piątek, 28 września 2018

Oniricon cz. 432

Śniło mi się, że:







- w mojej mitologii starożytni Grecy odkryli korytozaura i kazuara,






- widziałem w morzu walkę olbrzymiej kałamarnicy z kaszalotem,
- poszedłem do biblioteki na ul. Śląskiej w Szczecinie, aby szukać książek o mitologii słowiańskiej, część biblioteki została zamieniona w warzywniak, szukając książek spotkałem mnóstwo oswojonych wilków i hybrydę - wilkołaka, którego ujrzałem na moment i się przestraszyłem, uznałem, że to skutek słuchania fantazji Dariusza Kwietnia, potem zszedłem na poziom podziemny, gdzie w wielkim tunelu goniły mnie pieski kanapowe słuchające jakiejś staruszki, na końcu tunelu znalazłem się wewnątrz olbrzymiej chińskiej restauracji gdzie podawano potrawy z małych piesków,







- tworzyłem polską wersję Avengersów, w której występowały takie postaci jak: Myśliwy - Leśniczy, Kozak, Murzyn i Sachem,






- oglądałem film o Avengersach, a Mama uważała, że nadmiar TV i Internetu mi szkodzi, przed domem Avengersi długo umierali i był z nimi Ravialus ov Rikłocic, potem gdy zapadł zmrok rozpalono ognisko i czytano mity z kartki,
- Sławomira wychowywała się na wsi,







- w Sztokholmie urodziło się dwoje dzieci; chłopiec i dziewczynka o czarnych włosach,







- Janosik był Chińczykiem i narysował go Artur Górski,







- oglądałem ekranizację ,,Twierdzy aniołów'' Małgorzaty Nawrockiej, na której pokazano jak anioł Zielonkawy został schwytany przez diabły, które chciały mu przyprawić ogon, młode diabły uczyły się w piekle różnic między św. Antonim z Padwy a Antonio Salazarem, film był drastyczny z powodu scen ukazujących Alesitera Crowleya składającego ofiary z ludzi i ubranego na kolorowo Antona La Veya, który sprawił, że diabeł zaczął przemawiać przez pluszowego misia Fazzy'ego,







- miałem ochotę pozabijać kodziarzy tak jak wieszano targowiczan, lecz powstrzymałem się przypominając sobie słowa Gandalfa: ,,Wielu żyjących zasługuje na śmierć, a umierających na życie'',
- odczuwałem strach przed chińską biurokracją zarówno tą starożytną jak i współczesną,
- wracałem z pielgrzymki do Szczecina i gdy ujrzeliśmy CH ,,Galaxy'' pomyliliśmy je z katedrą, w środku spotkałem swego kolegę Pafrixa, który bał się satanistów,







- ulicą Łokietka w Szczecinie szła Pani Filifionka,
- zobaczyłem mnóstwo noworodków i miałem ochotę obgryzać ich szyje,







- pewien nauczyciel napisał na blogu posta o twórczości Katarzyny Michalak, w którym bronił jej przed zarzutami o grafomanię,







- Dorota Masłowska udzieliła wywiadu Waldemarowi Łysiakowi, w którym broniła twórczości Katarzyny Michalak i wspominała jak Waldemar Łysiak leczył się u psychiatry Jokopasa ov Misharta, który kazał mu w ramach kuracji jeść dużo ryżu, lecz to nie pomogło,
- w liceum siedziałem w jednej ławce z Anną ov Ivanitis, która przeszkadzała mi w nauce i wołała, że spinacz to potwór, poskarżyłem się nauczycielce fizyki pani Jolenie ov Symatayak, a Anna ov Ivanitis chciała mi dać pięścią w twarz. 

,,Dar totemów. Baśnie indiańskie''


,,Z Indianami jest tak, że bardziej cenią przyjaźń, męstwo, odwagę, dobrą Opowieść, zabawę i wspólny śpiew niż góry złota. O ile nasz świat byłby lepszy, gdyby więcej jego mieszkańców myślało tak jak Indianie’’ - Wojciech Cejrowski ,,Gringo wśród dzikich plemion’’









O Indianach dowiedziałem się po raz pierwszy w wieku przedszkolnym i od razu ich polubiłem za ich życie w zgodzie z przyrodą, prawość i odwagę, jak też współczułem im liczne krzywdy jakie wyrządzili im Amerykanie. Latem w programie ,,Domowe przedszkole’’ był cykl odcinków o tematyce indiańskiej, które mi się bardzo podobały. We wczesnych latach szkoły podstawowej oglądając serial ,,Doktor Quinn’’ o przygodach bohaterskiej lekarki na Dzikim Zachodzie dowiedziałem się o indiańskim plemieniu Czejenów, z którymi główna bohaterka przyjaźniła się, broniła ich, a nawet stosowała ich medykamenty w swojej praktyce lekarskiej. W telewizji puszczano wówczas dobranockę o indiańskim chłopcu imieniem Pow – Wow, która również mi się podobała. Oglądałem również piękną kreskówkę Disneya ,,Pocahontas’’ i bynajmniej nie zgadzam się z Mirosławem Salwowskim, który miesza ją z błotem jako rzekomo antychrześcijańską (poglądy Salwowskiego – człowieka świeckiego; prawnika, a nie teologa, który notabene nawet nie chce uznać wyniszczenia Indian za ludobójstwo, nie stanowią oficjalnego stanowiska Kościoła, ale jego własne opinie). W klasie szóstej na lekcji języka polskiego omawiałem nowelę ,,Sachem’’ Henryka Sienkiewicza opowiadającą o tym jak niemieccy koloniści wymordowali indiańskie plemię, a jedyny jego członek, który przeżył, występował w cyrku u uciesze gawiedzi (rzuca się tu w oczy podobieństwo losów Indian i znajdujących się pod zaborami Polaków). Później sięgnąłem po ,,Tomka na wojennej ścieżce’’ Alfreda Szklarskiego, którego akcja toczyła się na pograniczu Teksasu i Meksyku (w klasach piątej i szóstej namiętnie czytałem cykl o Tomku Wilmowskim, a nawet wymyślałem własną opowieść o nim, w której Tomek odwiedził Gondwanę – krainę dinozaurów ;). Czytałem też indiańską trylogię ,,Złoto Gór Czarnych’’ Alfreda i Krystyny Szklarskich o walce Dakotów z najazdem bladych twarzy. W gimnazjum czytałem książkę popularnonaukową ,,Północnoamerykańscy Indianie’’ Davida Murdocha z serii ,,Patrzę – Podziwiam – Poznaję’’, ,,Małego Bizona’’ Arkadego Fiedlera i ,,Sejdżio i jej bobry’’ kanadyjskiego pisarza o indiańskim imieniu Szara Sowa (Gray Owl). Studiując historię na Uniwersytecie Szczecińskim słuchałem wykładu o Indianach wygłaszanego przez etnografa prof. Jazyka ov Laptusa.







We wrześniu 2018 r. przeczytałem ,,Dar totemów. Baśnie indiańskie’’ Vladimíra Hulpacha z ilustracjami Josefa Kremláčka (tytuł oryginału czeskiego: ,,Indiánské pohádky – Severní America’’). Jest to antologia baśni (wiele z zamieszczonych utworów słuszniej należałoby nazwać mitami) Indian z USA i Kanady: Nawahów, Zuni, Czirokezów, Seneków, Szoszonów, Assinboinów, Kathlametów, Wintu, Kaddów, Dakotów, Huronów, Paunisów, Algonkinów, Tsimszian, Koasati, Krików, Marikopów, Foksów, Kutenajów, Tlingitów, Piegan, Irokezów, Czejenów, Czoktanów, Mikmaków, Arapahów, Odżibwejów oraz Koczitów.

Na czele indiańskiego panteonu stał Wielki Duch w różnych plemionach noszący różne imiona jak: Manitu, Tirawa i Sipa.








W postaci boga Manitu mającego swój wigwam na niebie, uwidaczniają się wpływy chrześcijańskie. Wcześniej słowo ,,manitu’’ oznaczało po prostu istotę nadprzyrodzoną. W jednej z opowieści – bluźnierczej z chrześcijańskiego punktu widzenia, który podzielam, Manitu spotkał chrześcijańskiego Boga, który chciał zająć jego miejsce. O tym, który z nich miał władać Ziemią Indian miało rozstrzygnąć to kto przesunie ciężką skałę. Podczas gdy chrześcijański Bóg zaczął czytać słowa z czarnej księgi i nie przesunął skały, Manitu dokonał tego siłą swych mięśni.








Tirawa obdarował Indian cennym zwierzęciem – koniem, którego polecił ulepić z gliny zabiedzonemu chłopcu.








Sipa dał zęby jadowe wężowi do obrony przed prześladującym go królikiem. Gdy królik zginął od ukąszenia, bóg Sipa schronił się pod ziemią przed gniewem zwierząt.









Cechy boskie posiada również Słońce, które stworzyło poziomki, aby doprowadzić do pojednania zwaśnionych żony i męża. Dla porównania: w mitologii litewskiej borówki powstały z łez solarnej bogini Saule.







W gwiazdy zamienili się przymierający głodem, półnadzy osieroceni chłopcy, którzy wychodzili ze swych namiotów jedynie nocą.









Totemy były rzeźbionymi, drewnianymi słupami, w których mieszkały i przez które działały czczone przez Indian duchy. Ich tytułowym darem była miedź, którą próbował wykraść Kruk.







Kaczyni byli złymi duchami przypominającymi ludzi o ciałach pomalowanych na różne kolory. Tańczyli wokół skrzynki, z której co jakiś czas wydobywał się silny blask. Kojot i Orzeł wykradli im ową skrzynię. Okazało się, że były w niej zamknięte Słońce i Księżyc.








Kabibonoka był niszczycielskim duchem Północnego Wiatru (indiańskim odpowiednikiem greckiego Boreasza) zsyłającym mróz i śnieg. Pokonał go heros Szingebis za pomocą ognia, którym ogrzewał swój wigwam.







Chmurożerca – potężny, zły duch połykający chmury uosabiał suszę. Pokonał go heros Ahajut.








Manido, zwany Długim Pazurem, miał postać potwornego niedźwiedzia o długich, fioletowych pazurach, którymi mordował wszystko wokół. Został pokonany przez Skunksa za pomocą jego ,,broni chemicznej’’.

Rolę tricksterów pełnią zwierzęta takie jak: Kojot, Królik i Kruk.








Kojot sprowadził śmierć do świata łamiąc most ze strzał łączący niebo z ziemią.








Królik związał ogon chcącego go upolować dzikiego kota z ogonem mustanga.








Kruk był aż tak sprytny, że upolował … wieloryba. Został przezeń połknięty (jest to więc indiański odpowiednik biblijnego Jonasza) i zabił wielkiego ssaka atakując dziobem jego serce. Gdy fale wyrzuciły wieloryba na brzeg, Indianie chcieli go zjeść. Jednak kruk przebierając się za szamana i kłamiąc o grożącym im niebezpieczeństwie, odciągnął całe plemię od wieloryba i miał go tylko dla siebie.








Z kolei Pająk był herosem kulturowym, który przyniósł ogień owinięty w pajęczynę (indiański odpowiednik Prometeusza).








Niedźwiedź Wakini miał futro czarne (baribal) zaś niedźwiedź Wakimu – szare (grizzly). Oba zwierzęta walczyły o pokarm. Szary Wakimu został pokonany i udał się na wygnanie na Daleką Północ. Tam zostawił na niebie swój ślad jako Drogę Mleczną.








Tęczę wyobrażano sobie jako tęczowego węża, którego czarownik rzucił na nieboskłon, aby zawieszony tam powodował opady atmosferyczne. Tęczowe węże występują również w wierzeniach australijskich i słowiańskich.









Pewien chłopiec został zaklęty przez macochę – czarownicę w jelenia ponieważ wbrew radom siostry pił wodę z jeleniego śladu. Podobny motyw występuje w jednej z baśni braci Grimm.









Złote żurawie – przodkowie współczesnych żurawi, utraciły swą złotą barwę łamiąc zakaz Wielkiego Ducha i lecąc do zakazanej krainy (niejako odpowiednik owocu zakazanego).







Wędrowny trickster Wihio, który dzięki swemu sprytowi pokonał niegościnnego niedźwiedzia, aligatora i kojota, zmierzył się również z olbrzymią sową z lasu, która polowała na małe dzieci. Wihio pokonał ptaszysko sklejając mu dziób żywicą.








W purpurowego łabędzia była zaklęta piękna córka szamana, którego wrogowie z obcego plemienia oskalpowali żywcem. Heros Odżibwa; eponim plemienia Odżibwejów, korzystając ze swej magicznej zdolności zmiany postaci, zwrócił czarownikowi jego skalp i poślubił jego córkę.








Z herosów pojawiają się także Szagodioweg – pierwszy wódz Indian, który wyprowadził swój lud z nieba chwytając Słońce (stąd czerwone zabarwienie skóry) i sam Hajawata – postać historyczna z XV wieku, rozsławiona przez epos Henry’ego Wadswortha Longfellowa (1807 – 1882). Hajawata – heros kulturowy poruszający się latającym, białym konoe, nauczył używać wamlunów – sznurów muszli używanych jako pieniądze i utworzył związek plemienny Irokezów.
Książka bardzo dobrze pokazuje piękno i bogactwo kultury rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Baśnie te zawierają pochwałę miłości (Indianin Wiele Blizn nie odwrócił się od śmiertelnie chorej Szawenis, mimo że ta wcześniej nim wzgardziła), wierności, przyjaźni, pokoju (ostatnia baśń o zakopaniu topora wojennego), potępiają zaś pychę. Howgh!