,, [...] w 1897 roku chilijski farmer, mieszkający na wybrzeżu Jeziora Białego, opowiadał dr. Clementiemu Onelli z zoo w Buenos Aires, że nocą słychać w okolicy dziwne odgłosy - jakby ciężkiego wozu ciągnionego po kamienistym brzegu. Podczas pełni Księżyca - dodał - z półmroku wyłania się ogromny, długoszyi potwór, płynąc po atramentowo czarnych, gładkich wodach jeziora. Nie był to jedyny zanotowany przez Onelliego przypadek obserwacji tak zwanego patagońskiego plezjozaura. W 1922 roku amerykański poszukiwacz złota Martin Sheffield penetrował właśnie terytorium Chubut, gdzie natknął się na jezioro tak odosobnione, że nie miało nawet nazwy. W nabrzeżnym żwirze dostrzegł prowadzące ku wodzie dziwne głębokie ślady łap, które jego zdaniem musiało zostawić jakieś ciężkie zwierzę. Sheffield relacjonuje: "Ujrzałem w środku jeziora zwierzę o szyi długiej jak łabędź, a po ruchach zorientowałem się, że ciało ma jak krokodyl'. Onelli, który w owym czasie pełnił już funkcję dyrektora zoo, zorganizował ekspedycję naukową w rejon jeziora. Jego grupa obserwowała je z brzegu przez kilka tygodni, aż do pory zimowej. Wtedy wysadzono w głębinach wód jedenaście ładunków dynamitu w nadziei wypędzenia potwora na powierzchnię. Woda aż się pieniła, lecz żaden prehistoryczny stwór nie wypłynął i ekipa z pustymi rękoma wróciła do Buenos Aires'' - Mike Dash ,,Granice poznania. Poltergeisty, stygmaty, lewitacja, spotkania z UFO: prawda czy mistyfikacja?''
piątek, 3 sierpnia 2018
Patagoński plezjozaur
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz