niedziela, 29 listopada 2015

,,Igraszki z diabłem''

,,I w przekazach folklorystycznych zawsze mówi się, że znanym czarownikom – Twardowskiemu czy Kabatowi – pomagał diabeł. To zaś pozwala na postawienie pytania o liczbę dusz w człowieku i ich życie pozagrobowe'' – Andrzej Szyjewski ,,Religia Słowian''




Już w wieku przedszkolnym, lub wczesnoszkolnym obejrzałem po raz pierwszy film Teatru Telewizji ,,Igraszki z diabłem'' z 1979 r. w reżyserii Tadeusza Lisa na podstawie dramatu czeskiego autora Jana Drdy (1915 – 1970). Pamiętam, że wówczas bałem się pokazanych na filmie diabłów. Minęły lata i w ,,Gościu Niedzielnym'' czytałem jak w dodatku telewizyjnym, polski poeta i publicysta Wojciech Wencel napisał recenzję, w której bardzo pozytywnie ocenił ,,Igraszki z diabłem''. Dowiedziałem się wówczas, że choć Jan Drda był komunistą, to warto oddzielić życiorys tego autora od jego dzieła. Zachęcony tym obejrzałem film w listopadzie 2015 r.
Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonej krainie, pod koniec XVII, lub na początku XVIII wieku (na ten ostatni okres wskazuje strój i peruka diabła dr. Solfernusa). Jeden z diabłów wspominał o wojnie trzydziestoletniej (1618 – 1648). W roli protagonisty obsadzony został siwiejący już dragon Marcin Kabat, weteran wojen z Turkami. Jego antagonistami są diabły – zarówno te znane z ,,Biblii'' jak: Belzebub (stary i zdziecinniały książę piekła narzekający, że mu ,,muchy pstrzą na nosie'') i dr. Belial, oraz te wymyślone przez Jana Drdę jak: brany na zielono Lucjusz Magister, który nakłonił księżniczkę Disperaldę i jej służącą Kasię do podpisania cyrografu w zamian za obietnicę dostarczenia idealnego męża1, jego mistrz – dr. Solfernus (jego imię wywodzi się od siarki, po łacinie: ,,sulfur'', po włosku: ,,zolfo'') i przygłupie, słowiańskie diabły straszące w Czarcim Młynie, z którymi Kabat grał w karcianą grę - ,,marjasza''. Antagonistami są również tchórzliwy rozbójnik i morderca Sarka Farka i pełen pychy i obłudy, pustelnik Scholastyk, który cieszył się z groźby potępienia obu dziewczyn. Sprzymierzeńcem protagonisty jest natomiast anioł Teofil (jego imię znaczy ,,Przyjaciel Boga''), który ostatecznie uratował Kabata i Kasię z piekła.
Film ostrzega przed satanizmem. ,,Igraszki z diabłem'' zawsze kończą się źle dla człowieka, który sam z siebie nigdy nie może pokonać złego ducha, bo jest na to za słaby. Jest ponadto pochwałą miłosierdzia, współczucia i Bożej Opatrzności, która okazuje się silniejsza od diabelskich knowań.
Mottem filmu mogłyby być słowa św. Pawła:




,,Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i '
miał tak wielką wiarę, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność swoją,
a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał,
nic mi nie pomoże.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
nie jest jak proroctwa,
które się skończą, choć zniknie dar języków i choć wiedzy już nie stanie.
Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to co doskonałe, zniknie to co jest tylko częściowe.
[…]
Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość – te trzy, największa z nich jednak jest miłość'' – 1 Kor 13. 1 - 13




1 Disperalda i Kasia ze swoimi wygórowanymi pragnieniami przypominają nieco Bellę Swan, która przedkładała związek z romantycznym wampirem nad normalne kontakty ze zwykłymi ludźmi, jednak morał ,,Igraszek z diabłem'' jest krańcowo inny niż ,,morał'' ,,Zmierzchu'' ;). Zainteresowanych odsyłam do posta ,,Wokół 'Zmierzchu'''.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz