niedziela, 26 maja 2013

Co wiemy o Latarniku?



Była era trzynasta, za panowania Aleksandra, syna Lestka I - króla Analapii. Prowincja Pomori szczyciła się portami morskimi Canum i Larus. Oprócz Wolina, Sedinum i Rugii były to analapijskie okna na świat. Widziało się w nich statki i karawany z Burus, Nürtu, Teutonii, Jutlandii, a nawet odległych Grecji i Rzymu, Sarmacji i kraju Scytów. Aby statki mogły uniknąć rozbicia, wybudowano w tych nadmorskich miastach ogromne wieże z marmuru, na których szczytach płonęły ogniska. Latarnie...
Nasz latarnik nazywał się Szczec, albo Szczota i mieszkał w Canum (pan Andreus ov Leovishiner mówił kiedyś, że nazwa Szczecin wywodzi się prawdopodobnie od księcia o jednym z tych imion). Liczył sobie trzydzieści wiosen i miał długą brodę. Mieszkał na plaży, samotny, w wysokiej, białej wieży. U jej podnóża miał sad i małe poletko ziemi. Nie przyjmował dostawanej od księcia grodu Canum zapomogi w postaci żywności - gdy miał czas i pewność, że zdąży zapalić ogień, wymieniał swoje owoce i zboże na rynku miejskim. Rzadko jednak był widziany w mieście. Nie miał też w nim bliższej rodziny. Jego pasją (zwłaszcza zimową) było pisanie opasłej kroniki, którą zatytułował ,,Szafirowy latopis''. Nazwę wziął zarówno od koloru morza, jak też i okładki.
Jego ulubioną bohaterką była Jurata. Raz pisał o niej opowiadanie, w którym padły słowa:
,,Musisz otworzyć się na ludzi''. Szczocie wycisnęły one łzy z oczu, bo nie miał nikogo i nikogo nie pragnął. ,,... aby nie zasklepiać się w swoim egoizmie'' - brzmiał dalszy ciąg. Skończył ten fragment i upłynęło kilka kolejnych dni podobnych do siebie. Szczota tworzył wspaniałe dzieło, o dziejach świata, o Enkach, Płanetnikach, Čortach, morskich potworach. W jego księdze roiło się od wielorybów i kraków, lecz nie miał przyjaciela.
Była noc, gdy opuścił latarnię, czuwając, czy jakiś statek nie rozbija się brzegu, by słuchać fal. Wnet jego oczom ukazał się dziwny widok.
Kobieta w różowej sukni i biało - czerwonej koronie uciekała konno przed ryczącym kłębem ognia. Już, już miała się wymknąć, gdy jej rumak potknął się i królewna (?) upadła w piasek. Ścigającym ją kłębem ognia był latawiec o imieniu Żmej Ludojad.
Tchórzliwy z natury latarnik, tym razem z okrzykiem ,,Zostaw ją"! pobiegł i wyrwawszy z piasku młodą sosenkę, ukłuł nią latawca, a ten cofnął się. Wtem tajemnicza kobieta wstała i pochwyciwszy straszydło kazała mu wracać do Čortlandu - Čortieńska. Następnie stanęła przed zmieszanym latarnikiem.
- Jestem Marica, a ciebie jak macierz nazwała? - spytała przyjaźnie.
- Szczec, albo Szczota.
- Od dzisiaj będziesz się nazywał Szczec Wyrwibadyl, na pamiątkę tego co zrobiłeś w mojej obronie - jej niebieskie oczy zajaśniały jak gwiazdy, a całą postać jak Księżyc. - Jestem Mistra Profietaya Fatova; Wieszczycą Losu, co mówi Enkom i ludziom o świętej woli Ageja. Ten blask jest na świadectwo, że nie kłamię. Nas, Wieszczyce Losu, stworzył w erze pierwszej Agej z ciała Niepodzielnego, tak jak Enków i upiory. My jesteśmy niższe i służebne tym obu ,,rasom''. Coś nie napisałeś o nas w swoim foliale? - spytała filuternie.
- Nadrobię - obiecał Szczec Wyrwibadyl.
- Napisz też, że w erze czternastej będzie już ostateczny koniec świata, będzie pożar i potop, podobny do tego, co skończył erę jedenastą. Gorynycz będzie wtedy pod postacią Zielonego Węża i Kościej na nowo powstanie. Simargł również na nowo powstanie i Amosow też. W Roxie będą mieli miecz, który na żądanie posiadacza wycina sam całe armie. W ogóle będzie strasznie, choć nie tylko. Napisz koniecznie - radziła Wieszczyca drapiąc się w głowę.
Kury w zagrodzie kowala z Canum już piały, lecz rozmowa trwała.



