czwartek, 18 stycznia 2018

Motyle








Motyle to owady od wieków fascynujące ludzkość pięknem swych kolorów. Ich łacińska nazwa, Lepidoptera, znaczy ,,łuskoskrzydłe'', zaś dział entomologii im poświęcony to lepidopterologia. Żyją na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy w liczbie ok. 265 000 gatunków.








Wkroczyły (czy też raczej przyfrunęły!) na scenę historii naturalnej w kredzie wraz z pojawieniem się roślin kwiatowych, lecz niemal nic nie wiemy o ich ewolucji.
Najogólniejszy podział omawianej grupy owadów szereguje je na dwie mniejsze: motyle dzienne (ok. 15 000 gatunków) i motyle nocne, zwane ćmami (250 000 gatunków). Oczywiście różnią się przede wszystkim preferowaną do pełnienia funkcji życiowych porą doby, ale także pewnymi szczegółami budowy anatomicznej. Czułki ciem często są wyposażone w piórkowate odgałęzienia, co jaskrawo odcina je do motyli dziennych. Ich skrzydła zazwyczaj, lecz nie zawsze – mają stonowany, maskujący w ogarniętym mrokiem otoczeniu kolor i w czasie spoczynku są ułożone wzdłuż odwłoka, podczas gdy motyle dzienne trzymają je złożone ku górze, lub rozchylone na boki. Odwłok ćmy jest masywny i często pokryty chitynowym ,,włosiem''. Poza tym ćmy jak niemal wszystkie zwierzęta nocne, otoczone są nimbem grozy i tajemniczości – niektórzy nawet się ich boją (np. istnieją zabobony karzące zmierzchnicy trupiej główce przynosić nieszczęścia!) - co jest zwyczajnym absurdem. Ćmy dlatego prowadzą nocny tryb życia, bo zajmują w tym czasie niszę ekologiczną motyli dziennych, tak jak np. sowy zastępują w nocy śpiące wówczas ptaki drapieżne. 1
Wśród Lepidoptera nie brak jest gigantów jak chociażby motyla królowej Aleksandry (23 cm rozpiętości skrzydeł), czy nie mającej polskiej nazwy pawicy Attacus atlas 2 (30 cm rozpiętości skrzydeł). Są to jednak gatunki z tropikalnych rejonów świata. W krajach o chłodniejszym klimacie, takie olbrzymy, (do których XIX – wieczni entomolodzy strzelali drobnym śrutem!), z trudem znajdowałyby sobie odpowiednie locum do przezimowania.
Dla porównania przedstawię wymiary niektórych gatunków krajowych:








- listkowiec cytrynek: rozpiętość skrzydeł: 56 – 60 mm,







- zwójka zieloneczka: rozpiętość skrzydeł: 20 mm,








- paź królowej: długość: 34 – 35 mm, rozpiętość skrzydeł: 50 – 70 mm,








- jedwabnik morwowy: rozpiętość skrzydeł: 4 – 6 cm, długość: 4 cm,







- trociniarka czerwica: rozpiętość skrzydeł: do 12 cm (samica),








- trociniarka kasztanówka: rozpiętość skrzydeł: 5 – 7 cm.
Co możemy powiedzieć na temat anatomii motyli? Ich łacińska nazwa wzięła się stąd, że ich skrzydła zawdzięczają swoje kolory chitynowym łuskom mającym postać drobnego pyłku pokrywającego ich skrzydła. Jest on podatny na ścieranie, opada również wraz z wiekiem owada. Same skrzydła występują w liczbie czterech; pierwszej pary górnej i drugiej pary dolnej, różniących się wielkością.







Żyjący w Indiach, nie mający polskiej nazwy Kalima inachus złożywszy skrzydła znakomicie imituje zeschły liść.








Europejski krępak brzozowy o czarno – białych skrzydłach staje się niewidoczny na korze brzóz. Kiedy w XIX wieku na terenie Wielkiej Brytanii emitowane do atmosfery odpady przemysłowe spowodowały pociemnienie białej dotychczas kory brzóz, obok ,,klasycznej'' pojawiła się też czarna odmiana krępaka brzozowego.








Przeziernik ma wąskie, przezroczyste skrzydła i ubarwienie czarno – żółte jak u żądłówek. Jest to przejaw mimikry, czyli upodabniania się form bezbronnych do niebezpiecznych. Zresztą przeziernik taki bezbronny to nie jest: szybkim ruchem swych skrzydeł potrafi zamaskować się nawet w powietrzu!








Nastrosz półpawik w Europie, a Teonaris macrops na Nowej Gwinei ,,straszą'' ukazanym na skrzydłach wizerunkiem oczu. Zdają one egzamin nawet jeśli nie przerażą wroga, a przeciwnie, pobudzą do ataku właśnie w to miejsce. Lepiej przecież aby atak koncentrował się na skrzydle, niż delikatnym odwłoku czy głowie!









Podobne zadanie mają do spełnienia ,,ogonki'' – wyrostki wieńczące drugą parę skrzydeł – ozdoba takich motyli jak np. paź królowej, pazik brzozowiec, paź Wiktorii, a zwłaszcza pawica – kometa z Madagaskaru, u której owe przydatki osiągnęły monstrualną wręcz długość, co budzić może skojarzenie z ,,ogonami'' komet i co zadecydowało o nadaniu pawicy takiej, a nie innej nazwy.








Ubarwienie może być też tym samym co wizerunek czaszki na opakowaniach toksycznych substancji. Gąsienicy (larwy motyli) monarchy konsumują trującą (oczywiście, że nie dla nich!) trojeść amerykańską, zaś pomarańczowo – czarno – biały kolor skrzydeł monarchy w stadium imago, stanowi informację o truciźnie zgromadzonej przez larwę.








Jad kraśnikowatych sprawia, że ich nietypowa dla motyli ociężałość nie jest żadną przeszkodą.
Wśród motyli szczególnie toksyczne są chryzantidie z Madagaskaru, lecz z żaden sposób nie broni ich to przed zakusami kolekcjonerów.
Chciałbym również zwrócić uwagę, że nie wszystkie motyle z danej grupy, której nazwa określa barwę, są właśnie tego koloru! W rzeczywistości pełno jest niebiałych bielinków, czy niemodrych modraszków.
Oczy złożone. O różnicach między czułkami ciem, a motyli dziennych już pisałem. Aparat gębowy ssący stanowi długą trąbkę w czasie spoczynku spiralnie zwiniętą. Na Madagaskarze odkryto gatunek kwiatu o kielichu, do którego mogłaby się zmieścić ,,trąbka'' o długości 37 cm. Jak wszystkie owady, motyle posługują się trzema parami odnóży krocznych.








Motyle pobierają pokarm płynny jakim jest nektar z kwiatów. Są to głównie gatunki roślinożerne. Wyjątkiem jest południowoamerykański Liphyra brossolis, którego gąsienica (krótka, pokryta pomarańczowym pancerze i spłaszczone) konsumują larwy mrówek tkaczek, te zaś wobec swego ,,dzikiego lokatora'' są najzupełniej bezradne. Wróćmy jednak do motyli w stadium imago. Wodę pobierają wysysając ją z wilgotnej gleby (może się to Czytelnikowi wydawać obrzydliwe, ale łowcy motyli zwabiają te owady od siebie zraszając ziemię moczem). Oryginalne wymagania pokarmowe przejawia ćma zmierzchnica trupia główka, która nocą ,,włamuje się'' do uli i delektuje się miodem. Gwoli ciekawostki: jest to wyjątkowy owad także dlatego, że wydaje dźwięk przypominający … pisk myszy! Niekiedy poszczególne gatunki motyli specjalizują się w odwiedzaniu takich, czy innych kwiatów np. paź królowej preferuje bez. Wśród Lepidoptera skrajnymi synantropami są mole, spośród których gąsienice mola odzieżowego, mola spożywczego i mola książkowego konsumują odpowiednio: tkaniny naturalne, żywność i papier, oczywiście przy niezadowoleniu ludzi.








Motyle są rozdzielnopłciowe i jajorodne. Kopulacja odbywa się w powietrzu. Po złożeniu jaj samica nie opiekuje się nimi. Oczywiście jest to reguła, a jak wiemy od reguły musi istnieć wyjątek. Kuprówka złotnica wykonuje dla jaj kokon z chitynowych włosków. Istnieją też motyle, których samice budują wiszące gniazdo z patyków, w którym przebywa larwa. Są to jednak wyjątki. Zresztą i tak najczęściej po złożeniu jaj, samica ginie. Natomiast w hodowlach jedwabników (morwowego, dębowego i japońskiego) opieka nad jajami i gąsienicami jest zadaniem ludzi (jedwabnik morwowy pod wpływem wielowiekowej hodowli zatracił zdolność do lotu). W Turkmenistanie kobiety noszą jaja jedwabników w płótnie owiniętym wokół szyi.








Zjawisko metamorfozy często jest ilustrowane na przykładzie motyli. Zresztą to na przykładzie ich obserwacji, w XVII wieku Maria Sybilla Merien odkryła to zjawisko. W Ameryce Południowej dosyć powszechny był mit o przemianie motyli w kolibry, obecnie mało znany. Motyle przechodzą rozwój zupełny. Pierwszym stadium jest jajo, następnym larwa (gąsienica), przedostatnim – poczwarka, zaś ostatnim – imago.







Motyle są miłośnikami tropikalnego klimatu. Zimą ich aktywność zanika. Niektóre z nich migrują np. zmierzchnica trupia główka do Afryki, inne zaś stosują diapauzę (odpowiednik hibernacji u owadów). Listkowiec cytrynek i rusałka osetnik zimują w stadium imago. W zależności od gatunku dany motyl może zimować jako jajo, gąsienica, poczwarka, lub imago.
Przy okazji poruszyliśmy temat migracji motyli. Sławnym globtroterem jest monarcha z Ameryki Północnej, który co roku wielkimi chmarami migruje, aby zimować z północny na południe kontynentu. Tajemnicę ich wędrówek rozwiązał F. A. Urquart korzystając z oznaczania owadów. To właśnie dzięki przelotom monarchów małe miasteczko Pacific Grove zyskało nimb sławy wśród miłośników zwierząt.








Mniej znane są australijskie ćmy bogong, które po spędzeniu lata w górskich jaskiniach, jesienią rozpoczynają ,,podbój'' nizin, nieraz masowo ginąc po drodze. Niektóre dostają się nawet w tryby pras papierniczych, jednak te, którym się powiedzie, mogą złożyć jaja. Są pokarmem dla niektórych plemion aborygeńskich. Zdarza się, że instynkt wędrowania jest tak silny, że ćmy lecą aż do morza (!) gdzie się topią.
Motyle były ulubionymi zwierzętami Arkadego Fiedlera, który poświęcił im książkę ,,Motyle mojego życia''. Pisał o nich na kartach ,,Ryby śpiewają w Ucayali'', skąd pochodzi jego opinia ,,dzieci kochają motyle''. Zachwycał się ćmą – kometą w ,,Madagaskarze okrutnym czarodzieju''. Scena uratowania zmierzchnicy trupiej główki wieńczy ,,Mojego ojca i dęby''. Nie tylko Fiedler uległ czarowi tych kolorowych owadów. Piękno motyli wielu zachwyca, ale jest też powodem ich zabijania. Nie zapominajmy jednak, że motyl motylowi nierówny. Wiele jest gatunków zgoła nieciekawie ubarwionych. Niesprawiedliwe jest gloryfikowanie motyli dziennych na krzywdzącą niekorzyść tzw. motyli nocnych, czyli ciem. Niektórzy nawet się ich boją (sic!) szczególnie niesamowitej aczkolwiek niegroźnej zmierzchnicy trupiej główki. 3







Niewątpliwie pożyteczna jest rola jaką motyle odgrywają w zapylaniu kwiatów. Dostarczają pokarmu innym zwierzętom (np. kukułki i sikory gustują we ,,włochatych'' gąsienicach), a czasem nawet człowiekowi (ćmy bogong). Pochodzi od nich również jedwab (jedwabniki morwowy, dębowy, japoński). Negatywne skutki to: niszczenie tkanin i papieru przez mole, szkody w rolnictwie (np. bielinki kapustniki), czasem także w leśnictwie (brudnica mniszka i brudnica nieparka, zaaklimatyzowany w Polsce bałkański szrotówek kasztanowiaczek).








Tym co szkodzi populacjom motyli są: masowe odłowy, które przetrzebiły min. pawicę Attacus atlas i pazia Wiktorii, dewastacja środowiska naturalnego, używanie pestycydów etc. W Wielkiej Brytanii modraszek arion wyginął, ale udało się z powrotem odtworzyć jego populację z tym kraju.









W Polskiej Czerwonej Księdze znajdują się: fruczak prozerpina, kniejowiec barwny większy, kniejowiec farte, kniejowiec sudecki, kraśnik kminowiec, modraszek gniady, modraszek rozchodnikowiec, niedźwiedziówka hebe, niedźwiedziówka krasa, niepylak apollo, niepylak mnemozyna, paź żeglarz, skalnik arktyczny i zieleńczyk globularia.






1 Wciąż pamiętam jak latem 1995 r. do mojego mieszkania wlatywało przez uchylone okno mnóstwo ciem zwabionych światłem, a śp. Babcia łapała je i wyrzucała na zewnątrz.
2 Obecnie nosi ona polską nazwę: ćma mamucia.
3 W mojej mitologii Rodzenicy Lata towarzyszył ogromny, ognisty motyl :).   

środa, 17 stycznia 2018

Fantazje o skorupiakach







,,Nazwa 'kaczenice'  wywodzi się z pochodzącego z czasów średniowiecza błędnego przekonania, że są to jaja kaczek (ściślej - gęsi bernikli) rosnące na Dalekiej Północy, na specjalnym 'drzewie berniklowym'. Z nich miały wyrastać dorosłe ptaki, które później odlatywały na południe. [...]. 








To prawdopodobnie dzięki ilustracjom do wiersza 'Stonoga' Jana Brzechwy wzięło się powszechne kojarzenie tych zwierząt z wijami i krocionogami, bo przedstawiany na nich stylizowany, podparty laseczką i ubrany w buty zwierzak niewiele ma wspólnego z prawdziwą stonogą'' - Andrzej Kędzierski, Mirosław Nakonieczny, Piotr Kawecki ,,Tajemnice zwierząt. Zadziwiający świat stawonogów''.

Oniricon cz. 367

Śniło mi się, że:







- rysowałem statki kosmiczne,
- obecnie popularna jest dieta somalijska pozwalająca szybko schudnąć,
- poszedłem do baru szybkiej obsługi gdzie przyszli za mną bladzi młodzieńcy o czarnych włosach,







- 2 sierpnia w święto Wniebowzięcia NMP hiszpańska lub latynoska dziewczynka zgromadziła zapas palemek mających chronić ludzi przed atakami demonicznych, czarnych kotów,
- do Szczecina przybył nieuczciwy zapaśnik, który na ringu walczył z ludźmi i aniołami,
- oburzyłem się, gdy pojawiły się w sprzedaży zestawy dla dzieci do zabawy w MO i do ,,zwalczania chomików'' (cinkciarzy i badylarzy),
- w lesie naga rusałka dała Ferdynandowi i Halinie Kiepskich magiczny napój, po którym stali się wiecznie młodzi, piękni i jurni, po czym zaczęli wspólnie uprawiać seks po raz pierwszy od wielu lat,







- rozmawiałem ze Sławomirą o Bertolcie Brechcie mówiąc, że można być jednocześnie przeciwnikiem Hitlera i złym człowiekiem; wspomniałem też o premierze Węgier, Palu Telekim, który odmówił Hitlerowi zaatakowania Polski,







- pewien chory człowiek poszedł do lekarza, który nie chciał mu pomóc, powiedział wówczas: ,,Pokaż, lekarzu, co masz w garażu!'' i wtedy został zabrany na statek kosmiczny i wyleczony przez kosmitów (sen zainspirowany czytanym przed laty komiksem o Ratmanie),
- pytałem Pavlasa ov Vidłara czy chciałby chodzić po żwirowej pustyni Serir w fantastycznym świecie zwanym Cudomirią, lecz on odpowiedział, że nie lubi żwiru,







- zastanawiałem się czy Jacek Piekara w cyklu o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie nie inspirował się czasem mitologią mandejczyków,






- na parapecie mojego domu przysiadywały sępy plamiste i kondory andyjskie zwabione mięsem, lecz ani Babcia, ani Dorota Wellman nie chciały w to uwierzyć,
- jakaś lewaczka w komentarzu na portalu ,,Fronda pl.'' obrażała polską autorkę fantasy,






- w szkole gdzie  przyszedł do mnie Krzysztof Ibisz chciałem przepisać swoje sny na nieuszkodzoną kartkę i omal nie spóźniłem się na lekcję języka polskiego, mali chłopcy lubili mnie za to co pisałem o arthropleurze i innych prehistorycznych bezkręgowcach. 

wtorek, 16 stycznia 2018

Średniowieczna ars amandi







,,W ostatnich latach XII w. idee tego typu zostały zebrane przez pisarza Andreasa Capellanusa, rezydującego na eleganckim dworze księżnej Marii Szampańskiej (córki Eleonory Akwitańskiej). Jego książka 'Sztuka kochania' - nie do końca pisana serio i będąca w wielu momentach parodią dzieł Owidiusza, traktujących o tym samym temacie - zawiera szczegółowe rady dla rozpalonych kochanków. [...] Opowiada ona historię pewnego Anglika, który jadąc lasami należącymi do króla Artura natknął się na cudowną dziewicę. To ona mu oznajmiła, że bez jej rady, jego wyprawa w żadnym wypadku nie powiedzie się. Poinformowała go, że nie zdobędzie przychylności damy swego serca, tak długo, dopóki nie przyniesie jej sokoła siedzącego na złotej żerdzi na królewskim dworze. Ponadto, żeby zdobyć sokoła, musi on uwikłać się w potyczkę z dwoma rycerzami na raz. (...). Rycerz wyruszył na wyprawę, ostrzeżony jeszcze przez dziewicę, że wcześniej musi odszukać magiczną rękawicę, na której spocznie sokół, ponieważ tylko taki fant otworzy mu drogę na królewski dwór.
    Wkrótce dotarł on do złotego mostu, strzeżonego przez okrutnego rycerza, który wyzwał go na pojedynek. Chociaż ciężko ranny, Anglik zwyciężył strażnika i wspaniałomyślnie darował mu życie. Jednak po drugiej stronie rzeki czekał na niego równie przerażający rycerz, który zaczął tak gwałtownie trząść złotym mostem, że Anglikowi ledwie udało się przejść na drugą stronę, gdzie utopił swojego wroga.
    Niedługo potem rycerz nasz znalazł się po środku cudownie pachnącej mgły, w centrum której stał okrągły pałac. W tajemniczy sposób nie miał on żadnych drzwi, nikogo też w pobliżu nie można było spotkać. Na ziemi jednak stały srebrne stoły zastawione jedzeniem i piciem, i głodny rycerz postanowił się posilić. [...] Nagle, z ukrytych drzwi, wyłonił się olbrzym potrząsający ogromną maczugą, który odważył się wkroczyć na królewskie posiadłości i jeść z królewskich stołów bez uprzedniego zaproszenia. Wywiązała się walka, z której Anglik wyszedł zwycięsko. W zamian za darowanie życia, olbrzym zaprowadził go do złotej kolumny, w której znajdowała się poszukiwana rękawica.
    Przyjechawszy do pałacu króla Artura, rycerz odnalazł w końcu sokoła siedzącego na złotej żerdzi. Zanim jednak został do niego dopuszczony, musiał pokazać, że ma ze sobą wymaganą rękawicę. Dodatkowo, tak jak przepowiedziała dziewica, stoczył walkę z dwoma rycerzami, których pokonał i wreszcie udało mu się pojmać sokoła, w wraz z nim kawałek pergaminu przytwierdzonego do żerdzi. Było na nim spisanych trzydzieści jeden Zasad Miłości, które Anglik zobowiązał się wyjawić każdemu poszukującemu prawdziwego uczucia, zanim sam otrzyma nagrodę w formie miłości swej wybranki. [...]'' - ,,Świat Wiedzy. Sztuka 9 Romans i rycerstwo''




Indiański mit o koniach







,, [...] mit Indian z plemienia Nawaho w bardzo skomplikowany sposób wyjaśnia skąd wzięły się w ich życiu konie. Otóż pewien zrujnowany hazardzista został postrzelony z łuku, a strzała zaniosła go aż do Stwórcy, który zesłał go z powrotem do Meksyku, już pod postacią władcy Azteków - Montezumy. Następnie Montezuma poprowadził swoich poddanych na północ, a ci z kolei nauczyli Indian Nawaho jak wykorzystywać konie i inne zwierzęta pociągowe'' - ,,Świat Wiedzy. Sztuka 4 Mitologia''



Czarne koty z Peru








,,Dawno, dawno temu żył w Peru sześciolatek imieniem Jose. Miał on okrutnego i niedobrego dziadka imieniem Manuel. Dziadek pijał dużo mocnego wina w miejscowej gospodzie, ale to mu wcale nie poprawiało nastroju! Wręcz przeciwnie, stawał się agresywny i potrafił zachowywać się naprawdę nieprzyjemnie. (Poza tym śmierdziały mu nogi, ale to szczegół drugorzędny).
   Pewnej nocy dziadek Manuel przywlókł się z gospody do domu wściekły jak nie wiem co. 
- Jestem potwornie wściekły! - wrzasnął.
- Dddlaczego? - spytał Jose.
      Dziadek zmarszczył czoło i jego ohydna twarz skrzywiła się z obrzydzeniem... tak jakby ktoś podetknął mu pod nos te jego śmierdzące nogi.
- Nie zadawaj głupich pytań! - ryknął. - Och, jak mnie boli w piersi! - jęknął.
     Oczy wyszły staruchowi na wierzch, kolana się pod nim ugięły, język mu spuchł, jego stopy zaczęły cuchnąć i padł, prosto na swoją obrzydliwą twarz, i do tego martwy!
- Ach, co za strata! - jęknęli mieszkańcy wioski zgromadzeni na ulicy.
- Hura! - radowali się, kiedy znaleźli się już we własnych domach.
    Ale tylko do chwili, gdy dowiedzieli się o dziwnym testamencie zmarłego. Babcia Consuela przeczytała ją małemu Jose (który przypuszczalnie był za mały, żeby czytać).

   'Ja, Manuel, nakazuję, by po mojej śmierci zrobiono co następuje:

1. Pogrzeb musi się odbyć po północy.
2. Moja trumna ma pozostać otwarta.
3. Musi być dość krzeseł dla wszystkich, którzy chcą przyjść na pogrzeb.
4. Mojego ciała nie wolno zanieść do kościoła, a na pogrzebie nie może być obecny ksiądz'.

    Babcia Consuela zadrżała, a Jose cały się zatrząsł.
- Czuję w tym smród ognia piekielnego! - jęknęła kobieta.
- A ja myślałem, że to jego nogi tak cuchną - westchnął chłopiec.
     Pokój, w którym stała trumna, wypełniał straszliwy odór. Nikt z mieszkańców wioski nie przyszedł pożegnać zmarłego - trudno się zresztą dziwić.
     O północy zaczął bić dzwon jakiegoś odległego kościoła. W drżącym od ciszy powietrzu do pokoju wkroczył czarny kot. Miał oczy tak czerwone jak piekielne ogniki. Za nim wszedł drugi kot, potem trzeci i następne. Wkrótce już każde krzesło w pokoju było zajęte przez czarnego kota o czerwonych ślepiach. 
- Czarne koty przysyła sam diabeł - szepnęła babcia Consuela.
- Po co? - spytał Jose.
- Po duszę zmarłego - zachrypiała.
 [...] jeden z kotów zaczął zawodzić i wkrótce dołączyły do niego pozostałe, tworząc prawdziwie kocią muzykę, która przypominała naukę gry na skrzypcach w szkole. 
    Świece zamigotały, a trumna lekko zaskrzypiała. Dziadek Manuel usiadł. Jego oczy były martwe tak jak zawsze, ale ciało się poruszało. Nad krawędzią trumny zawisła jedna śmierdząca stopa, potem druga i wkrótce trup stanął na sztywnych nogach. 
     Czarne koty wyszły z pokoju z uniesionymi prosto w górę ogonami, a za nimi, powłócząc nogami ruszył trup. 
- Dokąd dziadek Manuel idzie? - dopytywał się Jose.
     Babcia Consuela przygryzła sobie kłykcie i wymamrotała:
- Był złym człowiekiem za życia, więc za karę nie zazna spokoju po śmierci. Diabeł uczynił z niego condenando, to znaczy, że musi krążyć już na zawsze po ziemi, nie mogąc ani zasnąć, ani odpocząć! (...). 
- Ojej! To okropne! - jęknął Jose.
    W tym momencie babcia Consuela pogroziła chłopcu kościstym palcem. I tobie też może się coś takiego przytrafić, jeśli będziesz niedobry dla swego starszego brata (albo siostry). Przyjdą po ciebie czarne koty!'' - Terry Deary ,,Strrraszna historia. Ci niewiarygodni Inkowie''.













Bogowie Inków

,,Kim byli bogowie, którym trzeba było bez przerwy dostarczać świeżego mięsa? Inkascy bogowie bywali okrutni i nieubłagani, tak jak wiele bóstw w innych krajach. Oto kilku z nich [...]. 







Viracocha

Zawód: Stwórca Ziemi, ludzi i zwierząt. 
    Posługiwał się także innymi imionami: 
- Pan Nauczyciel Świata (...),
- Najstarszy (...),
- Starzec Nieba.
Niebywała historia: Viracocha nie tylko stworzył ludzi - on ich także zniszczył, zrobił ich ponownie z kamienia i rozrzucił po całym świecie. Kiedy już nauczył ludzi, jak mają żyć, wziął się swój płaszcz, który przemienił w łódź, i odpłynął w dal Oceanu Spokojnego.
     Niektórzy Inkowie uważali, że to głupia opowieść....
- Viracocha nie przemienił płaszcza w łódź. Tak naprawdę to on chodził po wodzie! [...].
      Viracocha był przyjacielem Inków. Kiedy Pachacuti został zaatakowany przez Chanca, Viracocha objawił mu się we śnie i natchnął władcę do zwycięstwa. Pachacuti wzniósł w podzięce bogu świątynię w Cuzco.
Wygląd: Na rozkaz Pachacutiego wykonano ze złota posąg boga, który miał wielkość dziesięcioletniego dziecka. [...]







Inti

Zawód: Bóg Słońce
    Nosił imię władcy zwanego Inti, co znaczy 'Mój Ojciec', ponieważ Intiego uważano za ojca inkaskich władców. 
Wygląd: Twarz ludzka na złotym dysku okolonym promieniami słońca.








Mama - Kilya

Zawód: Matka Księżyca i małżonka Intiego
Niebywała historia: Inkowie wierzyli, że Mama Księżyc, płacząc, roni srebrne łzy. (...).









Apu - Illapu

Zawód: Bóg deszczu i piorunów. 
    Był to bóg, do którego najczęściej wznosili modły zwykli ludzie, ponieważ deszcz odgrywał w ich życiu ogromnie ważną rolę. 
Okropne historie: Świątynie Apu budowano zazwyczaj na wzniesieniach. Kiedy ludzie potrzebowali deszczu, wspinali się do świątyni i składali ofiarę. Często były to ofiary z ludzi. Coś w rodzaju wymiany bezpośredniej - ludzkie życie za przelotny deszcz. (...). 
Wygląd: Apu nie można zobaczyć, ale można ujrzeć jego cień - gromadę gwiazd, którą my nazywamy Drogą Mleczną. Inkowie wierzyli, że Apu czerpie wodę z Drogi Mlecznej. (...)'' - Terry Deary ,,Strrraszna historia. Ci niewiarygodni Inkowie''.