środa, 15 maja 2013

Ilja Muromiec



,,Ilja Muromiec, główny bohater ruskich epickich pieśni bohaterskich, t. z. bylin, syn chłopski, cudem otrzymawszy nadprzyrodzone siły, udaje się na dwór kijowski księcia Włodzimierza, dokonywuje niezwykłych czynów bohaterskich w walkach z olbrzymami, zbójcami i Tatarami, zawsze szlachetny i dobroczynny, dobrodziej wdów i sierot, obrońca ojczyzny i wiary. Wzór historyczny nieznany’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 6 Grecki język do Izasław’’.


- Przebaczam ci – mówił chłop Czuryło (Čurilo) z Karačoru (Karaczorowca), podgrodzia grodu Muromy, do klęczącej przed nim żony Jagi, która zeszłej nocy zdradziła go ze żmijem. Czuryło zapłonął gniewem, wyobrażał sobie jak cały Karačor wypędza ,,nieczyste zwierzę’’, jego wiarołomną żonę do lasu, albo jak ginie ona straszną śmiercią. Jaga klęczała i zalewała się łzami, aż jej mąż pożałował gniewu i przebaczył żonie, bo ją miłował, ,,a ten żmij to huncwot’’ – rzekł. Od tej pory nigdy więcej go nie zdradziła. Mijały miesiące, aż łono niewiasty opuścił chłopczyk.
- Mój dziadek nazywał się Eliasz z Międzyraju, z pokolenia Grabu i Jodły. Niech na jego cześć nasz syn zowie się Ilja – postanowił ojciec.
To dziecko w przyszłości zapisało się w legendzie jako Ilja Muromiec (Iliyon Muromý). Wyglądało zdrowo, lecz nie mogło chodzić, a lata mijały. ,,To kara za ciągotki do żmija’’ – plotkowały kumoszki. Matka i ojciec tymczasem prosili Ageja i Enków o odwrócenie złego losu. Ilja – Iliyon kończył trzydziesty rok życia. Siedział w chacie, a ojciec i matka pracowali w polu. Miał piwne oczy, czarne włosy, wąsy i rozłożystą brodę. Nudząc się marzył, że sprawny i silny, jedzie na pięknym koniu z błyszczącym mieczem, gromi zbójów i straszydła, ratuje urodziwą królewnę, że poważają go w całej Sklawinii i poza jej granicami, że sam Agej nakłada mu ognistą koronę... Z zadumy wyrwali go dwaj siwi, brodaci starcy, ubrani w podróżne sukmany i wsparci o kostury.
- Pokój tobie! – pozdrowił męża dziad w zielonej kapocie.
- Pokój wam! – odrzekł sparaliżowany.
- Jesteśmy Scyta i Sarmata; bracia Nastazji, to my z pomocą Ageja zwyciężyliśmy hulajpartię Złodzieja – Rozbójnika. Dzielny byłeś chorując, teraz twego męstwa potrzeba w boju – Ilja słyszał o przygodach obu braci i podziwiał ich, ale sam nie wiedział jak ma zostać junakiem. Teraz głos zabrał dziad w szarej kapocie.
- Uralisław, Rysza, Nyria II Azor, Volch Alabasta, Nastazja, Walaszka, Goplana I, Novals i Aivalsa, Teost, Wielki Barnum, Tatra, Ruta, Belsk i Kallap, Dobromir, Jovan i Dilwica, Alan, Aredvi Milovana – wszyscy oni w imieniu Ageja i Enków zapraszają cię do wstąpienia w swoje ślady. Zjedz chleb i wypij łyk wina – Ilja uczynił to i nagle zerwał się na nogi, skakał i tańćzył po całej izbie.
- Czy przybyło ci siły? – spytał dziad w zielonej kapocie.
- Czuję, że mógłbym walczyć maczugą ciężką jak żubr, tur i niedźwiedź! – wykrzyknął uzdrowiony.
- Chciałeś to ruszaj w drogę, spraw sobie broń i rumaka; konia przeznaczonego na śmierć wykup, wykarm go i ujeźdź, a będzie to najlepszy rumak w dziejach. Broń bezbronnych, a walcz ze sługami Gorynycza i nie bądź jak Kościej – wielki pan i nieśmiertelny, a z powodu swych złości umarł sromotnie zadławiwszy się ością. Nie gromadź łupów jak królowa Nastazja i nie pożądaj sławy. Patrząc w niebo, wypatruj białego orła Jaroga – Raroga, aby był twoim przewodnikiem.
- Tak zrobię – oznajmił siłacz, a starcy poszli sobie. Niebawem umarli. Tymczasem Iliyon, ujrzawszy, że rodzice posnęli, zamiótł w izbie, niewprawnie uwarzył strawę, po czym dokońćzył wszystkie prace polowe. Gdy się obudzili spostrzegli syna – chodzącego, silnego jak niedźwiedź, pomagającego im w trzebieniu lasu. Wielka była ich ich radość, gdy usłyszeli opowieść syna o dwóch starcach. ,,Agej bieatifikoł’’! – Jaga płakałą ze szczęścia.
Jednak starzy rodzice posłyszeli też o pragnieniu junackich czynów żywionym przez ich syna. Oznaczało to rozłąkę. Jednak orzeł Jarog już krążył nad chatą wzywając do boju i przygód. Cały Karačor żegnał Ilję, on zas pierwsze kroki skierował do Muromy. Tam ujrzał jak pewien wołwch (kapłan) prowadzi za miasto chabetę, na pożarcie dla wilków. Przyszły bohater odkupił konia, a że nie miał czym zapłacić, jeden dzień przepracował w gospodarstwie wołwcha. Następnie kierując się wskazówkami starców, sprawił, że chabeta w jego rękach stała się wspaniałym rumakiem; szybkim, silnym, mądrym, a nawet znającym ludzką mowę. Koń otrzymał imię Homel (Gomelus). W miejscu gdzie zabił go olbrzymi wąż, Ilja założył gród nazwany jego imieniem. Było to na białoruskiej ziemi. Junak wiele wędrował przez lasy, stepy, bagna, góry, grody i sioła, straszny dla wysłanników Čortieńska, pomagajacy wszystkim skrzywdzonym, słabym i bezbronnym. Wodzowie plemnion słowiańskich usilnie błagali go, by walczył w ich drużynach, on jednak zawsze odmawiał, bo co innego było dlań przelewać krew smoka czy strzygi, a co innego swoich pobratymców. Jednak zawsze bronił Karačoru i Muromy przed najeźdźcami; czy to ludźmi, czy Čortami. Po każdej wyprawie wracał do ojczystego sioła, by pobyć z ukochanymi rodzicami.

,,Gdy padło imię Aloszy Popowicza, Ilja rzekł:
- Nie należy posyłać Aloszy Popowicza. Toć ten zachłanny pop połakomi się na złotą uprząż. A w tym momencie przeciwnik obali go z konia’’ - ,,Bajka – bylina o Ilji Muromcu’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’.


Wołwch, który sprzedał bohaterowi konia, imieniem Izasław miał syna Aloszę, zwanego w ,,Codex vimrothensis’’ – Alosza Syn Wołwcha. Miał splecione w trzy warkocze, złociste włosy i niebieskie oczy. Uczestniczył w wyprawach Ilji, w tym również ostatniej. Ojciec marzył, że syn zostanie wołwchem, lecz Agej we śnie przepowiedział mu inną przyszłość.

,,- Słyszałem, że Orowie mają złe mniemanie o synach i córkach kapłanów – zamyślił się jakiś krasnoludek, a Wieńczesław był bliski rozdeptania go’’ – K. Oppman ,,Perłowy latopis’’.



*
Mijały ery, a car olbrzymów Światogor (Światogór) spał w ziemi snem nieprzerwanym. Wreszcie – w miejscu, gdzie dziś stykają się granice Rosji, Białorusi i Ukrainy, a gdzie nie mieszkali ludzie, pewnego poranka, ziemia z hukiem pękła i wynurzył się z niej olbrzym. Jego czarna broda zdążyła już zbieleć. Wiekami nie widziane Słońce, omal go nie oślepiło, był też strasznie głodny i spragniony. Podziękował Mokoszy, ze ukryła go w ziemi, z której tymczasem wynurzył się ogromny, kary rumak Światogora. Strasznie wychudzony koń, od razu zabrał się do jedzenia trawy. Olbrzym wsiadł nań i skierował się na zachód, w góry Montanii. Ich królowa, Tatra odwiedzała go we śnie, teraz zaś postanowił ją odwiedzić. Jechał konno, a ludzie, którzy go widzieli, przeważnie tylko słyszeli o olbrzymach. ,,Olbrzymy są niemal tak samo krwiożercze jak smoki – mówili – a ten nie łapie nas, by pożreć. Co to ma znaczyć’’? – myślano sobie. Raz nawet, Światogor ugasił pożar potężnym dmuchnięciem. Wreszcie przybył pod górę Gerlach. Na spotkanie wyszła mu przepiękna, czarnowłosa i niebieskooka niewiasta w bieli i w ognistej koronie. Tatra. Miała dla Światogora stół uginający się od potraw i napojów. Opowiadała mu od dziejach świata, które przespał, a on płakał słysząc o smutnym losie olbrzymów. Na pożegnanie otrzymał od Tatry zieloną tarcze z białym koziorożcem, tą samą, której używała broniąc się przed smokiem Wołoszynem. Olbrzym ucałował jej rękę, a ona ostrzegła go:
- Pamiętaj, żebyś nie słuchał tego, co będzie cię ostrzegał przed zamachem na twe życie! – olbrzym odjechał do ofiarowanej mu przez Enków posiadłości Święte Wzgórza. Wybudowal tam sobie dom z głazów i żył spokojnie. Tymczasem jechał tamtędy na Homelu, Ilja Muromiec. Olbrzym, gdy go ujrzał posłał jako ostrzeżenie żelazną strzałę w pobliski głaz, który z hukiem rozsypał się w drobny mak.
- Nas tu nie potrzeba! – rzekł Homel, lecz jeździec nie okazał lęku, tylko ciekawość.
Można by zapytać dlaczego olbrzym tak postąpił? Trzeba bowiem wiedzieć, że podczas snu, sługa Gorynycza, Licho z Čortieńska, pod postacią Tatry ostrzegło Światogora przed chcącym go zabić , wyglądającym jak ów jeździec, którego właśnie zobaczył. Ilja ujrzał na Świętych Wzgórzach dom olbrzyma, a nawet samego gospodarza. Światogor siedział na koniu, z mieczem u pasa i napiętym łukiem. W kierunku przybysza posypały się strzały, a okoliczne drzewa szły w drzazgi. Jednak Homel był zbyt zwinny, by go trafić. Kołczan był już pusty, a wtem wielkolud natarł z mieczem. Już miał rozciąć jeźdźca i konia na dwie połowy, gdy Iliyon chwycił miecz wielkości drzewa i nie puszczał go. Wreszcie wyrwał napastnikowi broń i odrzucił ją daleko. ,,Co to za siła drzemie w tym chucherku’’? – zdumiał się gigant. Miał jednak maczugę, ciężką jak wieloryb i nią walczył. Jednak junak był niezwyciężony. Walczyli tak, aż do zgaszenia Słońca przez Swaroga, gdy tymczasem, z woli Ageja, Jarowit rozdzielił walczących piorunem. Zapaśnicy upadli na grzbiety. W umyśle Światogora coś zaświtało.
- Czy to ty jesteś Iliyon Muromý z Karačoru, noszący maczugę ciężką jak tur, żubr i niedźwiedź? – spytał.
- To ja – a dalsze pytanie zabrzmiało:
- Czy chciałeś mnie zabić?
- A po co mi to? – odrzekł Ilja. – Ktoś cię okłamał.
Wówczas Światogor przypomniał sobie, że Čorty przybierają czasem postać Enków i jytnas, aby zwodzić. Zrobiło mu się przykro i głupio. Junak nie był pamiętliwy. Poczuł ciepły powiew – to Światogor użyczył mu swego oddechu, zaś Ilja podwoił jego moc. Obaj wyruszyli w drogę i zwyciężyli wielką armię strzyg i wąpierzy idącą na Mały Gródek. Nasz bohater zaprosił Światogora do Karačoru, a ten przyjął zaproszenie. Już wjeżdżali, gdy drogę zastąpił im mąż na koniu z napiętym łukiem. Celował w olbrzyma. Wnet jednak odłożył łuk, gdy zobaczył u jego boku Ilję.
- To jest mój druh, Alosza Syn Wołwcha – wyjaśnił junak olbrzymowi. – A ten olbrzym to sam bajeczny Światogor, co niedawno się zbudził i opuścił podziemia. Ręczę głową, że nikogo nie skrzywdzi – zapewniał przestraszonych chłopów.
Olbrzym rozejrzał się po siole, zjadł ofiarowanego mu wolu i popił wodą, po czym wrócił do siebie. Ilja i Alosza odprowadzali go aż do Świetych Wzgórz, jednak przed swoim domem, wielkolud padł na ziemię i wyzionął ducha.

*
W erze pierwszej u boku Rykara walczył potwór Vrouga.

,, ... był wielki jak Arvot Baldas. Miał niedźwiedzi łeb, korpus i ogon, w miejscu uszu miał krowie rogi, a w miejscu rogów – krowie uszy. Przednie kończyny były ogromne i pięciopalczaste. Ich uzbrojenie stanowiły 90 – centymetrowe, proste i obosieczne pazury. Kończyny tylne były podobne do ludzkich, lecz grube i owłosione, okrywały je czarne, skórzane buty’’ - ,,Tatra. Suplement cz. IV Sen’’.

Nie wiadomo jak wyglądał zanim zdradził Ageja. Walczył we wszystkich bitwach z Enkami, po stronie Čortów. Jego siedziba mieściła się w Ojcowie, w bagnie zwanym Mroczne Błota. Przez długie ery mordował i pożerał wszelkich mieszkańców Ojcowa. Podczas Złotego Wieku ludzkości uwięził rusałkę Kovatę, lecz ponieważ został zwyciężony przez Welesa, została uwolniona. W jedenastej erze, na grzbiecie białego rysia Deneba, do Ojcowa przybyła królowa Tatra. Choć potwór uciął jej oba ramiona (wyleczył ją Deneb oskołą brzozy ojcowskiej), niewiasta skręopowała bestię złotym łańcuchem Mokoszy. Vrouga do końca ery jedenastej pozostał skrępowany w swoim bagnie. Niestety potop wypłukał go i rozdzielił ze złotym łańcuchem. Po potopie znalazł suchy grunt pod nogami na wyspie Wolin. Niezwłocznie wyruszył do Ojcowa, siejąc mord po drodze. Dodać należy, że wspierał rozbójnika Rinkajzena w walce ze Stanisławem Byczyńskim (Stanislavus ov Taurov), lecz zbój i tak poszedł na pal.
Tak o Vroudze opowiadał ojcowski wodnik Tatarak Kumakov, goszczący w swoim podwodnym domostwie Ilję i Aloszę. Ich gospodarz przypominał człowieka, lecz był zielony, miał długie, białe włosy, żabi język i płetwy zamiast stóp. Wstyd zasłaniał czerwoną przepaską biodrową. Jego dom zbudowany z marmuru był zadbany, zdobiony freskami, dywanami i popiersiami.
- To jest popiersie Jazyka, księcia Ojcowa. Obecnym księciem jest Stanisław. Jazyk był wielkim przyjacielem rusałek i wodników – tłumaczył pan Tatarak. – Poślubił najadę Venedę, a wesele odprawili u mnie! – dodał z dumą. – Gdy wybuchła zaraza białęj dżumy, naszej jedynej choroby, książę i jego żona, sprowadzali dla nas wraczy i leki, a nawet osobiście pielęgnowali chorych – Ilja i Alosza opowiedzieli z kolei o własnych przygodach. Tatarak Kumakov miał nadzieję, że zabiją Vrougę. Rano znaleziono wodnika martwego. Był pociety pazurami i nadgryziony. ,,To robota Vrougi’’ – wszyscy wiedzieli. Ciało spalono na brzegu i pochowano, zaś dom odziedziczył jego siostrzeniec, Traszek Badyl. Przyjechał w wozie ciągniętym przez ogromną traszkę i ostro zganił obu junaków, że pozwalają ,,aby im pod nosem chodził potwór’’. Z samego rana obaj wyruszyli na polowanie na potwora. Ten opity krwią wodnika czekał na nich nad brzegiem Mrocznego Błota. Wstał z pniaka i jego oczy zaświeciły jak pochodnie. Odważny skądinąd Alosza zlal się potem, po czym zaczął strzelać z łuku. Po brązowym futrze ciekła zielona krew, lecz nagle potwór zabił jego rumaka i już miał pożreć jeźdźca, gdy Ilja natarł nań z mieczem. Čort skruszył spiż pazurami i trzeba było walczyć gołymi rękoma. Iliyonowi starczyło siły na połamanie pazurów.
- Głupstwo! Odrosną – mówił Vrouga; mnie może zabić tylko syn żmija! – tymczasem pięść Ilji spadła na niedźwiedzi łeb z rogami. Pękła z hukiem czaszka, polały się mózg i zielona krew. Pozbawiony głowy potwór upadł na grzbiet, a jego dusza przeniosła się do Čortieńska. Tymczasem z lasu wynurzył się jakiś zielony stwór. Traszek Badyl. Gdy ujrzał zabitego Vrougę złapał się za głowę, po czym jął całować po rękach Ilję i Aloszę.
- Dam wam więcej złota niż udźwigniecie! – mówil.
- A czy możesz mi sprawić nowego konia? – spytał Alosza.
Obu junaków gościł na zamku książę Stanisław Byczyński i podarował im na uczcie scytyjskie miecze ,,akinakesy’’ w złotych pochwach, oraz obiete złotą blachą łuki refleksyjne. Tu ,,Codex vimrothensis’’ podaje zagadkowe słowa Ilji:
- Niech przeklęte będzie imię Nilats i ci co mu będą służyli! – Nilats to ogromny, czerwony smok z ery jedenastej, który spalił Nist.



*
Ilja siedział przy ognisku razem z rosłymi mężami i niewiastą w jasnobłękitnej sukni, której uroda ustępowała tylko wdziękowi Mokoszy.
- Jestem Wyrwidąb, a to mój brat Waligóra – przedstawił siebie i brata dryblas. – Mnie wykarmiła wilczyca, a mego brata – niedźwiedzica. Obu nas Agej i Enkowie obdarzyli nadludzką siłą. Ta krasawica to nasza najdroższa siostra – Wanda. Pewnego razu mój brat i ja zaszliśmy na d Rajskei Morze i w mieście Venetiji (Wenecji) ujrzeliśmy pannę przeznaczoną dla smoka na żer. Zabiliśmy potwora skałą i dębem, a owa panna, która okazała się być naszą siostrą to była – wyobraź sobie – założycielka owej Venetiji, nazwa miasta wywodzi się od imienia Wanda. Nasza siostra w swym miłosierdziu, sama wydała się na pastwę potwora – opowiadał Wyrwidąb. W ,,Codex vimrothenesis’’ można też przeczytać, że Wanda założyła w Galii królestwo Wandei (Vandeya). Głos zabrał teraz Waligóra, dotąd milczący.
- Naszą matką była Światłowida, wielka czarodziejka. Pewnego razu, spotkała księcia Siłę, naszego ojca. Ten kochał ją najszczerzej i stał się jej mężem. Przed ślubem nasza macierz posatwiła mu warunek: aby nie widywał jej w szóstym dniu tygodnia. Ojciec zgodził się, lecz później ciekawość nie dawał mu spokoju – czy Światłowida zdradza go? Postanowił ją podglądać i ujrzał jak zmienia się w wężą – takei były jej czary odmładzające.Wtem – spostrzegła, że jest obserwowana i frrr... wyleciala bez skrzydeł przez okno. Zamieniła się w jaskółkę. Księżę Siła wylecial za nią i też stał się ptakiem. Resztę dnia przybierali postaci zwierząt, roślin, stworów, żywiołów, aż późnym wieczorem przebaczyli sobie. Niedługo potem urodziliśmy się my. Nasi rodzice byli bardzo bogaci i szanowani, piliśmy mleko matki w szafirowym pałacu, a nasze kolyski były ze złota. Jednak czarownica Smoczycha, kochanka Gorynycza, postanowiła się zemścić na naszym ojcu, że odrzucił jej zaloty, by poślubić naszą matkę. Smoczycha stanęła na czele armii ażdach, ał, ludzkiej hulajpartii. Wojaków dostarczył jej Niemal Człowiek z Nowej Ziemi i obecny król wąpierzy Tybalt. Wydała rozkaz, by zabić ,,płody suki’’, czyli nas, toteż nasza matka dałą mego brata na wychowanie wilczycy, a mnie – niedźwiedzicy. Oba zwierzęta były jej wiernymi sługami. Co się działo z Wandą, nim założyła gród, to tylko ona sama może opowiedzieć, podobno chroniła się w Tmutarakanie.
- Żyłam zamieniona w żabę – rumieniąc się rzekła krasawica.
- W ostatniej bitwie – podjął Wyrwidąb – książę Siła rozgromił połączone siły Smoczychy, Niemal Człowieka i Tybalda. Wówczas spotkaliśmy się z rodzicielami. Pomieszkaliśmy razem, po czym zabraliśmy Wandę i ruszyliśmy szukać przygód.
Ilja zauroczony Wandą przyłączył się do jej braci. Wszyscy szli drogą wskazaną przez Jaroga, aż na Nową Ziemię. Zauroczenie przerodziło się w miłość; pierwszą, czystą i niewinną.
Pewna niewiasta zosłała żoną żmija i powiła chłopca o tak mocnym głosie, że pod jego wpływem, jabłka w sadzie eksplodowały. ,,Codex vimrothensis’’ nazywa go ,,Sołowiejem – Chąsiebnikiem’’, zaś w ruskich bylinach występuje jako ,,Słowik’’, lub ,,Sołowiej – Rozbójnik’’. Miał brązowe, nastroszone włosy i duży, zakrzywiony nos. W szesnastym roku życia wybrał się w junacką podróż, aż na Nową Ziemię. Niemal Człowiek kazał go pochwycić i upiec do zjedzenia, lecz gdy tylko Sołowiej zaczął krzyczeć, tłumy kikimor padały trupem z głowami rozerwanymi przez jego ryk. Tak pozabijał wszystkie kikimory z Nowej Ziemi, na końcu zaś uśmiercił Niemal Człowieka, przeraźliwie gwiżdżąc. Z jego łba ściągnął złotą koronę i sam koronował się na króla Nowej Ziemi. Rok później spotkał przedziwnego syna Juraty – żółwia, na którego skorupie rosły lasy, góry, płynęły rzeki i jeziora. Był to Wyspożółw, w Britainie zwany ,,Fastitocalon’’. Wyspożółw był sam jeden na świecie. Sołowiej osiedlił się na nim i zbudował sobie dom i skarbiec, w którym zgromadził łupy zdobyte na Niemal Człowieku. Miał wiele żon, których łona opuściło stu synów i sto córek, które to dzieci współżyły cieleśnie ze sobą. Sołowiej popadłwszy w pychę odrzucił Ageja i Enków, a swoim synom nakazał napadać na korabie, oraz nabrzeżne grody i chramy w poszukiwaniu skarbów, co zapewniło mu przydomek ,,Chąsiebnika’’ (Pirata). Sam kazał się tytułować ,,morskim carem’’.
Ilja, Waligóra, Wyrwidąb i Wanda zatrzymali się, by spocząć. Nieoczekiwanie ujrzeli tron zrobiony z trzech dębowych pni. Siedział na nim, przystrojony w złotogłów mąż o zakrzywionym nosie i nastroszonych włosach. ,,Przed chwilą tego tronu tu nie było’’ – pomyśleli wszyscy.
- Kukuryku! – zapiał tak, że Wanda zemdlała. – Jestem morski car, Sołowiej Chąsiebnik Wspaniały. Wow! – szczeknął, aż Waligórze z ucha polała się strużka krwi. – Na twarze parchy i złórzcie mi daninę!
- Nie mamy drogich kruszców, ni kamieni – rzekła oprzytomniała Wanda.
- A ja nie mam litości! Muuuuu...! – począł ryczeć jak krowa, by zabić pannę, lecz nagle Ilja z całej siły kopnął tron Sołowieja, który rozleciał się na drobne drzazgi. Chąsiebnik wyleciał w powietrze i zawisł w nim.
- Hej, synaczkowie! – wrzasnął w stronę morza. – Zróbcie kęsim tym parchom! – wnet do plaży zaczął się przybliżać korab z czarną banderą. Chąsiebnicy szyli z łuków. Wtedy Waligóra przekrzykując fale zawołał:
- Przybywamy w pokoju! Nie chcemy waszej ziemi, a nie mamy skarbów na daninę dla waszego władcy! – jednak chąsiebnicy już mieli wyskakiwać na ląd. Waligóra trzymał na ramionach ogromny odłam skalny i jeszcze raz ostrzegł:
- Nie chcemy waszej krwi, lecz jeśli na nas uderzycie, zostaniecie zabici, bo jak widzicie mamy nadludzką siłę!
- Nie słuchajcie go! Do ataku! – wrzasnął Sołowiej Chąsiebnik.
Jedna z zatrutych strzał rozerwała ucho Ilji, lecz jego nie imały się trucizny. Waligóra ze smutkiem rzucił odłam skalny na korab i zatopił go, zabijając wszystkie dzieci ,,morskiego cara’’.
- Sami tego chcieliście! – wyrzekł osiłek.
- Kra, kra, kra! – zakrakał Sołowiej Chąsiebnik i pikował w dół, by ukarać naszych bohaterów. Ilja chwycił go za kark i powalił na ziemię. Zbój nie mógł już niszczyć głosem.
- Łaski.... – wyszeptał czując, że może mieć przetrącony kark. – Łaski panie złoty, miłosierny! Łaski! – rozpłakał się po raz pierwszy od wielu lat. Ilja trzymał go za kark i nie puszczał. Wandzie zrobiło się żal Sołowieja. Podeszła do Ilji i poczęła go prosić, by darował mu życie. Ocalony grabieżca padł jej do nóg i płakał jak bóbr. Przyłączył się do drużyny prowadzonej przez orła Jaroga i nikogo już nie krzywdził. Został wiernym sługą Ilji i jego narzeczonej Wandy. Gdy niedługo zmarł w wyniku starości, pochowano go na jednej z wysp archipelagu, który Ilja nazwał Sołówkami (Wyspami Sołowieckimi).
Drużyna objęła na własność Wyspożółwia. Osiedliła się na nim i podróżowała po morzach i oceanach całego świata. W owianej mrocznymi legendami Lemurii odkryła, że jej mieszkańcy nie byli magicznymi potworami, tylko zwykłymi ludźmi. Ilja poślubił Wandę i po raz pierwszy przyjął dar z jej dziewictwa. Miał syna Wentę (Ventę) i paru innych, którzy założyli na Wyspożółwiu pływające państwo Vinetę. Wenta był dorosły i miał już rodzinę, gdy Wanda owdowiła Ilję umierając na gruźlicę.



*
Do potomków Grabu i Jodły należały Amazonki, mające swe państwo na azerskiej ziemi i wzdłuż całego wybrzeża jeziora Aspin. Było to wojownicze plemię, którym rządziły niewiasty, a mężowie (jeńcy wojenni) byli ich niewolnikami. Do ich zadań należało wychowywanie męskich potomków Amazonek. Rządziła nimi królowa Arta. Smukła, zielonooka, jej rude włosy spięte w koński warkocz srebrną obrączką sięgały kolan. Nosiła złoty diadem z odroślą w kształcie kwiatu lilii z rubinem, złoty kolczyk w nosie, złote kolczyki z rubinami, złotymi promieniami i długimi ,,ogonami’’, czerwone korale, białą suknię wzorem królowych rusałek, na rękach złote osłony najeżone srebrnymi kolcami i takiż pas. Była uzbrojona w długi miecz i tarczę z wizerunkiem Mokoszy. Zasiadała na elektronowym tronie, a jej podnóżkiem była czaszka pierwszego zabitego wojownika (Arta na pierwszą bitwę wyruszyła w czternastym roku życia). Piła z czaszek pokonanych wrogów. Była dziewicą. Ilja postarzał się, lecz przez wszystkie lata wyglądał niemal tak samo, jak wówczas, gdy przybyli doń dwaj starcy. Pięć lat po śmierci Wandy opuścił Vinetę, gdzie rządził jego syn Wenta i razem z Aloszą udał się na poszukiwanie nowej żony. Zawędrowali aż do królestwa Amazonek. Tam Ilja wyzwał na pojedynek królową Artę, a Alosza jej siostrę – Darię. Walka trwała długo i nie mogła się skończyć. Arta nie mogąc pokonać Ilji, zaczęła przybierać postaci różnych zwierząt; tygrysicy, lwicy, niedźwiedzicy, lochy, słonicy, krowy tura i smoczycy. Jednak nie mogła pokonać starca. Ilja i Arta, Alosza i Daria dorównywali sobie siłą, znajomością szermierki, zręcznością, odwagą i uporem. ,,Traktuje mnie jak Jurata Swaroga’’ – myślał Ilja. Walka dobiegła kresu, gdy cała czwórka padła na ziemię z wyczerpania. Przełamane zostały lody i Arta i Ilja i Daria i Alosza pobrali się. Prawo Amazonek nie dopuszczało istnienia królów, a tylko królowych, tak więc Arta nie mogąc koronować Ilji , abdykowała i wyznaczyła następczynię. Cała czwórka powędrowała razem w świat, lecz tym razem biały orzeł Jarog nie prowadził Ilji. Ów był szczęśliwy z Artą, lecz zawsze gdy przypominał sobie Wandę, łzy niepostrzeżenie ciekły mu z oczu. Cenił piękno, siłę i sprawność królowej Amazonek, która dla niego zrzekła się tronu, ale od niewiasty skręcającej głowy turom i wyrywającej żuchwy dzikom, jego męskie serce wolało cichą i miłosierna Wandę, pokorną i cierpliwą, szczerze kochającą jego i synów. Ilja i Alosza patrząc wstecz na swoje życie kraśnieli z dumy. Wyleczenie w cudowny sposób z paraliżu, mówiący i wierny koń, walki ze zbójami i potworami, zwycięstwo nad legendarnym Światogorem, zabicie Vrougi, nadludzka siła, Wanda i Arta, wierni druhowie, powszechny szacunek, uczty w Ojcowie - ,,któż jak ja’’ – mawiał w sercu Ilja. Nie wiedział, że wcześniej mówił tak Enk Zmiennik, zanim stał się Čortem Czarnym Psem. Arta i Daria pełne uwielbienia dla swych mężów, pobudzały w ich sercach pragnienie dokonywania coraz bardziej niezwykłych czynów, aż przestało to być zdrowe. Pewnego razu Ilja i Alosza uznali, że są władni pokonać samego Ageja i Enków i odebrać im władzę nad całym stworzeniem. Wybrali się więc z żonami w afrykańskie góry Atlas, wyrosłe z krwi Światogora.
- Zawróćcie, zawróćcie! – wołały nad nimi orły Jarog, Tinez, Ridan i Tinez Dwugłowy, lecz wędrowcy nie okazali posłuszeństwa. Już w Afryce, Amazonka Daria, żona Aloszy, wdrapała się na wysoką górę i na jej szczycie, wznióswszy pięści w niebo, zawołała:
- Oto kres twojej władzy! – ledwo słowa te opuściły jej usta, straciła równowagę i spadła z góry. Skręciła kark, a jej duszę porwały Čorty. Wojownicy urządzili jej pogrzeb, po czym poszli dalej nie zmieniając celu wędrówki. Wielki Dąb i góra Triglav już majaczyły z oddali. Wtem – oczom Ilji, Aloszy i Arty ukazał się biały lew z rozdwojonym ogonem, będący takiego wzrostu jak zwykłe lwy. Był to Strażnik Wielkiego Dębu, syn Deneba i brat Poleszy.
- Zawróćcie! – ryknął. – Dlaczego chcecie wojować z Agejem, do którego należycie w każdej chwili żywota? – jednak Ilja zbył lwa grubiaństwem. Arta rzuciła weń oszczepem, który się złamał i nadaremno wystrzelała cały kołczan. Alosza złamał sobie miecz, a jego tarcza poszła w drobne kawałki. Maczuga Ilji uderzywszy w lwią głowę zmieniła się w drzazgi. Lew ryknął i poszedł sobie. Nim bohaterowie ochłonęli, przybliżyła się do nich biała chmura, na której płonął ogień. To sam Agej, Osoba Ognista przyszedł im na spotkanie. Cała trójka zobaczyła się takimi, jakimi widział ich Agej, w całej marności ich pychy, choć nie stracili wolnej woli, przez co decyzja o ukorzeniu się należała tylko do nich. W ich sercach począł się wielki żal, aż pękły, a dusze poszły na oczyszczenie do Nawi Ciemnej. Ciała miast zgnić odsłaniając kości, zamieniły się w kamienie. Do dzis w górach Atlas, niby trzy pomniki stoją kamienie w kształcie dwóch mężów i niewiasty. Tu kończy się ,,Perłowy latopis’’.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz