poniedziałek, 25 czerwca 2018

Medjugorie, czyli tam i z powrotem


,,Gdybyś wiedział jak bardzo cię kocham, płakałbyś z radości’’ - z objawień Maryi w Medjugorie







O objawieniach Maryjnych w Medjugorie w Bośni i Hercegowinie, które trwają od 1981 r. po dzień dzisiejszy, dowiedziałem się po raz pierwszy w szkole podstawowej w czasie kazania w kościele. Słyszałem o nich w czasie wielkopostnych rekolekcji w gimnazjum, zaś w liceum czytałem teksty orędzi Maryjnych publikowanych na łamach katolickiego czasopisma ,,List’’. Marzyłem by pojechać do tego miejsca. Znacznie później, już po studiach zrodziły się we mnie wątpliwości co do prawdziwości objawień wywołane krytycznym stanowiskiem Episkopatu Jugosławii i biskupa Mostaru. Ostatecznie wątpliwości te rozwiał we mnie papież Franciszek, który zezwolił katolikom na odbywanie pielgrzymek do Medjugorie. Roma locuta causa finita.
Marzenie o pielgrzymce do Medjugorie spełniło się w dniach 14 – 22 czerwca 2018 r. Była to moja pierwsza w życiu podróż zagraniczna (sic!). Odbyłem ją razem z księdzem proboszczem i znajomymi Mamy. Zaczęła się w czwartek z samego rana od Mszy Świętej, a następnie ruszyliśmy samochodem na wielką przygodę ;). Wyjechaliśmy ze Szczecina, mijając po drodze Legnicę, Świdnicę i Kłodzko.
Z Kłodzka skierowaliśmy się do Czech (czeskie: Česko) mijając małą miejscowość Dolni Lipka.
Na Słowacji (słowackie: Slovensko) przejeżdżaliśmy przez stołeczną Bratysławę (słowac. Bratislava, węgierskie: Pozsony, dawna nazwa: Preszburg). W mojej mitologii, miasto to, noszące starokrasną nazwę Presopolis, założył slawijski król Presz, syn króla Słowaka, młodszego brata Lecha, Czecha i Rusa ;).








Ostatnim przystankiem na trasie odbytej pierwszego dnia pielgrzymki były Węgry (węg. Magyarorszag). Zatrzymaliśmy się w ich duchowej stolicy; siedzibie książąt prymasów (węg. hercegprimas) – Esztergomie, zwanym też pod polską nazwą Ostrzyhomia (po starokrasnemu: Esteragoma). Pozwolę sobie zacytować fragment otrzymanej w miejscowej archikatedrze ulotki dla polskich pielgrzymów i turystów:







,,Emblematyczny budynek wzniesionej na Wzgórzu Zamkowym w Ostrzyhomiu archikatedry potocznie nazywanej również Bazyliką Ostrzyhomską, zajmuje najwyższą pozycję w hierarchii instytucji kościelnych na Węgrzech. Na znaczenie instytucjonalne archikatedry wskazuje także umieszczony na fasadzie napis CAPUT MATER ET MAGISTRA ECCLESIARUM HUNGARIAE, czyli Głowa, Matka i Nauczyciel 1 Węgierskich Kościołów.

Historia wzniesionej na Wzgórzu Zamkowym archikatedry sięga ponad tysiąca lat. Po zajęciu Kotliny Naddunajskiej przez Węgrów ok. 970 roku książę Géza wybudował w tym miejscu kościół obok swojego pałacu. Tutaj został ukoronowany młody założyciel Królestwa Węgier król Stefan I Święty wysłaną przez papieża Sylwestra II koroną w dniu Bożego Narodzenia w 1000 roku. Król Stefan utworzył hierarchię kościelną na Węgrzech i zdecydował o budowie na Wzgórzu Zamkowym Ostrzyhomia archikatedry, która miała pełnić funkcję głównego kościoła w kraju.

Archikatedra poświęcona pamięci św. Wojciecha, nazywana również pięknym kościołem, została powiększona w średniowieczu poprzez dobudowanie kaplic bocznych, z których do czasów dzisiejszych zachowała się tylko Kaplica Bakócza. Przejawami czci oddawanej Najświętszej Maryi Pannie i św. Wojciechowi było drugie poświęcenie kościoła w 1453 roku oraz powstanie w rozbudowanej w XIX wieku w stylu klasycystycznym archikatedrze ich licznych wizerunków, które możemy oglądać również i dziś.

Twórcą idei przywrócenia roli głównej siedziby kościelnej archikatedrze w Ostrzyhomiu był arcybiskup Sándor Rudnay. Po tureckiej okupacji i latach spędzonych na uchodźstwie w Trnawie stanowiącej wówczas miejsce siedziby arcybiskupiej chciał on przywrócić centrum intelektualne i duchowe arcybiskupstwa w Ostrzyhomiu. Obecny budynek powstał dzięki jego wysiłkom i działalności trzech kolejnych arcybiskupów ostrzyhomskich. W portyku głównej fasady archikatedry znajdują się herby czterech prymasów, ‘budowniczych’ archikatedry, opatrzone symbolicznymi słowami łacińskimi: zaczynał (coepit) Sándor Rudnay, kontynuował (continuavit) József Kopácsy, poświęcił (consecravit) János Scitovszky i skończył (consummavit) János Simor.
Ceremonia poświęcenia archikatedry w 1856 roku była jednocześnie ceremonią poświęcenia głównego kościoła dawnej stolicy Królestwa Węgier, będącego wówczas częścią Cesarstwa Austriackiego. Z tej okazji Ferenc Liszt skomponował swoje monumentalne dzieło, mszę Missa Solemnis [...]’’ - z rozprowadzanej w archikatedrze w Esztergomie ulotki dla polskich pielgrzymów.






Na Węgry przybyliśmy w dzień bł. Jolanty (1235 – 1298), córki króla Beli IV (1206 – 1270) i siostry św. Kingi (1224 – 1292).








W kształtowaniu tożsamości narodowej Węgrów oprócz chrześcijaństwa, ważną rolę odgrywają też elementy ich pogańskiej mitologii, której ślady napotkałem w Esztergomie (mitologia węgierska należy do moich ulubionych ;). Jedna z esztergomskich ulic nosiła nazwę ,,Almos utca’’ (ulica Almosa) na cześć jednego z legendarnych władców pogańskich Węgier, zaś na jednej ze ścian wypatrzyłem tablicę z napisem w piśmie rowasz, czyli w runach starowęgierskich (niestety nie potrafię odczytać tego pisma). W esztergomskim hotelu ,,Alabardos Panzió’’ (Pod Halabardnikiem) oprócz mapy przedstawiającej ziemie wchodzące w skład Królestwa Węgier przed traktatem w Trianon, znalazłem też podobiznę mitycznego ptaka Turula, podobnego do feniksa, ważnego symbolu narodowego Węgrów. Oto co można o nim przeczytać w jednej z polskich książek o fantastycznych zwierzętach:







,,Turul zasiada na wierzchołku góry kosmicznej, przekazując słowa bogów swemu narodowi. Jest posłaniem wszechświata, uczestnikiem jego tworzenia i pierwotną siłą opiekuńczą pochodzących odeń w prostej linii Węgrów.
Najdonioślejsza jego interwencja w sprawy Węgrów i Hunów zdarzyła się stosunkowo niedawno – na przełomie VI i VII wieku. Wtedy to słynny potomek Noego i Atylli, Ugek, poślubił Emese, z którego to związku zrodził się wielki wódz Almos. On właśnie sięgnął po zapomniane dziedzictwo praszczura, wiodąc Węgrów do Doliny Zakarpackiej. W istocie jednak Emese zrodziła go na skutek związku z Turulem, który objawił jej się we śnie, obiecując, iż łono jej wyda ród królewski, choć nie będzie mu dane pomnażać swych przymiotów na własnej ziemi.
O wyglądzie Turula świadczy herb Atylli, noszony przezeń na tarczy, a przedstawiający ptaka o koronowanej głowie. Chronił on podczas wojny Hunów i Węgrów aż do panowania Gezy, gdy rozdzieliły się drogi obu ludów.
W podaniu normańskim Assera nad hufcami węgierskimi powiewał proporzec, utkany między wschodem a zachodem słońca przez córki Hungarusa i Habby. Na proporcu tym widniał Turul pod postacią kruka, rozpościerającego skrzydła, ilekroć szala zwycięstwa chyliła się na stronę Węgrów. Gdy hufce węgierskie, pokonując zaśnieżone przełęcze między Meiotisz a Etelköz zapragnęły rozłożyć się obozem, bezkresne stada orłów zaczęły niszczyć zapasy, bydło i ranić ludzi. Tak właśnie Turul ponaglał Almosa do drogi. Dotrzymał też drugiej obietnicy. Almos nie ujrzał Etelköz, zabity przez zazdrosnych braci na obcej ziemi, w Siedmiogrodzie.
Niezliczone są interwencje Turula w ziemskie sprawy Węgrów. Podczas sejmu w Fajervár – pisze Mihaly Cserei – na błonia nadleciały tysiące cudacznych ptaków wielkości szpaka o niezwykle barwnym upierzeniu, jakich nikt nigdy przedtem, ani potem w tych stronach nie widział. Ptaki te bezlitośnie wyciągały z gniazd, szpar, oraz innych kryjówek i szarpały na sztuki wróble. Nikt nie wiedział co to znaczy, lecz już wkrótce Siedmiogród najechało mnóstwo hultajów i pospolitych łobuzów, zwanych przez miejscowych kurucami (kronikarz ma na myśli ludzi Rakoczego), którzy rychło przepędzili wszystkie siedmiogrodzkie wróble’’ - Jan Gondowicz ,,Zoologia fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)’’.








W kaplicy archikatedry ksiądz opiekujący się naszą pielgrzymką odprawił Mszę Świętą po polsku. Wcześniej, przed położeniem się spać, zwiedzaliśmy nocny Esztergom i widzieliśmy pomnik księcia prymasa Węgier, kardynała Józsefa Mindszentyego (1892 – 1975). Jest to postać pod pewnymi względami podobna do kardynała Stefana Wyszyńskiego (1901 – 1981); prymasa Polski. Obaj duchowni padli ofiarą represji komunistycznych w swoich ojczystych krajach; obu też w więzieniu pocieszał mający dar bilokacji św. ojciec Pio. Jednak ich życie zakończyło się inaczej. Podczas gdy Wyszyński, będący nie tylko świętobliwym duszpasterzem, ale z konieczności też wybitnym politykiem, taktycznie uznał władzę Gomułki i został przezeń zwolniony z więzienia, kardynał Mindszenty sprzeciwiał się niepodległościowemu przywódcy powstania przeciw Sowietom, Imre Nagyemu, ponieważ ten jednak był komunistą. W efekcie węgierski kardynał zmarł na wygnaniu w Wiedniu, a zrehabilitowany został dopiero w 1989 r.
Nazajutrz po licznych (ponad 400) i krętych schodach wspinaliśmy się na taras widokowy mieszczący się na samych dachu archikatedry. Nie omieszkaliśmy też zobaczyć monumentalnej krypty.







Idąc esztergomskim placem mijaliśmy śliczną fontannę zdobioną rzeźbami nagich nimf, obok której uroczy, młody szczurek chrupał jakieś pieczywo. Zwierzątko to zamiast strachu wzbudziło zachwyt żeńskiej części pielgrzymki ;).







Opuściliśmy zachwycający Esztergom i pojechaliśmy nad największą atrakcję turystyczną Węgier – stosunkowo płytkie jezioro Balaton. Jego nazwa oznacza Błotne Jezioro (Czesław Białczyński nazywa je: Bołotoń).







Po opuszczeniu Węgier pojechaliśmy do Chorwacji (chorwackie: Hrvatska) – cudownego kraju o zachwycająco pięknej przyrodzie. Przy przekraczaniu granicy odbyliśmy kontrolę graniczną (Chorwacja ma wstąpić do strefy Schengen dopiero w 2019 r., o ile oczywiście Unia Europejska przetrwa do tego czasu ;). Walutą Chorwacji jest kuna – nazwa nawiązuje do czasów prasłowiańskich, kiedy jako płacideł używano min. skórek zwierząt futerkowych. Nasz hotel mieścił się w odludnej, wiejskiej okolicy w pobliżu Novigradu. W pobliżu hotelu pasły się ładne biało – rude kucyki (był wśród nich źrebak). Dla ciekawostki powiem, że nazwy chorwackich miast Novigradu i Mariboru zostały wykorzystane w ,,Sadze o wiedźminie’’ Andrzeja Sapkowskiego ;). Nocą, przed położeniem się spać, odbyliśmy wycieczkę ku ruinom zamku z XV wieku (wyglądał jak zamki romańskie). Wtedy to też po raz pierwszy zobaczyłem żywe świetliki ;). Spotkaliśmy uprzejmego policjanta, z którym rozmawialiśmy o muzułmańskich imigrantach dostających się do Chorwacji z terenów Bośni i Hercegowiny.








Bawiąc w Chorwacji nie omieszkaliśmy odwiedzić największej przyrodniczej atrakcji tego kraju, gdzie mieliśmy okazję podziwiać piękno i majestat Bożego stworzenia ;). Poniżej informacja o tym miejscu:

,,Plitwickie Jeziora Park Narodowy – park narodowy o pow. 192 km ², w zach. Chorwacji, na północy Gór Dynarskich, utworzony w 1949 r. Obejmuje zbudowany z silnie krasowiejących wapieni i dolomitów płaskowyż wznoszący się na wys. 650 – 700 m n. p. m., otoczony ze wszystkich stron masywami górskimi Licka Plješevica (wys. do 1 640 m n. p. m.), Mala Kapela (1 280 m n. p. m.) oraz Medvedjak (884 m n. p. m.). Krajobraz parku tworzy typowa rzeźba krasowa z licznymi jaskiniami obfitującymi w szatę naciekową (np. Grota Mnicha, Błękitna Grota), żłobkami krasowymi, źródłami, ponorami, wywierzyskami, lejkami i dolinami krasowymi. Park powstał dla ochrony wyjątkowego krajobrazu, którego największą atrakcją jest 16 Jezior Plitwickich. Tworzą one dwie grupy: Górne Jeziora Plitwickie (np. Preščan, Kornjak, Ciginovec) i Dolne Jeziora Plitwickie (Novakovice Brod, Milanovec, Generovac) połączone wysokimi, malowniczymi wodospadami, z których do największych należą: Plitvički (80 m), Sostavci (30 m) i Gelovački Buk (20 m). Przeważającą część parku pokrywa las mieszany z bukiem (Fagus sylvatica) i jodłą pospolitą (Abies alba), z domieszką jałowca (Juniperus sp.). We florze występują liczne gatunki endemiczne, m.in. lilie (Lilium bubliferum, L. Carniolicum), piwonia Paenia moscula, pierwiosnki (Primula kitaibeiana, P. wulfeniana) i myszopłoch Ruscus hypoglossum. Żyją tu m.in. wilk (Canis lupus), niedźwiedź brunatny (Ursus arctos), wydra (Lutra lutra), a z opisanych w P. J. P. N. 126 gatunków ptaków na uwagę zasługują puchacz (Bubo bubo) i głuszec (Tetrao urogallus). W 1979 r. P. J. P. N. został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO’’ - ,,Encyklopedia Biologiczna tom VIII Ot – Pr’’.

O tym parku narodowym dowiedziałem się po raz pierwszy w dzieciństwie z książki Marca Carwardine’a ,,Atlas zwierząt świata’’. Swoim pięknej nasuwał mi skojarzenia z Edenem ;). Ujrzeliśmy malownicze wodospady i jeziora o krystalicznie czystej wodzie, w której widać było ryby, a nawet raki (jak wiadomo rak jest biologicznym wskaźnikiem jakości wody mogącym żyć tylko w pierwszej klasie). Widziałem kaczki krzyżówki, całkiem spore ważki (ok. 10 – 15 cm długości; jedna z nich miała piękne, srebrne ubarwienie), oraz ślizgające się po powierzchni jeziora nartniki. Park narodowy odwiedziło tego dnia wielu turystów. Jeden z nich prowadził dwa piękne psy – duże, rude i podobne do owczarków niemieckich (nie wiem jaka to rasa). Ponadto pływaliśmy małym statkiem po jednym z Plitwickich Jezior, zaś wracaliśmy kolejką.








Po opuszczeniu Chorwacji pojechaliśmy na trzy dni do Bośni i Hercegowiny (serbskie i chorwackie: Bosna i Hercegovina). Kraj ten ze stolicą w Sarajewie (w mojej mitologii założonym przez Sarę, żonę Abrahama) zamieszkują trzy narody wyznające trzy religie: katoliccy Chorwaci, prawosławni Serbowie i wyznający islam Bośniacy, zwani też Muzułmanami. Pojechaliśmy do chorwackiej części tego mocno doświadczonego przez wojnę domową kraju. Przywitał nas upał i licznie rosnące cyprysy. Najwięcej czasu spędziliśmy w miejscu objawień, niewielkiej miejscowości Medjugorje (starokrasne: Intermontania, runwirskie: Midigorje). Zatrzymaliśmy się w małym pensjonacie Mićo, przed wejściem do którego rosły dwie palmy o kosmatych pniach. Miasteczko to odwiedza wielu pielgrzymów z Polski, Włoch, Irlandii, ale też min. z Wietnamu i wielu innych krajów.







W Medjugorje widziałem ul. Slavka Barbarića (1946 – 2000); franciszkanina zajmującego się propagowaniem mających tam miejsce objawień. Poznałem też okoliczności jego śmierci. Otóż regularnie odprawiał Drogę Krzyżową na górę Križevac, gdzie przy okazji zbierał śmierci zostawione przez pielgrzymów. W 2000 r. zasłabł. Towarzyszący mu lekarz chciał go reanimować, lecz widząc, że zakonnik umiera szczęśliwy i chce jak najszybciej stanąć przed obliczem Boga, zaprzestał reanimacji. Później miał z tego powodu kłopoty…







Inna ulica w Medjugorje nosi imię dr. Franje Tudjmana (1922 – 1999) pierwszego prezydenta Chorwacji sprawującego władzę w sposób autorytarny.







Uczestniczyliśmy we Mszach Świętych w językach polskim i – nie mniej pięknym – chorwackim. Choć nie uczyłem się tego języka, rozumiałem ok. 90 % z tego co słyszałem ;). Po kazaniu wygłoszonym przez jednego z polskich księży naszły mnie wątpliwości w sprawie zalecanego przez Gospę postu o chlebie i wodzie w środy i piątki. Ksiądz proboszcz wytłumaczył mi, że ów post jest wyłącznie dobrowolny i nikogo nie należy do niego zmuszać, zaś Kościół katolicki, któremu Jezus Chrystus przekazał Władzę Kluczy nakazuje pościć w każdy piątek, w Wielki Post i Adwent. Wieczorem na jednej z ulic zobaczyłem prawdziwego mastyfa (brytana) – psa z rasy, do której należał Saba z powieści ,,W pustyni i w puszczy’’ Henryka Sienkiewicza. W nocy przeżyliśmy niegroźne trzęsienie ziemi. Byłem już bardzo zmęczony i gdy zasypiając usłyszałem odgłosy wstrząsów, myślałem, że to jedzie ciężarówka ;).







Następnego dnia po porannej Mszy Świętej pojechaliśmy na wycieczkę do sąsiedniego Mostaru (starokrasne: Pontea). Nazwa miasta wywodzi się od kamiennego Starego Mostu z XVI wieku spinającego dwa brzegi rzeki Neretvy. Miejscową tradycją są skoki z mostu do rzeki mające być dowodem odwagi i sprawności. Widziałem jak młody mężczyzna w slipkach przymierzał się do skoku z mostu, ostatecznie jednak nie skoczył. Oprócz chrześcijan, Mostar zamieszkują też muzułmanie. To właśnie w Mostarze widziałem po raz pierwszy na własne oczy meczet i słyszałem śpiewne nawoływanie muzeina wzywające muzułmanów do modlitwy. Miasto jest wielokulturowe i ma wyraźnie orientalny charakter. Na ulicach można ujrzeć smutny widok żebrzących Cyganek z małymi dziećmi na rękach :(. Oprócz mostu drugą atrakcją Mostaru jest Muzeum Wojny Domowej i Ludobójstwa mających miejsce w latach 90 – tych XX wieku. Przed sklepem spożywczym w Mostarze widzieliśmy prześlicznego kota; białego z czarnymi łatkami i ogonem w czarne i rude prążki. Dowiedziałem się też, że po chorwacku przepędza się koty słowami: ,,kis, kis’’ (brzmi to trochę jak polskie: ,,a kysz!’’).







Kolejnego dnia odprawiliśmy Drogę Krzyżową na wspomnianej już górze Križevac. Pokrywające ją duże, jasne kamienie sprawiały wrażenie kości olbrzymów ;). Weszliśmy aż na sam szczyt zwieńczony dużym białym krzyżem (mimo zakazów pokrywały go napisy; oczywiście nasza grupa NIE pisała po krzyżu). W czasie wspinaczki napotkaliśmy włoskich pielgrzymów. Niektórzy z nich (w tym jeden chłopiec, który zrobił nam zdjęcie) szli boso.







Następnego dnia zrobiliśmy wypad na Makarską Riwierę. Po raz pierwszy kąpałem się w morzu innym niż w Bałtyk (w zadziwiająco chłodnym Adriatyku). Plaże były wąskie i usiane kolorowymi kamieniami (pasjonat geologii mógłby na takiej plaży spędzić resztę życia ;). Choć bardzo polubiłem Chorwację, wolę jednak piaszczyste plaże Polski. W wodzie ksiądz, notabene lubiący zwierzęta, dostrzegł kraba, ja zaś zarówno na plaży jak i później widziałem przepięknego motyla pazia żeglarza (w Polsce też występuje, ale jest rzadki).
Na pożegnanie właściciel pensjonatu zaserwował nam kolację złożoną z upieczonych w całości ryb (sardeli?) i smażonych ziemniaków i warzyw.







Nim wyruszyliśmy w drogę powrotną, zatrzymaliśmy się na nocleg i zwiedzanie miasta w Zagrzebiu (chorw. Zagreb) – stolicy Chorwacji. Najstarsza wzmianka o mieście pochodzi z 1094 r. (wówczas erygowano w nim biskupstwo i katedrę). Według legendy nazwa miasta pochodzi od dziewczyny Mandy, która zaczerpnęła wody dla spragnionego rycerza. W innej legendzie turecki wódz odstąpił od oblężenia miasta, gdy wystrzelona zeń armatnia kula zmiotła mu obiad sprzed nosa. Zagrzeb przypomina mi trochę mój rodzinny Szczecin. Oba miasta są piękne, ale też bardzo zaniedbane; szpecą je liczne graffiti na ścianach. Trzeba jednak powiedzieć, że Zagrzeb ma przepiękną starówkę ;). Modliliśmy się w poświęconej Maryi kaplicy na zabytkowej Kamiennej Uliczce i widzieliśmy pomnik św. Jerzego (smok miał na nim wąsy suma). Zwiedzaliśmy katedrę (ci co nie mieli odpowiednio długiego stroju, w tym ja, musieli poczekać na zewnątrz). W środku katedry znajduje się napis wykonany głagolicą – najstarszym pismem słowiańskim, opracowanym przez uczniów św. Metodego. Na placu przed katedrą przeklinała nas cygańska żebraczka, lecz nie baliśmy się jej klątw mając nad sobą opiekę Maryi ;). Widzieliśmy charakterystyczne niebieskie tramwaje. Do atrakcji turystycznych należą min. Muzeum Przyrodnicze (niestety nie było czasu go zwiedzać) i Muzeum Zerwanych Związków. Jedną z ulic Zagrzebia do dziś oświetlają zabytkowe latarnie gazowe (moja Mama pamięta czasy jak latarnie gazowe znajdowały się w Szczecinie jeszcze w drugiej połowie XX wieku!). Widziałem nawet człowieka, który je zapalał wieczorem (skojarzył mi się z zapalającym gwiazdy bogiem Płonnetnikiem z mitologii Czesława Białczyńskiego ;).
Nazajutrz rano opuściliśmy Zagrzeb i udaliśmy się w drogę powrotną do Szczecina. Wiodła ona przez Węgry, Słowację i Czechy. W tych ostatnich zjedliśmy ostatni posiłek w rybnej restauracji ,,U rybiček’’, której budynek przypominał latarnię morską, a wnętrze oprócz akwariów z rybami, zdobiły też wypreparowane ryby i inne morskie zwierzęta. W pobliżu restauracji przebywały liczne czarne koty. Z Czech pojechaliśmy do Niemiec (niem. Deutschland). Była noc gdy zdążaliśmy przez Drezno i Belin do Szczecina. Mijaliśmy pogrążony w mroku - dosłownie i w przenośni – kraj, który sprawiał na mnie wrażenie ponurego lasu z baśni braci Grimm ;). Nad ranem wróciliśmy do Szczecina. Byłem zmęczony, ale szczęśliwy.

,,Gospa Majka moja,
Gospa Majka moja,
Krjalica Mira,
Krjalica Mira!’’2




1 Błąd autora ulotki; magistra znaczy ,,nauczycielka’’, zaś ,,nauczyciel’’ to magister.
2 Chorwackie: ,,Gospa Matka moja/ Gospa Matka moja/ Królowa pokoju/ Królowa pokoju’’. Gospa znaczy Pani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz