sobota, 9 sierpnia 2014

Podziemnice

,,Nastazja urodziła złotowłosą Valaškę, która przemierzała świat w orszaku Dziwicy i walczyła ze straszydłami'' – M. Rymwid ,,Nymphologia''.

,, […] Valaszka miała być młodszą siostrą Libuszy, a więc także córką Kroka, identycznego zresztą z polskim Krakiem. Legenda mówi też o niej jako Libuszy, Ludmile czy Wandzie. Odznaczać się miała olbrzymią siłą fizyczną i okrucieństwem. Jedna z legend mówi, iż w zawodach łuczniczych Valaszka […] pokonała swego brata. Wystrzelona przez nią z kłodzkiego zamku strzała upadła u stóp odległej o całą milę lipy rosnącej we wsi Żelazna […]'' - M. Derwich, M. Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''.



Nastazja kroczyła ku Nowej Ziemi, a towarzyszyła jej drużyna złożona w rusałek, wodników, leśnych ludzi, żmijów, Płanetników, Neurów i Lynxów. Niemal Człowiek, tchórzliwy władca kikimor, którego tron wznosił się na Nowej Ziemi, wysłał naprzeciw Nastazji i Walaszki armię pod buławą dusiołka, grafa Duśćca. Były w niej wśród wielu innych morskie potwory i krewni olbrzyma Warchamieja i trolla Gildensterna chcący zemsty. Parę wiorst od sinego morza rozegrała się straszliwa bitwa. Nastazja ubiła Duśśca, trolle Gima, Swena i Daga Gildensternów, olbrzyma Berendeja, smoka Sowynycza i trzy kikimory, sama jednak poległa, przeszyta zatrutymi włóczniami wąpierzy, gdy walczyła w pierwszym szeregu. Nimfolit z jej głowy, mały barwny kamyczek w kształcie serca, został przyniesiony Niemal Człowiekowi. Choć Walaszka dowodząc dokonywała cudów męstwa, zamiast mieczem walcząc mieczem smoka Siarczyna, bitwa została przegrana. Ciało Nastazji wśród wielkiej żałoby, spalono na stosie kadzidła i drzewa sandałowego, a popioły i kości pochowano w kurhanie razem z bronią. Jej następczynią została Walaszka, na której piersi spoczął czerwony dysk, zwany ,,Sercem Niepodzielnego'', a na gładkie, alabastrowe czoło, mądry Centaur wylał z kryształowej karafki wodę z sinego morza i z Dunaju (Danu, Erydan). Nowa władczyni, choć smukła i wiotka jak łania, umiała niczym Amazonki z er dwunastej i trzynastej skręcić kark tura lub rozerwać niedźwiedzia. Niemal Człowiek mszcząc się nasyłał swe potwory na rusałki i inne spokojne stworzenia, toteż Walaszka podjęła z nim walkę, objeżdżając swe królestwo. Tak to już jest, że miecz podniesiony nawet w dobrej sprawie, często miast pokoju, budzi jeno nienawiść i chęć zemsty.

*



Było to w okolicach sioła, które w erach dwunastej i trzynastej otrzymało nazwę Riadki. Walaszka myła twarz w ruczaju nachylona jak pies chłepczący wodę. Gdy zimna, czysta woda spłynęła po jej gładkiej twarzy, ktoś obserwował nową królową, która zdążyła już uśmiercić wiele potworów służących Niemal Człowiekowi. Córa Nastazji i Warchaja nie tylko była władna rozedrzeć tygrysa, ale również wybornie strzelała z łuku, wspinała się jak kozica, pływała niczym ryba, co u rusałek było czymś zwykłym, a biegnąc potrafiłaby dogonić konia czy jelenia. Niemal Człowiek bał się jej, tak samo jak jej macierzy i wyznaczył nagrodę za jej złote włosy, a było nią sześćdziesiąt kawałków drewna, które w Čortieńsku służyły za pieniądze. Walaszka już miała zanurzyć się w falach ruczaju, gdy spostrzegła, że w wodzie widać jakiś kształt ciemny, niczym cielsko ,,cocodrilusa'' w rzece Nilus. Kształt powoli wynurzał się; już widać było 



bycze rogi, a zaraz potem byczą głowę i muskularne ciało męża. Z ruczaju wynurzył się Minotaur o imieniu Myrsyna. Rzucił się ku królowej, lecz ta miał przy sobie miecz; Minotaur zaś był uzbrojony w maczugę, ciężką jak krowa. Walka trwała w najlepsze, gdy nagle ziemia zadrżała i wyrzuciła z siebie potoki lawy. Powietrze zatruł straszliwy odór siarki i na ziemi późniejszej analapijskiej prowincji Śląża stanął wielki jak 


góra smok Siarkan. Walaszce, która jeszcze nie zebrała własnej drużyny, przybył drugi napastnik, lecz to nie koniec biedy! Z kniei dziko rycząc wybiegł ogromny troll, pochodzący z ziemi byłego Wielkiego Księstwa Nordyckiego (starokrasne: ,,norda'' – północ; od ery jedenastej: Nürt). Nazywał się Galvor, co w mowie 


Słowian znaczy Goworek. Trolle, chodzące na tylnych nogach, pokrywały czarne kudły, a w ich żyłach płynęła czarna krew. Miały głowy nietoperzy i pazury podobne do sierpów. Wywodziły się z występnego związku rusałki z małpą łokisem; porzucone przez matkę i przygarnięte przez Borutę i Dziewannę, zostały oszukane przez Licho i tak stały się sługami Rykara. Walaszka ubiła Minotaura, lecz nawet Herkules nie sprosta tłumowi. Uskoczyła przed lawą z paszczy Siarkana, lecz troll przebił nią palicą, trafiając w serce. Człowiek by tego nie przeżył, lecz Walaszka jako rusałka mogła odtwarzać stracone części ciała niczym stułbia. Brocząc modrą krwią, wyrwała ciężką palicę z serca i już miała nią przebić Galvora, gdy smok postawił na niej łapę cięższą od dębu, tak, że nawet mocarna królowa rusałek nie mogła jej podnieść, a jednocześnie uważał, żeby nie rozgnieść jej. Troll ściął jej złoty warkocz pazurem i schował go do sakwy.
- Teraz rozdepczę ją jak pluskwę – powiedział smok.
- Czekaj, bardziej ją pognębimy – rzekł troll po czym dwiema łapami odsunął głaz, a wtedy ukazała się dziura. - Wrzućmy ją tu! - chwycił Walaszkę wyrywającą mu kłęby futra, z rozmachem cisnął w otwór w ziemi, po czym zakrył go głazem. Królową ogarnęły ciemności, podobne do tych, które zaległy Egipt w erze trzynastej. Spadała dzień i noc, na przemian budząc się i zasypiając i nie wiedziała kiedy to się skończy. Myślała, że na końcu czeka ją śmierć i polecała swą duszę Mokoszy i Dziwicy, przebaczyła tym co ją wrzucili. Spadając straciła rachubę czasu. Wreszcie piątego dnia obudziła się na czymś miękkim co przypominało mech. Ciemności rozjaśniały rozliczne drogie kamienie, a wśród nich najdroższe – białe alatyry. Walaszka wdzięczna Enkom za ocalenie, uświadomiła sobie jak bardzo jest głodna i spragniona. Nieustraszona jak jej macierz, zaczęła iść za blaskiem kamieni, wśród których liczne były gwiezdniki powstałe z opadłych gwiazd, idąc na spotkanie przygodzie...


*


Kiedy szła, piła wodę z podziemnych źródeł, lecz ani białych, ślepych ryb, ani grzybów, ani niczego innego nie mogła znaleźć. ,,Ciekawe jak głęboko jestem''? - myślała. Kiszki grały jej marsza, a gdy zasypiała, śniła, że jest to pasa w wodzie i w zasięgu jej rąk rośnie jabłonka. Jednak ilekroć chce się napić – woda znika, a gdy chce zerwać jabłko – gałąź ucieka. ,,Mokosza, Królowa Ziemi nie zapomni o mnie, bom i ja z jej krwi'' – myślała kuszona przez Zgrzechę Niedowiarka. Walaszka niestrudzenie błąkała się w podziemnym świecie, a jej drogowskazy – klejnoty świeciły barwami białą, złotawą, zieloną, niebieską, czerwoną, tęczową, różową... Choć była niezwykle wytrzymała, z głodu poczynało brakować jej sił. Wreszcie gdy marzyła o figurach wodników z ciasta odkryła, że Podziemie ma swych mieszkańców. Oczom królowej, podobnym do turkusów, albo lapis – lazuli ukazał się widok podobny niezmiernie do tego jaki był na powierzchni. Traktem szła smukła panna w bieli, a jej włosy i oczy były złote. Nosiła ozdoby z lśniących kamieni i koszyk wyglądający na wiklinowy, pełen jakichś grzybów podobnych do pieczarek. Szła podśpiewując, a towarzyszył jej wilczur o trzech głowach. Walaszka na jej widok wydała okrzyk.
- Kimże na Ageja jesteś? Córą Europy, Enką, ułudą? - trójgłowy pies warczał, a koszyk z grzybami wypadł z ręki. Walaszka opanowała się. - Przepraszam, że cię przestraszyłam. Jam Walaszka, córa Nastazji, królowa rusałek – podziemnej nimfie słowa te nic nie mówiły, chociaż ucałowała jej kolano. - Znalazłam się tu wbrew swej woli, słudzy Rykara mnie tu wrzucili. Kim jesteś? - obie rusałki były równe wiekiem.
- Podziemnicą, czyli podziemną rusałką. Nazywam się Mrovica. Zaprowadzę cię do swoich – pies o trzech głowach obwąchał Walaszkę, a ta poszła wraz z Mrovicą w stronę podobnej do ula chaty wzniesionej z głazów. Rodzina Podziemnicy składała się z ojca – wodnika, ubierającego się tak jak wodniki na powierzchni, matki w białej sukni i licznego rodzeństwa. Mrovica pokazała zebrane grzyby, a ojciec zapytał:
- Kim jest twoja znajoma?
- Nazywa się Walaszka, córka Nastazji, ojcze – odrzekła Mrovica. - Mieni się królową rusałek i wodników, przybyłą z powierzchni, czyli kimś większym od naszej wielkiej księżnej. Nosi Serce Niepodzielnego i pierścień z jednorożcem, więc chyba to prawda – cała rodzina oddała jej hołd bijąc czołem o klepisko, a następnie matka Mrovicy posadziła gościa na honorowym miejscu i dała jej co miała najlepszego: potrawy z grzybów, rybę w cieście, najczystszą wodę. Walaszka jadła z apetytem, lecz przestrzegała etykiety. Dowiedziała się, że ojciec Mrovicy nazywa się Byl (Bilus, Vilus), macierz Huragana, a rodzeństwo: Marduła, Anej Młodsza, Starsza i Średnia, Żempatis, Żempata, Podziomek, Podziomka i najmłodsza córka Grażias. Marduła urodził się z rubinem w czole, a trójgłowy pies nazywał się Śpas. ,,Mokosza umiłowała tę rodzinę, czyniąc ją tak liczną'' – pomyślała z podziwem Walaszka. Rodzinie towarzyszyła też nie tak dawno babcia Azjaka (Ayisaca), lecz niestety i tu dotarł lodowy oścień Mar – Zanny, zwanej przez Podziemników i Podziemnice ,,Śmierztecką''. Gospodarze z ciekawością, acz uprzejmie, pytali się o Nadziemie, Walaszkę zaś ciekawiło wszystko co się tyczyło Podziemnic.
- Jesteśmy tu od czasów Anej I, która tak jak ty nosiła Serce Niepodzielnego – opowiadał Byl. - Przejście 



do Podziemia odkrył wówczas ciekawy świata wodnik Sosis z rzeki Nilus. Należał do plemienia Sobaków, co wypasają krokodyle i hipopotamy. Wejście odkrył w podwodnej jaskini. Wszedł tam razem z umiłowaną i potomkami i z jego krwi są Podziemnice. Jedną z jego cór, Asę Parezis, więc wybrał na Wielką Księżną Podziemia. Zwracam uwagę, że nie mamy tu królowych, bo uznajemy wszystkie następczynie Anej I, aż do ciebie. Synowie i córki Sosisa wzięli żony i mężów z Powierzchni; ze świata nakrytego niebem. Asa Parezis wyszła za wodnika Zieleńczyka, a jej ojciec by zdobyć posag dla córki, wdrapał się za pomocą pazurów 



smoka Wyrma o złotej głowie, na wielką górę Elbrus, gdzie gryfy strzegły ogromnego alatyru. Aby go zdobyć, Sosis pozwolił im przekłuć siebie i wyszarpnąć ciała z rąk i nóg, a w zamian otrzymał drogi kamień. Dźwigając go na plecach, zaniósł do Podziemia, a tam trony wyrzeźbiły tron, którego odtąd używają wszystkie wielkie księżne. Smok złotogłowy stał się zaś godłem naszego księstwa.
- Pragnę usłyszeć o waszych współmieszkańcach – poprosiła Walaszka.


- Obecnej wielkiej księżnej Niklinie – rzekła Huragana – towarzyszy wielki jak byk, bury pies Garm, zwany Harmem, którego brzuch jest zawsze skrwawiony. Niektórzy zowią go Garmanem, lub Harmanem i choć groźny, nie jest zły. Żyją tu też psy trójgłowe, potomkowie Cerbera, syna Boruty i Dziewanny Šumina Mati. W rzekach i jeziorach mamy czarne żaby i białe, ślepe ryby. Gdzieniegdzie śpią smoki i wielkie węże. Żyjemy w zgodzie z gnomami i elfami, to jest królikami o trzech nogach.
- U nas na powierzchni, elfy to małe, urocze ludziki ze skrzydłami motyli, latające z kwiatka na kwiatek – skrzywiła się Walaszka.



- Elfy są różne, choć wszystkie wyszły z łona Mokoszy – rzekła Mrovica. - Są to dobre, jasne i piękne stworzenia, te co żyją na powierzchni, ale przecie niektóre z nich zsyłają choroby szyjąc z łuku strzałami o grotach jak haczyki. Istnieją też ciemne elfy, co wybrały Rykara. Pod nami jest Čortieńsk, a jego mieszkańcy często nas napastują.


- Jak duże jest Wielkie Księstwo Podziemia? - spytała Walaszka.
- Liczy wiorst milion milionów, połowę tego i ćwierć tej połowy – rzekł Byl. - Jest w nim wiele kamiennych osad, a stolicą jest położony w środku księstwa, ogromny Czarnogród. Nasza chata jest niedaleko siedziby wielkiej księżnej Nikliny. Możemy cię do niej zaprowadzić – Walaszka rada była zobaczyć stołeczny gród Podziemnic, lecz była już zmęczona, więc gospodarze pościelili dla niej puste łoże, w którym ongiś spała Azjaka. Królowa śpiąc śniła o wodniku, który umarł i w Nawi Jasnej dostał piękną i miłą żonę. Był on jednak stary; siwy i zgrzybiały jak człowiek, więc Weles pokazał mu drzewo, na którym rosły skóry wodników. ,,Jeśli ubierzesz tę, odmłodniejesz'' – tak próbował zrobić, lecz skóra młodego wodnika była bardzo ciasna, aż zamienił się w niedźwiedzia, którego Walaszka ubiła. Dziwny sen! Po nim przyszły następne, lecz były to jeno strzępki myśli, których już królowa nie pamiętała po przebudzeniu. Byl i Huragana ilekroć udawali się do Czarnogrodu, zaprzęgali do ogromnego wozu parę wielkich jak konie, sinych jaszczurek. Wóz był tak wielki, że mieściła się na nim cała liczna rodzina, a i dla gościa znalazło się miejsce. Czarnogród był ośmiokrotnie większy od Toropiecka ; Walaszka nigdy nie widziała tak ogromnego grodu. Wszystkie budowle były z kamienia; zarówno ze zwykłego, jak i w kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Mury miasta zbudowano z gagatu – drogiego kamienia czarnego jak węgiel. Gospodarze oprowadzali gościa po Czarnogrodzie; pokazali zabytkową oberżę ,,Pod Czarnym Diamentem'', liczne fontanny, ulice brukowane diamentami i zielonymi perłami, latarnie, w których świeciły perły i rubiny, kapiące od złota marmurowe chramy Mokoszy i Welesa, wreszcie srebrny, o ścianach wysadzanych brylantami, szafirami i alatyrami, pałac wielkiej księżnej. Był właśnie czas zwiedzania i audiencji, toteż Walaszka wraz z rodziną Mrovicy bezpiecznie przeszła przez złotą bramę, której pilnowały dwie żaby; zielone i wielkie niczym krowy. Walaszka chociaż była królową i córą królowej, nigdy nie mieszkała w zamku. Cały czas wędrowała po królestwie walcząc ze sługami Niemal Człowieka, tak jak jej matka. Dotąd, najwspanialszą siedzibą w jakiej przebywała, był zamek werszek Dunaja i Dany, na dnie rzeki Erydan. Pałac Nikliny, wielkiej księżnej Podziemia pełen był rzeźb i fresków, dywanów z Peristanu, złotych i srebrnych naczyń, mieczy i kolczug – a wszystko to wołało o podziw. Wokół słychać było cudowny śpiew, lecz nie był to śpiew syren czy łabędzi, ale pienie rusałek. Powietrze było ciężkie od zapachu kadzidła, a Walaszce przypominało to palenie zwłok jej matki. Rodzinie Mrovicy udzielono audiencji; zgodnie ze słowami Byla, wielka księżna zasiadała na tronie z alatyru, który ongiś Sosis przytaszczył z góry Elbrus (Elburz). Niklina o czarnych puklach, nosiła modrą szatę przetykaną złotem, a na szyi niczym Mokosza, diament o dziesięciu kolcach. U jej stóp leżał pies Garm. Ogromny, kudłaty brytan o wiecznie skrwawionym brzuchu, na widok Walaszki poderwał się i z głuchym warczeniem podbiegł. Królowa nie miała przy sobie miecza, bo straciła go w ostatniej walce, lecz gdyby przyszło co do czego, umiałaby zwyciężyć Garma. Ten jednak wciągnął nosem powietrze, zatrzymał się, odwrócił i tak rzecze:
- Wow! Czuję krew królowej i bicza na potwory! - następnie przypadł do Walaszki i z czcią polizał jej białe dłonie. Wówczas Mrovica założyła jej na szyję Serce Niepodzielnego, a Niklina z dworem padła na twarz, a następnie ucałowała kolano Walaszki. Królowa nie lubiła tego zwyczaju. ,,Wszak jestem jeno stworzeniem''! - mówiła, lecz taka była etykieta sięgająca czasów Anej I. Następnie na cześć ,,królowej ze Świata Całowanego przez Słońce'' wielka księżna wydała ucztę, na której podano jadalną ziemię z Nabatei, , różne kolorowe cukry, rodzynki z drzewa rodzynkowego (do potopu kończącego erę jedenastą rosły takie), oraz wiele innych specjałów. Uczta była długa i radosna, lecz coś ją przerwało …

*



- Za zdrowie Walaszki! - Podziemnik Smokicz, mąż Nikliny wzniósł toast rumianym winem, gdy na salę wbiegł jakiś stworek i przypadł do nóg królowej. Był wielkości zająca, a pokrywała go biała skóra w szare plamki. Chodził na dwóch nogach; miał małe różki, świński ryjek, szponiaste łapy, szczurzy ogon, a jedna jego noga miała stopę kaczki, a druga psa. ,,Ki Čort''? - pomyślała Walaszka chrupiąc głowę cukru pomarańczowego.
- Czego pragniesz, gnomie? - spytał wielki książę Smokicz. - Widzisz, że gościmy królową ze świata owiewanego wiatrem.
- Pani Walaszko – zakwiczał gnom – jestem Udurek, twój sługa. Przychodzę prosić waszą jasność – pomoc; jestem jednym z dziesięciu gnomów porwanych przez Čorty. Licho trzyma mych braci na hakach, lecz ja, dzięki Welesowi uciekłem... - Walaszka wstała od stołu.
- Czyż możemy ucztować, kiedy giną inne dzieci Mokoszy? - Niklina i Smokicz początkowo nie chcieli ryzykować zatargu z Čortami, lecz postawa królowej zawstydziła ich.
- Niech, no kto wskaże mi drogę do Čortlandu! - Niklina skrzyknęła drużynę, po czym zaprowadziła Walaszkę do chramu Welesa, a dokładniej do jego piwnicy. Tam leżał głaz, który królowa, w której wiotkim ciele drzemała siła słonia, przesunęła odsłaniając dziurę, z której buchały opary siarki.


- Nawet najpotężniejsza władczyni sama nie pokona Čortów – ostrzegła kapłanka Luna Čapek. - Sam Agej może zwyciężyć smoka Rykara, a Enkowie tacy jak Jarowit czy Mokosza, których się lęka cały Čortieńsk, mają moc nie z siebie, lecz z Ageja. Pomyśl o tym, pani – nalegała Podziemnica, lecz Walaszka tak jak jej matka Nastazja bywała zarozumiała. Bez słowa zanurzyła się w cuchnącym otworze, a za nią udała się drużyna Nikliny. Podziemnice i podziemniki rzuciły się w ciemność rozjaśnianą nie blaskiem klejnotów, lecz niegasnącym ogniem. Zarówno Walaszka jak Niklina i Smokicz byli odważni, lecz tego miejsca nie przenikała obecność Ageja – panowały tu strach i bezbrzeżna rozpacz. Razem ze swą panią do jamy wskoczył Garm. Niklina miała na szyi diament o dziesięciu kolcach i ten służył za latarnię. Čortieńsk zdawał się być pusty, jeno z bardzo daleka dobiegał ryk smoka piekieł i ujadanie Czarnego Psa. Walaszka i Niklina pozwoliły odejść tym z drużyny, które odczuwały lęk. Światło diamentu rzucało blask na czarne ściany zbryzgane krwią, na których wisiały łańcuchy i szkielety. Długo trwało to oglądanie, aż drużyna nie wiedząc o tym, doszła do tej dziedziny, w której mieszkało Licho. Kiedy światło kolczastego diamentu padło na czarną ścianę, pokrytą bazgrołami, oczom wszystkich ukazały się gnomy i króliki o trzech łapkach, zwane ,,elfami'', które Čorty zawiesiły żywcem na hakach. Nikt ich nie pilnował, więc Walaszka, Niklina i Smokicz uwolnili je z haków, a potem kroplami swej modrej krwi, uleczyli je. Podziemnica Nebeska nosząca to imię z powodu barwy oczu, zaprowadziła gnomy i elfy z powrotem do Wielkiego Księstwa.
- Czas na nas – rzekł Garm – czuję zieloną krew Čortów! - Walaszka i Niklina już miały dać znak do odwrotu, gdy w mroku ujrzały świecące oczy i poczuły odór siarki i smoły. Blask diamentu rzucił światło na półnagiego męża o głowie komarzycy, na plecach mającego kostne skrzydła ptasie bez mięsa i skóry. Wszyscy wiedzieli, że tak wyglądało Licho. Towarzyszył mu wielki wąż, truś o złotej głowie nazywający się Złoczyń i Bęś – gęś wielkości człowieka mająca zęby i zionąca ogniem.
- A kogóż to moje piękne oczy widzą! - zakrzyknęło Licho; na ucieczkę było za późno.


Garm rzucił się z zębiskami na Złoczynia i Bęsia, zaś graf Lichon złożył dwa patyki i wezwał przez nie posiłki. Wąż i potwór podobny do gęsi leżały we własnej, zielonej krwi, lecz wtem zaroiło się od Čortów. Przybył 


Bee – człek z potworną głową barana, jego brat Trysław, zwany Trykosławem, Bukaj Wroga z bagien o wielkich pazurach, z każdą minutą wojsk Rykara było coraz więcej. Walaszka i Niklina wraz ze Smokiczem rzuciły się bronić odwrotu swej drużynie. Straszliwy Vujek o głowie przypominającej gruszkę z ogromnymi kłami i ognistymi ślepiami, wywijając młotem zabił psa Nikliny i począł miażdżyć jej drużynę, aż Walaszka odcięła mu ramię i głowę. Pani Garma ubiła Bee, a jej mąż – Trykosława i Bukaj Wrogę. Jednak Čortów było coraz więcej, zdawały się być liczne niczym piasek na plaży. Walka trwała w najlepsze, gdy wtem 


piekło zadrżało od tupotu potężnych stóp i od wycia jakby tysiąca tysięcy wilków. ,,To idzie Czarny Pies''! - drżały Čorty. Istotnie; w mroku niby dwa czerwone księżyce zajaśniały wielkie oczy brytana ogromnego jak smok i czarnego jak smoła. Ślina z jego paszczy leciała jak wodospad. W erze pierwszej, jeszcze przed zdradą Rykara, Czarny Pies był Enkiem noszącym imię Zmiennik, któremu Agej zlecił stworzenie lądu, lecz Zmiennik nie wykonał polecenia, zajęty podziwianiem swego odbicia w wodzie. Jego zadanie wykonała dopiero Mokosza w erze drugiej. Na jego widok zarówno Čorty, jak i drużyna Nikliny zadrżała w wielkiej trwodze. ,,Uciekajmy, bo nas zje''! - wołały Podziemnice, lecz Walaszka nie okazała strachu, co nie znaczy, że się nie bała. Z rąk jednej z wojowniczek wyjęła ciężką palicę i gromko zawołała:
- Wracajcie do budy, psie Rykara! - Czarny Pies zaryczał jak byk i pochylił łeb, by zdruzgotać Walaszkę potężnymi zębami. Jednak królowa nie ruszyła się z miejsca, jeno palicą przebiła pysk Čorta. Wytrysnęła fontanna zielonej krwi, a Czarny Pies piekieł ryczał z bólu tak głośno, że poczęło pękać sklepienie oddzielające Wielkie Księstwo Podziemne od Čortieńska. To była zagłada marchii założonej ongiś przez Sosisa. Na szczęście wszystkie rusałki i wodniki mocą daną przez Mokoszę zmieniły się w Światła i opuściły ginący świat przez rozliczne jaskinie. Razem z nimi wydostała się Walaszka, a Mrovica złożyła jej hołd, została pasowana na wojowniczkę i odtąd jej towarzyszyła w walce z Niemal Człowiekiem. Wielkie Księstwo Podziemia zginęło, lecz pamięć o podziemnych nimfach przetrwała erę dziewiątą i opowieści o nich zaczęli snuć ludzie. Tak pojawiła się wiara w ,,rusałki katakumbiane'' , które w erze trzynastej miały wskazywać schronienie chrześcijanom w Analapii, których prześladował Artur Apostata. W Szczecinie opowiada się legendę, wg której w przejściu podziemnym na ul. Wyzwolenia są żółte drzwi prowadzące do tajemniczego świata, gdzie rządzi rogaty car Rachman i gdzie wśród wielu innych istot żyją rusałki katakumbiane. Może kiedyś Czytelnicy to sprawdzą...


*


Słowem Podziemnice, ,,Codex vimrothensis'' i encyklopedia ,,Obraz świata'' nazywają również trzy córy Skarbnika i Jedlicy Pustułki. Wszystkie były jytnas wielkiej piękności, a nazywały się Zołta, Mlecznobiała i Doruna. Tak jak ich ojciec mieszkały pod ziemią i opiekowały się górnikami. W erze trzynastej, w analapijskiej prowincji Śląż żył młody górnik noszący imię Bzdurek. Pewnego razu, Podziemnica Zołta, o złotych włosach, ostrzegła go przed zawaleniem, a jego serce poczęło pałać na jej widok. Górnik nie mógł przestać myśleć o uroczej córze Skarbnika, więc oświadczył się jej. Jednak Podziemnica odrzuciła jego zaloty, bo wszystkich górników kochała tak samo i chciała być gotowa do spieszenia pomocą im wszystkim. Poza tym jak powiedziała ,,jytnas się nie żenią, ni nie wychodzą za mąż''. Biedny Bzdurek z rozpaczy zachorował. Gdy leżał w łożu niezdolny do pracy, pielęgnowała go prosta dziewczyna Osobita, która go kochała, lecz on o tym nie wiedział. Gdy wyzdrowiał, pokochał Osobitę, a po długim narzeczeństwie zostali mężem i żoną. Legendy mówią, że Osobita przeżyła męża i została Grochową Matką, wśród dojrzewającego grochu karmiąca swe dzieci.