sobota, 19 lutego 2022

Konik Garbusek

 

,, […] widać było na nim wyraźnie coś ciemniejącego i tajemniczego, ni to smoka, ni to konika – garbuska, który zwracał w stronę porzuconego miasta swój spiczasty pysk’’ - Michaił Bułhakow ,,Mistrz i Małgorzata’’


Opowieść tę przekazywały sobie z ust do ust całe pokolenia rusałek, aż w erze trzynastej, w zmienionej postaci została zapisana przez ludzi, najpierw przez Innowojciecha Błyszczyńskiego, a następnie przez Piotra Jerszowa.


W ciepłą, majową noc, dostojny Chors, nazywany też Srebroniem i Carem – Księżycem, zatopił wzrok w ciemnej wodzie wypełniającej leśną sadzawkę, a z jego oczu jak i całego oblicza emanowały złote i srebrne promyki. Wpatrując się w swoje oblicze w wodach sadzawki, Srebroń ujrzał w niej pannę niezrównanej piękności, odzianą w powłóczystą szatę ze złotogłowiu. Smukła i wysoka, miała cerę jasną jak kość słoniowa albo alabaster, włosy mieniące się różnymi odcieniami złota oraz wielkie, seledynowe bądź turkusowe oczy. Jej gładkie czoło zdobił filigranowy, złoty diadem z wizerunkiem księżycowego sierpa. Srebroń zachwycił się ujrzawszy tak urokliwą istotę, a jego czoła skroplił mu pot natychmiast zamieniający się w perły.

- Sława tobie, Cud Dziewczyno, najkraśniejsza wśród krasawic, której piękno mogłoby cały świat ocalić! - rzekł Srebroń. - Jakże bardzo żałuję, że nie jesteś żywa… - dodał po chwili i uronił gorącą łzę żalu, która wpadła do sadzawki mieniąc się jak tęcza.

W kropli tej zamknięte było błogosławieństwo Ageja, przeto gdy upadła na obraz Cud Dziewczyny, ożywiła go. Cud Dziewczyna w całej swej krasie, wyłoniła się z sadzawki, a z jej włosów i szat skapywały srebrzyste krople. Podniosła pełne wdzięku oczy w stronę Księżyca, uśmiechnęła się doń i pomachała ręką.

- Witaj, tato! - pozdrowiła Chorsa melodyjnym głosem.

- Agej bieatifikoł 1 – odrzekł wzruszony Car – Księżyc.

- An sulat sulatiner 2 – odpowiedziała Cud Dziewczyna, podczas gdy maleńkie, uskrzydlone wróżki sypały na nią płatki białego kwiecia i upojnie śpiewały przygrywając na złotych harfach.

- Pójdź za mną, umiłowana, piękniejsza od pereł, a pokażę ci miejsce, w którym będziesz królową! - Cud Dziewczyna wspinając się po złotym promieniu Księżyca, weszła na nieboskłon i uściskała ojca.

Srebroń – Chors zabrał Cud Dziewczynę do srebrnego rydwanu o złotych kołach zaprzężonego w czwórkę białych lisów i pojechał z nią nad Morze Sine. Wzniósł kostur i uderzył nim w spienione fale, wypowiadając słowa pełne mocy.

- Erpen lova Agejistis… Ea! 3

Wówczas z fal wynurzyła się rozległa wyspa o łagodnie zarysowanej linii brzegowej, pełna jezior, strumieni i grot wypełnionych klejnotami. W mgnieniu oka wyspę porósł gęsty las pełen najrozmaitszych zwierząt.

- Oto twoje królestwo – Car – Księżyc pokazał ręką rozległe i urzekające pięknem włości Cud Dziewczyny.

- Dziękuję, kochany ojcze – odrzekła krasawica całując Chorsa w blady policzek. - Niech ta wyspa zowie się Leśniawa.

Cud Dziewczyna zamieszkała na Leśniawie w pałacu kapiącym od złota, srebra, bursztynu i wszelkich możliwych klejnotów, który z daleka lśnił jak Jutrzenka. Nieraz odwiedzała ją tam wraz ze sforą psów, jej przyrodnia siostra Dziwica, którą Chors spłodził ze Srebrenicą. Obie Enki spędzały czas na wspólnym przemierzaniu kniei, piciu wina i śpiewaniu pieśni.



Kosa Owinniczew pisząc ,,Animalistykę’’, sporo miejsca poświęcił faunie Leśniawy. Opisał takie rzadkie okazy jak: pandy sepiowe, olbrzymie, czarne pantery, białe niedźwiedzie mające swe gawry w górskich lasach, nakrapiane jelenie o diamentowych porożach, złociste pawie, małpy rokselany, srebrne orły i puchacze, błękitne pantery, kamfury, to jest karłowate jednorożce wodne, pomarańczowe krokodyle żywiące się marchwią, szkarłatne pytony, błotne koziorożce, seledynowe salamandry, czarne lwy i siwe tygrysy, lazurowe mamuty, oraz białe słonie o trzech głowach. Wspominał też o leukrokotach zjadających własną skórę, która później odrastała, almirajach, to jest królikach z jednym, spiralnym rogiem, słodkowodnych ośmiornicach i meduzach, ptakach cynamonowych, kobrze ziejącej ogniem, katoblepasach przypominających purpurowe hipopotamy z rogami bawołów i ogonami jaszczurów, bazyliszkach, kuroliszkach, czarnych, szarych, białych i rudych gorylach, smokach zamieszkujących rzeki i jeziora, roślinożernych wężach zjadających owoce, niebieskich szympansach wyposażonych w imponujące kły jadowe, żabach tak wielkich, że mogących polować na małe smoki i paru innych.

Leśniawa obfitowała również w bajecznie kolorowe kwiaty, lecznicze zioła, przyprawy i drogie kamienie. Cud Dziewczyna władała zewsząd otoczona pięknem, a wieści o jej niezwykłej urodzie przyciągały zalotników z najdalszych zakątków toropieckiego świata.

O rękę Cud Dziewczyny zabiegał Strom Dubowy, książę Entów, z którego gałęzi zwisały złote żołędzie. ,,Zostań moją oblubienicą, a nie zabraknie ci klejnotów’’! - obiecywał.

Puszczewik, strażnik lasu z mandatu Boruty i Dziewanny, wielkolud zamiast skóry pokryty spękaną korą, ofiarował Cud Dziewczynie misę z zielonego kamienia wypełnioną orzeźwiającym napojem z soku drzew, miodu i aromatycznych ziół.

Rogaty Waka, władca bławorów, to jest dużych węży strzegących wilgotnych jaskiń, przyniósł w paszczy diament wielkości strusiego jaja i dołączył do niego prośbę: ,,Wyjdź za mnie’’!

Z dalekiej i gorącej wyspy Malgalesio przybył Ragana, król małpiatek nazywanych lemurami, niosąc w darze bakalie słodsze od miodu, jednak i jemu nie dane było zostać mężem Cud Dziewczyny.

Wreszcie morski wodnik, dostojny książę Muran o złotych oczach i lazurowej brodzie, złożył u jej stóp perły przypominające wielkością kurze jaja, licząc nadaremno, że pomogą mu zdobyć serce wybranki.



Wszyscy ci zalotnicy odchodzili ze smutkiem, kiedy spotykali się z odmową. Cud Dziewczyna spoczywając na złotym łożu nakrytym puchowymi piernatami, gładziła delikatną dłonią głowę zaprzyjaźnionej tygrysicy o różowym futrze noszącej imię Moliboden i żaliła się jej.

- Tylu zacnych książąt przynosi mi drogocenne podarunki z dalekich krain, lecz cóż mam począć, skoro żadnego z nich nie kocham? Moja miłość nie jest na sprzedaż! - Molibodena zamruczała współczująco i polizała swoją panią szorstkim językiem po ślicznej twarzy.




Był jeszcze ktoś komu zależało na ręce Cud Dziewczyny. Na północy ziemi, która w erze trzynastej otrzymała nazwę Rox, nad brzegiem zimnego morza, w którym igrały wieloryby, stał wyniosły zamek Carcosa, lśniący z daleka blachą z bladego złota. Mieszkał w nim car Hastur (Gastur) nazywany w pieśniach Królem w Żółci; syn Čorta Żółtaczki i pojmanej przezeń w niewolę oktapii Siedmioraki. Jak podaje ,,Nymphologia’’, oktapie były morskimi nimfami, które od pasa w dół miały macki ośmiornic. Hastur przypominał srogiego starca szczelnie zakrywającego swe blade ciało powłóczystą szatą z żółtego jedwabiu. Zamiast nóg wystawały mu wijące się macki ośmiornicy. Po ojcu odziedziczył straszliwą moc wyrządzania krzywdy; zadawania bólu, zsyłania koszmarów, odbierania płodności, uśmiercania na sto sposobów. Znał zaklęcia sprowadzające choroby, a w wielkim kotle warzył trucizny odbierające rozum. Miał na swoje usługi wąpierze, mamuny porywające niemowlęta, wilkołaki, ogniste latawce, dusiołki, sinych ludzi i bazyliszki. Czcił smoka piekielnego Rykara, na jego cześć paląc serca wyrwane z piersi nadobnych dziewic, a urągał Agejowi i Enkom.

Kiedy posłyszał o Cud Dziewczynie, urodziwej władczyni Leśniawy, przysłał do niej swatów; minotaura Kurczybyka i drekavaca Salira niosących ogromnych rozmiarów szkatułkę z rzadkiego drzewa, zdobioną obficie złotem, kością słoniową i drogimi kamieniami.




- Nasz pan, Wielki Hastur, Król w Żółci – zabrał głos drekavac – przysyła ten dar dziewiczej córze Cara Księżyca, prosząc o jej rękę… - zarówno Cud Dziewczyna, jak też jej damy dworu z ras rusałek i świtezianek spodziewały się ujrzeć w pięknej szkatule klejnoty, albo inne skarby.

Jednak kiedy na rozkaz władczyni, minotaur uchylił rzeźbione wieko, ze szkatułki począł się wydobywać fetor, a jej wnętrze okazało się wypełnione smoczym gnojem i jadowitym robactwem. Minotaur zatrzasnął wieko widząc jak Cud Dziewczyna i jej dwórki pozieleniały z obrzydzenia będąc bliskie torsji.

- Coś czar iluzji nie zadziałał – warknął nerwowo drekavac o głowie jednorogiej pantery, cielsku i ogonie smoka, oraz nogach byka i wielbłąda.

Różowa tygrysica Molibodena zawarczała gniewnie. Okryte kirysami wiły i meliady stojące na straży pałacu Cud Dziewczyny, potrząsnęły groźnie halabardami, gotowe roznieść na strzępy bezczelnych swatów, gdyby tylko ich pani wydała taki rozkaz.

- Przekażcie Królowi w Żółci, że nie jestem jeszcze gotowa do zamążpójścia, a poza tym nauczyłam się dziś, że nie należy spodziewać się niczego dobrego po prezentach od Čortów i innych sług Rykara. - Minotaur i drekavac zazgrzytali z zębami z tłumionej wściekłości.

- Zważ, o pani, że jeśli nasz Król w Żółci nie dostaje tego o co prosi, wówczas bierze to siłą. Masz jeszcze czas przyjąć jego zaloty, bacz jednak, by nie dotknął cię swoim gniewem… - Molibodena ryknęła bijąc ogonem o kryształową posadzkę, zaś wiły były gotowe podpalić kłaki posłów mocą swych ognistych oczu.

Cud Dziewczyna pobladła z gniewu.

- Odmawiałem już godniejszym zalotnikom niż wasz Król w Żółci. Nie chcę jego cuchnących siarką darów, a wieści o jego okrucieństwach napełniają mnie odrazą do niego. Niech Słońce, Księżyc i Zorza bronią mnie bym kiedykolwiek miała dzielić z nim łożnicę! Audiencja skończona.

- Król w Żółci nie zapomina, ani nie przebacza – warknął minotaur, którego na odchodnym, młoda wiła Darzysława ukłuła końcem halabardy w pośladek.

Gdy obaj swaci powrócili do Carcosy, car Hastur wyciągnął lewą dłoń w kierunku Leśniawy i wzywając bluźnierczych potęg Čortieńska, wypowiedział straszliwą klątwę, aż chmury za oknem poczęły ze strachu i bólu broczyć krwią…


*



W owym czasie wśród rozległych pól uprawnych nazywanych Jasnymi Łanami, które rozciągały się daleko na południowy zachód od owianej grozą Carcosy, w drewnianym gumnie mieszkał Mir Stodolny. Był to skrzat z plemienia Polewików, osiągający niecały łokieć wzrostu. Miał pękaty brzuch, łysą głowę, czerwone oczy i złocistą brodę zaplecioną w pięć warkoczy na znak władzy nad pięcioma rodzajami zbóż: pszenicą, jęczmieniem, owsem, żytem i prosem. Jego jedyny przyodziewek stanowiły czarne, połatane szarawary, na szyi miał zaś zawieszony naszyjnik ze złotych monet z czasów pierwszych królowych rusałek. Mir Stodolny z dumą poczytywał sobie za ojca Enka Zasoba, przez Greków zwanego Plutosem, z mandatu Ageja strażnika bogactw, o smolistej cerze i długim członku. W gumnie Mira Stodolnego wisiał na ścianie obrazek przedstawiający jego zmarłą żonę, krasnoludkę Idunię, o której zawsze wyrażał się z czcią. Urodziła mu ona trzech synów. Dwaj starsi, Burian i Vasul byli dorodnymi młodzieńcami patrolującymi pole na grzbietach czarnych kogutów. Uchodzili za mądrych i rozsądnych, ojciec zaś był z nich dumny. Tymczasem najmłodszy syn, Vanoj nazywany był głupcem, bo miał w sercu zbyt dużo litości dla wróbli, myszy czy gąsienic, niż uważano, że przystoi to strażnikom chlebowego pola. W dniach, kiedy Syriusz, gwiazda poświęcona Żwerunie zsyłała żar na udręczoną ziemię, Mir Stodolny przywołał swoich synów i rzecze im.

- Słuchajcie, moje sokoły. Już trzecią noc, kiedy smacznie śpimy, jakaś ognista istota spada z nieba. Pasie się na naszym ziarnie, a czego nie zje, to depcze ognistymi nogami. Tak dłużej być nie może! Trzeba, abyście w nocy pełnili wartę zaopatrzeni w arkan, oszczep i nawęzy przeciwko mocy tej ognistej plagi!

- Nie zawiedziemy cię, ojcze – zapewnili skwapliwie Burian i Vasul, podczas gdy głupi Vanoj milczał i miętosił czapkę w palcach.

Zgodnie z poleceniem Mira Stodolnego, pierwszej nocy czuwał na polu Burian. ,,Ta istota z Syriusza przybędzie, jak mniemam, o północy, a do tego czasu zdążę się przespać’’ - pomyślał w swoim mniemaniu mądrze, położył kułak pod głowę i zmorzył go sen. Kiedy się obudził, ujrzał pole spustoszone jak poprzednich nocy, a zawiedziony ojciec dał mu burę.

Następnej nocy miał czuwać Vasul, lecz poszedł on w ślady brata. Przespał nadejście ognistej istoty z Syriusza, rano zaś ojciec go tęgo zrugał.

- Nieszczęście! - biadał Mir Stodolny. - Mniemałem, że mam dwóch synów dorodnych a rozumnych. Tymczasem gdy nadeszła godzina próby, posnęli jak susły. Jak tak dalej pójdzie, nie będziemy mieli co znieść do stodoły prócz popiołów! O, ja nieszczęsny! - Mir Stodolny rwał włosy z długiej brody.

- Pozwól, kochany ojcze, że teraz ja spróbuję czuwać – nieśmiało zaproponował Vanoj.

- Ty?! Jesteś taki głupi, że nawet nie odróżniasz ręki prawej od lewej! - żachnął się Mir Stodolny. - Zresztą… Chcesz to próbuj. Większej szkody już nie możesz wyrządzić – Vanoj pokłonił się ojcu i odszedł.

Gdy zapadła noc, Vanoj biorąc przykład z żurawia, ściskał w dłoni kamyk, aby nie zasnąć. Nastała północ. Gdzieś w oddali wyli Neurowie, a urokliwe północnice o lazurowych włosach pląsały z wdziękiem, przygrywając na złotych lirach. Vanoj walczył ze sobą, aby nie opadły mu powieki. W końcu młody polewik ujrzał jak po nocnym niebie poruszał się jakiś kształt ognisty przypominający konia. Rżąc opadł na ziemię i począł tratować zboże.

- Stój, niecnoto! - zawołał z gniewem Vanoj, po czym zarzucił na szyję zjawy arkan, wcześniej wymoczony w wodzie ze świętego źródła, okadzony dymem z czarownych ziół i wzmocniony zaklęciami.




Ognisty koń szarpnął się, po czym na oczach Vanoja począł przemieniać się w pięknego żar – ptaka o złotych piórach rozświetlających mroki nocy. Vanoj nie ustępował, aż żar – ptak zapłakał diamentowymi łzami.

- Uwolnij mnie, mężny strażniku pola! Nie zabijaj mnie, a dam ci cenne dary!

- Puszczę cię dopiero gdy obiecasz, że tu nie wrócisz! - oświadczył twardo Vanoj.

- Przysięgam ci to na złote promienie Swaroga – Dażboga, młot i kowadła jego syna Swarożyca, oraz cień skrzydeł rzucany przez Jaroga Cara – Ptaka! - zapewnił uroczyście żar – ptak, a Vanoj zdjął mu arkan z szyi.

Żar – ptak wzbił się ku gwiazdom, lecz zaraz potem powrócił, zawisając w powietrzu nad głową Vanoja.

- My, zmiennokształtne istoty z Psiej Gwiazdy nie rzucamy słów na wiatr. Obiecałam ci kosztowne dary i otrzymasz je! - żar – ptak podał polewikowi jedno ze swych piór, zaś Vanoj z szacunkiem schował je do kaptorgi.

Następnie zaziemska istota na jego oczach złożyła trzy jaja o złocistych skorupkach. Wnet wykluły się z nich trzy konie. Najpierw oczom Vanoja ukazały się dwa wspaniałe, kare rumaki o złotych oczach.

- Te są przeznaczone na pomocników dla twoich braci – objaśnił żar – ptak.

Wówczas pękła skorupa trzeciego jaja. Wyszedł z niego konik mały jak kucyk, długouchy jak osioł i dwugarbny niczym wielbłąd z Baktrii.



- To jest pomocnik dla ciebie – oznajmił żar – ptak. - Konik Garbusek. Choć ma dwa garby, nie oddasz go za skarby! - Na twarzy Vanoja odmalowało się rozczarowanie, lecz Konik Garbusek był tak sympatyczny, że żal byłoby się go pozbyć. Wówczas żar – ptak odleciał na gwiazdę Żweruny, przez Egipcjan nazywaną Sothis i nie wrócił nigdy więcej.

Rano przy śniadaniu Vanoj opowiedział o swojej przygodzie. Przekazał czarne rumaki braciom, sam zaś dosiadł Konika Garbuska i na jego grzbiecie udał się na poszukiwanie przygód.


*


Wielki strach zapanował na wyspie Leśniawie, bo luty car Hastur nie przebaczał i nie zapominał. Woda stała się gorzka od wielkiej trwogi, kwiaty przestały kwitnąć, a drzewa owocować. Miód zaczął smakować jak piołun. Ptaki zamilkły, a barwy motyli wyblakły. Samice zwierząt roniły potomstwo, a ich mleko zmieszane było z krwią. Nawet Słońce ukryło swą promienną twarz za maską z czarnych chmur. Rusałki miast rozpaczać, całymi dniami ćwiczyły strzelanie z łuku, rzucanie włócznią, walkę szablą z rybiej ości i sztyletem. Żmijowie i Lynxowie chwycili za miecze, topory i maczugi. Karły całymi nocami kuły broń w podziemnych kuźniach. Rysie, pantery, niedźwiedzie i rosomaki ostrzyły pazury na nadchodzący bój straszny, który miał rozstrzygnąć losy bitwy.

Również Cud Dziewczyna, królowa Leśniawy doglądała zaprawiających się w boju hufców i krzepiła je mądrym słowem. Okryta srebrzystą kolczugą, ćwiczyła się w walce siedmioma rodzajami oręża; mieczem, szablą, włócznią, łukiem, toporem, sztyletem i dmuchawką z zatrutymi strzałkami. Równocześnie jako prawa córka Cara Księżyca, zanosiła modły do swego ojca, obnosząc w procesji jego srebrnego bałwana wokół jeziora, w którym zwykł się kąpać.

- Wielki Chorsie, srebrzysty panie nocy, daj nam zwyciężyć, lub chociaż zginąć wolnymi. Lepiej, aby naszą wyspę zakryły fale Sinego Morza, niż żeby miały ją tratować kopyta Čortów! - Zanosiła błaganie do Srebronia, a z jej modrych oczu ściekały łzy zamieniające się w grudki złota.

Cała Leśniawa przeplatała modlitwą ćwiczenia wojskowe, a lęk walczył w sercach z nadzieją…

Tymczasem Hastur wezwał pod swe sztandary hordy przeraźliwie wyjących drekavacy. Każdy z nich miał głowę pantery z jednym rogiem zakończonym wyschniętymi głowami plującymi trupim jadem, ciało i ogon smoka, przednie nogi byka, a tylne – wielbłąda. Hastur nakazał wykuć piekielnym kowalom pręty dużej, czarnej klatki.

- Zamknę w niej Cud Dziewczynę. Będę co dzień patrzył na jej piękność obdartą z szat, dźgał ją kijem, aż jej łzy dostarczą mi okazji do śmiechu! - Chełpił się Król w Żółci spełniając toast niebieską krwią z oprawionej w złoto czaszki rusałki.

Hasturowe hordy poleciały na Leśniawę na wielkiej i czarnej jak smoła chmurze trujących wyziewów ze smrodliwych trzewi piekielnego smoka Rykara. Chmura pędziła po niebie szybciej niż najbardziej niedościgły sokół. Kiedy nadpłynęła nad Leśniawę, zakryła Słońce.



,,W owym dniu Wielkiej Ciemności, wszystkie postanowiłyśmy drogo sprzedać nasze życie i wolność. Ginęłyśmy licznie, rozszarpane kłami drekavacy, a nasza modra krew padając na ziemię zamieniała się w szafiry. Wtedy to z łaski mojego ojca, Chorsa, przyleciał z zachodu, od strony Toropiecka, junak niski wzrostem, lecz mężnego serca. Dosiadał gniadego, skrzydlatego rumaka. W ręku dzierżył wielki miecz ognisty. Po trzykroć ciął nim w twarz obrzydliwego cara Hastura. Zniszczył tym jego cielesną powłokę, odsyłając czarną duszę w otchłań Čortieńska. Hasturowa armia widząc zgon wodza, zaczęła uciekać w wielkim zmieszaniu. Rusałki i wiły ścigały drekavace aż do Sinego Morza, kładąc je pokotem strzałami z łuków. Kiedy junak na skrzydlatym tulparze osiadł na zroszonej krwią trawie, ognisty miecz w jego dłoni zamienił się w pióro żar – ptaka. Rumak zmalał jak kucyk, a jego skrzydła zamieniły się w dwa garby. W miejscu dostojnego tulpara stał Konik Garbusek o śmiesznych, oślich uszach.

- Proś o nagrodę, zacny bohatyrze – rzekłam oddając mu pokłon.

- Nazywam się Vanoj [...]’’


Powyższy tekst, który dotrwał do naszych czasów uszkodzony, został z rozkazu Cud Dziewczyny wyryty na Stelli Księżycowej w chramie Chorsa – Srebronia, jej ojca.

Vanoj poślubił Cud Dziewczynę i wspólnie władali Leśniawą w szczęściu i pokoju, otoczeni gromadą synów i córek.



1Po starokrasnemu: Agej błogosławiony.

2Starokrasne: Na wieki wieków.

3Starokrasne: Przez miłość Ageja… Stań się!

Oniricon cz. 795

             Śniło mi się, że:


- pewna kobieta włożyła do maszynki do mięsa kredę, lecz nie chciała zmielić w niej rączki małej dziewczynki,


- Xena dała Czerwonej Soni pistolet,



- Aleksander Kwaśniewski kopał rowy dzięki czemu bardzo urosły mu mięśnie,



- Ashka przybyła do Polski uzbrojona w pistolet napełniony zatrutym olejem, lecz zrezygnowała z zabijania nim ludzi,

- na lekcji geografii nauczyciel częstował mnie cukierkami, lecz nie dzieliłem się nimi z klasą, na ławce leżały muszle czerwonych przegrzebków, pytałem nauczyciela skąd one są, a on odpowiedział, że z morza i nie potrafił powiedzieć z jakiego,




- w szkole wypiłem eliksir dzikości, rozebrałem się do majtek i wyszedłem na korytarz gdzie spotkałem swojego prześladowcę, który nazwał mnie Tarzanem, zabiłem go nożem uznając za potwora,




- padłem na twarz przed Jeną ov Blackeyovą i ochrypłym głosem prosiłem ją, aby pozwoliła mi zostać jej sługą,



- św. Charbel ukazał się w Pacynowie gdzie bronił ludzi przed upiorami o szarej skórze,

- amerykański rasista chciał, aby Murzyni podróżowali taborami jak Cyganie,

- uznałem, że tylko Stalin wie kto szczerze się modli,



- kiedy w XXI wieku Ujgurzy najechali Szwecję, pojawiły się tam widmowe pociągi ,,Silverpillen'', którymi jechały uzbrojone duchy,

- młody mężczyzna udał się do przychodni gdzie prosił lekarza o czerwone wino z jarzębiny,



- w czasach generała Franco, Filipiny były kolonią Hiszpanii, rządzili nimi urzędnicy zwani notaricias, których mordowano w czasie strajków,



- sporządziłem sobie listę filmów do obejrzenia: o hiszpańskich notaricias, Sowietach, paleolitycznej łowczyni i ekranizację ,,Nowego wspaniałego świata'',



- byłem Winstonem Smithem, w całej mojej kamienicy odbywał się remont, a sąsiadka wołała mnie,



- potwór z Loch Ness był członkiem partii Razem.