piątek, 19 lipca 2019

,,Karpie bijem''


,,Carpe diem (łac.), ‘Zrywaj dzień’, t. zn. wyzyskuj dzień, znane powiedzenie Horacego ‘Ody’ I., 11, 8’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 2 Assurbanipal do Caudry’’






W lipcu 2019 r. przeczytałem ,,Karpie bijem’’ Andrzeja Pilipiuka; dziewiąty tom popularnego cyklu fantasy o przygodach Jakuba Wędrowycza zawierający 17 opowiadań. Ich akcja rozgrywa się w wiekach XXI, XX (1947, 1989), XIX i XV (1410) w Polsce (Wojsławice, Chełm, Lublin, Krasnystaw, Warszawa, Kraków, Grunwald), Francji (Amiens), oraz w zaświatach i rzeczywistościach alternatywnych.








O głównym bohaterze; uzależnionym od alkoholu starym egzorcyście - amatorze dowiadujemy się, że miał przodków min. ormiańskich i cygańskich, w czasie II wojny światowej ratował Żydów, oraz razem z wiernym druhem Semenem Korczaszką – wiekowym rosyjskim kozakiem monarchistą wsparł Wojaka Obrony Terytorialnej rakietą podrzuconą mu w ramach prowokacji przez policjantów Birskiego, jego wujka – Edwarda – starego ubeka i Rowickiego. Poznajemy również bliżej Helenę Wędrowycz – żonę Jakuba, która trzymała męża twardą ręką nie pozwalając mu pić i lenić się, za to gotowała wyśmienity bigos.







Jak podaje kronika Iwana Krótkosza, rzekomo przetłumaczona z języka starocerkiewnosłowiańskiego przez Andrzeja Pilipiuka, Jakub i Semen (,,Jakób i Symeon’’) wzięli udział w bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. Jakób i Symeon byli najpewniej przodkami Jakuba i Semena, bądź nawet nimi samymi, odbywającymi podróż w czasie. Należąc do stanu chłopskiego, spotkali w lesie krzyżackich posłów niosących dwa nagie miecze i z pomocą pszczół, pokonali ich i puścili nago. Król Władysław Jagiełło (ok. 1362/ ok. 1353 – 1434) obraził się na posłów i za radą rycerza Zawiszy Czarnego (ok. 1370 – 1428) postanowił użyć chłopstwa do walki z Krzyżakami.








Inną postacią historyczną pojawiającą się w zbiorze jest francuski pisarz Jules Verne (1828 – 1905), który w Amiens spotykał się z samym kapitanem Nemo walczącym z Rosjanami. Za opisywanie jego przygód, ochrana rozpętała w prasie brukowej kampanię oszczerstw przeciw pisarzowi min. oskarżając go o bycie Żydem.






Ciekawych inspiracji dostarczyły Pilipiukowi paleontologia i paleoantropologia. W Dębince mieszkały najprawdziwsze pitekantropy (bardzo wczesna forma człowieka kopalnego). We wcześniejszych tomach byli to neandertalczycy. Pitekantropem z Dębinki okazał się sam Kapitan Wypruwacz, w którego oddziale podczas II wojny światowej Jakub i Semen bezlitośnie zabijali i torturowali Niemców. Kapitan Wypruwacz jako trofea zbierał niemieckie odznaczenia i wzorował się na Czyngis – chanie (1162 – 1227), Vladzie Palowniku (1431 – 1476) i baronie Romanie von Ungern – Sternbergu (1886 – 1921), za to hiszpańską inkwizycję uważał za zbyt łagodną. Należał do niego oswojony mamut Włochacz. Rolę lekarza w oddziale Wypruwacza pełnił Xawery Bardak. Godne pochwały jest to, że chociaż Wędrowycz, małpoludy z Dębinki i Bardakowie byli wrogami, w chwili zagrożenia Ojczyzny potrafili odłożyć waśnie na bok i wspólnie jej bronić ;).







Kiedy w Lublinie polski uczony prezentował kości dinozaurów przywiezione z Mongolii, w umyśle Jakuba zrodziło się natarczywe pytanie jak one smakowały. Chcąc się o tym przekonać, nocą w muzeum Jakub próbował czarami sprawić, aby kości diplodoka pokryły się mięsem, to jednak okazał się skamieniałe.







Z mitologii greckiej został zapożyczony jednorożec (zainteresowanych tym tematem odsyłam do świetnej książki Bartłomieje Grzegorza Sali ,,Bestia i potwory mitologii greckiej’’). Jakub od swego odpowiednika z równoległego świata wiewiórek otrzymał w prezencie tęczowy bekon z jednorożca pachnący kwiatami. Zjadł go i popił alkoholem, a potem źle się poczuł, co wynikało z innej budowy chemicznej tego specjału.







Z kręgu wierzeń chrześcijańskich przepuszczonych przez filtr słowiańskiego folkloru pochodzi anioł Semforiusz. Niegdyś był diabłem Czortkiem, lecz grając w karty z Wędrowyczem przegrał duszę. Jakub wyprał brudną duszę diabła i ten został dopuszczony do Nieba jako anioł. Teraz egzorcysta zadzwonił do piekła i kazał aniołowi zamienić się w diabła, aby nastraszyć nastolatków odprawiających w garażu czarną mszę i tym sposobem zniechęcić ich do satanizmu.








W książce można znaleźć liczne nawiązania do wierzeń słowiańskich, w szczególności polskich. Przykładowo Jakub skłonił fortelem Babę Jagę, aby pozabijała esesmanów stacjonujących w Wojsławicach. Dokonał tego pobierając wymagane przez kontyngent mięso z kurzej nóżki, na której stała chatka Baby Jagi.








Jednym z najbardziej oryginalnych wrogów Wędrowycza był Król Karpi – gigantyczny, mówiący karp noszący na głowie koronę z łusek. Mszcząc się na ludziach za zjadanie jego poddanych w Wigilię, 24 czerwca wabił ich do wody, topił i pożerał. Jakub po spuszczeniu wody ze stawu, zarąbał Króla Karpi siekierą. Postać ta wywodzi się ze słowiańskich i bałtyckich wierzeń w monstrualne ryby zamieszkujące jeziora Warmii i Mazur (sam inspirowałem się nimi wymyślając olbrzymie ryby – potwory z jezior Burus):

,,RYBI KRÓL był według pruskich legend demonem, który zamieszkiwał mazurskie jeziora, sprawując władzę nad wszelkimi żyjącymi w nich istotami. Przybierał postać olbrzymiej ryby (na przykład sielawy), potrafiącej wywracać rybackie łodzie i porywać ludzi pod wodę. Gdyby król ryb kiedyś zginął, wraz z nim umarliby wszyscy jego poddani. [...]’’ - Paweł Zych, Witold Vargas ,,Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach’’







,,Król Sielaw, zwany też bardziej precyzyjnie, ale znacznie rzadziej, Królem Ryb, jest najważniejszym z fantastycznych stworów Pojezierza Mazurskiego. Ogromna ryba ze złotą koroną na głowie niepodzielnie panować miała w świecie mazurskich jezior i rzek. Król Sielaw jest dość niebezpiecznym, a nade wszystko uciążliwym potworem, mającym pod swą władzą wszelkie ryby. Charakter ma dość asertywny: nie gnębi ludzi bez potrzeby, a nawet odpłaca im dobrem za szlachetne czyny, zirytowany potrafi jednak okazać swój gniew, rwąc rybackie sieci i wzniecając fale, choć rzadko atakuje swe ofiary bezpośrednio. Pozostaje jedną z bardziej charakterystycznych postaci polskich podań i jednym z niekwestionowanych symboli Mazur. [...]’’ - Bartłomiej Grzegorza Sala, Witold Vargas, Paweł Zych ,,Księga smoków polskich’’






,,Powiadają, że w jeziorze Śniardwy rybki, zwane stynkami miały swojego króla. Rządził sprawiedliwie i wcale nie naprzykrzał się ludziom. Został jednak złowiony i przykuty do grubego łańcucha przy miejskim moście w Mikołajkach. Tam, pod wodą, tkwi do dziś. Wynurza się czasem niespodziewanie, wprawiając przechodniów w osłupienie. […].
Król stynek zwany był, z racji swej jurności, ogierem’’ - Witold Vargas, Paweł Zych ,,Duchy polskich miast i zamków’’








W podziemiach Warszawy Jakub i Semen spotkali bazyliszka – zabijającego wzrokiem stwora zaczerpniętego z wierzeń starożytnych Greków. Legendy o bazyliszkach posiada nie tylko Warszawa, ale też Wilno i Wiedeń. Jakub nie tylko nie zginął od wzroku bazyliszka, ale i sam zabił go groźnym spojrzeniem.







Jakub i Semen udali się do Warszawy na spotkanie z księżniczką zaklętą w Złotą Kaczkę, chcąc z jej pomocą ukarać chełmskiego lichwiarza, przez którego barman podwyższył ceny alkoholu. Złota Kaczka wręczyła im sakiewkę pełną zabytkowych, złotych monet z poleceniem, aby je w przeciągu doby wydali na rzeczy błahe. Jakub jedną monetę wrzucił do kanału, zaś pozostałe dał chciwemu lichwiarzowi. Ów ucieszył się, że naciągnął obu starców, a sam zarobi krocie na rzadkich monetach. Jednak gdy minął wyznaczony czas, cenne monety zamienił się w kamieni.








O Helenie, żonie Jakuba Wędrowycza dowiadujemy się, że przed wielu laty kapłan Światowida (poprawna forma brzmi: Świętowit) czarami pogrążył ją w wieloletnim śnie. Helena spała w piwnicy zamknięta w szklanej trumnie (motyw z baśni braci Grimm o Królewnie Śnieżce).







Idąc polną drogą Jakub przeniósł się w czasie do 1947 r. i w pewnej wsi spotkał ubraną na czarno zjawę pokutującej w czyśćcu dziedziczki. Na jej prośbę upił i przeniósł w nasze czasy nadgorliwego ormowca, który skończył w szpitalu psychiatrycznym.







Śmierć miała postać kobiecego szkieletu ubranego na czarno. Mieszkała w domu na granicy światów razem z czarnym kotem, krukiem, pająkami i szczurami. Jej przysmakiem była piszczelówka zaprawiona arszenikiem. 1 kwietnia odwiedzili ją Jakub i Semen żartując, że wpadli pod kombajn, a Śmierć przestraszyła się ich. Później doszła do wniosku, że przyśnił się jej koszmar.







Z kręgu kultury indiańskiej pochodzą totemy. Ród Bardaków ustawił jeden z swoim indiańskim parku rozrywki dla odpoczywających na wakacjach. Wędrowycz chcąc zaszkodzić znienawidzonemu rodowi, ustawił trzy totemy w trójkąt, aby po wznoszeniu modłów do Manitou o bizony, zaatakował ich kombajn zombie marki ,,Bizon’’. Dzięki podstępowi Semena, udało się jedynie ożywić stary gruchot.

Alkahest był poszukiwanym przez dawnych alchemików uniwersalnym rozpuszczalnikiem. W książce pracował nad nim współczesny alchemik Oskar Fiukacz.








Gumofilce; buty noszone przez Jakuba i Semena okazały się wynalazkiem kosmitów tzw. Szaraków. Wynalazek został dokonany na początku XX wieku, a pierwszymi ludźmi, którzy dostali gumofilce od kosmitów byli: Grigorij Rasputin (1869 – 1916), Żyd Ajzyk i sam Semen Korczaszko, któremu Szaraki wszczepiły w czaszkę implant, a po stu latach powróciły na Ziemię, aby sprawdzić stan gumofilców. Na szczęście Jakub wydłubał przyjacielowi implant.







Piotruś Wędrowycz z przerażeniem odkrył, że jego ukochany pradziadek wierzył w … Płaską Ziemię i uważał to za rzeczywiste. Doświadczenia sowieckich kosmonautów i amerykańskich astronautów, którzy widzieli Ziemię z Kosmosu uznawał za niewiarygodne. Dowodził, że kształt oka deformuje obraz Ziemi. Jest to zabawny komentarz do coraz popularniejszych w naszym ,,oświeconym’’ stuleciu teorii pseudonaukowych głoszących Płaską Ziemię.







Nawiązaniem do powieści ,,Trzej muszkieterowie’’ Alexandre’a Dumasa ojca (1802 – 1870) jest rzekomy piąty muszkieter (obok Atosa, Portosa, Aramisa i d’Artagnana) pozostający na służbie kardynała Richelieu. Muszkieter ten miał przybyć do Polski, a Jakub szukał w jego grobie muszkietu do walki z ,,opętaną krową’’.







Bohaterem dwóch powieści Julesa Verne’a (,,20 000 mil podwodnej żeglugi’’ i ,,Tajemnicza wyspa’’) był kapitan Nemo. Był to polski hrabia Arkadiusz Psinka, który po napadzie Rosjan na swój dwór, zaczął pływać okrętem podwodnym ,,Nautilius’’ i zatapiać nim rosyjskie statki. Jako napędu używał samogonu pędzonego z wodorostów i planktonu. Trunek ten smakował jeszcze lepiej niż bimber Wędrowycza. Po latach okazała się, że ,,Nautilius’’ spoczywa w stawie gdzieś w Polsce. Dla ciekawostki: Nemo znaczy po grecku ,,nikt’’, co może sugerować, że nikt nie wytwarzał lepszego bimbru niż Wędrowycz ;).







Kiedy Jakub i Semen badali co znajduje się za tajemniczymi drzwiami, znajdując za nimi wiszące kożuchy i rozpościerający się za nimi las, w pierwszej chwili pomyśleli, że trafili do Narnii – krainy wymyślonej przez C. S. Lewisa (1898 – 1963). Później jednak okazało się, że był to świat zniszczony przez wybuch superwulkanu, w którym Jakub i Semen uzbrojeni w maczugi polowali na Bardaków, aby ich zjadać.







W powieści ,,Czara ognia’’ z cyklu ,,Harry Potter’’ J. K. Rowling, Durmstrang był bułgarską szkołą magii (również czarnej), gdzie uczył się Wiktor Krum przybyły na wymianę do Hogwartu. W Durmstrangu uczył się na czarodzieja pewien jasnowidz pomagający Jakubowi przebudzić z wieloletniego snu jego żonę Helenę.








Nawiązaniem do amerykańskiego horroru ,,Ptaki’’Alfreda Hitchcocka (1899 – 1980) z 1963 r. jest Nadgołąb – połączony złowrogi umysł krakowskich gołębi, które zbuntowały się przeciwko ludziom, których chciały wyniszczyć za pomocą ptasiej grypy, oraz zwierzętom drapieżnym. Jakub rozmawiał z Nadgołębiem telepatycznie, a Semen służył jako medium. Spisek gołębi został pokonany dzięki nakarmieniu ich pszenicą z równoległego świata, po której nie mogły normalnie latać.


Wreszcie szereg wątków został wymyślony od podstaw przez samego Pilipiuka. Z jego twórczości (liczne zbiory opowiadań) pochodzi postać historyka i antykwariusza Roberta Storma, który odmówił Jakubowi pomocy w szukania ,,Nautiliusa’’, bo nie zajmował się fantastyką naukową.








Kiedy ród Bardaków założył kawiarnię, korzystał z usług krowy karmionej ziarnami kawy, które po przejściu przez jej układ pokarmowy miały lepiej smakować. Krowa pod wpływem ogromnej ilości kofeiny zwariowała. Zaczęła chodzić na tylnych nogach, tańczyć na latarni jak na rurze i śpiewać. W końcu jej serce tego nie wytrzymało :(.







W 1989 r. w Warszawie Jakub i Semen na prośbę astrologa walczyli ze zmorą kolejkową (,,wróżką kolejkuszką’’), która skłaniała ludzi do stania w długich kolejkach i żywiła się ich negatywnymi emocjami. Jakub zranił zmorę, lecz ta schroniła się w poczcie, w wyniku czego kolejki na pocztę stoją po dziś dzień.







W równoległym świecie, w którym ludzie zamiast od małp, pochodzili od wiewiórek żył odpowiednik Jakuba Wędrowycza mający postać wielkiej, humanoidalnej wiewiórki noszącej gumofilce i czapkę uszankę.

Pilipiuk wciąż zaskakuje bogactwem wyobraźni i absurdalnym humorem, nie szczędząc zasłużonej krytyki systemom totalitarnym (komunizm i nazizm), oraz poprawności politycznej. Jego bohater choć pije na umór jednocześnie jest patriotą i walczy ze złem. Jednym z jego wrogów był stary ubek Edward – wuj policjanta Birskiego, który mimo upadku PRL – u wciąż miał ochotę mordować ludzi i jak na ubeka przystało nienawidził PiS – u. Zainteresowanych postacią Jakuba Wędrowycza odsyłam do postów: ,,Bohaterski menel, czyli rzecz o Jakubie Wędrowyczu’’ i ,,Jakub Wędrowycz – król moich snów’’ ;).

środa, 17 lipca 2019

,,Takeshi. Cień Śmierci''


,,Rządy cesarza
niech trwają lat tysiące,
aż ten żwir drobny mocą wieków
w skałę się przemieni
i mchem porośnie gęstym’’
- ,,Panowanie Cesarza’’ (hymn Japonii)







W lipcu 2019 r. przeczytałem powieść Mai Lidii Kossakowskiej ,,Takeshi. Cień Śmierci’’ - pierwszą część dotychczasowej dylogii science fantasy.






Jej akcja rozgrywa się w dalekiej przyszłości na podobnej do Ziemi planecie podzielonej między dwa państwa: Wakuni (odpowiednik Japonii) i Antillę (przypominająca Amerykę Łacińską; nazwa tej ostatniej nawiązuje do średniowiecznej, portugalskiej legendy o tajemniczej wyspie na Atlantyku).






Wakuni było japońską kolonią założoną przez korporację Yamauba (nazwa korporacji stanowiła imię władającej magią Górskiej Staruchy z mitologii japońskiej). Wielu mieszkańców Wakuni różniło się od swoich japońskich przodków jasnymi (rudymi lub blond) włosami i oczami.








Czcili deifikowanych założycieli kolonii – Boginię Prezes i Boga Pierwszego Udziałowca, a poza tym wyznawali tradycyjne religie japońskie: szintoizm i buddyzm zen otaczając czcią takie postaci jak: solarna bogini Amaterasu, bóg burzy Susanoo, Budda Amida, bodhisattwa Jizo (w jednej ze scen pojawia się we własnej osobie), Daruma – deifikowany twórca buddyzmu zen (zainteresowanych jego postacią odsyłam do postów: ,,Daruma’’ i ,,Legendy o herbacie’’), bóg wojny Hachiman, Siedmiu Bogów Szczęścia (Ebisu, Jurajiu, Fukurokuju, Daikokuten, Bishamonten, Hotei i bogini Benten), bogini miłosierdzia Kannon (w Chinach zwana Guan Yin; żeńska postać indyjskiego bodhisattwy Awalokiteśwary), bóg ryżu i lisów Inari, bogini rodziny i szczęścia Okame, czy Yukionna – żeński duch zimy.






W Wakuni przetrwała również pamięć o dawnych japońskich herosach takich jak: nadludzko silny pogromca niedźwiedzi Kintaro, czy urodzony z owocu brzoskwini Momotaro (jego podobizna zdobiła butelki sake pitej przez głównego bohatera).






Wakuni posiadała własnego cesarza (uważanego za młodszego syna Amaterasu niż cesarz Japonii i mającego niewiele władzy) oraz szoguna. Panował w niej ustrój feudalny. Magia i zaawansowana technologia współistniały ze sobą. Mieszkańcy Wakuni jeździli nowoczesnymi pojazdami tzw. bolidami, a do robienia zakupów w wielkich metropoliach takich jak Yamauba City zachęcały ich nagabujące na ulicach holopanienki (rodzaj rzeczywistości wirtualnej). Wykonywaniem hologramowych napisów i szyldów zajmowali się holopacykarze. Rolnicy korzystali w swej pracy z pomocy potężnych biostworów; skrzyżowania maszyn rolniczych ze zwierzętami. Pokarmem biostworów była cuchnąca, zielona biomasa. Istniały też mniejsze biostwory imitujące np. małpy lub ptaki. Mieszkańcom Wakuni nieobca była też broń palna i popadające z wolna w zapomnienie współczesne urządzenia nagrywające głos.
W Wakuni ścierały się interesy licznych zakonów nieraz dysponujących mocą magiczną, przeznaczonych dla: wojowników i skrytobójców (Zakon Czarnej Wody; jego pierwowzorem mogli być ninja), negocjatorów (zdominowany przez kobiety Zakon Uśpionej Wierzby), samurajów, ochroniarzy (Zakon Zaciśniętej Pięści), farmaceutów (Zakon Szczególnych Receptur), rzemieślników (Zakony Osławionego Kunsztu), psychopatycznych oprawców (Zakon Rozerwanego Kręgu), a nawet zmiennokształtne istoty mające pieczę nad rozrywką (Zakon Księżyca Utajonego).
Oprócz ludzi Wakuni zamieszkiwały bowiem liczne magiczne zwierzęta władne przybierać ludzką postać.







Najwyżej w hierarchii stały smoki (ryu), które nie uważały się za zwierzęta, ale za bogów. Posiadały władzę nad żywiołem wody i mogły sprowadzać deszcze. Jednym z nich był wróżbita jing – jang pan Ryuin, który na zebraniu Zakonu Księżyca Utajonego przepowiedział przyszłe losy Takeshiego.







Lisy (kitsune) dysponowały ogromną mocą magiczną. Potrafiły tworzyć iluzje i zmieniać postaci. Stojąca na czele Zakonu Księżyca Utajonego pani Kitsune na co dzień pokazywała się ludziom w postaci pięknej kobiety.






Koty (neko) – ulubione zwierzęta Autorki, odgrywające zarazem ważną rolę w japońskich wierzeniach. Do Zakonu należał bury kocur Buchi (oryginalne imię niezwykłego kota z japońskiej opowieści), który szpiegował pana Omurę potajemnie sprzedającego drogie leki wytwarzane przez Zakon Szczególnych Receptur schorowanemu Hernandezowi Mero – prezydentowi Antilli. Buchi był również zdolnym nekromantą, który ożywiał zmarłych tańcząc.







Jenoty (tanuki) – zwierzęta mściwe i biegłe w magii. Potrafiły przybierać dowolne kształty np. zamienić się w statek lub czajnik (stąd nazwa gospody ,,Pod Jenotem i Czajnikiem’’ w Zimnej Wodzie). Na ich czele stał bezczelny pan Tanuki.







Psy (inu) podlegały w Zakonie władzy pana Shiro. Nie odgrywają w powieści większej roli.







Węże (hebi) potrafiły przybierać ludzką postać i uważały się za smoki. Na ich czele stała pani Manabo.







Tytułowym bohaterem jest niezrównany szermierz Takeshi – były adept Zakonu Czarnej Wody. Był wysokim mężczyzną o ciemnych włosach i zielonych oczach; niezwykle odpornym na ból i substancje psychoaktywne. Jego ciało pokrywały liczne blizny w tym wypalone Obręcze Ashurów. Nosił ze sobą ukryty w podróżnym kiju magiczny miecz zwany Blaskiem. Zamieszkujący w nim kami tworzył niebieską barierę ochronną chroniąca wojownika przed kulami. Takeshi zawsze kierował się honorem i bronił słabszych. Opuścił Zakon Czarnej Wody, gdy jego mistrzowie w czasie wojny z szogunem zwanej Klęską Czworga dla korzyści wydali na śmierć swych podwładnych. Od tego momentu Takeshi stał się ściganym przez swój zakon banitą. Przez siedem lat ukrywał się jako wędrowny holopacykarz, jednak zmuszony do obrony własnej i innych ludzi zmuszony był znów się ujawnić. Postać Takeshiego wykazuje dużą dozę indywidualizmu na tle kultury, w której jednostka jest podporządkowana społeczeństwu.
W życiu Takeshiego było wiele kobiet:







Haru – zbuntowana nastolatka, córka wójta Zimnej Wody. Uważała się za księżniczkę, ubierała w stylu kawaii, marzyła o romantycznej miłości i przygodach, jednocześnie brutalnie odrzucając szczerze kochającego ją Kazuyę – zdolnego i pracowitego syna miejscowego urzędnika. Miała ukochanego, czarnego kota, którego nazwała Genji na cześć księcia ze średniowiecznego eposu ,,Opowieść o Genji’’ napisanego przez Murasaki Sikibu oraz różowy, mówiący skuter. Była bardzo dziecinna i niedojrzała, a jednocześnie szczerze kochała Takeshiego, wraz z którym chciała przejść do legendy.







Mariko – nazywana ,,czarną gejszą’’ z powodu ciemnej skóry, przybrana siostra gangstera Imokori Ashihei i jedyną kochaną przez niego osobą. Była psychopatką lubującą się w zadawaniu cierpień fizycznych i psychicznych. Posiadała miecz zwany Strumieniem i kolekcjonowała głowy zabitych przez siebie wojowników. Marzyła o pojedynku z prawdziwym mistrzem miecza. Jej marzenie spełniło się gdy stanęła do walki z Takeshim, grożąc, że w razie odmowy zabije Hatu i jej bliskich. Takeshi nie chciał zabijać Mariko i dwukrotnie dawał jej szansę na honorowe wycofanie się z pojedynku. Mariko nie chciała jednak zrezygnować z walki i w końcu zginęła szczęśliwa z ręki Takeshiego. Jej brat Ashihei szukał zemsty i torturował Takeshiego.







Etsuke – młoda adeptka uprawiającego czarną magię Zakonu Rozerwanego Kręgu. Była psychopatką jeszcze gorszą niż Mariko, opętaną w dzieciństwie i lubującą się w wymyślnych torturach. Poszukiwała Takeshiego, aby go zabić.







Fumiko – piękna, dystyngowana i bardzo zdolna adeptka Zakonu Uśpionej Wierzby, a zarazem pierwsza miłość Takeshiego. Była fanatycznie wierna Zakonowi, a jednocześnie rozdarta między lojalnością wobec niego, a miłością do Takeshiego.

Powieść stanowi zarówno ucztę dla wyobraźni (zwłaszcza w opisie ataku demonów w Domu Lisów i wątku społeczności magicznych zwierząt) oraz kopalnię wiedzy o kulturze dawnej Japonii. Spodobała mi się szlachetna postać głównego bohatera, oraz pełne humoru opisy ,,księżniczki’’ Haru. Od powieści tej trudno się oderwać, mimo że niektóre sceny są bardzo drastyczne.

wtorek, 16 lipca 2019

Arturiada








,,W owym czasie królem Brytów był przesławny Artur (Arturus), zwany Artusem, syn króla Utera Pendragona. Przez wiele lat odpierał ataki germańskich Anglów, Sasów i Jutów, a sam był z pochodzenia Sylurem z Cymru. Stoczył z Germanami czterdzieści bitew, a po ostatniej, u stóp wzgórza Badon, z udziałem Vargreda, króla Anglów, Wilhelma – króla Sasów i Gadhelma, króla Jutów, zawarł pokój z namiestnikami. Ci zobowiązali się nie napadać na Brytanię i dotrzymali obietnicy tak długo jak żył Artur. […] Artur ujarzmił i wcielił do swego królestwa Piktów, Szkotów, Irlandczyków, bez walki zajął Ultima Thule, gdzie wybudował klasztory irlandzkim mnichom, rzucił też na kolana Armorykę, Dację, Fryzję, Wyspy Owcze, Nürt i Svamię.
Do jego serca wkradła się pycha, aż wreszcie postanowił podbić Analapię i uczynić z niej cześć imperium Błogosławionego Królestwa Logres. ‘Ten kraj jest bardzo zasobny, a jego mieszkańcy dzielni. Walczyli z Amazonkami i Sarmatami, z Persami, Grekami, Rzymianami, Awarami, Wandalami i Hunami. Ja, Artur, chrobry zwycięzca mnogich ludów, stawiam sobie za punkt honoru, ów waleczny lud Analapów rzucić do swoich stóp’. Nie pomagały tłumaczenia doradców, druida Merlina, który swój kunszt magiczny zawdzięczał ludziom ocalałym z Atlantydy i biskupa Pandulfa, że wówczas stanie się jak Germanie, których pokonał. Na nic zdał się płacz królowej Ginewry nad przyszłymi wdowami i sierotami. Na nic wreszcie klątwa Papieża i zakaz sprawowania Eucharystii w całym Logres, bo Papież kochał Analapię jak drugą ojczyznę. Król Artur zawarł przymierze z pogańską Saksonią i po wypowiedzeniu wojny uderzył od północy i zachodu. Opat Antoni z Rzymu napisał pełen oburzenia list, w którym padły słowa: ‘Co to za zgoda Chrystusa z Belialem? Co mają wspólnego ze sobą Jezus i diabeł Wotan?!’ Brytowie rozgromili flotę Analapii. Jednak na samym początku biskup Rondovrihu wyszedł na brzeg naprzeciw flocie Logres z obrazem Maryi. Z wiarą zanurzył ramę w morzu i zerwał się sztorm, który zagnał statki Brytów z powrotem do Nürtu, żadnego nie zatapiając. Lancelot z pomocą Sasów zajął Bliski Zachód, dotarł do Pomori i oblegał Sedinum. Pod jego wysokimi wałami, pewien Szkot rzucił kamieniem w niesiony przez Sasów posąg boga Donara. Na nic się zdały próby pojednania zwaśnionych ze strony Lancelota; poganie i chrześcijanie miast razem zdobywać chrześcijański gród, poczęli się nawzajem wyrzynać. Niebawem król Franków Klodwik uderzył na Saksonię i Brytowie stracili sprzymierzeńców. Artur zdobył Baltię, Canum, Larus, Truso i Błyszczydła; miasto to było własnością rodu Błyszczyńskich. Bazą króla było Canum. Zbudował tam wspaniały dwór, na którym niemal codziennie urządzał polowania w pobliskich lasach, uczty i turnieje. [...]’’ - ,,Codex vimrothensis’’







Canum – bogate miasto portowe nad Morzem Srebrnym było starsze niż reszta Królestwa Analapii; w erze dwunastej, tysiąc lat przed narodzinami Lecha I Dalmackiego wybudował je słowiański heros imieniem Gdan (Gedanus) na fundamencie z osmalonego pnia drzewnego potwora Grabiuka. Wiele obcych ludów mieszkało w obrębie jego wałów od jasnoskórych jak elfy Urvegów ze słynącego z czarnej magii Półwyspu Hakon, aż po dworzan Waris Wielkiej – królowej Puntu w Afryce. Canum często miało interesy rozbieżne z dobrem całej Analapii, a jak podaje w swojej ,,Kronice’’ uczony Nakorsz, król Wizimir zwany Młotem na Danajów nakładał na ów gród zbuntowany karne daniny, a i na gardle karać nie omieszkał za handel z jego wrogiem, królem Sywardem. Jednak więcej opisali kronikarze przypadków gdy niepokorne Canum w czasie wojen z wrogami Analapii odkładało na bok waśnie i stawało po stronie królów z dynastii Dalmatydów i Grakchidów.
Tak było również wtedy gdy Artur, król Logresu przeprawił się przez Morze Srebrne pozłacanym drakkarem ,,Łowcą Jurzenki’’ o purpurowych żaglach. Artur Pendragon, syn Utera, który pomnożył sławę ojca, w czas sztormu dał posłuch Lokasenusowi Oszczercy, doradcy z Nürtu, który dzięki licznym pochlebstwom zdobył sobie lepszą pozycję na dworze niż druid Merlin i biskup Pandulf nie bojący się mówić królowi prawdy.
- Papież odwrócił się od was, Panie, choć nie szczędziliście swojej krwi dla obrony Kościoła – przymilał się Lokasenus skrycie składający żertwy bogom Asgardu. - Pozostaje wam teraz tylko rzucić ten złoty puchar w fale morza na ofiarę dla Aegira, a wtedy sztorm ustanie. W przeciwnym razie Logres zostanie bez króla – Artur zawahał się, jednak sztorm nie ustępował.
- Śmiało, Panie! - przynaglał Lokasenus. - W razie czego Maryja wstawi się za wami u swego Syna! - Artur ujął puchar i z rozmachem rzucił go w fale.
Kiedy to uczynił, morze uspokoiło się. Nie wiedział jeszcze, że za ten postępek przyjdzie mu pokutować poprzez poszukiwanie innego Kielicha, który miał się stać przyczyną rozpadu Bractwa Okrągłego Stołu…
W Canum nikt nie witał króla Brytów. Analapowie nie zwykli naginać karków przed obcymi władcami. Nie pomagały ani groźby śmierci bądź tortur, ani drogie prezenty, ani wreszcie obietnice nowych herbów, nadań i przywilejów. Im bardziej mieszkańcy Canum i Błyszczydeł opierali się Arturowi, tym większe zdobywali uznanie w jego oczach. Jeden tylko Jadam Dulko, skarbnik grododzierżcy; księcia Świętopełka Włodzisławica złożył pokłon królowi Brytów licząc, że zdradą i pochlebstwami przysporzy sobie bogactw i zaszczytów. Artur zasiadł do wieczerzy pogrążony w niewesołych rozmyślaniach, a Dulko łasił się doń jak grzech do Kaina.
- Miłościwy Panie, znam sposób w jaki mógłbyś zdobyć poparcie mieszkańców tego grodu.
- Mów, a nie minie cię nagroda – odrzekł Artur jak wybudzony z głębokiego snu, w myśli zas zadał sobie pytanie: ,,Do czego zmierza ten szczwany, ryży kundel?’’
- Otóż na ulicy Lisiej stoi kamienica nazywana Strasznym Dworem. Jej ponura sława wzięła się stąd, że obrały ją na swe locum straszydła wszelkiego rodzaju, ludziom wrogie i ich ciałami się żywiące. Ubij je, Panie, a będziesz miał Canum po swojej stronie.






- Nie uląkłem się olbrzyma z Góry Świętego Michała, nie ulęknę się też owych słowiańskich maszkar! - oznajmił Artur o czym wstał od stołu i razem z dwoma rycerzami udał się przez pogrążone w mroku miasto do Bursztynowego Kościoła, który ufundował król Bogdal.
Ugiął swe kolana przed wystawionym do adoracji Najświętszym Sakramentem i począł modlić się żarliwie całą noc, co nie zdarzało mu się od czasu gdy opuścił Logres, a wielkie łzy spływały po jego policzkach…
Nazajutrz udał się Artur mając za przewodnika Jadama Dulkę do Strasznego Domu na ulicy Lisiej, a królewscy heroldzi na ulicach oznajmili wszem i wobec mieszkańcom Canum o tym przedsięwzięciu. Straszny Dom składał się z dwóch pięter. Zbudowany był z szarego kamienia pokrytego budzącymi trwogę rzeźbami i napisami. Okna przypominały puste oczodoły, zaś dach był dziurawy. Artur stanął przed niemiłosiernie skrzypiącą, drewnianą bramą na poły zniszczoną przez pleśń i korniki. Pokrywał ją mech oraz na wpół zatarte inskrypcje; jakieś runy z Nürtu, słowiańskie bukwy, egipskie hieroglify i 






jakiś magiczny znak niedbale namalowany żółtą farbą. Król Brytów przeżegnał się, po czym jednym dobrze wymierzonym cięciem Excalibura wyrwał bramę z zawiasów i obalił ją na ziemię. Wnętrze Strasznego Domu było ciemne, tak, że król musiał zapalić pochodnię. Na łuszczących się ścianach widniały teksty bluźnierczych zaklęć, zaś w powietrzu unosił się fetor gotowanej kapusty, potu, siarki, smoły, cebuli, chrzanu i czosnku. Artur wszedł po skrzypiących schodach na pierwsze piętro do izby pełnej pajęczyn i ogromnych, czarnych pająków.






- Dobrze, że nie ma tu mojej Ginewry, bo gdyby widziała te pająki wielkie jak kobyły, to by piszczała ze strachu – mruknął do siebie Artur.
Pająki istotnie; dorównywały wielkością lisom albo kotom; były czarne jak smoła, a ich czerwone oczy świeciły jak rozżarzone węgle. Na szczęście panicznie bały się trzymanej przez króla pochodni. W kącie izby stała szafa. Tak jak na meble wytwarzane w Canum przystało, była wielka, ciężka i pokryta licznymi zdobieniami.
- Chciałbym taką mieć w Camelocie – rozmarzył się Artur.







Król Brytów podszedł do szafy i powoli otworzył jej drzwi. Ujrzał wówczas buchające z jej wnętrza płomienie cuchnące siarką jakby otworzył wrota do piekła. Z płomieni wyskoczył potwór zwany kuroliszkiem – olbrzymi kogut o skrzydłach nietoperza i ogonie węża pytona, wydający z siebie ogłuszające pianie. Kuroliszek bez chwili wahania zaatakował Artura spiżowym dziobem i szponami. Król płynnym ruchem miecza ze świstem ściął maszkarze głowę. Krople krwi potwora upadły na drewnianą podłogę i wtedy – gwałtu rety! - w mgnieniu oka wyrosły z niej cztery nowe kuroliszki, które piejąc gniewnie rzuciły się na króla z czterech stron. Artur w swoim życiu na niejednym już polu bitwy potykał się z przeciwnikami znacznie odeń liczniejszymi i silniejszymi i zwyciężał ich, przeto i tym razem nie stracił odwagi. Hojnie rozdawał ciosy mieczem, tarczą, okutymi w żelazo nogami, aż wszystkie cztery kuroliszki legły martwe u jego stóp. Nie był to jednak koniec zmagań, bowiem z ich krwi rodziły się kolejne potwory. Im więcej Artur zabijał kuroliszków tym ich zamiast ubywać – przybywało.
- Drogo sprzedam życie! - postanowił Artur. - Nie będzie król Brytanii umykał jak zając, ale nawet zaciągnięty do piekła wrazi swój miecz w czarne serce Lucyfera!
Nie minęło pół pacierza, a cała komnata przypominała zatłoczony, piekielny kurnik pełen diabelskiego drobiu. W rubinowych, świecących w ciemności oczach kurolidzków malowała się żądza dziobania i rozrywania na strzępy człowieczego ciała. Z wnętrza szafy buchały płomienie, zaś Artur przeplatał rozdawanie ciosów śpiewaniem łacińskiej modlitwy ,,Sub Tuam praesidiam’’. Król był już zmęczony, a jego kolczuga z wolna zaczęła przypominać ser z Helwecji. Liczył się z tym, że może tu zginąć, w tej opanowanej przez złe moce kamienicy i nigdy już nie ujrzy królowej Ginewry, ani Błogosławionego Królestwa Logres. Papież obłożył go klątwą za napaść na chrześcijańską Analapię, teraz zaś króla po raz pierwszy przejął dreszcz lęku, że umrze bez pojednania z Bogiem i trafi do piekła.

,,Maria Regina mundi
Maria Mater Ecclesiae
Tibi assumus,
Tui memores,
Vigilamus!
Vigilamus!’’ 1

- śpiewał Artur zatapiając oręż w kogucich piersiach potworów.
Istotnie; ratunek przyszedł, jednak istota, która go udzieliła nie miała nic wspólnego z Maryją. Z zakurzonego, pękniętego zwierciadła w mosiężnej ramie wiszącego na ścianie komnaty wyłoniła się półnaga dziewczyna wielkiej urody okryta skórą pantery. Włosy miała czarne i kręcone, nosiła naszyjnik z psich zębów, a na palcach jej dłoni i stóp srożyły się czarne, ptasie szpony. Jej oczy świeciły w mroku podobnie jak złoty ząb.
- Pic, pic! - zawołała i klasnęła w dłonie gdy jej stopy dotknęły drewnianej podłogi.
Wówczas kuroliszki ogarnął popłoch. Sycząc i rozpychając się pobiegły w kierunku piekielnej szafy i wskakiwały w płomienie. Gdy ostatni z potworów zniknął w ognistych czeluściach szafy, jej drzwi same zamknęły się z głuchym jękiem.
- Bóg zapłać ci, nadobna pani za uratowanie mi życia – przemówił dwornie Artur nie wiedząc, że ma przed sobą morę – dusicielkę mężczyzn. - Czy mogę wiedzieć jak się nazywasz? - mora wzruszyła białymi ramionami i przewróciła oczami.
- Baba. Jadna. Mora. Żarłonia. Zjadnica. Levartina. Lubarta. Dusica. Noszę wiele imion. Możesz nazywać mnie Babą. Ty jesteś owym sławnym królem Artusem, który nieproszony przybył do Analapii zza morza?
- W rzeczy samej – odpowiedział lekko zmieszany król.
- A więc zapraszam cię, Artusie do stołu. Chyba nie odmówisz damie? - spytała mora Baba.
- Czuję się zaszczycony – odrzekł król Brytów, po czym udał się w ślad za tajemniczą pięknością idąc po starych, skrzypiących schodach i mijając obrazy przedstawiające postaci o srogich obliczach, które zdawały się żyć i śledzić wzrokiem Artura.
Baba zaprowadziła władcę Logres do przestronnej komnaty, na której środku stał stół nakryty białym obrusem, a na nim zapalony świecznik o siedmiu ramionach. W kącie stała duża klatka pełna psów ras różnych: chartów, ogarów, owczarków, brytanów, a nawet przedstawicieli rasy husky z dalekiej, mroźnej Białopolski. Zwierząt było w sumie dziewięć, a wszystkie zabiedzone szczekały i warczały wyraźnie się bojąc. Mora klasnęła w dłonie i natychmiast na stole pojawiły się złote kielichy i omszały gąsior z rzymskim winem, oraz parująca pieczeń.
- Wypijmy za podbój Analapii! - zaproponowała mora Baba.
Artur przed przystąpieniem do wieczerzy przeżegnał się, a wówczas jakby łuski opadły z jego oczu. Dostrzegł, że w winie i mięsie kłębią się robaki mające głowy kobiet i spiżowe zęby. Pobladł, zerwał się z krzesła i dobył Excalibura.
- Gadaj co to za psy! - warknął król. - Pewnikiem muszą być zaczarowane!
- To tylko psy – odrzekła Baba przewracając oczami.
- Mów prawdę, wiedźmo, albo zetnę ci głowę! - zagroził Artur.
- To są moi… mężowie – chlipała mora. - Mieli ludzką postać, lecz zamieniłam je w zwierzęta, bo lubię psie mięso. To, które leży na półmisku, to właśnie ciało jednego z nich. Ciebie też chciałam zamienić w psa, udusić gołymi rękami i zjeść ze smakiem – Artur słysząc te wynurzenia zmełł w ustach przekleństwo.
- Natychmiast masz je uwolnić – rozkazał tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Baba chcąc nie chcąc dobyła klucza i otworzyła klatkę, a uwięzione w niej psy rzuciły się na swą dręczycielkę z ujadaniem godnym Szczekającej Bestii, po czym zaczęły ją gryźć do krwi.
- Artusie, ratuj mnie! - wrzeszczała mora.
Wyrwała się z psich szczęk po czym śpiewając inkantację zamieniła się w wielkiego jak bocian, beżowego sępa o łysej głowie pokrytej strupami. W pieśniach z Roxu istota taka nosiła imię Baba – ptica. Leciała w stronę okna, lecz Artur zastąpił jej drogę i rozpłatał swym mieczem. Głodne i spragnione psy rzuciły się do pożerania truchła Baby – pticy.
- Czy jesteście obdarzone mową? - spytał Artur w języku starokrasnym, którego przed laty uczył go Merlin.
- Tak, królu – potwierdził nagle biały jak mleko owczarek z Montanii.
- Jesteśmy ci niezmiernie wdzięczni, królu Arturze! - zawołały ludzkim głosem zaklęte psy.
- Czas opuścić to obmierzłe miejsce – zadecydował Artur. - Chodźcie za mną! - psy posłusznie ruszyły za królem Arturem, który żegnając się ze Strasznym Domem, przytknął zapalony świecznik do bordowej kotary.
Straszny Dom stanął w płomieniach nieopisanie cuchnących siarką i wśród mrożących krew w żyłach wrzasków palonych straszydeł. Artur razem z psami udał się do swego dworca. Tam dobył z podróżnego kufra biały, jedwabny pasek należący do królowej Ginewry i obwiązał nim każdego z psów, te zaś na powrót stawały się ludźmi napełniając cały Dworzec Artusa nieopisaną radością.


*

,, […] Bors (Vors) przybił do wybrzeży Burus. Zajął Olsanę i Rajgród, stolicę Jatvy. Z tych ziem atakował Podlesie. Artur, Lancelot i Bors połączyli swe armie, by uderzyć na Nestę, a Bogdal zastąpił im drogę pod grodem Vrist Küjvis. Straszna to była bitwa, a Analapów wspierali stolimowie. Wojsko Lancelota zostało rozbite. Król Artur cofnął się na północ. Analapijski możnowładca, pan Bożywoj Błyszczyński udał się w pościg za Borsem. Po krótkim oblężeniu odebrał mu Rajgród, a niedługo potem Olsanę, a następnie zmusił Gawena do oddania Truso. Poddani Bogdala walczyli z Borsem bez nienawiści, bo choć był najeźdźcą, szanował podbijane ludy. Król Bogdal posuwał się nieubłaganie na północ. Stanął pod wałami Canum, zwyciężył w bitwie Artura, który ranny i zawstydzony podpisał pokój z Analapią i na znak pojednania dał Bogdalowi za żonę swą córkę Gewissę (…). Wielka była ich miłość, choć początkowo Gewissa bała się wyjść za nieznanego sobie króla dalekiego kraju.
Artur odbył pokutę. Odziany tylko we włosiennicę i bosy odbył pielgrzymkę do Rzymu, a był grudzień. Trzy dni czekał na mrozie pod pałacem papieskim, aż Papież widząc jego skruchę, zdjął klątwę z króla i jego kraju i zaprosił go by spędził z nim czas od Bożego Narodzenia do Trzech Króli. Papież lubił i szanował króla Artura, któremu zresztą ongiś zawdzięczał uwolnienie z niewoli tyrana, samozwańczego cesarza Lucjusza i nie chciał go karać w nieskończoność.






Po powrocie na zamek Camelot, król Logres miał sen. widział najpierw wielką bitwę i liczne trupy poległych. Słyszał chór zawodzenia wdów i sierot. Krew, krew, krew. Taka była cena budowy imperium Logres. Jedynie Ultima Thule została nabyta bezkrwawo. Potem ujrzał bunt całego chóru aniołów. Przewodził im Lucyfer (Jutrzenka). Michał Archanioł rzekł: ‘Któż jak Bóg!’, a Lucyfer: ‘Któż jak ja!” Michał zwyciężył zbuntowany chór, a anioły go tworzące stały się diabłami. Razem ze swym wodzem zostały strącone na Ziemię i swym ciężarem wydrążyły lej zwany Piekłem. Swą budową przypominało Koloseum, które król Artur widział w Rzymie. Razem z Lucyferem spadł z Nieba szmaragd przecudnej piękności, który znaleźli Żydzi. Wydrążyli w nim równie zachwycający kruż, który przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie. Ostatnim jego posiadaczem był św. Józef z Arymatei. Kielich ów służył w Wieczerniku, z niego pił Jezus Chrystus i Jego Apostołowie. Gdy Jezus został ukrzyżowany, św. Józef z Arymatei zbierał Jego Krew do owego kielicha. Następnie za radą św. Nikodema, chcącego uchronić przyjaciela przed prześladowaniami, popłynął do Brytanii, gdzie ukrył kielich. Tam też w Glanstobury zasadził krzew, który w zwykłe dni niepozorny, w święta okrywał się kwieciem i biła odeń łuna jako od ognia. Szmaragdowy kruż zwał się Świętym Graalem, a nazwa jego oznaczała Krew Króla. Potem śniącemu Arturowi ukazał się anioł i rzekł: ‘Bóg żąda od ciebie pokuty za krew, którą przelałeś w podbojach. Chce byś zarządził poszukiwanie Graala. Jednak nie tobie jest dane go odnaleźć’ - Artur zbudził się. Zasięgnął rady biskupa Pandulfa i druida Merlina (ów był poganinem, lecz przyjął chrzest na łożu śmierci ku wielkiej radości swego przyjaciela biskupa), po czym zarządził wielkie poszukiwanie. Wzięli w nim udział wszyscy Rycerze Okrągłego Stołu, a wśród nich był Słowianin – Analapijczyk Stefan, który przed chrztem nosił imię Leliwa (Łełyva). Stefan Leliwa ongiś służył panu Bożywojowi Błyszczyńskiemu. Po zawarciu pokoju z Brytami udał się na wyprawę – pielgrzymkę. Tylko on i Percewal, potomek grubiańskiego zabójcy potworów Peredura, uzyskali łaskę widzenia Graala. W nagrodę Artur nadał im herby – Kruż dla Percewala i Leliwę dla Stefana, który wrócił na starość do Analapii. Był przodkiem Jana Długosza.
Po śmierci Artura jego imperium rozpadło się. W południowym Nürcie władzę objął były paź króla Suet (…). Od jego imienia wywodzi się nazwa Szwecja (...)’’ - ,,Codex vimrothensis’’







1 Po łacinie: ,,Maryjo, królowo świata/ Maryjo matko Kościoła/ Przy Tobie jesteśmy/ O Tobie pamiętamy/ Czuwamy/ Czuwamy’’.