- ,,Musisz otworzyć się na ludzi, aby nie zasklepiać się w swoim egoizmie". Tak napisałeś w ,,Szafirowym latopisie'' w jednym z opowiadań o Juracie - Wyrwibadylowi aż szczęka opadła. - Jeśli chcesz możesz zostać rybakiem, albo ratajem; ta praca jest lepsza dla ciebie, choć ta jest przecież tak szlachetna. Wybieraj! Możesz mieć żonę w Canum, albo tu pozostać, a ja ciebie kocham i z tobą założę rodzinę, jeśli da ci to szczęście. Czy chcesz ślubu ze mną?
- Chcę tu zostać, by pomagać żeglarzom, a jeśli mnie kochasz, bądź moją żoną - odparł wzruszony latarnik.
Po roku istota zwyczajna i nadprzyrodzona pobrały się i miały synów i córki. Z tej okazji całe Canum przyszło na wesele, na którym była sama Jurata. Latarnik zaś opisał swą przygodę z Wieszczycą Losu i jej słowa złotym inkaustem na pergaminie.
Ich miłość z każdym dniem coraz bardziej rosła, aż pewnego dnia, Marica zrezygnowała z nieśmiertelności i została zwykłą kobietą, by umrzeć w starości ze Szczecem Wyrwibadylem.
Wreszcie to nastąpiło - księga zaś została przekazana królowi Analapii podówczas bawiącemu w Canum, by jej treść była wszystkim dostępna.
Zaś ośmioro dzieci rozjechało się po całej Analapii i świecie, gdzie dokonało wielu czynów - walcząc z potworami, wznosząc miasta i pisząc księgi...





Triglav, Betel - Gausse i Rybołów



Minęło już wiele czasu, odkąd Zmiennik najpierw nie spełnił powierzonego mu zadania, a potem sromotnie zdradził. Lądu jak nie było tak nie było. Wreszcie Agej rzecze do Mokoszy:
- Napraw to co Zmiennik popsuł! - Aredvi poczęła i w ciągu nocy urodziła ogromną, spiczastą górę, wyrosłą między trzema archipelagami Nawi.
Na cześć Welesa - Trygława wierch ten otrzymał nazwę Triglav (podobna, lecz niższa góra znajduje się w Słowenii). Jednak sam Weles nazywał górę Gwoździem i Podporą Świata. Istotnie, góra Triglav była tak wysoka jak Wielki Dąb, to znaczy sięgała nieba. Wokół niej wynurzał się powoli ląd, a Nawia stała się archipelagiem na pięknym jeziorze). Tak powstał kontynent afrykański, następnie zaś europejski i azjatycki.
Owe lądy początkowo były nagie i muliste, lecz Mokosza ulitowała się nad nimi, rodząc mchy i inne drobne roślinki, stwarzając jeziora, stawy i rzeki pełne słodkiej wody i napełniając je rybami, rakami, żabami i innymi żyjątkami. Po śmierci Łady, rak Estinus opuścił morze i zamieszkał w wielkim zbiorniku wodnym Synarze na Północy.


*

,,Orzeł [...] Rybołów, rybiarz (Pandion haliaetus L.) o ciele stosunkowo małem, zamieszkuje Europę, Azję płn. i środk. na zimę odlatuje na południe. Żywi się rybami, gnieździ się nad wodami. W Polsce dawniej częsty, obecnie prawie zupełnie wytępiony" - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 12 Optymaci do Polowanie".1

Mokosza i Świętowit mieli zaiste dziwnego syna! Wygląd miał ludzki, lecz głowę ptasią. Miał zakrzywiony dziób, ułożony w tyle czubek z pierza, żółte oczy, a jego pióra były szaro - czarne, z czego ciemne przy oczach. Żywił się rybami, a łowił je misternie rzeźbionym trójzębem - tryzubem. Otrzymał więc imię Rybołowa. Gdy dorósł i zmężniał jął prosić rodziców, by mu pozwolili szukać żony.
- Pójdę do upiorów, bo mają wygląd podobny do mojego - oświadczył.
Rodzice zgodzili się i Rybołów udał się aż nad brzeg morski, gdzie żyły upiory o mewich głowach. Ukrył przed pannami koronę z płomieni, by nie wiedziały, że jest Enkiem. Było gorąco i wszedł do morza, gdy zobaczył łódź, a w niej upiorzycę. Ujrzawszy Rybołowa przemówiła doń tymi słowy:
- Moi rodzice łowią ryby dziobami, jak ty tryzubem - Enk nigdy nie rozstawał się ze swoją bronią - a na mnie zły czar rzucił latawiec. Możesz mnie odczarować.
- Jak? - spytał Rybołów.
- Będę przybierać różne straszne postaci, jak ongiś Jurata, a ty nie możesz się mnie przestraszyć. Na koniec stanę się podobna do Matki Żmyi, lecz mniejsza. W moim pysku będzie pęk kluczy, a ty albo mnie zabijesz, albo wyrwiesz mi je z pyska. Wtedy będę już odczarowana i będę mogła wyjść za ciebie. Zgoda?
- Zgoda - Rybołów kiwnął głową.
Wnet upiorzyca stałą się wielką świnią o płetwach foki i zębach morsa (taką widziano w czasie sztormu na Ultima Thule), a Rybołów aż zaparł się tryzubem, by nie uciec. Potem jej nogi zamieniły się w wężowy ogon, a ręce w skrzydła i wykonała lot nad plażą. Wreszcie przybrała ostateczną postać, a młodzieniec wyrwał jej klucze z pyska i odczarował.
- Nazywam się Rybitwa - powiedziała uratowana upiorzyca.
Oboje pobrali się i założyli rodzinę.

,,Rybołów jest opiekunem rybaków, podobnie jak Leśna i Jeziorna Matka i Śledziura'' - ,,Obraz świata".


Ich córką była królowa Betel - Gausse.

*
,,Letnia noc na kwiecistym wzgórzu z siostrą i bratem, [...], tajemnicza królowa Betel - Gausse z północnego kraju jezior i jej niemniej tajemniczy emisariusz '' - ,,Tatra cz. I Misja''

Miała wygląd wielkiej jak ośmioletnie dziecko ropuchy i mieszkała w jeziorze Mamir na północy. W późniejszych erach jej sługami zostali dobry potwór Wiłkokuk i rusałka Marycha.


1 współcześnie, ornitolodzy nie zaliczają już rybołowa do orłów, ale do osobnej rodziny ptaków drapieżnych

Rimilus i Anila


,,Płanetnik (chmurnik), w wierzeniach ludu słowiańskiego postać demoniczna, ściągająca i kierująca chmurami'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenbega tom 12 Optymaci do Polowanie''.

,,Tam gdzie mleczne wody, leci płomienistym jajem Płanetnik młody,
Czule żegna się z dziewczęciem, jeszcze czulej z Księżycem!
Ref. Hej, hej, hej wieloryby! Nie spadajcie między grzyby!
Płoń, płoń, płoń jajeczko - mój kosmiczny skowroneczku!
Hej, hej, hej wieloryby! Nie spadajcie między grzyby!
Mleka, mleka, mleka dajcie, a jak umrę to mnie spalcie, na srebrzystym
mym Księżycu, przy kochanym mym dziewczęciu"


- w kolejnych erach ułożyli sobie taki oto hymn, inspirujący również Ukraińców.
Rimilus i Anila wyglądali prawie jak ludzie. Mieli jednak niebieską skórę, pod którą burzyła się tęczowa krew w postaci pary - takiej jak ta, co wydobywa się z garnka. Ich oczy i włosy były czarne - na starość czupryny miały im zbieleć. Praojciec Płanetników jako pierwszy założył czerwony kontusz z szerokim pasem, zaś jego żona nosiła białą suknię jak Mokosza, lecz jej płaszcz, zakrywający tak jak u Enki również rękawy, był czarny, a nie zielony. Pochwist dał im możliwość latania bez skrzydeł, co wykorzystywali ściągając i kierując chmurami. Przy pracy tej zagrażały im ały, ażdachy i latawce. Pewnego razu Rimilus spotkał wojowniczą i samotnie lecącą na czarnych skrzydłach ażdachę, która go zaatakowała. Monstrum raniło go szablą koło ucha, ucinając je i zjadając czerwonymi zębami, lecz wtem przybył na pomoc Pochwist, a ażdacha czmychnęła do Čortieńska na sam widok jego ognistej korony. Widać, że istoty te, przed Zdradą były upiorami, bo gdyby to byli upadli Enkowie, potrzebna byłaby również pomoc Ageja.
Innym razem Rimilus i Anila mając przy sobie wielkie rybie ości z Oceanu - dar od Juraty, zwyciężyli czwórkę ażdach, ucinając im ludzkie dłonie dzierżące szable. Tak okaleczone wzięli do niewoli. ,,Co z nimi zrobić''? - dumali. Wtem ujrzeli niby jakiegoś niższego Enka, wyglądającego jak Rigel - o imagé młodzieńca. Ugościli go i pokazali z dumą schwytane ażdachy. Gość podumał chwilę i rzekł:
- Mówicie, ze służą Rykarowi - w rzeczywistości przybyszem tym było Licho - a Rykar jest zły. Ale jednak, przy całej swej potędze zła, pozwolił wam na pokonanie swych sług, czym przyczynił się dobrowolnie do chwały Ageja. W takim razie nie jest całkiem zły i zasługuje by sprawić mu ołtarz, na którym złożylibyście w ofierze te wstrętne ażdachy - prostoduszni Płanetnicy uwierzyli w dobrą wolę przybysza i mimo słyszanych już ostrzeżeń Pochwista zbudowali ołtarz z kamiennych bloków, na którym poucinali ażdachom czerwone czerepy.
Gość zniknął a wtedy pojawił się Pochwist i widząc co się święci, zmiótł bluźnierczy ołtarz podmuchem skrzydeł. Następnie powiedział płacząc:
- Rimilusie i Anilo! Rykar dlatego wydał wam te ażdachy, bo jest słabszy od Ageja, bo niczego nie kocha, nawet samego siebie! Teraz objął nad wami panowanie i zabierze wam nieśmiertelność, lecz ja mogę wstawić się za wami u Ageja, by was nie wytracił.
Rimilus spłodził Višaka, Višak Góra, Gór Vyssę. Ten zaś skonstruował pierwsze ,,jajo płomieniste''. Zużył na to cały kunszt włożony weń przez Ageja. Męczył się niemiłosiernie, a wielu jego kolegów robiło sobie palcem kółka na czole i szło pływać w morzu. Wreszcie robota została ukończona, gdy Gór już odchodził do mogiły. Przed śmiercią ujrzał pojazd na podobieństwo wielkiego jaja, które pokrywały płomienie, nie mogące jednak spalać. Vyssa zabrał w wielką podróż po obu Oceanach ojca, matkę i wielu chętnych, a odprowadzało ich ogłupiałe spojrzenie ognistych duchów - latawców. Vyssa miał wiele dzieci i był przodkiem wielkiego króla Ixovodrava, ojca Ixlavoka z ery jedenastej. ,,Codex vimrothensis" podaje, że gdy umarła matka Ixlavoka, jego rodzic pojął za żonę ziemską kobietę Ludkę, z którą miał syna. Ten zaś nie odziedziczywszy tronu w Kinperokabadzie stał się jednym z przodków Pana Twardowskiego.

*
Z czasem Płanetnicy uzyskali obronę przed powietrznymi straszydłami w postaci rycerzy stuha. Pierwszym z nich był jednak Pochwist - pan sokołów Lelum i Polelum. Im Ziemia była starsza tym nowsze stworzenia rozumne (i nie tylko!) wchodziły w szeregi stuha. Oczywiście należeli do nich także ludzie. Zwyczajem omawianej rasy było rozbijanie naczyń z których pili mleko o głowę. Ponadto pili czasem z butów, ale nie byli głupi, tylko ,,mieli dwa serca, fantazji za dziesięciu i ledwo pół woli'' (Vyssa oczywiście miał woli za dziesięciu).
Na Srebroniu i Srebrennicy w morzach i rzekach pływało mleko, a ich brzegi były z twarogu.

,,Był to przysmak Ruty i Arvota Baldasa" - encyklopedia ,,Obraz świata''.

P. S. W Sinea (Wschodni Koniec Świata) wierzono, że na Księżycu żyje biały królik.




Królestwo Welesa


,,A w tym czasie nadleciały łabędzice, porwały jej braciszka i poniosły hen w świat. [...] Wybiegła dziewczynka w pole, rozejrzała się i nad dalekim lasem dostrzegła pomykające za horyzont łabędzice. A ponieważ już nieraz słyszała, że łabędzice porywają małe dzieci, od razu pojęła, że jej braciszek padł ich ofiarą" - ,,Łabędzice" - baśń rosyjska z tomu ,,Mocarni czarodzieje''.

Welesowi również brakło urody. Był czarny i kudłaty, oraz miał aż trzy rogate głowy. Ponadto z pyska wystawały mu dzicze szable. Jego łby zaś były ustawione jeden na drugim. Choć wyglądał jak Čort, jego serce ze złota utworzone było bardziej ludzkie od niejednego serca ludzkiego.
W erze drugiej Mar - Zanna, zwana Śmiercią przebodła swym lodowym ościeniem wiele istot - Płanetników, ryb, morskich upiorów, cudaków i innych. Trzeba było coś zrobić z ich duszami i parami. W tym celu, Agej wyznaczył Welesowi misję zbudowania zaświatów i przydzielił mu hufiec dzików do ciągnięcia rydwanu.
Trygław ,,zakasał rękawy'' i zbudował przepiękną Nawię. Umyślił, że będzie to archipelag złożony z trzech grup wysp. Pierwsza to Nawia Jasna, gdzie zmarli mają kontakt z Enkami i samym Agejem i są wiecznie szczęśliwi. Rosną tam rośliny wszystkich gatunków, tak samo zwierzęta, a wszystko mieści się na dziewięciu wyspach. Żyją tu piękne (i nieszkodliwe, wbrew rosyjskim baśniom!) wodne ptactwo ,,navaci'' - kaczki, łabędzie, gęsi, perkozy, czaple i inne. Jej mieszkańcy to jytnas. Mgliste mamy pojęcie o Nawi Ciemnej. Jest tam ciemno i gorąco, a dusze pokutują na jakiś czas (często długi) za swoje grzechy. Przychodzą na ziemię i można im pomagać. Z kolei Nawia Čortów - Čortnawia (według ,,Codex vimrothensis'') to Wyspy Przeklęte, gdzie potępieńcy mieszkają z Čortami i są przez nich męczeni przez całą wieczność wśród ognia i ciemności.
Do Nawi przechodziło się zazwyczaj po kładce (tak zrobiła Kaztia, siostra Tatry), ewentualnie w bród, lub łódką (przewoźnik zwał się Sowicą).
Osoby, które za życia były w Nawi i stamtąd wróciły to Skarbnik i jego żona Jedlica Pustułka.


Rodzenice


,,Ona jest Rodzenicą; Porą Roku''! - ,,Tatra cz. II Wiek Żelazny''


Rod, pan czasu, był dobry, ale niezbyt urodziwy. Miał ludzką głowę, na której nosił czerwoną chustkę. Był niskiego wzrostu, odziany w futro rysia; niestworzonego jeszcze, lecz istniejącego w zamyśle Ageja. Jego ręce i nogi były brzozowe, z palca u prawej stopy wyrastał mu zielony pęd. Mówił, że jego wygląd oznacza, iż będzie panował nad ludźmi obu płci (twarz w chuście), zwierzętami (rysie futro) i roślinami (brzozowe ręce i nogi).
Za żonę pojął nieco ponurą Enkę, Mar - Zannę. Wysmukła, długowłosa i niebieskooka zawsze ubierała się na czarno i nosił a wieniec z chryzantemy - rośliny chętnie sadzonej na cmentarzach. Jej nieodłącznym atrybutem był oścień wykuty z lodu - mówiło się, że podarowało go jej Licho z Čortlandu (!).
Gdy się pobierali, Enkowie widzieli w tym z jednej strony konieczność spowodowaną buntem Rykara, a z drugiej czuli smutek. Jedynie Weles kwaśno się uśmiechnął:
- Ona uczyni mnie bogaczem - tylko Agej i on wiedzieli co to ma znaczyć.



Rod i Mar - Zanna mieli same córki. Oto ich imiona: Visna, Żyrnajum, Jütenau i Vracas, oraz Fortina, lub Ein Fortina. Znaczyło to: Wiosna, Lato, Jesień i Zima, oraz Dola, zmieniająca się też w Niedolę. Wszystkie były wiecznie młode.
Wiosna, to blondynka z bocianimi skrzydłami, jeżdżąca na czarnym turze, ubrana w zieloną suknię.



Lato wyobrażano sobie z czarnymi włosami, w ,,kłosianym wieńcu'', białej sukni i ze złotym sierpem. Nad jej głową latał wielki jak ptak, motyl o wszystkich barwach, piękny jak tęcza i zorza.



Jesień rudowłosa, ubrana w szare szaty, nosiła zawsze kosz z owocami, w jej towarzyszem był jeż. Na włosach miała wieniec z kolorowych liści.
Zima - wyglądała niemal jak matka. Nosiła koronę z lodu i miała śnieżynkę wyhaftowaną na czarnej sukni. W ręku trzymała lodowy młot zamrażający wodę. Jej towarzyszami byli Biały Tur (wierzchowiec) i potworny bałwan ze śniegu - Śnieżelec. Miała siedzibę na lodach jeziora Lykayuk w Burus, zwaną Vracasievem (Zimowem), lub Winterfortem. Jest o niej wzmianka w dziejach królowej Tatry.
Dola - Niedola to jedna i ta sama postać i mówią ludzie, że choć jedna jest nam miła, a druga nie, obie są święte.


Morskie upiory


,,Upiór według wierzeń ludowych duch zmarłego, zwłaszcza nagłą śmiercią, straszący i szkodzący nocami ludziom'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 17 Szkocka literatura do Victor''.

,,Wszyscy wiemy, że wąpierze oddzieliły się od upiorów, a i Rykar, za którym poszły był jednym z nas. Ich dawne zasługi zostały wymazane przez obecną przewinę i zostaną ukarani'' - ,,Tatra cz. I Misja''.

Upiory (starokrasne: ,,upiren'') stworzył w erze pierwszej Agej z ciała Niepodzielnego. Były to istoty dobre, a nawet święte, wbrew pokutującym obecnie i wcześniej wierzeniom. Rangą stały niżej od Enków i mając im służyć były liczniejsze. A wygląd miały następujący: ciało człowiecze, lecz głowa ptasia i ptasie pióra u ludzkich ramion. Żywiły się nie krwią, ale rosą i księżycową poświatą.
Zmieniając się w wąpierze stały się blade, przybrały ludzkie głowy z ustami pełnymi ostrych zębów, zionącymi trupim jadem, oraz straciły pióra u ramion.
Na początku ery drugiej, Jurata urodziła morskie upiory; dobre istoty o głowach mew. Te zawsze sprzeciwiały się Rykarowi, a sama nazwa ,,upiór'', znaczy ,,opierzony''. Pewnego razu, po powstaniu Nawi, gościnnie powitały Płanetników, którzy wypróbowywali lot ,,jajem płomienistym''. Zarówno goście jak i gospodarze, mieli u siebie królów i królowe.

W późniejszych czasach dobre upiory pomagały niektórym bohaterom (np. Volchowi Alabaście i Grakchowi). 

Matka Żmyja i Czarny Pies


Srebroń, zwany Chorsem, lub Carem Księżycem był urodziwy. Miał złociste włosy, niebieskie oczy, nosił złote szaty, a biła od niego srebrna poświata. Jego żoną była Srebrennica. Ona tak samo: złotowłosa, modrooka, strojna w złoto i błyszcząca jak wielka gwiazda. Wielka była ich miłość. Wiemy tylko o ich jednej córce Dziwicy. Miała ludzki wygląd, srebrną gwiazdkę na czole i przyjaźniła się z Dennicą Zorzą. Ta ostatnia była siostrą Srebronia i Swaroga. Dziwica była przyjazna wszystkim rasom, walczyła z bestiami, a pod koniec ery dziesiątej wyszła za króla i wspólnie założyli Jerycho.
Po uwięzieniu Rykara, Jarowit uderzył Matkę Żmyję piorunem w łeb, lecz nie mógł jej pojmać ni zabić. ,,Jeszcze tu wrócę" - zasyczała i uciekła.




Przy całym swym zakłamaniu, po wielu latach spełniła obietnicę. Przepełzła przez biały mur, gdy Swaróg rozmawiał z żoną i wypatrzyła parę Srebronia i Srebrennicę. Nie dostrzegli jej. Cichutko podpełzła do małżonków i nagle...
- Słabo mi - rzekła Srebrennica, a jej mąż z przerażeniem dostrzegł, że mocno krwawi.
To Matka Żmyja ją ukąsiła, a potem cichutko się wycofała. Car Księżyc wołał wszystkich Enków, cucił żonę, lecz ona umarła. Cicho, spokojnie, tak jak żyła. Jej czysta, jasna dusza poszła do Nawi, a ciało spadło na Ziemię na teren obecnych Bałkan. Tam Enkowie usypali jej kurhan. Po wielu erach, ludzie zbudowali wokół niego miasto, a znając zaszłą historię, nadali mu nazwę ,,Srebrennica''.
Jej oblubieniec przez pewien czas nie świecił w nocy. Szaty złote zmienił na czarne, żałobne i odtąd kir stał się barwą żałoby. Nie przyjmował od nikogo pociechy i płakał całą dobę. Jego łzy padały nieustannie, mocząc Ziemię.
Wreszcie jego oczy stały się czerwone jak u smoka i wyschły. Jego łzy zatopiły parę ziem, a gleba rozmiękła. Powstało błoto, kapiące aż do Čortlandu, aż zaczęło kipieć. Kipiało i kotłowało się, aż na powierzchni ukazał się czarny, owłosiony zwierz o białych zębach i krwistych oczach. Był to brytan wielki jak smok, nosił imię Czarny Pies, a wcześniej był Enkiem Zmiennikiem. Patrzał na zieleń i Słońce i szczekał bluźnierstwa.



*
Čortów było coraz więcej, aż ich wojska zalały świat. Z okrzykiem: ,,Gloriya alden Rykarus"1! pustoszyły świat. Zabijały zwierzęta, paliły lasy, wypijały rzeki, jeziora i morza, obalały góry, burzyły jaskinie... Rykar został pod ziemią, krępował go łańcuch. Na czele złej armii stali Czarny Pies i Licho. Ten wznosił się na szkielecie ptasich skrzydeł i dawał rozkazy. Pełno było wielkich, złych smoków z Morza Śródziemnego - ogromny krokodyl i świnia o pysku brytana i nogach słonia, której oddech był zarazą. Trzy sumy, wielkie jak kaszaloty z zębami jak rekiny. Jeden z nich, zwany Arybba miał moc sprowadzania sztormu i otaczania się wirem wodnym. Widziany był stugłowy smok o psich głowach, otoczony tabunem wielkich hydr. Wreszcie istoty niby lew i leopard o orlich skrzydłach i smoczych głowach - były dwie i zionęły ogniem. To wszystko dzieci Juraty, lecz zbuntowały się przeciw matce. Licho nazywał się Hetmanem Ciemności, a pod jego czarnym sztandarem zgromadziły się ały, wąpierze, ażdachy i latawce.
Jednak Enkowie również stanęli do boju. W jednym szeregu walczyli Swaróg i Srebroń, a Swarożyc bił się ramię w ramię z Rdzeniejewem, Śledziurą i Hetmanem Fal. Świętowit i Weles porwali za miecze, a Jarowit piorunem zapędzał Čorty tam skąd przyszły. Na tej bitwie widziano Roda, Wiosnę, Lato i Jesień, oraz Dolę, naprzeciwko Mar - Zanny, Zimy i Zarazy. Swarożyc puszczał na wrogów Złotego Smoka.
Czarny Pies po uderzeniu piorunem w głowę schronił się w Čortlandzie. Dziwica strzelała z łuku do Biesów i Čadów, a chronili ją Tinez, Ridan i Tinez Dwugłowy. Rigel pieśnią zagrzewał do walki, a jednocześnie opiewał ze łzami zniszczenie Ziemi.
Pochwist, Lelum, Polelum i Jarog walczyli w pierwszym szeregu na czele wielkiej armii stuha, złożonej z Płanetników i upiorów.
Boruta z grzbietu smoka zwyciężył Licho i przytroczył je sobie do siodła. Z Enk walczyły zbrojnie Jurata i Leśna Matka, jednak największe przerażenie wzbudziła Mokosza. Urodziła Sobotnią Górę (Monta Cupalis), a tryskająca z niej woda to lek na wszystkie choroby, czary i postrach Čortów.

*
Enkowie pokonali Čorty. Osądzili je i strącili do ich siedziby. Jednak ciężka walka spustoszyła świat. Zwierzęta były wybite prawie doszczętnie, lasy spalone, morza wysuszone, góry obalone, jaskinie zburzone, ziemia rozkopana. Enkowie przywdziali kir i płakali bardzo nad zniszczonym dziełem. Jednak dobry Agej pocieszył ich:
- Nie wszystko jeszcze stracone!
Mokosza odgadując jego wolę, przekazała tytuł Ortica (Rodzicielka) Dziewannie Šumina Mati. Ta, kochając Borutę, wyszła za niego, a Enkowie radując się na ich hucznym weselu, odgonili smutek po zniszczeniach wojny z Čortami. Tak oto skończyła się era trzecia a zaczęła czwarta.



1 Chwała Rykarowi!

Węże i ksykuny



,,[...] Altaira jest matką smoków, węży, amfizebenów, ksykunów, krokodyli, jaszczurek, traszek, salamander, hydr, żółwi, żab, ropuch (oraz kumaków, grzebiuszek, rzekotek) i gryfów" - encyklopedia ,,Obraz świata".


To był uroczysty dzień. Na łąkę wyległy żmije, zaskrońce i gniewosze. Były padalce, wodne jaszczurki z gór, wielkie zielone jaszczury - Lakerta giganteja, zaskrońce rybaczki, scynki, kameleony, ogromne, bure pytony, parę ksykunów, buruskie żmije wodne (wówczas Burus nie istniało jeszcze jako kraina geograficzna). Widziano też pomarańczowe, wielkie węże szablozębne z Afryki. Pełno było gekonów i waranów.
W kwiatach leżała matka tych stworzeń - smoczyca Altaira. Od Lakerta giganteja odróżniała ją ognista korona. Stały też dwa trony. Na jednym siedziała Mokosza. Na drugim zasiadła Złota Baba; wówczas jeszcze młoda pani o złotej skórze, czarnych włosach i niebieskich oczach. Nosiła czerwoną chustkę na głowie, zieloną suknię i czarne buty. Obok niej syczały dzieci Mokoszy - Abajow i Biała Żmija. Pierwszy był wielki jak pyton. Pokrywała go brązowa skóra w ciemnozielone łaty, a jego jad stanowił panaceum. Podobnie było z Białą Żmiją. Była zwykłej długości, a jej skóra - biała w czarny zygzak.
Oba węże zostały podarowane Złotej Babie, by mogła leczyć ich jadem.
Co było powodem tego zgromadzenia? Oto rozbrzmiał głos gwizdka syna Altairy; długiego jak parę żubrów węża, który nosił ów gwizdek na końcu ogona. Służył mu on do zwoływania swoich sług. Wąż był ciemnozielony, miał koguci grzebień i dzwonki. Nagle otrzymał koronę z ognia (miał ją już wcześniej, bo Enkiem jest się przez całe życie) i złoty pierścień włożył mu Agej w nozdrza. Gady syczały z radości. ,,Oto Król Węży''!
Ten wysunął język, lecz w duszy trapił się brzemieniem władzy, jakie nań spadło.



*
Na Ukrainie ,,ksykun'' oznacza gniazdo żmij. W dawnych mitach były to jednak straszne, wężowate istoty. Wykluły się z jaja złożonego przez Altairę, lecz prawie w całości przyłączyły się do Rykara. Wyglądały jak potwór zabity przez Tineza Dwugłowego wśród Zaziemskiego Oceanu. Były to kłębowiska żmijowych głów, które wszystkie wyrastały promieniście z jednego kawałka ciała (przypominały tron Króla Szczurów, lecz w miejscu szczurów występowały żmije). Miały jad znacznie groźniejszy niż one i były złośliwe i napastliwe. Potrafiły rozszarpać nawet niedźwiedzia, a na południu - lwa. W głowach miały ofiolity - czarodziejskie kamienie, podobnie jak smoki. Potrafiły stawać się niewidzialne i nie jeść całymi wiekami. Rozmnażały się tak, że z uciętej głowy powstawał nowy ksykun.
Ich największymi wrogami były gryfy i bazyliszki, ale też jelenie (te czarodziejskie), bo je zjadały i jednorożce, wrogie wszelkim potworom i bardzo silne.
W erze jedenastej, gdy Król Węży odwiedził Čortieńsk, by oswobodzić Deneba (,,Tatra. Suplement''), te zdradzieckie istoty okazały skruchę i pomogły przebyć to straszne miejsce. W erze trzynastej, królowa Wanda walczyła z ksykunami na stepach Roxu.

Tinez i Ridan




,,Wśród błękitnych przestworzy lecieli dwaj królowie ptaków mający swoje gniazda właśnie tu. Orzeł o piórach przypominających masę perłową, lecący obok kruczoczarnego, drapieżnego ptaka zwanego Ridanem, nazywał się Tinez. To właśnie jego ujrzał na początku obecnej ery trzynastej, wędrujący z Dalmacji Lech I. Oczy obu orłów przesuwały się po zaśnieżonych polach i lasach... Nagle- " - ,,Tatra cz. I Misja"


W erze trzeciej pan lasów Boruta, zrobił z kory brzozowej paletę, sporządził też pędzel i kolorowe farby, oraz ze skóry padłego smoka - sztalugę malarską.
- To dla ciebie, byś mogła oddać wizje, które ci Agej zsyła - rzekł do swej narzeczonej.
Jak wiemy, nosiła imię Dziewanna Šumina Mati; po polsku: Leśna Matka. Mimo, że była pierwowzorem rosyjskiej Baby Jagi, była bardzo miłosierna i pełna słodyczy. Podziękowawszy narzeczonemu usiadła na omszałym głazie i wezwawszy imienia Ageja, zabrała się do pracy.
- Niech to będą istoty podobne do Jaroga - zdecydowała i nałożyła na pędzel ognia ze Słońca.
Wnet na ,,płótnie'' ukazały się oczy, dzioby i palce. Następnie umaczała pędzel w chmurze i namalowała białego orła. Potem zanurzyła pędzelek w czarnej ziemi i namalowała drugiego orła - czarnego jak noc.
- Ty jesteś biały jak zenit i zwę cię Tinez. Tyś czarny jak nadir, więc będziesz nazywał się Ridan - następnie ucałowała płótno i oba orły wzleciały wysoko w górę, aż pod Koronę Wielkiego Dębu.
Tam Agej dał im korony z ognia, na znak, że zostały przyjęte do społeczności Enków, a Boruta tylko patrzył z zachwytem.
Potem zaś Tinez i Ridan uwiły sobie gniazda w krainie zwanej Burus.




Kosa Owinniczew



,,Szczęście jest tu'' - (ruch wskazujący na głowę) - pewien ksiądz w Szczecinie


Imię Kosa (przez Marię Konopnicką błędnie odczytywane jako ,,Koszałek'' co miało też podtekst żartobliwy) było wśród krasnoludków tak popularne jak Jasiek czy Wojtek u Polaków. Nosił je autor ,,Perłowego latopisu'' Kosa Oppman (,,Koszałek Opałek''), a także Kosa Owinniczew , autor 19 - tomowej pracy o zwierzętach i stworach - ,,Animalistyka''. Jak mówił król krasnoludków z ery jedenastej, Galbus I (Alabala):

,,Wśród moich poddanych są krasnoludki leśne, polne, nadmorskie, górskie, stepowe i prawdziwa elita nasza - bożęta, które służą ludziom".

Nasz Kosa urodził się nad rzeką Diviną w gumnie (stodole) we wsi Obory. Nie był żadnym z wyżej wymienionych - należał do plemienia owinników. Były to skrzaty zbożowe żyjące w stodołach i strzegące zbiorów. Żył w erze dwunastej. Z łona matki Domoszki, wyszedł bez prawej ręki i lewej nogi. W owych czasach wielu ludzi porzucało takie dzieci, z krasnoludkami nie było lepiej. Jednak Jarociech i Domoszka zdecydowali się wychować chore dziecko.
Kosa używał niewygodnych protez kończyn do chodzenia. Nie miał wielu przyjaciół, byli tacy co uważali jego chorobę za karę Enków za jakiś rzekomy grzech matki. Często mu dokuczano, a jego zdrowy brat, nie miał odwagi go bronić, choć wiedział, że było to złe. Co więcej nawet nie mógł się zdobyć na powiedzenie czegokolwiek, gdy raz ujrzał brata płaczącego. Kiedyś widział jak wielu chłopców zakładało mu ogromny kosz z rybami na głowę. Dopiero trzy lata przed śmiercią wyrosły mu nowe kończyny za sprawą panaceum. Było nim ocalone w arce Dobromira ziele ruty, które powstało z martwego ciała rusałki o tym imieniu.
Był współczesny K. Oppmanowi i królowi Likostinowi, przez M. Konopnicką zwanemu Błystkiem. Uczył się w krasnoludkowej szkółce ,,W Wypróchniałem Pniu'' u magistra Siwczuka. Stał się jednym z bohaterów szkolnej draki z zaginionymi w kałuży butami (wyłowionymi przez kaczkę), za to uczył się miernie i raz musiał powtarzać klasę. Później zaczął się uczyć tak sumiennie, że aż zadziwił samych Likostina i Oppmana.
Dostał się nawet na dwór króla, gdzie zdobył przyjaźń nieco starszego od siebie kronikarza. Likostin dał mu złotą i srebrną protezę ręki i nogi, oraz przydomek Owinniczew (na część owinników).
Jego pasją były zwierzęta, które wytrwale badał i opisywał w dziele ,,Animalistyka". Sprostował wiele fałszywych opinii, przeprowadzał też jako pionier obserwacje w terenie.
Zmarł w sędziwym wieku 800 lat, jako ojciec trzypokoleniowej rodziny w dobrym stanie zdrowia. Krasnoludki zaliczają go do swoich jytnas. 

Dzień Matki (Dyń ov Matar)

Z okazji Dnia Matki, wszystkim Mamom czytającym tego bloga, składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, szczęścia i radości z dzieci. Dziękuję również swojej Mamie, bez której wiary we mnie, ten blog by nie powstał.