wtorek, 13 czerwca 2017

Zwierzęta stepowe cz. 2








Stepy są także dobrym środowiskiem dla licznych ptaków. Zaczynając od ich najliczniejszej grupy, wróblowatych, obok mających stepowy rodowód wróbli i skowronków, można by wymienić afrykańskie wikłacze. Spokrewnione z naszymi wróblami, często przypominają je sylwetką i sposobem odżywiania. Kolor upierzenia zależny od gatunku np. samiec wikłacza maskowego ma uwidoczniony w nazwie, podobny do maski czarny dziób i taką samą barwę reszty przedniej części głowy – kontrastujące z żółtym upierzeniem. Wikłacz czerwonodzioby ma nieco mniej kolorowe, płowe pióra, a czerwony kolor dzioba został uwidoczniony w nazwie. Wikłacz ognisty jest większy od powyżej wymienionych ptaków, o wydłużonym dziobie i ciemnoczerwonym upierzeniu. Żywią się owadami i ziarnem, które w jadłospisie wikłaczy przeważa nad ilością zjadanego białka zwierzęcego – w przeciwieństwie do naszych wróbli. Wprowadzenie na tereny ich występowania rozległych monokultur zbożowych, odmieniło tryb życia wikłacza czerwonodziobego i ściągnęło na niego gniew człowieka, jako na jedną z najgroźniejszych plag, ptasi odpowiednik szarańczy. Co wpłynęło na tak radykalną zmianę w ekologii wikłaczy? W naturalnym środowisku traw nie ma tak dużo jak na polach, mają one dużo wrogów, a obszary trawiaste w pierwotnej Afryce nie były aż tak rozległe jak lubimy sobie wyobrażać. Sztuczna dominacja stale pełnych w ziarno roślin trawiastych, którymi są zboża, zapewnia im nadmiar pokarmu i liczebność płodnych ptaków wzrasta do zastraszających rozmiarów (prawdopodobnie jest ich dwukrotnie tyle co ludzi). Zjadają one ziarna zbóż, będące ich podstawowym pokarmem i są bez pardonu tępione przez rolników. Zaciekłość w tępieniu tych ptaków nie zna żadnych granic. Są one masowo zabijane nawet z miotaczy ognia, a w porze lęgowej nagrywa się i puszcza ich głosy ostrzegawcze, aż opuszczone przez rodziców pisklęta zginą z głodu. Jaja i należące do gniazdowników pisklęta wikłaczy są chronione ścianami misternie splecionej roślinnej konstrukcji – ich gniazda. Wikłacze właśnie swoim gniazdom zawdzięczają nazwę i sławę. Budowane zawsze przez samca ze splecionych włókien roślinnych, nieraz w wielkiej liczbie spod dzioba jednego osobnika – wikłacze bowiem nie tworzą trwałych par monogamicznych. Duża liczba gniazd, a więc duża liczba zapłodnionych samic, daje to w sumie warte wysiłku efektywne pomnożenie własnych genów. Wiele gniazd utkanych przez osobniki młode jest przygotowaniem do przyszłej fabrykacji tych tworów w dorosłym życiu. Nie ma tkacza nad wikłacza.








O ile Afryka lub Indie są dla naszych bocianów terenem zimowania, o tyle przez cały rok spotykamy tam ich najbliższych krewnych. Tymi ptakami są marabuty dzielące się na dwa gatunki: marabut (Afryka, Indie) i adiutant (Indie). Temu ostatniemu Rudyard Kipling kazał w ,,Księdze dżungli'' rozmawiać razem z krokodylem i szakalem jako ,,żuraw – adiutant''. Trudno dociec dlaczego został ,,ochrzczony'' taką ,,wojskową'' nazwą. Odpoczywający marabut ze złożoną szyją wtuloną między napuszone pióra i z charakterystyczną gołą głową, może budzić skojarzenia z zadumanym starcem, może dlatego nazywając ptaka zapożyczono nazwę od ascetycznego, muzułmańskiego zakonnika, a może odwrotnie? Proporcje anatomiczne są podobne jak u bocianów, ale jednak bardziej ciężkie i masywne. Długi, gruby dziób, straszny dla ofiar, wrogów i nieuważnych karmicieli. Jest on osadzony na małej, łysej głowie, wieńczącej długą, równie łysą szyję. U marabuta wole jest przekształcone w monstrualnej wielkości wór, dobry jako poduszka dla ciężkiego dzioba. Adiutant nie posiada takiej niesamowitej ,,ozdoby''. Resztę ciała pokrywa piękne czarno – białe upierzenie, będące dawniej przyczyną zguby, ale o tym później. Nogi takie same, długie jak u bociana tyle, że nie czerwone. Marabuty są mięsożerne. Do ich monstrualnych dziobów ląduje każde dostępne białko zwierzęce (marabut może się połakomić nawet na ludzkie ekskrementy byle tylko choć minimalnie zroszone krwią). W ogrodach zoologicznych taki jadłospis wyświadcza marabutom znaczne przysługi. Zdenek Veselovsky wspomina na kartach ,,Głosów dżungli'' o pladze sierpówek, które wyjadały pokarm skrzydlatym mieszkańcom praskiego zoo. Kiedy zatrzymywały się przed wolierą adiutantów, te czekały, aż przybliżą się do karmnika i nagle ukatrupiona celnym ciosem dzioba sierpówka nikła w trzewiach ptaka. Tak więc obydwa gatunki marabutów w takich przypadkach nie tylko nie tracą pokarmu, ale jeszcze zyskują wkładkę mięsną z ciał niedoszłych ,,złodziei''. Tak jak bocian, marabut jest ptakiem synantropijnym, ale uważa na człowieka i o ile bocian jest pół – udomowiony, marabut swoją czujnością nieraz ,,zrobił w konia'' niejednego myśliwego. Zastrzelenie graniczy niemal z cudem, znacznie łatwiej pozyskuje się marabuta przez … żołądek i to na wędkę. Poważnie. Na wędkę łapie się tego ptaka jak rybę. No, prawie jak rybę. Nie używa się haczyka, który by poszarpał wole, a tylko przywiązuje się do kija baranią nogę. Marabut ją połyka i wpada w pułapkę. Ptak już odłowiony, dobrze się oswaja, nie próbuje uciekać. Nie atakuje opiekuna, należy tylko zachować bezpieczny dystans przy karmieniu, aby ręki nie urwał. ,,Żuraw – adiutant'' nie był żurawiem, ale naprawdę mógł skarżyć się na sprzątanie miasta, pozbawiające go pokarmu. Razem z sępami, szakalami i hienami, marabuty eliminują rozkładające się szczątki zwierzęce, których obecność w gorącym klimacie mogłaby grozić ludziom epidemią. Marabut nie doczekał się na swoim areale takiego poważania jak bocian w Polsce. Był masowo tępiony dla ozdobnych, białych piór obrastających okolice odbytu.








Spokrewnione z żurawiami dropie są to ptaki wielkie, czego wrażenie potęguje jeszcze obfite upierzenie i jednocześnie, razem z łabędziami są to najcięższe ptaki latające (18 kg). Mają wydłużone głowy z długimi dziobami, u samców ozdobionymi białymi pękami piór, które zaważyły na nadaniu dropiom staropolskiej nazwy ,,brodaczy''. Korpus masywny i ciężki, wymagający potężnych mięśni skrzydeł, aby być dźwigniętym do góry. Nogi przystosowane do sprawnego biegu. Na głowie upierzenie jest białe, patrząc w dół spostrzegamy pierzastą mieszaninę czerni i oranżu. Szczególnie pięknie wyglądają w czasie toków, kiedy ptaki ,,niby rycerze rodem ze średniowiecznych romansów'' stają w szranki w imię potrzeb gatunkowych. Drop jest ptakiem wyłącznie stepowym z racji ciężaru – aby się wzbić do lotu potrzebuje przecież wolnej, a więc otwartej i rozległej przestrzeni jaką ,,oferują'' stepy. Dropie zakładają gniazda naziemne, pisklęta są zagniazdownikami. Odżywiają się owadami i nasionami. Areał omawianego Otis tarda pierwotnie obejmował Europę i Azję Środkową. Ponieważ bytowanie tak okazałego ptaka na otwartym terenie jest stale zagrożone z powodu licznych drapieżników, dropie z iście żurawią czujnością unikają zagrożeń zarówno zwierzęcej jak i ludzkiej natury. Co ciekawsze, dzikie dropie gnieżdżące się wśród upraw, potrafiły rozróżniać znanych sobie chłopów. Jako zdobycz łowiecka dropie nie mają smacznego mięsa, ale i tak były dla niego odławiane, zwłaszcza zimą, kiedy traciły lęk przed człowiekiem, wybijano ,,do nogi'' całe stada tych ptaków. W średniowiecznej Anglii ich mięso zastępowało indyka na Boże Narodzenie, a że polowano na nie masowo, już w początkach XVI wieku wyginęły z wysp. Z powodu swej malowniczości, dropie były czasem chowane jako ptaki ozdobne na dworach gdzie żyły razem z drobiem. Jednak nie tylko zmasowane odłowy przyczyniły się do zagłady dropi. Zaszkodziło im także niszczenie stepów i mechanizacja rolnictwa przeszkadzająca tak przecież płochliwym ptakom. Gatunek Otis tarda spotykamy już tylko w ośrodkach hodowlanych, z czego w jednym z nich na terenie Polski wymordowano wszystkie ptaki. Dropie znajdują się w Polskiej Czerwonej Księdze.
Ptaki drapieżne często sobie wyobrażamy jako gnieżdżące się w niedostępnych rejonach gór i lasów, na samych szczytach. To prawda, ale tylko w wymienionych środowiskach górskim i leśnym, a także w miastach. Natomiast na stepach gdzie nawet jeśli się trafiają pojedyncze drzewa to rzadko, ptaki drapieżne często gnieżdżą się po prostu na ziemi. Może trudno w to uwierzyć, ale przecież muszą sobie jakoś radzić! Omówimy najbardziej charakterystyczne gatunki.








W XIX wieku oczom coraz liczniejszych eksploratorów wnętrza Afryki, ukazały się na sawannach niezwykłe ptaki, ni to orły, ni to bociany. Ich głowy wieńczyły pierzaste czuby, a że wówczas używano jeszcze piór do pisania, które czasem zakładano za ucho, ptaki te (należące do drapieżnych) nazwano sekretarzami. Według innej teorii, nazwę tę równie dobrze można było utworzyć od arabskich słów oznaczających ,,ptaka polującego''. Upierzenie szaro – białe, część nóg okrywają czarne pióra. Długie nogi zapewniają sekretarzowi dobry widok na gąszcz traw, gdzie wypatruje swego największego przysmaku – węży i to zarówno jadowitych jak i pozbawionych tej broni. Małe sztuki miażdży łapą , większe zabija po krótkiej walce. Oprócz węży, od których nazwano go ,,wężojadem'', pożera również gryzonie i owady. Znajduje się pod ochroną.








Podczas gdy sekretarz poluje na żywe zwierzęta, na afrykańskich sawannach i stepach Azji Środkowej żyją skrzydlaci ,,sanitariusze' tych terenów usuwający spośród traw padlinę. Tymi ptakami są sępy. Obdarzone charakterystycznym wyglądem, odgrywały dużą rolę w kulturze człowieka. Należące do nich ścierwniki białe były czczone w starożytnym Egipcie, później sępy stały się symbolem łakomstwa, były nielubiane, a czasem tępione. Niemal wszystkie stepowe sępy mają nagie szyje i głowy, co chroni je przed zabrudzeniem krwią i resztkami mięsa. Posiadają krezę z wystrzępionych piór. Reszta ciała wygląda jak u innych ptaków drapieżnych, ale majestatycznego wyglądu sępy nabierają dopiero w locie. Upierzenie ścierwnika białego sięga niemal po całą głowę i pozostawia nagie tylko okolice dzioba i oczu. Jak już wspomniałem podstawą wyżywienia sępów jest padlina, dlatego dla nich ,,zarezerwowana'' ponieważ dziób i szpony są zbyt tępe, by były skutecznie wykorzystywane w łowach. Sępy wypatrują padliny grupowo. Są zawiadamiane o jej obecności przez wypatrującego osobnika, siadającego obok trupa. Na ten sygnał pozostałe ptaki przystępują do żeru, czasem w ,,towarzystwie'' innych padlinożernych zwierząt, oczywiście niepożądanych przez sępy, bo podjadających ich pokarm. W utrzymaniu dystansu nieznacznie pomagają tępe dzioby i szpony. Same sępy też nie ucztują zgodnie. Po nasyceniu się elity stada biją się o pokarm, który w myśl zasady ,,gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta'' przypada innym konsumentom padliny. Jeśli mają do tego sprzyjające warunki, jedzą tak dużo, że często nie mogą się poderwać w powietrze, zanim nie strawią pokarmu. Oprócz padliny w żołądku ścierwnika białego lądują strusie jaja rozbijane kamieniem, a nawet odchody! Sępy składają po jednym jaju, ale ponieważ w naturalnym środowisku pisklę ma wszelkie szanse przeżycia, jeden osobnik wystarczy do zachowania populacji tych ptaków na stałym poziomie. Powtarzam: w naturalnym środowisku, bez ingerencji człowieka, który zawsze może wszystko zepsuć. Wraz ze zwyczajem usuwania padliny z terenów zamieszkałych przez sępy, ginęły one z głodu. Rozpaczliwie poszukujący pokarmu rodzice przynosili pisklętom nawet zamknięcia do puszek, którymi te dusiły się. W celu uratowania balansujących na granicy zagłady ptaków wydzielono dla nich specjalne ,,jadłodajnie'' – tereny gdzie umieszczano dla nich padlinę np. padłych koni, czy nawet słoni z odstrzału. Miał nawet miejsce przypadek zastrzelenia się na terenie ,,jadłodajni'' miłośnika tych ptaków – chciał zapewne ostatni raz nakarmić ukochane sępy – własnym ciałem! Szkoda, że nie udało się uratować polskich populacji sępa płowego.








Na preriach Ameryki Północnej nisza ekologiczna sępów przypadła kondorowi kalifornijskiemu (obecnie w stanie reintrodukcji) i licznym gatunkom urubu.







Ptaki drapieżne nie są jedynymi skrzydlatymi łowcami stepów. Należą do nich również sowy. Deficyt potrzebnych na gniazda drzew jest łagodzony głównie gniazdowaniem naziemnym. Jednak niektóre gatunki sów mają inne rozwiązania. Sóweczka ziemna zgodnie z nazwą zasiedla podziemne nory jako jedyna sowa na świecie, ale nie znaczy to, że żyją tam same. Jednymi z ich sąsiadów są pieski preriowe. Nie jest to zgodne sąsiedztwo; sowa traci jaja jak i pieski potomstwo.








Kulon należącego do siewkowatych trudno pomylić z jakimś innym ptakiem. Ma wydłużony, gruby dziób barwy żółtej, oraz brązowawe upierzenie maskujące. Nogi przystosowane do chodzenia, długie i silnie umięśnione. Gnieździ się w Europie, a jego zimowiskiem jest Afryka. Zasiedla nie tylko stepy, ale również podmokłe łąki, a na Śląsku gnieździł się nawet w kartofliskach. Żywi się owadami i nasionami. Chociaż potrafi latać, gniazda zakłada na ziemi. Znajdujące się w nich jaja i pisklęta mają ubarwienie ochronne. W obronie narażonego na liczne ataki gniazda, kulon potrafi stawić opór nawet gronostajowi i przepędzić lisa (zdumiewa to, jeśli wziąć pod uwagę jego małe rozmiary). Bojowe zapędy kulona nie uchroniły go przed człowiekiem niszczącym naturalne siedliska ptaka. W Polsce dogorywają ostatnie niedobitki. W innych krajach Europy również ginie. Stosunkowo liczny jest jeszcze we Francji i w Hiszpanii. Kulon znajduje się w Polskiej Czerwonej Księdze.







Stepy są dobrym siedliskiem dla zwierząt biegających z racji swej otwartej przestrzeni. Żyje tam większość przedstawicieli pewnej grupy ptaków obejmującej największych gigantów ptasiego rodu. Są to oczywiście bezgrzebieniowce, wprawdzie potocznie zwane ,,strusiowatymi'', ale z których prawdziwe strusiowate reprezentowane przez strusia afrykańskiego stanowią tylko jedną z wielu grup. Struthio camelus jest największym współczesnym przedstawicielem gromady ptaków (2,4 m wysokości + 130 kg wagi). Oczywiście taki wielki i ciężki ptak nie może latać, choć czynili to jego najstarsi przodkowie. W toku ewolucji pra - strusie stawały się coraz cięższe i przez to, aby poderwać się do lotu musiały mieć coraz więcej miejsca do rozbiegu jak to obserwujemy u latających dropi i łabędzi. Rezultatem tego procesu są obecne nielotne strusie i inne bezgrzebieniowce. Jak odróżnić strusia od innych ptaków bardziej lub mniej z nim spokrewnionych? Mają małe głowy zakończone szerokimi, spiczastymi dziobami, oraz duże bystre oczy po bokach. Głowa jest osadzona na długiej, lekko upierzonej szyi, osadzonej na masywnym kadłubie, pokrytym miękkim, czarnym pierzem, przy kuprze białym. Po obu bokach znajdują się niezdolne do lotu skrzydła, które choć nadal okazałe, pełnią już całkiem inną funkcję. Pokryte czarnym, na na końcach białym pierzem zbyt delikatnym do lotu spełniają rolę w czasie toków. Słusznie mógłby Czytelnik określić je jako ozdobę, ale również podporządkowaną prawom biologii. Tak pięknie ubarwione są tylko samce. Żeńskie osobniki tego gatunku mają skromne, szaro – brązowe upierzenie – także niezdatne do lotu. Struś porusza się za pomocą pary potężnych, bo przecież mających za zadanie utrzymać w pozycji stojącej tak ciężkie zwierzę jakim jest struś – nóg, nagich i zakończonych tylko dwoma zbrojnymi w ostre pazury palcami mogącymi sprawiać wrażenie kopyt. Owe nogi wyśmienicie rekompensują niezdolność do lotu. Niosą ptaka z prędkością 72 km / h, a w razie potrzeby mogą być morderczą bronią otwierającą ludzką jamę brzuszną jakby to był zamek błyskawiczny. Takie cudaki możemy spotkać wyłącznie na afrykańskich sawannach, a więc w gorącym klimacie. Nie przeszkadza im to jednak w łatwej aklimatyzacji w ogrodach zoologicznych i ośrodkach hodowlanych. Strusia zna każde dziecko, ale o ptakach tych krąży wiele stereotypów. Jako przykład moglibyśmy wziąć legendę opisaną przez Hansa Christiana Andersena o strusiej niezdolności do lotu jako karze za pychę, czy znacznie bardziej oklepaną ,,strusią politykę'', czyli chowanie głowy w piasek. Problem strusiej głowy porządnie zaprzątał ludzkimi głowami i właściwie po dzień dzisiejszy nie został rozstrzygnięty. Oto niektóre z hipotez próbujące go wyjaśnić:
- struś hamując wyciąga głowę przed siebie co mogło pobudzić bujną ludzką wyobraźnię do przedstawiania tych ptaków z głowami w piasku,
- gdy ucieczka jest niemożliwa, struś podobno podwija głowę i nogi pod tułów co ma dezorientować napastnika,
- w porze suchej strusie grzebią dziobami w glebie poszukując soczystych korzonków traw.
Jeśli jesteśmy już przy sprawach konsumpcji... Słynne jest powiedzenie o ,,strusim żołądku'' oznaczające sprawną pracę tego narządu. Jak jest w rzeczywistości? Struś zjada nasiona, owoce, trawę, owady i drobne kręgowce. W rozcieraniu pokarmu pomagają gastrolity, czyli kamienie żołądkowe. One to przyczyniły się do powstania famy o nadzwyczajnie odpornym strusim żołądku. Zdarza się nawet, że znajdujemy w nim diamenty, czy inne kamienie szlachetne walające się między odchodami. Niezbyt inteligentny struś łyka nawet gwoździe czy aluminiowe puszki, oczywiście ze szkodą dla organizmu. Rekordzistą w tej materii był pewien struś, który nałykał się takich niezwykłych rzeczy jak: złoty naszyjnik, film, 90 cm liny, pokrętło budzika, wentyl rowerowy, ołówek, grzebień, oraz trzy rękawiczki. Prawda, że robi wrażenie? Oczywiście nie jest to naturalny pokarm dla strusia. Gniazda są zakładane na ziemi i wypełnianie tuzinami jaj wielkości ludzkiej głowy, wysiadywanych przez samca, z złożonych przez cały harem strusic. Jasne, że nie wszystkie owe gigantyczne jaja przyniosą światu nowe strusie, a to z racji min. licznych amatorów tego smakołyku. Jaja niezapłodnione są wykładane przy samym brzegu, aby odciągały uwagę od przyszłych nosicieli genów strusiego pana i władcy. Wykluwają się z nich pisklęta – zagniazdowniki o maskującym, puchowym upierzeniu. Takie kolosalne jaja od wieków fascynują człowieka. Wykorzystywane są jako źródło pokarmu, a ich bardzo grube i mocne skorupki znajdują zastosowanie w celach ozdobnych. Jako ciekawostkę podam, że w warszawskim zoo w 2000 r. sprzedawano jaja tych ptaków w celach konsumpcyjnych. Dostarczają one tyle samo pokarmu co 30 jaj kurzych. Strusie były cenione przez Murzynów jako źródło mięsa, jaj i piór. Istnieje sposób polowania na nie w strusim przebraniu. Pierwsze próby hodowli tych ptaków podjęli starożytni Egipcjanie. Faraon Ptolomeusz II Filadelfos jeździł w rydwanie zaprzężonym w strusią parkę, a jego żona lubiła dosiadać tych rączych biegusów. W średniowieczu i przez cały okres nowożytny cenną ozdobą były pióra upolowanych strusi. Czytelnicy ,,Potopu'' Henryka Sienkiewicza zapewne pamiętają, że Roch Kowalski zdobył na Karolu Gustawie sakiewkę i kapelusz ozdobiony właśnie strusim piórem! W wyniku pogoni za tą ozdobą, poważnie uszczuplono liczebność strusi. W XX wieku wznowiono ich hodowlę, bardzo zresztą popularną w Skandynawii, w USA, w RPA (gdzie organizuje się wyścigi tych ptaków) itd. W Polsce pierwszą hodowlę strusi założono w Gorczynie na Mazurach.







Inni stepowi reprezentanci bezgrzebieniowców to: nandu (Ameryka Południowa) i emu (Australia).







Na stepach i pustyniach Azji i Afryki spotykamy niezwykłego kuzyna sierpówek i grzywaczy. Gołąb ten nazywa się pustynnik. Posiada maskujący kolor upierzenia. Gnieździ się na ziemi, pisklęta są gniazdownikami. Lecąc po wodę dla piskląt pustynnik magazynuje jej krople między piórami i jak powraca do gniazda nieraz z nieraz bardzo dużych odległości nie gubi ani kropli.




C. D. N. 

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Zwierzęta stepowe cz. 1








Zamieniane na pola uprawne, wioski i miasta w pochodzie (nie tylko XX – wiecznej) technokracji, dzikie tereny trawiaste są w ciągle istniejącą ostoją dzikich zwierząt, z których bierze swój rodowód człowiek. Przecież to wysokie trawy, zasłaniające widok, mogły się przyczynić do pojawienia się ludzkiej postawy wyprostowanej. Owe tereny trawiaste to nie tylko osławione przez ,,Trylogię'' Henryka Sienkiewicza ukraińskie Dzikie Pola, ale także: węgierska pusta, stepy Mongolii i Kazachstanu, afrykańskie sawanny, północnoamerykańskie prerie, argentyńskie pampy i australijskie scruby. Celem tego artykułu jest zapoznanie Czytelnika z fauną tych terenów.







Popularnym motywem w sztuce jubilerskiej starożytnego Egiptu są tzw. skarabeusze; figurki chrząszczy wkładane zmarłym do grobu. W egipskich wierzeniach taki skarabeusz był na sądzie bogów pewniejszym świadkiem od własnego serca, ponieważ zapamiętywał tylko dobre uczynki, a więc był zawsze lżejszy od pióra. Pierwowzorem tego wyrobu jest należący do żuków gnojaków, skarabeusz zwany poświętnikiem czczonym. Czytelnik, być może zapoznany z religijnymi upodobaniami Egipcjan, może się dziwić, czemu razem z pszczołą miodną, skarabeusz należy do duetu czczonych owadów, powiększających zoologiczno – boski panteon egipski. Trudno ustalić prawdziwą przyczynę, możemy jedynie dyskutować nad egipską znajomością fauny, bo skoro Egipcjanie byli najbardziej zżytym ze zwierzętami narodem świata, przecież posiadali dużą wiedzę o nich. Prawdopodobnie, wyśmiewany przez inne starożytne narody kult skarabeusza, narodził się od chwili spostrzeżenia małego żuczka toczącego kulę z nawozu i to skojarzyło się ze Słońcem i jego (tak naprawdę tylko pozornym) ruchem po niebie. Ponieważ Egipcjanie czcili Słońce, to i w ich wyobrażeniach, poruszający nim skarabeusz też musiał zajmować uprzywilejowaną pozycję w religijnych wyobrażeniach. Możliwe, że miało to zapewnić ochronę pożytecznym owadom. Skarabeusze w zależności od gatunku mogą być czarne, matowo niebieskie, lub połyskliwie różowe z niebieskimi odnóżami. Zamieszkują tereny nie tylko Afryki, ale i południa Europy (w tym ostatnim miejscu nie doczekał się kultu). Przez średniowiecze i niemal cały okres nowożytny zapomniano o biologii skarabeuszy, aż do czasu działalności francuskiego entomologa Jeana Henriego Fabre'a. Hodował on te owady i nie wiem czy Czytelnik chciałby pójść w jego ślady ze względu na ich pożywienie, którym jest kał. W okresie godowym skarabeusze toczą swe słynne kulki, w których składają jaja. Oczywiście nie wszystkie chcą pracować i zdarzają się przypadki kradzieży kulki. Zupełnie jak u ludzi (!), ale nie potępiajmy chrząszczy, bo nie mają one rozumu i nie umieją wartościować. Aby zdobyć dla swoich skarabeuszy pokarm dla larw, Fabre korzystał początkowo z usług parobka, który dawał mu nawóz koński. Szybko to jednak zostało zabronione i nasz naukowiec szukał nawozu po ulicach (były one na tyle brudne, że mógł znaleźć), ale był za to uważany za wariata. Dopiero później okazało się, że pokarmem larw skarabeuszy może być wyłącznie kał owczy. Jak widać droga do sławy może być nie tylko cierniowa, ale i śmierdząca. W Polsce niszę ekologiczną skarabeusza zajmuje żuk leśny.








W czasach kiedy się toczy akcja ,,Trylogii'' Henryka Sienkiewicza była nieco inna przyroda. Może pamięta Czytelnik co wymieniał autor na początku ,,Ogniem i mieczem''? A więc: kometa, ciepła zima, no i najciekawszy dla naszego tematu nalot szarańczy. Dawną Polskę szarańcza pustoszyła wręcz notorycznie, grasowała u nas np. w czasach młodości Jana Kochanowskiego (wydarzenie to opisała Janina Porazińska w ,,Kto mi dał skrzydła''?). Europejskimi wylęgarniami szarańczy były właśnie tereny stepowe Ukrainy, Węgier, Rumunii. Ostatni nalot tych owadów w Polsce miał miejsce w XIX wieku, czemu poświęcono kamień pamiątkowy. Chociaż obecnie szarańcza nie zagraża już polskiemu rolnictwu, strach przed nią pozostał. Świadczy o tym skarga łodzian o pojawieniu się w latach 50 – tych w ich mieście szarańczy – w rzeczywistości były to ważki. Zresztą nie tylko w Polsce szarańcza cieszy się złą sławą. Od tysięcy lat, nie bez słuszności uważa się te owady za jedną z najstraszliwszych plag, również tych egipskich. Zdarzało się, że na ogołoconych przez nie terenach ginęły z głodu nawet myszy i szczury! Szarańcza może nawet pokonywać zbiorniki wodne; żywe owady poruszają się po ,,pontonie'' z ciał osobników utopionych. Pustoszące naloty szarańczy miały miejsce już miliony lat temu o czym świadczą ciała tych owadów uwięzione w amerykańskich lodowcach – w wielkiej liczbie, a więc podczas wędrówki! Wyglądem szarańcza przypomina zwykłego konika polnego, ubarwienie zależne od gatunku. Bronią szarańczy pienistej jest uwidoczniona w nazwie biała, gorzka piana, będąca mieszaniną krwi z powietrzem. Są wyłącznie roślinożerne, dlatego człowiek przy nich powinien bać się nie o własną skórę, ale o własny żołądek. Tym co czyni szarańczę taką groźną jest nie tylko żarłoczność, ale i plenność i zwyczaj łączenia się w stada. Człowiek bierze za to odwet na szarańczy, tępiąc ją niemiłosiernie, często nawet z miotaczy ognia. Pod wpływem niebezpieczeństwa ze strony tych owadów, podejmują współpracę nawet wrogie sobie państwa. Hmm... Dziwne, że to gołębia wybrano na symbol pokoju, skoro szarańcza byłaby bardziej odpowiednia.








Liczne owady a nawet pająki i skorpiony (zazwyczaj zjadające owady, a nie na odwrót) padają łupem pewnego insekta kryjącego się wśród traw. Mantis religiosa, jedyny polski przedstawiciel grupy najbliżej spokrewnionej z karaluchami, w Polsce nazywa się: modliszka zwyczajna. Nie sposób pomylić tych owadów z żadnymi innymi przedstawicielami tej gromady. Zielona barwa maskująca chitynowego pancerza. Głowa w kształcie trójkąta, na którego bokach znajdują się wyłupiaste oczy złożone. Czułki długie i cienkie. Aparat gębowy typu gryzącego jest zdolny przeciąć ludzką skórę (niektóre tropikalne gatunki mogą nawet przecinać drobne kręgowce). Nazwę całego rzędu utworzono od potężnych odnóży chwytnych, składanych jak do modlitwy. Co za mylne wrażenie! Są to składane jak scyzoryk imadła łowne, wyposażone w kolce, najlepsze sidła funkcjonujące miliony lat przed człowiekiem. Niektóre modliszki mają czarno – biały rysunek oczu odstraszający drapieżniki. Długie, zdolne do lotu skrzydła. Odwłok wydłużony, pęcznieje po posiłku. Jak już nadmieniłem na początku, modliszki są mięsożerne. Ciekawy jest sposób w jaki zjadają swoją zdobycz. Konsumpcję rozpoczynają od odgryzienia żywej ofierze żuwaczek, a zaraz potem głowy. Jedynymi śladami po zjedzonym owadzie są: jelita, skrzydła i końce odnóży. Kanibalizm modliszek zaprzątnął ludzką wyobraźnię. Tymczasem jest to tylko część prawdy. Mały samiec modliszki zaleca się do samicy kiwając głową, zaś po zapłodnieniu spokojnie, bez ryzyka się oddala. Zjedzenie przyszłego ojca ma miejsce tylko wtedy gdy teren, na którym żyją owady jest ograniczony (np. w terrarium). Pozwala to samicy uzyskać zapas energetyczny potrzebny do złożenia jaj. Jaja są składane w kokonach. Rozwój przebiega bez stadium larwy. Modliszce zwyczajnej zagraża nie tylko nieodpowiednia gospodarka, ale i zmiany klimatu. Znajduje się w Polskiej Czerwonej Księdze.







Na stepach żyją również termity.
Świat stepowych bezkręgowców obfituje nie tylko w owady, ale i pajęczaki: pająki i skorpiony. Nie mający polskiej nazwy pająk Bothricytum californicum o małych rozmiarach ciała i niepozornym, czarnym ubarwieniu, żyje wśród traw prerii Ameryki Północnej. Czatuje na swą zdobycz głębiej niż inne ,,mikrodrapieżniki''. Łupem jego padają naziemne owady, chwytane nie do pajęczyny, ale pod ziemią. Serio. Pająk znajduje się w ziemnym tuneliku, którego wylot jest zasłonięty ruchomym krążkiem z ziemi i pajęczyny. Działa on jak zapadnia; pod własnym ciężarem owad leci w dół, a pająk atakuje. Nawet jeśli owad może latać, to oszałamiające, nagłe zapadnięcie się gruntu, daje naszemu pająkowi czas na zaspokojenie głodu.
Niemniej dziwaczne są aspekty biologii niektórych pająków gryzieli, również żyjących w Nowym Świecie, prowadzące ziemny tryb życia. Samica jednego z nich prowadzi półosiadły, ale i tak dziwny jak na pająka tryb życia. Jej pajęczyna nie znajduje się między gałązkami, liśćmi, w jamach, załomach, ale na ziemi. I to nie w jakiejś szczelinie, ale przypomina worek wystający z ziemi. Oczywiście ów ,,worek'' wytwarzany bez żadnych podpór może tylko leżeć, w środku jest całkowicie zamknięty pająk. Z pozoru nic nie mąci tego pustelniczego trybu życia, aż do czasu pojawienia się jakiegoś owada. Pająk wówczas rozrywa swoją ,,mini – pustelnię'', zdobywa mięso i po konsumpcji przystępuje do naprawy ,,worka''. I tak przez całe życie.
Inny pająk – gryziel żyje w ciasnych, ziemnych tunelach. Przeszkodą w ich przemieszczaniu się jest pękaty odwłok. Przystosowaniem anatomicznym naszego gryziela jest spłaszczenie odwłoka. Ułatwia to podziemną lokomocję, a płaski koniec podobnego do rakiety odwłoka, służy jako zatyczka nory.
Południowoamerykańskie ptaszniki dobrze sobie radzą nie tylko w amazońskich puszczach, ale i na argentyńskich pampach. Stepowe ptaszniki prowadzą naziemny tryb życia, kryją się w norach.








W bogatej w pająki i skorpiony Australii niszę ekologiczną ptaszników zajmuje nie mający polskiej nazwy Atrax robustus. Największy pająk australijskiego scrubu przypomina ptasznika w wielu dziedzinach pajęczego życia. Prowadzi naziemny tryb życia, kryje się w ziemnych jamach. Duże wymiary ciała pozwalają mu polować nie tylko na owady, ale także na małe kręgowce jak: gryzonie, żaby i jaszczurki. Jest niebezpieczny dla ludzi. Wydaje dźwięki i to przypominające szczekanie! Powstają one jako efekt uboczny pocierania o siebie ostrych, chitynowych wyrostków naskórka, a ich biologiczna rola jest nieznana.



*



Surowy, gorący klimat stepów nie sprzyja rozwojowi drzew, skąpe opady również wystawiły możliwości ewolucji na ciężką próbę. Jest jednak pewna grupa kręgowców, którym gorąco sprzyja i z powodzeniem zasiedlają stepy całego świata. Oczywiście mam na myśli gady.







Świeżo zielone, lub pożółkłe od promieni słonecznych trawy afrykańskich sawann, gdzie sięgają kopyta i pyski najbardziej oklepanych przedstawicieli fauny afrykańskiej, kryją w sobie udzielny mikroświatek, który zamieszkują zwierzęta nie mniej fascynujące od ,,tych z góry'' i nie mniej piękne. Prawdziwą ozdobą tego środowiska jest mała jaszczurka, agama zwyczajna. Wbrew skromnej nazwie jest pięknie ubarwiona: przód jasnopurpurowy, tył – ciemnoniebieski. Żywi się owadami.







Na stepach Azji Środkowej jej niszę ekologiczną zajmuje inna agama. Krągłogłówka uszata przypomina trochę miniaturowego smoka niż realnie istniejącą jaszczurkę. Idealnie okrągły łeb, podkreślony w nazwie, z pyskiem, w którym giną owady i charakterystycznymi ,,uszami'', które jednak nie mają nic wspólnego ze słuchem, a są tylko sterczącymi płatkami skóry, które mają odstraszać drapieżniki. Mimo, że wygląda jak potworek, jest całkowicie nieszkodliwa.







W Australii żyją agama kołnierzasta i agama brodata. Są to dwie duże, mięsożerne jaszczurki, którym zagrażają dingo, ptaki drapieżne i drapieżne torbacze. Nazwy uwidaczniają wygląd ich skórnych przydatków. Pod gardłem agamy brodatej znajduje się skórny, w razie podniecenia nadymany worek skórny – z jego powodu ową agamę nazwano ,,agamą żydowską'', ale ponieważ obecnie zarost zdobył większą popularność u innych ludzi, więc nazwa straciła na słuszności i wyszła z użycia.







Agama kołnierzasta ma dłuższe niż u brodatej łapy, szyję i ogon. Mimo dość okazałego wzrostu nie budzi przerażenia i wygląda na zwierzę całkiem bezbronne. Pozornie łatwa do upolowania przez wymienionych na początku wrogów, w chwili zagrożenia, przechodzi oszałamiającą ,,metamorfozę'' z jaszczurki zmieniając się w potwora. Wówczas bardziej podobna do smoka niż do realnie istniejącego zwierzęcia – na swoich czterech łapach wyprostowuje się, macha ogonem i rozdziawia szeroko pysk. Pod wpływem rozluźnienia mięśni, rozpościera się skórna kreza wokół szyi – wystarczający ,,efekt specjalny'' do budzenia grozy. Uciekając osiąga zawrotną szybkość, biegnąc na tylnych kończynach, z przednimi spuszczonymi, oraz z balansującym ogonem. Co ciekawe agama kołnierzasta razem z azjatyckim fyzjognatem jest członkiem duetu współczesnych gadów poruszających się na tylnych kończynach. Przed nimi powszechnie robiły to dinozaury.







Wśród traw prerii Ameryki Północnej kryją się dziwaczne jaszczurki. Swoim wyglądem daleko odbiegają od innych jaszczurek, tak, że bywają mylone z żółwiami lub ropuchami. W dodatku sposób ich obrony jest tak niesamowity, że nie powstydziłby się go twórca horroru czy science fiction. Dosyć zagadki. Tym zwierzęciem jest frynosoma. Jej ciało jest pękate, z krótkim ogonem i okrągłą głową z szerokim pyskiem, w którym giną owady. Porusza się na czterech krótkich łapach. Skóra szara, pokryta dużymi kolcami. Nie są one jedyną i wystarczającą bronią tej jaszczurki. W razie niebezpieczeństwa z gruczołów usytuowanych przy oczach, frynosoma spryskuje wroga własną krwią (sic!). Oczywiście taki ciekawy sposób obrony nie może przynosić szkody broniącemu się zwierzęciu i dlatego wystrzelony zapas krwi regeneruje się.



C. D. N.



niedziela, 11 czerwca 2017

Oniricon cz. 310

Śniło mi się, że:






- w książkach Melissy Marr występują zarówno dobre, półnagie wróżki grające na fletach, jak i te złe,






- Bastian Baltazar Buks po wydarzeniach opisanych w ,,Niekończącej się historii'' zaczął uczęszczać do szkoły dla czarodziejów,
- w szkole jadłem zupę, która mi nie smakowała i nie połknąłem jej, ujrzałem przechodzącego Lecha Wałęsę w garniturze i miałem ochotę zwymiotować zupę na niego, lecz nie zrobiłem tego, pomyślałem, że gdybym to zrobił wszystkie gazety by o mnie pisały,








- Sudety były kolebką ludzkości na półkuli północnej,
- Pan Sołtys z Pawlaczycy był nieobyty towarzysko i na powitanie mówił: ,,Pozdrowione łakomstwo/ gadulstwo''; mówił też, że należy do ,,haremu wolaka'', czyli do rasy panów,







- Dariusz Kwiecień mówił o rasie panów i dowodził, że Królewna Śnieżka istniała naprawdę,






- oglądałem ,,Ucho Prezesa'' i widziałem jak Jarosław Kaczyński siedział przy stoliku z Andrzejem Dudą noszącym szeroki kapelusz, program mi się nie spodobał, uznałem go za zaszczuwanie Kaczyńskiego (na jawie uważam, że Kaczyński nie musi się bać satyry w myśl zasady, że ,,cnota krytyki się nie boi''),
- czytałem najnowszą wersję ,,Sagi o kotołaku'' i zamierzałem ją zrecenzować,






- nocą poszedłem na działkę gdzie w wielkiej sadzawce pluskały się dwie duże anakondy, których się bałem, że mnie zjedzą, a potem błąkałem się po mieście,








- Mszę Świętą odprawiał ksiądz przebrany za Dziadka Mroza lub Leszego, a ja nie mogłem się skupić na nabożeństwie i śmiałem się z jego stroju,
- przeskakiwałem przez poręcz przejścia podziemnego w okolicach Bramy Portowej w Szczecinie i byłem bliski poproszenia o pomoc słowiańskich bogów, a potem powiedziałem Bogu, że nie chcę grzeszyć,
- jako dorosły człowiek wróciłem do szkolnej świetlicy gdzie jakaś kobieta tak długo mówiła mi o tym bym za dużo nie jadł, aż zrobiło mi się przykro, potem chciała bym spotkał się z mym ojcem, lecz nie chciałem,







- byłem rodzimowiercą i czciłem koty tak jak Czesław Białczyński, razem ze swymi współwyznawcami tańczyłem w dyskotece na zarysie kociej głowy znajdującym się na podłodze, UWAGA: To tylko sen, na jawie jestem katolikiem,








- idąc ulicą rozmyślałem, że gdyby w Polsce była poligamia i poliandria jak za czasów pogańskich, to zniknąłby problem aborcji, bo każde dziecko byłoby chciane, niezależnie czy jest z prawego czy nieprawego łoża,






- latem w Hiperborei kobiety chodziły po ulicach z obnażonymi piersiami. 

sobota, 10 czerwca 2017

Dlaczego chrześcijaństwo?

,,W was spotykam ludzi odkupionych, za których Chrystus przelał swoją Najdroższą Krew. Ta Krew mówi mówi do was o nieskończonej miłości Ojca i Jego Syna Jezusa Chrystusa, o miłości do was i do wszystkich ludzi; ona jest dla was źródłem największej radości, jakiej świat nie może ofiarować, radości, że można miłować i świadomości, że jest się kochanym; ona wam daje nadprzyrodzoną moc, która jest potrzebna do rozpoczęcia nowego życia'' - św. Jan Paweł II





Jako katolik, interesujący się mitologią słowiańską, zastanawiam się czasem dlaczego niektórzy ludzie odchodzą z Kościoła by czcić pogańskich bogów. Czy nie wierzą, że Jezus ich kocha?

piątek, 9 czerwca 2017

Beowulf oczami Tolkiena

,,A był tam [na zamku w Warszawie] niedźwiadek, alias in forma człowiek, circiter koło 13 lat mający, którego w Litwie parkany stawiając, Marcin Ogiński żywcem osacznikom kazał do sieci nagnać i złapać z wielką strzelców szkodą, bo go niedźwiedzie srogo bronili, osobliwie jedna wielka niedźwiedzica najbardziej broniła, znać, że to była jego matka. Tę skoro osacznicy położyli, zaraz też i chłopca złapano, który był taki właśnie, jaki powinien być człowiek, nawet u rąk i nóg nie pazury niedźwiedzie, ale człowiecze paznokcie; ta tylko od człowieka była dyferencyja, że był wszystek długimi tak jak niedźwiedź obrosły włosami, nawet i gęba wszystka, oczy mu się tylko świeciły; o których różni różnie kontrowertowali, konkludując jedni, że się to musiało zawiązać ex semine viri cum ursa; drudzy zaś mówili, że to znać niedźwiedzica porwała gdzieś dziecko bardzo młode i wychowała, które, że wymiona ssało, i dlatego też owę przybrało podobieństwo zwierzęcia. Nie miało to chłopaczysko ani mowy, ani obyczajów ludzkich, tylko zwierzęce. W tenże czas podała mu królowa z gruszki łupinę, pocukrowawszy ją; z wielką ochotą włożył do gęby; posmakowawszy wypluł to na rękę i z ślinami cisnął królowej między oczy. Król począł się śmiać okrutnie. Królowa rzekła coś po francusku; król jeszcze bardziej w śmiech. Ludwika, jak to była gniewliwa, poszła od stołu, król też na ową furyję kazał nam wszystkim pić, wina dawać, muzyce, fraucymerowi przyjść, nuż w ochotę'' – Jan Chryzostom Pasek ,,Pamiętniki''







W maju i czerwcu 2017 r. przeczytałem przekład staroangielskiego eposu ,,Beowulf'' dokonany przez J. R. R. Tolkiena (ów pisarz, wybitny znawca literatury staroangielskiej inspirował się ,,Beowulfem'' tworząc postać zmiennokształtnego Beorna, jednego z bohaterów ,,Hobbita'' 1 ). Książka zawiera zarówno przekład dokonany przez Tolkiena z języka staroangielskiego na współczesny angielski (czytałem polski przekład przekładu; parę lat temu czytałem polski przekład ,,Beowulfa'' autorstwa Roberta Stillera), obszerny komentarz zapisany przez samego Tolkiena jak i jego syna Christophera, bardzo ciekawy retelling ,,Sellic Spell'' (staroang. ,,Cudowna opowieść'') oraz poemat ,,Pieśń o Beowulfie''.
W przekładzie zwraca uwagę podkreślenie procesu inkulturacji; przenikania się wątków chrześcijańskich i pogańskich. Grendel jak i inne potwory, z którymi walczył Beowulf zostały ukazane jako pomiot Kaina, pierwszego mordercy.








Za najciekawszą część książki uznałem ,,Sellic Spell'' – dzieje Beowulfa opisane tak jak mógłby je opowiedzieć ludowy bajarz, bez późniejszych naleciałości religijnych i politycznych. Główny bohater nosi w tym opowiadaniu imię Pszczeliwilk (ang. ,,Beewolf'') – notabene imię Beowulf oznacza właśnie ,,Pszczelego Wilka'' czyli niedźwiedzia (mamy tu przykład tabuizacji nazwy groźnego zwierzęcia, spotykanej również w językach słowiańskich). Jego wróg troll Grendel został nazwany Kruszycielem. Pszczeliwilk jako niemowlę został znaleziony przez myśliwych w niedźwiedziej gawrze (nasuwa mi to skojarzenia z powyższym cytatem z ,,Pamiętników'' Paska o człowieku – niedźwiedziu w XVII – wiecznej Polsce). Chłopiec odziedziczył liczne cechy niedźwiedzi – był małomówny i gburowaty, uwielbiał miód, który wykradał z pasiek, a także był silny jak niedźwiedź. Był też odporny na zimno i uwielbiał pływać co również upodabniało go do niedźwiedzia polarnego. Raz ścigając się w morzu razem z Grzywaczem stoczył walkę z morskimi potworami. Po przybyciu do Danii razem z dwoma towarzyszami – Dłonibutem noszącym magiczne rękawice i Jesionowym uzbrojonym we włócznię (imię to nawiązuje do faktu wytwarzania włóczni i oszczepów z drewna jesionów) skierował się do Złotego Dworu (Heorotu) bezimiennego króla (Hrothgara, władcy Duńczyków 2 ), aby zabić grasującego nocą potwora Kruszyciela (Grendela). Dłonibut i Jesionowy mimo magicznego oręża zosali zabici przez potwora. Za to silny jak niedźwiedź Pszczeliwilk, urwał łapę Kruszyciela. Następnie ruszył tropem potwora do jego podwodnej kryjówki gdzie ubił mieczem wykutym przez olbrzymy ubił Kruszyciela i jego potworną matkę władającą czarną magią. Bohater zdobył skarby potworów i powrócił do swej ojczyzny, gdzie poślubił królewnę.
Omawianą książkę wpisałem do kanonu fantasy (post ,,Dopisane do kanonu'').




1 Dla ciekawostki: Beorn początkowo miał nosić słowiańskie imię Medved ;).
2 Dla ciekawostki: w powieści ,,Eragon'' Christophera Paoliniego, imię Hrothgar nosił król krasnoludów.

Refleksja etyczna








Gdyby ludzie naprawdę byli honorowi, nikt nie musiałby dawać słowa honoru, bo każde słowo byłoby słowem honoru. Byłoby to możliwe w świecie bez grzechu.

Thorgal - król moich snów

,,[...] łączy w sobie elementy baśni, mitu, legendy i fantasy. Nieco mroczny klimat opowieści zrównoważony został przez niezłomną uczciwość głównego bohatera’’ – Szymon Babuchowski ,,Gość Niedzielny 38/ 2011’’.

Śniło mi się, że:






- Kriss de Valnor zamieniła się w renifera,








- Aaricia w gniewie spaliła Niebo, wszystkie mieszkające w nim anioły, świętych i smoki,
- w komiksie o Thorgalu mamut pływał w polarnym morzu,







- Thorgal mieszkał na Plutonie,






- Louve uciekała z ośrodka autystycznego razem z wilkami i dwoma stworkami podobnymi do strzykw (jeden z nich był fioletowy, a drugi pomarańczowy), na zewnątrz spotkali białego smoka o czarnych skrzydłach; w pierwszej chwili myślałem, że to Fuchur, lecz to był jakiś inny smok,
- Thorgal miał z Kriss de Valnor dwóch synów, których zabił w gniewie, w końcu sam został zabity przez Kriss de Valnor,
- Thorgal spotkał boga wojny Morfeusza (we śnie zlał mi się w jedno z Odynem), który powiedział mu, że walczy ze złymi stworzeniami takimi jak jaszczurki żyworódki, zaś Thorgal odparł, że to dobrze,
- Louve wiele razy zmieniała ciało i imię.