środa, 22 kwietnia 2015

Lepienie z plasteliny

,,Ulepiłam mamie domek
z niewidzialnej plasteliny,
dwa okienka, dwa kominy
z niewidzialnej plasteliny.
A w okienkach kwiatki bratki,
a dla taty krawat w kratki
z niewidzialnej plasteliny.
Ulepiłam sobie pieska,
mięciutkiego z czarnym pyszczkiem,
lalki Kasię i Tereskę
i pistolet, i siostrzyczkę.
Namęczyłam się ogromnie,
stłukłam łokieć, zbiłam szklankę...
Mamo, tato, chodźcie do mnie!
Mam tu dla was niespodziankę!
Czemu na mnie tak patrzycie
i zdziwione macie miny?
Czyście nigdy nie widzieli
niewidzialnej plasteliny''? - Danuta Wawiłow ,,Niewidzialna plastelina''.





W dzieciństwie, a dokładnie w pierwszej klasie szkoły podstawowej bardzo lubiłem lepić z plasteliny prehistoryczne i fantastyczne zwierzęta rzekomo zamieszkujące wymyśloną przeze mnie planetę Pterotyjandię. Spod moich palców wychodziły ogromne muchomory, zielony diplodok, szary eohippus – przodek konia, którego nazywałem Pożeraczką Serc (o tym stworzeniu z mitologii egipskiej dowiedziałem się z telewizji), yty – stworzenia podobne do węży, zorro – czarny jaszczur polujący na tyranozaury i mnóstwo innych. Dla owych zwierząt chciałem nawet zrobić morze, rozpuszczając lód w kryształowej misie, lecz Mama nie pozwoliła. Ukoronowaniem mojej pracy miało być ulepienie olbrzymiego tyranozaura. W swojej zabawie naśladowałem stwarzanie świata, choć o Tolkienowskiej idei człowieka jako sub - kreatora jeszcze wtedy nie wiedziałem.