W listopadzie 2021 r. obejrzałem estońsko – holendersko – polski czarno – biały film fantasy ,,Listopad’’ (tytuł oryginału: ,,November’’) z 2017 r. Wyreżyserował go Rainer Sarnet (ur. 1969) na podstawie powieści Andrusa Kivirähka ,,Listopadowe porzeczki’’.
Akcja rozgrywa się w XIX lub na początku XX wieku w małej, estońskiej wiosce. Estonia była wówczas częścią carskiej Rosji.
Bohaterami są bardzo ubodzy i zabobonni chłopi. Powoli budziła się w nich tożsamość narodowa, której ważną częścią była pamięć o ,,królu’’ Lembitu (? - 1217). W wiosce znajdował się pałac, w którym mieszkał baron wraz z umierającą, starą matką i piękną córką – lunatyczką, chodzącą w nocy po dachu. Byli to Niemcy; potomkowie zakonu Kawalerów Mieczowych i Krzyżaków. Estońscy, a więc najbliżej spokrewnieni z Finami, chłopi okradali barona i jego rodzinę, pili wódkę, z reguły mieli wręcz groteskowo brzydkie rysy twarzy i wierzyli w liczne zabobony. Łączyli narzucony im luteranizm z pogańskimi wierzeniami ludowymi. W ich wierzeniach wypluty opłatek użyty jako amunicja do broni myśliwskiej zapewniał pomoc samego Jezusa w łowach. Z kolei złoto zeskrobane z ołtarza miało zawsze wracać do tego kto nim płacił (sam Jezus przynosił je z powrotem). W jednej ze scen wiejska baba sprowadziła czarami obłęd na pastora Mojżesza. W takich warunkach rozegrał się tragiczny wątek miłosny. Wiejski chłopak Hans zakochał się w baronównie, jego samego zaś kochała piękna Lina ze wsi. Z całej trójki przeżyła tylko Lina.
Oprócz ludzi bohaterami filmu są przeróżne istoty z estońskiego folkloru.
Kratt stanowił estoński odpowiednik żydowskiego golema; ożywioną konstrukcję z narzędzi, czasem też zwierzęcych czaszek. Jeden z nich miał ogon z miotły i wiadro zamiast głowy. Kratty potrafiły mówić, pluć czarną cieczą, a czasem nawet latać. Ich zadaniem była pomoc w pracach gospodarskich, a czasem też kradzież dobytku sąsiadów. Musiały być cały czas zajęte i karały śmiercią tych, którzy nie potrafili znaleźć im żadnego zajęcia. Kratt ulepiony przez Hansa ze śniegu miał duszę poety i potrafił pięknie opowiadać swemu panu o miłości.
Dusze zmarłych ukazywały się żyjącym na początku listopada na cmentarzu jako śnieżnobiali ludzie w białych średniowiecznych szatach. Rozmawiali z żyjącymi, przyjmowali od nich poczęstunek, a nawet przytulali ich bądź bili. W łaźniach przybierali postaci olbrzymich, białych kurczaków.
Diabeł miał postać szalonego, pohukującego starca o siwej brodzie i ostrych pazurach. Ukazywał się w lesie, gdzie zawierał spisywane krwią pakty z chłopami chcącymi zbudować kratta. Dostarczał krattowi duszę, w zamian za duszę ludzką. Hans zginął z karkiem skręconym przez diabła, gdy jego śniegowy kratt stopniał.
Kiedy Lina wychodziła nocą nago z domu, smarowała się magiczną maścią, dzięki której przybierała postać wilczycy (przykład wiary w wilkołaki).
Mieszkająca we wsi czarownica była starą i doświadczoną kobietą. Dała Linie magiczną strzałę do zabicia nią baronówny. Zakochana w Hansie dziewczyna, w ostatniej chwili uratował swą lunatykującą rywalkę przed spadnięciem z dachu.
Zaraza miała postać pięknej kobiety. Prosiła mężczyznę o pomoc w przeprawieniu się przez rzekę, po czym zabiła go pocałunkiem. Chłopi bronili się przed nią podstępem; założyli sobie spodnie na głowy, wierząc, że ,,Zaraza pomyśli, że mamy dwie pupy’’. Przybierała postaci zwierząt jak biała koza czy świnia. W tej ostatniej postaci przysięgła na ,,Biblię’’, że nie będzie więcej zabijać mieszkańców wioski.
Film oceniam jako bardzo ciekawy i pobudzający wyobraźnię, a do tego mający wartość edukacyjną w zakresie estońskiego folkloru. Choć momentami obfituje w rubaszny, chłopski humor, ostatecznie jest jednak bardzo smutny. Jeśli zaś chodzi o moją ocenę listopada jako miesiąca, to wyznaję, że z każdym rokiem znoszę go coraz gorzej :(.
Faktycznie z tego co piszesz ten rubaszny chłopski humor to... Ja też nie bardzo przepadam za listopadem i zgadzam się z podsumowaniem...
OdpowiedzUsuń