Kiedy w tym tygodniu przeczytałem pracę ,,Przeciw metodzie'' Paula K. Feyerabenda (1924 - 1994), zwróciła moją uwagę zbieżność opinii amerykańskiego filozofa pochodzenia austriackiego i kontrowersyjnego polskiego polityka. Podczas gdy Feyerabend w swojej książce chwalił chińskich komunistów za odrzucenie zachodniej medycyny na korzyść akupunktury i tym podobnych metod tradycyjnych, w 2023 r. Mentzen zachwalał znachorów jako alternatywę dla państwowej służby zdrowia (pisałem o tym w poście ,,Refleksja polityczna cz. 55''). Przypadek?
piątek, 23 maja 2025
Zorro w Polsce
Zorro (właśc. Diego de la Vega), fikcyjny obrońca mieszkańców Kalifornii przed hiszpańskim uciskiem kolonialnym z powieści Johnstona McCulleya ,,The Curse of Capistrano'' z 1919 r. należał do ulubionych bohaterów mojego dzieciństwa. Oglądałem poświęcony mu serial anime i nazwałem na jego cześć wymyślony przez siebie gatunek dinozaura żyjącego na planecie Pterotyjandii. Gady te, podobne do czarno ubarwionych waranów, broniły innych prehistorycznych zwierząt przed tyranozaurami, tak jak Zorro bronił ludzi przed tyranami. W maju 2025 r. te dobre wspomnienia ożyły gdy odważny człowiek przebrany za fikcyjnego bohatera zawiesił podczas wiecu Trzaskowskiego w Tarnowie baner słusznie (i bardzo oględnie) krytykujący kandydata obozu antypolskiego. Jest teraz ścigany przez policję niczym opozycjoniści w PRL - u. Wygrana Trzaskowskiego byłaby katastrofą dla Polski, już teraz dał się bowiem poznać jako nieudolny administrator i lewacki doktryner, zwolennik mordowania nienarodzonych dzieci i cenzury. Już lepszy do niego byłby Mentzen, choć osobiście wolę Nawrockiego. Nie bać Tuska!
Fot. za: Radio ESKA Tarnów
Lamission
,,Autor [Paweł Diakon - przyp. T. K.] przytacza też opowieść o nierządnicy, która swoich siedmioro dzieci wrzuciła do sadzawki, by je utopić. Przebywający tam przypadkowo król Agelmund uratował jedno z nich, nakazał je starannie wychować i nadał chłopcu imię Lamission, 'ponieważ wydobył je z sadzawki, która w ich języku nazywa się 'lama''. Chłopiec ten po śmierci Agelmunda został jego następcą. [...] Longobardowie zostali wstrzymani w swej wędrówce nad jakąś rzekę przez bitne Amazonki, Lamission, 'pływając w rzece, stoczył walkę z najdzielniejszą spośród nich i zabił ją. W ten sposób zyskał dla siebie sławę, a dla Longobardów możliwość przejścia przez rzekę'. I tym razem odnotujmy sceptycyzm autora [...]: 'Dobrze wiadomo, że to opowiadanie jest mało prawdopodobne. Wszyscy bowiem znawcy dziejów wiedzą, że plemię Amazonek uległo zagładzie na długo przedtem, nim mogły się rozegrać opisane wydarzenia'. Co prawda pewności mieć jednak nie można: 'Jednakże z uwagi na to, że miejsce owych wydarzeń nie było historykom dość znane i tylko niewielu z nich je opisało, mogło tego rodzaju plemię kobiece aż do tego czasu tam egzystować. Sam bowiem słyszałem relacje niektórych ludzi, że plemię tych kobiet żyje do dziś w najdalszych zakątkach Germanii'.
Potem jednak szczęście odwróciło się od Longobardów. Przybywszy na drugi brzeg tej nieznanej nam rzeki, 'nie podejrzewając niebezpieczeństwa i ciesząc się długim pokojem, stali się mniej czujni'. Skutki tej beztroski nie dały na siebie czekać. 'Oto bowiem, gdy wszyscy beztrosko spali, niespodziewanie napadli na nich Bułgarowie; wielu Longobardów ranili, wielu zabili i tak szaleli po ich obozie, że samego króla Agelmunda zgładzili, a jedyną jego córkę wzięli do niewoli'.
W tej sytuacji Longobardowie obwołali królem znanego nam już Lamissiona. Pierwsza próba sił w walce z Bułgarami zakończyła się haniebną ucieczką Longobardów do obozu, natomiast druga - poprzedzona płomiennym apelem Lamissiona i obietnicą, że walczący dzielnie niewolnicy zostaną obdarzeni wolnością - przyniosła Longobardom walne zwycięstwo, pomstę i wielkie łupy [...]. 'Po śmierci Lamissiona, drugiego króla, ster władzy ujął Lethu, trzeci z kolei król. [...]'' - Jerzy Strzelczyk ,,Zapomniane narody Europy''
Legendę o Lamissionie wykorzystałem w swoim opowiadaniu fantasy ,,Igła Deotymy'' dostępnym na tym blogu.
Oniricon cz. 1125
Śniło mi się, że:
- Henryk Sienkiewicz napisał trzeci i czwarty tom ,,Ogniem i mieczem'',
- wszędzie nosiłem ze sobą nóż do golenia mamutów, którym zaatakowałem Putina,
- Paweł Miłosz nazwał na blogu ,,Se czytam'' Putina ch*jem, wyjaśnił, że ch*j to ,,kita penisa'',
- Putin latał na olbrzymim kosie, zwanym Monkbird, ptak zrzucił dyktatora z grzbietu,
- ucieszyłem się z siedmiu komentarzy pod jednym postem, potem okazało się, że było ich tylko cztery,
Ryc. za: Adobe Stock
- w wielkiej sali o ścianach z brązu gonił mnie wrzeszczący Pavlas ov Vidłar, aby mnie bić,
- polonista zdziwił się znajdując w książce dla dzieci słowo ,,oholibat'', które wcześniej znał z powieści C. S. Lewisa,
- dowiedziałem się, że Antoni Macierewicz urodził się w rodzinie żydowskiej, za PRL - u zorganizował uliczną wystawę swojego monumentalnego obrazu, przedstawiającego jego wizję Nieba, był wówczas homoseksualistą i żył razem ze swoim partnerem, Macierewicz był mocno owłosiony na całym ciele, zaś jego przeciwnicy uwięzili go wewnątrz olbrzymiej kanapki z szynką,
- alański czarodziej Morfeusz, którego Grecy czcili jako boga snów, złapał kobietę i uwięził ją w kałamarzu pełnym atramentu,
- w Indiach żyje plemię Atingani, potomkowie Hindusów i Asyryjczyków, używający języka powstałego z połączenia hindi i asyryjskiego,
- Gandhi oddał całą swoją nagrodę w wysokości tysiąca rupii na utrzymanie ubogich dzieci, napisał też powieść, której akcja częściowo rozgrywała się w Polsce,
- powiedziałem Sławomirze, że powielała proaborcyjną propagandę tak naprawdę w nią nie wierząc, aby źli ludzie pod jej wpływem poszli do piekła, podczas gdy ci dobrzy nie daliby się na nią nabrać, Sławomira zdziwiła się gdy porównałem ją do Buddy, który dla hinduistów jest zarazem wcieleniem Wisznu i zwodzicielem,
- byłem w Moskwie razem z mieszkającą tam Polką jako przewodniczką, miasto było ponure, pełne kiczowatych malowideł naściennych i plakatów przedstawiających orków jako wzór do naśladowania, wraz z zapadającym wieczorem Moskwa przerażała mnie coraz bardziej,
- spotkałem na ulicy Szczecina rudobrodego karła w zielonym mundurze kapitańskim, który czegoś chciał ode mnie.