środa, 12 października 2016

Kot Wargin - białoruski pierwowzór Behemota ?







,, [...] W czwartym tomie swego cyklu Barszczewski pomieścił opowieść Czarownik od natury i kot Wargin, która wykorzystuje baśniowy motyw demonicznego króla kotów. [...]. Pewien szlachcic kupił na jarmarku niezwykle pięknego czarnego kota - prawdziwego Wargina, króla kotów. Zwierzę rychło stało się ulubieńcem wszystkich domowników, wydawało się łagodne i mądre. Wargin 'miał wszystkie wygody, jadł wyborne mleko, spał na miętkiej pościeli' i cieszył się szczególnymi względami pani domu.
'Lecz po kilku miesiącach wszyscy zaczęli postrzegać jakąś dziwną odmianę w pani, pokazały się w niej jakieś dziwne kaprysy, że nikt w całym domu nic mógł zgadnąć jej chęci, nudna, niespokojna, swarliwa, pokojówek, sług karała  bez winy, łajała sąsiadki, krzyczała na męża i w całym dworze jeden tylko kot był dobry i szczęśliwy' [...].
Przestraszony pan N. szukał porady u uczonych doktorów, płacił wiele za przepisane przez nich lekarstwa, ale nic nie pomagało. Dobrzy ludzie poradzili, by posłał po lokalnego znachora Tomasza, który 'rodził się z zębami, dar ma od natury, leczy siłą słów'. Pan N. dał się namówić i posłał po czarownika. [...]
'Wchodzi pan z Tomaszem, kot spojrzał na czarownika ognistym okiem, najeżył grzbiet parsknął i skoczył pod łóżko. Tomasz wlepiwszy wzrok na chorą i mówiąc sekretne słowa zbliżył się ku niej, pani postrzegłszy go porwała się  z pościeli, i tylko w gniewie odkryła usta coś chcąc powiedzieć, wtem roje os wyleciały z ust, rozsypały się po całym pokoju, kąsały wszystkich i plątały się we włosach blisko stojących osób, kot okropnie wrzeszcząc biegał po stołach, rzucał się na okna i na ściany, na koniec skrył się za piecem i tam miauczał przeraźliwie, trwoga przenikła wszystkich, pani padła na pościel, czarownik odemknął drzwi i wnet znikły wszystkie razem te jadowite insekta. Niech teraz chora cokolwiek odpocznie, rzekł Tomasz, przez kilka godzin będzie zupełnie zdrowa' [...].
Straszne cierpienia pani Tomasz przypisał wpływowi kota: 'pani lubiła bawić się z kotem i on nieczystym burczeniem swoim w głowie jak w gnieździe rozmnożył jadowite osy' i dodał: 'Radzę panu mieć się na ostrożności, koty mają truciznę, a najwięcej czarne' [...]. Wydawało się, że los Wargina jest przesądzony. Choć kot jako przyczyna zła miał zostać zabity, to jakimś sposobem zdołał zbiec przed ludźmi. Z historii, która omal nie skończyła się śmiercią kobiety, nikt nie wyciągnął wniosków - doktorowie drwili, sąsiedzi szydzili, tylko prosty lud wierzył w siłę słów Tomasza. Gdy kilka tygodni później piękny czarny kot pojawił się we dworze u pani porucznikowej, ta z zachwytem przyjęła zwierzę pod swój dach, a staranie nad nim powierzyła dzieciom. Historia się jednak powtórzyła. Przez kilka tygodni hołubiony przez dzieci kot żył jak król, 'miał mleko wyborne, lubili go wszyscy', lecz po pewnym czasie:
'dziwną odmianę postrzegają wszyscy. Dzieci pierwej spokojne, teraz łazą na stoły, na komodę, robią straszne twarzy, oczy niekiedy mrużą jak sowy bojące się światła, a niekiedy patrzą jakby straszydła, wykrzywiają ciało, rzucają się w okna, biegają do wody, wszystkich łają' [...].
Przyjaciele domu zmusili dumną panią, by zwróciła się z prośbą o pomoc do Tomasza. Na sam dźwięk imienia czarownika 'kot Wargin nie kocim zawrzeszczał głosem, rzucił się w okno i znikł natychmiast'. [...].
'[Tomasz] [...] kazał wszystkich dzieci postawić pośród pokoju i sam zbliżywszy się do nich szeptał sekretne słowa. Trwoga potrząsła wszystkich patrzących na to, sypały się z dzieci jakieś drobne, straszne i dziwne zwierzęta na kształt żabek i myszy, pełzały po pokoju i w szczelinach szukały sobie schronienia, pisk ich przeraźliwie nieznośny był dla słuchu. Z głowy zaś panny Zofii wylatywały motyle rozmaitej farby i rozmaitej wielkości, snuły się wszędzie pod sufitem, a matka patrząc na to drzała od strachu i była jakby nieprzytomna. Widząc te jej cierpienie, machnął ręką i wnet znikły motyle i wszystkie dziworody' [...]
To wcale jednak nie koniec tej historii. Kolejnym właścicielem kota, a właściwie mimo przestróg Tomasza, kolejną jego ofiarą, stał się sędzia Dedemucha. Poczciwy, powszechnie szanowany i lubiany szlachcic pod wpływem kocura stał się nieznośnym kłótnikiem i mizantropem. Poróżniony z całym światem pan sędzia dał się wreszcie namówić na konfrontację ulubionego kota z wiejskim czarownikiem. [...].
'Tomasz zbliżył się do gospodarza i gdy ten patrzył na niego jakby nieprzytomny, on zaczął mówić czarodziejskie słowa i w tym czasie jeszcze straszniejsze zjawiska dały się  widzieć, ze wszystkich otworów głowy pana sędziego wylatywały pęcherze podobne do mydlanych baniek, i pod sufitem pękając przemieniały się w okropne straszydła, latały skrzydlate węże, ogniste smoki i jakieś poczwary snuły się nad głowami podobne do spróchniałych szkieletów, a z nieba padały na podłogę kości i trupie głowy, wszyscy tam od przerażającego strachu sami podobni byli do trupów powstających z grobów. Na koniec Tomasz machnął ręką i wszystkie te węże, smoki i kościotrupy znikły, i on sam wyszedł za drzwi, zostawił gospodarza i gości niemych od przelęknienia. [...]'' 
- Iwona Węgrzyn ,,Kocie bestiarium romantycznych gawęd szlacheckich'' [w]: ,,Bajka zwierzęca w tradycji ludowej i literackiej''



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz