niedziela, 19 kwietnia 2015

Oniricon cz. 113

Śniło mi się, że:



- w moich fantazjach o XX wieku Dżugaszwili po przejściu magicznego rytuału zamienił się w cara Stalowego Potwora,



- w Pacynowie gdzie rządził burmistrz - alkoholik po założeniu budionowskiej czapki można było dosłownie przenieść się w czasie,



- myślałem, że Antychryst Lenin spadł z czerwonej gwiazdy, a tak naprawdę urodził się w Mordorze,



- pracując w IPN - ie musiałem napisać w zeszycie wypracowanie o susłach i żmijach,
- gdzieś w Internecie był artykuł o fantastach promujących ekologię; było tam zdjęcie Siergieja Łukjanienki nurkującego razem z delfinami oraz wzmianka o ,,Agejach i Enkach'' z mojej twórczości,



- idąc ulicą zobaczyłem mamuta o skórze z kebabu i wnętrznościach z trocin, skubnąłem nieco jego skóry i rozmawiałem z nim; oprócz mnie nikt inny tego mamuta nie widział,



- Jarosław Grzędowicz popierał na swoim blogu in vitro, UWAGA: To tylko sen, nic takiego nie zdarzyło się naprawdę,



- w erze runwirskiej na terenach dzisiejszej Brazylii będzie się czcić Herkulesa,
- rozmawiałem przez telefon z matką Pavlasa ov Vidłara, która powiedziała, że dużo pracuje,



- pisałem sagę rodzinną, której akcja rozgrywała się w fantastycznym świecie podobnym nieco do naszego; w tej opowieści syn rusałki i człowieka poszedł do szkoły dla czarodziejów; w owym świecie człowiek, aby uprawiać magię, musiał mieć domieszkę krwi istot fantastycznych; chłopiec pytał się nauczycielki co z biblijnym zakazem uprawiania magii, lecz ta odpowiedziała, że nie dotyczy on istot fantastycznych, ponadto w owej sadze ojciec rodziny udał się w Tatry, gdzie walczył z wielkim, białym kotem - waździerzem,



- czytałem książki z serii ,,Ilustrowana encyklopedia dla dzieci'' o Dzikim Zachodzie i organizmach niejadalnych dla człowieka; ponadto znalazłem w domu dwa pożółkłe, rozpadające się egzemplarze nieznanych mi wcześniej apokryfów, które początkowo uznałem za księgi natchnione,



- miałem w domu żółwiaka chińskiego, który wyglądał jak młody żółw jaszczurowaty i znał ludzką mowę, brałem go do ręki i karmiłem jagodami i mięsem, żółwiak jadł tak dużo, że aż w końcu pękł i było mi przykro,



- kiedy pan Tomasus ov S. gdzieś poszedł, Alexandrus ov Cocelais chciał wrócić do domu pociągiem razem z Voytakusem ov Visnicem i ze mną, zaś gdy wrócił pan Tomasus był zły na niego i przeklinał.