,,Pozostał nam po tamtej Wieczerzy ołtarz - fragment stołu, opłatek i odrobina wina. Ale to jest Jego przyjęcie, na które nas zaprosił, Jego chleb, Jego wino - Jego życie. I chce, byśmy w tym życiu uczestniczyli.
Pozostał nam po tamtej Wieczerzy ołtarz - fragment stołu, opłatek, odrobina wina. Ale to są nasze dary, które przynieśliśmy Jemu, aby je przyjął i uznał za swoje - aby nasze życie stało się Jego życiu podobne'' - ks. Mieczysław Maliński ,,Abba. Modlitewnik dla młodych''
środa, 12 kwietnia 2017
Wielki Czwartek 2017
Grecki szaman
,,Hermotimus z Klazomenes, którego niektórzy autorzy uważali za wcześniejszą inkarnację Pitagorasa, miał moc opuszczania swego ciała na wiele lat. W czasie tej długiej ekstazy podróżował daleko, a po powrocie obwieszczał przyszłość. Jednakże pewnego dnia, gdy leżał bez ruchu, wrogowie spalili jego ciało, a dusza nigdy więcej już nie wróciła'' - Mircea Eliade ,,Od Zalmoksisa do Czyngis - chana''
wtorek, 11 kwietnia 2017
Mitologia słowiańska według Krzysztofa Wielguta
,,Nasi pogańscy przodkowie żyli w świecie, którego zjawisk dobrze nie rozumieli. Potężne siły przyrody uznawali za bóstwa rządzące ziemią i ludźmi. Religia powierzchownie wchodziła w ich życie. Nie regulowała go systemem przykazań i dogmatów. Dzień powszedni biegł wprawdzie wśród roju istot niewidzialnych, małych i większych bożków, ale oni żyli obok ludzi, nie wpływając na ich wolę i postępowanie. Uważano tylko, by im się nie narazić, bo mogli mszcząc się, trapić człowieka nieszczęściami. Jednano ich ofiarami z tego co wytwarzano i zdobyto.
Bóstwa czczono w gajach i nad źródłami, u świętych drzew i skał. Świątyń nie stawiano. Nie było też kapłanów, jak u innych ludów, np. u bliskich pobratymców pomorskich na Rugii i u ujścia Odry. Brak stanu kapłańskiego nie sprzyjał rozwojowi religii. Nie pogłębiał i nie uświetniał wierzeń i obrzędów, które u nas nie miały tego przemożnego wpływu na człowieka, jak w starożytnym Egipcie czy u Izraelitów. Żyjąc w chłodnym i wilgotnym klimacie, wielbiono źródła ciepła: słońce i ogień. Ich dobroczynne promienie umożliwiały istnienie ludzi i zwierząt, rozwój roślinności, a napełniając świat ciepłem i jasnością dawały życie. Bóg słońca nosił nazwę Dadźboga, bóg ognia - Swarożyca.
Szczególną czcią otaczano przyrodę przynoszącą plony. Dlatego zakończenie zbiorów świętowano bardzo uroczyście, co dotrwało do naszych czasów w postaci dożynek. Również z wielką okazałością żegnano zimę, topiąc w falach rzecznych podobiznę bogini Marzanny, uosabiającej śmierć. Nadejście wiosny witano radośnie. Lato czczono podczas najkrótszej nocy, paląc ognie i rzucając wianki na wodę.
Polskim bogom brakowało cech wojowniczych. Nie tchnęli grozą i okrucieństwem. Przejawiali raczej łagodność i pokój, charakterystyczne dla bóstw kultu przyrody. Żaden z nich nie wzniósł się do roli boga centralnego, czczonego przez wszystkie plemiona lechickie w jednym miejscu świętym.
Powszechna była wiara w życie pozagrobowe, wiążąc się z kultem przodków głęboko zakorzenionym we wszystkich rodzinach słowiańskich. Wierzono, że po śmierci dusze ludzkie pędzą smutny żywot w świecie dużo uboższym od ziemskiego, pozbawionym ciepła i słońca. Trzeba więc dusze ogrzać, nakarmić i napoić. Gdy się tego nie uczyni, zmarli szkodzić będą żywym, zamiast dbać o ich pomyślność.
Na wiosnę i późną jesienią przywoływano duchy przodków, czyli dziadów. Adam Mickiewicz opisał ten obrzęd natchnionym piórem w 'Dziadach'. Dzień Zaduszny, chrześcijańskie dziś święto, zachowało porę w jakiej odbywały się pogańskie 'dziady'. Na wezwanie żyjących przybywały dusze dziadów i praprzodków. Niecono dla nich ognie na rozstajach i wzgórzach, by trafiły do chat, gdzie uprzątano dla nich izby, stawiano jedzenie wraz z napojami i ogrzewano łaźnie. Gdy w rodzinie trafiała się śmierć, odprawiano nad zmarłym tak zwany 'pusty wieczór'. Zaczynał się on cicho i posępnie w nastroju powagi, lecz w miarę trwania ożywiał się i przechodził w biesiadę coraz to weselszą ze śpiewami i tańcami.
Prócz kultu sił przyrody i duchów zmarłych powszechny był kult bóstw mniejszego formatu - małych bożków domowych - codziennie towarzyszących człowiekowi, stróżów chat i ognisk, duchów opiekuńczych domostw, nierzadko istot złośliwych czyhających na pomyślność ludzką. Bóstwa te nazywano Dolą i Niedolą. Siedziały one w każdym domu. Jednano je strząsanie napojów i pokarmów na ziemię oraz opieką ich siedzib mieszczących się najczęściej za piecem i pod progiem.
Życie domowe było więc pełne praktyk i zaklęć mających na celu ustrzeżenie się przed gniewem bożków i zabieganie o ich przychylność. Bez owych praktyk i zaklęć nie obywało się żadne wydarzenie rodzinne, jak narodziny, śmierć, wesele, ani wyjście w pole, ani rozpoczynanie orki czy siewów i zbiorów. Także do nowej chaty gospodarz jako pierwszy nigdy nie wstępował, aby nie padły nań uroki. Najczęściej uroki rzucano z siebie na psy. Porą szczęśliwą do rozpoczynania ważnych przedsięwzięć i uroczystości była pełnia księżyca. Nów nadawał się do szkodzenia wrogom. Czczono koguta, bo pianiem zapowiadał koniec nocy należącej do ciemnych sił. Rozświetlające mroki ognisko cieszyło się szczególnym szacunkiem i otaczane było czcią. Chroniono je, zabraniano plucia w ogień, by nie wywołać jego gniewu. Popiołowi z ogniska przypisywano moc oczyszczającą od złych wpływów i skalania. Niektóre z obyczajów pogańskich dotrwały do naszych czasów w formach tylko szczątkowych. Tysiąc lat chrześcijaństwa zatarło zupełnie dawny świat wierzeń, nie utrwalony na piśmie, bez ksiąg świętych, bo Słowianie pisma nie znali, nauk nie uprawiali, a budowle ich wznoszone z drewna obróciły się w próchno. [...]'' - Krzysztof Wielgut ,,Obrazki z dziejów Polski tom 1''
poniedziałek, 10 kwietnia 2017
Oniricon cz. 296
Śniło mi się, że:
- listonosz pan Edzio był Amerykaninem i czasem odwiedzał Kiepskich w Polsce,
- Bieszczady leżały w Syrii, gdzie Państwo Islamskie obaliło króla i rozpętało terror, pewien Syryjczyk - monarchista zbiegł do Polski, gdzie w modlitwie pytał się Allaha i Mahometa jak mogą pozwalać, by w ich imię czyniono tyle zła; przeszedł na judaizm, a potem na chrześcijaństwo, powrócił do Syrii i zorganizował powstanie przeciwko terrorystom,
- w Szczecinie na targowisku Turzyn przebywało wielu muzułmanów, ja zaś zrywałem plakaty z wizerunkiem Mahometa propagujące islam i wrzucałem je do kosza na śmieci, z czasem jednak zrezygnowałem z tego, bojąc się wykrycia,
- pan Tomasus ov S. zarzucał mi, że propaguję na blogu rasizm H. P. Lovecrafta i wydrukował mojego posta o nim,
- po obudzeniu się krzyczałem na Mamę, a potem zawstydziłem się tego i nie pamiętałem już dlaczego to zrobiłem,
- napisałem o Sławomirze, że ,,gdyby wszystkie chrześcijanki były jak ta poganka, to byłoby dobrze'',
- szedłem ulicą blisko pomnika Colleoniego w Szczecinie i zobaczyłem jak Jakopas ov Corso trzymał olbrzymiego balona, który uniósł się w powietrze,
- poszedłem do kina na wulgarny film ks. Vałdomirusa ov Anahitona, w myślach porównywałem Putina do Wolanda, lecz uznałem, że Woland nie był aż tak zły jak Putin, pomyślałem też, że jeśli Bóg akceptuje działania Cerkwi rosyjskiej popierającej Putina, to musi być zły,
- Andrzej Sapkowski w ,,Czasie pogardy'' propagował aborcję i parodiował ,,Gościa Niedzielnego'', pisał o konferencji w Mewie (Genewie) i zabrał mi książkę, którą chciałem przeczytać, a potem mi ją oddał,
- w moim mieszkaniu przez dziurę w kącie podłogi wyszła ogromna solfuga mająca trzy odwłoki skorpionów i bardzo jej się bałem; Alexandrus ov Cocelaise sądził, że przyszła z dyskoteki; myślałem, aby nalać do dziury czegoś żrącego i tak zabić solfugę,
- w niedzielę przez pomyłkę wszedłem do nowo wybudowanego, białego kościoła, lecz pospiesznie go opuściłem, by pójść na Mszę Świętą do kościoła p. w. św. Stanisława Kostki w Szczecinie; w owym białym kościele starsze kobiety głośno protestowały, gdy ksiądz krytykował bogatych, potem wszedłem do toalety i mocno się denerwowałem gdy jakaś starsza kobieta mająca niewidomą córkę podglądała mnie w czasie oddawania moczu,
- Paweł Zych i Witold Vargas napisali książkę o legendach związanych z polskimi zwierzętami; napisali min. o wydretce - nowo odkrytym gatunku biało - czarnej wydry żyjącej na drzewach; napisali też nową książkę - ,,Słowiańskie zaświaty i krainy magiczne'' (było w niej min. o Księżycu gdzie zamieszkał Pan Twardowski).
Maoryska legenda o tatuażu
,, [...] pewien szlachetnie urodzony młody mężczyzna o imieniu Tamanui, czyli 'Wielki syn', został porzucony przez swoją żonę o imieniu Rukutia. Kobieta odeszła z wodzem Koropanga, czym sprawiła Tamanui ogromną przykrość. Młodzieniec próbował zrozumieć, dlaczego ją stracił. Zapytał o zdanie dzieci, a one powiedziały mu, że po prostu jest brzydki. Mężczyzna zastanawiał się, jak odzyskać ukochaną? Co może uczynić go piękniejszym? [...] Tamanui postanowił udać się do nieba i zasięgnąć porady u swoich przodków. W tym celu przybrał postać srebrzystobiałej czapli i pofrunął do niebios. Kiedy dotarł na miejsce, zachwycił się wyglądem mieszkańców, a ci obiecali uczynić go równie atrakcyjnym. Gdy Tamanui powrócił i odzyskał ludzką postać, obietnica przodków się spełniła. Jego ciało pokrywały kolorowe malunki. Jednak krótko się nimi cieszył. Po kąpieli w morzu misterne wzory zniknęły. Zmartwiony młodzieniec ponownie udał się do krainy przodków i prosił, by ujawnili mu tajemnice trwałości dekoracji. Przodkowie zgodzili się zdradzić mu sekret i trwale ozdobić jego ciało. Jednak przestrzegli go, że podczas zabiegów może umrzeć z bólu. Tamanui zdecydowany był na najgorsze cierpienia, byle odzyskać miłość żony. Poddał się żmudnemu i bolesnemu zabiegowi, polegającemu na wykonywaniu długich i głębokich nacięć skóry. W otwarte rany wcierano kolorowe substancje, uzyskując trwałe zabarwienie ciała. Tamanui ciężko przeszedł tatuowanie, które doprowadziło go na skraj śmierci. Dopiero po trzech dniach ból złagodniał, a Tamanui odzyskał siły. Niedługo potem postanowił powrócić na ziemię. Kiedy Rukutia zobaczyła małżonka, była zachwycona jego wyglądem'' - Robert Andrzej Dul, Katarzyna Liwak - Rybak ,,Mitologie świata, Ludy Oceanii''
Czy Polacy to hobbity?
W grudniu 2012 r. czytając sylwestrowe wydanie tygodnika ,,W sieci'' natrafiłem na dwa artykuły pióra Grzegorza Górnego i Macieja Pawlickiego, którzy w nieco kuriozalny sposób doszukiwali się podobieństwa Polaków do bohaterów powieści J. R. R. Tolkiena (np. św. Jan Paweł II został porównany do czarodzieja Gandalfa). Zdaniem wymienionych wyżej publicystów istnieją liczne analogię między Polakami a hobbitami, na co wskazywała już okładka tygodnika, na której młody Bilbo Baggins nosił biało - czerwoną pelerynę. Moim zdaniem Polacy bardziej przypominają Jeźdźców Rohanu (ci ostatni byli jednak wzorowani na Anglosaksonach, a nie na naszych rodakach). Niestety wielu Polaków ma też zły zwyczaj kląć jak orkowie :(. Same hobbity zaś kojarzą mi się, nie tyle z Polakami co z ... Czechami, ponieważ:
- zarówno Shire jak i Czechy są krajami o małej powierzchni,
- jedni i drudzy piją dużo piwa,
- hobbity paliły fajkowe ziele (tytoń), a w Czechach niestety zalegalizowano marihuanę,
- 60 % Czechów to ateiści, zaś hobbity, wymyślone przez głęboko wierzącego katolika jakim był Tolkien, nie wyznawały żadnej religii (prawdę mówiąc łatwiej sobie wyobrazić poszczącego smerfa niż hobbita); trzeba jednak wiedzieć, że w przypadku hobbitów był to ateizm w rozumieniu pierwotnym, taki o jaki poganie oskarżali pierwszych chrześcijan, czyli o nie oddawanie czci bogom. Hobbity nie czciły Eru, ponieważ Go nie znały, jednak nie wymyślały sobie bożków,
- wreszcie zarówno hobbity jak i Czesi, wbrew krążącym o nich stereotypom potrafią całkiem dzielnie walczyć (vide husyci, Czesi i Słowacy z armii austro - węgierskiej biorący udział w wojnie domowej w Rosji, lotnik, sierżant František z polskiego Dywizjonu 303).
Wracając do owych artykułów, choć nie wszyscy Rosjanie są jak orkowie (np. Kostylew z książki ,,Inny świat'' Gustawa Herlinga - Grudzińskiego. Wiktor Suworow) to prawdą jest, że ich prezydent ma w sobie wiele z Saurona :(.
niedziela, 9 kwietnia 2017
Mityczne daty w dziejach Oceanii
,, [...] IV - V w.
Zasiedlenie Wysp Gambiera i Pitcairn. Legendarny król Hotu Matua dociera ze swymi łodziami na odległą Te Pito o Te Henua. Początek kultury megalitycznej na Wyspie Wielkanocnej [...]
X w.
Legendarny polinezyjski żeglarz Kupe dociera do wybrzeża Wyspy Północnej w pogoni za wodzem wielkich kałamarnic o imieniu Wheke - o - Matarangi. Po zabiciu wroga wraca na ojczystą Raiatea i namawia ziomków do podróży na nowo odkrytą wyspę Aoteroa - 'Kraj białej chmury'. Zostają pierwszym ludem tangata whenua na Nowej Zelandii''
- Robert Andrzej Dul, Katarzyna Liwak - Rybak ,,Mitologie świata. Ludy Oceanii''
Subskrybuj:
Posty (Atom)