Ludzie – pancerniki osiedlili się w puszczach Amszu, na podmokłych stepach Pama – poonu i na pustyniach, takich jak Arsonia. W przeciwieństwie do pancerników były to istoty rozumne, obdarzone mową. Osiągały wzrost dziesięcioletnich dzieci i potrafiły tak jak ludzie poruszać się na tylnych łapach, podpierając się ogonem. Pokarm ludzi – pancerników stanowiły owady, gryzonie i jaszczurki, ale także wszelkie pokarmy zjadane przez synów Novalsa i córki Aivalsy, jak owoce, ryby, maniok, warzywa, kukurydzę, grzyby, ptaki, króliki, zwierzęta kopytne, mleko i jaja. Choć z wyglądy ociężałe, potrafiły całkiem sprawnie pływać, przed wejściem do wody łykając dużo powietrza, dzięki któremu unosiły się na powierzchni. Samki ludzi – pancerników rodziły dzieci okryte różowymi, jeszcze miękkimi pancerzykami, które twardniały dopiero z wiekiem. Omawiane, pół – zwierzęce, pół – ludzkie istoty dzieliły się na wiele plemion, rządzonych przez wodzów zwanych ,,rixami'', uznających władzę królów z Meriki. Owi pół – zwierzęta, pół – ludzie żyli w osadach, złożonych w zależności od lokalnej tradycji z nor podobnych do nor borsuków, albo Jażeviczan, z ziemianek, czy też drewnianych chat. Plemię Tardżudi budowało dla siebie kamienne domki. Ludzie – pancerniki używali takich samych ozdób, naczyń, narzędzi i broni jak prawdziwi ludzie, z którymi żyły zawsze w zgodzie. Co więcej, kiedy Sonorczyków z puszcz Amszu nawiedziła plaga trądu, Taharka, rix plemienia Nuli udzielił chorym potrzebnych leków, których wytwarzanie pierwsi poznali właśnie ludzie – pancerniki.
Bliskim
krewnym mapingauri, latających pancerników i ludzi pancerników był
gliptodont (hliptododntus).
Żył w nieprzebytych puszczach Amszu, na podmokłych stepach Pama –
poonu, a raz jeden z nich zapuścił się aż na pustynię Lurukadu
gdzie zginął z głodu i pragnienia. Gliptodont był wielki jak
czołg i miał zaokrąglony pysk. Jego grzbiet chroniony był
podobnym do kopuły kostnym pancerzem, głowę osłaniała pancerna
krymka, opancerzone były również wszystkie cztery stopy, zaś ogon
był zakończony kostną buławą z kolcami służącą do walki.
Zwierzę to najbardziej było podobne do nękającego Galię smoka
Taraski, zwyciężonego przez syryjską księżniczkę św. Martę.
Gliptodont był wszystkożerny; jadł trawę, liście, grzyby,
korzenie, owady, ślimaki, dżdżownice, jaszczurki, ptasie jaja i
pisklęta, gryzonie i padlinę. Młode rodziły się z miękkim
pancerzem, który twardniał z wiekiem. Sonorczycy, zwłaszcza
stepowe plemiona Reunów i Hilpi, polowali na gliptodonty.
Przewracali je na grzbiet i wbijali włócznie w miękki, kosmaty
brzuch. Olbrzymie pancerze tych zwierząt służyły ludziom za
chaty. Królowie z Copanu i Meriki chętnie hodowali gliptodonty w
swoich zwierzyńcach. Owe ogromne zwierzęta przetrwały zatonięcie
Sonoru i jeszcze w erze trzynastej żyły na Golkondzie.
Ahuizotl,
przez Słowian zwany ,,męczyduszą'',
żył na podmokłych terenach krainy Amszu. Osiągał rozmiary wilka
i cały był siny. Przypominał sonorską małpę zwaną wyjcem, ale
miał ludzką głowę z wyszczerzonymi zębami, ostrymi jak u Neura,
zaś jego ogon był zakończony chwytną, pięciopalczastą dłonią
człowieka. Ahuizotle budowały maleńkie chatki, czy też szałasy z
trzciny, koniecznie nad wodą. Poza okresem godów żyły samotnie.
Polowały na ludzi, chwytając ich ogonem zakończonym dłonią, aby
zjadać wyłącznie ludzkie oczy, zęby i paznokcie. Tak okaleczonych
ludzi, ahuizotl przeważnie puszczał wolno. Najczęściej jednak owe
wodne małpy jadły ryby, małże, ślimaki, raki, żaby, nutrie i
wodne ptactwo. Samice nosiły młode na grzbietach. Ahuizotle lubiły
grać na fletach, ich kapela umilała czas królom Sonoru na dworze w
Copanie.
Koati
to żyjące w puszczach Amszu plemię pół – zwierząt, pół –
ludzi. Dorosłym Sonorczykom sięgali do piersi. Byli odległymi
krewnymi niedźwiedzi, lecz nie przypominali ich. Potrafili chodzić
zarówno na dwóch, jak i na czterech łapach. Pokryci byli
ciemnorudym futrem, z czego długi ogon był w czarne i białe
prążki. Koati byli zwinni i wysmukli, mieli długie głowy i
spiczaste pyski, małe zaokrąglone uszy, oraz chwytne kończyny
przednie. Dobrze chodzili po drzewach. W matecznikach z dala od
ludzi, budowali osady, złożone z kilku chat ulepionych z gliny i
trzciny. Często swoje domostwa zakładali również w wypróchniałych
pniach olbrzymich drzew. Używali ozdób i broni podobnych do tych,
używanych przez ludzi. Koati jedli owady (turlali pszczoły
pokrytymi grubą skórą łapami, aż do utraty żądła),
jaszczurki, żaby, ptaki, gryzonie, jaja i pisklęta, miód i owoce.
Samki Koati nosiły swe dzieci na grzbietach.
Bliscy
krewni ludu Koati, Procyjoni mieszkający w Górach Świętych, w
umiarkowanej strefie Sonoru i na północy krainy Amszu, najbardziej
podobni byli do szopów praczy. Dorosłym Sonorczykom sięgali do
piersi, chodzili zarówno na dwóch, jak i na czterech łapach.
Mieszkali w małych osadach złożonych z lepianek zakładanych
najchętniej nad wodą. Jedli owady, dżdżownice, ślimaki, ryby,
raki, żaby, jaszczurki, gryzonie, ptaki, ich jaja i pisklęta,
kukurydzę, ziemniaki, jagody, grzyby, orzechy, zaś zdobyty pokarm,
jeśli tylko mogli, płukali w wodzie. Sonorczycy nie lubili
Procyjonów, bo ci często kradli i roznosili choroby. Mimo to ludzie
– szopy pomogli prawdziwym ludziom odpierać najazd Andżarów.
Kolcelot
był małym kotem z pustyń Arsonii, Thesonii i Resindii. Barwy
siwej, chroniły go liczne, ostre kolce, znajdujące się nawet na
uszach, zaś jego ogon był rozdwojony. Owe kłujące koty, nazywane
,,kotami
kaktusowymi''
polowały na zające, króliki, gryzonie, jaszczurki, ptaki, węże i
skorpiony, pożerały jaja i pisklęta, ale ich największym
przysmakiem był sok drzewiastych kaktusów. Kolceloty nacinały
grubą skórę tych roślin sztyletami kostnymi, które posiadały
miast kocich pazurów, aby po paru dniach pić sok sfermentowany w
alkohol. Gdy się upiły, bez opamiętania drapały kaktusy przy
akompaniamencie najprawdziwszej kociej muzyki. Ich kocięta rodziły
się z miękkimi kolcami, które dopiero z wiekiem twardniały.
Pustynne plemiona Theu – i i Resów używały kolców kolcelotów
do wyrobu igieł do szycia, zaś ich sztylety kostne służyły
ludziom za broń, dorównującą bułatowej stali.
Puma
wodna żyła wyłącznie w wielkim jeziorze Tirudil, leżącym w
puszczy Amszu u stóp Gór Andajskich. Od zwykłych pum różniła
się zdobiącymi głowę czarnymi, podobnymi do widełek rogami, oraz
ogromnymi skrzydłami nietoperza, umożliwiającymi lot przy pełni
Księżyca. Puma wodna żywiła się rybami, rakami, żabami, wodnym
ptactwem, nutriami, wydrami, wężami i żółwiami, ale bywała też
groźna dla tapirów, jeleni i innych zwierząt przychodzących do
wodopoju, a nawet dla ludzi. Młode rodziła i karmiła mlekiem na
samym dnie jeziora.
Drzazguar
żył w strefie umiarkowanej Sonoru. Był to dziki kot trochę
większy do lamparta, okryty długim, srebrzystym futrem. Miał oczy
w barwie szkarłatu, zaś jego ogon zakończony kostną kulą,
pokrywały grube kolce. Drzazguary polowały na zwierzęta od
gryzoni, jaszczurek, żab i ptaków po jelenie i cielęta dzikich
krów, a czasem także na ludzi. Uzbrojony w buławę ogon pomagał
im w ogłuszaniu zdobyczy. Królowie Sonoru chętnie trzymali
drzazguary, łomparty i inne groźne koty w swoich zwierzyńcach.
,, [Sonor] wchodził w skład królestw Lynxów i Neurów'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''
Lynxowie
i Neurowie żyli w Nuntavacie, Górach Świętych i strefie
umiarkowanej. Lynxowie z Sonoru byli rudzi i zamieniali się w rude
rysie. Obie rasy płaciły dań królom Sonoru.
,, [Ucław i Malwa] spotkali ludzi zamieniających się w jaguary (to nazwa miejscowych kotów podobnych do lewartów)'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.
Ludzie
– jaguary (Jaguarotekowie)
żyli w puszczach Amszu, zamieszkując niewielkie osady w mateczniku,
bądź strzegąc skarbów ukrytych wśród kamiennych ruin.
Przypominali Sonorczyków – tak samo byli miedzianoskórzy,
czarnowłosi i półnadzy, używali podobnych ozdób i broni, jednak
różnili się większą siłą, męstwem, wytrzymałością,
szybkością i bezszelestnym kocim chodem. Mieli zielone, świecące
w mroku oczy, a ich czarne źrenice w mroku stawały się okrągłe,
a w świetle i w gniewie przybierały postać pionowych szparek.
Przez Słowian nazywani ,,jaguarołakami''
potrafili kiedy tylko zamieniać się w jaguary – zarówno
cętkowane jak i czarne. Ci odlegli krewni Żbiczan, Bastów, Lynxów,
Czarnych Uszu, Tygrów, Liłów i Liłek, w zwierzęcej postaci
polowali na niemal wszystkie wodne i leśne zwierzęta, a mięsny
pokarm uzupełniali owocami, maniokiem, ziemniakami, pomidorami,
grzybami i papryką. Sonorczycy twierdzili, że człowiekiem –
jaguarem rodzi się dziecię poczęte przez niewiastę, której
udzielił nasienia jaguar. Tak miał się począć heros Uncas. Dla
porównania inny bohater, Jan Niedźwiedź z Francji był synem
niewiasty i niedźwiedzia, a Giża – niewiasty i lwa. Ludzie –
jaguary nie napadali na synów Novalsa i córki Aivalsy. Przeciwnie –
jak tylko mogli, stronili od nich, choć kiedy trzeba, umieli
dzielnie walczyć przeciw wspólnemu wrogu – zaziemskim Andżarom i
Tlucuru.
,,W ciszy, zieleni i złocistościach agrafy żyją we własnych snach. Przez listowie sączy się światło, w powiewach wiatru kłębią się las i plamy słońca: tam żyją w spokoju agrafy. Prawie nie sposób dojrzeć ich złotobrązowej sierści i odróżnić od gładkiej kory, czepiają się w górze i u stóp pnia, zębami ryjąc w nim misterne bruzdy, aż ściekać zacznie sok. Zbiera się on w miseczkach i zastyga w pożywną masę, którą agrafy wygrzebują spod sterczących z pnia gałęzi. Dwa razy dziennie sprawdzają miseczki, a pragnienie gaszą rosą, zbierającą się w kwiatach pomarańczy. Nocą otulają się puszystymi ogonami i śpią wśród drzew, aż zbudzi je światło poranka. To zwykle małe dusze. Agraf nie widział żaden człowiek. Same nadały sobie nazwę'' – Jonas Elleström ,,Litet bestiarium'' przeł. Beata Kosiczka
Agrafy
spokrewnione z Procyjonami i Koati żyły w puszczach Amszu. Osiągały
wielkość tygrysów, miały lekko spiczasty pyszczek, smukłe ciało,
cztery chwytne kończyny i ogon, na którym mogły zwisać z gałęzi
jak małpy. Oprócz soku drzew pożywiały się owocami, pączkami
roślin, orzechami, owadami, ptakami, ich jajami i pisklętami,
jaszczurkami i gryzoniami. Parę osobników żyło w zwierzyńcu
królewskim w Merice.
,,Leśna Matka urodziła nowe zwierzę; okazałe, pokryte brązowym futrem, z płaskim, pokrytym łuską ogonem, płetwiastymi łapami i zębami jak u szczura. Nazwała je 'bóbr'. Wpuściła swe dziecko do jeziora Vikora w Burus, aby stamtąd bobry rozeszły się aż po Krainę Białych Pól.
- Niech buduje sztuczne zbiorniki wodne, w których woda będzie się czyścić, niech dostarcza mięsa, futra i stroju! Bobry zaś, dzieci Boruty i Dziewanny rozmnożyły się po całym Burus i wyszły poza jego granice […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''.
Bobry
zamieszkiwały umiarkowaną strefę Sonoru. Rasa ta wydała potwora,
wielkiego jak dwa niedźwiedzie bobra przezwanego Topicielem, który
porywał z brzegu i topił ludzi i zwierzęta, nawet nie tykając ich
mięsa. Kres działaniu potwora z jeziora Vispi położył dopiero
sonorski bohater Kuj z plemienia Aguni.
,,Pewna
artystka z Krakowa
śpiewała
jak dzika krowa,
więc
jej kot po kryjomu
wyprowadził
się z domu.
A
wraz z kotem – sąsiadów połowa...'' - Natalia Usenko ,,Krowia
muzyka'' [w]: ,,Zwierzaki na wesoło'', październik 1998
Dzikie
krowy żyły zarówno w lasach umiarkowanej strefy Sonoru, jak też
na podmokłych stepach Pama – poonu. Wyglądem przypominały tury,
miały rozłożyste rogi i bardzo długą sierść. Wędrowne
plemiona, takie jak Takiti, Ra – uni, Re – uni i inne,
utrzymywały się z polowań na dzikie krowy i podążały ich śladem
niczym Arabowie wypasający swe stada. Plemiona sonorskich stepów
nic nie marnowały z upolowanych dzikich krów. Zastosowanie
znajdowały nawet ich języki, z których Sonorczycy wyrabiali
szczotki do włosów. Łowcy wierzyli, że dzikie krowy – dar
Mantusa, jak nazywali Ageja, nocami ciągną po niebie srebrzysty
wóz, zwany Księżycem. Zdaniem Kosy Owinniczewa, w żyłach bydła
Piktów i Szkotów płynęła krew dzikich krów z Sonoru.
Kerwalkowie
osiedlili się na południu Nuntavatu i na ziemiach na północ od
Amszu. Byli to ludzie z głowami łosi. Dzielili się na wiele
plemion, które przemierzały lasy i moczary, wznosząc prowizoryczne
szałasy, a czasem nawet chatki z bali. Lubili wodę, znakomicie
pływali i nurkowali. Żywili się trawą, korą drzew, wodnymi
roślinami, w tym trującymi dla ludzi muchomorami. Roślinny wikt
uzupełniali jajami wybranymi z ptasich gniazd, rybami, żabami,
rakami, małżami, żółwiami, mięsem ptaków i zajęcy. W Europie
na wschód od Visany i w Białopolsce żyła rasa Łoszan, identyczna
z Kerwalkami pod względem wyglądu i obyczajów.
Karibu
byli rasą ludzi o głowach zwierząt podobnych do reniferów. Byli
półnadzy, malowali swe ciała kolorowymi farbami i lubili
najróżniejsze ozdoby od rysich kłów po złoto i drogie kamienie.
Istoty te cechowały niemal nadludzkie siła i wytrzymałość, cechy
niezmiernie potrzebne, zważywszy, że żyły w mroźnym Nuntavacie.
Wędrowały przez lody i śniegi, na czas postoju rozbijając namioty
z wilczych skór. Żywiły się trawą, mchem i porostami, a
uzupełniały to pokarmem mięsnym. Bliskimi krewnymi Karibu byli
Leniferowie z Białopolski.
,,Znaleziska potwierdzają, że w plejstocenie i holocenie, a więc w czasach, kiedy ludzkość już istniałą, w Ameryce Południowej grasował skrzydlaty drapieżnik, jak z sennego koszmaru. W 1988 na terenie Wenezueli i Brazylii odkryto liczące kilkanaście tysięcy lat szczątki nietoperzy wampirów o ogromnych rozmiarach. Zwierzę to nazwano Desmodus draculae i przyjęto, że dawno temu wymarło'' – Tadeusz Oszubski ,,Tajemnicze istoty''.
Podobnie
jak w Kalidonie, Afryce i Azji, tak również w Sonorze, a konkretnie
w puszczach Amszu, żyły gigantyczne nietoperze – potwory, wielkie
jak tygrysy, woły, czy niedźwiedzie. Wśród nich był złocisty
kolorodi groźny
dla małp, tapirów i ludzi, biały ikadi
znad rzeki Orik, łapiący szponami olbrzymie ryby, węże boa i
anakondy, oraz najgroźniejszy z nich wszystkich – szary camazotz,
żywiący się krwią ludzi i zwierząt. Krewnymi camazotza były
miniaturowe nietoperze wampiry, daleko mniej niebezpieczne, ale
przenoszące groźne choroby.
,, […] nietoperz wbija w wybrane miejsce jeden ze swoich długich kłów i lata w kółko, póki ząb niczym świder nie wyboruje małej dziurki; przy tym zaś wachlowanie skrzydłami napastnika wprowadza pacjenta w stan głębokiego snu'' -
- pisał o nich w erze
trzynastej George Wallace. W umiarkowanej strefie Sonoru jako jedyny
nietoperz – potwór żył vapiru, osiągający rozmiary pantery.
Polował na ptaki, mniejsze nietoperze, wiewiórki, żaby, jaszczurki
i młode jelenie, ale potrafił zabić również zabłakanego w
mrocznym lesie człowieka, który przy wilczych kłach, sile i
szybkości vapiru nie miał żadnych szans.
,,W styczniu 1909 roku w Trenton w stanie New Jersey (USA) widziano przelatujące nad miastem i siadające na dachach domów stworzenie o czarnych, skórzastych skrzydłach i niesamowicie uformowanej głowie. Istotę tę nazwano Diabłem z Jersey […]'' - Tadeusz Oszubski ,,Tajemnicze istoty''.
Lamoterium
żyło w Górach Andajskich. Przypominało lamę wielkości żyrafy.
Nigdy nie zostało udomowione. Kondorolamy, sonorski odpowiednik
pegazów i hipogryfów przypominały lamy o głowach, szyjach i
skrzydłach górskich kondorów. Osiągały wielkość lamy i
potrafiły latać. Żyły w Górach Andajskich. Żywiły się
padliną, niekiedy pochłaniając jej tak dużo, że nie mogły wzbić
się w powietrze. Ich młode wykluwały się z olbrzymich jaj o
różowej skorupce. Kondorolamy potrafiły mówić ludzkim językiem.
Nie zostały udomowione, chociaż para tych dziwolągów ciągnęła
złocony rydwan króla Ahilana. W tym miejscu kończę opowieść o
sonorskich zwierzętach i stworach, a przechodzę do ludzi.
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz