sobota, 14 kwietnia 2018

,,Legendy zamków sudeckich''


,,SUDETY, góry na granicy Polski i Czech, dł. ok. 300 km, najwyższy szczyt Śnieżka (1602 m). Główne pasma górskie: Góry Izerskie, Karkonosze, Góry Stołowe, Góry Sowie, Jesioniki. Góry zrębowe o charakterystycznych wysoko wzniesionych powierzchniach zrównań i stromych stokach. W zach. części (Góry Izerskie) dotknięte katastrofą ekologiczną. Region turystyczny i wypoczynkowy. Liczne uzdrowiska, m. in. Cieplice Śląskie – Zdrój, Świeradów – Zdrój’’ - Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga Geografia L – Ż’’







Wciąż pamiętam jak wiele lat temu, bodaj w szkole podstawowej lub gimnazjum usłyszałem w szkolnej świetlicy jak jakiś chłopiec uznał za zabawną nazwę zamku Czocha. W gimnazjum czytając po raz pierwszy ,,Herby, legendy, dawne mity’’ Marka Derwicha i Marka Cetwińskiego zetknąłem się po raz pierwszy z legendą o śląskim rycerzu Glaubicu, który ukarał śmiercią córkę i jej wybranka z niższego stanu. Od tej pory straszy jako bezgłowy jeździec. Wybawić może go dopiero dziecię, które spoczywało w kolebce z drzewa dotkniętego klątwą. Inną sudecką legendą zawartą w tej książce był przekaz o księżniczce zaklętej w żmiję trzymającą w pysku pęk kluczy. Aby ją odczarować należało żmii wyrwać klucze, bądź też ją zabić. Historię tę wykorzystałem pisząc opowiadanie fantasy o miłości Rybołowa i Rybitwy ze zbioru ,,Legenda’’. Wierzenia sudeckie wywarły całkiem spory wpływ na moją mitologię, gdzie Sudety znajdując w Królestwie Analapii nosiły nazwę Gór Mędrców – na pamiątkę rozmowy jaką odbył w nich młody Platon z Aten z pokutującym Karkonoszem. Ponadto w innym opowiadaniu przedstawiłem królewnę Śnieżkę jako Słowiankę z Bohemii, na której cześć został nazwany szczyt górski. Nie zabrakło również w mojej mitologii Liczyrzepy ;). 







W kwietniu 2018 r. przeczytałem ,,Legendy zamków sudeckich’’ pióra historyka, etnologa i krajoznawcy Bartłomieja Grzegorza Sali z czarno – białymi ilustracjami Pawła Zycha i Witolda Vargasa wydaną w serii ,,Legendarz’’.







Akcja prezentowanych legend rozgrywa się od starożytności, aż po początki XX wieku. Reprezentantem starożytności był sam Apoloniusz z Tiany (15 – 100 n. e.) - grecki filozof neopitagorejczyk cieszący się sławą maga i cudotwórcy. Według ezoterycznej legendy świeżej daty, w czasie swoich licznych podróży, Apoloniusz z Tiany był też jakoby w Sudetach, gdzie zostawił magiczny przedmiot – czakram, który dziś znajduje się na jednym z zamków.







Z kolei księżna Daisy (Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless; 1873 – 1943); pani na zamku Książ, z pochodzenia Angielka, z podróży dookoła świata odbytej razem ze swym mężem; księciem Janem Henrykiem XV przywiozła 6 – metrowy sznur pereł. Nad klejnotami tymi miało ciążyć przekleństwo rzucone przez umierającego, arabskiego poławiacza pereł z Adenu.








Wędrując śladem historycznych i baśniowych postaci poznajemy zamki w: Prudniku, Łące Prudnickiej, Ząbkowicach Śląskich (dawna niemiecka nazwa tych ostatnich to … Frankenstein; skojarzenia ze słynną powieścią grozy Mary Shelley są tu jak najbardziej na miejscu ;), Trzebieszowicach, Międzylesiu, Gniewoszowie, Starej Łomnicy, Zielonym – Ludowie, Ratnie Dolnym, Ścinawce Średniej, Ścinawce Górnej, Nowej Rudzie, Zagórzu Śląskim, Grzmiącej, Rybnicy Leśnej, Czarnym Borze, Wałbrzychu, Cieszowie, Świnach, Bolkowie, Płoninie, Jamnicach Wielkich, Jeleniej Górze, Starej Kamiennicy, Rybnicy (jej eponimem był pomorski książę Rubin), Siedlęcinie, Łapkach, Proszówce, Świeciu i Leśnej.








W Sudetach od wieków ścierały się wpływy kultury polskiej, czeskiej i niemieckiej co nie pozostawało bez wpływu na legendy. Przykładowo czeskiego pochodzenia jest legenda o pochodzeniu polskiego rodu Świnków. Ich protoplastą miał być czeski wojownik Biwoj, który gołymi rękami obronił księżną Libuszę przed ogromnym dzikiem. Otrzymał za to rękę jej siostry Kassy i herb Świnia Głowa. Jego potomkowie słynęli z predylekcji do picia alkoholu. Z kolei pochodzenia niemieckiego są legendy o pochodzeniu rodów Harbensteinów (od styryjskiego chłopa, który znalazł w ziemi diament i oddał go cesarzowi za co został nagrodzony szlachectwem) i o Fünkelsteinie – przodku rodu Hochbergów, który jakoby odkrył węgiel i ofiarował go cesarzowi Henrykowi I Ptasznikowi.
Według legend dawne Sudety zamieszkiwały liczne i zróżnicowane istoty nadprzyrodzone.








Wśród nich pojawiają się jeszcze przedludzcy mieszkańcy Ziemi – olbrzymy. Jeden z nich, groźny dla ludzi, zginął z ręki łucznika Saula Raki, założyciela rodu Odrowążów (nazwanego tak od wąsa olbrzyma oderwanego strzałą z łuku). Saul Raka pojawia się również w legendach z Gór Świętokrzyskich (odsyłam do posta: ,,Legendy zamków świętokrzyskich’’). Szkielet olbrzyma złożony do stosownie wielkiej trumny odkryto w Wambierzycach, gdzie ponadto widziano Maryję objawiającą się na lipie (jak podają Marek Derwich i Marek Cetwiński w ,,Herbach, legendach, dawnych mitach’’ lipa była atrybutem bogiń pogańskich; jest to przykład inkulturacji, czyli wykorzystania formy dawnych religii do przekazywania prawd chrześcijańskich).







Siły ciemności reprezentuje Piekielny Łowca działający poprzez złych ludzi. To z jego inspiracji w 1606 r. grabarze z Frankensteinu (dziś: Ząbkowice Śląskie) zawiązali spisek mający na celu sprowadzenie dżumy do ich miasta. Potajemnie truli swych ziomków proszkiem z trupich kości, a gdy się rozzuchwalili, zaczęli wyrywać nienarodzone dzieci z łon matek (taki ówczesny odpowiednik Planned Parenthood i tym podobnych zbrodniczych organizacji…), jak i pożerać serce dzieci. W końcu spisek został wykryty, a jego uczestnicy straceni. Jak więc Czytelnik widzi teorie spiskowe nie są specjalnością wyłącznie XX i XXI wieku ;).







W jednej z legend pojawia się Neya – piękna kobieta, która odrzuciwszy zaloty czarownika, stała się ofiarą jego klątwy. Mężczyźni, których kochała wieszali się na ogrodowym świerku w kształcie szubienicy, co napełniało ją rozpaczą. Przypuszczam, że imię Neya może pochodzić od Nyi – słowiańskiego boga zmarłych wchodzącego w skład panteonu Jana Długosza.







Licznych reprezentantów w sudeckich zamkach mają dobre i złe duchy zmarłych jak: Białe Damy (min. mieszkanka zamku Czocha w Leśnej, której towarzyszyły demoniczne, czarne pies i kot), duch Julianny z Międzylesia, zjawa wiarołomnej żony – morderczyni z zamku Homole (pojawiała się pod postacią żmii z pękiem kluczy w pysku), czarna kwoka (duch matki zabiegającej o godny pochówek swoich dzieci), żarłoczny duch szwedzkiego dowódcy z okresu wojny trzydziestoletniej (zabitego przez dwóch chłopów przedstawiających się jako poszukiwacze skarbów), dobry duch bohaterskiego psa strzegącego rodu von Eben (polski odpowiednik św. Guineforta ;), duch raubrittera Jana z Czernej, oraz duch nieszczęsnego błazna z Bolkowa. O tym ostatnim można przeczytać co następuje w innej książce z serii ,,Legendarz’’:

,,Nadworny błazen księcia Bolka II zwykł dużo spacerować i rozmyślać. Pewnego razu przemierzając zamkowe mury, trącił niechcący nogą obluzowany kamień. Pech chciał, że spadający odłamek uderzył w głowę syna władcy zamku. Na nic zdały się tłumaczenia, błazna skazano na śmierć za atak na przedstawiciela panującego rodu. Więzień musiał się jednak cieszyć jakąś sympatią księcia, bo zginął od ciosu mieczem, co było wyrazem szacunku dla skazanego. Od tego czasu niewinnie ścięty błazen błąka się po blankach, niosąc przed sobą odrąbaną głowę’’ - Witold Vargas, Paweł Zych ,,Duchy polskich miast i zamków’’.







Postrachem Sudetów byli raubritterzy – rycerze rozbójnicy. Jeden z nich miał dobrą i współczującą córkę Wenedę, która skończyła zaklęta w żmiję noszącą koronę (ślad legend o Królu Węży). W innej legendzie, nieznana z imienia córka Dzikiego Jana została przez czarownicę zaklęta w głaz.







Z kręgu demonologii chrześcijańskiej pochodzą diabły. Dziki Jan zawarł pakt z nimi; miały zbudować most w zamian za duszę raubrittera. Warunkiem było wyrżnięcie całego drobiu w okolicy, aby jego pianie nie przeszkodziło złym duchom w pracy. W ostatniej chwili przeszkodził im jedyny ocalały z rzezi kogut. Diabły pojawiają się również w legendzie o Stoimirze. Ów możnowładca wydał ucztę, lecz nikt z zaproszonych na nią nie przybył. Wówczas w gniewie zaprosił na nią diabły, które dokonały spustoszeń na zamku i porwały dziecko Stoimira. Na szczęście uratował je prosty chłop.








W Sudetach całkiem licznie trafiały się również nimfy. W jednym z lasów żyła rusałka jeżdżąca na białej łani. Pokochała myśliwego i zamieszkała z nim w jego zamku, lecz zaniedbywana przezeń, powróciła do kniei. Książę Hochberg ujrzał w sennej wizji dwie nimfy; jedną ubraną na biało, a drugą na czarno (sen ten zapowiadał zarówno przyszły rozwój gospodarczy, ale też dewastację przyrody). Z kolei piękna wodnica Liszka w pewien sposób przypomina francuską Meluzynę. Jej ukochany rycerz zginął za to, że wbrew obietnicy podglądał ją w kąpieli.
W XVIII wieku w czasie wojny o sukcesję cesarzowej Marii Teresy, pewien ślusarz przymuszony przez austriackich żołnierzy szukających skarbów za żelaznymi drzwiami znalazł tam tajemniczych starców pochylonych nad księgą i tak się ich przestraszył, że uciekł.







Postrachem Bolkowa był wampir, w którego zamieniła się po śmierci stara zielarka.






Z kolei w Siedlęcinie straszyła zmora powstała z garbatej i dokuczającej wszystkim wokół dziewczyny, pokonana przez świeckiego egzorcystę.







Na długo nim Amerykanie wymyślili ,,Noc żywych trupów’’ w sudeckiej legendzie ożywione ludzkie szkielety należące do ofiar epidemii, rzucały swoimi czaszkami w dziedziczkę Hildegardę mszcząc się na niej za śmierć niesłusznie skazanej zielarki Częstochy.







Bardzo oryginalnym odpowiednikiem tradycyjnych smoków był Żytni Żmij z Wlenia:

,,Żył na Dolnym Śląsku pewien gospodarz […] dotarł do zamkowej spiżarni, przez nikogo nie strzeżonej, w której szmer jakiś posłyszał. Uchylił drzwi skrzypiące i choć nie jego to była sprawa, zaniepokojony zapytał.
- Kto tu łazi?Z ciemności głos sykliwy się odezwał:- A ty po co tu łazisz, kiedy ja pracuję? Dużo jeszcze narobić trzeba, żeby w nędznej łupinie ziarno powynosić! - mówił jak do swego potwór jakowyś.Poznał zaraz gospodarz, że Żytni Żmij tutaj się zagnieździł. Przestraszony zamknął więc wrota do komory i czym prędzej zamek opuścił, życie swoje, a nie dobytek pana na Wleniu mając na uwadze’’ - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,Księga smoków polskich’’







W dawnych wierzeniach, Sudety i inne mało znane, dzikie góry przedstawiano na mapach jako siedlisko gryfów. Owe fantastyczne hybrydy lubujące się w mięsie koni sprawiały ludziom wiele kłopotów, toteż piastowski książę Bolesław Wysoki osobiście pozabijał znalezione w gnieździe gryfie pisklęta, na pamiątkę czego pobliski zamek został nazwany Gryfem.







Dobroczynny duch wiernego psa nie był jedynym zwierzęciem sprzyjającym ludziom. Św. Jadwiga Śląska miała oswojoną sarnę, która energicznie tupiąc raciczkami wskazała jej ukryte naczynie ze złotymi monetami potrzebnymi do ufundowania nowego kościoła. Z kolei gdy pewna księżniczka uratowała przez zabiciem myszkę, otrzymała od wdzięcznego gryzonia pierścień niegdyś zgubiony przez jej męża ;).







Jednak zamiana w zwierzę była ukazywana jako kara. Spotkała ona zakonnice, które za złamanie ślubów czystości zostały zamienione w sowy. Podobny motyw występuje również w jednej z legend o Liczyrzepie – ambiwalentnym genius loci, który ukarał bandę raubrittera Schaffgotscha zamieniając ich w kruki.
W moim subiektywnym rankingu, w którym zestawiłem legendy karpackie, świętokrzyskie i sudeckie, stwierdzam, że te ostatnie należą do najbardziej fantastycznych opowieści w południowej Polsce ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz