Ostatnio pisarka i tłumaczka Renata Lis zaatakowała ,,Dzieci z Bullerbyn’’ Astrid Lindgren. Lewaczce i lesbijce nie podoba się, że tytułowe dzieci są … szczęśliwe. Nikt ich nie krzywdzi (żaden pedofil, czy stosujący przemoc rodzice), ani nie przechodzą żadnych traum. Uważa, że jest to nieodpowiednia lektura dla dzieci doświadczonych przez los.
To smutne, że p. Lis przeszkadzają szczęśliwe dzieci w książce i woli, aby działa im się krzywda. Jeśli sama miała traumatyczne dzieciństwo, to szczerze współczuję. Jej tok myślenia przypomina mi zachowanie incela, którego kiedyś znałem. Ten młody mężczyzna reagował gniewem ilekroć słyszał o miłości kobiety i mężczyzny.
Zainteresowanych twórczością Astrid Lindgren odsyłam do postów – recenzji: ,,Szwedzka Narnia, czyli ‘Bracia Lwie Serce’’, ,,Mio, mój Mio’’, ,,Nils Paluszek’’ i ,,Ronja, córka zbójnika’’.