sobota, 30 marca 2013

Mitologia słowiańska - początek przygody


 ,,To są ci co nie wierzyli w Ojca i Syna i Ducha Świętego, lecz zapomniawszy o Bogu uwierzyli w [...] wyobrażone figury Trojana, Chorsa, Welesa, Peruna, tak że do dziś jeszcze ludzie pozostają w mroku bałwochwalstwa’’ - ,,Słowiańska Apokalipsa Maryi’’.



W wieku przedszkolnym miałem dwie książki o smoku wawelskim i dwie o Popielu i Piaście. W pierwszej - ,,O wawelskim smoku’’ Kornela Makuszyńskiego, bogato ilustrowanej przez Mariana Walentynowicza, na modłę komiksu, podobnego do uskrzydlonego krokodyla, potwora zabił szewczyk Skuba, którego ojciec został zjedzony przez wilki. Wcześniej bezskutecznie usilowali tego dokonać krakowscy szewcy wylewający smołę przed wawelską jaskinią, król Krak, oraz królewicz Bursztynek, syn władcy Bałtyku, jadącego na delfinie.  Po śmierci smoka, Skuba uszył z jego skóry buty dla królewny Wandy, a Krak postanowił w nagrodę, że szewcy mają pić piwo zamiast wody. W drugiej z tych książeczek (,,Jak Krak zbudował Kraków’’ Anny Świrszczyńskiej) purpurowo – złotego smoka wawelskiego o sześciu łapach zabił ... Lech. Dokonawszy tego czynu, również z pomocą wypchanej siarką owcy, chcąc założyć Kraków, poprosił o pomoc rasę leśnych dziadów. Były to nagie, zielonoskóre karły, mieszkające z lesie, obdarzone długimi, ciemnozielonymi włosami i brodami, zaś ich oczy ,,były zielone jak u żbika’’. Na prośbę Lecha, leśne dziady zaczęły razem z ludźmi pracować przy wyrębie lasu. Później , aby mieć ,,pomocników bez liku’’, Lech zawarł pakt ze skrzatami, które osiedliły się w domostwach, wspomagając ludzi w ich codziennej pracy. W książce ,,Szumią lasy nad Gopłem’’ mały Ziemowit bał się czarnego barana, a ,,Myszy księcia Popiela’’ nie czytałem i po wielu latach odnalazłem je na strychu. Współczułem smokowi wawelskiemu i wyobrażałem sobie, że  Taszchetozaur też miał zginąć taką śmiercią, z jego skóry miano zrobić buty, a odnalazł się żywy. Lubiłem dobranockę o Smoku Wawelskim, kucharzu Bartłomieju herbu Zielona Pietruszka i Deszczowcach. O Popielu i Piaście miałem jeszcze trzecią książkę, zdaje się ,,Jak Popiela myszy zjadły’’ Anny Świrszczyńskiej, bogato i kolorowo ilustrowaną, ale mało z niej pamiętam, oprócz tego, że występowały w niej trzy panny w błękicie, zwiastujące tron Ziemowitowi, a Rzepicha ciesząc się z obfitości jadła dla gości, aż złorzyła ręce. Czytałem również dwie bułgarskie baśnie – o chłopcu, który poleciał razem z bocianami do Egiptu, oraz o rusałkach. W tej drugiej, chłopiec o dobrym sercu osłonił śpiące rusałki przed Słońcem, za co został nagrodzony (jest to echo legendy o słabowitym królewiczu Marku, który zyskał nadludzką siłę po skosztowaniu mleka Wiły, co było nagrodą za osłonięcie jej córek przed palącym Słońcem). Jako przedszkolak w jednej z książek znalazłem opowieści o Jasiu i Małgosi, Złotej Kaczce, kwiecie paproci, braciach Lechu, Czechu i Rusie, oraz inne. Legendę o owych braciach omawiałem w trzeciej klasie szkoły podstawowej, a ucząca mnie pani Qualsaka powiedziała mniej więcej: ,,Oni nie znali Jezusa, ale jeśli byli dobrzy, na pewno poszli do Nieba’’. To nie była katechetka, bo religii uczyła mnie pani ov Švitsien. W klasie czwartej omawiano chrzest Polski. Nauczycielka mówiła, że ,,niestety’’ zniszczono wóczas posągi bóstw słowiańskich, a ja uznałem, że ,,stety’’, ale nie mówiłem tego. Już w klasie piątej dowiedziałem się ze szkolnego podręcznika, że Światowid jest błędną formą imienia Świętowit, oznaczającego ,,Pana Wiedzy Tajemnej’’.
Mitologią słowiańską zainteresowałem się w trzeciej klasie gimnazjum i pozostało mi to do dzisiaj. (Dużo wcześniej wymyśliłem bezimienną, baśniową krainę, w której jednym z mieszkańców był książę Saba – człowiek porośnięty futrem). Skąd czerpałem wiedzę o mitologii słowiańskiej? W różnych odstępach czasu i w różnych miejscach, czytałem artykuły z pisma popularnonaukowego ,,Życie świata. Dzieje i wydarzenia’’ o religii Słowian i ich mitologii. (Ten pierwszy cytowałemj w epilogu ,,Tatry’’, a drugi przeczytałem w 2005 roku). Sporą pomocą w pisaniu ,,Legendy’’ była książka popularnonaukowa pisarki Ewy Nowackiej ,,Bożęta i my’’, traktująca o demonologii słowiańskiej (z niej został zaczerpnięty demon wiatru o nazwie strela, a także dowiedziałem się, że w ludowych wierzeniach polskich jędza nie jest wcale określeniem istoty ludzkiej, ma skośne oczy i lubi jeść muchomory – sic!). Jak przedstawia się chronologia w lekturze książek o mitologii słowiańskiej?
W gimnazjum czytałem - ,,Herby, legendy, dawne mity’’oraz ,,Poczet królów bałwochwalców’’ Waldemara Łysiaka. Co do pierwszej książki – później zarówno na potrzeby prac nad własną mitologią, jak i dla przyjemności, wracałem do niej wielokrotnie. To drugie dzieło otworzyło mi oczy na takich legendarnych władców dawnej Polski jak Wizimir – założyciel Wismaru i najeźdźca ziem duńskich, Bożena Wieszczka – żona Kraka, synowie Kraka i bracia Wandy: Lech II i Krak II (ten pierwszy zabił drugiego, lecz jego zbrodnia została wykryta i stracił tron), znana wszystkim Polakom Wanda, która w pierwotnej wersji legendy ślubowała dziewictwo i odrzuciłaby nie tylko zaloty Rytygiera, ale i każdego innego mężczyzny, Leszek Wyścigowy, z pochodzenia kmieć, który ścigając się z innym chłopem, dobiegł mimo krwawiących stóp do mety, demaskując tym samym podstęp zwycięzcy wyścigu, który na jego trasie rozsypał buzdygany, w celu okaleczenia niepodkutych koni rywali (Leszek został księciem w jego miejsce), Przemyśle, który zwyciężył Węgrów i Morawian, zwabiając ich w zasadzkę za pomocą błyszczących w Słońcu kukieł wojów, pomalowanych złotą farbą, co miało imitować zbroję, Leszku Jurnym – ojcu dwunastu wojewodów,  znanych Polakom jako stryjowie Popiela, obu Popielów, Górkę – matkę Mieszka I, oraz Adelajdę – siostrę Mieszka I i żonę św. Stefana, króla Węgier. Szkoda, że w książce zabrakło miejsca dla Deombrotesa – scytyjskiego mędrca, który zdaniem Kalimacha miał nauczyć przodków Polaków norm społecznych i zasad oddawania czci bogom, Burysława – nieznanego Polakom władcy słowiańskiego, o którym wspominają skandynawskie sagi, czy równie mało znanego Polakom, Abrahama Prochownika, żydowskiego kupca, który miał panować w Polsce, w krótkim okresie między Popielem II Gnuśnym, a Piastem.  Inspiracji do tworzenia własnej mitologii dostarczyła mi również książka ,,Ci sprytni Słowianie’’ z serii ,,Strraszna historia’’, z której dowiedziałem się o bogu Jarowicie, utożsamianym z Perunem (stąd w mojej mitologii są to występujące wymiennie imiona tej samej postaci), na którego cześć Słowianie pukali się na wiosnę kamieniem w głowę (na rysunku Jarowit siedział na gałęzi dębu i mówił: ,,Puknij się jeszcze, będziesz zdrowszy!’’), Świętowicie, w którego chramie nie wolno było kapłanom ... oddychać (aby wypuścić powietrze z nosa, musieli wychodzić na zewnątrz, aby nie skazić świętości miejsca), Welesie, w Szczecinie zwanym Trygławem (św. Otto z Bambergu odciął głowy z jego posągu i przesłał je jako trofeum Papieżowi), historycznym władcy Słowian; kupcu Samonie pochodzącym z monarchii Franków, dobroczynnym żmiju, na Bałkanach określanym również słowem ,,lamia’’, płodzącym bohaterów z kobietami, rusałkach zadających zagadki, czarownicy grożącej, że spuści grad wielkości jaj, galopujących konno biesach, roznoszących zarazę w Połocku i ,,nagich, młodych, pięknych’’ wiłach, zdolnych załaskotać człowieka na śmierć. Zetknąłem się też z nazwą ,,wąpierz’’ jako określeniem wampira. Był nawet taki zabawny fragment ,,Wywiad z wąpierzem’’ (wzorowany na talk – show Wojciecha Jagielskiego), w którym Mieszko I odpowiadał na pytania związane ze swoim chrztem. Widziałem też humorystyczny rysunek boga Welesa jadącego konno i zahaczającego jedną z głów o gałąź, a jego koń tak to skomentował: ,,Głowa z Welesa – koniom lżej!’’



 2003 r. – Aleksander Brückner ,,Mitologia słowiańska i polska’’ – czytając to dzieło dowiedziałem się o Nawi – ponurej krainie zmarłych, której władcą był Weles, pełniący również rolę boga bydła (po chrzcie Rusi, jego miejsce w tym ,,resorcie’’ zajął św. Błażej (Włas). Brückner podchodził do mitologii słowiańskiej w sposób krytyczny, można by nawet rzec – hiperkrytyczny. W walce z ,,mitołgami’’, jak nazywał tych wszystkich, którzy ,,upiększali’’ skąpe źródła historyczne, zanegował cały panteon Jana Długosza (trzeba pamiętać, że w czasach gdy to pisał, wciąż świeża była sprawa czeskiego falsyfikatu ,,Rękopisu zielonogórskiego’’ i ,,Rękopisu królowodworskiego’’, napisanych ,,ku pokrzepienia serc’’ przez pisarza Vaclava Hankę, zaś z wielką odwagą zdemaskowanych przez historyka Tomaša G. Masaryka, późniejszego pierwszego prezydenta Czechosłowacji). Brückner twierdził ponadto, że bogini Mokosza była pochodzenia fińskiego (odwiedzała wieczorami przędące kobiety, te zaś dawały jej nici). Nazwa ,,upiór’’, znaczy ,,upierzony’’ (pierwotnie miały to być istoty święte, pokryte piórami, które dopiero po chrystianizacji zaczęto utożamiać z wampirami – w żadnym z nowszych opracowań nie natknąłem się nawet na ślad owej teorii, możliwe, że już dawno nieaktualnej, niemniej wykorzystałem ją w tworzeniu własnej mitologii). Wierzono, że strzygi miały dwie dusze, jedną dobrą, a drugą złą, zaś tych co w to wierzyli, karano śmiercią w czasie chrystianizacji Słowiańszczyzny. Gusła i zabobony oznaczają to samo pojęcie – praktyk pogańskich, jednak drugie z tych określeń ma nadaną w toku chrystianizacji wymowę pejoratywną (dosłownie: jako ,,chodzenie za bobami’’, czyli rodzajem demonów, których nazwa pochodzi od łacińskiego ,,bubo’’, czyli ,,puchacz’’). Analogicznie nazwa ,,strzyga’’ wywodzi się z łacińskiego ,,strix’’ - ,,sowa’’. Dlatego w mojej mitologii, strzygi są przedstawione jako hybrydy, łączące w sobie cechy wyglądu ludzi i sów. Ponadto omawiany uczony uważał, że Wanda i Libusza, jako kobiety, w rzeczywistości nie mogłyby sprawować władzy nad Słowianami, pozwolono by im jedynie wróżyć (co prawda św. Olga rządziła Rusią Kijowską, ale ten kraj znajdował się pod dużym wpływem kultury germańskich Waregów, u których pozycja kobiet była znacznie silniejsza niż u Słowian). Wreszcie opisuje Nawię – rządzoną przez Welesa ponurą krainę, gdzie udawały się dusze zmarłych, co jakiś czas przychodzące do świata żywych. Dusze te były zazdrosne o wszystko, czego im w zaświatach brakowało, dlatego w pewnych określonych dniach np. w Zaduszki, czy na Wigilię, trzeba je było ugościć; zaprosić do wspólnego stołu, naszykować łaźnię itd. Omawiane dzieło dostarczyło mi inspiracji nie tylko w trakcie tworzenia mitologii slawianistycznej, ale i wcześniej; przy pisaniu ,,Pawlaczycy cz. III Powrotu wolności’’, gdzie nawrócony zomowiec Onufry Kurowiec nazywa Męża Stanu - ,,Własem, opiekunem bydła’’ (jak łatwo się stąd domyśleć, owym Mężem Stanu był Lech Wałęsa, którego nazwisko brzmi całkiem podobnie jak imię boga Welesa).



 2005 r. – historyk Aleksander Gieysztor ,,Mitologia Słowian’’-  z popularnej serii wydawanej przez ,,Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe’’  w swojej metodologii nawiązuje do teorii Georgesa Dumezila, w myśl której wszystkie mitologie indoeuropejskie opierają się na podziale władzy nad światem między bóstwa władzy, siły zbrojnej i płodności (bogactwa, świata podziemnego). Książka ta przeniosła mnie w cudowny świat istot takich jak: bóg Turupit, boginie Perperuna – Dodola i Dziewanna, wiły – bałkańskie nimfy o ognistych oczach, mające jedną nogę ludzką, a drugą kozią, German i Trojan, stuha (rodzaj południowosłowiańskich szamanów walczących z powietrznymi demonami – ałami i ażdachami), Perepłut (w ramach ciekawostki: Andrzej Sapkowski w ,,Wieży Jaskółki’’ słowem Pereplut określił rozległe bagna, na których mieszkał pustelnik Vyssogota z Corvo), smok Wołoszyn z podań polskich górali, będący pozostałością Welesa, Simargł, porońce i poterczuki, Żmej Tugarin – negatywny bohater ruskich bylin, czy wiedźma Kazia Trucicielka – władczyni dawnych Czech. Wśród wielu innych rzeczy, które z niej zaczerpnąłem należy wymienić amulet - naszyjnik z pazurów kreta, który zbój Neuratus miał zawieszony na szyi, w czasie gdy w swej podłości wbijał nóż w brzuch ciężarnej Ruty. W owym roku ponownie sięgnąłem po ,,Herby...’’ i ,,Poczet...’’. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz