środa, 15 maja 2013

Gorynycz



,, [...] Dobrynia uniósł głowę i zobaczył lecącego straszliwego Smoka Gorynycza o trzech głowach i siedmiu ogonach. Z nozdrzy potwora sypały się iskry, z uszu buchały kłęby dymu, a od spiżowych pazurów biła łuna.
Smok Gorynycz [...], wrzasnął:
- [...] Zechcę połknę żywcem, zechcę – lodem skuję. Już dużo tam uwięziłem ludzi z rozległej Rusi, braknie im tylko Dobryni do towarzystwa’’ - ,,O Dobryni Nikityczu i Smoku Gorynyczu’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’


Każdym, pierwszym wiosennym grzmotem, Jarowit wzmacniał łańcuch krepujący smoka Rykara. Trwało to aż do jedenastej ery, a cudowny łańcuch powoli, lecz nieubłaganie robił się coraz słabszy. Wreszcie w czwartym wieku ery jedenastej, straszliwy smok rozerwał ogniwa i z rykiem wystawił łeb z czeluści, szydząc z Jarowitowych piorunów. Wówczas wyroiły się liczne Čorty i straszydła z podziemi. Odór siarki czuć było nawet w Afryce i w Sinea. Smok przewrócił się na wznak i jego purpurowo – złota skóra poczęła z hukiem pękać, aż wynurzyła się z niej nowa istota. Na cześć zabitej w erze ósmej przez Jarowita, Matki Żmyi, potwór przybrał postać przeokropnie długiej i szerokiej żmii, zionącej ogniem i lodowym powiewem, której głowę uwieńczyła złota korona.
- Vabo yseno tzay Horinič1! – ryknął wąż, aż góry zadrżały.
- Któż jak Gorynycz Wielki, łycar i gospodar, pogromca Enków! – wołały Licho, Čart i Przegrzecha.
Gorynyczowi służył smok Girginicz, ogromny zaskroniec z Czterowody; rzeki w Ojcowie, trolle z Nürtu, czarownice, mamuny, nocnice, południce, mory, ogry z Britainy, smoki i wielkie węże, potwory morskie, bazyliszki, hydry, ały, ażdachy, centaury, gorgony, wielogłowe psy, kolczaste ptaki ze Stimfalii, leofontony, ksykuny, brukołaki, wilkołaki, wąpierze, sysuny, podziemne potwory, dusiołki, chimery, kikimory, Nagowie z Bharacji i olbrzymy. Ponadto jego synami były smoki Żmej Tugarin i Wołoszyn. Pierwszy z nich raz był mężem o żmijowych oczach, a raz górskim smokiem dużym jak wilk. Jako smok Tugarin miał szarą skórę, spiczasty pysk pełen ostrych zębów i błoniaste skrzydła. Miał wyjątkowo podły charakter i zgubił niejedną niewiastę uwodząc ją jako mąż, a pożerając jako smok. Wołoszyn (Volosinus) nie mógł zamieniac się w człowieka, był za to niezmiernie wielki. Trzy głowy i siedem ogonów, zielona skóra, błoniaste skrzydła, spiżowe pazury, od których biła łuna, zdolność ziana ogniem i dym lecący z uszu niby z kominów – wszystko to napełniało serca trwogą. Dawszy posłuch zaskrońcowi z Czterowody, przyleciał do Ojcowa i w jeden dzień obrócił w perzynę Patrit, Sospę i Betkovo. Następnie poszybował do Montanii, by spalić Śnieżelicę, Scareyov, Crinix, Toreń, czyli Nowy Głogów... Marzył też by uwięzić jytnas – górską królową Tatrę ,,Gorską Majkę’’. Już radował się obrazami zniszczenia, gdy drogę zastąpiła mu wielka postać niewieścia w gorejącej koronie. Trzymała zieloną tarczę z białym koziorożcem i obnażony miecz, a wiatr rozwiewał jej czarne włosy i biale szaty. U jej stóp oready napinały łuki, a niedźwiedzie wymachiwały maczugami i toporami, lecz królowa gór dała im znak, by odeszły. ,,To jest pewnie owa Tatra’’ – pomyślał Wołoszyn. Ryknął dziko, bluźniąc Agejowi i Enkom, po czym rzucił się na królową. Zapalał jej długie włosy, wbijał pazury w ramiona i uda, krępował nogi ogonami, lecz Tatra zasłoniła głowę tarczą i brocząc krwią odcięła smocze ogony. Wołoszyn zawył, aż śnieg spadał ze szczytów i jeszcze mocniej wczepił pazury w jej ciało. Tatra czuła, że słabnie i lada chwila smok ją przewróci. ,,Perzona Foyakista, asekurat ysenen2! Niech nie triumfują Twoi wrogowie i niech te góry nie zginą w płomieniach’’ – gdy to mówiła, przybywało jej siły, tak, że odrzuciła od siebie smoka cisnąwszy go w dolinę, po czym natarła z mieczem i za jednym zamachem ścięła wszystkie głowy. Wówczas cialo potwora zamieniło się w górę Woloszyn, stojącą po dziś dzień. Wojska Gorynycza bały się odtąd atakować Montanię. Raz tylko ruszyła tam armia olbrzymów i trolli, lecz królowa Tatra zesłała, aby ich wypędzić zadymkę. Jednak bestie były uparte i szły do celu po omacku, az potopiły się w Morskim Oku. Gorynycz był wściekły. Osobiście ruszył na Montanię – w splotach żmijowego cielska uwięził królową Tatrę, po czym nie mogąc zabić jytnas zatopił ją w bryle lodu. Nastęnie spalił Śnieżelicę, razem z królem Gąsienicą, lennikiem aplańskiego Mszczuja Starego, Scareyov, Crinix, Toreń, lasy... Matką Żmeja Tugarina i Wołoszyna była Locha, wciąż pozostająca królową Čortów. Gorynycz spalił Nist, Oskę, Asgard – stolicę Nürtu, Loitikon, Presnau, Likostopolis, Jezioro Niedźwiedzi, wiele innych siół i grodów. Nie oparły mu się Sybaris, Çatal Höyük, Tmu Tarakan, ni Mohenedżo Daro. Dziennie pożerał tysiące ludzi, wielu też więził, a jak jego potworna armia szalała po świecie, to niejeden odwrócił się od Spora, by o ocalenie błagać Ageja i Enków. Żaden wojownik nie mógł mu sprostać – co więcej Gorynycz zamroził Morze Joldów czyniąc je więzieniem dla Juraty, Boruty, Leśnej Matki, Dziwicy, Arktura, Żweruny, Deneba, Świętowita, Welesa, a nawet Jarowita. Niewolnicą Lochy została królowa rusałek i wodników Ruta. Celem Gorynycza było odebranie władzy Agejowi i podbój świata. Powszechnie zapanował smutek i oczekiwano końca świata. Niektórzy, nie wiedząc kiedy zginą, na potęgę oddawali się przeróżnym uciechom, inni szukali winnych pojawienia się Gorynycza i tych mordowali. Wąż nienawidził ludzi i nie przyjmował poselstw błagających o litość. Tymczasem ocaleli Enkowie zebrali się wokół Ageja, by pytac o ratunek.
- Węża uda się zwyciężyć, jeśli dwóch śmiertelników odda życie w tym celu – brzmiałą odpowiedź. – Pamiętacie Tatrę i Kościeja?- Enkowie a zwłaszcza Mokosza i jytnas Gromorodna stropili się, bo kochali ludzi, lecz nikt z nieśmiertelnych nie był włądny uczynic się śmiertelnikiem. Tymczasem liczba ludzi topniala jak wiosenny śnieg. W Mavkovie, gdzie szalał Czarna Wólka żyło dwóch braci – Belsk, zwany Dużym i Kallap. Ich matkę pożarł potwór. Pewnego razu, gdy pracowali na polu, ujrzeli Mokoszę, która dała im diament o dziesięciu kolcach, ,,którego będą się bac wszystkie bestie’’.
- Zginiecie spalenie przez smoka, lecz wasza śmierć uwięzi króla Čortów w skale – powiedziała im.
- Chodzą słuchy, że gierhoj3 Dobrynia z Orlandu szykuje wyprawę przeciwko Gorynyczowi – mówił Belsk. – Mój brat i ja chcemy tam iść – Mokosza dała im miecze, włócznie, tarcze, łuki, strzały i zbroje, a następnie znikła.
- Czyżby to może była południca? – zamyślił się Kallap, lecz Belsk zgromił go wzrokiem.



,,Nie opodal Kijowa żyłą wdowa, Mamielfą Timofiejewną nazywana. Miała ona ukochanego syna, osiłka Dobrynię. Sława o nim rozeszła się po całym Kijowie. Bo i jakże mogło być inaczej, skoro Dobrynia był i wysoki, i zgrabny, i wykształcony, na biesiadach wesoły, w boju mężny. Potrafił pięknie zagrać na gęślach, ułożyć pieśń, oraz słowem rozumnym się ozwać. I charakter miał Dobrynia dobry. Zawsze był spokojny, łagodny i opanowany. Nie pozwolił nigdy na grubiaństwo, czy nietakt wobec ludzi. Dlatego właśnie nazywano go ‘Cichym Dobryniuszką’’’ - ,,O Dobryni Nikityczu i Smoku Gorynyczu’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’.

W Orlandzie, Gorynycz spustoszył wyspę Cortix i porwał królewska córkę, Zabawę Putiatiszną (Savava ov Putiatisnaya). Poniósł ją na wschód, gdzieś w okolice rzeki Roxyzor. Wówczas zakochany w niej wojownik z Dzikich Pól, Dobrynia (Dobrinia), syn wdowy Mamielfy, z całego Orlandu i okolicznych krain, zebrał junaków, by zabić potwora i uwolnić królewnę. Uzbrojony był w czarodziejską szpicrutę, uszytą przez Mamielfę z siedmiu jedwabi. W jego drużynie, oprócz ludzi, byli Neurowie, Lynxowie, Płanetnicy, żmijowie, rusałki, a także uzbrojeni przez Mokoszę bracia Belsk i Kallap. Towarzyszył im Puczajka (Pučayka) – górski smok, jak wszystkie górskie smoki wielkości wilka, który wszem i wobec rozgłaszał, że jest wrogiem Gorynycza. Niestety w drużynie znalazł się też Żmej Tugarin w ludzkiej postaci. Przed spotkaniem z Dobrynią, bracia urządzili w Mavkovie polowanie na Czarną Wólkę, lecz nie mogli go wytropić. Dobrynia stoczył wiele walk z potworami służącymi Gorynyczowi – gromił je jedwabną szpicrutą, a jego wydobyty z zarosłej gnojem stajni, czarny koń Burhaszka, był równie nieustraszony, co jeździec. Niejeden troll, brukołak, wielki wąż, czy smok znalazł śmierć pod jego podkutymi kopytami. Sfinksy, mantrykony i chimery, Dobrynia po prostu dusił. Tak drużyna była z każdym dniem coraz bliżej Roxyzoru, w którego wodach pławił się Gorynycz. Jego słudzy pierzchali na widok klejnotu o dziesięciu kolcach, który nieśli w złotym relikwiarzu Belsk i Kallap, śpiewający hymny na część Mokoszy. Razem z ludźmi walczyli nieuwiezieni Enkowie, a zwłaszcza Swaróg z synem Swarożycem i Moksoza, której nie imały się zatrute strzały wąpierzy.
- Jeśli zabiję Gorynycza i uwolnię Zabawę Putiatiszną, to zaprowadźcie mnie nad Visanę, bym mógł zmierzyć się z Czarną Wólką – prosił Dobrynia.
- Nie omieszkamy – rzekł Kallap.
Drużyna była dzięń drogi od brzegów Roxyzoru, gdy doszło do koeljnej bitwy ze straszydłami. Smoki bały się czarodziejskiej szpicruty, którą wymachiwał Dobrynia. Unikał jej sam wielki zaskroniec z Czterowody. Dobrynia bił zielonego smoka, aż zęby leciały na wszystkie strony, a za sobą miał Żmeja Tugarina na karym ogierze. Zielony smok już nie żył, gdy nagle z ust Żmeja wydobył się ogień, wyrosły mu skrzydła, ogon i pazury. Syn Gorynycza przybrał smoczą postać i zwalił Dobrynię z grzbietu Burhaszki. Mąż i smok kotłowali się na trawie, ogier Tugarina zamienił się w duzego, zielonego węża, który połknął konia, zanim rusałka Milda przebiła go oszczepem. Gdy nadjechali Belsk i Kallap, Żmej tugarin miał przetrącony kark, zaś Dobrynia – przegryzione gardło. Ludzie jeszcze raz pokonali straszydła,a poległemu Dobryni wyprawiono wspanialy pogrzeb. Już jutro dzielna Milda weźmie jego czarodziejską szpicrutę, by zabijać Gorynycza nad Roxyzorem.
Wieczorem wszyscy usiedli przy ogniskach. Smok Puczajka usilnie prosił Belska i Kallapa, by razem z nim oddalili się od obozujacych, bo chcial powierzyć im jakąś tajemnicę. Bracia posłuchali i odeszli od obozu, choć Kallap podejrzewał coś niedobrego. Nagle Puczajka złąpał szponiastymi łapami głowy obu mężów i nim zdążyli wezwać pomocy Moksozy, plunął na nich ogniem. Trzymał ich za głowy, aż płomienie ich zwęgliły. Następnie wielce zadowolony wzbil się w niebo, by powiedzieć Gorynyczowi o swym czynie lecz padł martwy. Milda ustrzeliła go z łuku.
- Grrrrrrrrrrrrrr! Rrrrrrr! – ze wschodu dobiegł smoczy ryk, zwalający śniegi ze szczytów Alpenlandu i Księżyc zasłonił ognisty obłok. Ofiara Belska i Kallapa zamieniła ciało Gorynycza z wielki łańcuch górski – w owych czasach nazywany ,,Pasmem Gorynycza’’, a obecnie Uralem. Ojcowski zaskroniec stał się kaukazem - z jaskini utworzonej z jego oka wyszła strasznie wychudzona królewna Zabawa Putiatiszna. Błąkała się po azjatyckich stepach, aż przygarnęli ją żółtoskórzy ludzie ze stepów Taj – Każk. Uwięzieni Enkowie i ludzie wyszli z lodowych okowów, a uwolniony Jarowit, razem z Jeźdźćami Ognistego Pioruna zagnał straszydła z powrotem do Čortlandu. Duszę Gorynycza przywiązał nowym, mocnym łańcuchem do do korzenia Wielkiego Dębu i odtąd każdej wiosny wzmacnaił ów łańcuch uderzeniem pioruna. W Aplanie nową osadę na część jednego z braci nazwano Belskiem Dużym. Nowo powstałę góry uznano za granicę miedzy Europą a Azją.

1 Moje imię jest Gorynycz!
2 Osobo Ognista, wspomóż mnie!
3 bohater

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz