czwartek, 13 września 2018

Legenda o Stieńce Razinie






,,Stieńki Razina nie imały się pociski z muszkietów i kule armatnie, a raz uciekł z więzienia w ten sposób, że narysował na ścianie łódź żaglową, którą następnie odpłynął'' - Peter Burke ,,Kultura ludowa we wczesnonowożytnej Europie''






Ciekawe czy polska kreskówka ,,Zaczarowany ołówek'' nie nawiązuje czasem do tej legendy ;). 

Car Maksymilian









,,W Rosji tradycyjne jasełka z Herodem przekształciły się - przypuszczalnie w końcu XVII wieku - w sztukę o 'carze Maksymilianie', pysznym, okrutnym i pogańskim władcy, który prześladuje swego chrześcijańskiego syna, póki nie zginie za sprawą zemsty Boga. Podobnie jak obraz myszy grzebiących kota (...), jasełka te wyrażały z pewnością krytykę Piotra Wielkiego, który uwięził i prawdopodobnie skazał na śmierć swego syna Aleksieja i podporządkował cerkiew państwu, chyba, że są na tyle wczesne, że odnosiły się do schizmy z połowy XVII wieku lub Iwana Groźnego, który własnoręcznie zgładził swego syna'' - Peter Burke ,,Kultura ludowa we wczesnonowożytnej Europie''



Car i złodzieje








,,W Rosji krążyły opowieści o carze (niekiedy określanym jako Iwan Groźny lub Piotr Wielki), który przyłączył się do złodziei: 'Bywało, że wstępował do nich w przebraniu, i raz poradził im, żeby obrabowali Skarbiec Cesarstwa; albowiem (powiada), wiem, jak to zrobić; ale jeden z szajki skoczył na niego z pięściami, zdzielił go srodze w twarz, powiadając, ty łajdaku, nie namówisz nas na to, abyśmy rabowali Jego Wysokość, który jest dla nas taki dobry; idźmy i obrabujmy jakiego bogatego bojara, który oszukał Jego Wysokość na wielkie sumy. Bardzo to uradowało Iwana''' - Peter Burke ,,Kultura ludowa we wczesnonowożytnej Europie''



środa, 12 września 2018

Ludowi czarownicy







,, [...] ludowi uzdrowiciele i wróżbiarze, [...] występowali w wielu rejonach Europy pod rozmaitymi nazwami, choć rozwijali zasadniczo podobne praktyki. W Anglii nazywano ich cunning men i wise women; w Szwecji zgoła tak samo, kloka gubbarna i visa käringarna; w Polsce nosili miano 'mądrych'; w Hiszpanii zwano ich saludadores, czyli uzdrowicielami; na Sycylii nazywali się giravoli, czyli wędrowcami; i tak dalej. Leczyli pacjentów ziołami lub, jak w Hiszpanii, chlebem zwilżonym w ustach lub plwociną uzdrowiciela, czemu - rzecz wcale nie najmniej istotna - towarzyszyły różnorodne zaklęcia, modlitwy i rytuały; w których swoją rolę odgrywały świece, a nawet (w krajach katolickich) poświęcony opłatek. Niektórzy specjalizowali się w leczeniu skutków ukąszeń żmij, inni rozwijali praktykę bardziej ogólną, lecząc zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Niektórzy praktykowali zarazem 'mówienie prawdy', czyli wróżbiarstwo; odzyskiwali utracone pieniądze, odkrywając twarz złodzieja w lustrze wody w jakimś naczyniu (albowiem kryształowa kula jest bardziej współczesnym rekwizytem) albo ujawniając jego nazwisko za pomocą wyroczni w postaci utrzymywanego na czubku nożyc sita, które się obracało, gdy wypowiedziano nazwisko winnego.







   Mądrą była często akuszerka, która mogła pomagać rodzącej kobiecie zarówno zaklęciami, jak i oficjalnymi modlitwami; mądry mógł być też mężczyzną trudniącym się poza tym wszelkiego rodzaju zajęciem. W północnych Włoszech zachowały się szesnastowieczne zapisy o uzdrowicielach, którzy byli wieśniakami, księżmi, pasterzami, murarzami i tkaczami. W Szwecji kategoria kloka obejmowała Lapończyków, których Szwedzi uważali za istoty  nie w pełni ludzkie, a także duchownych, kowali i muzykantów, czyli przedstawicieli trzech zawodów tradycyjnie kojarzonych ze zdolnościami magicznymi. Niektórzy uzdrowiciele chełpili się, że urodzili się pod szczęśliwą konstelacją lub w 'czepku' (z częścią worka owodniowego na głowie). Nieczęsto wiemy cokolwiek na temat tego, jak nauczyli się tej sztuki; w lwiej części wiedzę tę przekazywano zapewne w rodzinie, ewentualnie z dodatkiem wspomnień jakiegoś miejskiego szarlatana, uzdrowiciela działającego na szerszą skalę. 







   Swoiste ryzyko zawodowe wpisane w fach uzdrowiciela i wróżbity polegało na tym, że ludzie ci byli stale narażeni na oskarżenie o czary z tej racji, że - jak to wyraził pewien świadek w procesie w Modenie w 1499 roku - 'kto wie, jak uleczyć, wie, jak skrzywdzić' (...). We Francji mądrych nazywano niekiedy conjureurs lub maiges (czarownikami), a mądre uważano powszechnie za czarownice. Tego rodzaju budząca strach reputacja nie dziwi. Klienci uzdrowicieli zwracali się do nich dopiero w przypadku schorzeń, z którymi nie byli w stanie poradzić sobie sami, co sugerowało nadprzyrodzone pochodzenie tych przypadłości, a w jaki sposób mądrzy mogli nabyć swego znawstwa spraw nadprzyrodzonych, jeżeli nie z pomocą szatana? Zdjęcia znachorów zrobione w początkach XX wieku w Finlandii i Szwecji, gdy ta tradycja nadal kwitła, ukazują nam ludzi o natężonym, ale jak gdyby nieprzytomnym spojrzeniu, budzącym strach już wtedy, gdy napotykamy je na zdjęciu w książce. Nic dziwnego, że oskarżano ich niekiedy o czary i rzucanie złych uroków. 
Dzięki temu, że wysuwano takie oskarżenia, historycy mogą dowiedzieć się czegoś o życiu indywidualnych uzdrowicieli. [...]. Wyjątkowo dobrze udokumentowana jest sprawa Cathariny  Fagerberg, ,mądrej dziewki', córki krawca ze Småland w Szwecji, którą w 1732 roku sądzono o czary - i uniewinniono. Catharina leczyła ludzi z trollskotter, 'magicznych strzał', jak nazywano dolegliwości niewiadomego pochodzenia, wypędzała złe duchy, a także była w stanie sama przenosić się duchem w inne miejsca, aby stwierdzić, co się tam dzieje. Pytała pacjentów, czy mają wrogów, i kazała im szukać z nimi zgody. W świetle tych informacji Catharinę można by opisać w kategoriach tradycyjnych jako szamankę [...]'' - Peter Burke ,,Kultura ludowa we wczesnonowożytnej Europie''

,,Baśnie arabskie''


,, […] Arabska noc
Jak arabski dzień
Ma w sobie ten żar,
Co sprawia, że czar
Chodzi z Tobą jak cień!

W arabską noc
Jak arabski koń
Rozglądaj się, bo
Tu dziwów ze sto
Otoczy Cię w krąg!’’
- ,,Arabska noc’’; piosenka z filmu ,,Aladyn’’.










Kiedy byłem w wieku przedszkolnym, Mama czytała mi baśń Zdzisława Nowaka ,,Co się liczy naprawdę?’’Opowiadała ona o przygodzie ubogiego człowieka, który przyjął zaproszenie na ucztę od swego bogatego sąsiada. Nie został jednak wpuszczony z powodu ubogiego stroju. Później znalazł kosztowny, bogato zdobiony kaftan, ubrał go i został przyjęty z szacunkiem. W czasie uczty biedak karmił swój kosztowny kaftan zanurzając jego rękaw w potrawach. Jak mówił ubraniu okazano większy szacunek niż człowiekowi… Po latach przeczytałem arabską baśń o bohaterze o imieniu Djuha, który przeżył taką samą przygodę. Djuha w Turcji nazywany jest Hodżą Nasredinem. Jego komiczne przygody znane są także na Sycylii i na Malcie.










Tę i wiele innych opowieści przeczytałem we wrześniu 2018 r. w antologii ,,Baśnie arabskie’’ (tytuł oryginału: ,,Arab Folktales’’) Inei Bushnaq wydanej w serii ,,Baśnie etniczne’’ przez czasopismo ,,National Geographic’’. Seria ta jest przeznaczona dla dorosłych czytelników (18 +). Na temat Autorki możemy przeczytać co następuje:

,,Inea Bushnaq urodziła się w Jerozolimie, a obecnie mieszka w Nowym Jorku. Poza rodzinnym miastem kształciła się również w Damaszku i Londynie. Ukończyła studia z literatury klasycznej na uniwersytecie w Cambridge. Tłumaczy na angielski książki francuskie i arabskie, do tej pory ukazały się między innymi: The Arabs in Israel, Betreyal at the Val d’Hiv i zbiór współczesnych opowiadań arabskich’’.

Mamy przed sobą zbiór 128 baśni ludowych, pierwotnie przekazywanych ustnie i zapisanych w XIX i XX wieku na terenach: Algierii, Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Iraku, Jordanii, Libanu, Libii, Maroka, Omanu, Palestyny, Syrii i Tunezji.
Ich akcja rozgrywa się od stworzenia świata po XIX wiek w Mekce, Bagdadzie, Kairze, Tunisie, Aleppo, Istambule, Chinach (Siin), baśniowym kraju położonym za Chinami, kraju Gharb za zachodzie; jest też wzmianka o Kaukazie.
Oprócz postaci fikcyjnych, występują w nich również postaci historyczne.









Mahomet (571 – 632) – założyciel islamu; dla muzułmanów najważniejszy z proroków. W beduińskiej baśni stał na straży bram Raju (podobnie jak św. Piotr w wyobrażeniach chrześcijańskich). Przychodziły do niego dusze kupców i fellahów (chłopów), lecz Mahomet wpuścił jedynie Beduinów jako jedynych prawdziwych muzułmanów.










Lot – postać zaczerpnięta z ,,Biblii’’; krewny proroka Abrahama (Ibrahima). Za to, że zgrzeszył (baśń nie precyzuje w jaki sposób; w ,,Biblii’’ współżył cieleśnie ze swymi córkami, które upiły ojca, aby mieć z nim potomstwo) musiał podlewać suchy kij, aż się zazieleni. Przeszkadzał mu w tym diabeł, który za każdym razem pod postacią spragnionego wędrowca wypijał wodę potrzebną do podlewania kija… Podobna baśń występuje również u Słowian Południowych (zob. Krzysztof Wrocławski ,,O Bogu, Jego sługach i diabelskich sztuczkach’’).










Mojżesz – arab. Musa (? - 1407 p. n. e.) - postać ważna dla judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. W arabskiej baśni dwóch aniołów śmierci wykopało dlań grób, Mojżesz zaś położył się w nim, aby sprawdzić czy się w nim zmieści (podobny motyw występuje w ruskiej bylinie o śmierci olbrzyma Światogora). Umarł od powąchania róży, a jego grobu – według Mahometa leżącego w okolicach Jerycha – dotąd nie udało się dokładnie zlokalizować.












Salomon – arab. Sulejman ibn Daud (? - 931 p. n. e.) - biblijny król Izraela słynny ze swojej mądrości i rozległej wiedzy. W średniowiecznych wierzeniach znał się również na wiedzy tajemnej i miał na swe usługi dżiny. Gdy jego żona zapragnęła okrycia z ptasich piór kazał się zgromadzić wszystkim ptaków, aby móc je oskubać. Zrezygnował zawstydzony przez małą sówkę, która zarzuciła królowi uległość wobec żony.











Maryja – arab. Marjam al – Azra (przed 20 p. n. e. - po 33 n. e.) - matka Jezusa Chrystusa. Dla chrześcijan jest Matką Boga (Theotokos), zaś dla muzułmanów – jedynie matką proroka Isy. W palestyńskich baśniach ukrywała się (w domyśle przed Herodem chcącym zamordować Jej Dziecko) wśród zwierząt. Podczas gdy owce spełniły swe zadanie i zostały za to nagrodzone, kozy zdradziły Maryję głośnym meczeniem, za co zostały przez Nią przeklęte. Odtąd noszą zadarte ogony odsłaniające wstydliwe części ciała. Uciekając przed siepaczami Heroda, Maryja spotkała fellaha siejącego groch. Kazała mu powiedzieć prawda, a gdy on powiedział, że widział uciekinierów gdy siał groch, ten zdążył już wzejść co skłoniło siepaczy do zaprzestania pościgu. W Polsce istnieje podobna opowieść – o św. Kindze ściganej przez Tatarów.











Harun Ar – Raszid (763 – 809) - piąty kalif z dynastii Abbasydów, jeden z głównych bohaterów ,,Baśni I001 nocy’’; przedstawiany jako ideał władcy muzułmańskiego. Wiele podróżował razem ze swym faworytem Abu Nuwasem pełniącym rolę trickstera. Miał jedną żonę – królową Zubeidę i tam bardzo liczył się z jej zdaniem, że jako pantoflarz musiał dać pewnemu człowiekowi dwa białe osły.












Napoleon Bonaparte (1769 – 1821) – cesarz Francuzów, którego pojawienie się w syryjskiej baśni jest reminiscencją jego kampanii w Egipcie w latach 1798 – 1801. Napoleon razem z innymi europejskimi monarchami chciał wystawić na próbę sułtana tureckiego, którego tak długo nęcił rasowym koniem, aż sprowokował go do kradzieży zwierzęcia. Wówczas sułtan stanął przed sądem koranicznym, gdzie kadi nakazał mu zwrócić konia właścicielowi i jeszcze został za to pochwalony przez sułtana. Gdyby kadi wydał niesprawiedliwy wyrok, sułtan uciąłby mu głowę. Gdyby zaś sułtan opierał się przeciwko sprawiedliwemu wyrokowi, kadi miał dla niego schowaną w zanadrzu żmiję.

W prezentowanych baśniach widać wpływy religii wyznawanej przez większość Arabów – islamu. Wiele z nich zaczyna się od wezwania imienia Allaha. W opowieści składającej się z samych kłamstw nie może być zapewnienia o jego potędze. Islam jako taki jest w nich przedstawiony pozytywnie (osoba Mahometa i urząd jego następcy – kalifa), choć z krytyką spotyka się postępowanie niektórych duchownych muzułmańskich (zwłaszcza derwiszy oskarżanych o żerowanie na pobożności wiernych). W jednej z baśni, zanotowanej w Egipcie pojawia się koptyjski ksiądz, któremu nieuczciwy piekarz wybił oko, a sprzedajny kadi (sędzia) nakazał wyłupić drugie oko.







Ważną rolę w baśniach arabskich odgrywają istoty fantastyczne wywodzące się z wierzeń przed islamskich jak: dżiny, ghule, złe duchy ifryty i olbrzymy – maridy (w antologii najwięcej uwagi poświęcono ghulom). Gdy istoty te były aktywne, ich oczy miały barwę żółtą, a kiedy spały – czerwoną (przed cały czas oczy miały otwarte).








Dżiny były zmiennokształtne; potrafiły z powodzeniem przybierać postać ludzką (stąd zadawane bohaterom baśni pytanie: jesteś człowiekiem czy dżinem?). Pewien książę wywodzący się z rasy dżinów był wielbłądem urodzonym przez kobietę.













Ghule to najbardziej przerażające ze stworzeń ludowej demonologii arabskiej; odpowiednik trolli i wilkołaków z wierzeń europejskich (w demonologii słowiańskiej odpowiednikiem ghula była cmentarna baba). Miały żółte lub czerwone oczy, gęste kudły, ostre kły i pazury, a niekiedy skrzydła. Ich samice zwane ghouleh (notabene słowo ghul w języku arabskim też jest rodzaju żeńskiego) miały piersi tak długie, że zarzucały je sobie na plecy. Bohater pijąc z nich mleko mógł zyskać opiekę samicy ghula. Przysmakiem tych istot było ludzkie mięso. Pewna ghouleh zwabiła w pułapkę i pożarła leniwego mężczyznę, przybierając ludzką postać i podając się za jego hojną siostrę. Spożywane przez nie mięso miało zdolność mowy. Choć ghule były groźne można je było obłaskawić okazując im dobroć i uprzejmość, a wówczas pomagały bohaterom w wykonywaniu zadań. W jednej z baśni, krwiożerczy ghul przybierający postać nauczyciela w szkole koranicznej był narzędziem Allaha. Prześladował dziewczynkę Sit Lahab pozbawiając ją rodziny i majątku, lecz gdy ta dzielnie zniosła przeciwności nie skarżąc się na nie ani słowem, ghul zwrócił jej to co zabrał. Sit Lahab przypomina nieco biblijnego Hioba.











Ciekawą istotą fantastyczną jest również mówiąca czerwona rybka, która swymi czarami pomagała ubogiej dziewczynce, która oszczędziła jej życie (odpowiednik zarówno złotej rybki, jak i wróżki chrzestnej).









W arabskich baśniach pojawiają się też (rzadko) anioły i diabeł (Iblis). Ten ostatni założył się ze starą kobietą kto skuteczniej potrafi skłócić ludzi. Podobna historia pojawia się też w baśniach europejskich (min. w Szwecji), jednak w wersji arabskiej staruszka okazała się potężniejsza od diabła, bo potrafiła też pogodzić skłóconych małżonków ;).








Demonologia arabska wywarła też wpływ na literaturę fantasy. Dżiny, ifryty i ghule można spotkać min. w ,,Opowieściach z Narnii’’ C. S. Lewisa (postać kalormeńskiego demona Tasza jest w dużej mierze wzorowana na ifrytach), ,,Sadze o wiedźminie’’ Andrzeja Sapkowskiego (dżin uwięziony w wyłowionej z wody butelce, ghule jako przykład potworów zabijanych przez wiedźminy) i w ,,Harrym Potterze’’ Joanne K. Rowling (oswojony ghul mieszkający na strychu rodziny Weasleyów).










W baśniach arabskich pojawiają się też antropomorfizowane zwierzęta (jest to tradycja sięgająca jeszcze przed islamskiego poety Lakmana). Rolę tricksterów pełnią lisy (podobnie jak w baśniach europejskich, chińskich i japońskich), szakale, jeże i kruki. Ten ostatni ptak został przez Beduinów ukarany za kłamstwo pomalowanie na czarno, podczas gdy gołębiowi w nagrodę za powiedzenie prawdy pomalowano nóżki henną, zaś przepiórce uczerniono oczy. Odpowiednikiem wilka z baśni europejskich jest hiena (przypisywano jej nawet zdolność wabienia ludzi do swego legowiska). Hiena została zwyciężona przez odważną kózkę Parchatkę, która rozpruła rogami jej brzuch uwalniając dwie wcześniej pożarte kózki (odpowiednik baśni o siedmiu koźlątkach i wilku).
W baśniach arabskich szczególnie chwalone są takie wartości jak wiara i proste i honorowe życie Beduinów. Postaci negatywne spotykają się z takimi karami jak: spalenie żywcem, zrzucenie w przepaść, wepchnięcie rzepy do odbytu, a czasem tylko odesłanie żony do rodziców. W opowieściach tych pojawia się również humor jak w opisach przygód Djuhy czy Bahlana. Ważną rolę odgrywają również sprytne kobiety wyprowadzające w pole mężczyzn (wiele z tych baśni było opowiadanych przez kobiety w kobiecym gronie).

poniedziałek, 10 września 2018

Apoloniusz z Tyru


,,Apolonjusz z Tyru, jedna z najbardziej ulubionych w średniowieczu postaci powieściowych. W pierwotnej swej formie wzięła prawdopodobnie początek z opowiadania Ksenofonta z Efezu. Najwcześniejszy rękopis, zawierający wersję łacińską (opublikowany po raz pierwszy w r. 1887), pochodzi z IV. lub X. w. po Chr., w dalszych rękopisach ujęcie tematu odbiega często od pierwowzoru, tak n. p. w sławnym zbiorze ‘Gesta Romanorum’ (Czyny Rzymian). Zachowały się też opracowania wierszowane. Gottfryd z Viterbo (kapelan i wikary niemieckich cesarzy Fryderyka I. i Henryka VI.), zebrał wszystkie ówczesne redakcje i przeniósł fabułę w czasy drugiej wojny punickiej (218 do 210 przed Chr.), o której wypadkach, jak zamordowanie Hamilkara i wyprawie Hannibala do Włoch, wspomina się w utworze. Również między zebranymi pod tytułem ‘Carmina Burana’ pieśniami studenckimi znajduje się opracowanie opowieści o Apolonjuszu. W 1471 słynny drukarz augsburski Günther Zainer wydał Apolonjusza w redakcji lekarza i humanisty Henryka Steinhöwela, później w r. 1553 napisał Hans Sachs swą balladę: ‘Der König Apollonius im Bad’ (Król A. w kąpieli). Dalsze redakcje znajdziemy w licznych książkach ludowych XV. i XVI w. Na podstawie redakcyj angielskich napisał Shakespeare ‘Peryklesa, księcia Tyru’, dramat przez długi czas zaliczany do szeregu utworów o niepewnem autorstwie; w prologu wspomina on też o ogromnej popularności tego dramatu’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 1 A do Assuan’’








- W brzuchu mi burczy, a z twojej świni, mistrzu, można zrobić wiele pysznej szynki i kiełbasy! - mówił młody, fenicki książę dosiadający białego jak mleko, arabskiego konia do jadącego obok dostojnego, łysego starca z długą, popielatą brodą, odzianego w powłóczystą, niebieską szatę, który dosiadał rosłej maciory o siwej szczecinie.
Świnia tak się obraziła, że aż zakwiczała.
- Ile razy już ci mówiłem, drogi Apoloniuszu, że Kremara to moja przyjaciółka i nie jest przeznaczona na mięso?
Karawana Fenicjan zdążających nad Morze Srebrne po bursztyn, rozbiła obóz na odludziu mając widok na ośnieżone szczyty Montanii. Do najbliższej gospody było daleko, a zmierzch już zapadał i różne groźne stwory zaczynały opuszczać swe kryjówki. Starzec jadący na świni ujął miedziany kociołek wypełniony wodą, wymamrotał słowa, które Fenicjanom zdały się modlitwą lub zaklęciem, zamieszał w wodze długim, kościstym palcem, a wówczas kociołek wypełnił się po brzegi pachnącym smakowicie, gorącym gulaszem. Siwa Kremara ryła tymczasem w darni poszukując dżdżownic i pędraków. Kiedy wszyscy zajadali gulasz, aż im się uszy trzęsły, do starca podszedł młody pacholik, by zadać mu nurtujące pytanie.
- Czy to prawda, mistrzu Owsieniu, że jesteście bogiem? - nad głową starca na moment zapłonęła ognista korona.
- Tak nazywają nas poeci, ale rację mają krasnoludki, które obdarzyły Ageja imieniem Unyj – Jedyny. Jestem jednym z Enków; posłańców Ageja – starzec otworzył dłoń, w której zmaterializowały się suszone daktyle i figi.
- Mistrzu, a czymże jest krasnoludek? - spytał częstując się pacholik tęskniący za rodzinnym Tyrem.
- To taka istota żyjąca w Sklawinii, którą Grecy nazywają Pigmejem – odparł Owsień. - Krasnoludki są mądre mądrością eonów i znają wszystkie baśnie, bo istnieją na świecie dłużej niż ludzie – zakończył Enk Owsień.









Apoloniusz był synem Hadrona, króla Tyru i jego przyszłym dziedzicem tronu. Młody jeszcze, o włosach długich i jasnych przodował w biegach i zapasach. Równie świetnie pływał, rzucał oszczepem i dyskiem i powoził rydwanem. W jego piersi biło serce odważne, każące za nic mieć niebezpieczeństwa na wojnie i łowach jak też wrażliwe na skargi bitych i poniżanych. Jednak nauki inne niż ćwiczenia cielesne wchodziły do jego kędzierzawej głowy z wielkim oporem. Chcąc wypróbować przywódcze umiejętności syna, król Tyru wysłał go na czele idącej lądem wyprawy po bursztyn do dalekiej Analapii. W starożytności bowiem przez Analapię biegł szlak bursztynowy prowadzący aż ku sinym falom Morza Srebrnego, którym podążało wielu kupców z Rzymu. Ów handel wielce wzbogacił Analapów i trwał aż do czasów króla Olszana współczesnego Romulusowi Augustusowi.
W grodzie Bizancjum założonym przed laty przez córkę Romulusa, do Fenicjan przyłączył się sędziwy Owsień dosiadający siwej świni. Znał mowę grecką, fenicką i słowiańską. Posiadał rozległą wiedzę o ziemiach leżących nad brzegiem Morza Srebrnego – wyczerpująco prawił o Analapii, Burus, państwie tyrana Bałtów – Musulusa, o Roxie, Svamii, Oxlandzie zamieszkanym przez ludzi z głowami fok i Nürcie skąd wypływały długie łodzie Waregów. W czasie marszu przez góry i lasy, Owsień nie raz i nie dwa, wielce przysłużył się ekspedycji broniąc księcia Apoloniusza i jego towarzyszy przed głodem, atakami strzyg, drapieżnych zwierząt i zbójców. Świnia Kremara miała rzadki dar znajdowania w ziemi ukrytych skarbów.
- Ten pierścionek będzie w sam raz dla twojej przyszłej żony, książę – oświadczył z powagą Owsień, gdy jego świnia wyryła z ziemi złoty pierścień z wprawionym weń rubinem.
Jednak Apoloniusz posmutniał, bo nie miał jeszcze nawet narzeczonej.
- Raczcie powiedzieć, mistrzu, kto jest królem Analapii i czy jest to w miarę bezpieczny kraj? - postanowił zmienić temat.
- Na tronie Analapii w stołecznej Neście zasiada Aleksander, syn Lestka Złotnika, który fortelem pokonał Aleksandra Macedońskiego – słuchacze spojrzeli zdziwieni, więc Owsień pospieszył z wyjaśnieniem. - Królowie Analapii mają taki zwyczaj, że swoich synów nazywają imionami pobitych wrogów w uznaniu dla ich męstwa. Analapia należy do krain słowiańskich, a te zawsze słynęły z gościnności – ciągnął Owsień. - Jej mieszkańcy z reguły chwytają za broń jedynie gdy zagrożona jest ich wolność.
Drużyna Apoloniusza z Tyru opuściła gościnną Slawię i wkroczyła do analapijskiej prowincji Montanii. Owsień opowiadał zasłuchanym Tyryjczykom o miejscowych bohaterach; o królowej Tatrze urodzonej w Toreniu – Nowym Głogowie, o jej ojcu Giewoncie, o wodniku Rysym i Perłowicu – junaku z białej perły zrodzonym. Fenicjanie zatrzymali się na popas w grodzie zwanym Śnieżelicą, którą ongiś założył bohater o imieniu Gąsienica – założyciel potężnego i licznego rodu w Montanii. Na dworze było już ciemno gdy ucztowali w przytulnej karczmie ,,U Jadzierki’’ przy stołach zastawionych kołaczami, pieczonymi prosiętami i drewnianymi kuflami pełnymi pienistego piwa pachnącego wrzosem. Biesiadnicy siedzieli zasłuchani w głos ociemniałego starca, zwanego Królem Lir z racji instrumentu, na którym grał. Złotowłose pacholę prowadziło starca na rękę i zbierało dlań datki. Król Lir otworzył usta i począł śpiewać balladę z czasów gdy Analapia była jeszcze młoda.

- Tam gdzie od śniegu błyszczą górskie szczyty,
W głębi skały spoczywa skarb zakryty,
Nie jest to srebro, ani złoto,
Jeno dziewica z kosą złotą,
Morskiego króla jest to córa,
Po policzkach ściekają jej perliste łzy,
Bo jej dola jest ciężka i ponura.
Od lat samotnie pędzi życie uwięziona w skale,
Kruki mają o nią staranie.
Przynoszą jej pokarmy i napoje,
Aby głodowa śmierć nie przyszła po dziewoję…

- śpiewał dziad proszalny, a opiekujący się nim chłopiec zebrał do czapki niejedną srebrną i złotą monetę.
Fenicjanie dzięki czarom Osienia zrozumieli słowa słowiańskiej pieśni.
- Tą nieszczęśliwą panną jest nimfa Nereida, córka morskiego wodnika Nereusza – mówił Owsień. - Uwięził ją w skale luty Čort żywiący się ciałami małych dziatek za to, że odmówiła mu swej ręki. Wiele wieków już trwa jej niewola w jednej z gór Montanii. Z woli Nereusza przylatują do niej kruki i przez szczelinę w skale spuszczają jej jadło i napój, aby nie pomarła z głodu. Niektórzy słyszą jej śpiew dobywający się z miejsca uwięzienia. Wielu junaków próbowało już ją uwolnić, lecz trzeba wielkiej krzepy, aby rozbić Skałę Niewoli – opowieść Owsienia roznieciła w sercu Apoloniusza iskrę nieznanego dotąd uczucia.
- Chętnie przyłożyłbym ręki do jej uwolnienia – oznajmił królewicz.
- Nie zapominaj, panie, że przybyliśmy tu po bursztyn – zaoponował jego towarzysz Hiburkan, lecz Apoloniusz zmarszczył brwi.
- Bursztyny nie zające, nie uciekną, a obowiązkiem rycerza jest wspomóc pannę w potrzebie -Owsień uśmiechnął się słysząc te słowa, a jego niebieskie oko rozbłysnęło na moment jak gwiazda.
- Szlachetny jest twój cel, książę i dopomogę ci w jego osiągnięciu – zapewnił Owsień. - Musimy jeno zaopatrzyć się w odpowiednie młoty do kruszenia skały.
Nazajutrz mędrzec dosiadający świni zaprowadził Fenicjan do kuźni kowala Bulandy, położonej na obrzeżach grodu Śnieżelicy i opowiedział o celu wyprawy. Kowal usłyszawszy o zamiarze uwolnienia księżniczki Nereidy nie zażądał zapłaty. Razem ze swymi czeladnikami zabrał się raźno do kucia potężnych a ciężkich młotów, śpiewając w czasie roboty przekazywane z pokolenia na pokolenie pieśni o czynach Swarożyca – pana płomieni i mistrza kowali; pogromcy złych smoków, o żelazie spadającym z nieba i rosnącym w ziemi niczym dziecię w łonie matki, o mocy żelaznego noża odstraszającego wilki i Čorty, wreszcie o carze Teoście – wcielonym Swarogu, który przed eonami sprawił, że na ziemię egipską spadły z nieba ogromne kleszcze żelazne… Gdy kowal skończył się trudzić, wyrył na młotach w tinezyjskim piśmie inwokację do Swarożyca, aby były pełne mocy.
Fenicjanie ruszyli za Owsieniem w stronę Skały Uwięzienia. W ich dłoniach ciążyły młoty, a wyryte na nich inskrypcje połyskiwały ognistymi literami. Nim jeszcze zaczęli pracę, nad ich głowami przeleciał kruk i odezwał się ludzkim głosem.
- Kra! Tęgo uderzajcie, a nie zniechęcajcie się – po tych słowach odleciał.
Z wielkim łoskotem młoty uderzyły w skałę, gdy zza porannych mgieł wyszła pełna wdzięku i dostojeństwa postać niewieścia w czerwonej sukni i ognistej koronie na długich, czarnych włosach. Jej oczy lśniły przenikliwie jak błękitne gwiazdy. Niewiasta miała ze sobą refleksyjny, scytyjski łuk i uszyty ze smoczej skóry kołczan pełen strzał.
- Sława tobie, Tatro – Gorska Majko! - z szacunkiem przywitał ją Owsień.
- Uderzajcie, a nie zniechęcajcie się, o synowie Tyru i Sydonu! - zachęciła ich do pracy jytnas Tatra odbierająca cześć w Montanii, Fenicjanie zaś pracowali z jeszcze większym zapałem.
Bita młotami skała zdawała się ryczeć jak krowa, gdy zza kosodrzewiny wyszła druga niewiasta w ognistej koronie, olśniewająco piękna, o włosach niczym złota przędza, odziana w białą suknię i płaszcz barwy wiosennej trawy.
- Bądź pozdrowiona Włodarko Ziemi; wielka Mokoszo Aradvi – Sura – Aredvi – Anahito! - Owsień nisko skłonił głowę przed jej promienistym obliczem pełnym dobroci.
- Rozpaleni ogniem Ageja; kujcie tęgo, a nie zniechęcajcie się! - Mokosza pobłogosławiła pracy Apoloniusza i jego drużyny, której nie trzeba było dwa razy tego powtarzać.
Fenicjanie kuli niczym szalone Cyklopy, aż nadszedł zmierzch i opadło ich zmęczenie. Z gęstniejącego mroku wyszedł ku nim nagi mąż o skórze brązowej, błyszczącej od oliwy, oczach czerwonych, zębach godnych wilka albo smoka i łysej głowie zwieńczonej pokaźnymi rogami byka. Jego obwisły brzuch zdawał się być zrobiony z cienkiego, fenickiego szkła, za którym płonął ogień.
- Nie poznajecie mnie? - zahuczał Čort w stronę Fenicjan. - To ja, Moloch, bóg waszych dziadów, w którego brzuchu pieką się ciała waszych dziatek! Swą boską powagą nakazuję wam; porzućcie tę skałę!Zostaliście oszukani – ona w środku jest pusta!
- Nie słuchajcie go – rzekł Owsień do Fenicjan. - On nie jest żadnym bogiem, jeno nędznym stworzeniem zbuntowanym przeciw Agejowi! - Moloch zaryczał plując iskrami i ruszył do ataku.
Oczy Kremary rozbłysły jak bursztynowe gwiazdy. Świnia chrząknęła gniewnie i tupnęła racicą. Mokosza odpięła złoty łańcuch, który nosiła zamiast paska i uderzyła nim Čorta niby biczem, obalając go na ziemię. Następnie postawiła swą białą stopę na jego szklanym brzuchu i buchnęły z niego płomienie. Moloch zniknął w oparach siarki.
- Bijcie a nie ustawajcie! - zawołała Mokosza, a drużyna Apoloniusza wróciła do przerwanej pracy.
Fenicjanie kuli zawzięcie niczym dzięcioły w pień drzewa. Pracowali dzień po dniu, aż wycharśli od tej roboty niby niewolnicy w kamieniołomach.
- Jeśli tak dalej pójdzie to zostaną z nas same młoty kujące skały gdy nas już zabraknie – skarżył się Dozyteusz, jeden z doradców.
Siódmego dnia nad pracującymi w pocie czoła, zakłębiły się chmury szare jak broda Owsienia. Ponad nimi książę Apoloniusz wraz ze swymi towarzyszami ujrzał potężnego witezia odzianego w zbroję ze stalowych łusek, który dzierżył w dłoni błyszczący topór. Witeź zamachnął się swym orężem, a wtedy rozległ się dźwięk ognistego gromu. Piorun rozłupał skałę w drobny mak, po czym spadł rzęsisty deszcz.








W jego strugach oczom Apoloniusza ukazała się wychudła i wynędzniała, lecz wciąż piękna panna o błyszczących złotem włosach, oczach niczym gwiazdy w kolorze lapis lazuli, na której czole pulsowała srebrzysta gwiazdka, a tchnienie Pochwista szarpało jej powłóczystą sukienkę z białej kitajki. Panna płakała jak bóbr, choć jej oczy się śmiały, a Tatra i Mokosza podały jej bułkę z czarnuszką i kubek gorącego, korzennego miodu. Apoloniusz uklęknął przed nimfą i spytał dwornie.
- Nereido, córko Nereusza, czy chcesz zostać moją królową? - pokazał jej złoty pierścionek wyryty przez siwą świnię z ziemi.
- Chcę, kimkolwiek jesteś, panie – odrzekła Nereida i zarzuciła Apoloniuszowi swe srebrzyste ramiona na szyję.
Owsień wyjaśnił, że Nereidę uwięził Moloch, a jej więzienie rozbił król Ziemi; Perun – Jarowit, z mandatu Ageja władca gromu. Apoloniusz poślubił Nereidę i od jej ojca otrzymał kilkanaście wozów wyładowanych bursztynem z Morza Srebrnego. Powrócił do Tyru, lecz odtąd nie składał więcej ofiar Molochowi.

niedziela, 9 września 2018

,,Ogień i lód''


,,Ludzie ci żyli od ok. 120 tys. do 35 tys. lat temu. Należeli do tego samego gatunku co my, ale byli niżsi. Kiedy pojawił się człowiek współczesny (Homo sapiens), ludzie neandertalscy wymarli. […]. Ok. 2 mln lat temu nastąpiło kilka okresów lodowcowych przedzielonych krótkotrwałymi ociepleniami. Pojawili się pierwsi ludzie – prawdopodobnie w Afryce – i wkrótce rozpowszechnili się po całym świecie. Na pn. polowali na kudłate mamuty, włochate nosorożce i tygrysy szablozębne. Ok. 18 tys. lat temu lodowce pokrywały prawie cały obszar Ameryki Pn., pn. rejony Europy i W. Brytanii’’ - ,,Świat przyrody’’








Na studiach obejrzałem po raz pierwszy amerykańską kreskówkę heroic fantasy dla dorosłych ,,Ogień i lód’’ (tytuł oryginału: ,,Fire and Ice’’) z 1983 r. w reżyserii Ralpha Bakshiego (ur. 1938). Rysunki do niej wykonał sam Frank Frazetta (1928 – 2010); ilustrator znany min. z przedstawiania barwnych przygód Conana (w East Stroudsburgu w Pensylwanii znajduje się muzeum eksponujące jego prace ;).








Akcja rozgrywa się w silnie zmitologizowanym plejstocenie. Miały wówczas żyć takie zwierzęta jak: czarne wilki o czerwonych oczach, olbrzymie wodne jaszczury – ludożercy (pierwowzorem takiej istoty mogły być bokrugi z mitologii Cthulhu H. P. Lovecrafta), olbrzymie stonogi, dziki, mezozoiczne pterozaury nazywane smokami i służące grzbietem wojownikom króla Jorola, oraz krakeny. Ludzie (Homo sapiens sapiens) budowali wówczas pierwsze cywilizacje, znali obróbkę metali, a niektórzy z nich władali magią.







W owym czasie czarownica Juliana wraz z synem – czarnoksiężnikiem Nekronem (jego imię oznacza trupa) dążyła do zdobycia władzy nad całym światem. Wielkie zlodowacenie było właśnie wynikiem czarów Nekrona. Czarownik chciał podbić Strażnicę Ognia, gdzie władał król Jarol. Jej mieszkańcy oparli swą cywilizację na mocy wulkanów, wykorzystywanej również do celów obronnych (lawa wulkaniczna niszcząca lodowe imperium Nekrona jako fantastyczny odpowiednik amerykańskiej broni jądrowej – kreskówka powstała w okresie Zimnej Wojny). Chcąc zastraszyć króla Jarola, Nekron porwał jego córkę, księżniczkę Teegrę…







Nekronowi – plejstoceńskiemu odpowiednikowi Saurona służyły hordy neandertalczyków (Homo sapiens neanderthalensis) nazywanych podludźmi. Były to istoty brzydkie, półnagie, o ciemnej skórze i okrutne. To one porwały księżniczkę Teegrę.






Do obowiązków pięknej Teegry jako córki króla Strażnicy Ognia należało uczenie się. W czasie lekcji o żywiołach została uprowadzono ze swej komnaty przez neandertalczyków. Później im uciekła. Zaprowadzona przed oblicze Nekrona chciała go namówić do zawarcia pokoju, lecz ten z pogardą odrzucił jej propozycję.







Zyskała sprzymierzeńca w postaci młodego, jasnowłosego wojownika Larna, który bronił jej przed neandertalczykami.







Sprzymierzeńcem Teegry i Larna był tajemniczy jeździec w masce z wilczej skóry dosiadający konia. To on zabił Nekrona w pojedynku, zaś Juliana zginęła gdy potoki lawy zalały jej lodowe królestwo.
W filmie spodobało mi się bogactwo wyobraźni, realistyczna kreska Frazetty, słowa ,,Nikt nie jest do końca zły’’ wypowiedziane przez króla Jarola i scena, w której Teegra wyjednała u Larna łaskę dla rannego ,,podczłowieka’’.