środa, 9 grudnia 2015

Aponskie Carstwo (z ,,Chryzantemowej Księgi'')

,, […] Ilja Muromiec na dworze jednego z kniaziów; Szczerbana VI Krutowicza strzałami z łuku strącał złote kopuły z dachów chramów, a pokłóciwszy się z kniaziem rozdarł na strzępy ofiarowaną sobie na znak pojednania szubę z soboli'' - ,,Codex vimrothensis''

,,Nikt, nawet syn księcia nie ma prawa palić ogniska na miedzy. Pod miedzą mieszkają bowiem miedzniki – duchy ludzi, co za życia sporo wycierpieli bez winy, a teraz żyją na polu jako życzliwe nam, pozbawione jadu węże o miedzianozłocistej skórze'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''




,,To pisze mnich Bakashida z klasztoru Enyo w dolinie rzeki Niduri. W roku 9900 odkąd Bóg Burzy ciął szablą przez plecy zdradzieckiego Pana Płomieni, 717 od założenia starożytnego Kame, 669 od założenia cesarstwa w starożytnym Jomon zniszczonym przez potop, 200 od budowy cesarstwa w Cipangu i 20 od wstąpienia na Chryzantemowy Tron cesarza Apuko, ku naszym brzegom przybyli biali barbarzyńcy. Byli to trzej mężowie, straszliwego wręcz wzrostu i siły. Nosili długie włosy i brody niczym Ajnu; półdziki lud z Karafuto i Jēzo, a swe wielkie jak bochny, muskuły skrywali pod pancerzami ze stalowych łusek i płaszczami ze skór niedźwiedzi. Za broń służyły im proste, obusieczne miecze, nabijane krzemiennymi guzami maczugi, tarcze, sztylety, łuki i strzały. Owi wojownicy przybyli jak wieść głosi z pokrytej nieprzebytymi borami Sklawinii, gdzieś na Zachodnim Końcu Świata, to bracia bliźniacy noszący imiona Waligóra i Wyrwidąb, z racji ich nadludzkiej siły, oraz stojący na czele całej wyprawy, siwobrody a zdolny kruszyć skały Rusicz Ilja, zwany Muromcem. Towarzyszyła im biała niewiasta nieocenionej piękności, bardziej bogini niż istota ludzka. Miała przecudną, jasną cerę, oraz długie, złociste włosy. Jej sylwetka była bez skazy, zaś suknię miała na sobie jasnobłękitną. Owi Słowianie; tajemniczy lud rodzący bohaterów, przypłynęli do naszych wybrzeży z Dalekiej Północy, nie w dżonce, lecz na grzbiecie wielkiego jak wyspa żółwia […].





Ilja, wódz Słowian, odkrył dla swego ludu szereg skutych w ziemie lodem wysepek, którym na cześć swego ojca, chłopa Kuryla [Čuryło] nazwał Kurylami [Wyspami Czurylskimi]. Opowiadano mi, w co niepodobna nie wierzyć, że ówże Kuryl był złocistym wężem mieszkającym pod miedzą. Słowianie wielce czczą owe węże miedznikami zwane […]. W święto bogini Amaterasu, Słowianie, którzy nazywają Cipangu 'Aponskim Carstwem' przybyli na dwór cesarski w Kioto, by wziąć udział w turnieju samurajskim.





Starcy i uczeni przypomnieli sobie wówczas okryte kurzem zamierzchłej przeszłości, spisaną na jedwabnych zwojach, opowieści o wojowniku Kurashidzie z Jomonu, który wraz z drużyną przybył na turniej urządzony przez Margusa, barbarzyńskiego króla dalekiej Valkanicy. Margus był władcą pełnym mocy, o ciele silnym i rozumie tęgim, zarządzał państwem potężnym, a obyczaje jego były dworne. Jomończycy choć bitni nie umieli sprostać potędze wojowników Dalekiego Zachodu. Słowianie w Kioto napełnili podziwem serca cesarza Apuko, jego dowrzan i ludu mistrzowskim opanowaniem wszystkich umiejętności samurajskich, będąc pierwszymi tak w jeździe konnej, szermierce, strzelaniu z łuku, jak i zapasach. Co więcej, nadludzko silny starzec, zwany Ilją, jedną strzałą strącił na ziemię złote dachy świątyń, za co cesarz nagrodził go jedwabną tuniką o pięknych kolorach. Zdobywszy moc nagród za odwagę, siłę, zręczność i spryt, Słowianie wsiedli na grzbiet żółwia, wielkiego jak wyspa, pokrytego górami, lasami, rzekami i jeziorami, po czym odpłynęli ku koralowym Wyspom Luzońskim, zostawiając po sobie tęsknotę w sercach niewieścich''. [Po powrocie do Sklawinii, Alosza Syn Wołwcha pozazdrościł Ilji daru cesarza Cipangu i chciał wyrwać mu ową jedwabną szatę, aż ta rozerwała się podczas wyrywania sobie z rąk].





,,Chryzantemowa Księga'' to nazwa najstarszej cipangijskiej kroniki, spisanej na dwunastu jedwabnych zwojach. W erze trzynastej, jedyny egzemplarz został przywieziony w XVII wieku z Japonii do Polski przez Benedykta Koźmianowskiego, bernardyna, który wypłynął na Ocean razem z Portugalczykami. Księga ta stała się jednym ze źródeł pomocnych przy pisaniu ,,Codex vimrothensis''. Jej kopie znajdowały się na zamku w Szubinie, oraz w monumentalnej bibliotece Błyszczyńskich w Wymroczu. W ostatnich latach została wydana w Krakowie z przedmową prof. dr. hab. Jerzego Akenerozarowicza z Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

1 komentarz:

  1. Ja w sprawie miedzy i ogniska.

    Może na miedzy nie można rozpalać, może nawet gdy to miedza Michałowa,ale na pewno można a raczej do obowiązku (zapalczywego bądź lenia) należy rozpalanie między.
    I tak; między ustami a brzegiem pucharu, w Międzyrzeczu, między zachodem słońca a świtaniem-
    każdy kto godnie nosi spodnie,rozpalać powinien.

    Chociażby po to, by jej rumieńce dodawały jej naturalnego splendoru.

    OdpowiedzUsuń