niedziela, 24 stycznia 2016

Voodoo





Voodoo jest synkretycznym kultem, bardziej systemem okultystycznym niż religią, wyznawanym na Haiti, Kubie, oraz w południowych stanach USA. Składa się z wierzeń byłych murzyńskich niewolników pochodzących z plemion Fon, Joruba, Kongo i Dahomej, oraz z maskującego pokostu katolicyzmu. Loa, czyli bóstwa z panteonu voodoo przez swoich wyznawców są czczone pod maskującymi postaciami świętych. Dzięki horrorom znany jest na całym świecie mroczny przekaz o zombie. Istoty te, wywodzące się z Haiti, z kręgu afrokaraibskiego kultu voodoo są nie mającymi własnej woli, nie znającymi bólu, ni uczuć, trupami ożywionymi przez czary bokora. Zombie, często błędnie utożsamiane z wampirami, były wykorzystywane zarówno do niewolniczej pracy na plantacjach, jak i do mordowania wrogów czarownika. W Polsce najbardziej znanym przedstawicielem tych straszydeł jest niewyobrażalnie głupi i brzydki Czesio z obscenicznej kreskówki ,,Włatcy móch’’. Wyznawcami voodoo było dwóch krwawych, haitańskich dyktatorów – François Duvalier i jego syn.






W 1995 r. oglądając w telewizji kreskówkę o Johnym Queście dowiedziałem się po raz pierwszy o zombie i laleczkach voodoo. W 1999 r. czytając ,,Ilustrowaną encyklopedię mitów i legend świata'' Arthura Cotherella dowiedziałem się min. o haitańskim bogu śmierci – Baronie Ghede Samedi i o pewnej bogini, jeśli dobrze pamiętam: Maman Brigitte, do której wyznawcy voodoo modlą się o zgubę swoich wrogów (widać tu jasno różnicę między voodoo a chrześcijaństwem). Według wierzeń haitańskich, Baron Ghede opiekował się cmentarzami, posiadał wielką wiedzę przekazaną mu przez zmarłych, a wyobrażany był w czarnym fraku i czarnych okularach. Owa postać znalazła odbicie w moich fantazjach, stając się pierwowzorem czarnego kota Noraba ze zbioru ,,Dom''. Drugim pierwowzorem tej postaci był kot Behemot z ,,Mistrza i Małgorzaty''. Imię Norab jest anagramem słowa baron, co nawiązuje do Barona Ghede. Ów kot przywieziony z Haiti pilnował płotu i wszystkim ludziom, którzy przezeń skakali, kazał przekazać sobie całą posiadaną wiedzę i umiejętności (raz pewien bokser próbował nauczyć Noraba boksu). W czasie Pożaru Domu połączonego z inwazją Brudu, kot Norab pozostał wierny rodzinie, w przeciwieństwie do psa Fenrira i węża Midgarda.





W 2015 r. pragnąc lepiej zrozumieć, dlaczego w dobie ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, Kościół katolicki, do którego należę, tak negatywnie ocenia voodoo, sięgnąłem po książkę Mai Deren ,,Bogowie haitańskiego wudu'' z przedmową wybitnego znawcy mitów Josepha Campbella. Maya Deren (1917 – 1961), urodzona w Kijowie, była amerykańskim reżyserem, antropologiem i mambo (kapłanką voodoo). Nawróciła się na ten kult w czasie pobytu na Haiti. W swojej książce, Deren pisze o houganach – haitańskich kapłanach zajmujących się nie tylko kultem, ale też uzdrawianiem i polityką (dla ciekawostki: voodoo w przeciwieństwie do katolicyzmu nie widzi nic zdrożnego w przynależności do masonerii; wręcz przeciwnie), zwierzęcych demonach zwanych baka, o obowiązującym na Haiti zakazie zamieniania ludzi w zombie a także o poszczególnych loa, czyli bóstwach – o Baronie Ghede (jego imię Samedi jest pochodzenia indiańskiego), o Legbie, o bogini miłości i luksusu Erzulie, o bóstwach morskich Ague i La Sirene, o ofiarach ze zwierząt, które autorka usprawiedliwia, o podziale na kult Rada i Petro (jest to podział na białą i czarną magię), wreszcie o manifestowaniu się loa poprzez opętania. Sama Maya Deren doświadczyła takiej inicjacji demonicznej. Czytając ową książkę między wierszami, można zrozumieć dlaczego Kościół ma rację, negatywnie oceniając voodoo jako kult niebezpieczny duchowo i otwierający na opętanie.



Śniło mi się, że:




- byłem w szkolnej sali, gdzie przebywało mnóstwo zombie, które chodziły dookoła ławek, wymknąłem się z sali, aby zadzwonić po Jakuba Wędrowycza,
- w szkole jakaś dziewczyna, gorliwa katoliczka, urządziła wystawę o nazistach i voodoo.