środa, 15 maja 2013

Potop (opowiadanie ze zbioru ,,Legenda'')



,,Potop (hebr. mabbul, grec. kataklysmos, łac. diluvium), opisane w Genesis, zesłane przez Boga na ziemię celem zgładzenia rodzaju ludzkiego, zalanie wodami za czasów Noego. Od śmierci uratował się jedynie Noe wraz z rodziną w arce, do której sprowadził po parze zwierząt. Podobne opowiadania znamy z babilońskiego eposu o Gilgameszu. Podania o p. znają prawie wszystkie ludy [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 14 Polska Agencja Telegr. do Rewindykacja’’.


Było to za aplańskiego króla Ćwieczka IV, w drugiej połowie V wieku ery jedenastej. U wybrzeży Morza Joldów, w ubogiej rodzinie żyło dwóch braci rybaków: Gac (Gâc) i Mirosław. Nocą Gac nie mógł zasnąć. Światło Księżyca odbijało się od rybich pęcherzy w oknach pokoju, który dzielił z bratem, ojcem i matką. Liczył barany, lecz to nie pomagało. Wreszcie po cichutku wyszedł na plażę. Już stał w progu, gdy ujrzał niezwykłe zjawisko. Z morza wyszła przecudna niewiasta, o sięgających kolan, czarnych, rozpuszczonych włosach, z których ciekła woda. Jej oczy przypominały szafiry, skóra – alabaster, zaś usta – koral. Na wietrze powiewała jej suknia naszywana perłami i bursztynem, zdawałoby się uszyta z jedwabiu. Gac nie wiedział, że była to morska piana. Milcząc wlepiał oczy w piękną istotę, która czciły śpiewem wieloryby i syreny i przed która klęczały okeanidy. Rybak ze zdziwieniem zobaczył fokę o trzech głowach. Nagle, na plaży znalazł się postawny mąż, cały barwy złota. Ucałował dłonie morskiej niewiasty, od której Gac nie mógł oderwać wzroku. Wtem przed rybakiem stanął nagi, bezskóry człowiek w kapitańskiej czapce, a imię jego: Anatolij Rdzeniejew. Gac wzdrygnął się.
- Otus gracilis Jurata Aredvi Maris – rzekł – mistra ysena. Otus tzay sien anilis – Svaroh, ad otus – Ceta1 – do rybaka podszedł inny sługa pani morza – Ox Kellu Simi – Abö, lecz drzwi checzy były już zamknięte. Brat Mirosława zasnął i śnił o Juracie. Odtąd każdej nocy przychodził na plażę, lecz Juratę nie zwasze widywał. Zato razem z bratem i ojcem łowił wiecej ryb – myślał więc słusznie, że to dar od królowej morza. Dziękował jej i błagał w głębi serca o spotkanie. Marzył skrycie, że będzie ona jegom żoną i matką jego dzieci. Raz zdobył się na wypowiedzenie tego pragnienia przed jej rzeźbą w chranmie, a gdy wrócił do checzy od razu usnął. Jurata ukazał mu się we śnie. ,,Jestem żoną Swaroga – mówiła – a twoją kochanką być nie chcę i nie mogę. Nie mówię tego, dlatego, ze on jest Enkiem, a ty człowiekiem, ani dlatego, że ja nie jestem zwykła kobietą, a to z tej przyczyny, ż eszczerze kocham Swaroga i nie chcę, by musiał mnie dzielić z innymi, bo oboje jesteśmy jednym ciałem’’. Gac wzdrygnął się przez sen. ,,Nawet największe połowy nie wynagrodza mi braku ciebie’’ – mówił przez sen. ,,Jeśli mnie kochasz, uszanujesz mą wolę zostania z tym, którego obdarzyłam miłością przed wiekami’’ – odrzekła Jurata. - ,,Ciebie za męża pragnie wiele syren i okeanid o złotych sercach’’. ,,Ty znaczysz dla mnie więcej niż one, a Swaróg jest najszczęśliwszym z tworów Ageja – mówil przez sen Gac, aż jego stary ojciec na chwilę otworzył oczy – powiedż mu o mnie i powiedz też, że Wasze szczęście będzie miom’’ – więcej nie mówił. Jurata popatrzyła nań ciepło i na piersi rybaka złorzyła długio jak Gacowa noga czarny włos. ,,Dorównaj mi słaby człowieku sprawiedliwością, a mej siostrze miłosierdziem, a wówczas zamieszkasz na dnie morskim, w moim bursztyynowym pałącu, służąc mi tak jak Kellu Simi – Abö z Oxlandu, co na Seylanie ratował rusałkę przed morskim satyrem’’. Nagle kogut zapiał i Jurata dała nura w fale. Połów był niezwykle obfity; tak bardzo, ze częśąć ryb zasolono i włożono do beczek. Beczki z kolei załadowano na wóz, zaprzężony w klacz Lawinę i ogiera Obraz (Pikturał). Mirosław i Gac z polecenia ojca wsiedli na wóz, by sprzedać ryby w pobliskim miasteczku Żuławicy (Sulavica). Bracia jechali leśną drózką, z dala od rodzinnej wioski.
- Co tam masz? – zaciekawił się Mirosław, widząć jak jego brat coś trzyma, podobnego do długiej nici. W Żuławicy Gac chciał kupić złoto, by oprawić w nie swój skarb.
- Mogę przysiąc, że nocą rozmawiałem z Juratą Aredvi Maris; dała mi w prezencie swój włos – mówiąc to pokazał go bratu.
Mirosław zmienił się na twarzy. Był butny i ordynarny, toteż dziewczęta go unikały, nie mówiąc już o syrenach, okeanidach i najadach, których szukał w delcie Visany i w Moltavie. Tymczasem nieśmiały Gac został obdarowany przez samą Juratę! Pewny, że nie zosatnie zauważony, wyjął noż i jednym pchnięciem zabił młodszego brata, a jego cialo ukrył w zaroślach. Nastęnie pojechał do Żuławicy, gdzie z wielkim zyskiem sprzedał ryby, po czym wrócił do rodzinnej wioski, przywożąc podartą i zakrwawioną koszulę Gaca. Opowiadał, że ów został zabity przez strzygę, rzewnie płakał, a wszyscy mu wierzyli. Pewnego razu nie mogąc usnąć wyszedł na plażę, pooddychać morskim powietrzem. W blasku Srebroniowym zobaczył męża bez skóry z napietym łukiem. Nim Mirosław zdążył się przestraszyć, padł raniony strzałą na piasek i skonał. ,,Kara śmierci dla morderców’’ – rzekł Rdzeniejew, po czym powoli odszedł do morza. Jurata wiele płakała po tej zbrodni, aż wreszcie zrzekła się swego włodarstwa nad morzem. Tylko jej Agej dał moc do ujarzmiania jego niszczycielskich bałwanów, a zrzeczenie się włodarstwa mogło oznaczać tylko jedno – potop.



*
Tymczasem inni Enkowie odbyli naradę w swojej podniebnej siedzibie. Mówili o ludziach. Po skamienieniu Gorynycza wielu zapomniało o swych dobrych obietnicach – powrócił kult Spora. Na czele państw stanęłi tyrani – sam Ćwieczek IV wytruł wszystkich braci, siostrę i matkę i ciemiężył lud Aplanu. Niewolnictwo, ofiary z ludzi, rozpusta, nekromancja, kult Čortów, morderstwa i kradzieże – Enkowie byli bardzo zagniewani na ludzi, którzy gardzili skruchą i nie oczekiwali przebaczenia. Zgadzali się na potop, jako na sprawiedliwą karę dla nich. Jedynie Mokosza – siostra Juraty chciała dąc ludzkości ostatnią szansę.
- Pozwólcie bracia i siostry, że pójdę między ludzi i będę prosić o ich dobroć, aż ktoś się nade mną zlituje – po tych słowach opuściła Wielki Dąb i udała się do Aplanu. Szła od sioła do sioła, od grodu do grodu pod róznymi postaciami. Prosiła o zywność, nocleg, pracę, lecz zawsze ją wyganiano. Gdy przybierała postać staruszki szczuto ją psami, lecz te rozpoznawały jej tożsamość i nie chciały gryźć, ani szczekać. Zjawiała się też jako piękna dziewczyna, lecz wówczas dziewczeta rzucały w nią kamieniami zazdroszcząc urody, a młodzieńcy i mężczyźni usiłowali gwałcić, lecz padali bezradni na ziemię. Mokosza przewędrowała niemal cały Aplan, aż znalazła się w małej osadzie rodzinnej Dobromira, leżącej u stóp wzgórza Vovel. Zapukała do drzwi i otworzono jej. Ojciec i matka rodu, siwobrody Dobromir i jego żona, pozbawiona mocy widzenia Drzewica (Dendraka) wyszli jej na spotkanie z chlebem i solą i zaprosili do środka. Za stołem siedziało sześciu mężów, każdy mający żonę. Podano przybyłej żywność i napoje, a choć ród był biedny, wszystkie wiktuały jakby się mnożyły.
- Wszystkie nasze dzieci mają imiona wywodzące się od drzew – mówił Dobromir i już miał je wymienić, gdy Mokosza weszła mu w słowo:
- Po prawej siedzi twój syn Dąb z żoną Brzozą, po lewej Buk z Lipą, a w środku, od prawej do lewej: Świerk i Sosna, jesion i Grusza, jawor i Kosodrzewina i Grab i Jodła. Wszyscy będziecie ojcami i matkami narodów i języków – wszystkich ogarnęło zdumienie skad obca im Milda zna całą rodzinę, nie majacą skądinąd sąsiadów. Wtem gość zajaśniał jak Słońce i wszyscy ujrzeli złotowłosą niewiastę w bieli i zieleni, koronowaną ogniem, pachnącą rózami i sławioną przez słowiki. Cały ród upadł na twarze rozpoznając w niej Mokoszę.
- Pacis payen2 – uspokoiła ich. – Światu grozi zagłada z powodu zbrodni jego mieszkańców. Svantemot i Velehrad już znalazły się pod wodą, bo Jutrata zrzekła się swego włodarstwa nad morzami. Nie upłynie miesiąc jak nastąpi potop. Idźcie do Montanii gdzie na potwierdzenie prawdziwości mych słów znajdziecie żołędź z Wielkiego Dębu; tak wielki, że nigdy jeszcze nie spadł i nigdy już nie spadnie. Wydrążcie go i posmarujcie smoła, zgromadźcie też spyże wwielkiej ilości, bo przyjdą do was parami zwierzęta lądowe wszystkich gatunków, aby zamieszkac w skorupie. Idźcie bo czas nagli – po tych słowach Mokosza dmuchnęłą w pokryte bielmem oczy Drzewicy, a te się otworzyły i zapanowała wielka radość, ale i smutek.
Tymczasem Mokosza była już na Wielkim Dębie, gdzie opłakiwała zagładę świata. Dobromir udał się z żoną i dziećmi do Montanii, gdzie istotnie na szczycie górskim spoczywał żołądź niezwykłej wielkości. Cała rodzina zabrała się za wypełnianie rozkazu Mokoszy – Mildy. Tymczasem montański król Dziewięćsił (Devemocar) walczył ze swym suzerenem, Ćwieczkiem IV. Wreszcie Dąb i Grab usunęli ostatni kawałek miąższu, zaś Jesion ostatni raz pomalował gruba skorupę smołą. Ludzie walczyli ze sobą nie szczędząc nikogo, zaś z całego świata przybywały zwierzęta i stwory. Oczywiście nie było wśród nich istot morskich, zaś rusałki i wodniki oprócz płuc miały też skrzela. Buk posłował do królów Montanii i Aplanu, oraz do króla Oýlandu, lecz ci tylko pukali się w głowę. Nikt z Montańczyków nie chciał ratowań się w żołędziowej łodzi, nawet ci co uciekli z Velehradu. Jurata pożałowała swego gniewu i chciała powstrzymać morze, lecz nawet ona tego nie mogła. Nie zmieściły się mamuty, nosorożce północne o bujnym futrze, owcowoły, północne lwy i hieny, koty o szablastych kłach, jelenie o porożach wielkości człeka, nienaturalnie wielkie niedźwiedzie – potop je zniszczył, choć kto wie, czy nie przeżyły w Ojcowie. W ,,Codex vimrothensis’’ zapisano zaczerpniętą od Żydów legendę, w której Kłamstwo i Niezgoda też ocalały z potopu. Najpierw Kłamstwo – mające postać zielonego męża w czerwonej szacie błagało Dobromira o ratunek w żołędziowej łodzi. Ten jednak odparł, że przyjmuje tylko pary. Wówczas Kłąmstwo znalazło sobie do pary Niezgodę i Dobromir musiał obu wpuścić. Morza nic już nie zatrzymywało. Zalało Aplan, Montanię, cały świat, aż po szczyt Góry Aradvi – Sura – Aredvi (Aredvijskiej) w Imalainie. Król Ćwieczek utonął wołając: ,,Całe moje życie było jednym, wielkim złem’’! Czarna Wólka schował się w norze i fale go nie dosięgły, lecz zMrocznych Błot w Ojcowie wypłukały Vrougę. Potwór po ustaniu potopu błąkał się siejąc mord, aż znów osiadł na starym miejscu. Został obalony Plaster Kovaty, zaś po potopie w Morzu Smoły miast smoły została czarna woda, stąd otrzymało ono nową nazwę – Morze Czarne. Niejeden topielec i niejedna topielica odwrócił się od czynionego zła. Minął czas, którego długości nie znamy i łódź osiadła znów w Montanii, na szczycie zwanym obecnie Trzy Korony. Jurata opanowała morze i kazała mu wrócić na pierwotne miejsce. W czasie potopu Mokosza otwierała swe łono, by wchłonąć wody, lecz tych było za dużo. Na zawsze zatonął kontynent Sonor, z którego pochodził Wilson Eaneawatt, za to Mokosza urodziła nowe lądy: Atlantydę, Avalon, Hy Brasil, Antillę, Lemurię, Mu, Golkondę i Eldorado. Zatonęła większa część Bergamutów. Z końcem potopu dobiegł kresu czas upadku człowieka - Wiek Żelazny – era jedenasta, a zaczęła się era dwunasta, czyli era bohaterów.






1 Oto wielka Jurata Morska Aredvi, pani nasza. Oto jest jej oblubieniec Swaróg, a to - Ceta
2 Pokój wam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz