niedziela, 27 listopada 2022

,,Krasue: zimne tchnienie''

 


W listopadzie 2022 r. obejrzałem tajski horror ,,Krasue: zimne tchnienie’’ (ang. ,,Krasue: Inhuman Kiss’’) w reżyserii Sitisiriego Mongkolsiriego z 2019 r.

Akcja rozgrywa się w XXI wieku w małej wiosce gdzieś w Tajlandii podczas wojny domowej.




Tytułowa krasue była żeńskim demonem zapożyczonym z tajskiego folkloru. Miała postać latającej głowy ze zwisających, świecącym sercem i pękiem chwytnych żył i tętnic. Zamiana w tę istotę była karą za praktykowanie czarnej magii. Krasue pożerały drób, bydło, a także ludzi. Istnieli wyspecjalizowani łowcy zajmujący się zabijaniem tych demonów. Krasue stawała się kobieta pijąca wodę, do której napluł ów demon. W dżungli rosło magiczne ziele świecące w ciemności, którego spożycia dawało nadzieję na zdjęcie klątwy.

Męskim osobnikiem tego gatunku demona był krahong. Miał postać czerwonego humanoida z kłami, pazurami, błonami lotnymi i długim ogonem, przypominającym nieco popularne wyobrażenie judeochrześcijańskiego diabła. Jednym z krahongów okazał się Tad, stary przywódca łowców krasue.



Główna bohaterka, nastoletnia Sai chciała zostać pielęgniarką, zaś Noi i Jerd, jej rówieśnicy z wioski, rywalizowali o jej względy. Niestety dziewczyna zamieniła się w krasue, czym przypłaciła kontakt z tą przeklętą istotą podczas dziecięcej zabawy w lesie przed kilkoma laty. Sai wbrew swej woli zabijała ludzi i sama stała się obiektem łowów Tada.



Film oceniam jako bardzo dobry, a jednocześnie równie smutny. Bardziej przypomina fantasy niż typowy horror. Nastrój grozy stwarzanej przez demony stanowi w nim metaforę wojny domowej, która zniszczyła marzenia młodych ludzi.