wtorek, 22 września 2015

Zmiejoborstwo cz. 14

Kończąc traktat o bohaterach przechodzimy do jytnas. W ich szeregi może wejść każdy. Są to istoty zbawione, wolne od zła, równe Enkom, postrach Čortów i przyjaciele Ageja. Jytnas mieszkają w Nawi Jasnej w doskonałym szczęściu i opiekują się mieszkańcami świata poza Nawią, mocą swych modłów. Są to ci co za życia miłowali i cierpieli więcej niż inni. Choć teraz mogą być już tylko nieskazitelni jak sam Agej, za życia ziemskiego nieraz upadali jak wszyscy pozostali, lecz mocą łaski i własnych starań zawsze powstawali z najcięższego nawet upadku, bo powstać jest rzeczą królewską. Ci zmarli, którym lekkie grzechy nie przeszkadzają w wiecznej radości, dobrowolnie oczyszczają się z nich, cierpiąc nieopisane katusze w ogniu Nawi Ciemnej. Agej będąc miłosiernym, nie chce ich bólu, lecz wymaga tego jego sprawiedliwość. Pokutnicy z Nawi Ciemnej swą pokutą nie zdobywają zasługi. Niekiedy ukazują się żyjącym i można im pomagać. Jytnas tak jak Enkowie noszą korony z ognia. Ich moc nie pochodzi od nich, ale od samego Ageja. Jytnas we wszystkim uznają bez zastrzeżeń świętą wolę Ageja, a jednak są doskonale wolni i nikt nie jest sobą tak jak oni.

,, [Teost] ani jego rodzice nie chcieli żyć w luksusie odcinającym od poddanych. Teost mieszkał w glinianej chacie ze słomianym dachem, a utrzymywał się z lepienia garnków i pasterstwa. Sprawiedliwie sądził poddanycj, wprowadzał nowe instytucje i obyczaje, uzdrawiał, zapobiegał wojnom, nauczał o dobru i złu. […]. Zniósł kult Čortów i ofiary z ludzi, za jego rządów broń i zbroja były bezużyteczne. […] Ponadto na drodze stopniowych reform zniósł niewolnictwo. Od czasu wojny [chodzi o pierwszą wojnę ludzi z ludźmi] Sobakowie – plemię wodników z rzeki Nilus, opiekujących się krokodylami – zabijali ludzi i karmili ich ciałami krokodyle. Teost zawarł z nimi przymierze i odtąd, ani wodniki, ani ich podopieczni nie zabijali ludzi nad rzeką Nilus''.

Drużynę Cara – Słońce tworzyli późniejsi jytnas – ludzie Petrysław, Jurek, Kwietna i nietoperz Mysko, oraz Niegodzijasz z rasy Wilkogłowców, który zdradził. Petrysław był rybakiem o długiej brodzie, pływającym po rzece Nilus w łodzi z zielonych łodyg papirusu i łowiącym ryby złotym trójzębem. W czasie najazdu hord Amosowa na carstwo Teosta, Petrysław stoczył walkę ze służącym czarownikowi Przerazem – Carem – Potworem; wielkim jak słoń pająkiem o mackach ośmiornicy. ,,Rybak Petrysław wraził swój złoty harpun w cielsko Przeraza i rozpłatał go''. Jednak w chwili gdy Amosow mordował Teosta, pod dębem Krakiem były tylko Kora, Kwietna i Jurek. Mimo to Petrysław, szczerze żałując, uzyskał przebaczenie zwyciężającego śmierć Teosta i z jego mandatu został arcykapłanem Ageja i Enków w grodzie Romahora.
Sukcesję po nim objął Linek Hipocentaurus z rasy Cenraurów, który przeniósł stolicę arcykapłańską do tajemniczego grodu Rum, leżącego gdzieś między Jawą a Snem. Od tego czasu następcą jytnas Petrysława zawsze zostaje Centaur.
Kwietna pochodziła z osady Dube leżącej na ziemiach, które później nazwano Królestwem Oylandu.

,,Jej ojciec i macierz długo nie mogli doczekać się dziecięcia. Wreszcie udali się do czarownicy, a ta wyczarowała im z płatków kwiecia dziewczynkę przedziwnej urody (tak naprawdę to sam Agej zlitował się nad żalem dwojga kochających się ludzi otoczonych sromem i powołał Kwiatową Panienkę do życia – wszak Čorty, którym służą czarownice, nie mogą dawać życia). Gdy jej rodziców zabiła Dżuma, karczmarz Tenko z żoną uczynili ją swą niewolnicą – gdy chcieli sprzedać Zrodzoną z Kwiatów kupcom z Międzyraju, młoda dziewica o piękności lilii i pereł uciekła z rodzinnego sioła i błąkała się po licznych krainach […]. Trawa i barwne kwiecie były jej łożem, niesłyszalne dla ludzkich uszu pieśni gwiazd kołysały ją do snu. Zdrój był jej pucharem, a pełne jagód krzewy zastawionym stołem. Leśni ludzie, rusałki, krasnoludki, zwierzęta i chłopi z miejscowych siół służyli jej poczęstunkiem, noclegiem, dobrym słowem, bądź radą, choć byli i tacy gospodarze co okładali jej podobne do eburnu ciało sękatymi kijami i kazały brytanom, by szczekały nań i tarmosiły ją, choć synowie Żweruny czuli respekt przed panną zrodzoną w tak niezwykły sposób, a może po prostu litowały się nad jej niedolą. W czasie owych wędrówek spotkała Borzymierza; dziwaka i marzyciela. Oddała mu serce i dziewictwo. Gdy dotarli do carstwa nad rzeką Nilus, niegodziwy Borzymierz znudzony Kwietną, sprzedał ją łotrom do zamtuza, gdzie przeżyła niewypowiedzianą wprost hańbę. Jej ciałem w plugawy sposób zabawiali się lubieżnicy starzy i młodzi, a nawet sam Čort rozpusty Paskuda (Paskudj). Sprawił, że wyrósł jej ogon krowi, hańbiący ją po siedmiokroć. Raz wyszła z woli herszta niewolącej ją bandy na miasto, by wabić do zamtuza. Wówczas spostrzegła ją strela imieniem Godyn. Był to półnagi mąż o złotych piętach, latający pod postacią wiru powietrzno piaskowego. Gardził przeskoczkami. Byłby połamał Kwietnej kości, gdyby nie nadszedł Teost, mający litość dla wydziedziczonych. Zawstydził pysznego Godyna, odjął skruszonej nierządnicy ogon siedmiokroć hańbiący, a mieszczący się w jaskini zamtuz – zamknął. Od tego czasu Kwietna została uczennicą Cara – Słońce na dobre i na złe''.

Razem z jego matką; Słonecznicą Kora Pokrową i Jurkiem, Kwietna towarzyszyła Teostowi w czasie gdy był składany w ofierze na dębie, a gdy Car – Słońce złamał lodowy oścień Mar – Zanny, ujrzała go żywym i pełnym chwały. Po udaniu się Teosta i Kory do Domu Enków,



,,Kwietna […] przemierzała ziemie królestwa swego mistrza i wszystkim, tak ludziom, jak i innym istotom rozumnym, zwierzętom, ptakom, rybom i drzewom głosiła jego Triumf, lecz odwaracano się od niej z pogardą, pamiętając, że była ongiś przeskoczką. Ona jednak nie zrażała się szyderstwami. W końcu doczekała się chwili, gdy przybyły po nią lelki Vir i Visa, a Teost i Kora zabrali ją do siebie''.

Jedną z jytnas została również królowa Tatra.

,,Nienawidzona, choć szanowana przez zbójników i chąsiebników, królowa wyróżniała się wielką dobrocią, zwłaszcza dla chorych (w tym trędowatych), wdów, dzieci, oraz niewolników. Zakazała zabijać trędowatych i sprowadzała dla nich leki, taki sam los spotkał zwyczaj palenia wdów na stosach pogrzebowych mężów. Ogłosiła nietykalność kobiety w ciąży i jej dziecka (mając w pamięci dzieje Ruty), a także karała za wkładanie niemowląt do dzbanów w celu 'hodowania potworków'. Nie wszyscy ją rozumieli. W wyobraźni niektórych była koronowaną dziwaczką zamieniającą się w lewarta, czczącą porońce i osłabiającą wodę przez ratowanie tych co do niej wpadli, lub wskoczyli. […] Nienawidzili jej handlarze niewolników. Sama była niewolnicą okrutnego i szalonego Kościeja, a potem musiała harować w kopalni gwiezdników pod batem Uszaka. Już na weselu w Svantemocie, gdy król Lech III obiecał spełnić jej jedno życzenie, wyprosiła wolność dla pary niewolników, co spotkało się z licznymi komentarzami. Potem wypraszała u mężą liczne ustawy łagodzące ich dolę. Zdołała tym zrujnować wiele fortun wyrosłych na handlu ludźmi (tudzież topielcami, żmijami, krasnoludkami, Płanetnikami i innymi rasami rozumnymi). Nigdy jednak nie prześladowała ludzi uczciwych, ani nikomu nie konfiskowała mienia; po prostu handel niewolnikami przestał już się opłacać. Niemniej Lech III słysząc o gehennie żony nauczył się współczuć 'mówiącym narzędziom' i nie dawał się przekonać handlarzom''.

Jako królowa gór i rzek, jytnas Tatra Wielka usłyszała w erze dwunastej płacz mojej przyjaciółki, sierotki Aredvi Milovany z rasy ludzi, z ludu Słowian, z powodu gąsek wyduszonych przez złośliwego lisa i z przyzwolenia Ageja, zgodziła się je wskrzesić. Prowadzona przez orła, Aredvi Milovana szła wiele dni do tronu królowej Tatry razem z wiernym psem Miśkiem i mną samym, który pisze te słowa, a gdy weszła do jaskini u stóp montańskiej góry Gerlach, królowa spełniła jej wypływającą z miłości prośbę, oraz umożliwiła spotkanie z przebywającymi w Nawi Jasnej rodzicami dziewczynki. Po wielu latach Aredvi Milovana, pełna wdzięczności, znów przybyła do królowej Tatry, by zostać jej służebnicą i ratować zasypanych lawinami.

,,Na jednej z wysp u wybrzeży Dalekiego Zachodu, Kościej założył obóz, gdzie więźniów wieszano na hakach, a ich ciała pożerał wielki jak krowa, brytan Buc (Vuc), chodzący na tylnych łapach i niczym Enkowie i jytnas noszący koronę z ognia. Do zabijania więźniów zatrudniano sługi Rykara; ludzi i straszydła. Do najokrutniejszych oprawców należał pewien martwiec, czyli krasnowąpierz imieniem Minas, zwany Felczerem. Przypominał wąpierza, lecz jego skóra była czerwona, a na głowie miał pióropusz z dziesięciu piór kruka. Pił krew i pożerał serca wyrywane z żywych ofiar, a najchętniej pastwił się na dziećmi. Kazał zszyć bliźnięta plecami, rzucał uroki na brzemienne niewiasty, by badać jak czary wpływają na ich dzieci, a nowo narodzone dzieci kazał topić. Raz do obozu przywieziono babę wodną Babulę (Vavula). Zajmowała się odbieraniem porodów. Minas pod groźbą śmierci nakazywał topić niemowlęta, lecz Babula aż za dobrze wiedząc na co się naraża, odmówiła słowami: 'Nie możemy zabijać dzieci'. Martwiec wpadł w szał; ryczał i machał rękami, lecz nie zdołał przeszkodzić Babuli w ratowaniu dzieci. Wodna baba odbierała porody, aż do klęski Kościeja na lodach jeziora Mamir, kiedy to jego imperium rozpadło się. […] Babulę często pytano skąd wzięła odwagę do przeciwstawienia się okrutnym sługom Kościeja, ona zaś odpowiadała, że to Agej dodał jej mocy''.

Aralia Krowidorska pochodziła z rodziny zamieszkałej w Presnaulandzie, czczącej Čorty, które czcić nakazał Kościej. Dziewczyna pracowała w Dyskotece Pana Dżeka Piętro Niżej roznosząc napoje, a bywalcy owej gospody szczypali ją, przezywali i poszturchiwali, grubiańsko żartując z jej piersi i pośladków. Pod wpływem wizji sennej porzuciła obmierzły kult Čortów, a przyjęła zakon Ageja i Enków, razem z matką i bratem, lecz jej ojciec pozostał przy bałwanach piekielnych. Aralia, jej matka i brat, po zadenuncjowaniu, zostali z rozkazu Kościeja złożeni w ofierze Čortom i jako jytnas przyjęci do radości Nawi Jasnej. Aralia pragnęła wybawić od wiecznej męki swego ojca, lecz okazało się to niemożliwe, bo on sam brakiem litości nie dopuścił do zmiłowania się nad sobą samym.

,,Ruta już dawno przestała służyć Ziemie, a tajemniczy chłopiec, którego narodziny poprzedzał koszmar matki, był już dorosły. Nie wyrósł na mordercę, był za to dobrym i szanowanym kapłanem Ageja. Miał na imię Zorzeń, bo matka uznała, że niemowlę przypomina pięknością Jutrzenkę (Zorzę, Dennicę) i nie wiedział komu zawdzięczał życie. Pwnego razu miał wizję, o której opowiadał Montańczykom... […] wskazując na potrzebę kultu Tatry jaki przystoi jytnas. Gmin słuchał w skupieniu, lecz niektórzy bledli i zgrzytali zębami. Wtem z tłumu wyleciała ciupaga i raniła kapłana w skroń. Ten osunął się na klepisko. Rana była śmiertelna.
- Niech te góry noszą nazwę po królowej! - wycharczał przed śmiercią. I tak się stało.: Montania Środkowa do dziś nosi nazwę Tatry. Zorzeń tymczasem już nie żył. Jego zabójcy przerazili się widząc, że jego krew zbiera do ozdobnego naczynia jakaś kobieta – Tatra...''.




W III wieku ery XI arcykapłanem Ageja i Enków ze świętego grodu Rum był Wajdan Hipocentaurus, bodaj największy z jytnas owych czasów.

,, […] pochodził z miejscowości Nihat, leżącej na szlaku handlowym do Sinea. Potrafił grać na lirze, jak i w pocie czoła zwozić drewno z lasu, ścigać się po górach z innymi Centaurami, pisać sztuki, w których grali ludzie i zwierzęta. W jego sercu płonęła miłość do Ageja i Enków; zwłaszcza Mokoszy i Dziewanny Šumina Mati, której nauczył się od ojca – swego wielkiego przyjaciela. Pewnego razu do Nihat przyleciał brunatny smok Reltih […]. Ogniem z przepastnych trzewi obrócił w popiół Puszczę Negnacką i wieś Nihat razem z krociami ich mieszkańców, w tym ojcem Wajdana. Młody Cetaur przeżył pożogę i błąkał się wśród zgliszcz opłakując zagładę i wznosząc modły. […] Wajdan ujrzał jak z mglistych oparów wynurza się wspaniały rumak barwy mleka. […] Jednorożec przemówił człowieczą mową:- Pokój tobie, Wajdanie, mój Heroldzie! - Centaur zmieszał się na te słowa, a biały jednorożec ciągnął. - Jam Teost, wcielony Swaróg, jawię się tobie jako Oblubieniec Dziewic. Agej wybrał cię na swego sługę, byś obwieszczał jego wyroki – duszę Wajdana rozdarł na dwoje piorun, tak jak dusze tych, których wzywają Agej i Enkowie. Jednak Mokosza; Przewodniczka Stojących u Rozdroża otuliła go swym płaszczem barwy trawy, szepnęła do ucha słowa pocieszenia i wlewając balsam do serca, uleczyła jego ranę. Wajdan przyklęknął przed Teostem Jednorożcem, a ów widząc jego zgodę, zrobił mu na czole karakter; wyrył w skórze święty znak kras. […] Agrj i Enkowie uczynili Wajdana arcykapłanem z grodu Rum […] Jako najwyższy kapłan Ageja nosił koronę, biały czaprak zdobiony trzema liliami, a dłoni dzierżył dębową, poskręcaną laskę, zakończoną figurką Okrwawionego Drzewa […] Jednak jego prawdziwą ozdobą były wielka nabożność, dobroć i pokora, mądrość właściwa zarówno uczonym mężom jak i ta życiowa, oraz odwaga. Cnoty te czerpał od samego Ageja. Do jego obowiązków arcykapłana należało składanie ofiar z chleba, miodu i piwa z rogu, nauczanie i przyjmowanie licznych audiencji z najrozmaitszych krain od Dżawy i Kalimantianu po wielką krainę Orland i czarną Tassilię. Dla każdego miał czas, wyrozumiałość i cierpliwość; nie wzgardził ani przeskoczką, która go ucałowała, ani królem – tyranem Orlandu Wronisławem, ani matkami, co zabiły swe dzieci, ani nikim innym. Niósł orędzie Teosta licznym krainom. W Bharacji oddał cześć pamięci królowej Bharatieny i Par – Ušana, zgodnie z miejscowym zwyczajem obszedł miejsca spalenia ich ciał. Odwiedzał również królestwa płacące dań czerwonemu smoku Nilatsowi. Nie wzywał do zabicia smoka, ani jego namiestników, lecz głosił prawdę o miłości Ageja i wynikającej z niej godności. Prawda ta pomagała zniewolonym księstwom i królestwom, powoli, lecz nieubłaganie powstać z kolan i buntować się przeciw dawaniu ludzi i zwierząt na żer smoka. Nilats, któremu poczęło burczeć w brzuchu, zbiesił się i wysłał posłów do żyjących na północy Sinea wilkołaków z plemienia Szarych Wilków – dalekich krewnych Neurów i Budynów. Jeden z nich, namówiony, wdarł się do Rumu i ujrzawszy arcykapłana błogosławiącego tłumy, rzucił się na niego pod postacią wilka i ciężko pogryzł. Straż miejska zabrała Szarego Wilka, założyła mu kaganiec i wtrąciła do lochu, zaś arcykapłana oddano pod opiekę wraczy. Gdy wyzdrowiał, odwiedził w lochu Szarego Wilka, przebaczył mu i odbył z nim długą rozmowę. Ponadto wyprosił dlań uwolnienie. […] [Wajdan] samemu doświadczywszy wojny, potępiał wszystkie wojny zaborcze, bez względu na propagandowe motywacje. Dzieło 'Sen Ruty' opisuje jak ostrzegał ową czerwonowłosą rusałkę przed najazdem na kraj Sinea dręczony przez króla Gugana Feng Izbara […]. Ruta nie posłuchała i ubiła łotra, a tyranię zastąpiła anarchia. Choć usiłowała utrzymać ład w królestwie, została zabita wraz z drużyną. Wajdan z zapałem bronił dzieci; i tych urodzonych i tych pozostających w łonach matek – potępił ich zabijanie bez względu na pretekst. […] głosił, że porońce i poterczuki nie są złe i mściwe, ale mieszkają w Nawi Jasnej, są dobre i przebaczają matkom, które je zabiły. Nie poprzestawał na tym – odwiedzał nędzarzy i trapionych przez Zarazę, by upominać się o ich prawa, dał im swój pierścień arcykapłański, założył w grodzie Rum schronisko dla wydziedziczonych i wzywał bogatych i sytych do dzielenia się otrzymanymi darami. […] publicznie potępiał niewolnictwo (wykupywał dzieci i je kształcił), palenie wdów na stosach mężów, ofiary z ludzi i zwierząt, zakazał tego w swym grodzie. Głosił również szkodliwość czarów i wróżb. Jego słowa o wyznaczonej przez Ageja drodze życiowej, którą można przyjąć, bądź odrzucić, choć były twarde, to miał pełne prawo i obowiązek je głosić, bo sam przebył drogę, o której mówił innym. Jako klęskę 'istoty rozumnej' gromił każdą wojnę, lecz władcy narodów nie słuchali go, bo więcej niż Ageja i jego prawdę umiłowali krew i złoto. Jednak raz udało się Wajdanowi odwieść od wojny władców dwóch carstw za Oceanem Lodowatym Północnym. Długo trwała jego posługa, a im bliższy był zrzuceniu cielesnej powłoki, tym mniej miał wrogów. […] Arcykapłan umarł po długiej i ciężkiej chorobie, a przy jego stosie pogrzebowym zgromadziły się zastępy skłóconych dotąd […] [władców]. Niektórzy obiecywali, że będą lepsi, ale wielu zapomniało o naukach dobrego arcykapłana […]''.

W V wieku ery XI żył patriarcha Dobromir. Mieszkał w Aplanie, u stóp wzgórza Vovel, razem z żoną Drzewicą i nader licznymi dziećmi: Dębem i Brzozą, Bukiem i Lipą, Świerkiem i Sosną, Jesionem i Gruszą, Jaworem i Kosodrzewiną, oraz Grabem i Jodłą. Schyłek ery jedenastej był czasem niespotykanego w dziejach zepsucia, rozpusty i okrucieństwa.

,,Odwróciliście się od Ageja i Enków, by czcić bożka Spora, który jakoby przysparza wam kruszców, kamieni, jadła i napojów! W Niście, przed pomnikiem Spora – Złotego Tura palicie kadzidła, odprawiacie libacje, palicie sprzęty, zwierzęta i ludzi. Wy, dla których złoto stało się bóstwem, a lichwa nabożeństwem! Którzy za posłańców Spora uznajecie Mamona i Srebrzynkę, Diament, Rubin, Szafir, Szmaragd, Jantar, Perłę, Jedwab i Bisior! Wy, którzy poważacie bogatych, a gardzicie biednymi. Biada wam możni, żyjący z pracy chłopów i niewolników. […]. teraz kupuje się pięciu ludzi za krowę, beczkę śledzi, zbroję, czy jedwab, a ci co ich nabywają, mogą im dowolnie zabierać, lub oszczędzać ich życie! Dłużnicy, dzieci niewolników, ofiary chąsiebników idą w niewolę, a rataje mrą głodem, bo tylko jednego dnia mogą pracować na własnych zagonach, a resztę dni na polach panów. Ojciec może zabić lub sprzedać w niewolę syna lub córkę, a nie ponosi kary. Biada tym, co przerywają życie płodów, lub wyrzucają niemowlęta w góry czy lasy. Biada gwałcicielom dzieci i żyjącym w związkach kazirodczych! Rozpustę nazywacie oddawaniem czci Sporowi, Srebrzynce i Perle, bierzecie zastępy żon i mężów, żyjecie niczym w czasach przed objęciem tronu przez Teosta. Mężowie współżyją z mężami, niewiasty z niewiastami, ba! Ludzie oddają się zwierzętom i zmarłym! Pijecie napoje mające powstrzymać poczęcie, a nawet zjadacie poterczuki !!! Wymieniacie kobiety na krowy i świnie, a nawet słodko śpiewające zięby, a gdy mąż umrze, jego żonę pali się na stosie pogrzebowym. Nie ratujecie tonących, mówiąc, że osłabia to wodę, a składacie krwawe ofiary Čortom. Biada wam prawodawcy – złodzieje, przyjmujący i dający podarki. Choć wynalazek przeklętego Kościeja – viridis vesponiust odszedł w niebyt, jego miejsce zajęły srebro i złoto. Nie karze się złoczyńców, morderów i złodziei. Zbójnicy i chąsiebnicy robią co chcą, a nie spotyka ich kara! Biada wam, mordercy zwierząt, zabijający dla samego zabijania; biada wam szczujących niedźwiedzia lub byka psami, topiący kocięta, ucinający na wiosnę głowę kani lub kogutowi, organizujący walki psów, lub kogutów! Biada wam sprawcy głodu zabierający całą żywność dla siebie''!

- wołał we wsi Patrit pustelnik Bronisz, lecz jego słowa padały na glebę jałową. Jedynie zadruga Dobromira trwała w cnocie i do niej to przybyła Mokosza, aby ostrzec przed mającym nastąpić potopem, bowiem Jurata pełna żalu po zabiciu jej przyjaciela, rybaka Gâca przez wyrodnego brata, zrzekła się władzy nad Oceanem ziemskim i monstrualnej powodzi nic już nie mogło zatrzymać. Mokosza zdmuchnęła bielmo z oczu Drzewicy i objawiwszy zadrudze swą chwałę – odblask chwały Ageja, poleciła jej udać się w góry Montanii, gdzie z Wielkiego Dębu spadł żołądź, wielki jak ogromny korab. Synowie Dobromira opróżnili żołądź z miąższu, po czym pomalowali jego łupinę smołą. Następnie zewsząd przybyły pary zwierząt i stworów, prowadzone przez Enków, jednak ludzie wciąż byli zbyt zaślepieni, by szukać schronienia w korabiu, mimo że synowie Dobromira namawiali ich do tego. Wreszcie wszystkie morza wylały zatapiając świat, zaś żołędziowa arka unosiła się nad szczytami najwyższych gór. Wielu z tych co zginęło w potopie, przejrzało wreszcie na oczy, pożałowało swych win i uzyskało przebaczenie. W końcu Jurata odzyskała pełnię władzy nad Oceanem ziemskim. Potop się skończył, a żołędziowy okręt osiadł na szczycie Trzy Korony w Tatrach – Montanii. Dobromir za swe posłuszeństwo i upór w wypełnianiu rozkazu, otrzymał od Mokoszy herb Korab. Od jego synów i synowych pochodzą współczesne ludy; od Dębu i Brzozy – Słowianie, Bałtowie i Celtowie, od Buka i Lipy – Germanie, od Świerku i Sosny – Ugrofinowie, od Jesionu i Gruszy – Trojanie, od Jaworu i Kosodrzewiny – Grecy, od Grabu i Jodły – Ilirowie, Baskowie, Etruskowie, Semici, Persowie, Scytowie, Sarmaci, Trakowie, Atlanci i pokrewne ludy.
W pierwszych wiekach ery dwunastej żyła jytnas Dziecilela, wcielona Mokosza. Była iliryjską księżniczką. Gdy jej rodziców zabił król Turan z Żelazną Maczugą, poszła na poniewierkę do Sklawinii, gdzie zaznała nędzy i głodu. Pełne miłości serce Dziecileli kazało jej zamieszkać w leśnym domu i nieść pomoc trędowatym, porzuconym dzieciom i wszystkim cierpiącym. Pomagała jej krowa Zemun i ludzka niewiasta – Cisa Karmicielka, która karmiła porzucone niemowlęta swym mlekiem. Cisę również czci się jako jytnas.
Tak oto skończyliśmy opowieść o największych i najlepszych bohaterach wszystkich er. Ci co się modlą, czynią więcej niż ci co wojują, a dobroć, pokora i posłuszeństwo Agejowi znaczą więcej niż siła czy spryt. Prawdziwi bohaterowie wprowadzają pokój, a pokój wprowadzić może tylko ten, kto ma go w sercu. Żeby mieć pokój w sercu, trzeba mieć w nim Ageja, a te warunki spełniają jytnas. Nie każdy może być witeziem, ale każdy może być jytnas. KONIEC


1 komentarz: