,, [...] Niestety, na Merkurym nie ma kosmitów (o ile wiemy, nigdzie indziej też ich nie ma). Ale przypuśćmy, że ewolucja wytworzyła tam jakieś żywe istoty. Jak by one wyglądały?
Merkurianin mógłby być bardzo wysoki, nawet jak czteropiętrowy budynek, ponieważ przyciąganie jest bardzo słabe. Wszystkie delikatniejsze narządy musiałby mieć w próżniowym futerale, żeby znieść wahania temperatury. Ciało powinien mieć błyszczące jak srebro, ażeby odbijało słoneczne ciepło, i oczy małe jak kropki, gdy Słońce świeci, a duże jak parasole, gdy robi się ciemno. [...].
Gdyby Wenusjanie istnieli, musieliby być bardzo mali i okrągli, żeby móc wytrzymać potężne ciśnienie. Wyglądaliby podobnie do żółwi, a usłyszeć od nich dałoby się najwyżej jęki w rodzaju 'uuch, aach, yyy'. Chodziliby przecież po węglących się skałach! [...]
Gdyby [księżycowe ludki] istniały, byłby jeszcze wyższe niż mieszkańcy Merkurego. Miałyby futra dla ochrony przed zimnem, wiele par rąk, a w każdej ręce albo szczotkę, albo odkurzacz, bo na Księżycu wszystko jest mocno zakurzone. A noce i dnie są takie długie, że każdy miałby z niewyspania worki pod oczami. Za to mógłby jeździć na kosmicznych kangurach - to dopiero byłyby skoki! [...]
Powiedzmy, że maleństwu, które wytworzyło skamielinę, udałoby się ewoluować. Ponieważ na Marsie jest zimno, maleństwo to musiałoby skryć się ... pod ziemią, żeby zachować ciepło. Musiałoby więc być czymś w rodzaju kreta o zębach twardych jak diament, aby umiało rozgryźć skałę.
Czasem wychodziłoby na powierzchnię, musiałoby więc mieć duże oczy, żeby lepiej widzieć - światło słoneczne na Marsie jest dwa razy słabsze niż u nas. Musiałoby mieć wielkie, długie stopy, żeby bez nart zjeżdżać z pokrytych lodem gór. Co zdolniejsi Marsjanie mogliby mieć tylko jedną taką stopę, żeby uprawiać snowboard. Oczywiście, jak to narciarze, musieliby być pstrokaci - mnóstwo kolorów dobranych bez gustu - i nosić czapki z pomponami. [...]
Na Jowiszu nie ma żadnej powierzchni, na której dałoby się osiąść, dlatego Jowiszanin musiałby być czymś w rodzaju olbrzymiego gorącego balonu, zdolnego cały czas unosić się nad swoją planetą. Nie ma żadnych szans znalezienia wokół Jowisza czegokolwiek, co mogłoby posłużyć jako żywność, toteż Jowiszanin musiałby się nauczyć żyć promieniowaniem, które wchłaniałby poprzez wijące się macki. I do tego jeszcze by się żarzył. Oczywiście nie miałby ust - przecież nic by nie jadł. [...]
Saturn to taka sama gazowa planeta jak Jowisz, więc Saturnianin również stale unosiłby się w powietrzu. Burze i wiatry są tak gwałtowne, że musiałby mieć potężne skrzydła, żeby sobie poradzić - najlepiej kilka par na zmianę. Mieszkańcy musieliby oddychać wodorową atmosferą. Ale wodór przy oddychaniu jest prawie bezużyteczny, więc Saturnianie musieliby mieć olbrzymie nosy z mnóstwem dziurek. I choćby cały czas energicznie machali skrzydłami, nie obeszłoby się bez futer - tak zimno jest na Saturnie.
Na Tytanie zresztą też: lód i wyjątkowo niskie temperatury. Tytanijczyk powinien być więc jakimś olbrzymim kosmicznym pingwinem, żeby nie zmarznąć. Kłopot polega na tym, że nawet ziemskie pingwiny bywają drażliwe. A co dopiero pingwin z Tytana! Przy spotkaniu OKAŻ MU GŁĘBOKI SZACUNEK. [...]
Jeśli na Uranie nie zauważysz żadnych mieszkańców zajrzyj do rzek metanu. Żeby zachować choćby najdrobniejsze ilości ciepła, mieszkaniec Urana musiałby być OLBRZYMI jak wieloryb i żyć w morzu, aby się nie rozpaść. A także nauczyć się oddychać wodorem przez nozdrza. Uranijczyk z pewnością przeraziłby nawet pingwina z Tytana. [...]
Żadnych kości, skóry, krwi, oczu, futra! Kosmita, który miałby żyć w takiej temperaturze, musiałby się składać wyłącznie z energii elektromagnetycznej.
Neptuniani byłby więc po prostu serią impulsów, może z dodatkiem wiązki promieni gamma i garstki fotonów.
Trytończyk musiałby wyglądać tak samo, poza jednym drobiazgiem... Skoro na Trytonie jest zimniej o 20 stopni, impulsy trzeba by okryć ciepłą kurtką. [...]
Przyciąganie na Plutonie jest tak słabe, że Plutończyk musi przylegać do gruntu. Wygląda więc jak ślimak, wytwarzający kleistą smugę, którą się przyczepia. Pokryty jest przyssawkami, żeby mieć dodatkowe uchwyty. Brak ciśnienia sprawia, że jego ciało faluje jak słabo nadmuchany plastikowy worek. Dostrzeżesz też w jego wyjątkowo wielkich oczach łzy radości pomieszanej z żalem. [...]'' - Kjartan Poskitt ,,Mostrrrualna erudycja. Porażająca Galaktyka''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz