środa, 20 listopada 2013

Wiesław




Bierut w marcu 1956 roku wyjechał do Moskwy gdzie rządził triumwirat Beria - Chruszczow - Malekow i nie wrócił już do Polski. Podobno umarł na grypę, ale nie wiemy jak naprawdę było. Po nim władzę objął 



Edward Ochab, bohater zawołania ,,więcej schabów, mniej Ochabów'', lecz w październiku Chruszczow dał urząd zarówno pierwszego sekretarza jak i Wielkiego Mistrza Dziadostwa Polskiego Władysławowi Gomułce. W jego gabinecie przebywali Adam Rottke i Jerzy Plaptonius.



- Teraz zaczynamy nowy rozdział, towarzysze - mówił Gomułka uważnie przyglądając się obu zza okularów. Plaptoniusowi przypomniał się Sieradzki. - A żeby zacząć nowe, musimy najpierw usunąć to co stare i zbędne - w gabinecie słychać było brzęczenie muchy. - Rottke i Plaptonius siedzieli w ponurym milczeniu, z minami jakby wrócili z pogrzebu. - W tym gabinecie widzę zdrajcę! - wykrzyknął nagle towarzysz Władysław, po czym stanął przed udającym niewiniątko Adamem Rottke i dobitnie wypalił mu w twarz:
- Za Stalina to wy. Neftali Arbenstein na rozkaz Bieruta chcieliście mnie zamordować! Znam was wy żydowscy kolaboranci!
Rottke - Arbenstein zbladł jak prześcieradło gdy to usłyszał, a co gorsze, oskarżenie wysunięte przez Gomułkę było prawdziwe. Uczuł tępą igłę w sercu, po czym upadł do nóg nowego Wielkiego Mistrza, kornie lizał jego buty i skomlał...
- Litości towarzyszu, ja zawsze wam współczułem i was kochałem - kłamał - ta szuja Bierut kazał mi was zabić, ale celowo spartaczyłem robotę, aby was ratować.
- Łżesz jak pies, syjonistyczna szmato - Gomułka był nieubłagany i chamski - mam dosyć dowodów przeciwko tobie. Usunę całą żydokomunę z Partii! - na te słowa Rottke objął nogę Gomułki i tak ją całował, że aż ślinił spodnie.
- Ktoś was okłamał towarzyszu! - płakał jak bóbr Rottke. - Ja nigdy nie byłem Żydem, ani ja, ani nikt z mojej rodziny! - Neftali Arbenstein ze strachu wypierał się swojej narodowości. - Nienawidzę Bieruta - buuuu!!!
- Tak naprawdę - zabrał głos Gomułka - to ja mam wiecie gdzie waszą narodowość, zależy mi tylko na władzy i pieniądzach, a ty chciałeś mnie zabić, więc nie możemy razem rządzić, bo mi zagroziłeś za Stalina, to 



i za Chruszczowa możesz, a teraz won ode mnie! - krzyknął zniecierpliwiony Gomułka, po czym wezwał ubeków.
Ci siłą porwali Arbensteina za nogi, a ten krzycząc i płacząc wdzierał się paznokciami w dywan. Zaniesiono go do pokoju 380, gdzie na dywanie już leżały gazety. Rozpoczęto tortury.
- Nieeeeeeeee !!!! - dobywał się wrzask z pokoju 380, ale Gomułka kazał od razu zabić Arbensteina, czyli Adama Rottke, bez zbędnych tortur.
Plaptonius siedział jak na szpilkach. Co prawda nie był zamieszany w zamach, ale po uwięzieniu Gomułki wygłosił płomienny referat, w którym w ostrych słowach znieważał uwięzionych opozycjonistów. Kiedy Wielki Mistrz spojrzał mu w oczy, on zerwał się jak wicher z krzesła, zrzucił ze ściany portret Bieruta i opaskudził go uryną krzycząc:
- Śmierć stalinowskiej żydokomunie! Niech żyje towarzysz Gomułka! Ave Chruszczow!
- Lenin laudamus. Amen - ze śmiechem odpowiedział Władysław. - Doceniam was i bez tej hucpy - Plaptonius zapiął rozporek, - a o waszym referacie trzeba zapomnieć.
I tak Plaptonius został na swojej posadzie, na której utrzymywał się nieprzerwanie, aż do lat osiemdziesiątych. Jak to się mówiło: ,,odwilż jest słodka, ale zemsta również...'' (z wypowiedzi towarzysza Pawła Szmaciaka).