piątek, 2 maja 2014

Święto Flagi Narodowej oczami ,,mitołga''

Flaga starożytnej i wczesnośredniowiecznej Analapii, w okresie od panowania Lecha I Dalmackiego do Mieszka I, przedstawiała słup czerwony w polu srebrnym. Barwy te, podobnie jak obecne barwy narodowe Polski, wyobrażały honor i krew przelaną w jego obronie. W godle Analapii znajdował się biały orzeł Tinez w polu czerwonym, noszący koronę ze złotych płomieni, zaś na jego piersi wyobrażony był słowiański symbol ,,kras'', dziś znany pod nazwą ,,ręce Boga''. W szponach Tinez trzymał miecz z zęba smoka Rykara (prasłowiański odpowiednik Szczerbca), oraz gałązkę oliwną. W godle umieszczona była też dewiza: słowo ,,sława'' zapisane w mowie starokrasnej, słowiańskiej, germańskiej, celtyckiej i sarmackiej. Pieśń ,,Bogurodzica'',  uznawaną za najstarszy hymn Polski, nie napisał ani św. Wojciech, ani św. Bruno z Kwerfurtu, ale ułożył ją sam Mieszko I, w księdze ,,Codex vimrothensis'' nazywany ,,Dawidem Północy''.



Sława Polsce i Jej fladze!
Fama alden Palana ad Siena propora!
Slava Palsce i Jej stanicy!

Summa creaturis


,,Czapeczka czerwona
Kosa rozpuszczona,
Ach, to dziwożona!
Jako śmierć złośliwa
I jak wiatr pierzchliwa
Podsunie się skrycie,
Ukradnie wam dziecię
I zniknie zdradziecko
[…]
Góralko nadobna
Pochwyci cię z lesie,
Pod ziemię zaniesie
[…]'' - Seweryn Goszczyński ,,Sobótka''



,, […] Pobudzona wyobraźnia podpowiadała straszne historie o 'złym' co siedzi w dziuplach i czyha na śmiałków, by zwieść ich na manowce, czy o dziwożonach, świteziankach i wodnikach, wciągających z chichotem nieostrożnych w głąb topieli'' – Rafał Skoczylas ,,Leśne spotkania''.

Oto niektóre istoty żyjące w erze dziewiątej. Większość z nich została zrodzonych przez Mokoszę – wyjątkiem są tu orgi – potomkowie Boruty i Dziewanny, świtezianki wywodzące się od Dennicy, siostry Swaroga i Srebronia, oraz necki – córy Juraty.



Baby wodne miały postać sędziwych niewiast rasy ludzkiej, lecz ich krew była niebieska, oprócz płuc posiadały też skrzela, umiały zamieniać się w Światło, a ich utracone części ciał odrastały, co upodabniało je do rusałek. Podobnie jak bezczasowo młode nimfy; najady, driady, hamadriady, meliady, oready i okeanidy, w czaszkach miały nimfolity, w przypadku bab wodnych noszące nazwę ,,starec''. Ich mężami były dziady wodne – wodniki przez całe życie mające postać siwych i noszących znamię późnego wieku mężczyzn o długich brodach, w które wplecione były wodorosty i muszle. Istoty te szanowano dla ich mądrości, często zasiadały w radach królowych rusałek. Samemu w większości nie mogąc rodzić, opiekowały się położnicami. W czasach Goplany III, która postawiła rozpustę i wszelkie formy dzieciobójstwa na piedestał jako rzekome cnoty, baby wodne, wierne Mokoszy, odmówiły udziału w orgiach i zabijania dzieci przed i po narodzeniu, za co były bezlitośnie mordowane przez kikimory, błotnice i inne straszydła służące wyuzdanej królowej, co znalazła śmierć w potopie smoły. W kronikach zapisały się Babula z ery jedenastej, o której wspomnę w innym miejscu i Ksantypa, przez Słowian zwana ,,Dyką Babą''. Mieszkała ona w jeziorku koło Aten i z pomocą czarownicy przybrawszy urodziwy wygląd, omamiła filozofa Sokratesa, który pojął ją za żonę. Jej czarodziejska uroda przeminęła już na drugi dzień, a całe wspólne życie było wypełnione połajankami żony, za to, że mąż miast dostarczać jej strojów i klejnotów, wędruje i ,,ględzi trzy po trzy'' jak sama powiedziała. ,,Z lękiem to piszę, aby nikogo nie zniechęcić do małżeństwa'' – wyznał pan Innowojciech Błyszczyński w ,,Codex vimrothensis''.
Dziwobaby; nie należy ich mylić z dziwożonami, czyli rusałkami. Nosiły suknie do kostek, najczęściej białe i z grubsza przypominały niewiasty ludzi. Jednak ich ohydne piersi przerzucone przez ramiona sięgały pięt i wiły się jak węże (dla porównania: mamuny miast piersi miały żmije). Dziwobaby patrzyły trojgiem oczu; parą w tym miejscu gdzie mają ludzie i jednym na czole jak u Cyklopów, Arymaspów i żyjących w erze trzynastej ludożerców z plemienia Taj – Ohar, podległych chanowi Tartarii. Choć nie wszystkie były złe, wiele z nich służyło Rykarowi. Zadawały śmierć dusząc swymi obrzydliwymi piersiami, łaskocząc jak kazytki, a także potrafiły zatańczyć na śmierć, niczym żyjąca w erze trzynastej rusałka Wanda Przepiórczewska Rätgarda von Hintertischa. Mężów brały z dziwodziadów i dziwochłopów; starych i młodych wodników o trzech oczach. Inni twierdzą, że ich partnerami były Čorty, takie jak Inkub (Incubus).


Grochowa Matka – na jej temat ,,Nymphologia'' Mikołaja Rymwida i ,,Codex vimrothensis'' podają niewiele informacji, a te są rozbieżne. Opisują ją jako rusałkę w białej sukni o długich włosach barwy czekolady, która mieszkając na polu grochu, karmiła tam swoje dzieci.



Jordanki to najady (nimfy wodne) z rzeki Jordanus w Międzyraju. Jak od wszystkich rusałek, biło od nich nieziemskie piękno, a ich włosy były długie i czarne. Każda jordanka rodziła się razem z młodą panterą w cętki. Nimfy i zwierzęta rosły razem do czternastej wiosny życia. Wtedy to zabijano i zjadano lewarta, a jego skóra miała służyć jordance za okrycie do końca jej dni, miast dotychczasowej białej sukni. Istnieje opowieść o najadzie z rzeki Jordanus, co nie chciała by zabito zwierzę, wraz z którym opuściła łono matki. Razem ze swoim lampartem opuściła rzekę i udała się gdzie indziej, a jej imię notowane przez ,,Codex vimrothensis'' brzmiało Velita.



Neckami nazywano nimfy morskie z Morza Północnego (Mare Nordis). Miast nimfolitów miały w głowach opale, zwane ,,nyxsztynami'' (Nyxowie to plemię rusałek i wodników z Dalekiego Zachodu). Ich cera przypominała alabaster, oczy szafiry, a długie, puszyste włosy – złoto. Jak wszystkie morskie istoty pochodziły od Juraty, której wraz z jej oblubieńcem Swarogiem oddawały większą cześć niż Mokoszy i Świętowitowi. Podobnie jak rusałki uwielbiały radość, śpiew i pląsy, nieraz wychodziły na brzeg by uczestniczyć w zabawach mieszkańców lądu. Nosiły białe suknie szyte z morskiej piany, które na lądzie były mokre jeno u dołu. Jurata obdarzyła je zdolnością lotu i przybierania różnych postaci.



Orgi (orgowie) to potomkowie Boruty i Dziewanny Šumina Mati. Byli wśród nich sami mężowie, którzy brali niewiasty z innych ras. Pojawili się już w erze czwartej, a ich wygląd był przerażający. Przypominali mężów

,,silnych, grubych, barczystych, o brzuchu obwisłym, krótkich nogach i płaskich stopach. Orgowie mieli grube kości i brody przyrośnięte do piersi. Z ust sterczały im zęby jak u dzików, a z tyłu mieli końskie ogony. Ich obyczaje były grube, nie mieli nauki ni sztuki'' - ,,Codex vimrothensis''.

Choć nie wszystkie były złe, rusałki obawiały się ich. Przypisywano im, podobnie jak satyrom, wielką lubieżność, a nazwę rasy wywodzono od orgii. Jakkolwiek by było, paru z nich brało udział w sprośnych zabawach Goplany III.



Panny wodne niezmiernie przypominały rusałki. Miały jednak przed sobą tysiąc, lub dwa tysiące lat, miast dziewięciuset, miast nimfolitów w ich czaszkach znajdowały się perły, a ich głów w żadnym wieku nie zdobiły barwne deltoidy, będące oznaką starości, nieco innej niż u ludzi. Potrafiły zamieniać się w Światła, odtwarzać utracone części ciała i śpiewać pięknie niczym syreny. Nosiły białe lub srebrzyste suknie, które szyły z chmur i zalegających nad jeziorami mgieł. Ich klejnotami były krople rosy zamienione w perły. Włosy panien wodnych, długie i miękkie jak kitajka, złote, czarne, rude, lub brązowe, podobnie jak włosy rusałek cichutko grały upajającą muzykę. W erze trzynastej Polak Teodor Kuruszkiewicz , miłośnik ,,Nymphologii'' i ,,Aquariustyki'', które Mikołaj Rymwid napisał w XIX wieku, posłyszawszy pogłoski, że nocą na jednym z jezior w Prusach Wschodnich widywano pląsające nimfy, udał się tam i zanurkował we wskazanym jeziorze. Spędził długie lata na dworze królowej panien wodnych, a gdy wrócił na powierzchnię, było już po wojnie i jezioro znalazło się w granicach Polski. Kuruszkiewicz opisał spędzone lata w książce ,,Panny wodne'', lecz nikt nie dał mu wiary i zmarł w nędzy, szykanowany przez władze.
Praczki – płaczki, zwane ,,beksami – lalami''. ,,Beksa – lala pojechała do szpitala, a w szpitalu były dzieci i kopnęły ją do śmieci'' – taki wierszyk słyszałem w dzieciństwie. Nazywane również ,,płaksami'' (plaxen) czciły Rykara i wywodziły się od rusałek, które z rozkazu smoka Čortieńska zostały poddane zabiegom czarodziejskim i torturom przez złego wodnika Moczara, lub nawet jego brata Perepłuta, co jest nieprawdą, bo Perepłut zawsze wiernie służył Borucie. Wyglądały szkaradnie. Miały postać podeszłych w latach, lecz krzepkich niewiast, ich twarze przypominały małpie pyski, a oczy były wyłupiaste i czerwone. Włosy długie i czarne, cuchnące gnojówką. Ręce i nogi chude i żylaste; sześciopalczaste dłonie i stopy zakończone orlimi szponami jak u mor, mamun i czarownic. Ich tułowie pokrywały kolce jeży, lub włochatych gąsienic ,,liszek'', czasem małpie lub wilcze futro. Obrzydzeniem napawały ich piersi; szare i pokryte gdzieniegdzie krasnymi wrzodami, oślizgłe jak ślimaki, przerzucone przez ramiona, lecz nie sięgające pasa, jeno pępka i wijące się jak węże (dla porównania, żmije, które mamuny miały w miejscu piersi potrafiły zionąć ogniem lub mroźnym powiewem). Prowadziły nocny tryb życia, nad rzekami i jeziorami bijąc w wodę piersiami giętkimi jak ślimaki, lecz twardymi jak drewno, lub kijankami – kawałkami drewna używanymi do prania. Przy tej robocie płakały jak bite dzieci; może żałując swych zbrodni, a może wabiąc następne ofiary? Potrafiły też wyć, skomleć i chichotać jak owe krokoty, w których jaskini królowa Tatra powiła sześcioro dzieci w trzech kolorach skóry. Jeśli ktoś im się nawinął, tego z grubiańskim śmiechem biły na śmierć piersiami lub kijankami, a następnie pożerały. Ubite na proszek kości sprzedawały czarownicom. W późniejszych erach nieraz porywały ludzkie dzieci.



Salamandry to niezwykłe płazy, zrodzone przez Mokoszę pod koniec ery drugiej, bądź na początku trzeciej. Smoki zionęły ogniem, feniksy, czyli żar – ptaki odradzały się w płomieniach, zaś salamandry po prostu w nim żyły. Miały postać niewielkich smoków lub jaszczurek, czasem rogatych, lub nawet dziesięciookich. Wiele salamander spotykano pod ziemią, gdzie żyły otoczone szacunkiem gnomów. W erze trzynastej jedna z nich zagościła na balu wydanym przez Wolanda jako sztukmistrz przebywający w kominku.

,,Oprócz tych salamander są też pospolite salamandry plamiste, w Montanii zwane 'jaszczurkami deszczowymi', salamandry czarne z Alpenlandu, a podobno nawet – salamandry z Sinea i Cipangu większe od niziołków i krasnoludów. Żadna z nich nie jest odporna na ogień, chociaż te plamiste są nazywane przez Germanów 'ognistymi' z racji 'ognistych barw' i ukrywania się w kłodach przeznaczonych na opał'' – Kosa Owinniczew ,,Animalistyka''.

Słowem ,,salamandra'' oznaczano również drogocenną, odporną na ogień tkaninę, według Owinniczewa pozyskiwaną z futra ogromnych, białych szczurów z Sinea, które żyły w ogniu i dla, których zabójcza mogła być choćby jedna kropla wody. Jak podaje Marco Polo taką salamandrę ofiarował Kubilaj – chan dla Papieża, a było to w erze trzynastej.



Stije, zwane ,,stichijami'' żyły w jeziorach, rzadziej w rzekach, najczęściej na południe od rzeki Erydanu. Miały postać niezwykle urodziwych panien, których sięgające pięt włosy barwy czarnej, rudej, złotej, brązowej lub ciemnozielonej, wiły się jak węże. W większości były to istoty czułe i delikatne, nikomu nie wadzące. Jedynie niektóre z nich, służąc Rykarowi i własnej złośliwości używały swych włosów do topienia, najchętniej mężczyzn. Były to jednak wyjątki, a często nawet te stije, które topiły mężów, robiły to bez złej woli, po prostu nie wiedząc, że ci nie mogą żyć z nimi w wodzie. Podstawowym źródłem służącym poznaniu tej rasy jest ,,Księga stijska'' Ljudjewita Markova z Wojwodiny, żyjącego w XVII wieku, tak jak pan Innowojciech Błyszczyński, Polak. Zakochana stija Ałena wciągnęła go pod wodę i tam począł zgłębiać tajniki ich życia, aż po wielu latach napisał ,,Księgę stijską'' , za którą ich królowa Dzivus Grające Włosy nagrodziła go herbem Dziwożyrafa, przedstawiającym żyrafę, mającą latarnię zamiast głowy (zwierzę to było ulubieńcem królowej). ,,Księga stijska'' podaje, że jakoby sama królowa Tatra była stiją, jako, że udusiła włosami króla wąpierzy Erydana, czego przecież żadna ludzka niewiasta nie potrafiłaby zrobić. Inne źródła (,,Codex vimrothensis'', encyklopedia ,,Obraz świata'') widzą w tym opisie scenę symboliczną; rozpuszczone włosy, biała suknia, korona i klejnoty to symbol dziewictwa Tatry.

,,Podobnie w naszym prawdziwym Zakonie, Bóg z łona Dziewicy wywiódł upadek imperium diabła''

- uczył w XVII wieku ks. Aleksander Solewicz. Opowiada się również o żyjącej w erze dwunastej stiji Strumie, co od najmłodszych lat marzyła by poznać świat ludzi. Wreszcie w piętnastej wiośnie życia, skróciła włosy tak, że sięgały jej do pępka, ubrała białą suknię uszytą z chmury przez zaprzyjaźnioną Płanetnicę i pożegnawszy ojca – wodnika, macierz i siostry ruszyła w świat. Ostrzegano ją, że na lądzie jest wielu złych mężów, którzy krzywdzą niewiasty dogadzając swym chuciom, toteż ukryła we włosach brzytwę do obrony. Dalej opisuje się jak w karczmie broniła się ową brzytwą, rozcinając twarz rozpustnikowi, a potem gojąc jego rany swą modrą krwią. Markov pisze też o jej walce z ogromnym wężem Šujem, który służąc Gorynyczowi, porywał ludzi i ich zwierzęta. Ich bój był długi i zacięty; wąż choć raniony brzytwą zdawał się nieśmiertelny. Tymczasem przechodził miedzą człowiek Pagano z Karelii, który poproszony o rozstrzygniecie sporu, przyznał rację Šujowi, wiedząc, że niesłusznie. Bał się bowiem, że jeśli truś zabije stiję, to i do niego się dobierze, mszcząc się za sprawiedliwy wyrok. Jednak stija wezwawszy pomocy Ageja, skończyła bój i odcięła łeb trusia brzytwą, a heros Pagano z Karelii ze wstydu stał się czerwony jak burak. Przygody Strumy kończą się poznaniem chłopa Drzazgi, który się utopił i został wodnikiem. Wodnik i stija pobrali się, bo wielka i stale rosnąca była ich miłość. Zamieszkali w rzece w kraju Antów i Traków, która po śmierci Strumy otrzymała jej imię i do dziś płynie po bułgarskiej ziemi.



Sylfidy, przez Słowian zwane ,,wiłami powietrznymi'' miały postać niewiast rzadkiej urody, podobnie jak Wiły z wód i lasów. Jednak w przeciwieństwie do nich, mających jedną nogę jak koza, wiły powietrzne miały jedną stopę ptasią, a drugą ludzką. Nosiły suknie białe szyte z chmur, szare z mgły, niebieskie z błękitu nieba, różowe ze wschodów i zachodów Słońca, wreszcie czarne z mroku nocy, a ich klejnotami były chorsyt i małe gwiazdeczki prosto z nieba. Bardzo rzadko schodziły na ziemię; wtedy najczęściej brały sobie mężów, również z ludzi. Choć nie miały skrzydeł jak huremy, ani mioteł czy innych pojazdów niczym czarownice, potrafiły sprawnie i szybko latać podobnie jak Płanetnicy. Zmęczone odpoczywały w chmurach. Mocą Mokoszy były władne przybierać różne postaci ptasie, a w szczególności samotek.



,,Samotki przypominają wilgi, lecz są białe, a ich dzioby i nogi – złote. Na główkach mają kostne grzebienie ze złota. Ptaki te słyną z tego, że czasem wzbijają się tak wysoko w przestworza, że nie potrafią już opaść na dół. Przypominają w tym dusze, namiętnie poszukujące miłości Ageja, lecz nawet najdoskonalsi mogą upaść – jak powiadają kapłani – i bezpieczni będziemy dopiero w Nawi Jasnej'' – K. Owinniczew ,,Animalistyka''.



Świecznice to tajemnicze panie bagien. Przypominały rusałki o czarnych kosach, odziane w kir. Jednak ich piękne twarze zakrywały czarne maski z żelaza, przez które jeno zielone oczy świeciły jak u kota. U pasa nosiły szable do obrony przed kikimorami i innymi potworami, a w ręku świecę, lub latarnię. Służyły pomocą wszystkim zabłąkanym na bagnach, lecz wypalały oczy tym co im nie dziękowali.



Świtezianki:

,,Ponad srebrzyste Świtezi błonie
Dziewicza piękność wytryska
Jej twarz jak róży bladej zawoje,
Skropione jutrzenki łezką;
Jako mgła lekka, tak lekkie stroje
Obwiały postać niebieską'' – A. Mickiewicz ,,Świtezianka''.

Enka Dennica (Zviezda Dennica) przez Greków zwana Eos, a przez Rzymian Aurorą, z mandatu Ageja była panią poranka i to ona czyniła go takim pięknym. Pewnej zimy chcąc się ogrzać, usiadła przed Słońcem, dopiero co rozpalonym przez Swaroga i wyciągnęła swe białe dłonie. Było to niedługo po tym jak Mokosza powiła Europę i Bałkana Łobastę, a zima była bardzo sroga. Dennica z lubością ogrzewała się przed ogniskiem płonącym na niebie, gdy wtem – czy to przez nieuwagę czy z innej przyczyny, poparzyła sobie dłoń, na szczęście lekko. Z tej to przyczyny poczęła i w dziewiątym miesiącu zeszła na ziemię i na brzegu jeziora Świteź na krywickiej ziemi powiła cztery urocze dziewczynki, we wszystkim podobne do rusałek. ,,Jesteście córkami Świtu i urodziłam was nad jeziorem Świteź; przeto nazywajcie się świteziankami''! - rzekła Dennica szczerze miłująca swe dzieci. Nazwała je Ninia, Płomienka, Beločka i Ważka. Gdy dorosły, rozeszły się do innych jezior, stały się żonami wodników i dały im dzieci. W innej wersji ich dobroć i prawość zostały nagrodzone przemianą w cztery Zorje (Zorze). Miały zostać porwane do nieba przez trąbę powietrzną, dzieło Pochwista i tam zostały posłankami Jarowita i Swaroga, u tego ostatniego służyły także jako odźwierne. Wypełniając swe zadania, mogły pędzić niemal jak myśl, dzięki szatom z piór trzech białych orłów: Jaroga, Tineza i Tineza Dwugłowego. Gdy spieszyły nieść pociechę i wezwania, często napastowali je słudzy Čortlandu; smoki, ażdachy, wąpierze, ały, kery, larwy, latawce... Zorje miały jednak na nie swoje sposoby. Raz jedna z nich, mocą Ageja, uśpiła bandę ażdach przecudnym głosem.



Wiły górskie, zwane ,,zagorkiniami'' przypominały Čartów, to jest nagich, leśnych mężów z koźlimi głowami. Zagorkinie tymczasem były smukłymi dziewojami o głowach kozic. Nosiły stroje z kolorowych batystów, na które zakładały serdaki, złote i srebrne pasy wysadzane drogimi kamieniami, a na nogi zakładały spiżowe nagolennice ze srebrnymi klamrami niczym Amazonki z ery dwunastej i trzynastej. Ich bronią były łuki, włócznie i ciupagi, a także sieci. Ze zręcznością kozic poruszały się wśród skał. Lata walk ze smokami, pankami, strzygami, a nawet oreadami (rusałkami górskimi) uczyniły je nieufnymi. Niechętnie wpuszczały obcych w swe rewiry, zawsze jednak pomagały zabłąkanym lub ofiarom lawin. To odróżniało je od Čartów co służyły Rykarowi i tchórzliwie napadały na inne istoty.
Wymieniłem tu jeno niektóre z istot ery dziewiątej, ale i to daje pojęcie o obfitości życia w czasach przed stworzeniem człowieka.