niedziela, 26 maja 2013

Co wiemy o Latarniku?



Była era trzynasta, za panowania Aleksandra, syna Lestka I - króla Analapii. Prowincja Pomori szczyciła się portami morskimi Canum i Larus. Oprócz Wolina, Sedinum i Rugii były to analapijskie okna na świat. Widziało się w nich statki i karawany z Burus, Nürtu, Teutonii, Jutlandii, a nawet odległych Grecji i Rzymu, Sarmacji i kraju Scytów. Aby statki mogły uniknąć rozbicia, wybudowano w tych nadmorskich miastach ogromne wieże z marmuru, na których szczytach płonęły ogniska. Latarnie...
Nasz latarnik nazywał się Szczec, albo Szczota i mieszkał w Canum (pan Andreus ov Leovishiner mówił kiedyś, że nazwa Szczecin wywodzi się prawdopodobnie od księcia o jednym z tych imion). Liczył sobie trzydzieści wiosen i miał długą brodę. Mieszkał na plaży, samotny, w wysokiej, białej wieży. U jej podnóża miał sad i małe poletko ziemi. Nie przyjmował dostawanej od księcia grodu Canum zapomogi w postaci żywności - gdy miał czas i pewność, że zdąży zapalić ogień, wymieniał swoje owoce i zboże na rynku miejskim. Rzadko jednak był widziany w mieście. Nie miał też w nim bliższej rodziny. Jego pasją (zwłaszcza zimową) było pisanie opasłej kroniki, którą zatytułował ,,Szafirowy latopis''. Nazwę wziął zarówno od koloru morza, jak też i okładki.
Jego ulubioną bohaterką była Jurata. Raz pisał o niej opowiadanie, w którym padły słowa:
,,Musisz otworzyć się na ludzi''. Szczocie wycisnęły one łzy z oczu, bo nie miał nikogo i nikogo nie pragnął. ,,... aby nie zasklepiać się w swoim egoizmie'' - brzmiał dalszy ciąg. Skończył ten fragment i upłynęło kilka kolejnych dni podobnych do siebie. Szczota tworzył wspaniałe dzieło, o dziejach świata, o Enkach, Płanetnikach, Čortach, morskich potworach. W jego księdze roiło się od wielorybów i kraków, lecz nie miał przyjaciela.
Była noc, gdy opuścił latarnię, czuwając, czy jakiś statek nie rozbija się brzegu, by słuchać fal. Wnet jego oczom ukazał się dziwny widok.
Kobieta w różowej sukni i biało - czerwonej koronie uciekała konno przed ryczącym kłębem ognia. Już, już miała się wymknąć, gdy jej rumak potknął się i królewna (?) upadła w piasek. Ścigającym ją kłębem ognia był latawiec o imieniu Żmej Ludojad.
Tchórzliwy z natury latarnik, tym razem z okrzykiem ,,Zostaw ją"! pobiegł i wyrwawszy z piasku młodą sosenkę, ukłuł nią latawca, a ten cofnął się. Wtem tajemnicza kobieta wstała i pochwyciwszy straszydło kazała mu wracać do Čortlandu - Čortieńska. Następnie stanęła przed zmieszanym latarnikiem.
- Jestem Marica, a ciebie jak macierz nazwała? - spytała przyjaźnie.
- Szczec, albo Szczota.
- Od dzisiaj będziesz się nazywał Szczec Wyrwibadyl, na pamiątkę tego co zrobiłeś w mojej obronie - jej niebieskie oczy zajaśniały jak gwiazdy, a całą postać jak Księżyc. - Jestem Mistra Profietaya Fatova; Wieszczycą Losu, co mówi Enkom i ludziom o świętej woli Ageja. Ten blask jest na świadectwo, że nie kłamię. Nas, Wieszczyce Losu, stworzył w erze pierwszej Agej z ciała Niepodzielnego, tak jak Enków i upiory. My jesteśmy niższe i służebne tym obu ,,rasom''. Coś nie napisałeś o nas w swoim foliale? - spytała filuternie.
- Nadrobię - obiecał Szczec Wyrwibadyl.
- Napisz też, że w erze czternastej będzie już ostateczny koniec świata, będzie pożar i potop, podobny do tego, co skończył erę jedenastą. Gorynycz będzie wtedy pod postacią Zielonego Węża i Kościej na nowo powstanie. Simargł również na nowo powstanie i Amosow też. W Roxie będą mieli miecz, który na żądanie posiadacza wycina sam całe armie. W ogóle będzie strasznie, choć nie tylko. Napisz koniecznie - radziła Wieszczyca drapiąc się w głowę.
Kury w zagrodzie kowala z Canum już piały, lecz rozmowa trwała.



- ,,Musisz otworzyć się na ludzi, aby nie zasklepiać się w swoim egoizmie". Tak napisałeś w ,,Szafirowym latopisie'' w jednym z opowiadań o Juracie - Wyrwibadylowi aż szczęka opadła. - Jeśli chcesz możesz zostać rybakiem, albo ratajem; ta praca jest lepsza dla ciebie, choć ta jest przecież tak szlachetna. Wybieraj! Możesz mieć żonę w Canum, albo tu pozostać, a ja ciebie kocham i z tobą założę rodzinę, jeśli da ci to szczęście. Czy chcesz ślubu ze mną?
- Chcę tu zostać, by pomagać żeglarzom, a jeśli mnie kochasz, bądź moją żoną - odparł wzruszony latarnik.
Po roku istota zwyczajna i nadprzyrodzona pobrały się i miały synów i córki. Z tej okazji całe Canum przyszło na wesele, na którym była sama Jurata. Latarnik zaś opisał swą przygodę z Wieszczycą Losu i jej słowa złotym inkaustem na pergaminie.
Ich miłość z każdym dniem coraz bardziej rosła, aż pewnego dnia, Marica zrezygnowała z nieśmiertelności i została zwykłą kobietą, by umrzeć w starości ze Szczecem Wyrwibadylem.
Wreszcie to nastąpiło - księga zaś została przekazana królowi Analapii podówczas bawiącemu w Canum, by jej treść była wszystkim dostępna.
Zaś ośmioro dzieci rozjechało się po całej Analapii i świecie, gdzie dokonało wielu czynów - walcząc z potworami, wznosząc miasta i pisząc księgi...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz