poniedziałek, 15 października 2018

,,Angelus''


,,Podbił Antilę, gdzie rządził król Ociepka, malujący dziwolągi i okłamywany przez Gorynycza [...]’’ - ,,Legenda’’







W październiku 2018 r. obejrzałem polski film zrealizowany w konwencji realizmu magicznego ,,Angelus’’ z 2001 r. w reżyserii Lecha Majewskiego (ur. 1953). Jego akcja rozgrywa się w latach 1918 – 1953 w Janowie na Śląsku, Katowicach (Stalinogrodzie), Berlinie i w Moskwie.








Głównym bohaterem jest Teofil Ociepka (1891 – 1978) – górnik z zawodu i malarz prymitywista z zamiłowania, a do tego jeszcze różokrzyżowiec i teozof (ostatecznie porzucił okultyzm pod wpływem żony, co nie zostało ukazane na filmie). W okresie II RP razem ze swymi kolegami z kopalni węgla kamiennego, malował pod okiem ekscentrycznego mistrza, który energię do pracy czerpał wyciągając ręce do słońca, malował z siatką bartniczą na głowie i przypalał sobie brodę, aby jej nie ciąć. Mistrz ten na łożu śmierci wygłosił przepowiednie o trzech znakach zwiastujących koniec świata: Wielkiej Wojnie (II wojnie światowej), Czerwonej Zarazie zabijającej dusze (wprowadzeniu komunizmu) i Wielkim Grzybie (chodzi o tzw. grzyb atomowy jako zapowiedź wynalezienia broni jądrowej). Po śmierci mistrza, Ociepka został jego następcą. Posiadał min. zdolność pirokinezy a do tego był wielkim dziwakiem, szczerze wierzącym w swoje fantastyczne wizje. Nigdy, nawet zimą nie zamykał okna, aby mieć stały kontakt z Kosmosem. Książki trzymał w lodówce – te o Ziemi na dolnej półce, a te o Niebie – na górnej, aby zachować chłodny umysł. Czytał je leżąc w łóżku do góry nogami, aby mieć dobre ukrwienie głowy. Zdenerwowany zaciągał się płomieniem świecy, aby ,,wypalić złe myśli’’.








Jego uczniowie również nie grzeszyli zwyczajnością. Jeden z nich, alchemik Walter ubierający się w czarną, skórzaną kurtkę niemieckiego czołgisty, razem z żoną mieszkał w ziemiance. Nazywał swoją żonę … ,,chłopem’’ co się jej nie podobało i pracował nad uzyskaniem złota z karbidu. W wyniku swoich eksperymentów alchemicznych doznał ciężkich obrażeń, lecz przeżył. Inny górnik – malarz przeczuwając zbliżający się potop, na swoim podwórku budował nową Arkę Noego. Jeszcze inny z członków Grupy Janowskiej, który był przygłupi miał manię robienia wszystkim lewatywy.








Ociepka wyczytał w tajemnych księgach, że światu grozi zniszczenie przez promień śmierci z Saturna. Potrzebny był czysty młodzieniec, który miał ocalić ludzkość przyjmując na siebie uderzenie promienia śmierci i samemu ginąc. W końcu Grupa Janowska znalazła tego młodzieńca. Był to sierota w dzieciństwie wychowany przez anioły – na filmie często pojawiają się anioły i św. Barbara – patronka górników. Młodzieniec zgodził się na ofiarę, bo ,,wcześniej nikt go nigdy nie wybrał’’. Uczniowie Ociepki zamierzali postawić go nago na dachu Komitetu Wojewódzkiego, jednak zatrzymała ich policja i ubecja. Byli bici i przesłuchiwani, w końcu puszczono ich wolno jako ludzi niespełna rozumu. Ociepka miał proroczy sen, w którym głos Boga z megafonu na stacji kolejowej oznajmił mu, że ofiara czystego młodzieńca powinna się dokonać na szczycie góry (widać tu analogię ze śmiercią Jezusa na szczycie Golgoty). Młodzieniec prowadzony przez anioła wszedł nago na szczyt i czekał tam na promień śmierci z Saturna.








Film jest pełen absurdalnego humoru i jakby ludowej wizji świata (np. scena, w której Ewa Braun myje nogi Hitlerowi). Zawiera też krytyka systemów totalitarnych (nazizmu i komunizmu). Sama postać Przeczystego Młodzieńca jest motywem mesjańskim nawiązującym do dobrowolnej ofiary Chrystusa za zbawienie świata. Pozwala mi to zaryzykować stwierdzenie, że film jest bardzo chrześcijański mimo ezoterycznego anturażu ;).






niedziela, 14 października 2018

Oniricon cz. 437

Śniło mi się, że:







- w 1945 r. Ewa Braun przygotowywała się do wzięcia udziału w balu wydanym przez władców podziemnego świata dla elit III Rzeszy; kiedy kąpała się w wannie przyszła do niej słowiańska bogini śmierci Mar - Zanna i powiedziała, że niedługo umrze, potem przyszedł wyrośnięty krasnoludek Dużysz, który jeździł na prosięciu i szorował nagie ciało Ewy Braun, wreszcie w bunkier uderzyła rakieta i tylko Ewa Braun to przeżyła,
- młodzieniec Ader Basia Ader pojechał do XV - wiecznej Persji, gdzie na znak nietykalności ogolono mu głowę i pomalowano ją na czerwono,
- jechałem tramwajem razem ze śp. Babcią i ciocią Ursulą ov Sieniticą; Babcia skarżyła się, że zjadam jej wszystkie słodycze i nazwała mnie profesorem z powodu studiowania, w tramwaju był zastawiony stół i znalazłem w kącie mnóstwo czekolady, którą chciałem się podzielić, lecz ciocia powiedziała, że jest ona dla dzieci pierwszokomunijnych i byłem na nią zły z tego powodu,
- spotkałem w aptece Czesława Białczyńskiego, który wyzywał jakąś kobietę i uznałem, że nawet największy talent  nie usprawiedliwia takiego zachowania,
- powróciłem do szkoły gdzie uczyłem się razem z młodym Nikołajem Gogolem, mój kolega Cygan chciał mi zabrać portfel mówiąc, że to jego, lecz nie pozwoliłem mu mówiąc, że jest mój i jeśli Mama temu zaprzeczy, to mu oddam, on zaś zrozumiał, że chcę, aby Mama mnie pocieszyła,







- Jan Urban (Jerzy Urban) zdobył sobie sympatię dzieci tym, że opiekował się zwierzętami - maskotkami redakcji ,,Nie'' jak niedźwiedź i indyki, w ,,Gościu Niedzielnym'' pisali, że katolicy powinni naśladować jego stosunek do zwierząt,







- langusty żyją w Bałtyku,
- na Węgrzech wody Dunaju przybrały barwę czerwoną lub brązową, lecz media miały zakaz o tym mówić,
- we Włoszech pewien stary i swarliwy gospodarz odkrył cudowną wodę, która ożywiała martwe muchy, jego podobizna zawisła w miejscowym kościele co było gorszące i w Polsce stanowiło tajemnicę, którą zdradził ksiądz na pielgrzymce,
- z przerażeniem odkryłem, że Alexandrus ov Coceleise stracił wiarę w Boga i chciał odejść z Kościoła, a Pafrix ov Silvuratus przekonywał go, aby nie porzucał katolicyzmu, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,








- odkryłem, że czytam w plecaku wiele nieprzeczytanych książek min. gruby komiks o Thorgalu, w którym jedzenie kiełbasy miało symbolikę erotyczną i książkę popularnonaukową o indyjskiej bogini lasu Aranjani przedstawionej jako bogini miłości,







- jakiś PRL - owski krytyk chcąc obrazić emigracyjnych pisarzy nazwał ich ,,bohemą'',








- Gabriela nosiła okulary i chciała ustrzec Xenę przed Mariuszem Szczytyńskim, który nią manipulował,
- pojechałem nad Jezioro Głębokie w Szczecinie, aby kupić sobie fast fooda; miałem tylko 12 centów i sprzedawca Turek mnie uwięził, potem zapłaciłem i odszedłem, mój brat był świnią (dosłownie) i też chciał sobie kupić fast fooda, lecz nie miał pieniędzy.

Dlaczego Chors była lesbijką?






,,Widoczne w mitologii greckiej, celtyckiej i słowiańskiej niezdecydowanie co do uznania dzikiej świni za wcielenie bóstwa męskiego czy kobiecego znajduje wytłumaczenie w wierze, że księżyc, identyfikowany z dzikiem, jest niebieskim hermoafrodytą (Joanna i Ryszard Tomiccy)'' - Marek Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''.







Przypuszczam, że to właśnie mogło zainspirować Juraja Červenáka do przedstawienia Chorsa w trylogii ,,Czarnoksiężnik'' jako lunarnej bogini - lesbijki (odsyłam do posta: ,,Kronikarz słowiańskich herosów'').

piątek, 12 października 2018

USO a sprawa polska







,, [...] łodzie tego typu najwyraźniej opanowały wody Ziemi. Dziewiętnastego lutego 1994 roku złapały taką łódź w sieci w pobliżu Jastarni dwa polskie kutry rybackie 'Wła 7' i 'Wła 17'. Pomimo szczegółowego umiejscowienia i natychmiast podjętych przez okręt hydrograficzny 'Heweliusz' poszukiwań, i tym razem 'niezidentyfikowana łódź podwodna' uszła bez kłopotu pogoni'' - Lucjan Znicz ,,Cywilizacje nieludzkie. Czy jesteśmy samotni w kosmosie?''







Skrót USO pochodzi od angielskich słów: ,,Unidentificated Submarine Object'', czyli niezidentyfikowany obiekt podwodny. Jest to morski odpowiednik UFO :)





czwartek, 11 października 2018

Andreida - ruski epos z XI wieku


,,Dziwne rzeczy widziałem w ziemi słowiańskiej, idąc tutaj. Widziałem łaźnie drewniane; rozpalają je do czerwoności i rozbierają się do naga i oblewają się ługiem garbarskim i biorą młode pędy i biją się nimi sami i tak siebie biją, że ledwie żywi złażą i oblewają się zimną woda i tak ożywają. I to czynią co dnia, nie męczeni przez nikogo, lecz sami siebie męczą i jest to dla nich kąpiel, a nie męczarnia’’ - św. Andrzej (wg ,,Powieści lat minionych’’).







- Były Zielone Świątki, kiedy przebywaliśmy wszyscy razem zgromadzeni na modlitwie; Matka naszego Pana i my, Jego uczniowie – postawny mąż o długiej, brązowej brodzie skręconej w loki, odziany w sięgającą ziemi, lśniącą tunikę stał na wysadzonej mozaiką podłodze pałacu Irosława; króla Roxu w stołecznym Dendropolis i głosił zbawienne orędzie. - Nagle dał się słyszeć szum jakby uderzenie gwałtownego wiatru i napełnił cały dom, w którym przebywaliśmy. Ukazały się nam języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i nad każdym z nas spoczął jeden…
- Przypomina mi to dziwożony; żony dziwów, bo i one mają ogniste języki nad głowami – mruknął za zastawionym mięsiwem stołem bojar Putyjar.
- …. i wszyscy zostaliśmy napełnieni Duchem Świętym, który dał nam odwagę, dar wymowy i dar języków, abyśmy mogli zanieść Dobrą Nowinę o ogarniającej cały ród ludzki miłości zmartwychwstałego Chrystusa aż po najdalsze krańce świata. Duch Święty mi mówi, że nadejdzie czas kiedy i sławne Królestwo Roxu wraz ze stołecznym Dendropolis pokryje biały płaszcz mnogich cerkwi…








- Nie słuchaj go, panie – króla Irosława szarpnęła za skraj sobolowej szuby miniaturowa, chuda jak Kościej, prawie przezroczysta kobieta o żarzących się oczach, siwych włosach i ostrych zębach. - Tak wiernie ci służę rekwirując na twe potrzeby zboże we wrażych spichlerzach, a ten żydowski Bóg, którego głosi ów przybłęda, nazywa to kradzieżą i zabrania tego. Co to za Bóg, który zabrania władcy kraść?! Wygoń go, miłościwy panie! - król Irosław groźnie zmarszczył brwi i zmienił się na twarzy stając się najpierw blady jak prześcieradło, potem zaś czerwony jak pewien ptak udomowiony przez Atlantów i Azteków.
- Słuchaj, Andrzeju – rzekł król – ta oto Szyszymora z rasy kikimoł, którą nazywasz demonem, wiernie mi służy, przysparzając mi bogactwa i nie zamierzam rezygnować z jej usług. Powiadasz, drogi Apostole – ciągnął już łagodniejszym tonem – że twój Zakon nakazuje mieć tylko jedną żonę?
- Tak właśnie głosi Zakon, do którego głoszenia zostałem wezwany, królu – potwierdził św. Andrzej.
- Moi kapłani, wołwchowie Ageja i Enków też mi to wyrzucają, ale ja ich nie słucham – roześmiał się Irosław. - W Roxie inaczej niż w Analapii, Slawi i Egipcie, moje królewskie słowo znaczy więcej niż bredzenie jakichś tam żerców i klechów. Mam cztery, obecne tu urodziwe żony: królowe Krywicę, Smolenicę, Dulebę i Ulicę; córy Leszka II Płodnego; króla Analapii. Wszystkie one cieszą się przyjaźnią moich lędźwi i nie zamierzam tego zmieniać. Choć nasz słowiański zakon uczy: ,,gość w dom – Bóg w dom’’; rozkazuję ci, przybłędo; paszoł won z mojego zamku, albo cię psami poszczuję! - św. Andrzej zasmucony tym, że król wzgardził zbawieniem wiecznym, opuścił niegościnne Dendropolis, na jego podgrodziu strzepując pył ze swych sandałów i wiedziony Duchem udał się do ziemi sąsiadujących ze Słowianami bitnych Scytów.

                                                                  *








,,W czasach cesarza Nerona, gdy na tronie przesławnej Analapii w stołecznym grodzie Grakchov zasiadał król Krakus Smokobójca i jego jaśniejąca dziewiczym pięknem córa Wanda, wodzem wszystkich Scytów – chrobrego ludu wywodzącego się od herosa Scyty, brata Sarmaty, był wieszczy Deombrotes Zakonodawca herbu Dębno. Był ci on synem Teresa, syna Idantyrsa, syna Belssusa, którego jako swego protoplastę czczą Bessowie i Sabakowie. Wśród wszystkich szczepów scytyjskich cieszył się poważaniem należnym największym prorokom; śpiewano pieśni o jego zdolnościach wróżbiarskich, mocy uzdrawiania, znajomości run i zaklęć. Jak na Scytę przystało słynął też jako jeździec wyborny i łucznik zabijający dwa ptaki jedną strzałą. Sławiono jego siłę w zapasach, bystry wzrok, powodzenie w łowach z chartami i sokołami, oraz liczne zdobyte na bitwach skalpy wrogów ludu scytyjskiego. Deombrotes miał dar widzenia rzeczy zakrytych przed wzrokiem swych pobratymców. Urodził się martwy, lecz życie przywrócił mu odziany na czarno mag perski z obciętym nosem; wraz z życiem dając mu wielką siłę i moc wołwcha – kołoduna. Już w szesnastej wiośnie życia nauczał Deombrotes, że dusza jest nieśmiertelna i po śmierci przenosi się do innego ciała jak nauczają bramini z Bharacji. Wprowadził zakon, aby zmarłych chować pod kurhanami i wydawać uczty na ich cześć. Czcił triadę bóstw: Labiti przez Słowian zwaną Ładą, Apii i Jazde, czyli Jesza, których magowie nazywali Ogniem, Ziemią i Powietrzem, lecz zabronił sporządzania ich wizerunków. Zamiast tego nauczył Scytów jak mają się do nich modlić i składać im żertwy. Pouczony przez Agrimpasę, przez Słowian zwaną Mokosza, a przez Greków – Afrodytą, nauczył wróżyć z liści lipy – poświęconego jej drzewa. Karał na gardle za kradzież i ustanowił zakon, że małżeństwa mogą zawierać między sobą ludzie równi stanem. Wzorem Greków nauczył też mieszać miód z wodą. Nosił długie, czarne włosy zaplecione w siedem warkoczy, wierząc, że w nich zaklęta jest mądrość i siła. Jednym ciosem włóczni o ostrzu z oriszalku – metalu z zatopionej Atlantydy, powalał tury, żubry, dziki i niedźwiedzie, a jednocześnie zabronił zabijać więcej zwierzyny niż wymagała tego potrzeba; chronił orły, sokoły, wilki, dropie i suhaki, poił mlekiem węże i założył kilkanaście świętych gajów. Wraz ze swą ukochaną żoną, chrześcijanką Galadą miał synów Pauzaniacha i Oktomazdesa’’ - Calimac Radostek ,,Rzecz o Deombrotesie’’.

Andrzej; Apostoł Jezusa Chrystusa wygnany przez króla Irosława, nie znalazł dużego posłuchu na ziemiach Ludu Roksany, a to za sprawą wołwchów, którzy podburzali kmieci i bojarów przeciw niemu, opowiadając o nim i jego Bogu rzeczy kłamliwe i budzące grozę. Nie chcieli bowiem utracić swojej pozycji. Jeno nieliczni z Ludu Roksany przyjęli z rąk Apostoła chrzest w wodach wielkiej rzeki Tinerpy. Wśród nich znalazł się przymierający głodem sierota o ciele pokrytym wrzodami imieniem Sysun. Andrzej mocą Chrystusa wyleczył jego wątłe ciało i ochrzcił Sysuna, a ten odtąd chodził wszędzie za nim niby wierny pies.
Królowi Scytów jak i jego ludowi nieobca była cnota gościnności. W swojej jurcie z kolorowego jedwabiu z Sinea posadził Andrzeja i jego sługę Sysuna po swojej prawicy za suto zastawionym, dębowym stołem na kozłach, nakrytym białym, odpornym na działanie ognia obrusem utkanym przez sineańskie księżniczki z długich włosów olbrzymiego szczura żyjącego w płomieniach, a zabitego kroplą wody. Na złotych i srebrnych półmiskach parowało pieczyste z jelenia i baranina podana z jaśminowym ryżem z Bharacji, oraz z jarzynami posypanymi utartym białym serem o lekko słonym smaku. Na deser służba wniosła aromatyczne kołacze z makiem i orzechami, zaś w ozdobnych pucharach i pozłacanych rogach turów pełno było wina z Kolchidy i oszałamiającego miodu. Sam król Deombrotes pił korzenną wódkę z analapijskiego grodu Canum z oprawionej w złoto czaszki króla Ujgurów, którzy najechali Rox przed czternastoma laty.








Po lewej stronie króla Scytów zasiadała urodziwa Amazonka o cerze smagłej i oczach lekko skośnych i czarnej kosie rzadkiej piękności.
- Jestem Asi – Tarassa, kuzynka królowej Deribani Wydłubującej Oczy – mówiła Amazonka z palcami tłustymi od cebulowego sosu. - Królowa skazała mnie na wygnanie za to, że w gniewie ubiłam inną Amazonkę, która dobierała się do mojego mężczyzny, którego zresztą potem solidnie wychłostałam za niewierność. Nie żałuję, że pozbawiłam życia tę wywłokę – splunęła Asi – Tarassa. - Rada byłabym o was usłyszeć; kim jesteście i skąd przybywacie – już łagodniejszym tonem zwróciła się do Apostoła Andrzeja.
- Przychodzę z poselstwem od Jezusa Chrystusa, którego zapowiadały mity Słowian o Teoście, a który jest Królem ludzi, aniołów i wszelkich innych stworzeń. Jego orędziem jest Miłość, która wymaga, lecz ostatecznie przynosi szczęście.
- Wiadomym mi jest, że tak Żydzi jak i Rzymianie nastają na życie wyznawców waszego Zakonu – zabrał głos Deombrotes. - Powiada się, że jeśli ustaną wasze prześladowania, wy sami staniecie się prześladowcami, bo ci, którzy teraz padają na twarz, kiedyś sami będą bili po twarzy. W Roxie powiadają, że jedni ludzie rodzą się po to, aby bić, a inni po to, aby być bitymi – dodał po chwili namysłu, a Sysun posmutniał słysząc te słowa, bo całe życie otrzymywał cięgi i dopiero Andrzej potraktował go przyjaźnie.
- Nie tak uczył mój Pan, Jezus Chrystus – zaprzeczył żarliwie Andrzej. - Dla Niego nie ma znaczenia czy ktoś jest królem czy rabem, ale to jak kocha Boga i bliźnich. To właśnie miłość do każdego człowieka zaprowadziła Go na krzyż…
- Musi to być miłość tak wielka, że trudna do przyjęcia – zamyślił się Deombrotes. - Niezwykły musi być ten twój Bóg. Opowiedz o Nim więcej.
- Tak jak w słowiańskim micie wszystkie drogocenne kamienie powstały z Jarkiego Głazu, tak wszyscy ludzie; od carów po rabów są z Bożego rodu, niczym latorośle wyrastające z winnego krzewu. Chrystus zaś; Prawdziwy Bóg i Prawdziwy Człowiek był między ludźmi jak alatyr wśród innych kamieni. Kto dąży do Chrystusa jest jak kamień drogi, który się oczyszcza i szlifuje.
- Jednak dla was jesteśmy poganami – rzekł Deombrotes. - Czy gdybym przyjął chrzest nie sprzeniewierzyłbym się swoim przodkom i ich tradycji i kulturze?
- Mój Pan nie przyszedł świata potępić jeno go zbawić – zaprzeczył Andrzej. - Nie przyszedł waszej kultury zniszczyć, ale ją uświęcić.
Deombrotes zaciekawiony poprosił Andrzeja o święte pisma chrześcijan; pisma Starego i Nowego Zakonu. Studiował je pilnie, nie raz i nie dwa pytając Apostoła o rzeczy, których nie rozumiał, a ten mu je objaśniał z wielką cierpliwością. W końcu poprosił o chrzest, a wraz z nim do grona wyznawców Chrystusa dołączyła Asi – Tarassa jako pierwsza z ludu Amazonek. Powróciła do swej ojczyzny by opowiedzieć o Chrystusie uczącym kochać i wybaczać, lecz przypłaciła to śmiercią męczeńską wbita na pal i obdarta ze skóry. Tymczasem Andrzej wyruszył w dalszą drogę…

                                                                     *









Galada, panna wielce urodziwa, o włosach ciemnych jak pkieł i miękkich jak kitajka, urodziła się w Azji Mniejszej w możnym rodzie biorącym swój początek od celtyckiego ludu Galatów. Przyjęła chrzest z rąk św. Pawła Apostoła, a wówczas jej ojciec, wielce rozsierdzony, sprzedał córkę w niewolę piratom łupiącym wybrzeża Morza Czarnego, zwanego Ciemnym lub Ponckim.









Kapitan pirackiej galery, na której pokład trafiła Galada, budził przerażenie swym wyglądem, pokrywały go bowiem skudlone włosy; czoło miał niskie, uszy duże, ręce długie; kostek sięgające, a w ustach jego żółte kły się srożyły. Nazywał się Marcus Kimeco i jak podaje Stach z Warty, był synem niewiasty, w którą przelał swe nasienie włochaty stwór z gór Azji, w starszych mitach nazywany ,,varibus’’, a w nowszych – yeti. Marcus Kimeco nazywany Yetisynem od lat dostarczał niewolnice na dwór cesarza Nerona. Tego dnia, kiedy gęste, białe jak mleko mgły unosiły się nad wodami Morza Ciemnego, Galada przebywała związana pod pokładem razem z szesnastoma innymi niewolnicami schwytanymi w różnych krainach barbarzyńskich rozciągających się do Kolchidy aż po Bharację. Oczy kapitana i jego załogi świeciły niczym błędne ogniki unoszące się na bagnach, na próżno usiłując ujrzeć brzegi Scytii we mgle. Yetisyny coś powarkiwały do siebie, radząc czy przeczekać mgłę czy też płynąć dalej. Niewolnice skute łańcuchami popłakiwały w wielkim udręczeniu bądź patrzyły nieobecnym wzrokiem przed siebie, zobojętniałe na swą niedolę. Jedynie z ust Galady wydobywały się szeptem słowa psalmu: ,,Choćbym szedł przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś przy mnie… Twój kij i laska pasterska są moją pociechą...’’ Marcus Kimeco szczekliwym głosem wydał rozkaz załodze, gdy wtem oczom synów yeti ukazały się płonące pochodnie i poczęły ich zabijać strzały płynących w czółnach scytyjskich łuczników. Rozpoczął się abordaż; Scytowie wspinali się na galerę ze zwinnością małp papionów, którym giptyjski heros Sinti skradł tajemnicę obróbki żelaza. Rozbrzmiał szczęk akinakesów i niejeden trup yetisyna brocząc krwią pogrążył się z pluskiem w falach morza. Kimeco ryknął rozdzierająco odsłaniając pożółkłe kły i dobył topora mierząc nim w Deombrotesa. Król Scytów zamachnął się mieczem i odciął nim uzbrojone ramię bestii. Yetisyn powalony bólem upadł z łoskotem na kolana trzymając się za tryskający posoką kikut, a wtedy Deombrotes odciął mu głowę i kopnął ją za burtę. Scytowie wybili całą załogę yetisynów. Nikt nie prosił o litość, ani nikt jej nie okazywał. Gdy zginęli wszyscy piraci, król Scytów wyrąbał sobie drzwi do ładowni. Czym prędzej nakazał rozkuć niewolnice z kajdan. Ukląkł przed pobladłą Galadą i spytał zamiatając brodą pokład.
- Czy zechcesz zostać moją królową? - już niebawem na scytyjskiej ziemi odbyło się siedemnaście hucznych wesel.
Galada jako pierwsza chrześcijańska królowa Scytów zasiadła na tronie po prawicy Deombrotesa i powiła mu synów Pauzaniacha i Oktomazdesa.
Co zaś się tyczy Sysuna, ucznia św. Andrzeja, głosił Ewangelię w Tracji, Macedonii i na ziemiach Sorabii Południowej, aż w końcu powrócił do Dendropolis, gdzie poniósł śmierć męczeńską wbity na pal za panowania króla Łżymira syna Irosława.

środa, 10 października 2018

Oniricon cz. 436

Śniło mi się, że:







- kiedy Nikołaj Gogol szedł leśną dróżką, obok niego nagle zmaterializował się potwór,







- Cassandra Clare była matką Belli Swan i teściową Edwarda Cullena,
- w średniowieczu polski rycerz pojechał do Afryki polować na lwy; był w Egipcie, Kongu i na pustyni Namib,







- mówiłem do grupki księży w mojej parafii, że przypominają Jakuba de Galla, księdza - męczennika zamordowanego przez husytów i Ottona Beesa z ,,Trylogii husyckiej'' Andrzeja Sapkowskiego, a nie bohaterów filmu ,,Kler'',







- spotkałem na ulicy Sławomirę, która miała długie, rude włosy i wskazała mi drogę,







- rozmawiałem z panem Svetalnem o tym czy w hinduizmie najważniejszy jest Brahma, Śiwa czy Wisznu i stwierdziłem, że zależy to od wyboru hinduisty i że np. pisarz Amish Tripati bardziej czci Śiwę niż Wisznu,







- szedłem ulicą jedząc kradzione tureckie wafelki i zobaczyłem manifestację małpoludów, miałem ochotę powiedzieć: ,,Jakub Wędrowycz wam pokaże!'', ale nie bałem się ich, bo wiedziałem, że są to przebrani ludzie,







- Papcio Chmiel idąc do pubu, zawrócił i założył własny pub serwujący piwo i miód z wizerunkiem dorosłego Tytusa na szybie, zrezygnowałem z pójścia doń i zacząłem pisać książki,








- celtycki bóg burzy Taranis miał ciało z soli i umarł po uderzeniu biczem,








- nagiego, dorosłego Adama Cisowskiego obejmowały również nagie, jego matka i narzeczona i zaklinały go, by jako dorosły człowiek nie przestawał interesować się seksem,






- nie podobało mi się, że w warzywniaku sprzedawano książki wychwalające KOD, pocieszyłem się, że Polacy są już mądrzejsi niż w czasach III RP i od lewackiej i liberalnej propagandy wolą ,,Tatrę'', widziałem ponadto w sklepie plakat namawiający neonazistów do odcinania sobie palców u rąk, aby ,,przelać krew dla Hitlera'',







- zobaczyłem dziewczynę bawiąca się z kompsostognatem i barionyksem,







- do małej dziewczynki kolekcjonującej Słodziaki przyszła w nocy mówiąca wiewiórka Polinka,
- jakiś mały chłopiec zapytał mnie jak się pisze słowo ,,kwadratowy'',







- węże powiedziały po runwirsku: ,,Mat' Źmeja'', a gdy napisałem w książce: ,,Heil Garafena!'' musiałem się tłumaczyć redaktorce, że nie jestem nazistą. 

,,Księżniczka Marsa''


,, […] Co się tyczy odkrytych w 1877 r. przez Schiaparelli’ego kanałów, to prawdopodobnie polegają one na złudzeniu optycznem, spowodowanem właściwością oka ludzkiego, które słabo widoczne przedmioty łączy w linje proste [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 10 Małże do Morny’’









Edgar Rice Burroughs (1875 – 1950) był amerykańskim pisarzem, którego Andrzej Sapkowski w ,,Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini’’ zalicza do ojców założycieli gatunku fantasy. Jego dziełem jest: cykl o Tarzanie, ,,Pellucidar’’ (o podziemnej krainie), cykl marsjański ,,Barsoom’’, ,,Cave Girl’’, ,,Ląd zapomniany przez czas’’, ,,The Eternal Savage’’, oraz cykl wenusjański o Carsonie Napierze.








Na studiach przeczytałem powieść ,,Księżniczkę Marsa’’ otwierającą cykl ,,Barsoom’’. W 2012 r. razem z Pavlasem ov Vidłarem obejrzałem zrealizowany na podstawie tej książki film ,,John Carter’’.








Innym amerykańskim filmem science fantasy nawiązującym do cyklu marsjańskiego Burroughsa jest ,,Księżniczka Marsa’’ (ang. ,,Princess of Mars’’) z 2009 r. w reżyserii Marka Atkinsa. Jego akcja rozgrywa się w XXI wieku (w książce: w XIX wieku) w Afganistanie i na planecie Mars 216 przez jej mieszkańców zwanej Barsoom (w książce Burroughsa akcja dzieje się w stanie Wirginia w USA i na właściwym Marsie). Głównym bohaterem jest amerykański żołnierz John Carter walczący w Afganistanie z handlarzami opium (w książce był uczestnikiem wojny secesyjnej). Ciężko ranny trafił do szpitala polowego, gdzie został eksperymentalnie teleportowany na planetę Mars 216. Na miejscu dzięki mniejszej sile przyciągania zyskał zdolność wykonywania olbrzymich skoków i nadludzką siłę.








Mars 612 był pustynną planetą zamieszkaną przez takie zwierzęta jak: olbrzymie pająki i osy władne polować na ludzi, wielkie pędraki wydzielające jadalną substancję podobną do śmietany, żuczek jubileuszowy (gdy Carter zjadł jego larwę, zrozumiał język Marsjan), oraz gady służące jako wierzchowce rasie Tarków (wyglądały jak skrzyżowanie diatrymy z barionyksem).








Planeta ta była domem również istot rozumnych. Tarkowie byli barbarzyńskim ludem wysokiego wzrostu, o kolczastych głowach, skórze zielono – brązowej i wystających zębach przypominających kły guźca. Ich samice składały jaja. Potrafili posługiwać się bronią palną. John Carter po przybyciu na Barsoom został schwytany przez oddział Tarsa Tarkasa i dzięki swemu męswu rychło zdobył szacunek tych dziwnych istot. Ich władcą był okrutny Tal Hajus. Władzę zdobywali zwyciężając w pojedynkach. Walczyli z ludźmi z państwa Helium obwiniając ich o chęć zniszczenia ich rasy.








Ludzie z Helium wyglądem nie różnili się od Ziemian. Należała do nich piękna księżniczka Dejah Toris, na filmie przedstawiona jako blondynka (w książce miała czarne włosy i cerę o czerwonym odcieniu). Była to kobieta odważna, dumna i niezależna. Jej pobratymcy technologicznie stali wyżej niż Tarkowie. Poruszali się statkami kosmicznymi. Wybudowali stację pompującą powietrze, dzięki czemu nadawało się ono do oddychania. Praca ludzi w owej stacji ograniczała się do monitoringu i konserwacji sprzętu. Przesądni Tarkowie chcieli zniszczyć stację, myśląc, że służy ona do celów wojennych (przypomina to współczesne teorie spiskowe na temat HAARP). Carter obronił Dejah Toris przed śmiercią z rąk Tarków i przed chcącym ją zniewolić Sab Thanem – terrorystą Sarką z Afganistanu, który również dostał się na Marsa 216. Ostatecznie Carter wrócił na Ziemię, lecz tęsknił za marsjańską księżniczką, która go pokochała.










Oba filmy – zarówno ,,John Carter’’ jak i ,,Księżniczka Marsa’’ bardzo mi się podobały ;).