poniedziałek, 14 grudnia 2015

Testament Kosy Oppmana - aneks do ,,Perłowego latopisu''

,,Pan Kosa Oppman liczył sobie dziewięćsetny rok życia. Jego włosy i broda już dawno zbielały jak mleko, pogorszyły się wzrok i słuch, wątłe ciało było obolałe. Jednak czuł się szczęśliwy. Wszystkie zgryzoty poprzednich lat oddaliły się i wyblakły, a ich miejsce zajęła niezmącona nadzieja. Do nikogo już nie miał żalu, pojednał się z wszystkimi, którzy go otaczali. Pan Kosa drżącą ręką napisał: 'Do dziś w górach Atlas, niby trzy pomniki stoją kamienie w kształcie dwóch mężów niewiasty'. Słowami tymi zakończył rozdział o przygodach Ilji Muromca […]. Był to jednocześnie koniec kroniki. Nazajutrz kronikarz siedział na łące w przytulnym fotelu, a towarzyszyli mu Podziomek i przyrodnik Kosa Owinniczew. Kwiaty pachniały upajająco, buczały owady, śpiewały ptaki, porykiwały krowy i beczały owce. Oppman przymknął oczy, a Mar – Zanna zatopiła lodowy oścień w jego sercu. Podobno jego ostatnie słowa brzmiały: 'Więcej prawdy' […] Na pogrzebie czytano ustępy z 'Perłowego latopisu'. Następcą Kosy Oppmana został Wurcel z Helwecji (Gelvetiya). Ostatnie słowa swego poprzednika kazał sobie wyhaftować na czapce. W sercu też je zapisał....'' - ,,Codex vimrothensis''





W imię Ageja, wszystkich Enków i jytnas. Ja, Kosa Oppman, syn Prandoty, nadworny kronikarz króla krasnoludków Błystka – Likostina w przeczuciu nadchodzącej śmierci przekazuję swą ostatnią wolę nim przejdę po wąskiej kładce. Gdy zostanę już spalony na garstce patyków, a me prochy przesypie się do glinianej popielnicy z moim portretem, chcę aby inne krasnoludki po wielokroć wznosiły modły do Mokoszy; matki naszego praojca Banika, powtarzając jej dziesięć świętych imion, a to za spokój mej duszy. Chcę, aby wszystkie moje księgi, tak pomocne mi w pisaniu ,,Perłowego latopisu'' zostały przekazane bibliotece Akademii w Wypróchniałym Pniu, aby też następne pokolenia mogły z nich skorzystać. Wszak takie będą królestwa, jak młodzieży chowanie... Posiadane przeze mnie opiłki złota i srebra [pieniądze krasnoludków], odzież i wszelkie inne dobra rozdajcie biednym. Na wykonawców swej woli wyznaczam panów Podziomka i Kosę Owinniczewa.


*


Zawsze lubiłem historię; ową najlepszą z nauczycielek, co ma najgorszych uczniów. Przyjemność sprawiało moim trzem siostrom, bratu i mnie samemu słuchanie jak nasz dziadek o brodzie srebrnej i długiej śpiewał pieśni o dawnych dziejach przy dźwięku złotej harfy. W pieśniach tych, pośród rozlicznych dziwów i czarów żyły honor i męstwo, wierność, żarliwa miłość, litość i odwaga. Słuchaliśmy oczarowani, a nasz dziadek Samorodek stawiał nam przed oczami serca królów i witezi, Enków, smoki, czarownice i demony, mędrców i głupców, dobrych i złych, skrzaty, olbrzymy, syreny, mówiące zwierzęta, zagubione skarby, odległe, tajemnicze lądy i morza. W pieśniach tych dobro zawsze triumfowało nad złem, co nam się podobało. Dopiero po długich latach przyszło mi odkryć, że prawdziwa historia pełna jest zła, głupoty i niesprawiedliwości.
Uczyliśmy się w utrzymanej z nakładanych na mieszkańców lasu danin szkole, mieszczącej się w starym pniu. Było to okropne miejsce, gdzie niewiele się można było nauczyć, bo nauczyciele obijali się niemożebnie, tak jak uczniowie, ci ostatni zaś to była dzika, okrutna horda znęcająca się nad słabszymi i co gorsza nie ponosząca za to żadnych konsekwencji. Razem ze swym bratem Gorazdem, staraliśmy się pilnować swoich młodszych sióstr – Witaliny, Kwietuszy i Libawy, lecz te zostały zaciągnięte przez szkolny gang do wychodka, zgwałcone i pocięte opiłkami żelaza. Nie przeżyły tego, zaś gdy powiedzieliśmy o tym dyrektorowi [tu imię zostało wydrapane] ów zaczerwienił się tylko jak piwonia i zaczął jeno coś bąkać, że ,,szkoła prowadzi politykę miłości'', ,,dziewczynki same były sobie winne bo, bo tak powiedziała mi Małpka Fiki – Miki'', ,,bardzo mi przykro, ale nic nie mogę zrobić, idźcie z tym do Człowieków Honoru, może oni coś pomogą''. Wyszliśmy z gabinetu trzaskając drzwiami. Nazajutrz mój brat przyszedł do szkoły uzbrojony w metalową igłę i pozabijał nią szkolny gang. Nie uchroniło go to od utraty rozumu, bo zrozpaczony pobiegł do lasu, nagi jak woj z rasy Celtów i rzucił się z igłą na tchórza polującego na krasnoludki. W jego szczękach znalazł śmierć godną rycerza. Dyrektor [imię wydrapane] wyrzucił mnie ze szkoły ,,za rażące pogwałcenie zasad ludowładztwa i polityki miłości''.
Odtąd pobierałem nauki w domu od mistrza Siwczuna Siwojara. W owym czasie znajdowałem ukojenie w studiowaniu różnych nauk, a w szczególności nauki o dziejach, aż postanowiłem, że będę je badał i spisywał. Za przedmiot swych badań obrałem historię człowieka; istoty wybranej do wielkich rzeczy, a mimo to w swoich wyborach często głupszej niż wół i osioł.





W trzydziestej pierwszej wiośnie życia król Błystek – Likostin przyjął mnie na swego kronikarza. Wiele mógłbym powiedzieć o tym władcy; jowialnym i marsowym, synu Krzata III, syna Domowoja II, syna Domowoja I Strzygogromcy, syna Krzata II, syna Krzata I, syna Kraśniaka co uratował się z potopu i któremu objawione zostało pismo tinezyjskie. Błystek zdobył sobie szacunek krasnoludków i ludzi swą wielką prawością, odwagą, dwornością, niechęcią do pochlebstw, pobożnością, zamiłowaniem do sztuk i nauk, idącym w parze z wielką szczodrością, miłosierdziem wobec wdów i sierot, czystością obyczajów, oraz sprawiedliwością. Wszystkich traktował z dobrocią, nawet w najgorszych starał się widzieć dobro. Nienawidził Gorynycza – Czarnoboga, który nie jest bogiem i wszystkich spraw jego, okryty srebrną zbroją wraz ze swą drużyną szył z łuku srebrnymi strzałami do strzyg i wąpierzy. Był dla mnie jak ojciec – to samo mogą powiedzieć moi przyjaciele; panowie Podziomek i mój imiennik Kosa, z którego wszystkie owinniki mogą być dumne, oraz pani Aredvi Milovana, ludzkie dziecię. Zdaję sobie sprawę, że po latach, kiedy to świadomość prawdziwych zdarzeń czas zatrze i niepamięć, wielu będzie i zarzucać, że sławiąc swego króla nie byłem szczery, lecz prawiłem pochlebstwa za wikt i opierunek. Tak jednak nie jest – Banik mi świadkiem. Nie każdy król to łajdak jak prawią cynicy, owi przyjaciele władzy wiecu i desakralizacji wszystkiego co święte, którzy zapatrzeni w dziki lud Galów chcieliby tylko popić i pochędożyć. Prawdą jest jednak, że oprócz królów dobrych istnieli i istnieją też źli, którzy tym surowiej będą sądzeni przez Welesa im więcej otrzymali, a także to, że wielu uczonych i poetów dla korzyści stawało po stronie zła. Wymownym tego przykładem są choćby czasy Kościeja I Nieśmiertelnego, którego zewsząd otaczały hordy ,,rzeźbiarzy dusz'' o duszach czarnych jak smoła.
W swojej pracy naukowej, będącej zarazem pracą literacką (historia jest bowiem zarówno nauką, jak i sztuką; gałęzią literatury zajmującą się prawdziwymi zdarzeniami) korzystałem z wielu źródeł. Pomocą była mi ,,Gołębia Księga'' (,,Gołubinaja Kniga''), liczne wcześniejsze kroniki – słowiańskie latopisy, opasłe wolumina Atlantów, Lemurian, ludzi z Mu i Ofiru, historyczne rozprawy Greków, Sumerów i Syryjczyków, ,,Kronika całego świata'' Hipatei z Gozdiejnicy, greckie i słowiańskie traktaty geograficzne (Gromierz z Oporu ,,Sylabariusz'' i Tworzyjan z Polany ,,Księga świata''), sineańskie encyklopedie, byliny i inne eposy z całego znanego mi świata, pieśni guślarzy, wajdelotów, skoromochów, bardów, skaldów, mobedów i ołonchosutów, mity, legendy i baśnie (ludzie mówią o nas krasnoludkach, że znamy je wszystkie), starożytne inskrypcje na skałach w Montanii i Górach Czarownic, pamiętniki carów i kniaziów, wybitnych wojewodów, żerców i wołwchów, jak też prostych ludzi, zbiory dokumentów w archiwach królewskich i świątynnych, wieszczy sen sierotki Aredvi Milovany, który zesłała jej królowa Tatra, oraz relacje ustne naocznych świadków ze wsi Głodowa Wólka, jak ta o uprowadzeniu przez Scytów w jasyr wszystkich kur i kogutów. Każda opowieść (narraciya) ma swego bohatera i nie inaczej jest z historią. W kronikach, takich jak ,,Perłowy latopis'' bohaterami są królowie, herosi, lub inne wybitne jednostki. Istnieją jednakże tacy historycy (mam na myśli tych z Akademii na wyspie Delos i mędrców z Brzozowego Boru), którzy w miejsce jednostek – wybitnych tak w dobrem jak i w złym jako bohaterach historii chcą postawić zbiorowość – taką jak poszczególny lud, a nawet klasa społeczna. Przyszłość pokaże jak przyjmą się owe innowacje.
Każdego badacza dziejów obowiązuje wierność prawdzie, niezależnie czy jest to dlań wygodne czy nie. W wymiarze negatywnych oznacza to wystrzeganie się wszelkich dopuszczalnych w poezji zmyśleń ubarwiających tok narracji, choć akceptowane jest wkładanie w usta opisywanych postaci fikcyjnych przemów. Historyk powinien również strzec się wszelkich propagandowych kłamstw; zarówno tych faworyzujących bogatych, jak i tych co faworyzują biednych. Złą i pochodzącą od Czarnoboga rzeczą jest bowiem opluwanie wszystkich królów, kapłanów i wojowników za to tylko, że są królami, kapłanami i wojownikami, nazywanie sympatycznych niewiast - ,,zniewolonymi'', a wrednych - ,,wyzwolonymi'', pochwalanie całowania mężów w rękę przez niewiasty, zaprzeczanie istnienia płci, wychwalanie pod niebiosa gejów – nagich, czerwonoskórych karłów z wioski Gejska, mających palce spięte błoną i duże łuski na głowie zamiast włosów, oraz równie wszetecznych, oddanych muzyce i poezji niewiast z wyspy Lesbos, stawianie kultu Čortów na równi z kultem Enków... Oby król Jarowit cisnął z nieba piorun i wypalił te głupoty; czytający te słowa, przeklinaj je wraz ze mną!
W wymiarze pozytywnym wierność prawdzie, czyli zgodności z faktami, domaga się obiektywizmu, czyli uwzględniania wszystkich argumentów za i przeciw w danej sprawie. Prawda jest obiektywna, jedna i symfoniczna zarazem, choć nawet najrzetelniejszy badacz nigdy nie będzie obiektywny do końca – inaczej musiałby być samym Agejem. Prawda jest stała i niezmienna, choć zmieniać się mogą sposoby dochodzenia do niej.
Historyk posługuje się innym aparatem pojęciowym niż bogomysł – teolog. Nie może udowodnić istnienia Ageja i Enków, ale i nie może temu zaprzeczyć. Często szuka naturalnych wyjaśnień zjawisk cudownych (Enkowie jako Potęgi Świata mogą działać poprzez naturę), choć jeśli naturalne wyjaśnienia zawiodą, musi z wielką pokorą uwierzyć w cud. Posiadana przez nas wiedza o świecie i dziejach ras rozumnych nie jest ostateczna. Mnogość tajemnic wciąż czeka na wyjaśnienie.
Swemu następcy życzę wielu łask Banika – praojca naszej rasy, mądrości, uczciwości, wiedzy, życzliwości króla i dworu, oraz – połamania pióra!


- Kosa Oppman (data zamazana).