czwartek, 18 września 2014

Oniryczne tatuaże

Śniło mi się, że:



- pewna etiopska księżniczka, pracująca w studiu ,,Miami Ink’’, przyjechała do Szczecina, gdzie p. Voytakus ov Viernitis strasznie na nią krzyczał na szkolnym boisku,



- tur chciał sobie zrobić tatuaż,
- zrobiłem sobie tatuaż, lecz potem tego żałowałem.

Oniryczno - spiskowa teoria dziejów




Śniło mi się, że zimą w jednym z polskich miast grupka mężczyzn i kobiet z zakonu Iluminatów knuła jak wymordować ludzkość, a jej niedobitki stłoczyć w jednym ze stanów USA. Kaczka Daisy  przyjaźniła się z Małgorzatą Nikołajewną. Jakaś kobieta chcąc obserwować Małgorzatę przebrała się za klauna i zabawiała dzieci przed budynkiem przedszkola, zaś Małgorzata obraziła się na nią z tego powodu. Potem owa kobieta, już bez stroju klauna, wtargnęła na obrady Iluminatów, aby o coś zapytać swoją szefową.



Ordan i Reptilianie




W fantazji o  Ordanie z Brustaborga, w rodzinnym grodzie bohatera, dziewicę Aldonę odwiedził nocą ognisty smok i posiadł ją. Potem urodziły się dzieci – potworki o jaszczurczych ogonkach i spiczastych uszach. Z Kemetu przybył ich dziadek – czarownik – jaszczur Ka – thar z prześladowanej przez ludzi rasy Reptilian. Ka – thar, aby uczcić narodziny wnuków, ciskał nocą po ulicy kule kolorowego ognia. Ordan miał rozkaz pozabijać Reptilian, lecz zrezygnował, gdy ich bliżej poznał, a nawet obronił przed chcącym ich spalić motłochem. 



Teozoficzny sennik


UWAGA: Poniższy wpis nie ma celu propagowania niebezpiecznych duchowo doktryn, jakimi są teozofia i antropozofia.
Śniło mi się, że:
- wieczorem, na Podlasiu spotkałem Bławatską i uznałem, że jest to antypatyczna baba,
- Bławatska była moją matką i pytałem ją, czy naprawdę jest ,,opętaną satanistką’’, jak twierdzi Małgorzata Nawrocka,
- w szczecińskim Parku Żeromskiego rozmawiałem z Bławatską, siedzącą na ławce, powiedziała mi, że myślała, aby się nawrócić,
- Rudolf Steiner nosił brodę i był katolikiem,



- znalazłem książkę opowiadającą o dinozaurach żyjących na Lemurii i bałem się ją czytać,



- Bławatska przeprowadzała w Ameryce Południowej eksperymenty genetyczne na małpach, skąd teraz ich gatunki są tak zróżnicowane,




- istniał zatopiony obecnie ląd Sumatria na Morzu Amazońskim. 

sobota, 13 września 2014

Oniricon cz. 58

Śniło mi się, że:



- w jednym z polskich szpitali piękna czarownica przeprowadzała eksperymenty na ludziach; z trupów zbudowała sobie sługę - małomównego i chamskiego mężczyznę, w jej szpitalu ukazywały się bóstwa znaków Zodiaku; w końcu została zabita dwoma strzałami z kuszokołownicy, a następnie spalona razem ze szpitalem,



- kiedy do naszych czasów powrócił Hitler, Donatan i Cleo nagrali teledysk na jego cześć,
- jadłem tort i jakiś nieistniejący owoc podobny do melona o szarym miąższu,



- Putin przemawiał w kościele w Polsce,



- Antoni Macierewicz napisał opowiadanie fantasy, UWAGA: Nie jestem przeciwnikiem Macierewicza i nie uważam go za kłamcę, po prostu w tym śnie, zlał mi się w jedno z Januszem Korwinem - Mikke, który kiedyś opublikował opowiadanie w ,,Nowej Fantastyce'',



- szef kuchni Maciej Nowak wypominał mi jedzenie słodyczy podczas gdy miałem się odchudzać,



- razem z grupką kobiet i swoim byłym sąsiadem panem Joxem ov Jarinis chciałem zagrać w grę RPG na podstawie baśni braci Grimm (np. o Turkusowym Potworze i Piotrusiu Panie),



- na Zaporożu (na Ukrainie) odkryto kozackie kurhany sprzed 12 000 lat, czyli z ery hyboryjskiej,



- jacyś ludzie podduszali konie, aż tym wyskoczyły narośle na gardłach,



- w jednej ze szkół dzieci były uczone przez potwory; jedną z nauczycielek była roznegliżowana, żółtoskóra wampirzyca z długimi, szponiastymi palcami, której uczniowie się bali, w tej szkole dyrektor (?) urządził przedstawienie kukiełkowe o Anaruku,



- widziałem w lesie trzy mówiące ludzkim głosem borsuki i lisicę, lecz nie pamiętam co mówiły,
- widziałem ludzką głowę zawieszoną na choince,
- widziałem przedstawienie, w którym Anna ov Milvana była niewolnicą okrytą siecią rybacką,



- jakiś mężczyzna wypełniając wolę Bożą  jako wolontariusz pomagał weterynarzowi w leczeniu chorych ary i małej małpki.

Wodowicz




Królowa rusałek i wodników, Malkieš Lysarayata:

,,Nie była lubiana przez poddanych. Zaniedbywała rządzenie, sprzyjała lichitkom i rykarianom [czcicielom Čortów], uznawała się za boginię. Na czele buntu stanął Volch Alabasta. Żeby nie ginęli niewinni, wodnik i czarownica postanowili stanąć naprzeciw siebie w pojedynku. Volcha na tę okazję zakopano do połowy w ziemi. Królowa Malkieš wbrew wcześniejszym ustaleniom użyła magii. Na Alabastę spadł grad wielkości jabłek. Wybił mu ząb (wodnikom i rusałkom zęby odrastają) i podbił oko, podczas gdy królowej nic się nie stało. […] przywódca buntu. W mgnieniu oka przeobraził się w gronostaja i wyskoczył z ziemi. Na białą szatę władczyni poleciała strużka pomarańczowej krwi. Gronostaj ugryzł ją bowiem w ramię. Tak pojedynek dobiegł końca. Po ośmiu latach, Volch Alabasta i Malkieš Lysarayata pobrali się i wielka była ich miłość, a swoje zabobony królowa porzuciła. Po wielu latach Grecy nadali jej imię Hekate i włączyli do swego panteonu'' – M. Rymwid ,,Aquariustica'' i ,,Nymphologia''.


Volch Alabasta, pogromca króla Nagów, Tarakana, poślubiwszy królową Malkieš Lysarayatę (Perłę Łysicy) miał z nią syna Wodowicza (Akič), który jednak nie odziedziczył tronu. Wodnik Wodowicz (Vodovic, Vodovicius) został pasowany na rycerza z zakonu stuha i bronił mieszkańców królestwa rusałek i wodników przed ałami, ażdachami, kręćkami, cugami i innymi latającymi sługami Rykara. 



Za żonę pojął rusałkę Aukę (Avka), córkę wodnika Pszczelicza, który zgodnie z imieniem miał pasiekę nad brzegiem jeziorka. W pracy przy pozyskiwaniu miodu pomagał mu krasnoludek Domovnik z plemienia Uboża. Wodowicz i Auka zamieszkali w podwodnej grocie i byli szczęśliwi; 



niestety nie doczekali się potomstwa. Nie zdążyli... Za panowania południcy Osetii sprawującej rządy w dzień i nocnicy Kabardy rządzącej w nocy, nastała susza, jakiej nie było długo przedtem i długo potem. Strach wielki padł na królestwo dwóch królowych; wielu myślało, że susza ta oznacza koniec świata lub przynajmniej ery. Zaiste – Słońce paliło jak ogień Čortnawi; schły rośliny łąk i lasów, wysychały małe jeziorka i rzeczki, te większe zaś jak Visana czy Gopło skurczyły się. Z upału i pragnienia ginęły zwierzęta, zaś rusałki i wodniki wędrowały szukając nowych domostw, bądź niczym żaby zagrzebywały się w mule czekając lepszych czasów. Padały oskarżenia pod adresem ,,przeklętych Chmurotwórców'', czyli Płanetników, że jakoby przygotowali spisek w celu zgładzenia mieszkańców Ziemi suszą, aby mieć ją potem tylko dla siebie. Była to oczywiście nieprawda, a poddani Osetii i Kabardy słali na Księżyc mnogie petycje z żądaniem deszczu. O ulewę cała przyroda błagała Ageja i Enków, w szczególności Mokoszę, by zapłakała nad niedolą palonego Słońcem świata i Pochwista (Pogwizda) by zechciał swym tchnieniem przywiać deszczowe chmury. Czarownice i ród Amosowów – czarowników odprawiały różne dziwne obrzędy jak topienie pewnych ptaków w studni, lecz Čorty nie tylko nie mogły pomóc, ale i radowały się ze zniszczeń. Susza trwała cały lipiec, aż płytkie jeziorko, w którym mieszkali Wodowicz i jego oblubienica, wyschło. Choć rusałki i wodniki nie były tak marudne jak niektórzy potomkowie Analapów, którym raz jest za gorąco, a raz za zimno, Auka wyjątkowo źle znosiła suszę. Razem z mężem udała się na poszukiwanie innego jeziora lub rzeki, choć w tych było tłoczno. Z dnia na dzień delikatna rusałka słabła i mizerniała, a choć Wodowicz wraz z zaprzyjaźnionymi nietoperzami: Kręciołkiem, Litunem i Latorosławem pielęgnował ją, karmił i poił, jej kosa barwy miodu stała się sucha jak wiór, a to dla każdej rusałki oznaczało śmierć. Auka oddała swą czystą duszę Agejowi w ramionach Wodowicza, obmywana jego łzami. Syn bohaterskiego Volcha Alabasty nie lękał się stawiać czoła smokom wielkim jak wieloryby, wąpierzom czy hufcom ażdach; odnosił liczne rany ze śpiewem i śmiechem na ustach jako najodważniejszy rycerz z zakonu stuha. Jednak śmierć ukochanej żony wytoczyła zeń więcej łez niż szable ażdach krwi. Trzy nietoperze próbowały go pocieszyć tym, że Auka z pewnością przebywa teraz na jednej z wysp Nawi Jasnej, gdzie cieszy się bliskością Ageja i czeka aż jej oblubieniec do niej dołączy. Po śmierci Auka zamieniła się w echo. Grecy znający ją pod tym imieniem, opowiadali mit o nieszczęśliwej miłości owej nimfy do zakochanego w sobie człowieka Narcyza. Gdy Wodowiczowi zabrakło łez, legł pod obsypanym białym kwieciem krzewem buška i 


zasnął snem sprawiedliwego. Kiedy królowa Kabarda prowadziła narady w sprawie deszczu z kanclerzem Księżyca, Chmurnikiem Kuganovem, a myśl syna królowej – czarownicy poczynała się wić i migotać, przed oczyma jego duszy stanęli jytnas: Volch Alabasta i Auka (Malkieš Lysarayata pokutowała jeszcze w Nawi Ciemnej). Wodowicz wyciągnął do nich ręce, a oni rzekli w imię Ageja:




- Wodowiczu! Jest wolą Ageja Istena Żywota, by na świat zstąpił Car – Słońce, by zmyć zło i uleczyć rany. My nie wiemy kiedy przybędzie; w tym eonie, czy w którymś z następnych. Jeśli chcesz aby susza przestała przypiekać świat, a że jako stuha możesz latać bez skrzydeł mocą Mokoszy, wzbij się w niebo i zabierz dla nienarodzonego kadzidło, bo będzie to Swaróg wcielony, złoto dla króla i mirrę, bo jego krew będzie wylana dla obmycia świata. Po tych słowach Volch Alabasta i Auka – Echo zniknęli, a Wodowicz zbudził się. Zakupił dary dla mającego się narodzić w erze jedenastej Teosta i już miał mocą Mokoszy Mistrzyni Zduchaczy wzbić się w niebo ku Koronie Wielkiego Dębu, gdy oczom jego ukazał się dziwny jegomość.
- Panie, jak pan wyglądasz? - wykrzyknął Wodowicz na widok męża w białej tunice trzymającego koło i wiadro z różami. Był bosy, a stał na dużej rybie spoczywającej na słupie.



- Jestem Krodo – przedstawił się. - Co niesiesz w tej torbie?
- Ofiarę dla Cara – Słońce – rzekł z prostotą Wodowicz.
- Chyba nie ma takiego Enka? - zapytał Krodo.
- Jest nim, a właściwie będzie nim Swaróg, gdy przyoblecze się w ciało. Zapomniałem się przedstawić; jestem Wodowicz.
- A skąd o tym wiesz? - drążył Krodo.
- Miałem widzenie jytnas Volcha Alabasty i jytnas Auki, mojej zmarłej żony. Dali mi pierścień, a ja pokazałem go kapłance Łeskotce... - Krodo słysząc to uśmiechał się pod wąsem, a Wodowicz uczuł niepokój.
Jako stuhę mógł widzieć Mokoszę, zazwyczaj niewidzialną, a ta coś mu szeptała do ucha i wskazywała na Kroda. Wówczas wodnik przerażony ujrzał, że jedna ze stóp jego rozmówcy jest zakończona końskim kopytem, a on sam jest śniady, rogaty i nie ma dziurek w nosie. Jednak syn pogromcy ker i Bołotnika walczył już z latającymi Čortami. Mając za sobą Mokoszę, której lękał się sam Rykar, rzekł:



- RYBA zrzuci z tronu cara piekieł – a było to proroctwo.
Krodo zawył i zniknął w oparach siarki, zaś Wodowicz ucałowawszy w białą dłoń Mokoszę, odbił się od wyschniętej na wiór ziemi i poszybował jak ptak, by błagać o deszcz. Przygody nie kazały mu na siebie czekać.


*



Wodowicz leciał w górę, a palone Słońcem ziemie kurczyły się w jego oczach. Nieraz cierpiał głód i pragnienie, lecz spotykani na chmurach Płanetnicy dzielili się z nim tym co mieli najlepszego. Raz ugościł go stary przyjaciel Żywnik (Sivnik) dowódca gradowników, którzy w trzewiach ogromnych smoków wozili tony gradu z Oceanu Północnego Lodowatego. Poczęstował go księżycowymi rybami pływającymi w mleku i śmietanie, lecz ostrzegał przed księżycową wódką, która była tak mocna, że mieszkańcom Ziemi mogła wysadzić oczy z czaszki i spalić kiszki. Ongiś, Żywnik gościł już Wodowicza i innych stuha, gdy uganiali się za siejącym spustoszenie Čortem Šralą robiącym wiry powietrzne. Słońce płonęło tak daleko, że Wodowicz chociaż dzielny i wytrzymały, zaczynał tracić 





nadzieję na powodzenie misji. Wówczas Mokosza przyprowadzała doń baranka Agnuszka, który pocieszał wodnika i sycił go chlebem Enków, codziennie spożywanym w Enkohazie. Stuha wiedząc, że w trakcie wędrówki będzie napadany przez różne straszydła, zabrał miecz, który długo wisiał bezczynnie na ścianie groty, gdzie mieszkał z Auką. Zmęczony lotem przysiadł na chmurce i zapatrzył się w wody Oceanu. Gdy tak patrzał, nie zauważył, że coś za nim cichutko pełznie. Usłyszał wreszcie syk i chichot, lecz było za późno. Owinęły się wokół niego sploty silnego, brązowego cielska, lecz nie był to wąż. Potwór większy od trusia pytona miał jedno skrzydełko nietoperza, a drugie wrony, rubinowe ślepia wielkości ludzkiej głowy i bezzębny pysk mogący łykać całe chmary ptactwa. Wodowicz poznał, że schwytała go ała. Gdy walczył wraz z innymi stuha, niejednego takiego potwora odesłał z powrotem do Rykara, teraz zaś łowca sam miał stać się ofiarą. Miecz Wodowicza leżał na chmurze, a on sam dusił się opleciony ciałem potwora. Bardziej niż swoją śmiercią martwił się tym, że susza może się już nigdy nie skończyć. Wtem ujrzał lecącą na czarnych skrzydłach ażdachę z szablą w dłoni. Ażdachy pochodziły od upadłych upiorów. Przypominały ubranych na czarno ludzi, lecz miast głów miały krasne czaszki z białymi ,,końskimi ogonami''. Żyły w wielkiej zażyłości z ałami, które nieraz służyły im za wierzchowce. Ażdacha podleciała do ały i jednym ciosem szabli odcięła jej ogromną głowę. Sploty ciała rozluźniły się a Wodowicz strącił cielsko potwora na ziemię. ,,To taka przyjaźń panuje między tymi przeklętymi rasami''! - pomyślał i chwycił miecz.
- Dziękuję za uratowanie życia – rzekł sarkastycznie – ja jako stuha nigdy nie przypuszczałem, że będę zawdzięczał życie ażdasze. Zabiłeś ałę, więc może teraz chcesz zabić mnie? - na te słowa potwór położył szablę na chmurze i podniósł ludzkie ręce do góry.
- Stuha nie mordują bezbronnych – rzekła ażdacha, a Wodowicz włożył miecz do pochwy.
- Do czego zmierzasz sługo Rykara? - wodnik nadal był podejrzliwy.
- Nazywam się Uzan Uzłu z sotni Dyptana Stopanowa – przedstawiła się ażdacha. - Wiem, że ty jesteś stuha Wodowicz, syn Volcha Alabasty i królowej Malkieš Lysarayaty. Lecisz ku Słońcu z ofiarą by wybłagać deszcz. Mój setnik wysłał mnie bym ci przeszkodził, lecz ja oto ocaliłem cię przed ałą i chcę lecieć z tobą by prosić Ageja o wybaczenie tego, żem w pierwszym eonie odstąpił od Niego.
- Sługom Rykara nie można ufać – rzekł Wodowicz – jak się wybierałem w tę podróż, to Čort, niejaki Krodo chciał mnie odwieść od zamiaru – Uzan Uzłu zwiesił czerwoną czaszkę, lecz niewidzialna dlań Mokosza coś szepnęła do ucha swego sługi. - Poczekaj Uzanie – rzekł Wodowicz. - Mów razem ze mną:


,,Aredvi Sura Mokoš Matar ov Jurata ad sistera siena, Matar ov hexapoden, floriakoł, rana, otis, saiha, putoris, musa, cristakus, lakerta, żierbiędziuś; kat vypera kat kaj natrix, kikoniya, sorex, neomysek, taura, vyperius, gigantus, krasnocydy, ryščak, aquarius, talpa; evrayet' ocen tzay viridis ad loiten...''1

Ażdacha powtórzyła wszystko za Wodowiczem, a ten widząc, że uznaje Mokoszę, choć jest Čortem, podał mu rękę i razem wyruszyli ku Słońcu.


*



Vilana przez Bohemian zwana ,,Vilią'' była rusałką z rodu królowej Anej II. Jej złote, sięgające pasa włosy cichutko grały, a oczy lśniły jak zielone gwiazdy. Odziana była w białe giezło, a na rękach i nogach nosiła posrebrzane naramienniki i nagolenniki niczym Amazonki z er dwunastej i trzynastej. Za broń służyły jej wygięty łuk i strzały; zdążyła już ubić w obronie swego dziewictwa latającego Čorta Virka Kręcišralę o chrapach żubra. Tak jak Wodowicz mocą Mokoszy wzbiła się ku Słońcu, by uśmierzyć suszę. Pochodziła z jeziora zwanego Baltą, zbyt dużego by mogły je wypić palące promienie. Czuła jednak, że jako nosicielka krwi wielkiej królowej, toczącej boje z Biesami i Čadami, nie może się przyglądać bezczynnie jak susza pustoszy jej kraj. Siedziała na chmurze i piła śmietanę z Księżyca gdy jej oczom ukazał się lecący wodnik w towarzystwie ażdachy. Dziwna para zbliżała się do chmury, na której siedziała Vilana, a ta w mig napięła łuk i szykowała się do rozbicia czarną strzałą krasnej czaszki Uzana Uzłu, bo aż za dobrze wiedziała ile zła wyrządzają ażdachy.
- Przybywamy w pokoju – uspokajał Wodowicz, lecz rusałka nie odkładała łuku.
- Lecę z tym stuha, aby Agej mi wybaczył – tłumaczyła ażdacha.
- Mój towarzysz Uzan Uzłu uratował mi życie przed ałą – mówił Wodowicz.
- A może przekabacił? - zakpiła Vilana.
- To prawda, że jestem upadłym upiorem i zdrajcą Ageja – rozsierdził się Uzan Uzłu – ale chcę zmienić swe życie. Choć jestem ażdachą, uznaję Mokoszę i czczę ją jako macierz Sobotniej Góry. Jeśli chcesz mogę nawet wyrecytować jej dziesięć świętych imion, których się lęka cały Čortieńsk – zdumiona Vilana z wolna odłożyła łuk.
- Usiądźcie – zaprosiła ich na chmurę.
Poczęstowała ich śmietaną z księżycowej rzeki, a także bryndzą i baraniną; również zakupioną u Płanetników. Gdy wodnik i ażdacha podjedli sobie, rusałka spytała ich o cel wyprawy.
- Ja, Wodowicz, syn Volcha Alabasty i Malkieš Lysarayaty po śmierci mej żony Auki i wyschnięciu naszego jeziora, wyruszyłem z darami dla mającego się wcielić Swaroga, by prosić o litość nad paloną Słońcem Ziemią.
- Ponadto ja – zabrał głos Uzan Uzłu – pragnę prosić Ageja przez Mokoszę o wybaczenie mej zdrady; tego, żem w pierwszej erze wybrał smoka Rykara (,,Codex vimrothensis'' stwierdza, że dotyczy to prawdy nie o ażdachach, lecz o ludziach).
- Dobrze się składa – uśmiechnęła się Vilana. - Pochodzę z rodu wielkiej królowej Anej II, córy Anej I, córy Europy i Bałkana Łobasty, dzieci Mokoszy. Za przesławnej pani Anej, drugiej tego imienia, za sprawą sprośnego smoka też była susza, lecz królowa ubiła bestię strzałą i tak uwolniła uwięzione wody. Chcę iść w jej ślady – Uzan Uzłu uśmiechnąłby się gdyby miał mięśnie i skórę na czaszce.
- Nie tak dawno – rzekł – bohaterski wodnik Jędra uwolnił wody rozbijając strzałą wielką szklaną banię, w której uwięzili wody czarownik Wacław Amosow i wodniki Franc i Iwan, pociotek Neurów. Myślisz panienko, podobna do białego kwiatu, że sprawcą suszy jest smok? Jako ażdacha znam się na tych sprawach.
- Smok nie smok, czary nie czary – ucięła Vilana – nie mogę patrzeć jak moje siostry i moi bracia mrą bez wody i to jest najważniejsze – cała trójka skończyła posiłek. - Czy mogę wam towarzyszyć? - spytała Vilana. - W trójkę zawsze raźniej i bezpieczniej.
- Zgoda – rzekł Wodowicz i tak rusałka razem z nim i Uzanem Uzłu, mocą Mokoszy poszybowała w stronę Słońca, a patrzące z oddali Płanetniki dziwowały się wielce na widok tej trójki i kręcąc niebieskimi głowami mówiły: ,,Toż to koniec świata, a przynajmniej ery – kto to widział by rusałki i wodniki zadawały się z ażdachami''?
Lecieli tak wiele dni i nocy, mijając zadziwionych Płanetników, ptaki zwane samotkami i sylfidy, czyli wiły powietrzne. Czasem przed ich oczyma mignęli Pochwist bądź jego oblubienica Meluzyna,




sokoły Lelum i Polelum, innym razem malachitowy gryf Inóg Pacholica; graf Góry Aradvi Sura Aredvi , który rozkazywał Pachołkom Wiatru – pomniejszym Enkom służącym Pochwistowi i Meluzynie. Ujrzeli białego orła Tineza (a może Jaroga?), a dzień później stanęli siedem wiorst od Słońca. Wówczas z powodu wielkiego gorąca kadzidło spaliło się, a mirra, złoto i srebro z naramienników i nagolenników Vilany roztopiły się i spadły na ziemię. Wodowicz, Vilana i Uzan Uzłu poczuli się jak w paszczy Rykara; ich stroje spaliły się, a oni sami czuli jakby ktoś ich palił żywym ogniem. Po chwili przestali czuć i widzieć. Po jakimś czasie wydawało im się, że przechodzą w bród jakąś rzeczkę, aż wreszcie otworzyli oczy (Uzan Uzłu jako ażdacha nie miał oczu, a tylko puste oczodoły, lecz widział nimi). Cała trójka spostrzegła, że leży w trzech złotych łożach, opiera głowy na piernatach i przykryta jest mięciutkimi pierzynami, lekkimi jak morska piana. Komnata, w której się znaleźli była bogato zdobiona białym bursztynem i złotem, a sufit zdobiły przepiękne malowidła, w których z wielkim zdumieniem rozpoznali własne przygody. ,,Gdzie my jesteśmy''? - Wodowicz przecierając oczy, spytał Vilany i Uzana Uzłu, lecz ci jeno się domyślali. ,,Tu jest wspaniale''! - orzeka Vilana. Istotnie; komnata była piękna, nozdrza pieściły cudne wonie, a z oddali docierały odgłosy pieśni chóru Trzech Niewidów. Jedynie skóry wciąż piekły po oparzeniu Słońcem, lecz dało się to wytrzymać. Wrota komnaty otworzyła Złota Baba, której towarzyszył Pobóg – paź Enków. W ręku opiekunka chorych i mistrzyni wraczy trzymała złoty kruż napełniony zielonym syropem.
- Gdzie my jesteśmy? - spytała rusałka.
- Wasze ciała spłonęły w żarze słonecznym – oznajmiła Złota Baba – Swaróg zaniósł was do Domu Enków. Agej mówił nam wszystkim o waszej misji.
- I co? - spytał Uzan Uzłu.
- Już niebawem Mokosza zaprowadzi was przed Ageja i przedstawi mu wasze prośby, ale najpierw uleczę wasze rany – to mówiąc Złota Baba napoiła ich zielonym syropem i skóry wnet przestały piec. Następnie wodnik, rusałka i ażdacha dostały nowe szaty, które uszyła dla nich jytnas Oblakinia Skrzydlata, córa króla Płanetników Pogody i spaleni przez Słońce wyszli z komnaty. Ujrzeli wielu Enków, których widok napełnił ich bojaźnią. Uzan Uzłu widząc groźne głowy Welesa zaczynał wątpić czy naprawdę uzyska przebaczenie. Jednak gdy ich oczom ukazała się świetlista i łagodna Mokosza, ich serca napełniły się radością i nadzieją. Królowa Wilgotnej Ziemi uściskała ich i zaprowadziła do kaplicy, w której przebywał sam Agej pod postacią płomienia. Weszła do kaplicy, a wodnik, rusałka i ażdacha zostali na zewnątrz. Nie czekali długo. Mokosza wyszła rozpromieniona, jaśniejąca wielkim pięknem.
- Agej spełnił wasze prośby! - na te słowa Uzan Uzłu padł przed nią na twarz ze słowami dziękczynienia.
Już nie był ażdachą, lecz upiorem o głowie szczygła – takim samym jak przed przystąpieniem do Rykara.
Wodowicz i Vilana spojrzeli przez okno i ich serca napełniły się radością na widok ulewy, którą rusałki, wodniki i inne stworzenia powitały tańcem, śpiewem, śmiechem i radosnym wołaniem do Ageja i Enków. Odtąd Wodowicz, Vilana i Uzan Uzłu zamieszkali w Nawi Jasnej razem z Auką, Volchem Alabastą, Malkieš Lysarayatą i Anej II.

*



W erze trzynastej żył pewien władca Liteny przez Polaków zwany Giedyminem, a przez krasnoludki – Hadyminusem. Pewnej nocy miał sen. Ujrzał jak z zielonego morza wychodzi na brzeg ogromny wilk, cały z żelaza, a na jego grzbiecie siedzi rusałka.
- Giedyminie, jestem Vilana, a mój wierzchowiec oznacza Wilczy Gród, który wzniesiesz.
Król Liteny zgodnie ze słowami jytnas rozpoczął budowę nowego grodu, a ten stoi do dziś. W mowie starokrasnej nazywa się Vilana, lub Lykaopolis, w litewskiej Vilnius, a w polskiej Wilno.




1 ,,Aredvi Sura Mokosz matka Juraty i jej siostra, matka owadów, kwiatów, żaby, dropia, suhaka, tchórza, chomika, jaszczurki, węża; tak żmii jak zaskrońca, bociana, ryjówki, rzęsorka, krowy, żmija, olbrzyma, krasnoludka, rusałki, wodnika, kreta; wszystkiego co jest zielone i piękne...''






wtorek, 9 września 2014

Diaboliada XXI wieku, czyli ,,Witajcie w Rosji''!

,,Jesteśmy dzikim, ciemnym, nieszczęsnym narodem'' – Michaił Bułhakow.



Na przełomie sierpnia i września 2014 r. sięgnąłem po książkę Dmitrya Glukhowskiego ,,Witajcie w Rosji''! wydaną w ojczyźnie Autora w 2010 r. Wcześniej przeczytałem o niej pochwalny artykuł w ,,Gościu Niedzielnym''. Jest to zbiór opowiadań należących do takich gatunków jak: science fiction, fantasy i groteska, których akcja toczy się w Rosji w pierwszej połowie XXI wieku. Wśród bohaterów przewija się sam Putin (nazywany w książce Prezydentem), Dmitryj Miedwiediew (Drugi), Władymir Żyrinowski, ojciec Metody (patriarcha Cyryl, który w obliczu kosmicznej katastrofy wraz z całym prawosławnym duchowieństwem odleciał rakietą w kosmos), a także car Iwan Groźny przez wieki doradzający kolejnym władcom i przywódcom Rosji i lider Partii Narodowej (udając anioła płodził dzieci, aby powstrzymać niż demograficzny). Pojawiają się również takie istoty jak diabły (Gazprom współpracował z piekłem), oraz kosmici (gdy w Moskwie lądowało UFO, telewizja nie miała czasu tego pokazać, bo musiała pokazywać prezydenta i premiera).



W swoich opowiadaniach Glukhovsky krytykuje brak demokracji, złe traktowanie gastarbeiterów (Tadżyków), próżność nowobogackich (kobieta zamówiła sobie silikonowy mózg), brak rozliczenia ze zbrodniczą, sowiecką przeszłością, oraz kłamliwą propagandę telewizji. Szczególnie podobała mi się scena, w której geolog ateista dowiedziawszy się o konszachtach Gazpromu z piekłem, postanowił szukać Nieba.




Jest to książka bardzo odważna, w której Autor daje wyraz palącej troski o swą zniewoloną ojczyznę. Jedyne zastrzeżenie budzi natomiast zbytnia idealizacja Unii Europejskiej, która też ma liczne wady.