piątek, 28 kwietnia 2023

Podrywacz

 

,,Oj, chmielu, chmielu, ty bujne ziele

        Bez ciebie nie jest żadne wesele

        Oj, chmielu, oj, nieboże

        To na dół, to ku górze

        Oj, chmielu nieboże...''

    - pieśń weselna z Lubelszczyzny 



W Aplanie za panowania króla Lecha I, syna Nissusa, syna Wiła Sławicza, leżała wioska nazywana Ćmielowem. Jej naczelnik, sołtys Zbiś, ojciec trzech córek, doczekał się syna. Chłopiec otrzymał imię Chmiel i wnet stał się oczkiem w głowie całej rodziny. Jego matka, Brukwa oraz starsze siostry; Papra, Słoda i Żeńczyna pieściły dziecko, kąpiąc je w olejku migdałowym i niczego mu nie zabraniały. Również ojciec przymykał oczy na każdą psotę syna. Chmiel w latach swego dzieciństwa mógł biegać całkiem nago po domu i ogrodzie, tłuc garnki, ciągnąć psy za uszy i koty za ogony, wyrywać pióra kurom i kaczkom, deptać zboże, sikać do mleka, oraz przezywać chłopów pracujących na polu, pokazując im przy tym język. Z wiekiem stawał się coraz gorszy. Nie chciał słyszeć o nauce, jeno wraz z podobnymi sobie hultajami, bałamucił każdą dziewkę, która wpadła mu w oko. Z tego powodu nazywano go Podrywaczem. Jeśli tylko znudził się swoją kochanką, porzucał ją zapłakaną i z rosnącym brzuchem, po czym szukał sobie kolejnej. Za nic miał sobie Ageja, Enków i wszelkie świętości.



- Moim jedynym bogiem jest Toplec – szydził raz kubek wódki, a trzeba wiedzieć, że w erze dziewiątej imię to nosił rozpustny wodnik, jeden z nałożników królowej Goplany III, który lubił zatapiać swe ostre zęby w nadobnych piersiach rusałek.

Ojcowie dziewuch nie byli radzi, że Chmiel wraz kolegami uwodził i brzuchacił ich córki. Nie raz i nie dwa skarżyli się na młodego rozpustnika jego ojcu, sołtysowi. Zbiś jednakże wzruszał ramionami i odpowiadał.



- Mój syn jest młody i jurny jak sam Jaryło. Jego męska jurność przysparza płodności i urodzaju naszej wiosce, nie wolno się jej przeciwstawiać! Każdy spłodzony przezeń bęś to przecież dla was tylko dodatkowe ręce do pracy. Nie rozumiem co wam się nie podoba w moim synu. Idźcie już, kmiotkowie, bo jesteście nudni jak te flaki z olejem!

Chłopi po raz ostatni, zgrzytając zębami, odeszli z niczym sprzed progu chaty sołtysa. Dopóki żył Zbiś nie mogli jednak nic uczynić jego synowi.


*


Kiedy Chmiel upatrzył sobie urodziwą dziewkę, nie liczyły się dlań jej wola i uczucia, jeno jego własne, samolubne zadowolenie. Gdy któraś odmawiała mu swoich wdzięków, nie wahał się przymuszać jej do współżycia biciem i groźbami. Na to również jego ojciec patrzył przez palce, dopóki żył. Jednak rok temu sołtys Zbiś umarł, a jego ciało spalono na stosie pogrzebowym, chowając później popioły do malowanej urny. Choć zgodnie z tradycją Chmiel miał odziedziczyć władzę po ojcu, chłopi zebrani na wiecu, zamiast niego wybrali statecznego i odpowiedzialnego gospodarza Chrapka. Wprawiło to Chmiela w zły humor, który usiłował sobie poprawić żłopaniem gorzałki w karczmie. Wyszedł z szynku pijany i zataczał się. Klął na czym świat stoi, zaś wszyscy kmiecie odsuwali się odeń ze wstrętem. Tak się złożyło, że w południe przydybał na polu młodą żniwiarkę odpoczywającą w cieniu. Uśmiechnął się wrednie i zaczął ją obmacywać. Kiedy dziewczyna podniosła wrzask, zbiegli się mężczyźni. Rozpoznali Chmiela, chwycili kamienie i przegonili go z wioski.


*


Kiedy Chmiel po raz ostatni spoglądał z leśnego wzgórza na rodzinny Ćmielów, wciąż jeszcze szumiało mu w głowie od wódki. Rozcierał dłonią pokaźne guzy i wypowiadał najsprośniejsze przekleństwa pod adresem tych, którzy go wygnali.

- Zobaczycie, głupie wyrobki – groził pięścią – jeszcze do was wrócę i tak surowo ukarzę, że smok Rykar wyda się wam przy mnie miłosierny! Popamiętacie mnie. Albo to nie jestem mocarzem na schwał, równie potężnym jak sam Perun – Jarowit? Mógłbym teraz ot, ten pień co tu sterczy, wyrwać z ziemi i cisnąć nim w stronę wyrodnej wioski. A co, zrobię tak! - Wciąż jeszcze pijany Chmiel podszedł do pniaka i natężył muskuły, aby go wyrwać z korzeniami.



Nie był to jednak zwykły pień, który drwale zostawili po ściętym drzewie. Pień, przed którego mocą ostrzegały miejscowe legendy, nosił imię Pałuba. Gdy poczuł na sobie dłonie hultaja, otworzył żółte, świecące oczy. Okazało się również, że posiadał usta wypełnione wielkimi kłami. Pień Pałuba przemówił do Chmiela.

- Nie dotykaj mnie! - Zagrzmiał srogim głosem.

- Zamknij gębę, bo ci do niej wleci mucha! - Odwarknął Chmiel, który nigdy do nikogo nie przemawiał uprzejmie.

Wówczas Pałuba zawrzał gniewem. Wysunął z ziemi swe korzenie, wijące się jak macki głowonoga. Owinął nimi wypędka i począł go dusić.

- Zadam ci teraz śmierć, bo twe serce jest zimne jak lód i czarne niczym smoła – oznajmił Pałuba, a Chmiel poczuł, że potężne korzenie zgniatają mu kości.



Wówczas po raz pierwszy w życiu uczuł skruchę. W jego oczach zalśniły łzy i ostatkiem tchu błagał Enków o przebaczenie. Mokosza o sercu miękkim jak roztopiony wosk, zlitowała się nad nim. Za pomocą swego diamentu pokrytego dziesięcioma kolcami, odbiła złoty promień Słońca i skierowała go w stronę umierającego Chmiela. Choć Pałuba zamierzał go pożreć, przyszło mu obejść się smakiem. Zgniecione ciało rozpustnika zamieniło się w ziele z malutkimi szyszkami. Odtąd zaczęto nazywać je chmielem. Jako pierwszy do wyroby piwa użył go Kunetej, syn Boruty, Enk mający postać męża z głową leśnej kuny. Na pamiątkę tych wydarzeń, roślina nazywana chmielem jeszcze w erze trzynastej służyło Słowianom jako afrodyzjak, o którym śpiewano na weselach.

Kurpiowska legenda o bursztynie




 ,,Według kurpiowskiej legendy bursztyn powstał z łez ludzi ginących podczas potopu zesłanego przez Boga, a jego kolor zależał od grzeszności człowieka. Dlatego z ciemnego lub czarnego bursztynu nie wykonywano żadnych ozdób, tylko przeznaczano go na palone w kościele kadzidło'' - Anna Willman (red.) ,,Folklor polski. Sztuka ludowa, tradycje, obrzędy''