środa, 20 maja 2020

Humor botaniczny






- Jaka jest najgłupsza roślina świata?
- Dzbanecznik!






Gwoli wyjaśnienia: we współczesnym slangu internetowym słowo ,,dzban'' oznacza głupca. 

Kryptobotanika


,, […] W jednym z takich ślepych korytarzy ujrzał Robinson białe szkieleciki ptaków i małych zwierzątek rozsypane w gałęziach niskiego, szeroko rozrośniętego krzewu. Podszedł zdziwiony tym widokiem. Na gałązkach pośród ostrych kolców wisiały małe, kosmate kulki. Kiedy pochylił się nad krzakiem, gałązka z kosmatymi kulami wplątała się nagle w rękaw jego kaftana. Szarpnął ręką, ale w tej samej chwili inna gałązka, jak złe, kąśliwe zwierzątko, uchwyciła nogawkę spodni, a ostra igła kolca zacięła go w łydkę. Zrozumiał. Tak zginęły widocznie te zwierzątka i ptaki, których szkielety leżały w gęstwinie. Krzew czyhał tutaj na coraz to nowe ofiary. Robinson wyszarpnął rękę, oswobodził uwięzioną nogę i wycofał się ostrożnie’’ - ,,Robinson Kruzoe. Według Daniela Defoe napisał Stanisław Stampf’l’’








Czytelnicy mojego bloga być może zauważyli, że dużo miejsca poświęcam na nim zagadnieniom kryptozoologii – dziedziny paranauki, czy też raczej pseudonauki zajmującej się zwierzętami, których istnienie nie zostało udowodnione przez zoologię. Zainteresowanych tą tematyką odsyłam zwłaszcza do postów: ,,Kryptozoologia’’, ,,Kryptozoologia w fantasy’’ i ,,Ojciec kryptozoologii’’.







Pokrewną, lecz znacznie mniej znaną dziedziną jest kryptobotanika zajmująca się nieznanymi nauce roślinami. Powstała w XIX wieku jako reakcja fantastów na pracę Karola Darwina ,,Insectivorous Plants’’ (1874). W przyrodzie faktycznie istnieją rośliny uzupełniające niedobory azotu poprzez chwytanie i zjadanie drobnych bezkręgowców, głównie owadów, jednak żadna z nich nie jest na tyle duża, aby pożreć człowieka. Przykładem służą europejskie rosiczki (rosnące również w Polsce gdzie znajdują się pod ochroną), pływacze rosnące w środowisku wodnym, północnoamerykańskie muchołówki, czy dzbaneczniki z Azji Południowo – Wschodniej. Prawdziwą rosiczkę widziałem na własne oczy podczas lekcji biologii w klasie szóstej ;).






W 1874 r. amerykańska gazeta ,,The World’’ zamieściła kaczkę dziennikarską (dziś powiedzielibyśmy: fake newsa) w postaci relacji fikcyjnego niemieckiego badacza Karla Lichego o Malgaszach składających ludzką ofiarę mięsożernemu drzewu. Ów rytuał przebiegał następująco:

,,Czterech mężczyzn dźwigało lektykę zbitą z drewnianych pali. Siedziała w niej młodziutka dziewczyna, wystrojona i umalowana specjalnie na tę okazję. Chyba podano jej jakiś narkotyk, bo nie zdawała sobie sprawy, co się z nią dzieje. Mężczyźni przyprowadzili ją pod drzewo i kazali oprzeć się o pień. Wtedy pnącza ożyły: oplątały ofiarę niczym żywe węże i uniosły ją na czubek drzewa. Z pnia sączył się jakiś słodko pachnący płyn. Dziewczyna nadstawiła dłonie i wypiła trochę tego nektaru. Miał bardzo silne działanie odurzające, bo dziewczyna zaczęła krzyczeć, śmiać się i próbowała tańczyć. Chciała zeskoczyć z drzewa, ale nic z tego! Jego macki oplątywały ją coraz dokładniej, liście otuliły ją od stóp do głów. Po chwili znikła, nie była słychać jej krzyków. Wtedy szaman krzyknął: ‘Ofiara przyjęta!’ (…) Przez dziesięć dni liście szczelnie owijały drzewo. Potem pnącza rozciągnęły się na ziemi. Pod drzewo wypadłą czaszka i kilka kości’’ - cyt. za: Tadeusz Oszubski ,,Tajemnicze istoty’’.

W 1882 r. misjonarz G. W. Parker donosił z terenów dzisiejszego RPA o Umdhlebi. Roślina ta miała mieć dwie warstwy kory (żywą i martwą), duże, kruche, zielone liście i trujące czerwone i czarne owoce.
W 1887 r. J. W. Buel opisał w książce ,,Sea and Land’’ południowoamerykańską roślinę Ya – te – veo, która chwytała ofiarę pędami, a następnie zabijała kolcami i wypijała krew za pomocą kory.
27 sierpnia 1892 r. na łamach ,,Illustrated London News’’ naturalista Dunston donosił o roślinie z bagien Nikaragui, która schwytała psa lepkimi pędami i pokaleczyła go.
W XIX – wiecznym Meksyku miało rosnąć ,,wężowe drzewo’’, które dusiło ofiary gałęziami i wysysało z nich soki.
W 1933 r. Byron de Prorok donosił o roślinie – wampirze z Meksyku, która polowała na ptaki.
W 1938 r. w Salomie (Arizona, USA) gigantyczna muchołówka zjadła pijanego Pierrota Tord – Boyauxa. Zostały po nim tylko przedmioty z metalu: zegarek, sprzączka, monety, guziki, stalowe ćwieki z butów i strzelba.









W 1950 r. Harold T. Wilkins w książce ,,The Secret Cities of Old South America’’ opisał dwie roślinne kryptydy z Brazylii. Pierwsza z nich zwana ,,drzewem diabelskim’’ dusiła ludzi i zwierzęta gałęziami. Drugą było drzewo wabiące ptaki odorem gnijącego mięsa, po czym krępowała je mackami i pozbawiało krwi za pomocą ssawek.
W latach 70 – tych XX wieku Mariano da Silva odkrył na pograniczu Brazylii i Gujany olbrzymią muchołówkę, która wabiła ptaki i małpy zapachem bananów, a potem je zjadała.
W 1998 r. Ivan Meckerle odkrył na Madagaskarze drzewo zwane kumanga, które zabijało duże zwierzęta za pomocą trujących gazów.









Jeszcze w 2007 r. w Indiach ponoć widziano drzewo usiłujące pożreć krowę. Roślina wypluła zwierzę, gdy obrzucono ją patykami.







O wielkich, drapieżnych roślinach pisali tacy pisarze fantaści jak: Clark Ashton Smith (wymyślił pozaziemską roślinę zwaną Voorqual)1, Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme (w stworzonym przez nich komiksie ,,Szninkiel’’ pojawiają się latające dzbaneczniki) i Lin Carter w ,,Czarnoksiężniku z Lemurii’’2. Pozwolę sobie zacytować tego ostatniego:







,,MUNGODA – groźne drzewa ludojady z puszcz Kovian, mieszańcy roślin i zwierząt. Mięsożerne, zdolne do ograniczonego poruszania się; mogły pochwycić zwierzęta czy ludzi giętkimi, długimi mackami. Niewielki ich ilości zostały odkryte przez europejskich badaczy w trudno dostępnych częściach Madagaskaru. Czczone przez szczep Mhodo, który składa im ofiary z ludzi (patrz: Willy Ley , Salamandry i inne cuda, Nowy Jork 1955)’’ - op. cit.






Również w mojej twórczości fantasy dostępnej na tym blogu można znaleźć podobne istoty np. w opisie zatopionego kontynentu Sonor pojawia się Voorqual zapożyczony od C. A. Smitha,3 zaś w opowiadaniu ,,Vitek Ursinus’’ tytułowy bohater walczył ze zrostem (słowo ,,zrost’’ na określenie rośliny zapożyczyłem od Czesława Białczyńskiego).




1 Odsyłam do książki C. S. Smitha ,,Miasto Śpiewającego Płomienia’’.
2 Odsyłam do posta: ,,Czarnoksiężnik z Lemurii’’.
3 Odsyłam do posta: ,,Sonor’’.