poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Wyprawa Drabara

,,Królewna Słupianka, córka Lechosława I, króla Analapii, w młodości pobierała nauki od najlepszych nauczycieli. W dwunastej wiośnie życia biegle władała językiem starokrasnym w mowie i piśmie. Potrafiła grać na harfie, haftować i jeździć konno. Uczono ją filozofii, logiki i sztuki pięknego wysławianie się, oraz wypływającej z Zakonu Ageja etyki wspólnej dla wszystkich ras rozumnych. […]. Jej matką była Słupia, której brat nazywał się Słup. Oto ich dzieje'' - ,,Pamiętnik'' Kazisława, dworzanina Lechosława I





Drabar (Drabarus), następca tronu Sorabii Południowej liczył sobie siódmą wiosnę życia. Od najmłodszych lat odznaczał się wpojonym przez macierz i piastunki nabożeństwem do Mokoszy; Królowej Ziemi i Korony Stworzenia. Był zmierzch kiedy królewicz bawił w chramie ukochanej Enki. Jej wyrzezany w drogocennym drewnie libańskiego cedru bałwan zdawał się żyć i oddychać. Pod białą, lnianą suknią okrywającą posąg biło serce i dwie piersi do winnych gron podobne unosiły się powoli. Młody królewicz, syn Bożysława I, który umiłował sobie Mokoszę; Macierz Matek jak matkę rodzoną, spontanicznie pocałował jej ożywiony posąg w usta. Miał wrażenie, że Mokosza oddaje mu pocałunek, a serce chłopca napełniło się męstwem, jakże potrzebnym w czekającym go sprawowaniu rządów nad królestwem.


*

Minęło kilkanaście lat od owej opiewanej przez poetów inicjacji na bohatera, kiedy młody Drabar Bożyslavić zasiadł w miejsce swego zmarłego ojca na królewskim tronie w Białym Grodzie Południa. Od jakiegoś już czasu nękało go strapienie, któremu nie mogły zaradzić uczty, turnieje i polowania. Król pragnął mieć następcę tronu, lecz pałacowi wracze i znachorzy oznajmili mu nie bez strachu, że ani on sam, ani królowa dzieci mieć nie mogą. Z tego powodu w całym królestwie ogłoszono żałobę. Na zamek w Białym Grodzie Południa zjeżdżali się wracze i znachorzy z całej Sorabii Południowej, a nawet szeptuchy z dalekiej Analapii, medycy greccy i doktorzy solimscy, lecz nikt nie umiał pomóc królewskiej parze. Przed królem zjawiła się również niejaka Borowica z rasy czarownic. Z wyglądu była piękna, w cienkie szaty przyodziana. Przyniosła przykryty białą gazą gliniany garnek pełen mazi podobnej do węgierskiej potrawy zwanej leczo. Skłoniła się nisko przed królem i rzekła:





- To wyleczy, panie, twoją przypadłość.
- A cóż to jest? - spytał Drabar.
Czarownica zrazu wykręcała się od odpowiedzi, aż w końcu odrzekła.
- To jest zupa z chłopięcych siusiaków, w sam raz na bezpłodność – Drabar pobladł, a jeden z jego dworzan zwrócił posiłek.
- Nie będę stosować takich metod. To nieetyczne – czarownica roześmiała się perliście.
- A co ma etyka do tego? Ja, gdybym była chora, nie wahałabym się zażyć leku z ludzkiego ciała uzyskanego. Bo i czymże jest człowiek jak nie jednym z wielu zwierząt, które można zabijać i zjadać w razie potrzeby?
- Wynoś się, nieczysta, albo oddam cię płomieniom – warknął Drabar.
- Dobra, nie podniecaj się tak, panie. Chciałam tylko pomóc – czarownica zadarła na wpół przejrzystą kieckę z muślinu i wypięła się na króla. - Oto moja rzyć biała, gdy będziesz spał, będę ci nią jeździła po twarzy, ty obrońco życia, cha, cha, cha !!! - królewscy hajducy rzucili się na czarownicę, lecz ta znikła w oparze białego dymu.
- Utrapienie z tym nasieniem Gorynycza – westchnął Drabar przygnębiony.


*

W owych czasach Słowianie lękali się sinych ludzi, których hordy przemierzały knieje, by nieść śmierć, gwałt i pożogę.


,,Istoty te wyhodował w erze szóstej smok Rykar. Wyglądem przypominali łysych mężów o skórze niebieskiej i rogach jak u Čortów. Sini ludzie służyli Rykarowi i Gorynyczowi; wcieleniom Czarnoboga, a zaznawszy bólu i rozpaczy stali się pełni złośliwości i żądni mordu jak strzygi. Przestając być Płanetnikami stracili też wszelki wpływ na pogodę'' - ,,Codex vimrothensis''





Drabar, król Sorabów wyruszył na północ nad Morze Srebrne. Kierując się radą Witosława – sędziwego kapłana z kolegium kozesów, wyruszył z darami do chramu Świętowita na wyspie Wolin w sławnym Królestwie Analapii, by prosić o zdjęcie zeń i z jego małżonki hańby bezpłodności. W chwili obecnej Drabar przebywał w lesie. Ze wszystkich stron otaczali go sini ludzie po zęby uzbrojeni w dziryty, korbacze i kastety. Wymordowali orszak królewski. Ich białe, spiłowane kły ociekały cuchnącą śliną na myśl o pożywieniu się ludzkimi ciałami.
- Poddaj się, Wasza Wysokość – szydziły potwory – zjemy twój język i serce, twoją wątrobę opieczemy nad ogniskiem – Drabar nie słuchał sinych ludzi, którym zdołał zadać sporo ciężkich strat siłą swego ramienia.
- Panie człowieku – nagle zaczął się przymilać Ratmir, wódz sinej hołoty – żyj i pozwól żyć innym. Pozwolimy ci pójść wolno, jeno nikomu o nas nie rozpowiadaj i pozwól nam uwędzić ciała twych towarzyszy. To uczciwy układ, co nie? - Ratmir Radogniewic wyciągnął siną łapę w stronę Drabara, lecz król mu ją odrąbał mieczem Fioletem i odrzucił kopniakiem daleko od siebie.
Trysnęła smrodliwa posoka przypominająca zielone wydzieliny z nosa.
- Nie wiem, mości potworze, gdzie twa ręka wcześniej bawiła... - zaczął Drabar lecz nie skończył.
Sini ludzie rzucili się na niego z wyciem jak te wilki na rannego łosia. Przed królem jawiła się perspektywa pięknej śmierci w boju, lecz nie doszło do jej urzeczywistnienia, a to za sprawą dwójki łuczników w zielone płaszcze odzianych, którzy wynurzyli się z leśnej gęstwiny, bezszelestnie jak zjawy. W stronę rogatych napastników posypały się strzały. Obrońcy króla Drabara doskoczyli do sinych ludzi jak pantery i dobyli mieczy. Rozprawa z potworami trwała krótko. Ich ciała spalono w ognisku, z którego wydobywały się kłęby smrodliwego dymu.
- Komu zawdzięczam życie? - spytał król Drabar swoich wybawców.





- Jestem Słup, syn Domarada – odrzekł łucznik – a to moja siostra Słupia – wskazał na bliźniaczkę.
Drabar opowiadał rodzeństwu o celu i kierunku swej wyprawy. Zawarł braterstwo ze Słupem (Stolpus) i Słupią (Stolpia), lejąc wodę na miecze. Zaproponował pełnym męstwa dzieciom żupana Domarada utworzenie drużyny i wspólną wyprawę ku rodzącym bursztyn brzegom świętego Wolina, oni zaś się zgodzili, bo miłe im były wojaże i przygody.


*





,,Niezrównaną pięknością Mokosza obdarzyła Weronikę, królową Amazonek, która podówczas przemierzała kraje słowiańskie. Weronika nazywana przez poetów Cudną Dziewicą, wzrostu była wysokiego, wysmukła i pełna zarazem niewieściego wdzięku, jak i niewieściej siły. Płeć miała jasną jak przystoi mieć urodziwej niewieście, kosę czarną, w trzy grube, opadające na plecy warkocze zaplecioną, oczy zaś podobne dwóm szafirom. Odziana była w białą suknię z szerokim pasem z krasnej kitajki, nosiła koronę z pawich piór, złote kolczyki w nosie i w uszach, naszyjnik ze zwierzęcych kłów, oraz złote obręcze na przegubach i łydkach. Na rękach miała barbarzyńskim zwyczajem wykłute farbą dwie sine gwiazdy i dwie czerwone wstążki. Lepiej od niejednego męża walczyła ciężkim, dwuręcznym mieczem o złotej rękojeści z wprawionym weń szmaragdem. Niczym pies towarzyszył jej równie wierny tygrys Tigranes'' - ,,Pamiętnik'' Kazisława, dworzanina króla Lechosława I.





Miecz Weroniki władny przecinać stal i kamień, pił teraz podobną do roztopionej smoły krew smoka. Przeciwnik podróżującej incognito królowej Amazonek i jej zielonookiego tygrysa, w pieśniach poetów i w kronikach nazywany Jasyrem (Jasirus), większy był niż największa stodoła. Z jego paszczy, białe kły kryjącej, tryskał zdrój ognia, przed którym wojowniczka zasłaniała się tarczą ze skóry katablepasa. Jasyra pokrywała ciemnozielona łuska, twarda niczym karacenowy pancerz. Na jego grzbiecie srożyły się kolce, szyja zaś była wydłużona jak u wodnych smoków syriuszów i notusów. Z jego głowy wyrastały różki, takie jakie ma żyrafa. Smok ryczał, aż z dębów spadały żołędzie, kiedy tygrys Tigranes wskoczył na jego szyję i zaczął wbijać w nią zęby szukając odsłoniętego gardła. Weronika od dni swego dzieciństwa śpiąca zimą nago na śniegu i nurkująca w przeręblu, nie bała się żadnych zwierząt. Z jej ręki ginęły lwy, niedźwiedzie, tury i żubry. Niestraszny był jej polujący na kozice pyton tatrzański z Montanii, wielki waran z Pustyni Błędowskiej, czy aligator z rzeki Bobry. Jasyr wył jak ten wariat co dla sławy podeptał chleb i machając szponiastymi łapami tarzał się na kolczastym grzbiecie, a ziemia aż się trzęsła. Smok odsłonił miękki jak ciało ślimaka i biały jak podbrzusze śniętej ryby, tłusty kałdun, zaś królowa Weronika jednym ciosem dwuręcznego miecza, zwanego Pamir, rozpłatała go jak wielkanocne prosię. Gdy smok zdechł w wielkiej kałuży parującej krwi, Amazonka wyjęła z jego czarnych szponów pęk złotych, srebrnych i bursztynowych kluczy. Odnalazła grotę, do której wstępu broniła brama. Otworzyła bramę i wtedy powódź słonecznego światła zalała znajdujące się pod grotą lochy, pełne nieszczęśliwych więźniów skutych łańcuchami. Weronika zbiegła w dół po licznych i stromych schodach. Z okrzykiem: ,,Niosę wam wolność''!, przecinała mieczowym ostrzem kajdany jak postronki. Jednak wielu więźniów miast się cieszyć, smuciło się.
- Po co tu przyszłaś? Twoje światło nas oślepia, a nasze kości są zbyt słabe, byśmy mogli chodzić po świecie.
Taką historię o swych przygodach na słowiańskiej ziemi opowiedziała Weronika Cudna Dziewica siedząc razem ze swym tygrysem przy ognisku. Jej słuchaczami byli król Drabar, oraz Słup i Słupia. Wojowniczka zawarła z nimi wszystkimi braterstwo poprzez wymienienie się nawęzami i dołączyła do drużyny zamierzającej na srebrnomorską wyspę Wolin, na której stał tron Świętowita.
Rekapitulując. Po opuszczeniu Sorabii Południowej, udał się Drabar w kierunku Madunii – Panonii. Razem z królem podążało siedmiu witezi – paladynów, a imiona ich: bracia Dalebor i Dalewuj z Kosowa, Sirosław z Wojwodiny, gdzie Sorabowie mieszkali pospołu z Panończykami, Pężyr z Raszki, Wielisław z Białego Grodu, Ubisław z Puszczy Dziewańskiej i góral Czębir. W Madunii na dworze w stołecznej Budzie, orszak ugościła królowa Zuzanna (Suza), córka Foribundusa, syna Forinta, syna Jobika, syna Fidesza. Witezie na prośbę królowej polowali na atakującego łodzie rybaków potwornego konia rzecznego, przez Greków określanego nazwą ,,hipopotamos'. Zwierz ten mieszkał w płytkim jeziorze, określanym słowiańską nazwą Bołotoń. Hipopotam nim otrzymał śmiertelny cios z ręki króla Drabara, przepołowił ogromnymi zębami Czębira, nic sobie nie robiąc z jego zbroi. Po opuszczeniu Madunii, drużyna skierowała się do Slawii; górzystej i obfitującej w puszcze słowiańskiej krainy graniczącej z Bohemią, Analapią sięgającą brzegów Morza Srebrnego, Roxem i Madunią. Po wygaśnięciu slawijskiej linii zasiadającej również na tronach w Piropolis, Neście i Dendropolis dynastii dalmackiej, założonej przez Słowaka – młodszego brata Lecha, Czecha i Rusa, rządy w Presopolis – stolicy Slawii objęli kapłani jytnas królowej Tatry. Drabar wraz ze swymi paladynami, bronił Slawii przed najazdem dzikich ludzi mających moc zamieniać się w rysie, którzy na czele królowej Sulimiry wyroili się z lasów roxyjskiej prowincji Rox Azencarpatis ze






 stolicą w Użhorodzie. Zacięty bój się wywiązał. Sama królowa Tatra opuściła swe sanktuarium u stóp góry Gerlach i z łukiem w dłoni poszła bić wrogów Slawii. Choć dziki wróg został odparty, cała Drabarowa drużyna oddała swe życie, by nigdy już nie zobaczyć ojczystej Sorabii. Drabar rany ciężkie odniósł i leczył je w znachorskim przybytku. Wyzdrowiawszy przekroczył ośnieżone góry Montaniii udał się do Analapii. Rodzeństwo Słup i Słupia obroniło go przed atakiem hordy sinych ludzi. Nieco później dołączyła do nich Weronika (Veronicana); królowa Amazonek, wraz z oddanym tygrysem Tigranesem. Wojowniczka i wielki kot wspólnie ubili smoka Jasyra, który uwięził mnóstwo ludzi. Drużyna udała się do Nesty, gdzie w sposób godny wielkiego władcy wielkiego narodu ugościł ją król Lechosław I. Następnie Drabar razem ze Słupem i jego siostrą, Amazonką i tygrysem udał się z darami na wyspę Wolin, gdzie w chramie Świętowita z łzami prosił o zdjęcie zeń hańby bezpłodności. Gdy utrudzony modłami zasnął u stóp bałwana, usłyszał głos jakby z czterech ust naraz się wydobywający.





- Wracaj do swego królestwa. Twa małżonka czeka, abyś wzbudził syna w jej łonie.


*

Gdy król odchodził z chramu Świętowita, wypadło mu iść skrajem lasu. Rzucił okiem i zobaczył dwoje porzuconych nagich niemowląt; chłopca i dziewczynkę kwilących w zaroślach. Nad nimi unosiła się wrona z wyraźnym zamiarem rozdziobania maleństw.
- A sio, wrono! - odpędzał ją Drabar, a wrona zakrakała ludzkim głosem.
- Kra, widzisz, baranie, że nikt ich nie kocha, po co więc mają żyć?
- Nawet nieszczęśliwe życie jest lepsze od śmierci – odrzekł król Sorabii zdziwiony, że wrona włada ludzką mową. - Nie ty je rozdajesz i nie ty będziesz je zabierać.
- Katol, katol, katol, ciuś, ciuś – szydziła wrona, ptak magiczny mający zdolności wieszcze obejmujące przewidywanie nadejścia kultów, których jeszcze wtedy nie było.
- Mów po słowiańsku, albo zawrzyj dziób – Drabar z wolna tracił cierpliwość.
- Ludzie są głupi; najpierw mnożą się jak wszy, a potem biegają po domach i wołają: ,,ciu, ciu, ciu''. Kra!
- Zgromadzić się w jednym miejscu i podpalić, a wtedy cała przyroda odetchnie, kra!
- Dosyć – przerwał jej wywody Drabar. - Szukaj żeru gdzie indziej. Te dzieci będą żyły i to nie ja sobie ubzdurałem, ale taka jest wola Mokoszy, innych Enków i samego Ageja, od którego pochodzi wszelkie prawo – wrona odleciała, a król Drabar podniósł niemowlęta i przytulił do serca.
Powiedział o nich drużynie, a Słupia i Weronika napoiły dzieciątka mlekiem ze swych białych piersi.
- Jeśli nikt ich nie chce, to my będziemy dla nich jak ojciec i macierz – zapewnili Drabara Słup i Słupia.
W drodze powrotnej przez Nestę, w czasie uczty na królewskim dworze, król Lechosław I ukląkł przed Słupią i poprosił ją o rękę, ona zaś zgodziła się.
- Nareszcie się ustatkował – rzekli możni i ubodzy.
Król Analapii przyjął za własne potomstwo, dzieci przygarnięte przez Słupię. Chłopiec, który wstąpił na tron po śmierci swego ojczyma, otrzymał w czas postrzyżyn imię Tęgomir, jego siostra zaś w czas zaplecin dostała imię Cierpisława. Ponadto Słupia powiła córkę Słupiankę. Na cześć matki i córki otrzymały swe nazwy dwie rzeki w Analapii. Drabar zaś powrócił do swego królestwa z licznymi darami od króla Analapii, a jego oblubienica powiła mu z dawna upragnionego syna Todoraka I.