa, a biały jednorożec ciągnął. - Jam Teost, wcielony Swaróg, jawię się tobie jako Oblubieniec Dziewic. Agej wybrał cię na swego sługę, byś obwieszczał jego wyroki – duszę Wajdana rozdarł na dwoje piorun, tak jak dusze tych, których wzywają Agej i Enkowie. Jednak Mokosza; Przewodniczka Stojących u Rozdroża otuliła go swym płaszczem barwy trawy, szepnęła do ucha słowa pocieszenia i wlewając balsam do serca, uleczyła jego ranę. Wajdan przyklęknął przed Teostem Jednorożcem, a ów widząc jego zgodę, zrobił mu na czole karakter; wyrył w skórze święty znak kras. […] Agrj i Enkowie uczynili Wajdana arcykapłanem z grodu Rum […] Jako najwyższy kapłan Ageja nosił koronę, biały czaprak zdobiony trzema liliami, a dłoni dzierżył dębową, poskręcaną laskę, zakończoną figurką Okrwawionego Drzewa […] Jednak jego prawdziwą ozdobą były wielka nabożność, dobroć i pokora, mądrość właściwa zarówno uczonym mężom jak i ta życiowa, oraz odwaga. Cnoty te czerpał od samego Ageja. Do jego obowiązków arcykapłana należało składanie ofiar z chleba, miodu i piwa z rogu, nauczanie i przyjmowanie licznych audiencji z najrozmaitszych krain od Dżawy i Kalimantianu po wielką krainę Orland i czarną Tassilię. Dla każdego miał czas, wyrozumiałość i cierpliwość; nie wzgardził ani przeskoczką, która go ucałowała, ani królem – tyranem Orlandu Wronisławem, ani matkami, co zabiły swe dzieci, ani nikim innym. Niósł orędzie Teosta licznym krainom. W Bharacji oddał cześć pamięci królowej Bharatieny i Par – Ušana, zgodnie z miejscowym zwyczajem obszedł miejsca spalenia ich ciał. Odwiedzał również królestwa płacące dań czerwonemu smoku Nilatsowi. Nie wzywał do zabicia smoka, ani jego namiestników, lecz głosił prawdę o miłości Ageja i wynikającej z niej godności. Prawda ta pomagała zniewolonym księstwom i królestwom, powoli, lecz nieubłaganie powstać z kolan i buntować się przeciw dawaniu ludzi i zwierząt na żer smoka. Nilats, któremu poczęło burczeć w brzuchu, zbiesił się i wysłał posłów do żyjących na północy Sinea wilkołaków z plemienia Szarych Wilków – dalekich krewnych Neurów i Budynów. Jeden z nich, namówiony, wdarł się do Rumu i ujrzawszy arcykapłana błogosławiącego tłumy, rzucił się na niego pod postacią wilka i ciężko pogryzł. Straż miejska zabrała Szarego Wilka, założyła mu kaganiec i wtrąciła do lochu, zaś arcykapłana oddano pod opiekę wraczy. Gdy wyzdrowiał, odwiedził w lochu Szarego Wilka, przebaczył mu i odbył z nim długą rozmowę. Ponadto wyprosił dlań uwolnienie. […] [Wajdan] samemu doświadczywszy wojny, potępiał wszystkie wojny zaborcze, bez względu na propagandowe motywacje. Dzieło 'Sen Ruty' opisuje jak ostrzegał ową czerwonowłosą rusałkę przed najazdem na kraj Sinea dręczony przez króla Gugana Feng Izbara […]. Ruta nie posłuchała i ubiła łotra, a tyranię zastąpiła anarchia. Choć usiłowała utrzymać ład w królestwie, została zabita wraz z drużyną. Wajdan z zapałem bronił dzieci; i tych urodzonych i tych pozostających w łonach matek – potępił ich zabijanie bez względu na pretekst. […] głosił, że porońce i poterczuki nie są złe i mściwe, ale mieszkają w Nawi Jasnej, są dobre i przebaczają matkom, które je zabiły. Nie poprzestawał na tym – odwiedzał nędzarzy i trapionych przez Zarazę, by upominać się o ich prawa, dał im swój pierścień arcykapłański, założył w grodzie Rum schronisko dla wydziedziczonych i wzywał bogatych i sytych do dzielenia się otrzymanymi darami. […] publicznie potępiał niewolnictwo (wykupywał dzieci i je kształcił), palenie wdów na stosach mężów, ofiary z ludzi i zwierząt, zakazał tego w swym grodzie. Głosił również szkodliwość czarów i wróżb. Jego słowa o wyznaczonej przez Ageja drodze życiowej, którą można przyjąć, bądź odrzucić, choć były twarde, to miał pełne prawo i obowiązek je głosić, bo sam przebył drogę, o której mówił innym. Jako klęskę 'istoty rozumnej' gromił każdą wojnę, lecz władcy narodów nie słuchali go, bo więcej niż Ageja i jego prawdę umiłowali krew i złoto. Jednak raz udało się Wajdanowi odwieść od wojny władców dwóch carstw za Oceanem Lodowatym Północnym. Długo trwała jego posługa, a im bliższy był zrzuceniu cielesnej powłoki, tym mniej miał wrogów. […] Arcykapłan umarł po długiej i ciężkiej chorobie, a przy jego stosie pogrzebowym zgromadziły się zastępy skłóconych dotąd […] [władców]. Niektórzy obiecywali, że będą lepsi, ale wielu zapomniało o naukach dobrego arcykapłana […]''.

W V wieku ery XI żył patriarcha Dobromir. Mieszkał w Aplanie, u stóp wzgórza Vovel, razem z żoną Drzewicą i nader licznymi dziećmi: Dębem i Brzozą, Bukiem i Lipą, Świerkiem i Sosną, Jesionem i Gruszą, Jaworem i Kosodrzewiną, oraz Grabem i Jodłą. Schyłek ery jedenastej był czasem niespotykanego w dziejach zepsucia, rozpusty i okrucieństwa.

,,Odwróciliście się od Ageja i Enków, by czcić bożka Spora, który jakoby przysparza wam kruszców, kamieni, jadła i napojów! W Niście, przed pomnikiem Spora – Złotego Tura palicie kadzidła, odprawiacie libacje, palicie sprzęty, zwierzęta i ludzi. Wy, dla których złoto stało się bóstwem, a lichwa nabożeństwem! Którzy za posłańców Spora uznajecie Mamona i Srebrzynkę, Diament, Rubin, Szafir, Szmaragd, Jantar, Perłę, Jedwab i Bisior! Wy, którzy poważacie bogatych, a gardzicie biednymi. Biada wam możni, żyjący z pracy chłopów i niewolników. […]. teraz kupuje się pięciu ludzi za krowę, beczkę śledzi, zbroję, czy jedwab, a ci co ich nabywają, mogą im dowolnie zabierać, lub oszczędzać ich życie! Dłużnicy, dzieci niewolników, ofiary chąsiebników idą w niewolę, a rataje mrą głodem, bo tylko jednego dnia mogą pracować na własnych zagonach, a resztę dni na polach panów. Ojciec może zabić lub sprzedać w niewolę syna lub córkę, a nie ponosi kary. Biada tym, co przerywają życie płodów, lub wyrzucają niemowlęta w góry czy lasy. Biada gwałcicielom dzieci i żyjącym w związkach kazirodczych! Rozpustę nazywacie oddawaniem czci Sporowi, Srebrzynce i Perle, bierzecie zastępy żon i mężów, żyjecie niczym w czasach przed objęciem tronu przez Teosta. Mężowie współżyją z mężami, niewiasty z niewiastami, ba! Ludzie oddają się zwierzętom i zmarłym! Pijecie napoje mające powstrzymać poczęcie, a nawet zjadacie poterczuki !!! Wymieniacie kobiety na krowy i świnie, a nawet słodko śpiewające zięby, a gdy mąż umrze, jego żonę pali się na stosie pogrzebowym. Nie ratujecie tonących, mówiąc, że osłabia to wodę, a składacie krwawe ofiary Čortom. Biada wam prawodawcy – złodzieje, przyjmujący i dający podarki. Choć wynalazek przeklętego Kościeja – viridis vesponiust odszedł w niebyt, jego miejsce zajęły srebro i złoto. Nie karze się złoczyńców, morderów i złodziei. Zbójnicy i chąsiebnicy robią co chcą, a nie spotyka ich kara! Biada wam, mordercy zwierząt, zabijający dla samego zabijania; biada wam szczujących niedźwiedzia lub byka psami, topiący kocięta, ucinający na wiosnę głowę kani lub kogutowi, organizujący walki psów, lub kogutów! Biada wam sprawcy głodu zabierający całą żywność dla siebie''!

- wołał we wsi Patrit pustelnik Bronisz, lecz jego słowa padały na glebę jałową. Jedynie zadruga Dobromira trwała w cnocie i do niej to przybyła Mokosza, aby ostrzec przed mającym nastąpić potopem, bowiem Jurata pełna żalu po zabiciu jej przyjaciela, rybaka Gâca przez wyrodnego brata, zrzekła się władzy nad Oceanem ziemskim i monstrualnej powodzi nic już nie mogło zatrzymać. Mokosza zdmuchnęła bielmo z oczu Drzewicy i objawiwszy zadrudze swą chwałę – odblask chwały Ageja, poleciła jej udać się w góry Montanii, gdzie z Wielkiego Dębu spadł żołądź, wielki jak ogromny korab. Synowie Dobromira opróżnili żołądź z miąższu, po czym pomalowali jego łupinę smołą. Następnie zewsząd przybyły pary zwierząt i stworów, prowadzone przez Enków, jednak ludzie wciąż byli zbyt zaślepieni, by szukać schronienia w korabiu, mimo że synowie Dobromira namawiali ich do tego. Wreszcie wszystkie morza wylały zatapiając świat, zaś żołędziowa arka unosiła się nad szczytami najwyższych gór. Wielu z tych co zginęło w potopie, przejrzało wreszcie na oczy, pożałowało swych win i uzyskało przebaczenie. W końcu Jurata odzyskała pełnię władzy nad Oceanem ziemskim. Potop się skończył, a żołędziowy okręt osiadł na szczycie Trzy Korony w Tatrach – Montanii. Dobromir za swe posłuszeństwo i upór w wypełnianiu rozkazu, otrzymał od Mokoszy herb Korab. Od jego synów i synowych pochodzą współczesne ludy; od Dębu i Brzozy – Słowianie, Bałtowie i Celtowie, od Buka i Lipy – Germanie, od Świerku i Sosny – Ugrofinowie, od Jesionu i Gruszy – Trojanie, od Jaworu i Kosodrzewiny – Grecy, od Grabu i Jodły – Ilirowie, Baskowie, Etruskowie, Semici, Persowie, Scytowie, Sarmaci, Trakowie, Atlanci i pokrewne ludy.
W pierwszych wiekach ery dwunastej żyła jytnas Dziecilela, wcielona Mokosza. Była iliryjską księżniczką. Gdy jej rodziców zabił król Turan z Żelazną Maczugą, poszła na poniewierkę do Sklawinii, gdzie zaznała nędzy i głodu. Pełne miłości serce Dziecileli kazało jej zamieszkać w leśnym domu i nieść pomoc trędowatym, porzuconym dzieciom i wszystkim cierpiącym. Pomagała jej krowa Zemun i ludzka niewiasta – Cisa Karmicielka, która karmiła porzucone niemowlęta swym mlekiem. Cisę również czci się jako jytnas.
Tak oto skończyliśmy opowieść o największych i najlepszych bohaterach wszystkich er. Ci co się modlą, czynią więcej niż ci co wojują, a dobroć, pokora i posłuszeństwo Agejowi znaczą więcej niż siła czy spryt. Prawdziwi bohaterowie wprowadzają pokój, a pokój wprowadzić może tylko ten, kto ma go w sercu. Żeby mieć pokój w sercu, trzeba mieć w nim Ageja, a te warunki spełniają jytnas. Nie każdy może być witeziem, ale każdy może być jytnas. KONIEC