wtorek, 14 stycznia 2014

Stan wojenny




,,Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
[...]
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
20 III 1944 r.''
- Krzysztof Kamil Baczyński ,,Elegia o... (chłopcu polskim)''.



Święta spędzono w Lesie, korzystając z pomocy leśnych ludzi, pobratymców sióstr e Rion, którzy nawet zimą za jedyne odzienie mieli zielone płaszcze. Wojsko i zomowcy nie mogli znaleźć uciekinierów, ci zaś przetrwali szczęśliwie całe dwa dni świąt w polowych warunkach, lecz (co warto odnotować!) bez ani jednego przypadku śmierci. Tym razem Lawendycja była pozbawiona nienawiści do komunistów, a dzięki męstwu w znoszeniu niewygody z jeszcze większą mocą stała się autorytetem moralnym wygnańców. Patrole Moraszkiewicza również koczowały w Lesie, lecz nie mogły znaleźć chłopów. Była tak jeszcze przez ostatnie dni grudnia, oraz przez pierwszy dzień stycznia 1982 roku. Tymczasem nadszedł 2 stycznia drugiego roku stanu wojennego. Przez Las szedł ogromny pochód wojska prowadzącego związanych i rozbrojonych chłopów w kierunku wioski o image cmentarza. Na śniegu leżały trupy leśnych ludzi, mających do obrony



kije i kamienie przeciwko kałasznikowom, a na świerkowej gałęzi powieszono Anej i Ayisakę e Rion (na szczęście wiewiórki po odejściu ZOMO i LWP przegryzły sznury, zanim kobiety się udusiły). Kiedy po raz pierwszy chłopi wrócili po odejściu Niemców na zgliszcza Pawlaczycy, ich ból mieszał się z optymizmem i chęcią odbudowy. Teraz zaś kiedy cierpieli poganiani przez sołdatów nie mieli najmniejszych złudzeń. Większość marzyła tylko o uniknięciu tortur. Dotarli na miejsce.
- Dzielnie się spisały moje zuchy! - generał Moraszkiewicz siedział na fotelu na ośnieżonej łące przed kwaterą; był ubrany w kożuch i popijał kolejną już butelkę wódki.
Armia prezentowała pobitych i zastraszonych jeńców.
- No - pijany generał wstał z fotela i chwiejąc się lustrował spacyfikowanych chłopów wzrokiem - myśleliście, że możecie we współpracy z dezerterem wywalać sobie przedstawicieli postępu i władzy ludowej?! - krzyczał. - Nie ujdzie to wam na sucho! Taki kęsim wam urządzę, że się cała Polska poryczy z wrażenia! - mówiąc to dumał chwilę, po czym wykrzyknął:
- Na pal! - klasnął z uciechy w dłonie i ciężko opadł na fotel.
To był szczyt, nawet dla komunistów (polskich, bo przecież w ZSRR robiono jeszcze gorsze rzeczy: przed



wojną krzyżowano [!] obrońców katedry w Kamieńcu Podolskim). Wbić człowieka na pal, w drugiej połowie XX wieku, 2 stycznia 1982 roku, w samym centrum Europy? A czyż gorszych rzeczy ,,nowocześni Europejczycy'' nie robią i nie robili?! Adiutant generała Moraszkiewicza, towarzysz Leon Surowiecki - obecnie poseł z opozycji - chciał bronić niedoszłe ofiary przed generałem - psychopatą (tekst wypowiedzi zaczerpnąłem z wywiadu przeprowadzonego 17 lipca 1998 roku na łamach prasy polonijnej).
- Ależ towarzyszu - mówił adiutant Surowiecki - chcecie ich wbijać na pal?! - udawał zdziwienie. - To



staromodne! - w rzeczywistości miał na myśli co innego. - Wszak tak było u Sienkiewicza: ,,Ogniem i mieczem'', w ,,Panu Wołodyjowskim''. Postępowali tak reakcjoniści, ,,szlachta - łajdaki'', katolicy, ziemianie, a mamy to robić na chwałę Breżniewa i Jaruzelskiego! - przybrał naiwny sposób tłumaczenia. - Musimy być nowocześni, a nowoczesność to kula w łeb, nawleczenie uszu przez drut kolczasty (robili tak przed wojną Sowieci w Kamieńcu Podolskim - przyp. T. K. ), lub internowanie! - kiedy to mówił nogi miał jak z waty.
- Oj, durni jesteście - westchnął generał Moraszkiewicz. - Sienkiewicza lubił czytać sam Feliks



Edmundowicz, a i chyba Józef Wisarionowicz też, bo gdyby nie, to ten przeklęty Oblęgorek z ziemi byśmy sprzątnęli, a rodzinę mu oczywiście wysiedliliśmy, bo jak komuna, to komuna - mówił generał. - No - wo - czesn - ność to po - pi - ja - nie... - zamyczawszy to, pociągnął łyk monopolówki i zarył butami w śniegu. - Hwwrrrrrrrrrr - wydobyło się z ust generała.
Adiutant Surowiecki przyłożył ucho.
- Co rozkazał generał? - spytał jeden z żołnierzy.
- Nowoczesność to internowanie! - świadomie ,,przejęzyczył'' rozkaz nawiązując do delirycznego bełkotu dowódcy.
- Rozkaz panie adiutancie! - wojsko było dostatecznie zmanipulowane, aby nie troszczyć się o sens rozkazów, choć wielu marzyło aby złożyć donos na towarzysza - adiutanta, a tym samym ,,odnieść sukces''.
Generał spał pogrążony w delirycznym śnie, a chłopi ze zniszczonej Pawlaczycy zamiast śmierci otrzymali jeszcze straszniejszą niewolę. Na marginesie tych tragicznych wydarzeń, chciałbym zaznaczyć, że towarzysz Jerzy Plaptonius został uwolniony przez LWP już pierwszego dnia po ataku na Pawlaczycę.

*


Amerykański prezydent Ronald Reagan karząc Jaruzelskiego nałożył na Polskę sankcje gospodarcze, za co z kolei propaganda karała go kpinami z jego byłego zawodu - aktorstwa. Z jeńców nikt nie uciekł; wszyscy przebywali teraz w obozie dla internowanych (historycy toczą spory odnośnie jego lokalizacji), a w pamięci dźwięczały im słowa Męża Stanu: ,,My nie zmieniamy ustrojów. My zmieniamy ludzi''. Mówił to podczas podróży ,,Sol - busem'' po nocnej Warszawie. Lawendycja obudziła się. To był sen. A rzeczywistość? Państwo Symetayov (wojska nic nie obchodziła ich rosyjska narodowość) mogli mówić o wielkim szczęściu, że nie rozłączono ich z Mateuszem. Sól polskiej ziemi, ,,Solidarność'' jako sól w oczach tyranów, została zdelegalizowana. Obozy dla internowanych i więzienia zaroiły się od ok. 700 osób. Ludzi przesiewano niby



pszenicę przez sito terroru. Na Śląsku dziewięciu górników z kopalni węgla kamiennego KWK ,,Wujek'' zginęło zastrzelonych, kiedy upomnieli się o to co było im należne, a czego tyrania im odmówiła. Lublin spłynął krwią trzech demonstrantów. W historii Polski rozpoczęła się kolejna wielka emigracja. Nasi chłopi wciąż przebywali w obozie dla internowanych, kiedy innych więźniów zaczęto wypuszczać, żołnierze poczynali wracać do koszar, a terror zelżał. Zelżał, ale trwał...



- Ććććć... - Strach na Wróble przykładał brzozowy palec do słomianych ust - Anej mówiła mi o was. Mam klucze. Uciekajcie - w obozie dla internowanych zapanowała radość, której wyrazem nie mógł być krzyk - razem ze Strachem na Wróble przybył Kosz na Śmieci.
Wieprzek został zabity przez komunistów, a w jego skórę oprawiono dzieła Lenina z rozkazu Rakowskiego (Polacy je kupowali aby oddać na makulaturę, a skórę, również Wieprzkową wykorzystywali do własnych celów). Chłopi uciekali przez pola i lasy ogarniętej stanem wojennym Polski.



- Mąż Stanu pozdrawia was - mówił Strach na Wróble - a Anej przebywa teraz na leczeniu w Warszawie - tłumaczył. - Pożyczył mi Oko Raju - Strach na Wróble wyjął z kieszeni kapoty niezwykły przedmiot - ma nam pomóc w odnalezieniu drogi i uniknięciu pogoni - po chwili milczenia znów zabrał głos tym razem rzewnie. - Stan wojenny trwa nadal, a ,,Solidarność'' poszła w rozsypkę - mówił łamiącym się głosem a warszawscy lekarze zaczynali operować Anej e Rion. 

,,Nowy ból przeszył serca Polaków,
Pasterz - kapłan przelał swą krew,
Abyś ty mógł żyć w wolnej Ojczyźnie,
Bez cierpienia, bólu i krat'' - kleryk (obecnie ksiądz michalita) Karol Dąbrowski ,,Ojczyzna'', zwrotka dopisana w 1984 roku.




,,Jerzy Popiełuszko
również
Z okresu tego pochodził
Męczeńską śmiercią zginął
Boga przybliżając Narodowi'' - ,,Milenium czyli Nowe Triumfy''.

Kiedy Polskę przecinał exodus uwolnionych z internowania pawlaczyckich chłopów, esbecy, wśród nich
Grzegorz Piotrowski mordowali przyjaciela i obrońcę Polaków; robotników będących ludźmi mającymi godność i prawo do szacunku, a nie ,,przewodnią siłą Narodu'' - wpychając go związanego do bagażnika, popularnego wówczas ,,Fiata 126 p''. Stan wojenny pochłonął kolejną ofiarę, po uprzedniej wielce ordynarnej kampanii propagandowej, epitetach ,,czarne msze'' używanych przez Urbana i innych oszczerstwach. Matka szafarza nadziei żyje, lecz nieznana ogółowi, zapomniana przez media, zyje w nędzy matka tego, który kochał Boga i Polskę więcej niż życie.