środa, 8 maja 2013

Powieść o królowej Tatrze cz. VIII



Poniższy fragment pochodzi z powieści ,,Tatra cz. III Ona i on''



Rozdział VI

,,Żebyś przez niewiastę zginął! Żeby cię karasie wpędziły do mogiły"! - w pamieci Kościeja odżyły złorzeczenia wypędzonej Lochy. Westchnął i przetarł z kurzu kryształowa czaszkę. Ukazała mu obraz.
Oto Tatra wciąż mieszkała w Jaskini Hien i opiekowała się dziećmi i teściem. Wojska najeżdźcze nie mogły ich skrzywdzic, bo byli chronieni przez Płanetników. Anej Afaraka zaczynała już mówić, podobnie Mieczysław i Anej Mari. Pewnej nocy, pozbawiona tronu królowa wyszła cicho z jaskini i pozostając w zasięgu ,,jaj płomienistych" skierowała się nad ojcowską rzekę Czterowodę (Te - y - aka). Towarzyszył jej Arvot Baldas i parę hien. Gigantyczny zaskroniec wynurzył wielką jak osiem żubrów głowę, aby zaczerpnąć oddechu, po czym znów zanurzył się z pluskiem. Kościej ujrzał jak uklękła i wzywała Ageja.
- ...Perzona Foyakista: Perzona, Perzona, Perzona - lovaitie ysenen! 1- następnie wzywała licznych Enków; miłosiernej Mokoszy i sprawiedliwej Juraty, mądrego Świętowita, Złotej Baby, Boruty i Leśnej Matki, aby udzielili niewinnym schronienia w lasach, oraz dwugłowego Mieczysława, aby odniósł zwycięstwo nad mającym płomień na karku Mieczywładem. Niech Czytelnik jej nie naśladuje, bo żadna z opisywanych postaci nie zasługuje na kult. Zależało jej na pokoju. Nie tylko jej. Europa krwawiła już od wielu lat i nawet Kościej był tym szczerze zmęczony. Dlatego tez zgodził się na Wielką Bitwę Visańską. Visana to była najdłuższa rzeka Aplanu, a w późniejszej Analapii - dłuższa od niej była tylko Lebana. Miała swoje żródło w Montanii, a uchodziła do Morza Joldów. Na jej brzegach w erze trzynastej wybudowano grody Grakchov i Sirenopolis, które pod innymi nazwami stoją do dzisiaj. Kościej wciąż widział jak Tatra prosi o pokój. Wreszcie sen ją zmorzył, a Arvot Baldas zaniósł ją z powrotem do Jaskini Hien. Znów leżała u boku męża, a z Wieży Ślimaka nachodziły ją wizje z przeszłości...

,,Nikt od ciebie nie wymaga, abyś zabijała Kościeja - on jest nieśmiertelny, a nieśmiertelności może się najwyżej sam pozbawić. Ty musisz być lepsza od niego, aby i nad tobą Rykar nie zapanował"

- ongiś mówił jej Wiłkokuk, gdy przez mogiły, szli z Montanii do Presnau. Później przypomniały jej się słowa Mokoszy:

,,Aby wygrać musisz przegrać. Przybiorę twą postać i zastąpię cię przy dzieciach"

- dodała. Nastał kolejny dzień i Tatra zdawała się zapomnieć o widzeniu. Jedynie z jeszcze większą niż dotąd czułością traktowała męża i dzieci. Nocą wymknęła się z obozu i samiuteńka wyszła nad Te - y - akę, Mokosza zstapiła na jej miejsce pod jej postacią, a Kościej się rozweselił. Agej uopominał go przez jytnas Kaztię, lecz bezskutecznie , bo okrutnik nawet nie widział i nie słyszał posłanki.
- Zrozumiała swój sen, jako to, że chcę ją zabić i chce, głupia, abym to zrobił - dochodził do wniosku. - Myśli, że ofiara z jej życia powstrzyma moją potęgę. Myli się, ale faktycznie marzyłem o jej śmierci. Skoro chce, wyświadczę jej tą przysługę! - uradowany wypił dużo piwa, przywołał do siebie jedną z nałożnic, a także wydał rozkaz, aby sprowadzono dla niego Tatrę nad brzeg Morza Joldów, na zachód od delty Visany. Po urządzeniu pierwszej od długiego czasu orgii, rozkazał naszykować sobie statek.

*


Lech III wstając o brzasku, nie wiedział, że nocą, jego żona opuściła Ojcowo, lecz Mokosza mu to powiedziała. Tysiące różnych podejrzeń kłębiły mu się w głowie. Jak w czasie bitwy na jeziorze Mamir, dosiadł jednorożca i zostawiwszy dzieci i ojca opiece także Ruty i Arvota Baldasa ruszył wzdłuż Te - y - aki. Zostawił wszystko, aby szukać żony. Chciał go pożreć gigantyczny zaskroniec, lecz nawet ów srogi potwór wzruszył się i powiedział ludzkim głosem.
- Nocą twoja żona wsiadła do łodzi; obserwowałem ją. Po przepłynięciu Czterowody, zabrano ją na Visanę - król podziękował i wyruszył na miejsce gdzie gromadziły się już wojska.
Pytał się Enków, ludzi, topielców i zwierząt i za ich radami kierował się w dół rzeki niewiele jedząc i odpoczywając.
Tatra tymczasem przebywała na plaży w delcie Moltavy. Stała mając za plecami Grabiuka - mordercę jej siostry, a przed sobą triunfującego Kościeja. Siedział na krześle, za nakrytym białym obrusem stołem, na którym dymiły liczne potrawy i napoje. W oddali stał zacumowany okret. W drodze na plażę, słudzy Kościeja wbijali jej w skórę zatrute igły. Królowa miała jednak silny organizm i trucizna nie zabiła jej. Teraz jej twarz zakrywała biała chustka nasączona trucizną, lecz Kościej kazał ją zdjąć, aby mogła mówić.
- Co ci się stało, że zapragnęłaś, abym cię uśmiercił? - spytał drwiąco, lecz Tatra milczała. Dopiero po dłuższej chwili rzekła.
- Moja śmierć będzie miała sens wówczas, gdy na zawsze wycofasz się z mojego kraju - teraz z kolei Kościej zamilkł i zacinął pięści.
- Hardo się odezwałaś - powiedział - mnie zależy i na twojej śmierci, a jeszcze bardziej na władzy. Nie każ mi wybierać. Niemniej nie zaprzeczę, żeby widok twojej krwi nie mógł mi przysłonić innych przyjemności - w myśli zaś dorzucił: ,,Teraz uraczę Lecha, tym com ja przeżył po śmierci Šlezvigi"!
Przed bladą i wygłodzoną Tatrą uginały się nogi, bowiem cały czas bała się i bólu i rozstania z rodziną. Znała okrucieństwo Kościeja i jego nienawiść względem siebie. ,,Niezależnie co z mojej śmierci wyniknie, nie mam już odwrotu" - pomyślała smutno.
- Zaczekaj - znów odezwał się Kościej - jesteś piękna i gdybyś się mi oddała mógłbym wycofać swoje wojska nie tylko zza Odirny, ale nawet zza Lebany - uśmiechnął się lubieżnie.
- Nigdy! - odmowa była stanowcza, a król zapłonął gniewem.
- Jak nie chcesz po dobroci to batem! - wykrzyknął. - Bierz ją Grabiuk. Tylko niech umiera długo, wymyślnie i niech zapłaci za wszystkie wyrządzone mi zniewagi - najpierw oplątał ją ni to korzeń, ni to macka, a następnie chwyciły Tatrę szponiaste łapy.
Uczuła ból nie do wytrzymania spowodowany kłuciem i rozrywaniem skóry i zamienionej już w podczas wędrówki w łachman - sukni. Grabiuk z lubością tłukł jej głową o swój pień, odgryzał palce u stóp, później u rąk, podrzucał kobietę jak piłkę, pozbawił ją uszu i wykłuł oko. Kościej pił wódkę, a nawet wstał i wykrzyknął:
- Ageju! Ciebie też tak kiedyś wykończę! - zaśmiał się szyderczo i podszedł do torturowanej. - Nachlej się suko! - po czym rozbił jej gliniany dzban o głowę w chwili gdy miała wyrzec ,,Leviec"!2, bo wiedziała, że Kaztia umarła przebaczywszy mordercy i podziwiała ją za to. Teraz Grabiuk wyrywał jej włosy garściami. Gdy mu się znudziło, rozciął jej szponem klatkę piersiową i zaczął wyłamywać żebra. Kościej był w siódmym niebie, lecz zarazem czuł zmęczenie i upływ sił witalnych. Gapiąc się, ugryzł kawałek karasia w śmietanie i chciał przełknąć, lecz poczuł, że nie może. Wypił dużo wódki, lecz to nie pomogło. Zaczął się dusić i osunął się martwy na piasek. Tak oto Kościej I Nieśmiertelny umarł zadławiwszy się ością i został umieszczony na najciemniejszej i najgorętszej z wysp Nawi Čortów.
Grabiuk nie spostrzegł śmierci pana, a służący mu ludzie celowo nie chcieli go ratować, bo znali jego bestialstwo. Drzewny potwór zajęty był oglądaniem żebra konającej kobiety. Tymczasem znad Moltavy nadjechał na jednorożcu jej oblubieniec. Przez całą drogę niósł oszczep z gwiezdnikowym ostrzem, a teraz widok jego zmasakrowanej małżonki, uderzył weń jak piorun. Oprawca to spostrzegł i gdy król rzucił oszczepem, szybko zmiażdżył zębami czaszkę Tatry, a po pniu sączył się jej mózg. Grot przebił korę, łyko i drewno, rozbił na drobne kawałki skamieniałe serce i wyleciał na drugą stronę, do Morza Joldów. Macki przestały się wić, czerwone oczy zgasły, liście poczerwieniały i poczęły poddawać się wiatru rzucającwemu je w morze, a ciało Tatry opadło na piasek. Lech III zeskoczył z jednorożca i przypadł do niej. Była zimna i blada jak posąg, a w otwartej klatce piersiowej, jej serce drgało leciutko jak listek na wietrze. Król bezradnie legł na piasku obok niej, bez słów i łez. Wiedział jedno - ona go nie zdradziła; umarła w jakiejś dobrej, pięknej sprawie, jak wtedy gdy w czternastej wiośnie życia opuścuiła Toreń. Serce drgało nadal.
Nieoczekiwanie ukazał się na plaży dziwny kształt, niczym duży wąż. Gad był brązowy w zielone łaty. Jego wygląd pasował do Abajowa, o którym niegdyś opowiadała Tatra. Pochylił się nad konającą i ukąsił. Wówczas serce zabiło mocniej, zagoiły się bez blizn najcuięższe rany, odrosły palce, uszy i oko. Tatra zarzuciła Lechowi ramiona na szyję i długo go całowała, a następnie ucałowała zwierzę.
- Wasza żona jest bardzo zmasakrowana i nie mogłem jej w całości wyleczyć - ludzkim głosem powiedział Abajow - teraz jest w rękach Ageja, wraczy i twoim królu - następnie dobry wąż, który nigdy nie skłonił łba przed Rykarem, entuzjastycznie żegnany, wpełzł do morza i przykryły go fale.
Oboje ujrzeli martwego Kościeja, a że byli głodni dokończyli jego ucztę. Następni z pomocą byłych niewolników tyrana, spalili jego zwłoki wraz z martwym Grabiukiem. Z tego ostatniego został tylko osmalony pień, który Lech zakopał. W erze trzynastej, pień ów posłużył jako fundament nowego miasta, zwanego Canum, a teraz Gdańskiem.
- Co z naszymi dziećmi? - spytała Tatra siedząc na grzbiecie jednorożca odziana w suknię z morskiej piany; prezent od Juraty zachwyconej jej męstwem.


*


Po śmierci Kościeja jego imperium upadło i nigdy nie powstało. Presnauland, Aplan i Orland były wolnymi państwami, a papierowa moneta, choć używana, nie spędzała nikomu ani snu z powiek, ani rozumu z głowy.



Rozdział VII

Pod opieką Lecha III, Tatra z wolna wróciła do zdrowia. Oboje zamieszkali w Niście. Po ustaniu niepokojów Ruta nie wiedziała co z sobą zrobić, zabrała więc Arvota Baldasa i na poszukiwanie przygód wyruszyła do Azji. Na Wolinie kapłani nie przyjęli jej, bo przelała już zbyt wiele krwi. Wracz Żyrwak zooperował oczy starego króla Opplana, lecz zabieg się nie udał i ojciec Lecha przeniósł się do Nawi Jasnej. Niefortunny medyk trzy dni później udał się w jego ślady, a była to śmierć naturalna. Do królestwa Welesa podążył też król Ixovodrav, a tron po nim objął książę Ixlavok. Po nastaniu pokoju Aplan się rozwijał, piękniał i bogacił, a twarde lata wojen z wolna odchodziły w niepamięć. Początkowo nielubiany Lech III teraz zdobył duże poważanie, a co ważniejsze - mądrość i rozum. Tatrze, lata tułaczki i upokorzeń wynagrodziła niekłamna miłość ludu, porównywalna niemal z kultem Gromorodnej. Anej Tabiena, Mieczysław, Anej Mari, Burus, Anej Afaraka i Przerośl - Żyrwak mieli już po siedem lat i byli zwykłym, zgodnym rodzeństwem.
Tatra była smukłą niewiastą o długich do kolan czarnych włosach i niebieskich oczach. Nosiła ciemnozieloną suknię, a na głowie wieniec z białych i czerwonych lilii, symbolizujących jej czystość i bohaterstwo.
Była noc z 31 grudnia na 1 stycznia w Montanii, gdy tak ubrana jechała konno po niebie. Obok galopował Lech III w łuskowym pancerzu, oraz dzieci na kucykach. Anej Tabiena miała rude włosy i zielone oczy, Mieczysław zaś był niebieskookim blondynem. Wszystkie konie z Ultima Thule były białe i miały naturalnie ciemnozielone grzywy.
Trzech synów kierowało się już w stronę Księżyca, a na ośnieżone szczyty spadały złote podkowy...

Koniec części trzeciej.

Szczecin, październik 2003 - 13 lipca 2004.



Epilog ,,Mit slawianistyczny’’

Mitologia słowiańska sama w sobie jest mitem, jak uważał wybitny slawinista Aleksander Brückner.3 Do naszych wiadomości dotarły zaledwie strzępki autentycznych wierzeń, czerpane z badań etnograficznych (notuje on piosenkę o Słoneczku, któremu się daje jajeczko, aby uwolniło duszę z czyścca), lub przekazów pisanych o dawnym kulcie (tenże Brückner obala opisywany przez Jana Długosza polski panteon, choć ostatnio próbuje się doń wracać). Mitologia słowiańska w przeciwieństwie do greckiej i germańskiej zginęła niezapisana. Jej miejsce zajęły polskie ( i nie tylko) chrześcijańskie legendy, podania, baśnie, a kronikarze opisywali zmyślonych władców. Dlatego też nie będę Czytelnika okłamywał, że odtwarzam mity Słowian - naszym przodkom nawet nie śniły się takie zwierzęta jak żyrafa (loitika), słoń morski (Mirungow), czy tapir. Wprowadziłem przymiotnik ,,slawianistyczny" - tak jak kulturę helleńską (grecką) odróżnia się od hellenistycznej (grecko - macedońsko - wschodniej po wojnach Aleksandra Wielkiego). Postać królowej Tatry zapożyczyłem z książki Marii Konopnickiej ,,O krasnoludkach i sierotce Marysi". Dlatego też na początku powieści zacytowałem wypowiedź pani Evy ov Tomas: ,,Konopnicka się skończyła" (potem to zmieniłem na wymyślone przez siebie proroctwo Teosta). Powieść nie jest jednak przeznaczona dla dzieci.
Przede mną podobne historie spisywali: św. Nestor; redaktor ,,Powieści dorocznej" (Swaróg - Teost, panteon Włodzimierza, bracia Kij, Szczek, Choryw i ich siostra Łybiedź), Kosmas (o czeskich Amazonkach, wojnie białogłowskiej, Libuszy i Przemyśle Oraczu), Gall Anonim (o Popielu i Piaście), bł. Wincenty Kadłubek ( listy Arystotelesa i Aleksandra Wielkiego o Polsce, postać Kraka - Grakcha, smok wawelski - ,,całożerca - holohagus", Wanda, zwycięstwo Lechitów nad Juliuszem Cezarem), Jan Długosz (bóg Jesza, Rus będący wnukiem Lecha) itd. Inspirujące są też: ,,Biblia", niektóre fakty z życia świętych, ,,Silmarillion" J. R. R. Tolkiena, ,,Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakowa, ,,Ogniem i mieczem" i ,,Pan Wołodyjowski" H. Sienkiewicza, dzieła naukowe (Aleksandra Brucknera) i popularnonaukowe (,,Poczet królów bałwochwalców" W. Łysiaka).
Mit jest dziełem sztuki religijnej, często tworzyli je kapłani na użytek kultu (choć czasem robili to poeci). Dlatego pan Ravialus ov Simajdis odniósł się sceptycznie do pomysłu tworzenia nowej mitologii, toteż potraktujmy to jako jeszcze jedno dzieło beletrystyczne - dobre czy złe, ocenią to Czytelnicy. Historię o Ridanie karzącym kłamcę napisałem zainspirowany zastrzeżeniami pana Andreusa ov Leovishinera.


Szczecin 15 lipca 2004 r.
Strk. Velehrad 15 Juluselena 2004 lat.

1 Osobo Ognista, Osobo, Osobo, Osobo, zmiłuj się nad nami!
2 Wybaczam!
3 Tekst odzwieciedla stan wiedzy autora z roku 2004.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz