niedziela, 3 sierpnia 2025

Oniricon cz. 1048

     Śniło mi się, że:



- opowiadałem Jenie ov Blackeyovej, że na innej planecie powitał mnie robot - służący, który zaczął dłubać mi palcem w pępku,



- w szkole napisałem wypracowanie o pstrągu, skarżącym się na wędkarzy z powodu bólu sprawianego przez haczyk wbity w szczękę,



- w szkolnych wypracowaniach pisałem o pstrągach, binturongach oraz hiszpańskich mangustach i żenetach, narysowałem polonistkę Annę ov Scareyovą jako żenetę, ucieszyła się gdy powiedziałem jej, że to jedyny gatunek łaszowatych w Europie. nie wiedziałem wówczas o mangustach w Hiszpanii,



- Hiszpania była krajem słowiańskim, straszył w niej La Sigueña, humanoidalny demon bez twarzy, pokryty brązową sierścią,



- Geralt spotkał Czerwoną Sonię,



- zmartwiłem się gdy ks. Vałdomirus ov Anahiton został oskarżony o pedofilię, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,



- jadłem sushi i pisałem artykuł o żonie Andrzeja Leppera, wtedy zjawiła się w moim pokoju, była piękną blondynką w czarnym bikini i stała przed dużym lustrem w srebrnej ramie w kształcie elipsy,



- jako dorosły poszedłem do przedszkola, gdzie czytałem zbiór baśni zredagowany i zilustrowany przez Tony'ego Wolfa, jedna z nich została napisana w XVII wieku przez hiszpańską księżniczkę, Małgorzatę, poszedłem do toalety wzorowanej na ustępach starożytnych Rzymian, wstydziłem się skorzystać z niej z obawy przed podglądaczami, dwukrotnie biłem się z Aspirem ov Rudoxem o dostęp do tej toalety,




- szukałem na szczecińskiej ulicy żywych brainrotów z Włoch, lecz żadnego nie spotkałem,



- zobaczyłem Marię Curie - Skłodowską w rycerskiej zbroi i pelikana bez skrzydeł,




- idąc ulicą, poczułem na ramieniu ciężką, czarną łapę diabła, lecz gdy zacząłem odmawiać modlitwę ,,Ojcze nasz'', łapa zniknęła,



- kiedy ciocia Jolena ov Küjvis kazała mi szukać brainrotów na szczecińskiej ulicy Walecznych, zamiast nich zobaczyłem piękną Włoszkę, pomocnicę piekarza, która kłóciła się po polsku ze swoim szefem o to, że zamiast loda dał jej do ugryzienia olbrzymią bagietkę, następnie sam poszedłem na lody. 

Pu Yi w krainie baśni

 



,,Podobnie jak inne dzieci, uwielbiałem słuchać bajek. Bajki, które opowiadali mi Chang i inni eunuchowie, można by podzielić na dwa rodzaje. Jedne mówiły o straszących w pałacu upiorach, drugie o ‘duszkach spieszących z pomocą świętemu Synowi Niebios’. Wszystko, co znajdowało się w pałacu, twierdził Chang – żurawie z brązu, złote naczynia, drzewa, studnie, nawet kamienie, nie mówiąc o glinianych wizerunkach bóstw taoistycznych i boga wojny, Kuan Yu – zamieniało się czasem w duchy i roztaczało czarodziejską moc. Nigdy nie miałem dość tych opowieści, bo dzięki nim wierzyłem, że wszystkie upiory, duchy i duszki pragną zaskarbić sobie łaski cesarza; niektórym to się nie udaje, ale świadczy to tym dobitniej, jak wspaniałą istotą jest cesarz.



Eunuchowie mówili, że brązowy żuraw w jednej z sal pałacowych, ma na lewej nodze szczerbę – pamiątkę po przygodzie, która go spotkała, gdy zamieniwszy się w ducha postanowił wyruszyć wraz z cesarzem Chien Lungiem na południe Chin. Chciał strzec cesarza, tymczasem cesarz trafił go strzałą z łuku. Urażony żuraw wrócił do pałacu i zastygł w dawnej pozie. Szczerba nie jest więc szczerbą, tylko blizną po ranie. Stara sosna rosnąca w cesarskim ogrodzie nad Zachodnim Stawem Rybnym także towarzyszyła Chien Lungowi w tej podróży i ocieniała go przed żarem południowego słońca. Po powrocie wdzięczny cesarz ułożył na jej cześć wiersz i kazał wyryć go na pobliskim murze. Jak brzmiał ów wiersz – tym niepiśmienny eunuch nie zaprzątał sobie głowy.



Swoją legendę miała nawet wielka perła zdobiąca cesarski kapelusz. Pewnego dnia cesarz Chien Lung przechadzając się nad strumieniem dostrzegł, że w wodzie coś błyszczy. Wymierzył ze śrutówki, strzelił i wtedy rzecz znikła. Kazał przeszukać strumień bosakami – wyłowiono ogromną muszlę, w której kryła się lśniąca perła. Została ozdobą kapelusza, ale często uciekała. Wreszcie z rozkazu cesarza wywiercono w niej dziurkę i złotym drucikiem przytwierdzono do kapelusza na zawsze.



W dzieciństwie brałem te opowieści dosłownie, czego dowodem niech będzie następujące zdarzenie. Kiedyś, gdy zachorowałem (miałem wówczas siedem czy osiem lat) Chang Chien – ho przyniósł mi ciemnoczerwoną pigułkę. Zanim ją połknąłem, spytałem, co to za lekarstwo. ‘Twój niewolnik – odpowiedział Chang – zobaczył we śnie starca z białą brodą. To on wręczył mu tą pigułkę jako skromny podarek dla Pana Dziesięciu Tysięcy Lat i oznajmił, że jest to pigułka nieśmiertelności’. Tak mnie ta odpowiedź ucieszyła, że zapomniałem o chorobie. Z głową pełna opowieści o dwudziestu czterech prawych synach pobiegłem do mieszkania Ich Wysokości Małżonek, żeby podzielić się z nimi pigułką. Chang musiał dać moim czterem matkom jakiś znak, bo spojrzały na mnie bardzo życzliwie i pochwaliły moją synowską miłość. Później kiedy zawędrowałem przypadkiem do Cesarskiej Apteki, odkryłem pigułki zupełnie podobne do ‘pigułki nieśmiertelności’. I choć trochę się rozczarowałem, nadal wierzyłem w starca z białą brodą.



Opowieści te wbijały mnie w dumę, a jednocześnie przejmowały lękiem. Od najmłodszych lat bałem się duchów, które jak utrzymywali eunuchowie, czyhały w każdym zakątku. Na dróżce za Pałacem Wiecznego Pokoju upiory łapały ludzi za szyję. W studni za Bramą Ching Ho gnieździła się chmara diablic, które – gdyby żelazna sztaba przy bramie nie zagradzała im drogi – przylatywałyby każdego dnia. Co trzy lata pewien duch porywał człowieka na którymś z mostów. Im dłużej słuchałem takich opowieści, tym bardziej się bałem. A im bardziej się bałem, tym goręcej pragnąłem ich słuchać. W wieku mniej więcej jedenastu lat stałem się nałogowcem: zachłannie pożerałem książki o rzeczach nadprzyrodzonych (kupowane mi przez eunuchów), co w połączeniu z nieustannym składaniem ofiar bogom, z nabożeństwami buddyjskim i tańcami szamanów sprawiło, że lękałem się już nie tylko duchów, ale również ciemności, grzmotów i błyskawic i za skarby nie zostałbym w pokoju sam.

,, […] cisza przerywana okrzykami wzbierała grozą. Przez resztę wieczoru nie ośmielałem się wychylić nosa za próg, pewny, że na dworze zgromadził się tłum duchów i demonów z opowiadań.



Nie karmiono mnie tymi bajkami po to, by mnie straszyć albo w niezdrowy sposób podniecać moją wyobraźnię. Eunuchowie – bajarze sami byli niebywale przesądni. Chang Chien – ho nie stanowił wyjątku: ilekroć musiał powziąć jakąś decyzję, zawsze szukał najpierw rady w Zapiskach szkatułki z nefrytu. Zwykli eunuchowie skrupulatnie składali ofiary ‘pałacowym bogom’: wężom, lisom, łasicom i jeżom. Pobożność przejawiała się w wielu różnorodnych formach i dom cesarski nie zaniedbywał żadnej. Pałacowi bogowie byli jednak opiekunami eunuchów, zatem tych bogów rodzina cesarza nie czciła. Tyle tylko, że jak wierzyli eunuchowie, któryś cesarz obdarował pałacowych bogów nieśmiertelnością drugiego stopnia. Mówił mi kiedyś jeden eunuch, że gdy przed Pałacem Bezchmurnego Nieba, pochwycił go i zrzucił ze schodów człek w oficjalnym stroju, z insygniami i w kapeluszu, na którym widniał znak Drugiego Stopnia; był to niechybnie jeden z pałacowych bogów. Eunuchowie nie jadali wołowiny tłumacząc, że gdyby złamali owo tabu, pałacowi bogowie kazaliby im za karę pocierać do krwi wargi krwią. Otwierając drzwi do pustej sali każdy eunuch zapowiadał swoje wejście głośnym krzykiem. Unikał dzięki temu przypadkowego spotkania z duchem, który – zły, że go zaskoczono – mógłby srogo się zemścić. Pierwszego i piętnastego dnia miesiąca, w dzień Nowego Roku i w inne święta eunuchowie ofiarowywali duchom jajka, twaróg z suszonym bobem, alkohol i ciasta; w Nowy Rok i święta dodawali jeszcze całe prosięta i barany, a także góry owoców. Dla marnie zarabiających eunuchów niższej rangi było to duże obciążenie, ale godzili się na to chętnie w nadziei, że pałacowi bogowie uchronią ich od chłosty i poniewierki’’ - Pu Yi ,,Byłem ostatnim cesarzem Chin’’