,,SUDETY, góry na granicy Polski i Czech, dł. ok. 300 km, najwyższy szczyt Śnieżka (1602 m). Główne pasma górskie: Góry Izerskie, Karkonosze, Góry Stołowe, Góry Sowie, Jesioniki. Góry zrębowe o charakterystycznych wysoko wzniesionych powierzchniach zrównań i stromych stokach. W zach. części (Góry Izerskie) dotknięte katastrofą ekologiczną. Region turystyczny i wypoczynkowy. Liczne uzdrowiska, m. in. Cieplice Śląskie – Zdrój, Świeradów – Zdrój’’ - Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga Geografia L – Ż’’
Wciąż
pamiętam jak wiele lat temu, bodaj w szkole podstawowej lub
gimnazjum usłyszałem w szkolnej świetlicy jak jakiś chłopiec
uznał za zabawną nazwę zamku Czocha. W gimnazjum czytając po raz
pierwszy ,,Herby,
legendy, dawne mity’’
Marka Derwicha i Marka Cetwińskiego zetknąłem się po raz pierwszy
z legendą o śląskim rycerzu Glaubicu, który ukarał śmiercią
córkę i jej wybranka z niższego stanu. Od tej pory straszy jako
bezgłowy jeździec. Wybawić może go dopiero dziecię, które
spoczywało w kolebce z drzewa dotkniętego klątwą. Inną sudecką
legendą zawartą w tej książce był przekaz o księżniczce
zaklętej w żmiję trzymającą w pysku pęk kluczy. Aby ją
odczarować należało żmii wyrwać klucze, bądź też ją zabić.
Historię tę wykorzystałem pisząc opowiadanie fantasy o miłości
Rybołowa i Rybitwy ze zbioru ,,Legenda’’.
Wierzenia sudeckie wywarły całkiem spory wpływ na moją mitologię,
gdzie Sudety znajdując w Królestwie Analapii nosiły nazwę Gór
Mędrców – na pamiątkę rozmowy jaką odbył w nich młody Platon
z Aten z pokutującym Karkonoszem. Ponadto w innym opowiadaniu
przedstawiłem królewnę Śnieżkę jako Słowiankę z Bohemii, na
której cześć został nazwany szczyt górski. Nie zabrakło również
w mojej mitologii Liczyrzepy ;).
W
kwietniu 2018 r. przeczytałem ,,Legendy
zamków sudeckich’’
pióra historyka, etnologa i krajoznawcy Bartłomieja Grzegorza Sali
z czarno – białymi ilustracjami Pawła Zycha i Witolda Vargasa
wydaną w serii ,,Legendarz’’.
Akcja prezentowanych legend
rozgrywa się od starożytności, aż po początki XX wieku.
Reprezentantem starożytności był sam Apoloniusz z Tiany (15 –
100 n. e.) - grecki filozof neopitagorejczyk cieszący się sławą
maga i cudotwórcy. Według ezoterycznej legendy świeżej daty, w
czasie swoich licznych podróży, Apoloniusz z Tiany był też jakoby
w Sudetach, gdzie zostawił magiczny przedmiot – czakram, który
dziś znajduje się na jednym z zamków.
Z kolei księżna Daisy (Maria
Teresa Oliwia Hochberg von Pless; 1873 – 1943); pani na zamku
Książ, z pochodzenia Angielka, z podróży dookoła świata odbytej
razem ze swym mężem; księciem Janem Henrykiem XV przywiozła 6 –
metrowy sznur pereł. Nad klejnotami tymi miało ciążyć
przekleństwo rzucone przez umierającego, arabskiego poławiacza
pereł z Adenu.
Wędrując
śladem historycznych i baśniowych postaci poznajemy zamki w:
Prudniku, Łące Prudnickiej, Ząbkowicach Śląskich (dawna
niemiecka nazwa tych ostatnich to … Frankenstein; skojarzenia ze
słynną powieścią grozy Mary Shelley są tu jak najbardziej na
miejscu ;), Trzebieszowicach, Międzylesiu, Gniewoszowie, Starej
Łomnicy, Zielonym – Ludowie, Ratnie Dolnym, Ścinawce Średniej,
Ścinawce Górnej, Nowej Rudzie, Zagórzu Śląskim, Grzmiącej,
Rybnicy Leśnej, Czarnym Borze, Wałbrzychu, Cieszowie, Świnach,
Bolkowie, Płoninie, Jamnicach Wielkich, Jeleniej Górze, Starej
Kamiennicy, Rybnicy (jej eponimem był pomorski książę Rubin),
Siedlęcinie, Łapkach, Proszówce, Świeciu i Leśnej.
W
Sudetach od wieków ścierały się wpływy kultury polskiej,
czeskiej i niemieckiej co nie pozostawało bez wpływu na legendy.
Przykładowo czeskiego pochodzenia jest legenda o pochodzeniu
polskiego rodu Świnków. Ich protoplastą miał być czeski wojownik
Biwoj, który gołymi rękami obronił księżną Libuszę przed
ogromnym dzikiem. Otrzymał za to rękę jej siostry Kassy i herb
Świnia Głowa. Jego potomkowie słynęli z predylekcji do picia
alkoholu. Z kolei pochodzenia niemieckiego są legendy o pochodzeniu
rodów Harbensteinów (od styryjskiego chłopa, który znalazł w
ziemi diament i oddał go cesarzowi za co został nagrodzony
szlachectwem) i o Fünkelsteinie
– przodku rodu Hochbergów, który jakoby odkrył węgiel i
ofiarował go cesarzowi Henrykowi I Ptasznikowi.
Według legend dawne Sudety
zamieszkiwały liczne i zróżnicowane istoty nadprzyrodzone.
Wśród
nich pojawiają się jeszcze przedludzcy mieszkańcy Ziemi –
olbrzymy. Jeden z nich, groźny dla ludzi, zginął z ręki łucznika
Saula Raki, założyciela rodu Odrowążów (nazwanego tak od wąsa
olbrzyma oderwanego strzałą z łuku). Saul Raka pojawia się
również w legendach z Gór Świętokrzyskich (odsyłam do posta:
,,Legendy
zamków świętokrzyskich’’).
Szkielet olbrzyma złożony do stosownie wielkiej trumny odkryto w
Wambierzycach, gdzie ponadto widziano Maryję objawiającą się na
lipie (jak podają Marek Derwich i Marek Cetwiński w ,,Herbach,
legendach, dawnych mitach’’
lipa była atrybutem bogiń pogańskich; jest to przykład
inkulturacji, czyli wykorzystania formy dawnych religii do
przekazywania prawd chrześcijańskich).
Siły ciemności reprezentuje
Piekielny Łowca działający poprzez złych ludzi. To z jego
inspiracji w 1606 r. grabarze z Frankensteinu (dziś: Ząbkowice
Śląskie) zawiązali spisek mający na celu sprowadzenie dżumy do
ich miasta. Potajemnie truli swych ziomków proszkiem z trupich
kości, a gdy się rozzuchwalili, zaczęli wyrywać nienarodzone
dzieci z łon matek (taki ówczesny odpowiednik Planned Parenthood i
tym podobnych zbrodniczych organizacji…), jak i pożerać serce
dzieci. W końcu spisek został wykryty, a jego uczestnicy straceni.
Jak więc Czytelnik widzi teorie spiskowe nie są specjalnością
wyłącznie XX i XXI wieku ;).
W jednej z legend pojawia się
Neya – piękna kobieta, która odrzuciwszy zaloty czarownika, stała
się ofiarą jego klątwy. Mężczyźni, których kochała wieszali
się na ogrodowym świerku w kształcie szubienicy, co napełniało
ją rozpaczą. Przypuszczam, że imię Neya może pochodzić od Nyi –
słowiańskiego boga zmarłych wchodzącego w skład panteonu Jana
Długosza.
Licznych
reprezentantów w sudeckich zamkach mają dobre i złe duchy zmarłych
jak: Białe Damy (min. mieszkanka zamku Czocha w Leśnej, której
towarzyszyły demoniczne, czarne pies i kot), duch Julianny z
Międzylesia, zjawa wiarołomnej żony – morderczyni z zamku Homole
(pojawiała się pod postacią żmii z pękiem kluczy w pysku),
czarna kwoka (duch matki zabiegającej o godny pochówek swoich
dzieci), żarłoczny duch szwedzkiego dowódcy z okresu wojny
trzydziestoletniej (zabitego przez dwóch chłopów przedstawiających
się jako poszukiwacze skarbów), dobry duch bohaterskiego psa
strzegącego rodu von Eben (polski odpowiednik św. Guineforta ;),
duch raubrittera Jana z Czernej, oraz duch nieszczęsnego błazna z
Bolkowa. O tym ostatnim można przeczytać co następuje w innej
książce z serii ,,Legendarz’’:
,,Nadworny błazen księcia Bolka II zwykł dużo spacerować i rozmyślać. Pewnego razu przemierzając zamkowe mury, trącił niechcący nogą obluzowany kamień. Pech chciał, że spadający odłamek uderzył w głowę syna władcy zamku. Na nic zdały się tłumaczenia, błazna skazano na śmierć za atak na przedstawiciela panującego rodu. Więzień musiał się jednak cieszyć jakąś sympatią księcia, bo zginął od ciosu mieczem, co było wyrazem szacunku dla skazanego. Od tego czasu niewinnie ścięty błazen błąka się po blankach, niosąc przed sobą odrąbaną głowę’’ - Witold Vargas, Paweł Zych ,,Duchy polskich miast i zamków’’.
Postrachem Sudetów byli
raubritterzy – rycerze rozbójnicy. Jeden z nich miał dobrą i
współczującą córkę Wenedę, która skończyła zaklęta w żmiję
noszącą koronę (ślad legend o Królu Węży). W innej legendzie,
nieznana z imienia córka Dzikiego Jana została przez czarownicę
zaklęta w głaz.
Z kręgu demonologii
chrześcijańskiej pochodzą diabły. Dziki Jan zawarł pakt z nimi;
miały zbudować most w zamian za duszę raubrittera. Warunkiem było
wyrżnięcie całego drobiu w okolicy, aby jego pianie nie
przeszkodziło złym duchom w pracy. W ostatniej chwili przeszkodził
im jedyny ocalały z rzezi kogut. Diabły pojawiają się również w
legendzie o Stoimirze. Ów możnowładca wydał ucztę, lecz nikt z
zaproszonych na nią nie przybył. Wówczas w gniewie zaprosił na
nią diabły, które dokonały spustoszeń na zamku i porwały
dziecko Stoimira. Na szczęście uratował je prosty chłop.
W Sudetach całkiem licznie
trafiały się również nimfy. W jednym z lasów żyła rusałka
jeżdżąca na białej łani. Pokochała myśliwego i zamieszkała z
nim w jego zamku, lecz zaniedbywana przezeń, powróciła do kniei.
Książę Hochberg ujrzał w sennej wizji dwie nimfy; jedną ubraną
na biało, a drugą na czarno (sen ten zapowiadał zarówno przyszły
rozwój gospodarczy, ale też dewastację przyrody). Z kolei piękna
wodnica Liszka w pewien sposób przypomina francuską Meluzynę. Jej
ukochany rycerz zginął za to, że wbrew obietnicy podglądał ją w
kąpieli.
W XVIII wieku w czasie wojny o
sukcesję cesarzowej Marii Teresy, pewien ślusarz przymuszony przez
austriackich żołnierzy szukających skarbów za żelaznymi drzwiami
znalazł tam tajemniczych starców pochylonych nad księgą i tak się
ich przestraszył, że uciekł.
Postrachem Bolkowa był
wampir, w którego zamieniła się po śmierci stara zielarka.
Z kolei w Siedlęcinie
straszyła zmora powstała z garbatej i dokuczającej wszystkim wokół
dziewczyny, pokonana przez świeckiego egzorcystę.
Na długo nim Amerykanie
wymyślili ,,Noc żywych trupów’’ w sudeckiej legendzie
ożywione ludzkie szkielety należące do ofiar epidemii, rzucały
swoimi czaszkami w dziedziczkę Hildegardę mszcząc się na niej za
śmierć niesłusznie skazanej zielarki Częstochy.
Bardzo oryginalnym
odpowiednikiem tradycyjnych smoków był Żytni Żmij z Wlenia:
,,Żył na Dolnym Śląsku pewien gospodarz […] dotarł do zamkowej spiżarni, przez nikogo nie strzeżonej, w której szmer jakiś posłyszał. Uchylił drzwi skrzypiące i choć nie jego to była sprawa, zaniepokojony zapytał.
- Kto tu łazi?Z ciemności głos sykliwy się odezwał:- A ty po co tu łazisz, kiedy ja pracuję? Dużo jeszcze narobić trzeba, żeby w nędznej łupinie ziarno powynosić! - mówił jak do swego potwór jakowyś.Poznał zaraz gospodarz, że Żytni Żmij tutaj się zagnieździł. Przestraszony zamknął więc wrota do komory i czym prędzej zamek opuścił, życie swoje, a nie dobytek pana na Wleniu mając na uwadze’’ - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,Księga smoków polskich’’
W
dawnych wierzeniach, Sudety i inne mało znane, dzikie góry
przedstawiano na mapach jako siedlisko gryfów. Owe fantastyczne
hybrydy lubujące się w mięsie koni sprawiały ludziom wiele
kłopotów, toteż piastowski książę Bolesław Wysoki osobiście
pozabijał znalezione w gnieździe gryfie pisklęta, na pamiątkę
czego pobliski zamek został nazwany Gryfem.
Dobroczynny
duch wiernego psa nie był jedynym zwierzęciem sprzyjającym
ludziom. Św. Jadwiga Śląska miała oswojoną sarnę, która
energicznie tupiąc raciczkami wskazała jej ukryte naczynie ze
złotymi monetami potrzebnymi do ufundowania nowego kościoła. Z
kolei gdy pewna księżniczka uratowała przez zabiciem myszkę,
otrzymała od wdzięcznego gryzonia pierścień niegdyś zgubiony
przez jej męża ;).
Jednak
zamiana w zwierzę była ukazywana jako kara. Spotkała ona
zakonnice, które za złamanie ślubów czystości zostały
zamienione w sowy. Podobny motyw występuje również w jednej z
legend o Liczyrzepie – ambiwalentnym genius
loci, który ukarał
bandę raubrittera Schaffgotscha zamieniając ich w kruki.
W
moim subiektywnym rankingu, w którym zestawiłem legendy karpackie,
świętokrzyskie i sudeckie, stwierdzam, że te ostatnie należą do
najbardziej fantastycznych opowieści w południowej Polsce ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz