poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Sonor cz. IV




Ludzie – pancerniki osiedlili się w puszczach Amszu, na podmokłych stepach Pama – poonu i na pustyniach, takich jak Arsonia. W przeciwieństwie do pancerników były to istoty rozumne, obdarzone mową. Osiągały wzrost dziesięcioletnich dzieci i potrafiły tak jak ludzie poruszać się na tylnych łapach, podpierając się ogonem. Pokarm ludzi – pancerników stanowiły owady, gryzonie i jaszczurki, ale także wszelkie pokarmy zjadane przez synów Novalsa i córki Aivalsy, jak owoce, ryby, maniok, warzywa, kukurydzę, grzyby, ptaki, króliki, zwierzęta kopytne, mleko i jaja. Choć z wyglądy ociężałe, potrafiły całkiem sprawnie pływać, przed wejściem do wody łykając dużo powietrza, dzięki któremu unosiły się na powierzchni. Samki ludzi – pancerników rodziły dzieci okryte różowymi, jeszcze miękkimi pancerzykami, które twardniały dopiero z wiekiem. Omawiane, pół – zwierzęce, pół – ludzkie istoty dzieliły się na wiele plemion, rządzonych przez wodzów zwanych ,,rixami'', uznających władzę królów z Meriki. Owi pół – zwierzęta, pół – ludzie żyli w osadach, złożonych w zależności od lokalnej tradycji z nor podobnych do nor borsuków, albo Jażeviczan, z ziemianek, czy też drewnianych chat. Plemię Tardżudi budowało dla siebie kamienne domki. Ludzie – pancerniki używali takich samych ozdób, naczyń, narzędzi i broni jak prawdziwi ludzie, z którymi żyły zawsze w zgodzie. Co więcej, kiedy Sonorczyków z puszcz Amszu nawiedziła plaga trądu, Taharka, rix plemienia Nuli udzielił chorym potrzebnych leków, których wytwarzanie pierwsi poznali właśnie ludzie – pancerniki.



Bliskim krewnym mapingauri, latających pancerników i ludzi pancerników był gliptodont (hliptododntus). Żył w nieprzebytych puszczach Amszu, na podmokłych stepach Pama – poonu, a raz jeden z nich zapuścił się aż na pustynię Lurukadu gdzie zginął z głodu i pragnienia. Gliptodont był wielki jak czołg i miał zaokrąglony pysk. Jego grzbiet chroniony był podobnym do kopuły kostnym pancerzem, głowę osłaniała pancerna krymka, opancerzone były również wszystkie cztery stopy, zaś ogon był zakończony kostną buławą z kolcami służącą do walki. Zwierzę to najbardziej było podobne do nękającego Galię smoka Taraski, zwyciężonego przez syryjską księżniczkę św. Martę. Gliptodont był wszystkożerny; jadł trawę, liście, grzyby, korzenie, owady, ślimaki, dżdżownice, jaszczurki, ptasie jaja i pisklęta, gryzonie i padlinę. Młode rodziły się z miękkim pancerzem, który twardniał z wiekiem. Sonorczycy, zwłaszcza stepowe plemiona Reunów i Hilpi, polowali na gliptodonty. Przewracali je na grzbiet i wbijali włócznie w miękki, kosmaty brzuch. Olbrzymie pancerze tych zwierząt służyły ludziom za chaty. Królowie z Copanu i Meriki chętnie hodowali gliptodonty w swoich zwierzyńcach. Owe ogromne zwierzęta przetrwały zatonięcie Sonoru i jeszcze w erze trzynastej żyły na Golkondzie.



Ahuizotl, przez Słowian zwany ,,męczyduszą'', żył na podmokłych terenach krainy Amszu. Osiągał rozmiary wilka i cały był siny. Przypominał sonorską małpę zwaną wyjcem, ale miał ludzką głowę z wyszczerzonymi zębami, ostrymi jak u Neura, zaś jego ogon był zakończony chwytną, pięciopalczastą dłonią człowieka. Ahuizotle budowały maleńkie chatki, czy też szałasy z trzciny, koniecznie nad wodą. Poza okresem godów żyły samotnie. Polowały na ludzi, chwytając ich ogonem zakończonym dłonią, aby zjadać wyłącznie ludzkie oczy, zęby i paznokcie. Tak okaleczonych ludzi, ahuizotl przeważnie puszczał wolno. Najczęściej jednak owe wodne małpy jadły ryby, małże, ślimaki, raki, żaby, nutrie i wodne ptactwo. Samice nosiły młode na grzbietach. Ahuizotle lubiły grać na fletach, ich kapela umilała czas królom Sonoru na dworze w Copanie.



Koati to żyjące w puszczach Amszu plemię pół – zwierząt, pół – ludzi. Dorosłym Sonorczykom sięgali do piersi. Byli odległymi krewnymi niedźwiedzi, lecz nie przypominali ich. Potrafili chodzić zarówno na dwóch, jak i na czterech łapach. Pokryci byli ciemnorudym futrem, z czego długi ogon był w czarne i białe prążki. Koati byli zwinni i wysmukli, mieli długie głowy i spiczaste pyski, małe zaokrąglone uszy, oraz chwytne kończyny przednie. Dobrze chodzili po drzewach. W matecznikach z dala od ludzi, budowali osady, złożone z kilku chat ulepionych z gliny i trzciny. Często swoje domostwa zakładali również w wypróchniałych pniach olbrzymich drzew. Używali ozdób i broni podobnych do tych, używanych przez ludzi. Koati jedli owady (turlali pszczoły pokrytymi grubą skórą łapami, aż do utraty żądła), jaszczurki, żaby, ptaki, gryzonie, jaja i pisklęta, miód i owoce. Samki Koati nosiły swe dzieci na grzbietach.



Bliscy krewni ludu Koati, Procyjoni mieszkający w Górach Świętych, w umiarkowanej strefie Sonoru i na północy krainy Amszu, najbardziej podobni byli do szopów praczy. Dorosłym Sonorczykom sięgali do piersi, chodzili zarówno na dwóch, jak i na czterech łapach. Mieszkali w małych osadach złożonych z lepianek zakładanych najchętniej nad wodą. Jedli owady, dżdżownice, ślimaki, ryby, raki, żaby, jaszczurki, gryzonie, ptaki, ich jaja i pisklęta, kukurydzę, ziemniaki, jagody, grzyby, orzechy, zaś zdobyty pokarm, jeśli tylko mogli, płukali w wodzie. Sonorczycy nie lubili Procyjonów, bo ci często kradli i roznosili choroby. Mimo to ludzie – szopy pomogli prawdziwym ludziom odpierać najazd Andżarów.
Kolcelot był małym kotem z pustyń Arsonii, Thesonii i Resindii. Barwy siwej, chroniły go liczne, ostre kolce, znajdujące się nawet na uszach, zaś jego ogon był rozdwojony. Owe kłujące koty, nazywane ,,kotami kaktusowymi'' polowały na zające, króliki, gryzonie, jaszczurki, ptaki, węże i skorpiony, pożerały jaja i pisklęta, ale ich największym przysmakiem był sok drzewiastych kaktusów. Kolceloty nacinały grubą skórę tych roślin sztyletami kostnymi, które posiadały miast kocich pazurów, aby po paru dniach pić sok sfermentowany w alkohol. Gdy się upiły, bez opamiętania drapały kaktusy przy akompaniamencie najprawdziwszej kociej muzyki. Ich kocięta rodziły się z miękkimi kolcami, które dopiero z wiekiem twardniały. Pustynne plemiona Theu – i i Resów używały kolców kolcelotów do wyrobu igieł do szycia, zaś ich sztylety kostne służyły ludziom za broń, dorównującą bułatowej stali.
Puma wodna żyła wyłącznie w wielkim jeziorze Tirudil, leżącym w puszczy Amszu u stóp Gór Andajskich. Od zwykłych pum różniła się zdobiącymi głowę czarnymi, podobnymi do widełek rogami, oraz ogromnymi skrzydłami nietoperza, umożliwiającymi lot przy pełni Księżyca. Puma wodna żywiła się rybami, rakami, żabami, wodnym ptactwem, nutriami, wydrami, wężami i żółwiami, ale bywała też groźna dla tapirów, jeleni i innych zwierząt przychodzących do wodopoju, a nawet dla ludzi. Młode rodziła i karmiła mlekiem na samym dnie jeziora.
Drzazguar żył w strefie umiarkowanej Sonoru. Był to dziki kot trochę większy do lamparta, okryty długim, srebrzystym futrem. Miał oczy w barwie szkarłatu, zaś jego ogon zakończony kostną kulą, pokrywały grube kolce. Drzazguary polowały na zwierzęta od gryzoni, jaszczurek, żab i ptaków po jelenie i cielęta dzikich krów, a czasem także na ludzi. Uzbrojony w buławę ogon pomagał im w ogłuszaniu zdobyczy. Królowie Sonoru chętnie trzymali drzazguary, łomparty i inne groźne koty w swoich zwierzyńcach.

,, [Sonor] wchodził w skład królestw Lynxów i Neurów'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''

Lynxowie i Neurowie żyli w Nuntavacie, Górach Świętych i strefie umiarkowanej. Lynxowie z Sonoru byli rudzi i zamieniali się w rude rysie. Obie rasy płaciły dań królom Sonoru.

,, [Ucław i Malwa] spotkali ludzi zamieniających się w jaguary (to nazwa miejscowych kotów podobnych do lewartów)'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.



Ludzie – jaguary (Jaguarotekowie) żyli w puszczach Amszu, zamieszkując niewielkie osady w mateczniku, bądź strzegąc skarbów ukrytych wśród kamiennych ruin. Przypominali Sonorczyków – tak samo byli miedzianoskórzy, czarnowłosi i półnadzy, używali podobnych ozdób i broni, jednak różnili się większą siłą, męstwem, wytrzymałością, szybkością i bezszelestnym kocim chodem. Mieli zielone, świecące w mroku oczy, a ich czarne źrenice w mroku stawały się okrągłe, a w świetle i w gniewie przybierały postać pionowych szparek. Przez Słowian nazywani ,,jaguarołakami'' potrafili kiedy tylko zamieniać się w jaguary – zarówno cętkowane jak i czarne. Ci odlegli krewni Żbiczan, Bastów, Lynxów, Czarnych Uszu, Tygrów, Liłów i Liłek, w zwierzęcej postaci polowali na niemal wszystkie wodne i leśne zwierzęta, a mięsny pokarm uzupełniali owocami, maniokiem, ziemniakami, pomidorami, grzybami i papryką. Sonorczycy twierdzili, że człowiekiem – jaguarem rodzi się dziecię poczęte przez niewiastę, której udzielił nasienia jaguar. Tak miał się począć heros Uncas. Dla porównania inny bohater, Jan Niedźwiedź z Francji był synem niewiasty i niedźwiedzia, a Giża – niewiasty i lwa. Ludzie – jaguary nie napadali na synów Novalsa i córki Aivalsy. Przeciwnie – jak tylko mogli, stronili od nich, choć kiedy trzeba, umieli dzielnie walczyć przeciw wspólnemu wrogu – zaziemskim Andżarom i Tlucuru.

,,W ciszy, zieleni i złocistościach agrafy żyją we własnych snach. Przez listowie sączy się światło, w powiewach wiatru kłębią się las i plamy słońca: tam żyją w spokoju agrafy. Prawie nie sposób dojrzeć ich złotobrązowej sierści i odróżnić od gładkiej kory, czepiają się w górze i u stóp pnia, zębami ryjąc w nim misterne bruzdy, aż ściekać zacznie sok. Zbiera się on w miseczkach i zastyga w pożywną masę, którą agrafy wygrzebują spod sterczących z pnia gałęzi. Dwa razy dziennie sprawdzają miseczki, a pragnienie gaszą rosą, zbierającą się w kwiatach pomarańczy. Nocą otulają się puszystymi ogonami i śpią wśród drzew, aż zbudzi je światło poranka. To zwykle małe dusze. Agraf nie widział żaden człowiek. Same nadały sobie nazwę'' – Jonas Elleström ,,Litet bestiarium'' przeł. Beata Kosiczka

Agrafy spokrewnione z Procyjonami i Koati żyły w puszczach Amszu. Osiągały wielkość tygrysów, miały lekko spiczasty pyszczek, smukłe ciało, cztery chwytne kończyny i ogon, na którym mogły zwisać z gałęzi jak małpy. Oprócz soku drzew pożywiały się owocami, pączkami roślin, orzechami, owadami, ptakami, ich jajami i pisklętami, jaszczurkami i gryzoniami. Parę osobników żyło w zwierzyńcu królewskim w Merice.

,,Leśna Matka urodziła nowe zwierzę; okazałe, pokryte brązowym futrem, z płaskim, pokrytym łuską ogonem, płetwiastymi łapami i zębami jak u szczura. Nazwała je 'bóbr'. Wpuściła swe dziecko do jeziora Vikora w Burus, aby stamtąd bobry rozeszły się aż po Krainę Białych Pól.
- Niech buduje sztuczne zbiorniki wodne, w których woda będzie się czyścić, niech dostarcza mięsa, futra i stroju! Bobry zaś, dzieci Boruty i Dziewanny rozmnożyły się po całym Burus i wyszły poza jego granice […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''.



Bobry zamieszkiwały umiarkowaną strefę Sonoru. Rasa ta wydała potwora, wielkiego jak dwa niedźwiedzie bobra przezwanego Topicielem, który porywał z brzegu i topił ludzi i zwierzęta, nawet nie tykając ich mięsa. Kres działaniu potwora z jeziora Vispi położył dopiero sonorski bohater Kuj z plemienia Aguni.

,,Pewna artystka z Krakowa
śpiewała jak dzika krowa,
więc jej kot po kryjomu
wyprowadził się z domu.
A wraz z kotem – sąsiadów połowa...'' - Natalia Usenko ,,Krowia muzyka'' [w]: ,,Zwierzaki na wesoło'', październik 1998



Dzikie krowy żyły zarówno w lasach umiarkowanej strefy Sonoru, jak też na podmokłych stepach Pama – poonu. Wyglądem przypominały tury, miały rozłożyste rogi i bardzo długą sierść. Wędrowne plemiona, takie jak Takiti, Ra – uni, Re – uni i inne, utrzymywały się z polowań na dzikie krowy i podążały ich śladem niczym Arabowie wypasający swe stada. Plemiona sonorskich stepów nic nie marnowały z upolowanych dzikich krów. Zastosowanie znajdowały nawet ich języki, z których Sonorczycy wyrabiali szczotki do włosów. Łowcy wierzyli, że dzikie krowy – dar Mantusa, jak nazywali Ageja, nocami ciągną po niebie srebrzysty wóz, zwany Księżycem. Zdaniem Kosy Owinniczewa, w żyłach bydła Piktów i Szkotów płynęła krew dzikich krów z Sonoru.
Kerwalkowie osiedlili się na południu Nuntavatu i na ziemiach na północ od Amszu. Byli to ludzie z głowami łosi. Dzielili się na wiele plemion, które przemierzały lasy i moczary, wznosząc prowizoryczne szałasy, a czasem nawet chatki z bali. Lubili wodę, znakomicie pływali i nurkowali. Żywili się trawą, korą drzew, wodnymi roślinami, w tym trującymi dla ludzi muchomorami. Roślinny wikt uzupełniali jajami wybranymi z ptasich gniazd, rybami, żabami, rakami, małżami, żółwiami, mięsem ptaków i zajęcy. W Europie na wschód od Visany i w Białopolsce żyła rasa Łoszan, identyczna z Kerwalkami pod względem wyglądu i obyczajów.
Karibu byli rasą ludzi o głowach zwierząt podobnych do reniferów. Byli półnadzy, malowali swe ciała kolorowymi farbami i lubili najróżniejsze ozdoby od rysich kłów po złoto i drogie kamienie. Istoty te cechowały niemal nadludzkie siła i wytrzymałość, cechy niezmiernie potrzebne, zważywszy, że żyły w mroźnym Nuntavacie. Wędrowały przez lody i śniegi, na czas postoju rozbijając namioty z wilczych skór. Żywiły się trawą, mchem i porostami, a uzupełniały to pokarmem mięsnym. Bliskimi krewnymi Karibu byli Leniferowie z Białopolski.

,,Znaleziska potwierdzają, że w plejstocenie i holocenie, a więc w czasach, kiedy ludzkość już istniałą, w Ameryce Południowej grasował skrzydlaty drapieżnik, jak z sennego koszmaru. W 1988 na terenie Wenezueli i Brazylii odkryto liczące kilkanaście tysięcy lat szczątki nietoperzy wampirów o ogromnych rozmiarach. Zwierzę to nazwano Desmodus draculae i przyjęto, że dawno temu wymarło'' – Tadeusz Oszubski ,,Tajemnicze istoty''.




Podobnie jak w Kalidonie, Afryce i Azji, tak również w Sonorze, a konkretnie w puszczach Amszu, żyły gigantyczne nietoperze – potwory, wielkie jak tygrysy, woły, czy niedźwiedzie. Wśród nich był złocisty kolorodi groźny dla małp, tapirów i ludzi, biały ikadi znad rzeki Orik, łapiący szponami olbrzymie ryby, węże boa i anakondy, oraz najgroźniejszy z nich wszystkich – szary camazotz, żywiący się krwią ludzi i zwierząt. Krewnymi camazotza były miniaturowe nietoperze wampiry, daleko mniej niebezpieczne, ale przenoszące groźne choroby.

,, […] nietoperz wbija w wybrane miejsce jeden ze swoich długich kłów i lata w kółko, póki ząb niczym świder nie wyboruje małej dziurki; przy tym zaś wachlowanie skrzydłami napastnika wprowadza pacjenta w stan głębokiego snu'' -

- pisał o nich w erze trzynastej George Wallace. W umiarkowanej strefie Sonoru jako jedyny nietoperz – potwór żył vapiru, osiągający rozmiary pantery. Polował na ptaki, mniejsze nietoperze, wiewiórki, żaby, jaszczurki i młode jelenie, ale potrafił zabić również zabłakanego w mrocznym lesie człowieka, który przy wilczych kłach, sile i szybkości vapiru nie miał żadnych szans.




,,W styczniu 1909 roku w Trenton w stanie New Jersey (USA) widziano przelatujące nad miastem i siadające na dachach domów stworzenie o czarnych, skórzastych skrzydłach i niesamowicie uformowanej głowie. Istotę tę nazwano Diabłem z Jersey […]'' - Tadeusz Oszubski ,,Tajemnicze istoty''.



Lamoterium żyło w Górach Andajskich. Przypominało lamę wielkości żyrafy. Nigdy nie zostało udomowione. Kondorolamy, sonorski odpowiednik pegazów i hipogryfów przypominały lamy o głowach, szyjach i skrzydłach górskich kondorów. Osiągały wielkość lamy i potrafiły latać. Żyły w Górach Andajskich. Żywiły się padliną, niekiedy pochłaniając jej tak dużo, że nie mogły wzbić się w powietrze. Ich młode wykluwały się z olbrzymich jaj o różowej skorupce. Kondorolamy potrafiły mówić ludzkim językiem. Nie zostały udomowione, chociaż para tych dziwolągów ciągnęła złocony rydwan króla Ahilana. W tym miejscu kończę opowieść o sonorskich zwierzętach i stworach, a przechodzę do ludzi.

                                                        C. D. N. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz