sobota, 4 maja 2013

Młotek wujka Alosia





Wujek Aloś z Elbląga był wysokim, szczupłym i młodym mężczyzną. Miał rude włosy i niebieskie oczy. Nie posiadał żony, ani własnego mieszkania. Jeździł na rowerze zaprzężonym w dwa metrowej wielkości kózkowate – Kozioroga Dębosza i Kozioroga Bukowca. Owady takie mogłyby budzić sensację zoologiczną na skalę światową – entomolodzy mówią, że żaden owad nie może przekraczać pewnych wymiarów, boby zginął. (Dotychczas największym owadem była karbońska ważka Meganeura monei o 75 cm. rozpiętości skrzydeł, ale w Domu wszystko jest możliwe ). Na wiosnę Aloś postanowił oddać !się budowie altanki w ogródku. W tym dziele pomagał mu jego cudowny młotek do wbijania gwoździ, zwany „ Mjölnir”, nadający się też do walki ( nawet z czołgiem, jak mówił jego właściciel ). Wujek rzucał nim jak bumerangiem. Był piękny majowy dzień. Wujek Aloś z Elbląga wcześnie wstał rano, aby stwarzać altankę ( na starych obrazach i rzeźbach przedstawiano go z gwoździami, piłą elektryczną i oczywiście z Mjolnirerm ). Zjadł śniadanie i radośnie zabrał się do pracy nad altanką w Ogrodzie. Sięgnął aby wyciągnąć młotek, który nawet w czasie snu nosił u pasa. Maca i maca, a nie może znaleźć. Nie ma jego młotka!
-Kto „do jasnej małpy” ukradł mój Mjolnir? – krzyczał Wujek Aloś – Jak znajdę to nogi powyrywam! – groził.
-A gdzie go ostatnio położyłeś? – pytała Mama.
-Przecież wiesz „do grzyba pana”, że noszę go zawsze przy pasie! – odparł Wujek.
-Może dzieci brały? – pomyślał Tata.
-Hej dzieciary; kto „gwizdnął” mój młotek? – pytał Wujek. – Odpowiadać, a szczerze, bo dam klapsa.
Dzieci okazały się niewinne. Tak samo wszyscy członkowie rodziny, domowe zwierzęta i sprzęty.
-Może dam ci mój pistolet na pioruny? – zaproponował Tata – Też jest wyjątkowy.
Pistolet piorunowy Taty, wyprodukowany przez grecko – włoską firmę „Etna Limited” był faktycznie wyjątkowy, bo strzelał piorunami, a ładowało się go na akumulatory.
-Buuuuuuuuuu !!! – płakał Wujek Aloś – mój Mjolnir był kochany, jedyny, niezastąpiony! Nie będę mógł teraz robić altanki !!! Buuuu !!!!!
Wszyscy mieszkańcy Domu współczuli Wujkowi. Zadzwonili nawet na policję i przyszło dwóch funkcjonariuszy.
-Kochani obywatele! – powiedział policjant. – Czy naprawdę wezwaliście nas z powodu kradzieży młotka należącego do obywatela Alojzego K?
-Tak – powiedziała Mama.
-Czy ten młotek – ciągnął drugi – był pamiątką rodzinną?
-O ja go kocham jak dziecko, brata, ojca, siostrę, matkę... – wyliczał Wujek, a policjanci patrzyli na niego z politowaniem.
-Dobrze. Czy młotek był zrobiony z jakiegoś drogocennego kruszcu? – zapytał pierwszy policjant.
-Nie. Tylko z drewna i żelaza. – mówiła Mama.
-Drodzy obywatele! – powiedział stróż porządku. – Dzisiaj, od jakiegoś już czasu, musimy pilnować grupę Oczki „jak oczka w głowie” i nie mamy czasu na podobne głupstwa. Macie tu państwo pieniądze, kupcie sobie nowy młotek.
-Te pieniądze – wybuchnął Wujek – możecie sobie wsadzić w...
-Miarkuj się, mówisz do przedstawicieli prawa! – ostrzegł policjant.
-... portfel! – Aloś.
Był on po tym spotkaniu z policją bardzo przygnębiony. Całymi dniami siedział w pokoju i płakał, nie jadł, nie pił, nie spał, nie czytał nawet gazet, ani nie słuchał Wyroczni Domowej, która dawała niezrozumiałe wypowiedzi.
-Sutar, kot – hipopotam, Żabiński – tak, Droscher – nie, miejsce do mordowania własnego ciała, kółko z krzyżykiem + sutar, bańdzior chce ziemi...
-Nie chcę „ględzenia” – rozpaczał Wujek – chcę wiedzieć kto ukradł mój Mjolnir!
-To jest szyfr – powiedział Dziadek. – posłuchaj mojej interpretacji:
sutar ( od końca ) = ratus ( po łacinie ) = szczur,
kot – hipopotam = Behemot z „Mistrza i Małgorzaty” M. Bułhakowa,
Żabiński – tak, Droscher – nie = Jan Żabiński uważał, że biblijny Behemot pochodzi od hipopotama, a Vitus B. Droscher temu zaprzecza,
Miejsce do mordowania własnego ciała = „mordownia”, bo alkohol szkodzi zdrowiu, za PRL – u „mordownia” istniała w przejściu, między ulicami Jedności Narodowej i Śląską,
kółka z krzyżykiem + sutar = szczur chce kobietę,
ziemia = to przecież Mama !!! – zinterpretował Dziadek.
-Nie rozumiem – powiedział Wujek Aloś.
-To słuchaj – rzekł Dziadek – szczur podobny do Behemota, ukrył twój młotek w „mordowni”, ewentualnie w pubie i chce poślubić Mamę.
-Po naszym trupie! – zakrzyknęli Tata i Wujek Aloś – Jedźmy na ratunek!
-Spokojnie dzieci – uspokajał Dziadek – muszę tej nocy przekonać się, czy moja interpretacja jest słuszna.
Nocą Dziadek na Plac Lotników, wsiadł na kamiennego gołębia ( jest to pomnik ptaka, który na początku lat 90 – tych utopił się w pobliskiej fontannie ) i kazał mu lecieć gdzie trzeba. Gołąbek zaniósł Dziadka aż na Prawobrzeże i zatrzymał się na dachu opuszczonego przed laty pubu. Dziadek przyłożył ucha i usłyszał rozmowę.
-Dobrze, że mu ukradłeś młotek, szefie! – mówił jakiś szczur do gryzonia wielkiego jak ciele, o czarnym futrze.
-Tak – potwierdził gigant – teraz gdy ukradłem młotek wszystkich ich zwyciężę. Powybijam szyby w oknach, potłukę naczynia, porozbijam głowy, a jeszcze lepiej powbijam gwoździe w oczy.
- A naprawdę chcesz poślubić Mamę? – zapytał z niedowierzaniem inny szczur.
- Oczywiście! – rzekł „olbrzym” - , a jak mi się znudzi to ją zagryzę.
-A nie boisz się Noraba, czy Midgarda?
- Przecież mam Mjolnir – rzekł wielki szczur.
- Ale Dziadek jest sprytny i może cię przechytrzyć! – nie brakowało wątpiących.
- Jego też zabiję, albo nie jestem Rozbójnikiem – Swarszczurem!
- Kiedy zaatakujemy Dom?
- Będzie to 1 czerwca.
Dziadek nie potrzebował więcej wiadomości. Gołąb przeniósł go na Plac Lotników, a stamtąd pojechał taksówką do domu.
-Drrrrrrrrrrrrrrr... – dzwonił telefon telefon.
-Halo! – podniósł Dziadek.
-Pamiętasz mnie? – pytał Swarszczur. – To ja ukradłem młotek, a niedługo sprawię wam z jego pomocą lanie i to porządne. Nie jestem okrutny. Mogę was nie zabijać; wystarczy, że będziecie mieszkać w Piwnicy, albo się wyprowadzicie, ale musicie dać mi Mamę za żonę.
-Co się stało Dziadku? – spytała Mama.
-Swarszczur chce ciebie poślubić! – Dziadek bezwładnie osunął się na fotel.
Mama płakała, a jej łzy zamieniały się w dolary.
-Jeszcze nie wszystko stracone! – pocieszał Dziadek. – Siedziba Swarszczura jest na Prawobrzeżu – tej nocy się tam udamy. Wujku Alosiu z Elbląga! Odnajdziemy twoją zgubę! Hel! Przygotuj Fenrira, Noraba i Midgarda do podróży!
-Dziadku jesteś kochany! - ,mówili Mama, Tata i Wujek Aloś z Elbląga.
Zapadła noc i nasi bohaterowie wyruszyli na Plac Lotników i Aleję Fontann.
-Fenrirze! – mówił Dziadek – poproś gołąbka aby poleciał z nami. Norab! Midgard! Poproście tego wielkiego marynarza z Jedności Narodowej, aby wziął co niektórych na ręce i zaniósł na Prawobrzeże. Ja polecę na gołębiu. – komenderował Dziadek.
-Współczujemy i chcemy wam pomóc Dziadku i Wujku Alosiu z Elbląga! – powiedzieli marynarz i gołąb.
-Panie marynarzu – powiedziała Mama – tylko niech pan nie chodzi zbyt głośno, aby
ludzie się nie wystraszyli.
-Postaram się! – zapewnił pomnik marynarza.
Wszyscy udali się na Prawobrzeże. Przed zapamiętaną wczoraj „meliną” Dziadek i Wujek Aloś z Elbląga założyli prześcieradła i udawali, że są kobietami.
-Twój pies i podnóżek, Dziadek przysyła ci te kobiety; Hel i Mamę, aby stały się twoimi żonami. – mówił Dziadek w roli Mamy, zaś Wujek Aloś z racji rudych włosów udawał Hel.
-Nareszcie zmądrzeli – satysfakcja malowała się na pysku Swarszczura.
-Chciałabym, abyś dał mi w prezencie ten młotek, który ukradłeś Alosiowi. – mówił Dziadek.
-Czemu? – Swarszczur.
-Bo to zaszczyt dla mnie, aby trzymać młotek dzierżony twoimi kochanymi łapkami!
Swarszczur dał fałszywej Mamie młotek, a prawdziwy Dziadek podał go fałszywej Hel.
Wtedy okazało się kim naprawdę były „kobiety”. Wujek Aloś odzyskał Mjolnir.
-Ratujmy się! – krzyknął Swarszczur.
Wtem marynarz zerwał dach „meliny”. Do środka wbiegli Fenrir i Norab, siejąc spustoszenie wśród szczurów. Dusił i połykał je Midgard. Norab dostał od Taty pistolet piorunowy, więc mieszkańcy Prawobrzeża, wielce byli zdumieni dlaczego pioruny idą z dołu do góry, a nie odwrotnie. Wujek Aloś trzymał Swarszczura za gardło i chciał zabić.
-A złodzieju, ładnie to tak kraść?! Teraz ci nogi wyrwę! Rozwalę cię Mjolnirem! Każę cię marynarzowi rozdeptać! Nie wiem co ci zrobię.
-Litości, litości... – piszczał Swarszczur.
-Mamusię chciałeś pohańbić ... Ty „antropofilu”! A masz! A masz! – bił pięścią Wujek.
Dziadkowi zrobiło się żal szczura. Przypominał sobie, jak będąc małym chłopcem mieszkał w Brodnicy. Pewnego razu na Boże Narodzenie babcia dała mu dezodorant w aerozolu ( oczywiście bez freonów ). Dziadek biegał wtedy w piżamie po podwórku. Na drugim jego końcu psikał się pod pachami, myśląc o prehistorii i starożytności ziem polskich. Nagle wjechała ogromna śmieciarka i jechała za nim, a on z przerażeniem uciekał. Kierowca wrzeszczał:
-Zamiast mówić, że mnie kochasz, lepiej byś szybciej uciekał!
Dziadek wspominał to z przerażeniem. Zapewne tak samo przerażony musiał być teraz Swarszczur.
-Wujku Alosiu! Nie zabijaj szczura, bo ci zakazuję! –Dziadek.
-Mam go oszczędzić? Przecież to łajdak i złodziej! – Wujek Aloś.
-On też by ciebie zabił, więc go nie naśladuj.
Wujek Aloś niczego nie rozumiejąc puścił szczura wolno. Następnie razem z młotkiem, wszyscy wrócili do Domu, rzeźby na swoje miejsca.
-Dziadku! – mówił Wujek – czemu nie pozwoliłeś mi go zabić?
-Bo kto jest miłosierny, sam miłosierdziem zostanie uratowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz