wtorek, 21 maja 2013

Państwo Samona



,, [...] W VII wieku plemiona słowiańskie zjednoczyły się w państwo Samona, głównie po to, aby wspólnie walczyć z chanatem awarskim’’ - ,,Życie świata. Dzieje i wydarzenia. Państwa i narody 26 Czechy str 52’’


Było to za faraona Mestroma, syna greckiego żeglarza Aegyptosa, pierwszego od czasów Teosta władcy królestwa nad rzeką Nilus, od którego imienia wziął swą nazwę Egipt. Wtedy to nad ową rzeką, której źródła ginęły pośród tajemniczych krain murzyńskich, przebywał wodnik Żurawiec z rzeki Bobry (Castry, obecnie Biebrzy) razem z chmarami ukochanego ptactwa. Z jeziora Ładoga (Ladoha) przybył wodnik Oziernik wraz z siostrą, rusałką Jeziorną. Nieoczekiwanie w spokojnym i zasobnym Egipcie pojawił się prastary potwór.

,,- A dlaczego nie zjecie tych żołędzi? – ktoś nagle zapytał.
Ludzie spojrzeli w trawę i ujrzeli węża, zwanego Tat’.
- Tym dębem jest Baublis – odrzekła Aivalsa – jego żołędzie przynoszą śmierć. Tak mówi Jarowit.
- To łeż – zaprzeczył Tat’, a było to Licho pod postacią węża’’ – K. Oppman ,,Perłowy latopis’’

Od czasu kuszenia pierwszych ludzi w erze dziesiątej, Tat’ stał się wielki jak słoń, a jego kark dźwigał teraz siedem głów. Zamieszkał w Egipcie i pożerał ludzi wabiąc ich syrenim śpiewem. Wielu junaków z południa i północy, ze wschodu i zachodu, usiłowało zabić bestię, lecz wąż wszystkich pożerał. Raz, sam faraon Mestrom i towarzyszący mu król – wodnik Żurawiec, uzbrojeni we włócznie poszli zabić potwora. Nad wodnikiem unosiły się orły i żurawie by bronic swego przyjaciela przed wężem. Obaj zatkali sobie uszy woskiem by nie słyszeć zwodniczego śpiewu. Gdy stanęli przed legowiskiem Tat’a poczęli strzelać z łuków, lecz tylko jeden łeb zwisł martwy brocząc zieloną krwią. Z pozostałych paszcz wydobył się trujący dym, ogień i siarka, a włócznia wypadła z ręki Mestroma. Ptaki ze Sklawinii padały martwe na piasek, krew buchnęła z ust i nozdrzy bohaterskiego faraona. Żurawiec chciał walczyć do końca. ,,Nie widziano by król Bobry sromotnie uciekał’’! – zawołał. Jednak wtem nadbiegł struś i Żurawiec nim się spostrzegł, już był na jego grzbiecie z dala od pola walki. Pod wieczór Egipcjanie znaleźli nadpalone zwłoki Mestroma i pochowali je z wielka czcią, płacząc po nim, bo był dobrym władcą. Mestrom zmarł w kwiecie wieku, nie zostawiwszy potomka. Następnego dnia na walkę z potworem udało się dwóch junaków – wodnik Oziernik i człowiek Jeremiasz (Jeremija). Gdy szli na spotkanie z potworem; ujrzeli jednego z ludzi, ciężko poranionego przez potwora. Oziernika zdjęła litość; zawrócił z drogi, aby opatrzeć rannego. ,,Nie czas żałować róż gdy płoną lasy’’ – powiedział Jeremiasz i poszedł swoją drogą. Gdy spotkał Tat’a zabił go, bo była z nim Ta, Której Się Boją Smoki – Mokosza Pani Złotego Łańcucha. On jednak przypisał zwycięstwo wyłącznie sobie. Wdzięczny lud wybrał Jeremiasza na trzeciego w dziejach po Aegyptosie i Mestromie faraona. Nie był to jednak dobry wybór. Jeremiasz podjudzony w snach i poprzez złych doradców; pochlebców obojętnych na dobro królestwa, przez innego niż zabity węża – Gorynycza, przyzwolił na niszczenie życia płodów i noworodków, starców i chorych. Początkowo zdrowe zwierzę miało dlań większe prawo do życia niż chory człowiek. Poza tym stale obawiał się spisku w celu obalenia swej wlądzy. Pewnego razu gdy odpoczywał nad rzeką Nilus słuchając pieśni najad, usłyszał: ,,Ubił Jeremiasz potwora, a Oziernik uratował rannego’’. Obudziło to zazdrość w jego sercu – Čort podszeptywał mu, że Oziernik chce go obalić. Dał więc złoto ażdachom, kazał im zasiec Oziernika szablami i wydrzeć mu nimfolit z głowy, potem zaś wydał dekret, by każdy kto choćby przysypał piaskiem ciało rzekomego zdrajcy, sam poniósł straszliwą karę. Jednak Jeziorna, siostra Oziernika złamała zakaz i nie czekając na konsekwencje uciekła do Europy. Osiedliła się nad Visaną i zamieszkała wśród Słowian, którzy nowo zbudowany gród nazwali jej imieniem (obecnie jest to Konstancin – Jeziorna). Jednak Jeremiaszowe ażdachy wytropiiły rusałkę i uśmierciły ją. Okrucieństwo nowego faraona z roku na rok wzbierało jak potop. W drugim roku swego panowania wydał rozkaz by w całym Egipcie pozabijano wszystkie ptaki, ,,aby nie zjadały zbiorów’’. W konsekwencji zbiory pozjadały owady i w Egipcie zapanował głód. Nie muszę mówić, że ku wielkiej żałości Żurawca wszystkie jego ukochane ptaki poszły pod nóż. Wybuchały powstania i wielu Egipcjan uciekało z kraju rządzonego przez tyrana. W tej wędrówce Żurawiec towarzyszył bratu i siostrze, dzieciom Egipcjanina Aredwisza i Sumeryjki Uny. Brat i siostra nazywali się Samon i Sławia.

*

Uchodźcy płynęli na tratwach przez Morze Rajskie – Żurawiec holował tratwę Samona i Sławi. Był bowiem wodnikiem i oprócz płuc miał też skrzela. Razem z rodzeństwem płynęli ich rodzice – Aredwisz i Una. Gościł ich na dnie morza namiestnik Juraty, żmij książę Lamia, który wydał rozkaz morskim potworom, by pod groźbą śmierci nie atakowały uchodźców. W Grecji spotkali błąkającego się króla Jeszę. Towarzyszył mu Paskuda, pod postacią krasawicy Sunevy Atratsy. Król poszukiwał bajecznego kraju Gracji, by w nim rządzić i łajdaczyć. Ledwo spotkał Słwię począł ją namawiać by zostałą jego kochanką. ,,Jesteś zwierz’’! – krzyknęła siostra Samona i spoliczkowała Jeszę, po czym zaraz potem wezwała na pomoc brata i Żurawca. Nie wiedziała, że Jesza był królem, a nawet gdyby wiedziała, postąpiłaby tak samo. Szli dalej, a w zamku Olimp ugościła ich królowa Górzyca odziana w kir. ,,Oby Agej i Enkowie wynagrodzili jej i jej córce, to co cierpi ze strony męża’’ – pomyślał ten kogo Frankowie uznali za Franka. Samon, Sławia, Aredwisz, Una i Żurawiec wędrowali wciąż i wciąż na północ, a przez całą drogę prowadził ich biały orzeł Jarog, ten sam co był przewodnikiem wielkiego Ilji Muromca. W okolicach dziesiejszej Prištiny zaatakowaly ich ażdachy, opłacane przez Jeremiasza. Samon i Żurawiec mieli łuki i zastrzelili z parę straszydeł. Z martwych dłoni wyjmowali szable i bronili siebie i towarzyszy z ich pomocą. Na niewiele by się to jednak zdało, gdyby nie przechodził tamtędy olbrzym Mugora, wraz zesmokiem, gryfem i turem. Ów ostatni miał jeden róg złoty, a drugi srebrny. Odpędzili ażdachy i ały, choć twarz Mugory broczyła krwią, a smok stracił jedną łapę. Dwie grupy wędrowców połączyły się i dalsza droga wypadła bez większych przygód. Mugora i jego towarzysze osiedlili się w Montanii – olbrzym żył jeszcze za króla Bogdala w erze trzynastej, aż zabił go smok Girginicz. Nasi Egipcjanie znaleźli azyl w siole Syrokomle (Mokre Klody), gdzie zajęli się uprawą ziemi. Tam umarli starzy już Aredwisz i Una i zostali pochowani. W tym samym czasie zmarł faraon Jeremiasz i na tron wstąpił jego syn Narmer, zwany ,,Menesem’’. Żurawiec znów zamieszkał w rzece Bobrze i opowiadał dziwy o swych wędrówkach.



*
,,Pewnego razu, oddział zbrojny dowodzony przez samego Latavca, zapędził niewolników na szczyt Szklanej Góry. Dziwny był to wierch. Kopulasty, przezroczysty, mienił się w Słońcu. Urodzony przez Mokoszę miał jeszcze odegrać rolę w dziejach mitycznych’’ - ,,Gesta hybridorum’’

Pewnego jesiennego dnia zaginęła Żyrosława, córka naczelnika Syrokomlów. Junacy szukali jej w różnych miejscach; w Burus, Montanii, nad Bobrą – lecz nigdzie nie mogli jej znaleźć. Do świadomości przerażonych chłopów powoli docierała straszna prawda – Żyrosławę porwano. Kto to mógł zrobić? Ostatnio u Sławoja, naczelnika wsi gościł sam Tybald, król wąpierzy. Podobno ubiegał się o jej rękę, lecz dostał czarną polewkę. Dobra zupa dla wąpierza. Samon kończył śniadanie, gdy nagle coś wyszło z mysiej dziury, a była to mysz wielkości szczura, ze złotą opaską na brzuchu. Zapiszczała ludzkim głosem.
- Jestem królem myszy, nie myl mnie z królem szczurów, co ma tron ze szczurów o złączonych ogonach. Słyszałem po nocach jak wzdychałeś za Żyrosławą. Jeśli chcesz ją odzyskać, to wiedz, że Tybald, król wąpierzy uwięził ją na szczycie Szklenej Góry. Pomogę ci ją uwolnić, lecz musisz mnie słuchać – Samon zdębiał, bo nie co dzień widzi się mówiace myszy i zastanawiał się czy wierzyć tej dziwnej istocie. Jednak druga szansa na uwolnienie Żyrosławy mogła się już nie trafić. Nazajutrz, z błogosławieństwem od siostry, co niedawno znalazła w sadzie złotego jeża, stanął na rozdrożu, oczekując mysiego króla. Towarzyszył mu Pompilusz z Apapu, przez Słowian zwany ,,Popielarzem’’, a był to odległy przodek dynastii Popielidów. Obaj mężowie mieli konie. Wtem z trawy coś wyszło, jakby szczur. Popielarz naciągnął strzałę by go zabić, lecz Samon powstrzymał go.
- To nasz przyjaciel, Król Myszy – powiedział.
Zwierz prowadził obu jeźdźców aż na Szklaną Górę. U jej podnóża kazał poprzestawiać podkowy na końskich kopytach, tak aby tworzyły rodzaj haków. Następnie zaczęła się wspinaczka. Na samym szczycie, gdzie w erze szóstej obozowali powstańcy Gerlacha, oczom junaków ukazała się panna niespotykanej piękności przywiązana łańcuchami do tronu i mająca usta zawiązane białą chustką. Obok tronu stał mąż o śnieżnobiałej cerze, kruczych włosach, wystających kłach, ubrany w kir, a na głowie mający złotą koronę. Od razu poznali Żyrosławę i Tybalda. Król wąpierzy choć u pasa miał miecz, nie kwapił się do walki. Zaśmiawszy się szyderczo, dmuchnął na Żyrosławę swym zatrutym oddechem, po czym bez skrzydeł poszybował w siną dal. Łańcuchy opadły, lecz wielkie było przerażenie całej trójki, gdy panna zmalała o połowę i wypadły jej włosy. Teraz miała śnieżnobiały jakby pokryty szarpiami łeb, w miejscu twarzy zaś krwistą plamę, kończyny stały się chude, kościste i brązowe, a kadłub pękaty i pokryty czarnym futrem. Wyglądała teraz jak na jednym z obrazów Beksińskiego. Cała czwórka w ponurych nastrojach opuściła Szklaną Górę. Popielarz nie dostał nagrody od naczelnika wsi, a zły, zabił króla myszy, którym się brzydził, i którego obwiniał o to co się stało. Gdy myszy dowiedziały się o śmierci króla, przyszły do domu Popielarza i puściły go z dymem. Przodek Popielidów zginął w pożarze, lecz przeżył jego syn Otrok.



Gdy Samon wrócił do sioła, prowadząc za kościstą łapę zaczarowaną Żyrosławę wzbudził powszechny wstręt i grozę. Lecz ponieważ szczerze ją kochał mimo tak wielkiej brzydoty, sam Agej się ulitował i zniweczył zaklęcie. Odczarowana Żyrosława stałą się żoną Samona i matką jego dzieci (samych córek). Ci co wcześniej wytykali ją palcami i byliby radzi zatłuc widłąmi, teraz zazdrościli przybyszowi z dalekiego Egiptu, tak pięknej i miłej żony.

*
Mijały lata, a Sklawinię poczęli pustoszyć Awarowie, których królem był olbrzym Orzi – Orzi. Słowianie zorganizowali wyścigi wozów, by ich zwycięzcy dać tron i pójść do boju pod jego stanicami. Wygrał niejaki Lisun, a to dlatego, że trasę wyścigu zasypał kulami z żelaznymi kolcami, które kaleczyły konie przeciwników (on sam miał konia podkutego). Po wyścigu kilku chłopów, wtym Samon ścigało siępieszo po trasie wyścigowej. Wówczas oszustwo wyszło na jaw, a Samon, który dobiegł do mety mimo pokaleczonych stóp, zajął miejsce Lisuna jako król Sklawinii. Długo można by pisać jak sprawiedliwie rządził, jak zniósł niewolnictwo i jak pokonał Awarów (w bitwie, w której dowodził, poległ sam król olbrzymóm). Zmarł nie pozostawiwszy następcy, toteż Słowianie ogłosili nowy konkurs – nowy wyścig wozów. W wyniku zwycięstwa królem został Celt Kilitin. Nie wiemy jak naprawdę się nazywał; Kilitin znaczy bowiem po starokrasnemu ,,Celt’’. Przybył do Sklawinii wydziedziczony przez matkę za poślubienie dziewczyny z ludu. Gdy został królem, ponownie spotkał się z żoną i miał z nią córkę. Ona to z braku syna, została ,,królową Celtów i Słowian’’. Nazywała się Silen Rydómiel, a przez Słowian była zwana Ślągwą.

Vineta



,,Wineta, (łac. urbs Venetorum, miasto Wendów), zwana Jumme zostało według legendy pochłonięte przez morze. Faktycznie zostało 1121 zburzone przez Duńczyków, zaś mieszkańcy przesiedlili się do Wolina’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 18 Vivtor do Żyżmory’’.



Vineta, przez potomków Buka i Lipy zwana Jomsborgiem (Jomsvorhus) była wielkim i pięknym miastem – państwem na grzbiecie Wyspożówia. Ów zwany przez Celtów i hobbity ,,Fastitocalon’’, zrodzony przez Juratę jeszcze w erze trzeciej był jedynym takim stworem, jaki pływał w morzach i oceanach. Jego ubarwienie to ciemna szarość (lub czerń, według innych autorów), zaś oczy miał barwy żółtej. Zamiast płetw jak żółwie morskie miał łapy o palcach spiętych błoną i dosyć długi ogon. Za jednym otwarciem pyska, zakończonego dziobem połykał całe ławice ryb. Pozwalał sobą kierować Wencie, który gdy chciał coś powiedzieć Wyspożółwiowi, przykładał trąbkę do ziemi i przez nią mówił. Tenże Wenta, syn Ilji Muromca i Wandy, założył Vinetę. Tworzyły ją okazałe domy o złotych dachach i białych ścianach pokrytych malowidłami. W srebrnych okiennicach miast zwierzęcych pęcherzy były wstawione szklane płytki. Pełno w nim było wielkich ogrodów, gdzie żyły jednorożce i żar – ptaki, zwane feniksami i gdzie rosły drzewa i kwiaty z dalekich stron, a w sadzawkach pływały złote rybki spełniające życzenia. Miasto było ogromne i bezpieczne, nie było w nim ani jednej piwiarni, czy winiarni, nikt nie próżnował, dzieci dostawały do zabawy monety z drogich kruszców, perły i kamienie, a z elektronu robiono kajdany. To właśnie mądrze i sprawiedliwie rządzona Vineta zainspirowała św. Tomasza Morusa do opisu innej krainy – Utopii. Za ziemno – drewnianym wałem rozciągały się nieprzebyte bory, pełne dzikiego zwierza, a także krasnoludków, olbrzymów, rusałek, wodników, żmijów, leśnych ludzi, Neurów, Lynxów, smoków powietrznych... Vinetę odwiedzali nawet królowie Płanetników z Księżyca. Oprócz lasów były też jeziora i rzeki, łąki i góry, podległe władzy królowej Tatry. Najwyższym szczytem była Góra Czterech Wędrowców (3244 m npm), której cztery wierzchołki nosiły imiona: Ilja, Waligóra, Wyrwidąb i Wanda. Wielu ludzi z innych stron świata marzyło o odkopaniu ukrytego w ciele Wyspożółwia skarbu Sołowieja Chąsiebnika, który zdobył na królu kikimor – Niemal Człowieku. Należał do nich czarownik Musulus (Masiulis w ,,Dolinie Issy’’) z litewskiej ziemi. Jurata ostrzegała Wentę i wiec Vinety: nie płyńcie na Morze Srebrne, bo stamtąd wyjdzie wasza zguba. Niestety Wenta zlekceważył przestrogę. Na Morzu Srebrnym, Vinetę atakowały ciemności, grad, śniezyce huragany i morskie potwory. Gdy Wenta dowiedział się, że to robota Musulusa, skrzyknął drużynę i wyprawił się na kraj Bałtów. Krótko oblegał zamek czarnoksiężnika, a gdy ten się poddał kazał go wychłostać i zabrał na Vinetę jako swego niewolnika. Musulus stał się doradca Wenty, a w rzeczywistości sam sprawował władzę. Wybudował sobie pałac, miał zastępy niewolników i kazał sobie oddawać cześć boską, karząc tych co mu odmówili. Nędza, pijaństwo i zbrodnia rozpanoszyły się w Vinecie. Raz Musulus wydał w ręce katów Wyrwidęba, który odmówił oddania pokłonu jego posągowi.



*
Na długo przed tą fatalną wyprawą na Morze Srebrne, Wyspożółw płynął u wybrzeży Tarszisz (w erze jedenastej było tam królestwo Altamiry). Wówczas na ląd zeszli bracia Waligóra i Wyrwidąb na spotkanie Kolubryny (Colubrina). W Tarszisz mieszkała krasawica o tym imieniu. Ku utrapieniu ojca i matki nie chciała pracować, tylko całymi dniami wpatrywała się w swoje odbicie w leśnym źródełku. Matka ostrzegła ją:
- W tym jeziorku mieszka córka wodnika i czarownicy, która może pogniewać się na ciebie, jeśli choć jeden twój wlos wpadnie do wody.
- Jestem tak piękna, że dla niej to zaszczyt, jeśli obdarzę ją włosem – odrzekła wyniośle Kolubryna i poszła podziwiac swe oblicze.
Podczas gdy rozpływała się z zachwytu nad swą urodą, jeden z jej czarnych włosów, niepostrzeżenie spadł na wodę. ,,Głupstwo’’ – pomyślała dziewczyna. Tymczasem z wody wynurzyła się niewieścia, strojna w jedwabie ręka, a palce pokryte pierścieniami trzymały różdżkę. Ledwo dotknęła końca nosa Kolubryny, gdy stało się z nią coś dziwnego. Jej skóra stala się ciemnozielona i łuskowata, szyja i twarz wydłużyły się. Oczy stały się czerwone, uszy spiczaste, język rozdwojony, a białe kły ostre jak noże. Z nozdrzy leciałydym i siarka, a z pyska – ogień. Kolubrynie wyrosły kolce na grzbiecie, szpony, błoniaste skrzydła i kolczasty ogon. Z jeziorka wynurzyła się niewieścia głowa w diademie.
- Odczaruje cię ten, kto powie ,,To lubię’’ i pocałuje – rzekła córka wodnika i czarownicy. Smoczyca z rykiem zanurkowała, by dorwać wróżkę, lecz znalazła tylko zmącony muł. Wstydziła się swego wyglądu. Zamieszkała w lesie, żywiąc się surowym mięsem zwierząt, aż pewnego razu pożarła ojca i matkę, którzy przybyli tam, by szukać jedynaczki. Od tego momentu Kolubryna zasmakowała w ludzkim mięsie. Wędrowała po całym Tarszisz, Luzitanii, Pirenie – ziemi Basków, aż na Iberię całą padł strach przed ludożerczym smokiem. Wielu wojowników; ludzi, olbrzymów i Lynxów usiłowało ją zgładzić, lecz ginęli rozszarpani. Waligóra dzierżył na ramionach ciężką skałę, zaś Wyrwidąb wymachiwał drzewem. Mieszkańcy Tarszisz nie wierząc w ocalenie, wskazali drogę do lasu, gdzie mieszkał smok. Już ich oczy widziały nieszczęsne jeziorko, gdy na gałęzi zakrakał kruk. Nagle – sfrunął na murawę i oczom siłaczy ukazała się Kolubryna jeszcze straszniejsza niż w opowieściach. Waligóra zaszedł ją od tyłu i już miał zmiażdżyć jej kark głazem, gdy dostrzegło go trzecie oko, znajdujące się na grzbiecie potwora. Cos świsnęło w powietrzu niby bat. To kolczasty ogon smoczycy uderzył Waligórę; jego głowa spadła z karku i została zmiażdżona przez odłam skalny, który wypadł z ramion. Wyrwidąb tymczasem, miał zatłuc smoka drzewem, lec zte błyskawicznie spaliło mu się w rękach. Ongiś, bracia w obronie swej siostry Wandy zabili nad Morzem Rajskim smoka znacznie większego niż ten. Wyrwidąb miał teraz przeciw Kolubrynie jedynie siłę mięśni. Nagle - ,,Otus likam1’’! – wypowiedział i musnął wargami pysk gada. Buchnął ogień i na miejscu smoczycy stała ubrana dziewczyna, takiej samej urody, jak wtedy gdy wbrew zakazowi matki przeglądała się w jeziorku. Toczyła pianę z ust, a jej jedyną mową było dzikie ryczenie. Wyrwidąb, ojciec braci Simajdiona i Aukštana, zadąszy w róg, dał znac mieszkańcom pobliskiej wsi, po czym otrzymawszy wcześniej zamówioną klatkę, wtrącił do niej Kolubrynę i razem z nią i ciałem brata, opuścił Tarszisz. Odczarowana niewiasta wciąż myślała, że jest smoczycą – ryczała i rzucała się na ludzi, aż z polecenia Wenty musialą mieszkać z dala od nich. Swoją kryjówkę miałą w jaskini, gdzie na surowo zjadała nietoperze i inne zwierzęta. Wówczas Wyrwidąb wyjaśnił swym synom, czemu oszczędził Kolubrynę – miałą być żoną dla jednego z nich. Aukštan z odrazą odrzucał myśl o poślubieniu tej potwornej istoty, jednak Simajdion zdobył się na odwagę, by ją odwiedzać i przynosić jej kurę lub prosię. Pewnego dnai wrócił do grodu razem z Kolubryną, która pokochawszy go, wyzbyła się resztek swej smoczej natury.

*
Wyspożółw, po raz kolejny wbrew Juracie, był na Morzu Srebrnym. Nie wpłynąłby do tego morza, gdyby nie rada Musulusa, którego Wenta i cała Vineta więcej słuchali niż Ageja i Enków. Tymczasem na tron Jutlandii, królestwa założonego przez Juta, potomka Buka i Lipy, wstapił Gaithab. Wybudował nową stolice w Haithabu, przez Słowian zwanym Hadeby. Początkowo rządził w pokoju, tylko raz odpierając atak króla Skanii, był mądry i sprawiedliwy. Jednak od pewnego czasu, niczym król - wodnik German z ery dziewiątej, poświęcił swe życie gromadzeniu bogactw. Zaczął od coraz wyższych danin, potem potajemnie mordował możnych Jutów, by mieć ich skarby, aż wreszcie rozpoczął napadać różne kraje u wybrzeży morza rodzącego bursztyn. Wśród złupionych przezeń grodów znalazło się również Sedinum. Przeszedł do legendy jako Gaithab Chciwy. Gdy tylko Vineta znalazła się w pobliżu Jultandii, Musulus przybył potajemnie do jej króla. Godzinami rozprawiał o złożach złota i srebra, stertach pereł i drogich kamieni, o złotych dachach, elektronowych pomnikach, srebrnych okiennicach i takiż rzeźbionych rynnach. Mówił również o stawach pełnych złotych rybek, mogących obdarzyć Gaithaba całymi górami kruszców i kamieni.
- Ongiś na Wyspożółwiu mieszkał Sołowiej Chąsiebnik, mający w pobliżu dzisiejszego grodu Vinety zakopany skarb zdobyty na królu kikimor Niemal Człowieku – opowiadał czarownik, a chciwość króla rosła z każdym słowem. W rzeczywistości Musulus, już dawno odkopał ów skarb, który uczynił go najbogatszym człowiekiem Vinety. Gdy powrócił z Haithabu, ujrzał wielkie święto ludzi, zwierząt i stworów. To cała Vineta świętowała rocznicę swego założenia. Uroczystości, przypominające wesele Tatry i Lecha III w Svantemocie, trwały do późnej nocy i tylko jeden Musulus wiedział o zagrożeniu. Wiedział, lecz nie ostrzegł. Tej samej nocy, Gaithab Chciwy zgromadził ogromną flotyllę drakkarów, którymi okrążył Wyspożówia ze wszystkich stron. Załoga floty Vinety, tej samej co ongiś zwyciężyła morskie potwory i chąsiebników służących Musulusowi, teraz weseląca się przy wódce i winie została wycięta przez Jutów. Ci wsiedli na konie i ze wszystkich stron ruszyli na gród. Sam Gaithab szedł na czele armii niecierpliwiąc się na myśl o bogactwach. Tej nocy, dostępu do Vinety broniły dziki, tury, żubry, rysie, wilki, niedźwiedzie i rosomaki, oraz różne stwory, w tym dobre nocnice, lecz nie były w stanie zatrzymać najezdników, idących dosłownie po trupach ku bramom przesławnego grodu. Wojskiem zwierząt i stworów dowodziła najada



Sulisława, przez Celtów zwana Sulis, córka Mildy, tej samej, co w drużynie Dobryni zabiła smoka Puczajkę. Jutowie padali od strzał Sulisławy, aż sam król Gaithab ofiarował jej prawo do poddania się jako niewieście. Rusałka odmówiła i kontynuowała walkę, aż wystrzelała cały kołczan, a jej armia została wybita. Wtedy jakiś Jut przerąbał ją na dwie połowy toporem, niszcząc nimfolit. ,,Gdyby jej włosy były krasne jak krew, to bym pomyślał, że to Ruta wróciła między żywych’’ – powiedział. Ciału Sulisławy, najeźdźcy sprawili pogrzeb i dalej ruszyli na Vinetę. Wreszcie dotarli do grodu i wdarli się doń przez bramę, która w mniemaniu pijanych wartowników sama się otworzyła. Wówczas zaczęła się rzeź; Jutowie wdzierali się do każdego domu w poszukiwaniu skarbów, burzyli je, aby móc rozbierać złote dachy i kraść srebrne okiennice. Wenta natarł na samego Gaithaba, lecz zginął, gdy został ugodzony strzałą z łuku. Gaithab kazał rzucić jego trupa w ogień, by potem w popiele szukać ukrytych skarbów. Od tego momentu stracił szacunek u swojej drużyny. Mężowie topnieli jak wiosenne śniegi, zaś niewiasty i dzieci przypadłszy do nóg Musulusowi, jako znającemu czary, prosiły go o ratunek. Ten, którego Czesław Miłosz nazywa ,,Masiulisem’’ podniósł ręce w górę i trzykrotnie zawołał:
- Sotil, Sotil, Sotil2! - wówczas Wyspożółw wyzionął ducha, a wkrótce jego ciało stało się kamieniem. Począł opadać na dno, razem z Vinetą, armią Gaithaba i całą resztą. Ludzie w pisk, rzucili się, by błagać Juratę o łaskę, a Gaithab niczego nie zauważył. Bracia Simajdion i Aukštan leżeli na polu walki w pustoszonym grodzie, lecz żyli; stracili jednak wiele krwi i byli nieprzytomni. Jakiś wojownik jutlandzki zabił z łuku synka Kolubryny, a ją samą złapał za włosy, lecz nagle ... stracił rękę. Kolubryna jednak zachowała w sobie coś ze smoka. Nie minęło pół godziny, jak zamieniony w skałę Wyspożółw opadł na dno Morza Srebrnego. Jurata wysłuchała próśb; mieszkańcy Vinety i część Jutów zamieniła się z jej i Ageja woli w morskie wodniki i okeanidy. Gdy bracia Simajdion i Aukštan oprzytomnieli, Vinety już nie było. Płynęli przez morze podtrzymywani przez foki, morswiny i bezgrzywe, morskie lwy pokryte łuskami jak karpie. Obok niczym ryba, płynęła morska rusałka – Simajdion rozpoznał w niej swą żonę Kolubrynę z Tarszisz. Wszyscy troje osiedli na litewskiej ziemi i zapisali się we wdzięcznej pamięci Bałtów. Od imion dwóch braci wywodzą się nazwy krain: Żmudź (Simajdiya) i Auksztota, które później utworzyły Litwę.
Co jednak stało się z Musulusem? Gdy Wyspożółw zatonął, ów wzbił się w niebo, a wraz z nim wszystkie skarby Vinety. Wraz z nimi doleciał do swej starej siedziby. Jednak jego złość przywiodła go do zguby – zginął zamieniony przez siebie samego w smoka w następnej erze, trzynastej.

1 To lubię!
2 Wspak: ,,litos’’, czyli kamień

Śmierć wielkiego kronikarza



,,Ciężko jest czuć się starym. Obaj należymy, zdaje się do tej szczęsnej mniejszości ludzi, którzy zachowują otwartość umysłu i elastyczność młodości, korzystając jednocześnie z owoców długiego już doświadczenia’’ – A. Huxley


Pan Kosa Oppman liczył sobie dziewięćsetny rok życia. Jego włosy i broda już dawno zbielały jak mleko, pogorszyły się wzrok i słuch, wątłe ciało było obolałe. Jednak czuł się szczęśliwy. Wszystkie zgryzoty poprzednich lat oddaliły się i wyblakły, a ich miejsce zajęła niezmącona nadzieja. Do nikogo już nie miał żalu, pojednał się z wszystkimi, którzy go otaczali. Pan Kosa drżącą ręką napisał:

,,Do dziś w górach Atlas, niby trzy pomniki, stoją kamienie w kształcie dwóch mężów i niewiasty’’.

Słowami tymi zakończył rozdział o przygodach Ilji Muromca w księdze trzeciej ,,Perłowego latopisu’’ zatytułowanej ,,Era dwunasta – Czasy bohaterów’’. Był to jednocześnie koniec kroniki. Nazajutrz kronikarz siedział na łące w przytulnym fotelu, a towarzyszyli mu Podziomek i przyrodnik Kosa Owinniczew. Kwiaty pachniały upajająco, buczały owady, śpiewały ptaki, porykiwały krowy i beczały owce. Oppman przymknął oczy, a Mar – Zanna zatopiła lodowy oścień w jego sercu. Podobno jego ostatnie słowa brzmiały: ,,Więcej prawdy’’. Rychło potem opłakiwano go, a król Błystek Likostin w dowód uznania włożył mu w zimne dłonie swą najpiękniejszą perłę, prezent od króla nadmorskich krasnoludków Niemnira Morewładowicza. Osobiście układał też stos pogrzebowy. Gdy zapłonął ogień na uroczystość przybył chłop Skrobek z synami. Aredvi Milovana była daleko... Na pogrzebie czytano ustępy z ,,Perłowego latopisu’’. Następcą Kosy Oppmana został Wurcel z Helwecji (Gelvetiya). Ostatnie słowa swego poprzednika kazał sobie wyhaftować na czapce. W sercu też je zapisał...

Ród Błystka



Podczas potopu zginęli wszyscy królowie krasnoludków. Wzorem ludzi popełniali różne obrzydliwości, aż znaleźli śmierć w falach. Razem z rodem Dobromira, uratował się jego domowy skrzat Kraśniak z żoną Domowichą i potomstwem. Krasnoludki twierdzą, że niektóre z tych, co zostały poza żołędziową łodzią ratowały się pływając w skorupkach jajek. Po potopie Kraśniak wsławił się wynalezieniem pisma tinezyjskiego. Gdy umarł, koronę króla ubożąt z rak Banika przyjął Krzat I. Wygłosił mowę, w której przestrzegł przed powrotem zła Wieku Żelaznego i wezwał do służby ludziom. Jego następcą został Krzat II. Za jego panowania, Gorynycz dał strzygom nową królową. Straszydła były niezadowolone.


,,Nasz pan najadł się szaleju, bo dał nam za panią ludzką babę. Locha – mamuna rządzi mamunami, książę Taras – ażdacha rządził ażdachami, wszyscy królowie wąpierzy byli wąpierzami, Niemal Człowiek – kikimora trzęsie kikimorami, tylko my musimy się wstydzić swojej królowej’’!



- istotnie, koronowana przez Licho, królowa Jędza była dziewczyną, która po wypiciu čortowskiego napoju, najpierw zamieniła się w czarownicę, po drugim kubku w bruxę (straszydło z Luzitanii), aż po trzecim stała się Jędzą. Jej czerwone oczy rozbiegły się na boki, przywdziała kir, uszy stały się spiczaste, a zęby kończyste, wyrosły jej szpony. Odtąd jej jedynym pokarmem stały się trujące grzyby, jagody, cykuta, tojad mocny i inne trujące rośliny, których soki wypijała. Nazajutrz po koronacji, parę strzyg chciało ją zabić. Lecz co to?! Jędza powaliła wszystkie na grzbiety i mrucząc zaklęcie pod nosem sprawiła, że krew pociekła im z całego ciała i konały w męce przez długie godziny. Jeszcze jako dziewczyna lubiła sprawiać ból.

,,Nasz pan dobrze zrobił, że dał nam taką królową, bo nawet w Čortieńsku nie ma takiej wrednej’’

- mówiły odtąd strzygi. Tymczasem bożęta dzielnie pracowały w ludzkich domostwach. Rozmnożyły się też owinniki strzegące zbiorów, krasnoludki leśne, polne, stepowe, górskie i nadmorskie. Jędza wydała im wojnę. Walki trwały długo; Krzat II nie doczekał ich końca. Dopiero jego syn, Domowoj I Strzygogromca zabił Jędzę samemu ginąc uduszony w jej dłoni. Wojna się skończyła, nienawiść pozostałą. Dziadem Błystka był Domowoj II, a ojcem – Krzat III.

Aredvi Milovana



,,Swoją pracę chciałbym zadedykować [...] ratajowi Skrobkowi i jego przybranej córce Aredvi Milovanie’’ – K. Oppman ,,Perłowy latopis’’.


W jednym miejscu w ,,Codex vimrothensis’’ występuje pod imieniem Milenicy. Była jedynym dzieckiem Niesułki i Sławdara, a przyszła na świat w siole Szpakowice. Gdy kończyła trzeci rok życia , ojciec zginął broniąc wsi przed zbójcami i strzygami. Matka dołączyła do niego, gdy dziewczynka miała sześć lat – zgasła na suchoty. Z osieroconego dziecka, pewna rodzina z jej wsi uczyniła swą niewolnicę, każąc od świtu do zmierzchu paść stado gęsi. Towarzyszył jej pies Misiek (Ursiś). Pewnego razu usłyszała dobywające się z trawy słowa pieśni:

,,Ziemio, ziemio, sieroto,
W Tobie jest srebro i złoto...’’

Zaciekawiona rozgarnęła źdźbła i ujrzała ludziki w czerwonych strojach. Było to jej pierwsze spotkanie z krasnoludkami. Z czasem poznała zbierającego materiały do swej kroniki, Kosę Oppmana, od którego po raz pierwszy dowiedziała się o pierwszych ludziach, Kościeju, potopie. Kosa Owinniczew czytał jej oszałamiające historie z ,,Animalistyki’’ zdobione barwnymi miniaturami. Zaprzyjaźniła się też z Podziomkiem i samym królem Błystkiem (Likostinem). Poznane przez nią bożęta pomagały w zagrodzie Skrobka. Opowiedziały mu o sierotce, a chłop, choć miał już dwóch synów, za cielną krowę wykupił Aredvi Milovanę razem z psem i stadkiem gęsi. Pokochał ją jak rodzoną córkę. Niektórzy opowiadają, że popłynęła na szetlandy na grzbiecie morświna, razem z królem krasnoludków, ja jednak w to nie wierzę. Synowie chłopa przyjęli ją za siostrę, matkę zastępowała jej żona Skrobka, której imienia nie znamy. Tak dożyła trzynastego roku życia. Ostatnio bardzo płakała, bo jej gąski, które codziennie pasła, wydusił złośliwy człowiek na trwałe zaczarowany przez siebie w zwierzę, a nazywał się Lis Sadełko i zgodnie z imieniem był lisem (już jego ojciec, Mszczuj Sadełko przybierał postać zwierzęcą i miał kłopoty z odczarowaniem się, a był to złodziej). Tymczasem kronikarz piszący właśnie drugą księgę, zatytułowaną ,,Era jedenasta – Wiek Żelazny’’, opowiadał to co wiedział z tradycji ustnej o jytnas – królowej Tatrze, Gorskiej Majce. ,,Cud jest ukochanym dzieckiem wiary’’ – pocieszał dziewczę.
- A czy nie można, by ci kupić nowych gąsek? – spytał jej przybrany brat.
- One były ze mną w doli i niedoli, są niezastąpiopne –z zielonych oczu Aredvi Milovany ciekły łzy. – Aby je ożywić jestem gotowa iść do stóp królowej Tatry i błagać o ich życie! – powzięła decyzję.
- W erze dziewiątej, Bharatiena prosiła Borutę, by ożywił jej tygrysa – wtrącił przyrodnik Kosa Owinniczew. – Początkowo nie chciał, ale po wystawieniu rusałki na próby, zgodził się.
- Agej i Enkowie sprzyjają tym, co kochając zdobywają się na odwagę – żona Skrobka umacniała przybraną córkę.
Tymczasem w jaskini, u stóp góry Gerlach, Tatra klęczała przed Agejem, a ten mówił do niej:
- Miłość tego dziecka, zasługuje, by dla niej złamać prawa przyrody! – górska królowa wstałą z klęczek i jednemu z orłów siedzących na drążku, kazała lecieć na północ.



*
Nazajutrz, gdy w chacie Skrobka wszyscy z rana wstali do pracy, ich oczom ukazał się wspaniały orzeł, który usiadł na płocie.
- Jestem posłem od królowej Tatry – przemówił ludzkim głosem. – Moja pani zaprasza Aredvi Milovanę, bo Agej dał jej moc ożywić gęsi! – dziewczę pożegnało się z rodziną, od Skrobka i jego żony otrzymało chleb i ser, a towarzyszami jego drogi znad Visany w Tatry byli pies Misiek i kronikarz Kosa Oppman. Orzeł był ich przewodnikiem i obrońcą. Nocowali na polanach, czasem w domach życzliwych ludzi. Aredvi Milovana stale śniła o Tatrze, a krasnoludek zapisywał jej sny, co w połączeniu z przekazami ustnymi złożyło się na rozdziały ,,Tatra’’ i ,,Wyprawa Lecha III’’ w ,,Perłowym latopisie’’. Po wielu przygodach, orzeł przywiódł ich pod górę Gerlach, po czym znikł w jaskini. Dziewczyna, krasnoludek i pies przekroczyli próg groty. Było w niej jasno jak w dzień, a na kamiennym tronie zasiadała niewiasta w bieli i choć sprawiała wrażenie bardzo młodej, bił od niej niezwykły majestat. Na głowie miała koronę z płomieni. Aredvi padła na twarz i nie mogła nic powiedzieć, lecz jytnas uśmiechnęła się do niej.
- Twoje gąski żyją, a tobie chwała, że przyszłaś tu z miłości. Mam dla ciebie niespodziankę – rzekła dalej..
Oczom Aredvi Milovany ukazali się ojciec i matka.



*
Po powrocie nad Visanę, wyrosła na piękną pannę, za która niejeden chłopak się oglądał. Smukła, rudowłosa, zielonooka – jakby sama królowa rusałek Nastazja wróciła między żywych. Zanim przyszli do niej pierwsi swaci, pożegnała się ze Skrobkiem i braćmi i jeszcze raz udała się w góry. Poszłą na służbę do królowej Tatry, by z jej rozkazu ratować przed lawinami. Wykopała spod śniegu niejednego zasypanego, a nawet swymi modłami wybroniła pewną żyjącą w pijaństwie wieś przed zasypaniem. Pewnego razu wykopany przez nią zbójnik, w skrusze zaniechał mordów i kradzieży, a po jakimś czasie poślubił dzielną ratowniczkę. Założony przez nich ród, z pokolenia na pokolenie zajmował się ratowaniem przed lawinami i odprowadzaniem zabłąkanych. Było tak, aż za króla Bogdala, okrutny smok Girginicz pożarł cały ród Aredvi Milovany i Świstaka. Tradycję próbowlai wskrzesić mnisi, lecz zginęli śmiercią męczeńską za Artura Apostaty. Dopiero wiele, wiele lat później tę piękną misję przejął TOPR.  

Jak orzeł pismo objawił


,,... – im większą posiada wiedzę, tym więcej zna symboli. Jeśli kiedyś opanuje pismo, co na pewno nastąpi, fakt ten stanie się jeszcze oczywistszy’’ – K. Oppman ,,Perłowy latopis’’.


Pismo znali już Zajęczanie i Żbiczanie, lecz nam nie udało się go odczytać. Stwory te mówiły po starokrasnemu, z czego Żbiczanie miauczeli również jak koty. Lynxowie mieli własny język (miauczeli i mruczeli jak rysie, z połączenia słów starokrasnych i rysich stworzyli język lynxyjski). Neurowie mówili po neuryjsku i w w mowie wilków (plemię Budynów miało własny język). Era dziewiąta rozbrzmiewała językiem toropieckim, używanym przez rusałki i wodniki (oraz czarownice, mory, mamuny, syreny, trytony, inne morskie stwory). Neurowie tworzyli wielkie biblioteki, a dla rusałek i wodników, ich matka Mokosza stworzyła pismo zwane toropieckim (od miejscowości Toropieck). Świętowit łagodnie upomniał żonę, że nie powinna wyręczać swych dzieci w pracy tworzenia pisma, bo staną się leniwe. Z ery dziewiątej pochodzą takie dzieła jak epos ,,Nastazjada’’ o królowych Nastazji i Walaszce, czy monumentalne ,,Zwierzęta’’ ich wielkiej miłośniczki, królowej Bharatieny. Wszystkie te kultury i wiele późniejszych, do pisania używały kory brzozowej (w erze trzynastej, król Analapii, Bogdal ofiarował papieżowi ,,Biblię’’ spisaną na tym materiale, a na Rusi używano go do sporządzania notatek). Ludzie ery dziesiątej nie znali pisma, a poza tym mieli lepszą pamięć niż my. Po raz pierwszy zaczęli używać pisma mieszkańcy Sinea – jego założyciel Jü ujrzał alfabet napisany przez Enków na skorupie wodnego żółwia. Umiejętność jego zastosowania nie wychodziła jednak poza to państwo. Próbę upowszechniania pisma, podjął na początku ery jedenastej Teost (,,car – Słońce’’), wynalazca pisma, zwanego teostyjskim. Zapisywano je na papirusie, rzadziej na pergaminie i korze brzozy. Pisać i czytać potrafiła między innymi wychowana w chramie, Locha z Sierpkowic, późniejsza mamuna. Wynalazek i państwo Teosta zniszczyły złe czary Czerwonego Ładysława Amosowa – zachowała się jedynie umiejętność zapisywania liczb (bez zera). Królowa Tatra w czasie nieobecności Lecha III, zapraszała do wynalezienia pisma, lecz próby się nie powiodły. W arce Dobromira, podróżował jego domowy skrzat Kraśniak z żoną Domowichą i mnóstwem dzieci. Gdy umarli Dobromir i Drzewica, ich bożęta długo obchodziły żałobę - ,,Codex vimrothensis’’ podaje nawet, ze najmłodsza córka resztę życia spędziła na mogiłach ojca i matki rodu. Do pogrążonego w smutku Kraśniaka przyleciał pewnego razu biały orzeł Tinez Dwugłowy z korą brzozową w szponach. Było na niej około dwudziestu sześciu znaków; pierwszy przypominał kotwicę (ω), a ostatni – wydłużoną literę ,,x’’ leżącą poziomo (χ). Na polecenie orła, Kraśniak nadał znakom nazwy – pierwszy miał się nazywać ,,a’’, a ostatni - ,,zy’’. Tak powstało pismo tinezyjskie. Początkowo używały go tylko krasnoludki, lecz jeszcze w ostatnich latach panowania Błystka Likostina podzieliły się nim z ludźmi. Pisma tinezyjskiego używali Słowianie i Bałtowie, w tym mieszkańcy Analapii. Jednak za panowania Artura Apostaty powoli rozwiało się w dymie ostatnich bibliotek.



Orfej i Izabela



Król krasnoludków Błystek Likostin dużo pracował sądząc swoich poddanych i broniąc ich przed straszydłami. Pewnego razu, gościł u niego król krasnoludków nadmorskich, Niemnir Morewładowicz. Opowiadał o swych podróżach na Daleki Zachód, a wszyscy słuchali z wypiekami na twarzach.
- O Britainie wiem tylko tyle, że w poprzedniej erze była częśćią imperium Kościeja i że stamtąd Rdzeniejew przywiózł dla Tatry błoto dające zdolność do lotu – przyznawał się Błystek. – Racz, panie bracie, poszerzyć moją wiedzę! – prosił.
- Britaina, czyli Brigitania, Wyspa Wiosenna i Irlandia – zaczął Niemnir – to wielkie wyspy na Dalekim Zachodzie. Są tam lasy, pola, łąki, sioła i grody, niskie góry, jeziora i rzeki. Zapytany o lasy, rzeknę, iż wiewiórki nie schodząc na ziemię mogą przebyć całą wyspę! Tak jak w Sclawinii lata są gorące, a zimy zimne, żyją tam jelenie, borsuki, żbiki, niedźwiedzie, dziki, wilki, orły, foki... Można tam spotkać smoki, gryfy, olbrzymy, krasnoludki, wodniki, rusałki, czarownice, syreny, ogromne węże, nieznane nad Visaną elfy, ogry, morskie potwory kelpie, jeziorne smoki nessie i moragi, hobbity, zwane ,,niziołkami’’, gobliny, entów, czyli ,,drzewoludów’’ (Grabiuk nie był jednym z nich), są tam pająki wielkie jak krowy, Neurowie i leśni ludzie z plemienia Wosów. Z rzek słynie Tamun, a w jego okolicach znajduje się kraina żarłoków Kukania, zwana też Szlarafią, gdzie nikt nie pracuje, a wszyscy obżerają się do wymiotów. W Irlandii jest założona przez królową Siubielę Morską szkołą dla rusałek i wodników, gdzie uczyła się sama Ruta. Żyje tam tez smok morski wyglądajacy jak krokodyl z płetwami foki i grzebieniem traszki. Na wyspie Man przetrwali ostatni Żbiczanie. Postrachem ziemi Piktów i Szkotów jest bezlitosna wiedźma Czarna Annis, o czarnych włosach, odziana w kir. Mieszka w jaskini, przed którą piętrzą się kości pożartych przez nią ludzi i zwierząt. Natomiast na Szetlandach rządzi mądry i sprawiedliwy król Orfej z królową Izabelą – jest to tak dobry grafjek, jakby terminował u samego Rigla. Z Enków, mieszkańcy wyspy najwięcej poważają Juratę – przedstawiają ją z trójzębem i bezgrzywym lwem pokrytym łuskami. Żyje tam też córka Boruty i Dziewanny – ogromna biała locha... – Niemnir Morewładowicz gościł u Błystka kilka dni, po czym wrócił na plażę.
Król krasnoludków, znany z powieści Marii Konopnickiej, był już zmęczony i zapragnął odpoczynku. Wymarzył sobie podróż na daleki Zachód. Może posłuchałby pieśni króla Orfeja? Wreszcie postanowił – popłynie na Szetlandy! Pragnął zabrać ze sobą zaprzyjaźnionego chłopa Skrobka (przez Celtów zwanego Scrovainem), jego żonę, dwóch dziesięcioletnich synów i przybraną za córkę Aredvi Milovanę, przez Polaków zwaną ,,sierotką Marysią’’, a poza tym kronikarza Kosę Oppmana, Podziomka i znawcę zwierząt, Kosę Owinniczewa. Oczywiście królewski statek ,,Aredvi Milovana’’ byłby za mały dla tylu osób. ,,Codex vimrothensis’’ podaje tu kilka wersji. W pierwszej Skrobek odmówił, bo wszyscy musieli pracować, by nie zginąć z głodu. W drugiej, w podróż zabrano Aredvi Milovanę, którą przez ocean niósł morświn na swym grzbiecie. Wreszcie, pomoc zaofiarował król Wolina, Barnim Maczuga, przez Arabów zwany ,,Madżakiem’’. Ta wersja jest najpełniejsza, niemniej autor tekstu starokrasnego nie mógł się zdecydować, czy Skrobek popłynął na Szetlandy czy nie.
,,Był to człowiek, którego nie pociągały morskie, ani lądowe podróże, za to bardzo pracowity i kochający swoją ziemię’’ – pisał o nim Kosa Oppman.



*
Minął tydzień jak woliński korab z wizerunkiem maczugi na żaglach, opuścił Morze Srebrne. Wiatr dął w żagle, nic nie zapowiadało katastrofy. Wokół pływały inne statki, których znakiem rozpoznawczym był stwór kelpie; koń, kupa wodorostów i piękna dziewczyna. Nagle sternik padł na pokłąd. W jego gardle tkwiła strzała. Korab z wizerunkeim kelpie na żaglach, zetknął się burtą z wolińskim ,,Darem Juraty’’. Krasnoludki szyły maleńkimi strzałami, jedynie raniąc napastników. Jeden z nich torując sobie drogę toporem, podbiegł ku Przybysławie – córce wolińskiego króla. Ta cofnęła się przerażona, aż wpadła do morza. Wtem wszyscy ujrzeli męża w białym turbanie z rybim ogonem. W ręku trzymał szablę. Jednym płynnym ruchem skrócił o czerep celtyckiego chąsiebnika, po czym dał nura w fale. Po chwili trzymał w rękach Przybysławę. Szybko pojawili się nowi mężowie w turbanach, mający rybie ogony. Sam ich widok przeraził Celtów, którzy wsiedli na okręt i odpłynęli. Wielka była radość Madżaka, gdy odzyskał córkę.
- Słyszałem, żeście morskimi potworami, a wy uratowaliście mój skarb – mówił.
- Wielu z nas pozyskał Čort Gorynycz, ale nie wszyscy jesteśmy źli – odrzekł stwór, po czym zniknął w falach.



*

Orfej i Izabela siedzieli na plecionych z wikliny fotelach, przed białym, krytym strzechą domem. Na kolanach króla spoczywała złota lira, zaś Izabela miałą złote włosy.
Barnim Maczuga jako dar dla króla Szetlandów ofiarował młodego żubra z wyspy Wolin, ząs krasnoludki zasypywały Izabelę perłami i drogimi kamieniami. Gospodarz i goście opowiadali o swych królestwach, poddanych i podróżach, Wieczorem, przy ognisku, nadszedł długo oczekiwany moment – król Orfej rozpoczął opowieść.

,,- W trzecim roku po objęciu tronu, pojąłem za żonę Izabelę z Orkadów, najdroższą z córek Aivalsy. Z Orkadów przybył książę Ozain, jej były narzeczony; ścigał ją pod moją nieobecność, by obdarzyła go słodyczą swych ust. Uciekając nadepnęła na żmiję i padła rażona jej jadem. ‘Co zrobiłem’?! – Ozain rozdarł szaty i rozgłosił co się stało. Ma luba została uniesiona przez fale do Hy Brasil, gdzie włodarzył Morski Weles, sługa Juraty. Zostawiwszy królestwo pod zarządem ojca, wypłynąłem daleko w morze, a gdy poczynały szaleć burze i z toni wynurzały się potwory, zanosiłem do Ageja i Juraty prośby o ratunek na lirze grając. Wówczas morze stawało się spokojnym. Dopłynąłem do Hy Brasil i stanąłem przed obliczem Morskiego Welesa. Był czarny, kudłaty, miał trzy głowy, dwie rogate. Jego futro ociekało wodą, były w nim zaplątane wodorosty i muszle. W pięknym ogrodzie, przystrojona w perły i bursztyn, Izabela zrywała kwiaty. Zaśpiewałem najżewniejszą z moich pieśni, aż samemu Morskiemu Welesowi łzy pociekły. Skończywszy śpiewać, otworzyłem szkatuły ze swoimi skarbami i z darami od królów Orkadów, Hebrydów, Man, Irlandii, Piktów i Szkotów. Pan Hy Brasil rzekł:
- Prześlij moje pozdrowienia swemu ojcu i całej szlachetnej ziemi szetlandzkiej! Złoto i srebro zachowaj dla siebie. Wyżej cenię twe pieśni.
- Dla Izabeli mógłbym życie oddać! – rzekłem.
- To nie będzie konieczne – odpowioedział Morski Weles. – Łatwo oddać życie w boju, lecz trudniej długo cierpieć dla dobra. Zawsze chciałem tak pięknie grać jak ty. Oddaj mi lire i umiejętność, a tylko wtedy będę mógł zwrócić ci Izabelę – zawahałem się i łzy stanęły mi w oczach.
Jednak po dłużśzej chwili oddałem lirę i zdolność.
- Jestem Enkiem i nigdy nie kłamię – rozpromienił się Morski Weles – wracaj do Ojczyzny i raduj się z odzyskania żony!
Izabela i ja wpadliśmy sobie w ramiona, poczym wsiedliśmy na nawę. Pewnej nocy, Izabela prosiłą mnie:
- Ukołysz mnie do snu!
- Nie mogę. Oddałem swój kunszt, by cie odzyskać – odpowiedziałem.
- To niemożliwe. Spróbuj – nie wierzyła.
Otworzyłem więc usta i o dziwo, zacząłem śpiewać, nawet jeszcze piękniej niż zwykle. Gdy wróciliśmy, mój ojciec rzekł na to, ze prawdziwą sztuką jest dobroć. Tak nasza historia dobiegła kresu’’.

Było już późno, lecz nikomu nie chciało się spać.

Turupit




Tak jak niegdyś Rykar, tak teraz Gorynycz usiłował zniszczyć świat pchając jego mieszkańców do wojen. Jego słudzy, nad rzeką Odirną i Morzem Srebrnym rozpętali zaciekły bój między leśnymi ludźmi, a niedźwiedziami. Dotąd leśni ludzie żyli w przyjaźni z wszystkimi mieszkańcami puszczy, prócz straszydeł, teraz zaś usiłowali zabić każdego napotkanego niedźwiedzia, a ponieważ podejrzewali, że miejscowy król tych zwierząt; Bartas Medeve jest panem wszystkich leśnych zwierząt, od strzał i ostrzy włóczni ginęły sarny, ptaki, zające, lisy, dziki... W odwecie potężne, kosmate łapy masowo gruchotały czaszki i kręgosłupy, niedźwiedzie zabijały żmijów, a nawet ludzi z siół, podejrzewanych o sprzyjanie potomkom Rucława i Ayisaki. Ku wściekłości Gorynycza, wojnę zakończył niedźwiedzi książę Arvot Marucha, ratujący tonącą w Odirnie, ośmioletnią córkę króla leśnych ludzi. Pokój upamiętniały odtąd tańce ludzi w niedźwiedzich skórach i coroczny zwyczaj wypuszczania w knieje niedźwiadka wychowanego wśród ludzi.
Po wojnie wzrosłą liczba plemion w lasach nad Odirną, a nie jeden leśny maż wziął za żonę niewiastę z siół Varpno i Varnovo (Velehrad został zniszczony przez potop; odbudowała go córka Czarnogłowa, Sedina, zwana Wielką . Nie tylko odbudowała gród, ale i przywiodła go do świetności, dlatego, za zgodą samego Welesa, jego nazwę zmieniono na Sedinum; obecnie w jego miejscu wznosi się Szczecin). Wracając do naszej historii... Zebrał się wiec, na którym postanowiono, że część leśnego plemienia Dziwiczów (za patronkę mającego Dziwicę) zbuduje tratwy i łodzie, aby poszukać nowych ziem do zasiedlenia. Jak ustalono tak zrobiono – plaże powoli znikaly leśnym ludziom i żmijom z oczu, a przed nimi otwierało się wielkie nieznane. Potwory morskie nie atakowaly podróżnych, bo Dziwica prosiła Juratę o opiekę nad swym ludem. Raz jednak, samemu zajmujący łódź Mszczuj z Varpna; chłop, który zamieszkał w lesie, by dzielić życie swych przyjaciół został zaatakowany. Za kark złapały go podobne do człowieczych ręce i dalejże! – ciągnąć w głębinę. Należały do brunatnego, morskiego potwora o oślich uszach, zagiętych do przodu kozich rogach, gadziej łusce, papuzim dziobie, błoniastych skrzydłach i kudłąch pod pachami. ,,Na pomoc’’! – wrzasnął varpnianin. Wnet w pobliżu zaroiło się łodzi i tratw. Mądry Turupit, (syn niewiasty z Dravska, do piętnastego roku życia wychowywany przez wilki), oburącz schwycił uszy potwora i pociągnął z całej sily. Ten puścił Mszczuja z Varpna, który wpadł do wody, za to rzucił się na Turupita, broniącego się włócznią. Drewno chrupnęło w dziobie bestii, lecz Turupit z całej siły uderzył ją kułakiem w klatkę piersiową. Potwór ryknął, lecz inni leśni ludzie poczęli strzelać z łuków, więc dał nura, łapiąc za rękę Mszczuja z Varpna i usiłując utopić. Turupit również zanurkował, gdy wtem ujrzał niezwykły widok. Lew bez grzywy, pokryty łuskami jak karp i majacy rybie skrzela, zabił morskiego potwora, obficie krwawiącego na zielono, zaś niedoszłego topielca chwycił za kark jak lwiątko i złożył w łodzi. ,,Podziękujcie Juracie’’! – zwierz przemówił ludzkim głosem, po czym zniknął z oczu. Po miesiącu, leśni ludzie wylądowali u wybrzeży krainy zwanej Svamią (Suomi). Tam umarł dotychczasowy wódz plemienny, a jego następcą wybrano Turupita w uznaniu jego mądrości i ofiarności. Oczom podróżnych ukazał się gęsty las, pełen dzikich zwierząt, lecz nie było tam ani jednego człowieka.
- To będzie nasz dom, nie mniej piękny od tego nad Odirną! – rzekł Mszczuj z Varna, a poznana przez niego w trakcie żeglugi morska rusalka, znajaca te tereny, ostrzegł przed srogą zimą.
Jednak część przybyszów pochodziła z siół o domach z kamienia i cegły i nie chciała mieszkać w puszczy. Gorynycz ucieszył się czując zapowiedź rozlewu krwi. Turupit wiele wędrował po pustkowiach Svamii i odkrył, że mieszkały już tam istoty rozumne. Spotykał rusałki i wodniki, krasnoludki i istoty wcześniej sobie nie znane – elfy. Były podobne do motyli, a trochę do ludzi, lecz tych znacznie przewyższały pięknością. Miały złote włosy, motyle skrzydla, kolorowe, zdobione opiłkami złota i srebra stroje. Mieszkały w lasach i na łąkach, gdzie wśród kwiatów miały strzeliste domki jakby utkane z mgły. Domki krasnali łatwo było przez nieuwagę rozdeptać, bo były zrobione zkory, patyków, liści i mchu, ocienione grzybami. Domem rusałek i wodników były jeziora i stawy, wykroty i korony drzew, a nawet stare nory borsucze. Widząc to wszystko, wódz plemienia Dziwiczów pomyślal o sporze o to, jak ma się zagospodarować nową ziemię. Gdy zebrał się wiec, przemówił:
- Wędrując po svamijskich pustkowiach widziałem domostwa jego mieszkańców nie będących ludźmi, ni zwierzętami. Sposób w jaki gospodarzą na tej ziemi nie niszcząc jej, nie jest sposobem leśnych ludzi, bo budują domy, lecz nie jest też sposobem ludzi z siół, bo ich domy są tu takie jakby były drzewami, lub kamieniami. Dlaczego my; ludzie z lasu i ludzie z siół nie moglibyśmy zbudować leśnego sioła? – na początku wszyscy kręcili nosami, lecz gdy przekonali się od samych elfów, że ,,leśna wieś’’ nie jest pomysłem chybionym, zbudowali drewniany gród, zabezpieczony przed ogniem danym przez karły inkarytem, który nazwali Turku na cześć mądrego Turupita. Po wielu latach, już w erze trzynastej, gród ten został pierwszą stolicą Finlandii.



*
Turupit umarł w wieku osiemdziesięciu lat otoczony miłością całej ,,leśnej wsi’’ i okolic, zaś starym już Mszczujem z Varpna opiekował się jego syn, rybak Vorupit. Jego córka Sygryda, licząca siódmą wiosnę życia zachorowała i leżała w łóżku. Pewnego razu, gdy wypłynął na morze, bardzo długo nie mógł nic złowić. Wreszcie w sieci znalazły się jedynie dwie szprotki; znak, ze jakiś dziwny stwór ostrzega człowieka. Rybak ponownie zarzucił sieci i znalazł w nich dwie dziewczynki z rybimi ogonami, ociekające wodą i łzami. Zadowolony zabrał je do chaty i wrzucił do zalanej wodą piwnicy, za pokarm dając im chleb i ryby. Przenosił syrenki do pokoju córki, aby śpiewem koiły jej cierpienie. Siostry Anej i Ayisaca, bo tak się się nazywały, śpiewały pieśni tak smutne, że łzy ciekły z oczu wszystkich żywych istot wokoło, tak piękne, że milkły słowiki, niekiedy tak pełne radosnej nadziei, iż przez nikogo nie kochany dziad, który chciał się powiesić, zrezygnował z samobójstwa. Morskie historie zawarte w tych pieśniach, do dzisiaj żyją w ludowej tradycji Finów.
- Agej dał nam głos przewyższający słowiki, ale i wytrwałość żółwic skłądajacych jaja na plaży, byśmy się nie leniły i rozwijały swe zdolności – mówiła zauroczononej Sygrydzie starsza siostra, Anej o płowych włosach. Młodsza od niej Ayisaca miałą włosy brązowe, lekko pofalowane, niczym Leśna Matka. Anej miała dziwne oczy; raz były modre jak klejnoty Juraty, innym razem zaś czarne jak czeluść Čortieńska. Dziewczynka zaprzyjaźniłą się z syrenimi dziećmi, lecz te tęskniły do morza, a ich skargi dotarły do morskiej Enki, Juraty.
Vorupit suszył sieci na plaży, gdy zobaczył czarnowłosa panią w ognistej koronie, trzymającą bursztyn, a wiatr unosił fałdy jej sukni z morskiej piany, naszywanej perłami. Oniemniał na ten widok, a cud niewiesci dotknął białą dłonią jego serca i rybak padł na kolana , a potem na twarz. Płakał jak bóbr i skręcał się jak ryba wyjęta z wody. Jurata znów dotknęła jego serca i przestał się miotać.
- Uczułeś ból rodzicieli syrenek, które złowiłeś – objaśniła.
- Wybacz, Aredvi Maris, mojka córka choruje i ktoś musiał ją pocieszyć – tłumaczył rybak.
- Sygryda wyzdrowiała – rzekła Jurata. – Ty zaś wypuść syrenki do morza.
Na spotkanie Vorupita wybiegłą z chaty jego rzeczywiście zdrowa córka. Rybak wypuścił Anej i Ayisakę, na drogę dając im pieczone prosię. Sygryda tęskniła za nowymi przyjaciółkami, a one z anią. Wkrótce zostałą okeanidą i mogła je odwiedzać do woli. Wiele lat później zostałą żoną morskiego wodnika i tu baśń się urywa. Wracajać do Turupita, po śmierci niektórzy poczęli czcić go jako boga.

Nija



W owych czasach wielu ludzi marło z głodu, a najgorszą porą roku była wczesna wiosna (przednówek), kiedy warzono zupę z lebiody. Mało kto jadł do syta. Takim wyjątkiem był bogacz Nija Złoty. W jego dobrach obchodzono Noc Kupały – Nija siedział na kłodzie przed ogniskiem, jadł kiełbasę i patrzał na skaczących przez ogień junaków. Gdy z kompanami podpił sobie piwa, w blasku watry ukazała się jakaś siwa postać.
- Wy, którzy macie ludzi jak lodu, co kupujecie wstyd żeński za złoto, wy ... co każecie pracować, a sami palcem nie ruszycie – niech Agej i Enkowie wymierzą wam sprawiedliwość, synowie wyrodni – wyrzekł starzec po czym padł na trawę i skonał.
Nija w pierwszej chwili kazał grajkom przerwać milczenie, lecz zabawy nie dało się naprawić.
- To był mój ojciec Rab, któremu przeklęty Obłędek namieszał w głowie; nie wierzcie mu – tłumaczył syn.
Aby zatrzeć złe wrażenie, rozkazał pochować ojca na pięknej wyspie i nazwał ją jego imieniem. Przed dwudziestu laty, gdy Nija w pocie czoła pracował na polu, spotkał Martahuza Cisowiaka, prowadzącego na sprzedaż dziesięciu niewolników. Sprzedał ich na tyle tanio, by chłop mógł ich kupić, bez wiedzy ojca. Odtąd ojciec i syn zostali stałymi klientami Martahuza. Niewolnicy przysporzyli im wielkiego majątku, lecz syn zazdroszcząc staremu ojcu, kazał mu mieszkać w stodole, oraz ciężko pracować. Tak było aż do owej nieszczęsnej nocy. Nikt nie miał tylu niewolników co Nija – podobno posiadał ich tylu co ludzi w małym miasteczku. Dlatego mówił, ze posiada tyle dusz co Weles. W tydzień po śmierci ojca wyszedł do ogrodu i nagle ujrzał, ze jego dobra płoną, a wokół dworca uwijają się zbrojni jeźdźcy. Przerażony chciał uciekać, lecz powaliła go strzała wycelowana w pierś. Umierając spostrzegł, że wypuścił ja z łuku, nie kto inny jak Martahuz.



Złodziej - Rozbójnik



,,- Zapamiętaj, Ilja, że masz zawsze stać po stronie bezbronnych, a walczyć ze Złodziejem – Rozbójnikiem’’. - ,,Bajka – bylina o Ilji Muromcu’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’


Horpyn został zabity przez własnego syna, Madeja (Madeyus). Mokosz, stała się jego niewolnicą; w zamian za darowanie życia miała gotować, szyć, tkać, prać i zmywać. Madej zgromadził sobie bandę z całej Słowiańszczyzny, z ziem celtyckich i germańskich, a jako jej herszt, u współczesnych i potomnych nosił imię Złodzieja – Rozbójnika. ,,Codex vimrothensis’’ opisuje ich najazd na Wymrocze – przed puszczeniem z dymem dworca, wielu siół i lasów uchroniło poświecenie pana Błyszczyńskiego. Bano się ich bardziej niż smoków i szarańczy, wsie pustoszały, a matki zabijały dzieci, by nie dostały się do niewoli. Nikt nie umiał poskromić Madeja i jego bandy. Do czasu...

*
Carej obwieszony lusterkami zarył nosem w kałużę. Tak samo Spiczymir, Częstogniew, Puta, Undung – zastępy chąśników topniały jak wiosenne śniegi. Włócznia nie obroniła Kaziemierza, ni kiścień Igora. Złodziej – Rozbójnik wysyłał do walki wciąż nowych zbójów, lecz ci ginęli. ,,Przecież walczy z nami jedynie dwóch mężów’’! – zdumiewali się wszyscy. Istotnie, przeciw całej bandzie stanęłi jeno bracia Scyta i Sarmata z rodu Grabu i Jodły, założyciele nowych ludów. Istnieje wersja, w której towarzyszyła im wojowniczka Nastazja, nazywajaca się jak królowa rusałek z ery dziewiatej. Była to siostra Scyty i Sarmaty. W innej wersji, dbała o gospodarstwo i walką się nie zajmowała. Zbóje przebijali się własnymi mieczami, padali na twarze przed braćmi i jęcząc błagali by im zamienili śmeirć na niewolę. Wśród jeńców znalazł się również sam Madej. Zgromadzono ich na rynku, a wiec orzekł karę śmierci. Wtem gdy pal dla Złodzieja – Rozbójnika był już gotowy, na jego głowę spadła biała płachta. To zrobiła Nastazja. ,,Nastka oszalała’’! – szeptały kobiety. Tymczasem Madej został rozwiązany i musiał pójść za Nastazją. Nim został jej mężem, pracował w gospodarstwie obu braci i siostry, aby naprawić wyrządzone zło. Nastazja nie biła go i pozwalała jeść przy współnym stole, lecz on nie był wdzięczny. Pewnego razu stojąc przed chatą ujrzał sąsiadkę niosącą dzban wody. Rzucił się w jej stronę powodowany żądzą, lecz nagle z okna wyleciał kamień i ugodził go w głowę. Sąsiadka uciekła, a Madej leżał nieprzytomny na trawie. Owym kamieniem rzuciła Nastazja – być może dlatego porównywana do swej imieniczki z ery dziewiątej. Tymczasem w umyśle leżącego powstawały obrazy; ujrzał wszystkie trzy grupy wysp Nawi, radość Jasnej, oczyszczenie Ciemnej i okropności Nawi Čortów. Tam ujrzał siebie i przeraził się. Nastazja wyszła z chaty i opatrzyła krwawiący czerep. Zraniony przez nią był już innym człowiekiem

Mokośka




,,Mokosz (Makosz, Mokośka) bóstwo wspominane w kronikach Nestora; mialo władać deszczem i niepogodą’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 10 Małże do Morny’’

Obie córki Owsiwuja i Lubiny otrzymały swe imiona – Mokosz i Mokośka na część Mokoszy. Podczas gdy Mokosz poślubiła Horpyna (Gorpinus), jej siostra została kapłanką Aredvi. Niczym ongiś Wierzba nosiła białą szatę z czerwonym wizerunkiem wyobrażeniem Enki, wianek z lilii, szafir przytwierdzony do czoła i pierścień z jednorożcem – symbolem dziewictwa. Wyróżniała się wielkim nabożeństwem, pilnością i pokorą, była uwielbiana przez cały chram. Poza tym budziła podziw swą urodą. Jednak pewnego dnia coś zaczęło jej doskwierać. Bała się o tym mówić, aż wreszcie zdobyła się na odwagę.
- Świat jest pełen cierpienia i zła – modliła się przed posągiem Mokoszy – dzieci umierają zaraz po opuszczeniu łona matki, susze niszczą pola, Gorynycz choć zwiażany wciąż szaleje – rzeźba milczała. – Nazywam się Ćma, bo za ,,ćmę’’ kocham i cierpię katuszę – sama aż się przestraszyłą az tak śmiałych słów. – Proszę cię matko, udziel mi swej potęgi, bym mogła zmienić świat. Najlepiej już dzisiaj. Nie bój się, nie wykorzystałabym Twej mocy w złym, lub osobistym celu, a jeno dla dobra podległego ci stworzenia – gdy Mokośka to mówiła, drewniany posąg zaczął ożywać. Mokosza stanęła przed swą służebnicą.
- Przekaż mi sa włądzę choćby na jeden dzień, a zobaczysz, że ludzie będą szczęśliwsi, a ja mądrzejsza. Niech to będzie na próbę, zebym wiedziała co ty czujesz będąc Enką – Mokosza długo patrzyła jej w oczy, po czym ukoronowała Mokośkę złotą, a następnie ognistą koroną. Od tego momentu wszystko się zmieniło. Zamiast w chramie była teraz we wnętrzu Enkohazu, widziała Enków i Ageja. Świętowit myślał, ze ma przed sobą żonę. Gdy zasiadła na kryształowym tronie w przepysznej komnacie, jej oczom ukazał się cały świat z jego mieszkańcami. Wtem do jej uszu dobiegły błagania kobiety spodziewającej się dziecka o bezpieczne rozwiązanie. W jednej chwili zastępczyni Mokoszy znalazła się w izbie. Naszykowała sobie łuk i strzały, by odgonić mamuny, lecz te zdawały się nic nie wiedzieć o porodzie. Mokośka była niewidzialna i zaczęła obserwować rodzącą. Była noc, kiedy kobietę zbudzily potężne bóle i wówczas wezwałą opieki ze strony Mokoszy. Nastąpił krwotok i dziecku i matce groziła śmierć. Mokośka przy całym swym współczuciu była bezradna, a widząc, ze dwie istoty mogą umrzeć, padła na koalna i zrywając obie korony z płowych włosów błagałą Aredvi o wybaczenie i o ratunek. Głośno płakała, lecz nikt w izbie jej nie słyszał. Tymczasem przybyła prawdziwa Mokosza – Dziecilela. W jednej chwili zatamowała krwotok i już po kilku chwilach łono opuściło piękne niemowlę. Mokośka mocno żałowała swej prośby, przez która omal nie zginęła rodząca matka, lecz Mokosz na znak przebaczenia dała jej klejnot w barwach czerwieni, bieli i błękitu.

Owsiwuj





Alan słynął z zaradności, pomysłowości i pracowitości. Całymi dniami rzeźbił w drewnie i rysował na korze brzozowej. Umyślił sobie, że zbuduje machinę latającą - wyśmiewano go tak jak wcześniej Vyssę z Księżyca i tylko jego matka Dilvica rozumiała jego niezwykłe upodobania. Co rusz konstruował nowe machiny, lecz żadna nie mogła się wzbić w niebo. Po dwudziestu latach prób złożył z drewna okrągły pojazd, mający dach niczym dom, ster niby okręt, a napędzał go dym z wielu kadzielnic, stad wynalazek otrzymał nazwę ,,dymolotu’’. Był to pierwszy pojazd latający od czasu neuryjskich statków latających. W pierwszy lot, Alan zabrał rodzinę i mieszkańców Dębów Plitwickich, a następnie poleciał gdzieś na Kaukaz. Poślubił południcę z rodu królowej Osetii i stał się przodkiem plemienia Alanów. Ich wojownicy na pamiątkę po praojcu swego ludu, nosili u ramion skrzydła niczym husarze.



*
Pewnego razu, gdy Owsiwuj spał, śnił, ze oplatały go węgorze. Nie dość, że były zimne i śliskie, to jeszcze gryzły go w uszy i palce. Obudził się z krzykiem i nie mógł zmrużyć oka do końca nocy. Zmora jakby uwzięła się na niego – co noc śnił o potworach, lub strasznych zdarzeniach. Co gorsze strach zatruwał mu życie w dzień. Zaczął bać się nocy na polu, bo mogła mu głowę uciąć południca. W lesie czekały na niego strzygi, dzikie zwierzęta, lub odłamujące się ze starych drzew gałęzie. Rzeka roiła się od utopców, wodnych smoków, czy wielkich raków – tak dużych jak dwuletnie dzieci i atakujących ludzi. Każda dziewczyna mogłą być morą, lub empuzą, chociaż każda szanująca się empuza nosiła skóry dzikich kotów. Owsiwujowi zdawało się, że z każdego kąta wychodzi wąpierz, czy brukołak. Raz widząc kołujące nad polem czarne sylwetki, ukrył się w stogu, gdzie ukąsiła go żmija. Myślał, że na wieś napadły ażdachy, a były to wrony. Jego ojciec, Jovan opowiadał o swej walce ze smokami, by dodać synowi odwagi, lecz ten tylko smutniał.
- Najpewniej jest nic nie robić, tylko lec w łożu i pierzynie, czekając na śmierć, ale wtedy nie miałbyć życia – mówił Jovan.
Owsiwuj raz przełamał strach przed żeńskimi potworami gdy poślubił Lubinę. ,,Ostatecznie gdyby wszystkie niewiasty były empuzami, to mężowie nie żeniliby się z obawy przed pożarciem, a wtedy nie byłoby ludzi’’ – myślał. Kochał Lubinę i dlatego odrzucał od siebie myśl, że była empuzą. Ta powiła dwie córki. Już opuściły jej łono, gdy ojcem znów targnął strach. ,,Przecież mamuny mogą je pożreć’’. Porwał nóż i pospiesznie znalazł się w izbie, w której Lubina rodziła. Ujrzał mamuny i jakieś niewiasty z krowimi głowami, które czmychnęły przez okno. ,,Czyżby się mnie bały, niczym żaby tchórzliwego zająca wskakującego w błoto’’? – pomyślał Owsiwuj. W odpowiedzi ujrzał w izbie Dziecilelę, czyli Mokoszę nakrywającą bliźniaczki zielonym płaszczem. Rzucił się jej do nóg, a ona znikła. Od tego momentu dziewczynki otrzymały imiona Mokosz i Mokośka, zas ich ojciec choć czasami czuł jeszcze strach, poczuł się bezpieczny.

Genealogia ludzi po potopie




Dobromir zmarł w wieku stu lat, a jego żona Drzewica umierając w dobrym stanie zdrowia liczyła sobie sto szósty rok życia. Zgodnie z zapowiedzią Mokoszy ich dzieci założyły nowe narody, mówiące różnymi językami – mowa nowoludzka miała odejść w niebyt. Dąb i Brzoza to prarodzice ludów Aenlaep, czyli Słowian, Bałtów i Celtów. Od Buka i Lipy, którymi opiekował się pokutujący duch wodnika Germana wywodzą się Germanie, osiedlający się na terenach byłej Teutmanii, stad jedno z plemion nazwano Teutonami, a inne Alemanami. Świerk i Sosna dali początek Ugrofinom, którzy następnie podzielili się na Finów, Węgrów i Estończyków. Potomkowie Jesionu i Gruszy nad Skamandrem w Azji założyli gród na cześć zaczarowanego wodnika Trojana zwany Troją, który po wielu latach zniszczyli Grecy. Uchodzący z Troi Eneasz osiadł na terytorium byłego Apapu, gdzie urodził się jego syn Julus, praprzodek Juliusza Cezara i Oktawiana Augusta. Od Jesionu i Gruszy wywodzą się więc Rzymianie. Jawor, mąż Kosodrzewiny to z kolei praojciec Greków. Od Grabu i Jodły wywodzą się Ilirowie, Baskowie, Etruskowie, ludy semickie, Persowie, Scytowie, Sarmaci, Trakowie, ludy nowych lądów, a także Murzyni i żółtoskórzy Azjaci (Sinea nie została zniszczona przez potop, bo jej mieszkańcy pobudowali system zabezpieczeń). Dąb, syn Dobromira i Drzewicy, mąż Brzozy, był ojcem Słowona i Baltaina – pierwszy dał początek Słowianom, a drugi Bałtom. Słowon spłodził Kalinę (żonę Celta, znalezionego jako niemowlę w niedźwiedziej gawrze i pramatkę Celtów), Trojanę (pokochała Trojana mimo jego szpetoty, a ten szczęśliwy umarł; poślubiła Wandala, syna Buka i Lipy i razem założyli naród wandalski), Marychę (Arikę), która została rusałką i służyła u królowej Betel – Gausse, razem z dobrym potworem Wiłkokukiem i syna Aveta. Ten był ojcem dla Jovana, przez Rosjan zwanego Iwanem, a przez Polaków i Czechów – Janem. Był on mężem driady Dilvicy, a jego synowie to Alan, który zbudował ,,dymolot’’ – maszynę latającą i dał początek ludowi Alanów i zgorzkniały Owsiwuj (Ovsivoy). Jego córkami były Mokosz i Mokośka, nazwane tak na cześć Mokoszy – Mokośka pragnęła nawet doznawać czci należnej Ence, co omal nie skończyło się śmiercią niewinnej istoty. Mokosz poślubiwszy nieznanego z imienia męża urodziła Złodzieja Rozbójnika, utrapienie stepów byłego Orlandu i Kroba, przodka Krobatów (Chorwatów). Synem Kroba był Słowon, ojciec Raba, pierwszego niewolnika ery dwunastej. Nija, syn Raba posiadał najwięcej niewolników w dziejach i słynął z zatwardziałości serca. ,,Posiadam tyle dusz co Weles’’ – lubił mawiać. Spłodził córkę Wenedę (Venedię), pramatkę Wenetów, matkę czarownicy Światłowidy (Likostoviżata), która poślubiwszy księcia Siłę urodziłą braci Waligórę i Wyrwidęba, odznaczających się wielką siłą i ich siostrę Wandę (Vanę), żonę Iliyona Muromiego (Ilji Muromca), matkę Wenty (Venty). Synami Waligóry, lub Wyrwidęba byli bracia Simajdion i Aukštan, którzy osiedliwszy się na litewskiej ziemi założyli podwaliny pod Żmudź i Auksztotę. Ich bratem był Czarnogłów (Ternoglav), nazwany tak ponieważ miał wielkie czarne znamię zakrywajace cały policzek. Spłodził Sedinę Wielką, która odbudowała Velehrad ze zniszczeń potopu. Kiedyś w Szczecinie stał jej pomnik. Urodziła syna Turupita, który żył z leśnymi ludźmi, a przepłynąwszy z nimi Morze Srebrne (nowa nazwa Morza Joldów) osiadł w Svami (Suomi), gdzie założył gród Turku – pierwszą stolicę Finlandii. Brat Turupita był ojcem rataja Sima, dziadem Odmienicy, pradziadem Lamii, matki Łamiji. Wszystkie trzy utopiły się i zostały rusałkami. Z łona Łamiji wyszedł krobacki król Borys I Trojan. Jego następcami byli Borys II Srebrnoręki i Borys III Herceg. Spłodził Wylinę Złą i jej braci Lecha I Dalmackiego, Bohemusa i Roxolanusa. W Polsce braci tych zwie się Lechem, Czechem i Rusem.