sobota, 13 maja 2017

Oniricon cz. 305

Śniło mi się, że:







- Filistyni byli wasalami Żydów,







- Clark Ashton Smith i Andrzej Pilipiuk pisali o Maryjczykach jako o kolorowo ubierającym się marginesie społecznym, twierdzili, że Maryjczycy stanowią problem dla psychologów, bo nie dają się zastraszyć,
- w cukierni kupiłem loda dla cygańskiego dziecka,







- w równoległym świecie Sławomirze towarzyszył kruk Süibdas, którego się bałem,







- na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie spotkałem kobietę przebraną za boginię śmierci, chciałem do niej dołączyć i przebrać się za leśnego stwora; spotkałem też Jakopasa ov Stateva, który mi dokuczał i dziwił się, że w mojej mitologii występują Piastowie śląscy, a ja tłumaczyłem, że Analapia to nazwa Polski w starożytności i wczesnym średniowieczu,







- zacząłem czytać cykl Anny Rice o wampirach,







- w polskich lasach żyją zebry,







- w bylinach pojawiają się koniki morskie z rękami kobiet,







- napisałem na blogu, że zgadzam się z Jackiem Piekarą, który nazwał Jana Szyszkę ,,psychostarcem'', lecz ci co napadli na jego dom nie byli lepsi (na jawie też tak uważam),







- oglądałem film ,,Pokot'', na którym pokazano kolekcję zwierzęcych czaszek,







- byłem na jakiejś wycieczce, na której spotkałem olbrzyma i czarownicę Ariadnę Kirke, która zamieniała ludzi w zwierzęta,







- Sławomira była moją młodszą siostrą, z którą wspólnie odwiedziłem San Escobar, w tym śnie wyprosiłem dla niej u prezydenta Andrzeja Dudy darowanie życia, mówiąc, że chociaż jest anarchistką ma dobre serce i nikogo nie krzywdzi,







- we Francji w wyborach prezydenckich zwyciężyła Marine Le Pen,







- ułożyłem rymowankę: ,,Poszła Ola do Opola po czosnek'',







- agenci Mulder i Scully spotkali mężczyznę z szarą, silikonową protezą nosa,







- poszedłem do fabryki, gdzie w rozległych, pustych halach szukałem Welesa, aby prosić go o autograf, zamiast niego spotkałem małego chłopca i sen się skończył,







- Tadeusz Miciński podpisał akt apostazji,
- w alternatywnym świecie żyje bóg Janus Korwin - Miki, który miał postać wielkiej, uczłowieczonej myszy z dwiema kruczymi głowami patrzącymi w przód i tył (wymyślone na jawie). 

Parzydełkowce








Parzydełkowce są typem jednych z najstarszych, a więc najprymitywniejszych zwierząt tkankowych. Ich dawniej używaną nazwę, jamochłony, utworzono od obecności narządu, zwanego ,,jamą chłonąco – trawiącą''. Najstarsze szczątki tych bezkręgowców odkryto w australijskiej miejscowości Ediacara Hills. Były to meduzy: ediakara o kształcie okrągłym i kimbrela o kształcie wydłużonym.
Typ jamochłonów dzielono na dwa mniejsze: parzydełkowce i żebropławy. Obecnie wiemy, że są to dwa odrębne typy. Te ostatnie, pospolite w licznych morzach, przypominają przezroczyste tasiemki. Czasem mają zdolność bioluminescencji. Zrezygnujmy z ich opisu 1 i przejdźmy do omawiania parzydełkowców. Dzielimy je na trzy mniejsze gromady:
- stułbiopławy,
- krążkopławy.
- koralowce.








Nazwę dla zbioru tych zwierząt utworzono od narządu, zwanego parzydełkami. Są to rozsiane po powierzchni macek, jednorazowe, odnawialne komórki, używane w celach łowieckich i obronnych. Mają kształt jajowaty. W środku mieszczą zbiornik z jadem i nić – w stanie spoczynku spiralnie zwiniętą. Podrażniona komórka parzydełkowa wystrzela nić i razi jadem. Tak działają wszystkie parzydełka, ale nie zawsze skutek ich akcji jest identyczny. Tylko niektóre mogą zabić jadem człowieka, inne są groźne dla małych kręgowców, jeszcze inne zagrażają tylko małym żyjątkom wodnym. Na drodze ewolucji należące do nich meduzy z Palau straciły całkowicie parzydełka, ale o tym będzie mowa w innym miejscu.








W mitologii greckiej występuje hydra – zabity przez Heraklesa potwór o odrastających głowach. Możliwe, że Czytelnikowi trudno sobie wyobrazić, żyjące w realnym świecie podobne zwierzę, ale musimy pamiętać, że ludzka, mitotwórcza wyobraźnia, chociaż adaptuje i przetwarza do swoich potrzeb już istniejące wzory, jest bujna i w efektowny sposób ,,obraca kota ogonem''. Tak więc zoologiczny pierwowzór legendarnej hydry lernejskiej istnieje i to nawet w Polsce. Żyje w wodach słodkich, czasem nawet w akwariach. Nazwa smoka pochodzi od greckiego słowa ,,hydor – woda, a więc zmitologizowanej hydry nie pozbawiono naturalnego domu. Dosyć zagadki. Naszym omawianym zwierzęciem jest parzydełkowiec o łacińskiej nazwie Hydra vulgaris, w Polsce nazywany stułbią płową. Osiąga małe wymiary ciała, dlatego też zjada pierwotniaki i małe zwierzęta wodne. W tradycyjnym akwarium może zjadać larwy, ikrę i mały narybek. Przypomina miękki, jasno ubarwiony walec u dołu zakończony zgrubieniem, zwanym stopką, u góry znajduje się jama chłonąco – trawiąca, otoczona wieńcem macek, na których oczywiście nie ma żadnych głów, ale są za to parzydełka, w dotyku nieszkodliwe dla człowieka. Stułbie prowadzą osiadły tryb życia, co nie wyklucza u nich możliwości zmiany miejsca pobytu. Chcąca się przemieścić stułbia zgina w pałąk swoje bezkształtne ciało, przez chwilę ,,robi koziołka'', w kulminacyjnym momencie stojąc na mackach i powoli osiada stopką na podłożu. Nieszkodliwe dla większych zwierząt, stułbie padają łupem dużych ryb skubiących ich ciała. Formą biernej obrony jest łatwa i szybka regeneracja utraconych części. To jest także atrybut jej mitologicznego odpowiednika. Stułbie są obupłciowe, rozmnażają się przez pączkowanie. Osobniki osiadające w akwarium z rybami są zwalczane jako zagrażające rybom – w mniemaniu większości – prawowitym mieszkańcom akwarium, którymi stułbie też mogą być! - w zależności od gustów i upodobań hodowcy.








Nawet jeśli Czytelnik nie wie co się kryje pod terminem ,,krążkopławy'', to zapewne zna jako meduzy (formy dorosłe omawianej grupy) te zwierzęta; ze szkolnych lekcji, z filmów, opowieści, lub z osobistego kontaktu w Bałtyku czy innym morzu. Podobnie jak w przypadku poprzednio omawianego gatunku, również nazwa tej grupy ma mitologiczne podłoże. Meduza to imię jedynej śmiertelnej gorgony; potwora o złotych skrzydłach, wężach na głowie i zabójczym wzroku. W XVIII wieku Karol Linneusz jej imieniem nazwał całą tę grupę, bo i w tym miejscu starożytni Grecy dali popis swojej mitotwórczej wyobraźni. Głowa Meduzy naprawdę przypomina prawdziwą meduzę! Nie mniej dziwne są prawdziwe meduzy. Wielu ludzi na dźwięk tego słowa wyobraża sobie galaretowate ,,worki'' z uczepionymi od spodu mackami, biernie płynące z prądem morza. Jednak także i meduza meduzie nierówna. Obok meduz przezroczystych widuje się zwierzęta o zabarwieniu purpurowym, lub ciemnoniebieskim, o skrajnie rozmaitych wymiarach ciała od takich gigantów jak bąbelnica, bełtwa i osa morska oraz ogromna meduza z mórz polarnych, aż po naszą małą, nieszkodliwą dla człowieka – chełbię modrą. Niektóre z nich miliony lat przed eksploatującym oceany człowiekiem wykształciły ,,żeglarskie akcesoria'' umożliwiające im podbój lustra powierzchni. Przykładowo walela na górnej powłoce swojego dzwonu posiada płatek, który zginając się pod uderzeniem wiatru, zastępuje żagiel. Bąbelnica ma na górnej stronie dzwonu wydęty zbiornik z powietrzem tzw. pneumatofory utrzymujące meduzę na powierzchni. Owe ewolucyjne ,,wynalazki'', choć znacznie prostsze od tych ludzkich, nie zawodzą w starciu ze sztormem. Nie każda meduza jest też automatycznie niebezpieczna dla człowieka. Są nawet takie, które nie szkodzą nawet innym zwierzętom. Meduzy z Palau, bo o nich mowa są najrzadszymi parzydełkowcami. Wyewoluowały z grupy meduz, które sztormową falą zapędzone do małej zatoczki, z braku konwencjonalnego dla nich mięsnego pokarmu, zatraciły narządy łowne i żyją z produktów symbiozy z glonami. Wracając do spraw mitologii – chciałbym zwrócić uwagę, że Meduza miała żywe węże na głowie zamiast włosów, w więc autonomiczne organizmy w charakterze części ciała! Z podobnym, ale nie identycznym zjawiskiem spotykamy się u niektórych realnie istniejących meduz np. bąbelnicy czy porpity. Patrząc na nie, wydaje się, iż jest to pojedyncze zwierzę. W rzeczywistości mamy przed sobą symbiotyczną kolonię małych zwierząt, które zrośnięte tworzą osobny organizm. Poza wspomnianymi już meduzami z Palau, wszystkie inne są mięsożerne. Zjadają małe zwierzęta morskie od planktonu do ryb. Nawet w towarzystwie dużych gatunków nie wszystkie ryby są z góry z góry skazane na śmierć. Długie aż do 15 m poskręcane macki bąbelnicy przynoszą śmierć rozmaitym rybom. Człowiek w zetknięciu z nimi, nabawia się bólu, zaburzeń krążeniowych, ale rzadko umiera z ich powodu. W tym zabójczym gąszczu znajdują schronienie i resztki pokarmu, małe ryby nomeusze, wydłużone w czarne paski na białym tle. Żeglarz portugalski (inna nazwa bąbelnicy) nie jest więc taki straszny. Charakterystyczny kształt meduz, chociaż powszechnie znany, nie towarzyszy im przez całe życie. Meduzy są obojnakami, ich embriony w odpowiednim czasie osiadają na dnie przekształcając się w polipy prowadzące osiadły tryb życia. Dopiero w końcowej, ostatecznej fazie rozwoju, meduza staje się meduzą taką jaką znamy ,,na co dzień''. Omawianie znaczenia meduz w przyrodzie i gospodarce można określić jako ,,wyjątek z ekologii''. Polujące meduzy same padają łupem licznych innych morskich zwierząt jak: ślimak Glaucus atlanticus, ryby i żółwie morskie. Dla człowieka niektóre meduzy mogą być zmorą kąpielisk np. osa morska masowo pojawiająca się u wybrzeży Australii w okresie od października do listopada. Jednak u wybrzeży Azji Południowo – Wschodniej żyją gatunki jadalnych meduz. Na zakończenie części artykułu poświęconej meduzom: krążkopławy jako jedyne parzydełkowce poleciały w Kosmos po to, aby ludzie mogli badać jak będą pływały w stanie nieważkości (okazało się, że całkowicie nie potrafiły zsynchronizować ruchów).
Na tej ciekawostce zostawmy meduzy, a przejdźmy do równie znanych korali. O nie, nie mam bynajmniej na myśli tych okrągłych na sznurku, ale ich zoologiczne odpowiedniki, spotykane w morzach i oceanach. Dzielimy je na dwie mniejsze grupy: ukwiały i koralowce. Dorosłe osobniki żyjące w formie polipa, prowadzą osiadły tryb życia, przez co zaliczano je kiedyś do roślin. Ów spór na korzyść zoologii został rozstrzygnięty w XVIII wieku, kiedy to Karol Linneusz zaliczył korale do zwierząt. Zwierzęta te przypominają worki z jamą chłonąco – trawiącą otoczoną wieńcem macek. Łatwo jednak spostrzec różnice.








Ukwiały są większe i nie tworzą raf. Mają miękkie, workowate ciała, a ich macki mogą się kurczyć kiedy są podrażnione. U ukwiałów występuje szeroka gama kolorów. U dołu są zakończone mięsistą stopką przywierającą do podłoża. Czasami ukwiały są odrywane przez ruch wody i przenoszą się tak w inne miejsce – nowy obszar życia, lub znajdują śmierć wyrzucone na brzeg. Najwięcej ukwiałów żyje w morzach tropikalnych, nieco mniej w chłodnym klimacie. W Bałtyku jedynym obszarem zasiedlanym przez ukwiały jest Cieśnina Kattegat łącząca je z Morzem Północnym, a więc jest to najbardziej zasolony rejonu Bałtyku... Jednak nawet i tam soli jest za mało jak na ich wymagania, przeto owe ukwiały są mniejsze od swych krewnych z innych rejonów świata. Są mięsożerne, zdobycz zabijają parzydełkami i wciągają do jamy chłonąco – trawiącej. Po posiłku wypluwają resztki. W jej wnętrzu znajdują koniec ryby i skorupiaki. Niektóre tropikalne gatunki mają jad władny zabić człowieka. Interakcje typu: ukwiały – inne zwierzęta, bynajmniej na tym się nie kończą. Ukwiały żyją w symbiozie z krabami – pustelnikami, owym najbardziej oklepanym przykładem zwierzęcej symbiozy, które noszą ukwiały na muszlach, z błazenkami – rybami kryjącymi się wewnątrz jamy chłonąco – trawiącej i z niektórymi krewetkami, pełniącymi tę samą sanitarną rolę co błazenki. Naturalnymi wrogami ukwiałów są: nagi ślimak morski Eolis i papugoryby skubiące ukwiał rogowymi ,,dziobami''. Jeśli nie będą miały do czynienia z żadnym z tych ostatnich, jeśli nie wyrzuci ich na brzeg fala, ukwiały dożyją sędziwego wieku 80 lat. U grupy ukwiałów Actina jest to maksymalna długość życia w omawianym typie.








Koralowce mają podobną budowę anatomiczną, ale są mniejsze i opancerzone. Również mięsożerne, ale z powodu małych wymiarów ciała poprzestają tylko na planktonie i są nieszkodliwe dla człowieka. Wręcz przeciwnie – to człowiek im zagraża, tak jak i całej przyrodzie. Kiedy już osiągną formę polipa, nie mogą zmieniać swego miejsca w przeciwieństwie do ukwiałów. Są obojnakami. W czasie rozmnażania wydzielają miliony embrionów, wiele z nich staje się pokarmem dla innych zwierząt morskich. Wiele też dożywa dojrzałości płciowej i osiada na dnie. Tu niebezpieczeństwa wcale się nie kończą tylko zmieniają charakter. Zagraża im teraz rozgwiazda – korona cierniowa. Ślady jej żerowania, w postaci białych szczątków korali, widzi się od Kenii po Tahiti, co zagraża istnieniu koralowców. Działo się tak od milionów lat i tylko teraz u progu XXI wieku przybrało to taki katastrofalny wymiar. Domyśla się Czytelnik jakie są tego powody? Oczywiście ingerencja człowieka, który dla pięknej muszli tępi morskiego ślimaka trytona, naturalnego wroga korony cierniowej. Sama rafa koralowa kojarząca się z morderczą przeszkodą dla statków jest zbiorem zarówno żywych jak i martwych koralowców nawarstwionych na siebie, co w rezultacie daje żywą ,,skałę'', wspólny dom dla licznych morskich zwierząt, odrębne środowisko w bezmiarach oceanu. Rafy dzielimy na: barierowe (należy do nich Wielka Rafa Koralowa), przybrzeżne i atole. Te ostatnie są koralowym ,,pierścieniem'' otaczającym lagunę – zbiornik wodny po zatopionej wyspie. Nie wszystkie koralowce tworzą rafy np. azjatyckie korale z Idzu mają za przeszkodę zimną i ciemną głębię wokół półwyspu. Oprócz zawinionej przez rabunkową gospodarkę człowieka inwazji korony cierniowej, koralowcom zagrażają również odłowy i zanieczyszczenia mórz i oceanów. Potrzeba im mądrej i rzetelnej ochrony, bo yłby to wstyd, gdyby zginęła widziana z Kosmosu, piękna Wielka Rafa Koralowa.




1 Zainteresowanych żebropławami odsyłam do posta ,,Pas Wenery''