piątek, 20 listopada 2015

Czarne Wojska i Zielony Pajac




,, [...] stylistyczną analogię odnaleźć można w 'Śnie' Felicji Kruszewskiej.
[...]. Główną postacią (i jedyną realną) jest w poetyckiej wizji Kruszewskiej 'Dziewczynka, której się śni'. Dramat zaczyna się zapadnięciem w sen, a kończy przebudzeniem. Materią poetycką śnienia jest trwoga o los ojczyzny, której zagrażają bliżej nieokreślone Czarne Wojska. Dziewczynka opragnie obudzić Księcia, aby obronił kraj, ale wszystkie jej wysiłki są krzyżowane przez niesamowitego Zielonego Pajaca, kukłę bezkostną, zjawiającej się wszędzie w chwili, gdy coś można popsuć i sen zmienić w koszmar. Funkcja Zielonego Pajaca jest w pewnych punktach styczna z funkcją Chochoła u Wyspiańskiego, jeśli Chochoła pojmujemy jako złowrogi symbol. Są i inne wymienności motywów - Wysłaniec w 'Śnie' przypomina Wernyhorę, złoty dukat , dany Dziewczynce i utracony później, kojarzy się ze złotym rogiem, taniec w scenie balowej ma narkotyczne znamiona chocholego tańca, są i widma zmarłych żołnierzy jak zjawy w 'Weselu', jakby sny we śnie. [...]'' -
Lesław Eustachiewicz ,,'Wesele' Stanisława Wyspiańskiego''


Oniricon cz. 163

Śniło mi się, że:



- spotkałem w realu Sławomirę, która pokazała mi swój zeszyt do religii, do którego wklejała artykuły o prehistorycznych zwierzętach, min. o drapieżniku podobnym do skrzydlatej łasicy,



- ktoś powiedział, że wpatrując się w amerykański banknot dolarowy lub w znaki wiedźmińskie można dostrzec przekaz podprogowy,
- zapakowałem do plecaka swoje rysunki, słodycze i żywe szczeniaki, aby pokazać je swoim znajomym,
- w czasie zabiegu in vitro kobieta czuje to samo co w czasie gwałtu,
- w toalecie rozmawiałem z pisarzem o siwych włosach,



- zobaczyłem na bałtyckiej plaży martwe łodziki pozbawione muszli,



- w jednym z zaginionych utworów J. R. R. Tolkiena dwie małe, zielone nimfy wyczarowały z patyków krowę,



- w autobusie mówiłem po starokrasnemu do pana Martinusa ov Simcassa, który potem zamienił się we Franciszka Pieczkę; powiedziałem  słowo ,,kras'' (krzyż) zamiast ,,sjen'' (cień), potem spotkałem aktora w piekarni i przepraszałem go za to, że nie mówiłem doń po polsku,
- jeszcze w latach 40 - tych XX wieku żył rosyjski weteran  I wojny światowej,



- Andrzej Fiderkiewicz powrócił do prowadzenia bloga,
- po raz drugi czytałem książkę o Unii Europejskiej, którą w 2004 r. dał mi Janes ov Calcium,



- na ulicy spotkałem jakąś kobietę, która prowadziła na smyczy nieznany mi wcześniej gatunek mrówkojada, który był średniego wzrostu i łaciaty (ni była to tamandua); w tym śnie Voytakus ov Visnic rozdeptał jakieś larwy,



- Rafał Dębski mówił o ,,świętym prawosławiu'',



- osioł oprowadzał pielgrzymów po wyłożonej kafelkami Stajence Betlejemskiej, z której zabrano Żłóbek,
- na portalu ,,Fronda pl.'' ktoś pisał, że zgrzeszył stojąc w cieniu ustawionej przez księży egipskiej piramidy zakończonej posągiem sępa,



- we współczesnej Francji, gdzie prezydentem jest napoleoński inżynier Sadi Carnot terroryści spowodowali wielki pożar w Paryżu, który objął Wieżę Eiffla (sen zainspirowany niedawną masakrą w tym mieście). 

czwartek, 19 listopada 2015

Przy Wielkim Belu

,,Horpyn został zabity przez własnego syna Madeja (Madeyus) . [Jego matka] Mokosz stała się jego niewolnicą; w zamian za darowanie życia miała gotować, szyć, tkać, prać i zmywać. Madej zgromadził sobie bandę z całej Słowiańszczyzny, z ziem celtyckich i germańskich, a jako jej herszt, u współczesnych i potomnych nosił imię Złodzieja – Rozbójnika. Bano się ich bardziej niż smoków i szarańczy, wsie pustoszały, a matki zabijały dzieci, by nie dostały się do niewoli. Nikt nie umiał poskromić Madeja i jego bandy. Do czasu...,'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''





Wołojar – Siła Wołu spłodził Mladena, ojca Ozera, ojca Władysława I. Pan Ozer (Oserus) był to mąż wysoki i potężny, niby waleczny Bolesław, pierwszy król Polski. Dziedzic na Wymroczu i Błyszczydłach miał włosy rude i złociste; oraz sumiaste wąsy tychże kolorów. Na miniaturach zamieszczonych w ,,Codex vimrothensis'' widzimy go odzianego w dublet z połyskliwego, brązowego adamaszku i czarne nogawice. Walczył i polował z grzbietu śnieżnobiałego konia z Arabistanu, a imię jego: Zamieć. W stajniach rodu Błyszczyńskich w Wymroczu, z marmurowych żłobów jadły owies dziesiątki rumaków – białych arabistańskich i czarnych z Turanu, wszystkie niezwykle zadbane i dobrane pod kolor, lecz Zamieć górował nad nimi wszystkimi urodą, siłą, wiernością, łagodnością i wytrzymałością. Powiadano o nim, że tak jak jednorożce zrodził się w pierwszych dniach świata z morskiej piany, a celtyccy pieśniarze i zaciężni wojowie prawili, że koń ów to sama bogini Epona. Uzbrojony w miecz, zwany Ciosem, oraz w maczugę Kruszyskałę, pan Ozer przecinał stal i kamień, kładł trupem hordy strzyg, smoki i olbrzymy. O jego tarczy z wymalowanymi smokiem i jednorożcem splecionymi w walce, prawili guślarze, że potrafiła odbić piorun. Jednak największą chlubą zbrojowni pana Błyszczyńskiego był pancerz ze złotej karaceny. Przed laty pan Ozer zdobył go na oczach Boruty i Leśnej Matki, podczas wielkiego turnieju w świętej Puszczy Dziewańskiej, na antyjskim rycerzu Zlatyvoju, którego giermkiem był brodaty karzeł Radko. Syn Mladena i brat Stanimira, założyciela Błyszczydeł jak na dobrego feudała przystało, niestrudzenie bronił swych poddanych przed potworami i przed ludźmi godnymi miana potworów, sprawiedliwie ich sądził, pomagał w czas wojny, zarazy, głodu, powodzi i pożaru, przez co chłopi miast przeklinać go jak innych panów, czcili go jak ojca, a nawet zapraszali na swoje święta.






Tego dnia pan Ozer słuchał na dworze w Wymroczu raportu swego sługi, Wierszalena, jednego z włodarzy Latyfundium Wschodu, mającego pieczę nad Chvojovym Lesem, rosnącym na krywickiej ziemi. W lesie tym dominowały sosny, z których najwyższa była rosnąca w samym środku święta Krasnaja Chvoja. Bajali Krywicze, że w Chvojovym Lesie mieszkało plemię pięknych lecz groźnych niewiast; Ludożerczyń, w których żyłach krew królowej rusałek Nastazji i które zjadały mężczyzn. Raz przez ich ziemie przechodził junak Żmij Ognisty Wilk, który za to, że uratował ich królową przed rozpędzonym rogatym smokiem ngobou, nie został zjedzony, za to otrzymał wór szmaragdów. Plemię to zostało przepędzone przez Mladena i udało się na Daleką Północ, gdzie połączyło się z Samojedami. Włodarz Wierszalen, po trzykroć dotknął czołem podłogi, otworzył usta i począł opowiadać.
- Madej Złodziej – Rozbójnik, którego hordy wędrują przez stepy i gnębią Antów zabierając im bydło i wszelkie inne dobra, najechał Latyfundia Wschodu i zmierza ku Wymroczu. W Surażu dołączył do Madejowej hordy zbój Distimpatis; grecki książę z polis Distimpathos, wygnany za jakieś winy. Z obu hersztami stoczyłem bitwę w Chvojovym Lesie, gdzie widuje się jednorożce. Bitwa była bardzo zażarta. Pod stanicą Madeja niczym bestie najdziksze z najdzikszych wojowali chąśnicy ze wschodu i zachodu, północy i południa; Słowianie, Scytowie, Waregowie, Grecy i inni. Moi ludzie rąbali ich jak drzewa w lesie. Brodziliśmy we krwi i jelitach, a zbójcy wciąż nadchodzili nowi; liczni i nienasyceni kiej ta szarańcza. Wielce nam pomogli Lynxowie; waleczne i nieznające strachu leśne plemię ludzi z głowami rysiów; niby rysie zaczajeni wśród gałęzi drzew. To oni właśnie uśmiercili księcia Distimpatisa; odgryźli mu głowę i rozszarpali jego Greków, wojów z Nubii i Syrii jakby to były jagnięta. Tak oto z pomocą Chrana; wodza Lynxów pokonaliśmy Madejowe hordy, lecz Złodziej – Rozbójnik uszedł z życiem. Zaszył się w głuszy, liże rany i znów gotuje się do marszu na zachód – pan Ozer zafrasował się bo wiedział, że Madej to wróg dużo gorszy i bardziej luty niż rozbójnicy, z którymi walczył do tej pory.
Bitwa w Chvojovym Lesie to był dopiero początek. Armia rozbójnicza plądrowała wschodnie posiadłości Błyszczyńskich, wyżynała rodową milicję, paliła wioski i z każdym dniem była coraz bliżej Wymrocza. Pan Ozer rozsyłał wici do wszystkich swych wasali, gromadził wojska zaciężne z ziemic Gotów i Wandali, uzbrajał chłopów, kazał sypać szańce wokół Wymrocza, prosił o pomoc wodzów leśnych ludzi, żmijów, wodników, Lynxów, Neurów, władczynie Wił i rusałek. Cały majątek tkwił w ostrym pogotowiu.

,, […] [Tatra] uklękła i wzywała Ageja.
- … Perzona Foyakista: Perzona, Perzona, Perzona – lovaitie ysenen1! - następnie wzywała licznych Enków: miłosiernej Mokoszy i sprawiedliwej Juraty, mądrego Świętowita, Złotej Baby, Boruty i Leśnej Matki, aby udzielili niewinnym schronienia w lasach, oraz dwugłowego Mieczysława, aby odniósł zwycięstwo nad mającym płomień na karku Mieczywładem. Niech Czytelnik jej nie naśladuje, bo żadna z opisywanych postaci nie zasługuje na kult'' - ,,Tatra cz. III Ona i on''

Pan Ozer, jeśli tylko nie ćwiczył swych wojów, udawał się w samotności do spowitej blaskiem Srebroniowym zielonej dąbrowy. Wchodził do małej, kamiennej kapliczki, w której dniem i nocą płonął święty ogień i o ratunek dla swych poddanych błagał Ageja i Enków; tych samych, których przed wiekami prosiła o pomoc królowa Tatra. Zanosił modły w wielkim udręczeniu, jego oczy zalewał pot, a głos należący do Świętowita zapowiadał mu, że musi umrzeć w sposób sromotny, aby ocalić Wymrocze....
Madej był coraz bliżej. W końcu nadszedł ten dzień, kiedy stanął u bram Wymrocza. Wtedy to pan Ozer, chcąc zapobiec zniszczeniu i grabieży, udał się w księżycową noc do obozu zbójców; piratów i montańskich zbójników, wioząc kufry pełne szmaragdów i złotych monet, które miały posłużyć za okup w zamian za odstąpienie od walnego ataku. Szedł bez broni i konia, jedynie giermek Sołtko; młode i piękne pacholę, wykupione z płowieckiej niewoli, w milczeniu niósł skarby swego pana. Pan wielki, choć upokorzony, szedł wolno przez ciemny i straszny las. Gałęzie drzew biły go po twarzy, a wiatr zawodził jakby płakał. Pan Ozer dotarł w końcu na pagórek gdzie stał biały namiot Madeja. Ledwo przybył niosąc w ręku pochodnię i donośnym głosem wzywając wroga, zewsząd otoczyli go zbójcy; zbrojni we włócznie i topory, okryci skórami wilków, rysiów, rosomaków, a ich spiczaste hełmy zdobiły bycze rogi. Ich herszt wyszedł z namiotu, zarzuciwszy na siebie niedźwiedzią skórę i kolczugę, zaś jego wielka jak bochen chleba dłoń pewnie ściskała maczugę.
- Weź złoto, na któreś nie zapracował i opuść Wymrocze jako rzekłeś – powiedział spokojnie pan Ozer.
Zbójcy łapczywie zagarnęli kosztowności; oczy im błyszczały jak u wilków; omal się nie pobili, a jeszcze było im mało!Madej podszedł do pana Błyszczyńskiego i dobywszy sztyletu rozpłatał mu brzuch w nadziei znalezienia weń klejnotów. Ponieważ ich nie znalazł, zaklął szpetnie, odciął Ozerową głowę, zaś giermek Sołtko widząc to czym prędzej pomknął w las, w stronę kurów piejących w Wymroczu.
- Już czas! - orzekł Złodziej – Rozbójnik. - Czeka nas bitwa z panami, która odmieni świat.
Horda rozbójników dziko porykując i chrzęszcząc kiścieniami ruszyła na wielki bój. Noc była ciemniejsza niż kiedykolwiek, a pan Błyszczyński zlany krwią, leżał wśród trawy, daremnie oczekując pogrzebu.


*




Na wschód od Wymrocza rósł na szczerym polu prastary dąb, pamiętający czasy patriarchy Dobromira. Drzewo to nosiło imię Wielkiego Belu. Pan Stanimir z grzbietu karego, turańskiego konia wydawał ostatnie rozkazy swym wojom, uzbrojonemu chłopstwu, najemnikom z dalekich krain, oraz sprzymierzonym hufcom rusałek, Wił, wodników, żmijów, Lynxów, Neurów i leśnych ludzi.
- Uczyńcie chąśnikom to co oni uczynili memu bratu, a waszemu panu! - Madej nie mógł liczyć na litość pana Stanimira.
Tymczasem w lesie, kiedy noc jeszcze władała w przyrodzie, zwłoki pana Błyszczyńskiego odnalazły wilki. W ślad za wilkami nadeszła ich pani; sama Dziewanna Šumina Mati, jaśniejąca przedziwnym pięknem, otoczona orszakiem oddających jej cześć rusałek. Dziewanna, pani lasu i wszystkich jego stworzeń, pochyliła się nad panem Ozerem i gorzko zapłakała nad jego niedolą. Będąc Enką nie poprzestała na tym, ale zagoiła mu rany kładąc na nich swe jasne dłonie, a następnie przyszyła złotymi nićmi głowę do tułowia i wyprosiła u Ageja przywrócenie pana Błyszczyńskiego między żywych. Leśne rusałki błagały Ageja Żywota razem z nią nucąc słodką pieśń przedziwnej piękności. Pan Ozer usiadł i ujrzał uśmiechającą się doń twarz Leśnej Matki.
- Byłeś martwy, lecz Agej przywrócił cię między żywych, chwała mu za to na wieki – mówiła Dziewanna. - Przy Wielkim Belu twój brat zmierzy się jutro z całą potęgą Madeja. Przyjmij przeto mój pocałunek, wchłoń mój oddech, a posiądziesz z nim nadludzką siłę; siłę stada turów. Zadmij w ten róg w prążki brązowe, a z całego lasu zbiegną się pod twoją stanicę wojowie bez liku!


*

Przy Wielkim Belu, w czas srogiej bitwy, niósł się z daleka szczęk wszelakiego oręża. Spiż uderzał o spiż, konający rzęzili z wyprutymi jelitami, odrąbane głowy w hełmach leciały jak grad, a zewsząd zlatywały się kruki i sępy, radosne nadzieją żeru. Pan Stanimir walczył w pierwszym szeregu; siał śmierć ciężką maczugą i wznosił okrzyki ku czci Słońca i Księżyca. Madej przeciwnie; wschodnim obyczajem dowodził swą hordą z oddali. W chwili gdy nikt się tego nie spodziewał, na białym koniu Zamieci wyjechał z lasu pan Ozer Błyszczyński wiodąc do boju wielki hufiec leśnych wojów. Pod stanicą Wskrzeszonego walczyli zgromadzeni przezeń i odczarowani ludzie, co zgubili się w lesie i tak długo się po nim błąkali, aż przybrali postać zwierząt i roślin; tak bowiem działa magia lasu. Rozbójnicy spojrzeli z przerażeniem na tego kogo rozcięli, a jak prawią bajarze, u boku pana Ozera jechała Dziewanna na jednorożcu i szyła z łuku, a nigdy nie chybiała. Do wieczora horda została rozbita, lecz Madej uszedł z życiem.


*

,,Carej, obwieszony lusterkami, zarył nosem w kałużę. Tak samo Spiczymir, Częstogniew, Puta, Undung – zastępy chąśników topniały jak wiosenne śniegi. Włócznia nie obroniła Kazimierza, ni kiścień Igora. Złodziej – Rozbójnik wysyłał do walki wciąż nowych zbójów, lecz ci ginęli. 'Przecież walczy z nami jedynie dwóch mężów'! - zdumiewali się wszyscy. Istotnie, przeciw całej bandzie stanęli jeno bracia Scyta i Sarmata z rodu Grabu i Jodły, założyciele nowych ludów. Istnieje wersja, w której towarzyszyła im wojowniczka Nastazja [….]. Była to siostra Scyty i Sarmaty. W innej wersji dbała o gospodarstwo i walką się nie zajmowała. Zbóje przebijali się własnymi mieczami, padali na twarze przed braćmi i jęcząc błagali, by im zamienili śmierć na niewolę. Wśród jeńców znalazł się również sam Madej. Zgromadzono ich na rynku, a więc orzekł karę śmierci. Wtem gdy pal dla Złodzieja – Rozbójnika był już gotowy, na jego głowę spadła biała płachta. To zrobiła Nastazja. 'Nastka oszalała'! - szeptały kobiety. Tymczasem Madej został rozwiązany i musiał pójść za Nastazją. Nim został jej mężem, pracował w gospodarstwie obu braci i siostry, aby naprawić wyrządzone zło. Nastazja nie biła go i pozwalała jeść przy wspólnym stole, lecz on nie był wdzięczny. Pewnego razu stojąc przed chatą, ujrzał sąsiadkę niosącą dzban wody. Rzucił się w jej stronę powodowany żądzą, lecz nagle z okna wyleciał kamień ugodził go w głowę. Sąsiadka uciekła, a Madej leżał nieprzytomny na trawie. Owym kamieniem rzuciła Nastazja – być może dlatego porównywana do swej imienniczki z ery dziewiątej. Tymczasem w umyśle leżącego powstawały obrazy ujrzał wszystkie trzy grupy wysp Nawi; radość Jasnej, oczyszczenie Ciemnej okropności Nawi Čortów. Tam ujrzał siebie i przeraził się. Nastazja wyszła z chaty i opatrzyła krwawiący czerep. Zraniony przez nią był już innym człowiekiem'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''


*




O pokucie Madeja opowiada się, iż ujrzawszy w piekle czekające nań łoże tortur, pełen skruchy posłuchał rady kapłana i zasadził w ziemi swą maczugę, suchą jak wiór. Podlewał ją co dzień przez wiele lat, aż przemieniła się w jabłoń uginającą się od jabłek. Każde z nich wyobrażało duszę człowieka zabitego przez zbója. Gdy wszystkie upadły, dusza Madeja poleciała do Nawi Jasnej w postaci białego gołąbka.





1 Osobo Ognista; Osobo, Osobo, Osobo, zmiłuj się nad nami!

środa, 18 listopada 2015

Wymrocze i Błyszczydła - opisanie dóbr panów Błyszczyńskich

Błyszczyńscy (Likostayeven) to ród potężny i starożytny. Jeszcze nim Piastowie nastali, oni już byli. Ich posiadłości rozciągały się setki mil na ziemiach sklawińskich, w erze trzynastej nazywanych Analapią i Polską.






Ród Błyszczyńskich pochodził ze wsi Błyszczyny (Likostaya) na polskiej ziemi, a pierwszym człowiekiem o tym przydomku, który stał się nazwiskiem był gospodarz Wołojar. Jego imię oznaczało ,,Siłę Wołu'', a był to człowiek silny i pracowitością pomnażający swój dobytek. Wieś Błyszczyna niegdyś będąca miastem, słynęła wśród okolicznych siół i grodów z pewnej drogocennej relikwii z wielką pieczołowitością przechowywanej w chramie. Sama nazwa osady wzięła się bowiem od miecza, tarczy i zbroi, które niegdyś nosił rycerz Swietłan; pogromca czarnego smoka Sruka i teutońskiego władcy Histera von Phalz, a które teraz, opromienione sławą bohatera, świeciły niezwykłym, złotym blaskiem. Chłop Wołojar zapisał się w kronikach tym, że gdy nocą jego pole i zagrody jął tratować i pustoszyć dwugłowy olbrzym, zamiast uciekać, porwał za włócznię, zwaną Drukol i jednym ciosem zatopił ją w piersi intruza uśmiercając go. Za ten czyn, jego sąsiedzi obwołali go swoim sołtysem.







Wołojar miał syna, z dawna oczekiwanego przez rodziców junaka Mladena. Gdy ów się rodził, nocne niebo rozświetlił deszcz płonących strzał. Mladen przyćmił sławą ojca. W Atelkuzie nad rzeką rzeką Tanais, czyli Danu, zabił utrapienie okolicznych pasterzy; wielkiego smoka Kalamonę (Calamona), mieczem Szlachtem ucinając mu wszystkie głowy i ogony za co otrzymał herb Smok. W Łukomorju na oczach słowiańskiej królowej Zapawy (Sapavy), zasiadającej pod zielonym dębem, zwyciężył w turnieju i na jej prośbę pojmał i pozbawił rogu czarnego jednorożca, który napadał ludzi, pustoszył pola i pożerał białe jednorożce. Nad Visaną pojął za żonę rusałczą księżniczkę Dziewoję (Dievoya); wojowniczkę i łowczynię, co polowała na bobry wielkie jak niedźwiedzie, zdobyła w bitwie z Wandalami srebrną zbroję grafa Huno von Silber, a jej rydwan ciągnęły jednorożce o złotych rogach i niebieskich oczach. Tym co chcieli ją poślubić, Dziewoja, córka Leili, zadawała zagadki i ścinała głowy tych, co nie umieli ich rozwiązać. Udało się to dopiero Mladenowi, który poznał rozwiązanie od ptaków, których mowę rozumiał dzięki krwi smoka Kalamony. Pobrali się po wielu przygodach, a słudzy Gorynycza, tacy jak grecka czarownica Gelo, która uwięziła Dziewoję i przybrała jej postać, usiłowali ich rozłączyć. Ślubu udzielił im Posen, kapłan Złotego Lwa, mający moc wypędzania złych duchów, który mocą znaku kras zwyciężył czarownika Ariusa z Hagg i przebił go na wylot rogiem jednorożca. Mladen i Dziewoja założyli gród Wymrocze, zaś ich syn Stanimir wzniósł nad morzem miasto Błyszczydła.
Kiedy w erze dwunastej na polańskiej ziemi, król Pociej I (Pothei) założył królestwo Białej Surbii, zaś na wiślańskiej ziemi latorośle bana Tihoszara wzniosły tron w Glaukopolis, grodzie stołecznym Białej Krobacji, Błyszczyńscy herbu Smok płacili dań królom obu tych państw. Pan Kazimierz Błyszczyński, którego imię oznacza ,,Niszczyciela Pokoju'' podeptał obietnice lenne i z pomocą słowiańskiego plemienia Mazonów z Mazivy, noszących na hełmach rogi wyrwane żywym turom, najechał Białą Surbię i Białą Krobację, niosąc rzeź, gwałt i pożogę. Mimo swych starań nie został królem i poniósł śmierć sromliwą, bo ze wschodu nadeszli Sarmaci króla Kirak – apinesa i podbili Słowian, aż po rzekę Lebanę.
W pierwszym imperium Sarmatów, ród Błyszczyńskich zachował swe dobra. Kolejni dziedziece udawali się do stołecznej Boloski, grodu Bolosa – Welesa, by składać hołd kolejnym królom, noszącym białą chustę miast korony, wspierali w podbojach w Azji i w Afryce (pan Mlastymir złamał miecz z damastu gliniane mury grodu Toxilia w Bharacji). Oraz zyskali przywilej pobierania danin z handlu z Mangazją.
Sytuacja uległa pogorszeniu za Atamrasa, ostatniego króla imperium, który począł prześladować Błyszczyńskich za to, że byli Słowianami. Wówczas pan Urat przyłączył się do powstania Słowian, na którego czele stanęli Jesza – późniejszy król Grecji i jego brat Nija Niewidek.
Po upadku imperium Sarmatów, przez parę następnych wieków Błyszczyńscy nie płacili nikomu dani i nie składali hołdu, aż do czasów królów Samona – przybysza znad rzeki Nilus, Kilitina – celtyckiego księcia – wygnańca i jego córki Silen Rydómiel, przez Słowian zwanej Ślągwą (Silena).
Na początku ery pan Władysław III udał się do Nesty, by złożyć hołd Lechowi I Dalmackiemu, władcy i założycielowi Analapii. Od tego czasu Błyszczyńscy, najstarszy i najpotężniejszy ród królestwa dziś zwanego Polską, przez długie wieki wiernie mu służyli, bijąc na polach licznych bitew Bohemian, Danajów, Amazonki, Asyryjczyków, Persów, Roxów, Sasów, Bawarów, Turyngów, Gotów, Wandalów, Greków, Rzymian, Hunów, Brytów i Franków. Wałdaj (Valdayus); król Roxu, napadając Analapię odebrał Błyszczyńskim ich posiadłości nad Tinerpą i Volgą, których jego przodek Rus nie ważył się odbierać. Ponadto z rodu owego wyszli uczeni mężowie, kształceni pod okiem Sokratesa, Platona i Arystotelesa, poeci pobierający nauki od Homera i Wergiliusza, oraz kapłani. Największym wrogiem Błyszczyńskich był ród Pompiliuszów, wywodzący się z Italii, który wydał królów Popiela I Okrutnego i Popiela II Gnuśnego. Waśń ta trwała całymi wiekami, a jej wyrazem były krwawe zajazdy. Pan Płomień chwalił się, że własnoręcznie ubił dziewięćdziesięciu i dziewięć wojów z rodu Pompiliuszów. W końcu sam zginął z ręki jednego z nich, pana Kazimierza Stanisława, który uciął głowę panu Błyszczyńskiemu i zawiesił ją sobie na sznurku. Gdy to uczynił martwa czaszka zraniła go ostrym zębem. Wdało się zakażenie i pan Kazimierz Stanisław umarł. Tak oto pan na Wymroczu i Błyszczydłach dopełnił ślubu zza grobu. Po upadku Rzymu, kiedy w Analapii panował król Bogdal, żył pan Borzywoj – Wojownik z Boru, którego w niemowlęctwie znalazł porzuconego na łące i przygarnął pan Wartomir z żoną Sawą. Borzywoj Bływszczyński ze szczerego serca przyjął chrzest i zmienił swe nadane na cześć Boruty imię na Bożywoj, czyli Wojownik Boga. Wiernie służył pod stanicami króla Bogdala broniąc Analapii przed najazdem króla Artura (zabił rycerzy Cadora i Hiderusa), cara Czerwonego Człowieka, oraz przed straszydłami smoka Girginicza. Po pokonaniu licznych przeciwności, poślubił Anej z Lasu, choć miał przeciw sobie potęgę zabiegającej o niego czarownicy Daniki z Vompierska i smoka Girginicza. Bożywojowi i Anej z Lasu urodził się syn o imieniu Jeno, lecz wszyscy troje ponieśli śmierć męczeńską za panowania Artura Apostaty, syna Bogdala. Od tego czasu Wymrocze i Błyszczydła przeszły w ręce Błyszczyńskich z Saczka. Za panowania Mieszka (Metytlałos) z rodu Piastów; ostatniego króla Analapii i zarazem pierwszego księcia Polski, pan Fatmir, jego wasal, przyjął chrzest wraz z całym rodem i czeladzią.
Tak jak niegdyś Błyszczyńscy służyli Analapii, tak teraz służyli Polsce; przykładnie broniąc jej na polach bitew, oraz wydając ludzi uczonych i świętobliwych. Największym dziełem owego rodu była opasła księga ,,Codex vimrothensis'' pisana przez kilka kolejnych pokoleń panów na Wymroczu i Błyszczydłach, a zawierająca starozytne mity, legendy i baśnie Słowian i innych ludów. W pisaniu tego dzieła szczególnie się zasłużył pan Innowojciech, żyjący w XVII wieku, zaś jego przyjaciel, ksiądz jezuita Aleksander Solewicz z Wilna napisał doń religijny komentarz, tak zwany ,,Glosariusz''. ,,Codex vimrothensis'' został wydrukowany w czasach saskich w 27 tomach, za sprawą żydowskiego arendarza Lesmana, przodka wielkiego Bolesława. Błyszczyńscy jako dobrzy Polacy walczyli w konfederacji barskiej, insurekcji Kościuszkowskiej, powstaniach listopadowym i styczniowym, za każdym razem drogo za to płacąc. Ostatni z rodu, pan Leopold, weteran powstania styczniowego, zmarł w przytułku w Krakowie.





Najważniejszym źródłem do poznania historii rodu jest ,,Codex vimrothensis'', ale ważną rolę odgrywa też ,,Perłowy latopis'' Kosy Oppmana, niestety zawierający bałamutną informację, że jakoby Błyszczyńscy żyli już przed potopem, a królewicze Mieczysław i Przerośl – Żyrwak służyli w ich włościach za parobków. Pan Innowojciech był tym z rodu, któremu poświęcił swój wiersz Bolesław Leśmian.


*

Wymrocze (Vimrothe) było siedzibą rodu Błyszczyńskich. W osadzie owej mieścił się zbudowany na Orlim Wzgózu (Gił Uklanis), potężny, według rodowych legend budowany przez olbrzymy zamek Smocze Gniazdo (Nesta Dragonis), oraz używany w czasach pokoju dwór panów Błyszczyńskich. Leżało na ziemiach późniejszej Analapii, gdzieś między Küjvem a Mazivą, a jego mieszkańcy utrzymywali się z uprawy ziemi, łowienia ryb, wypasu bydła i trzody, bartnictwa i zbieractwa. W Wymroczu mieszkali też rzemieślnicy i kupcy.







Błyszczyńscy poczynając od pana Władysława I, syna Ozera, syna Mladena, znali sztukę czytania i pisania, mówili różnymi językami, a nawet odbywali wojaże do dalekich ziem – pan Piesymir był aż na Lemurii.






Ród ten od pokoleń gromadził księgi – egipskie i greckie papirusy, gliniane tabliczki z Asyrii i Babilonu, papierowe i jedwabne zwoje z Sinea, drewniane tabliczki Słowian oraz opasłe kodeksy pergaminowe; ręcznie pisane i malowane, pieczołowicie zdobione złotem, srebrem, bursztynem, perłami i kamieniami. Rodowa biblioteka mieściła się na zamku Smocze Gniazdo, pilnowanym przez magnacką armię – milicję, bezpieczna przed ogniem i grabieżami licznych najezdników. W bibliotece tej, daleko starszej i zasobniejszej niż ta w Aleksandrii, można było znaleźć ,,Gołębią Księgę'', ,,Księgę Welesową'', ,,Perłowy latopis'', kroniki Prokosza i Kagnimira, latopisy - ,,Szmaragdowy'' i ,,Szafirowy'', ,,Biblię'' i jej najdziwniejsze nawet apokryfy, pisma Ojców Kościoła, tajemne księgi Egiptu, Babilonu i Sinea, uratowane od zagłady księgi z Atlantydy, pisma greckich i rzymskich poetów, filozofów i retorów, przeklęty ,,Necronomicon'' z Arabii, spisana na liściach palmowych historia wojny trojańskiej oczami Trojan i wszelkie inne; dobre i złe, spisane w całej gamie języków. W erze trzynastej pan Pieczysław II na prośbę Poznana Późnego, króla Analapii, zakładającego otwartą dla wszystkich chętnych bibliotekę w nowej stolicy – Posanie, pożyczał księgi z rodowego księgozbioru, aby królewscy skrybowie mogli je przepisać i oddać. W późniejszych wiekach, pan Barwin III pomagał Grekom w zakładaniu biblioteki w Aleksandrii. Biblioteka została spalona z rozkazu Artura Apostaty, chcącego zniszczyć zarówno wiarę chrześcijańską, jak i słowo pisane.





Błyszczyńscy równie chętnie co księgi zbierali osobliwości z całego znanego sobie świata – rzadkie klejnoty, zasuszone rośliny i spreparowane zwierzęta, skamieliny, egzotyczne maski, greckie rzeźby i ceramikę, grzyby, kamienie, stroje, broń, zbroję, egipskie mumie i aparaturę naukową. W rodowym muzeum w Michałowie Dolnym przechowywano ponoć czarne, smocze jaja, skórę zielonego wilka z Lemurii, czy nawet białego kruka.







Ponadto Wymrocze tonęło w kwiatach i zieleni, a to za sprawą pań Błyszczyńskich, przez wieki pielęgnujących ogromny, zaczarowany ogród botaniczny. W ogrodzie tym nawet w czas najsroższej zimy panowało wieczne lato. Kwitły w nim róże, lilie i kwiaty paproci, rosły palmy, papirusy i trzcina cukrowa, rzadkie gatunki lotosu, drzewa oliwne, dęby, cedry, sykomory, a nawet drzewo Bo z Bharacji. Wśród drzew, krzewów i kwiatów tańczyły w blasku Srebroniowym rusałki w lekkich szatach, utkanych z poświaty, pasły się jelenie, daniele, sarny, gazele, jednorożce, dziki, a nawet para słoni z Bharacji, polowały lwy, pantery i wilki, zakładały gniazda pawie, żar – ptaki; słowiańskie feniksy i strusie, a w sadzawkach pluskały się złote rybki spełniające życzenia i ryby o diamentowych łuskach z krainy zwanej Daria.







Michałowo Dolne (Michalovo Dolnice) to zwykła wieś zaopatrująca Wymrocze w żywność, położona odeń na południe i zachód. Przez długie wieki nosiła nazwę Jary (Jaroj) na cześć Jarowita; pogromcy smoka Rykara. Pan Bożywoj zmienił nazwę wsi na cześć św. Michała Archanioła, który strącił do piekła Lucyfera – Smoka Piekielnego.
Saczek (Saček) to wieś leżąca na północ od Wymrocza. Była ważna dla rodu Błyszczyńskich, bowiem w owej osadzie w drewnianej kapliczce, z wielką czcią przechowywano insygnia rodowe, a były to Cudowne Przedmioty, które spadły z nieba w czasach pana Władysława II – dzban – symbol obfitości, korona – symbol władzy i miecz – symbol walki i chwały. To, iż insygnia owe znajdowały się w Saczku, traktowano jako zapowiedź wywyższenia młodszej gałęzi rodu Błyszczyńskich. Tak się jednak nie stało. Błyszczyńscy z Saczka przeżyli prześladowania Artura Apostaty, bo wyrzekli się świętej wiary Chrystusowej i zostali potępieni, a choć król ich nagrodził, okryli się hańbą.







Błyszczydła (Vlistidla) to gród nad Morzem Srebrnym. Jego mieszkańcy żyli z łowienia ryb, zbierania bursztynu i handlu z Gotami zza morza. Już pan Stanimir Mladenowic wzniósł w Błyszczydłach olbrzymi, znany w całej Sklawinii chram Juraty – królowej morza, zdobiony bursztynem, srebrem i eburnem z Afryki. W chramie tym na poczesnym miejscu stał ogromny, wykuty przez greckiego rzeźbiarza posąg Juraty, trzymającej w ręku złoty trójząb, odzianej w suknię z bursztynowych grudek. Posługujący w nim kapłani, zwani przez lud ,,wodolejcami'' z powodu ofiar składanych z wody, przez wieki gromadzili uczone księgi, wyłowione z morza skarby – kufry pełne złotych monet, perły we wszystkich kolorach, w tym zaczarowaną Zieloną Perłę, którą zdobył wraz z drużyną pan Mladen, kamień filozoficzny, który skradli piraci, złote puchary, eburnowe rogi do gry, wykonane z muszli grzebienie syren, oraz najrozmaitsze; zasuszone, bądź zakonserwowane w spirytusie bądź natronie morskie stworzenia – rekiny, rozgwiazdy, kraki, czyli ośmiornice, kalmary, mątwy, łodziki, koralowce, morskie węże i smoki, lwy morskie o łusce karpia, Syreny Brzydkie, czyli małpy morskie, płaszczki, ryby – chimery, ptaszory, marliny, żaglice, samogłowy, najeżki, kozy morskie, tury morskie, morscy mnisi i morscy biskupi, gady – latawce, skóry fok i morsów, zęby narwali, iglicznie, koniki morskie, kraby, langusty, homary, wszelkie gatunki małży, żółwie morskie, skórę niedźwiedzia polarnego z wyspy Grumant, czyli Svalbard i wiele innych okazów. Po przyjęciu chrztu, pan Bożywoj zamienił chram Juraty na klasztor pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Morza, zaś zgromadzone przez pogan zbiory przeszły pod opiekę mnichów. Było tak aż do czasu Artura Apostaty, który wymordował mnichów i zniszczył klasztor wraz z jego skarbami. W Błyszczydłach spisana została ponadto księga ,,Codex vimrothenis – vlistidlianus'', będący jednotomowym skrótem ,,Codex vimrothensis'', kładącym nacisk na wierzenia związane z morzem.



Nieopodal Błyszczydeł, fale Morza Srebrnego z hukiem roztrzaskiwały się o wały Olivy. Według legendy podanej przez ,,Codex vimrothensis'', w grodzie tym, Światłosława przez Greków zwana Ateną, a przez Rzymian – Minerwą, zasadziła drzewko oliwne. W kronikac cystersów z owego grodu znajdują się wzmianki o Analapii w czasach królów Bogdala i Artura Apostaty, w tym również o męczeństwie św. Anej z Lasu.






Na południu, w analapijskiej prowincji, zwanej Śląż (Silenia) w miejscu, które obfitowało w wapienne skałki, leżały dwie wsie – Rzędki (Riadki), dziś zwane Rzędkowicami, oraz leżący po drugiej stronie lasu Mał, noszący swą nazwę od imienia zasadźcy, gdzie ziemia rodziła garnki, obficie wykopywane przez chłopów podczas prac polowych. Za panowania króla Bogdala mieszkańcy obu wsi chcieli walczyć między sobą, ale powstrzymała ich dobra i mądra Anej z Lasu. W jednej z legend zamieniła krewkich chłopów w ptaki – bataliony, ale nie trzeba w to wierzyć.





Pięć po pięć wiorst za zachód od Wymrocza, niczym olbrzymi klejnot położony na zielonym suknie, leżało wielkie i cieszące oczy swym pięknem Jezioro Turkusowe (Lykanus Turcusea) , ocienione leśnymi drzewami, pełne ryb i raków o rozmiarach średnich psów, które potężnymi szczypcami rozrywały sieci i kaleczyły kąpiących się ludzi. Raki te słuchały rozkazów noszącego złotą koronę króla jeziora, zaklętego w ogromną ropuchę, mniejszą niż królowa Betel – Gausse z jeziora Mamir. Ów ropuszasty król jeziora całymi wiekami czekał na mający go odczarować pocałunek czystej panny, a oprócz olbrzymich raków usługiwały mu rusałki i topielcy.







Jeszcze w innym zakątku posiadłości, nieopodal Gór Stołowych, gdzie olbrzymy wyprawiały swe uczty, stał Zagajnik, w którym nigdy żaden drwal nie wycinał drzew. W lesie tym zawsze panowała grobowa cisza; unikały go ptaki i wszelkie inne zwierzęta. Nie uświadczyłbyś w nim polujących leśnych ludzi, roztańczonych rusałek o upajającym głosie, ani dzieci zbierających do kobiałek grzyby i jagody. Zagajnik był lasem przeklętym; jego drzewa wybrały Gorynycza, a pożywiały się ciałem i krwią ludzi i wszelkich innych istot, które mogły dogonić, złapać i pożreć. U ich stóp bielały kości nieszczęsnych ofiar, lecz zła sława Zagajnika rozniosła się szybko i z upływem czasu coraz mniej było nieostrożnych, którzy zapuszczali się doń. Za panowania Mieszka, drzewa z Zagajnika straciły swą demoniczną moc, odkąd biskup Jordan poświęcił je, w wychodząc żywy z przeklętego lasu, pozyskał wielu Słowian dla świętej wiary Chrystusowej.







Owego pandemonium drzew – ludożerców żadną miarą nie należy mylić z Lipowym Zagajnikiem (Lenedaya Sahaya), rosnącego nad Jeziorem Turkusowym, a w innej wersji – przy granicy z Burus. W lesie tym klimat był łagodny, nawet zimy nie były zbyt dotkliwe, choc obfitowały w śnieg. Lipowy Zagajnik to las zaczarowany, pełen Słońca i zieleni, ptaków i motyli, błogosławiony przez Enków; Borutę i Dziewannę, przepojony pięknem i radością. Wśród niezliczonych zwierząt, których pełno było w innych lasach i puszczach, żył tu długowieczny, biały jeleń poświęcony Dziewannie, znający ludzką mowę. Po miękkiej trawie stąpały złotowłose driady, których życie związane było z lipami, odziane w powłóczyste, błękitne suknie. Owe to lipowe nimfy udzieliły schronienia rannemu panu Mladenowi, wyleczyły jego rany i ofiarowały łuk, co nigdy nie chybiał celu, aby mógł bronić swej ziemi przed najazdem Gotów i Burgundów. Ponadto w Lipowym Zagajniku widziano lwy i złociste pantery, białe tygrysy, jednorożce, gazele, a swe gniazda zakładały feniksy, czyli żar – ptaki, białe orły i pawie. W każdą Noc Kupały kwitły tu złociste kwiaty paproci, drzewa tańczyły, a woda w źródełkach i strumykach zyskiwała moc leczenia wszystkich chorób. Każde drzewo w tym cudownym lesie po zranieniu kory tryskało miodem, a opadłe liście pobłogosławione przez driady najpiękniejsze z pięknych, zamieniały się w złoto i klejnoty. Za panowania króla Bogdala, pan Bożywoj postawił w Lipowym Zagajniku kapliczkę ku czci Maryi.
Latyfundia Wschodu (Latifundium Orientalis) obejmowały nieprzeliczone krocie posiadłości rozciągających się na ziemiach Rusią Kijowską i Moskiewską. Dobra panów Błyszczyńskich, tysiące wiorst stepów, puszcz, bagien, pól uprawnych, wsi i grodów leżały nad rzekami Tinerpą, Tinestrą Veresiną, Volgą, Danu, a nawet nad rzeką Mox. Zostały odebrane rodowi przez Wałdaja, króla Roxu, który najechał Analapię.







Do posiadłości rodu Błyszczyńskich należały również Góry Mędrców znane z tego, że w erze trzynastej zawitał doń filozof Platon i rozmawiał z pokutującym duchem Karkonoszem. W górach tych rósł Umarły Las – niegdyś piękny i zielony, lecz za sprawą złych czarów egipskiego czarownika Setiego, przez Rzymian zwanego Simplicjuszem Setodavusem, który składał ofiary z krwi pod pozorem badania chronologii, las umarł.... Zła magia uzurpatorsko nazywająca siebie nauką, skaziła go i zamieniła w omijane przez ptaki i inne zwierzęta zbiorowisko nagich kikutów bez liści i kory. Odtąd mieszkały w nim jeno strzygi i wąpierze, oraz pijące krew ożywione trupy słuchające czarownika Czesława o twarzy pomalowanej na zielono. Seti po tym jak uśmiercił piękny niegdyś, górski las, obawiając się spalenia na stosie, zbiegł do Sedinum. Tam jednak spotkał należną karę – pożarł go wilkołak, który wyszedł z talii wróżebnych kart.






Jeszcze straszniejszy był Las Ciemny (Forestrus Darkynerus) leżący na zachód od Wymrocza. Nad lasem tym nigdy nie wschodziło Słońce; cały czas panował w nim nieprzenikniony, antracytowy mrok. Często padały też deszcze krwi, bądź wody przemieszanej z jakimś octem. Jego mieszkańcami byli słudzy smoka Girginicza i Czarnoboga; najdziksze i najobrzydliwsze potwory i straszydła; strzygi, wąpierze, Čorty i wszelkie inne. Przez Las Ciemny szedł samotnie, chroniony jeno mocą cudownej lilii z Sobotniej Góry, pan Bożywoj, na spotkanie czarownicy Daniki z Vompierska, której rudy włos przyniosła mu jaskółka. ,,Iść do Lasu Ciemnego'' znaczyło umrzeć.





Vompiersk (Vampiropolis) był zewsząd otoczony Lasem Ciemnym, pogrążony w wiecznym mroku i sączącej jad wilgoci. Mieszkały w nim wąpierze i wszelkie inne straszydła, pożerające się na ulicach, których carem był smok Girginicz, lęgnący się w przypominających norkę mrówkolwa lochach pod największą z przeklętych, służących chwale złych duchów świątyń. Niektórzy z mieszkańców Vompierska, tacy jak czarownica Danika, która ugościła pana Bożywoja, byli bardzo bogaci i mieszkali w rzymskich willach i pałacach, inni zaś zasiedlali lochy, upiorne parki pełne mięsożernych drzew, sadzawki czarnej, trującej dla człowieka wody i ruiny. Osadę tę założył w erze dwunastej, książę wąpierzy Vpyr (Vpirus); jak podają legendy, wcześniej mieściła się w owym miejscu wioska leśnych ludzi. Vpyr bardzo długo krzywdził ludzi, aż zginął za sprawą panny Sędzirady Błyszczyńskiej. Owa dzielna dziewczyna wydała się na żer wąpierza, by ratować mieszkańców Wymrocza – napiła się rtęci i Vpyr zginał marnie po zatruciu się jej krwią. Wówczas dusza panny Sędzirady udała się do Vompierska, gdzie otworzyła żelazny skarbiec księcia wąpierzy i uwolniła zeń wszystkie dusze uwiedzionych przezeń dziewic. Następnie wszystkie udały się do Nawi Jasnej, do radości bez końca.






Na ziemiach późniejszej, analapijskiej prowincji Viscli, znajdowała się osada Strzygi (Strixen). Jak można się domyśleć, była to osada strzyg, które nocami niepokoiły Wiślan, napadając na nich, a jeńców trzymały w klatkach i tuczyły, aby ich pożerać. Osadę założył strzygoń o imieniu Strach Kłamca (Gorror Falsiyet'), który pożywiał się wężami i gnojem, przez co mowa jego była zawsze kłamliwa. W czasie wojny króla Bogdala ze smokiem Girginiczem, złe stwory z Lasu Ciemnego, Vompierska i Strzyg popełniały niewyobrażalne wręcz zbrodnie na ludziach, których miejsce chciały zająć. Król Bogdal spalił przeto owe siedliska złych mocy, a na ich popiołach wzniósł kościoły.




 Błyszczyńcy posiadali również liczne dobra w Montanii, gdzie walczyli ze zbójnikami i potworami takimi jak: panki, léwice, czy smoki. Straż nad Montanią pełnił zamek Ostra Skała (Petra Spikoła) zbudowany na wyniosłej górze, w górach nazwanych na cześć ofiarnego i pełnego współczucia Żbiczanina Pienina. W erze trzynastej za panowania króla Analapii Sulirada II, kiedy dziedzicami na Wymroczu i Błyszczydłach byli bracia bliźniacy, panowie Władyrad i Skarbimir, czarownik Czesław o Zielonej Twarzy, uczeń niegodziwego Setiego, na czele swej hordy żądnych krwi ożywieńców z Umarłego Lasu, oblegał Ostrą Skałę, lecz został pokonany i zabity w boju. Po odparciu ataku, panowie Władyrad i Skarbimir spalili Umarły Las (płonął niedobrym, zielonym płomieniem), a z nim zamieszkujące go straszydła. W Montanii znajdowała się również posiadająca trzy szczyty, przypominająca tryzub Góra Troizak, przez Rzymian zwana Triadą. W jaskini na szczycie owej góry smok Girginicz uwięził Anej z Lasu, lecz uwolnił ją pan Bożywoj.