piątek, 24 maja 2013

Światogor - car olbrzymów



,,Olbrzymi [...] odgrywają wielką rolę w mitologii i podaniach ludowych, do których podstawę dały bezwątpienia znaleziska kości olbrzymich zwierząt dawnych okresów jak n. p. mamuta i i. " - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 11 Moroksyt do Optyka''


Było to w erze piątej. Pewnej nocy z łona Mokoszy wyszły dziwne istoty. Wyglądały jak mężowie i niewiasty, lecz byli czterokrotnie wyżsi niż jodły i dęby. Otrzymali więc miano olbrzymów, gigantów, kolosów i wielkoludów. A oto pierwsze plemiona. Olbrzymy północne - wielcy, biali ludzie, jeżdżący na koniach - gigantach. Olbrzymy ogniste - ziały ogniem i były odporne na jego płomienie. Z czasem zamieszkały na wyspie Seylan na Wschodnim Końcu Świata. Cyklopy - giganty o jednym, krągłym oku na czole, zamieszkałe na wyspie Zicillii na Morzu Śródziemnym. Lastrygonowie - zwiedzione przez Rykara, stały się później ludożercami. Żyły na wybrzeżach Morza Śródziemnego. Ichtiofagowie (,,Rybożercy'') osiedlały się u wybrzeży i łowiły morskie potwory. W sumie Mokosza urodziła ośmiu olbrzymów, a do tego dziewiątego. Był nim czarnobrody i bardzo silny car Światogor, jeżdżący na koniu wielkim jak smok. Chciała by był sędzią wszystkich gigantów. Olbrzymy rozeszły się z awarskiej ziemi po świecie po dalekie jego krańce. Dużo ich było na Krańcach Świata (Zachodnim, Północnym, Południowym i Wschodnim). Początkowo żyły w zgodzie ze Żbiczanami.




*
Na wyspie Irlandii mieszkał król olbrzym Atkain, przez Irlandczyków zwany Dagda. Był tęgi, gruby i miał długą, brązową brodę. W potężnym ręku trzymał wielką łyżkę wazową, którą mieszał w kotle wielkim jak wierch górski. Irlandzkie olbrzymy wybrały go na wiecu, głosując przez podniesienie włóczni. Mimo groźnego wyglądu, Atkain był łagodny i miłosierny, chociaż sprawiedliwy. Miał kilku potomków, z których następca wdał się w ojca. Żbiczanie kochali Atkaina, bo ratował ich w czasie głodu, dając im zupy i gulasze ze swego kotła. A był świetnym kucharzem. Gdy umarł cała Irlandia i sąsiednie wyspy przywdziały kir i płakały. Ciało dobrego olbrzyma spalono i pochowano pod wielkim kurhanem. Jego sława był tak wielka i dobra, że usłyszeli o nim Celtowie i włączyli do swego panteonu.



*
Żbiczanie wierzyli, że na Zachodnim Końcu Świata znajduje się wyspa Ultima Thule, zaś Bastowie sytuowali w tym miejscu Górę Magnetyczną (Monta Magnetika), wyciągającą wszystko żelazo z korabiów. Prawda jest jedna, ale symfoniczna, stąd na północy Zachodu była Ultima Thule, zaś na południu - Góra Magnetyczna, a pomiędzy nią, a Afryką leżały Wyspy Bergamuty.
Na Ultima Thule wiec wybrał niejakiego Trimusa (Thryma). Był zupełną antytezą Atkaina z Irlandii. O jego ogromie świadczy noszona przezeń czapa z białych niedźwiedzi - zginęło ich około pięciu.
Trimus głosił, że olbrzymy z Ultima Thule powinny władać światem, bo ich rodzinna wyspa, jest zbyt mała, by wszystkie wyżywić. Poddani posłuchali go i zamówili u szkutników z kontynentu wielkie i liczne drakkary, by móc z ich pomocą zawojować świat. Pierwszym celem było Morze Śródziemne. Drakkary - długie, wąskie łodzie z wysuniętym w górę dziobem, który wieńczyła smocza głowa, skierowały się na wschód i południe. Szerokim łukiem ominęły Iberię, zamieszkaną przez Żbiczan, żyjących pod opieką olbrzymów Ichtiofagów. Stanęły między europejską, a afrykańską ziemią.
- Tu czeka nas wiele bogactw i miejsc zdatnych do zasiedlenia - mówił Trimus - jednak pierwiej czeka nas ciężka walka z tubylcami! - tymczasem oczom olbrzymów ukazała się postać niewieścia w białe szaty z perłami odziana. Była to Jurata. W dłoniach trzymała wielką, szarą muszlę. Stała na brzegu, a na drugim, południowym olbrzymy dostrzegły Światogora na koniu.
- Trimusa zaślepił Rykar - przemówiła pani morza - nie wierzcie mu. Wszystkie istoty rozumne są braćmi i nie mają napadać na siebie. Żyjcie lepiej jak do teraz, jak Ichtiofagowie; łówcie ryby i handlujcie. Nie będę wam skąpiła wielkich ławic, a i sztorm zatrzymam z dala od waszych statków. Wojna to klęska, nawet wygrana.
- Nie wierzcie jej, bo ta jędza chce was otumanić! - krzyknął Trimus i wyśmiał się z Enki.
Ta zaś wylała wodę z muszli do morza. Rozpętał się sztorm i pozatapiał drakkary. Trimusa fale wyrzuciły na brzeg afrykański, a ze szczątków łodzi powstały skały: Gibraltar i Ceuta. Światogor uczuł żal, widząc jak jego pobratymcy topią się. Ukląkł przed Juratą i poprosił: ,,Ratuj moich braci''!
- Ceta, Rdzeniejew, Hetman Fal! - na rozkaz Juraty stanęła trójgłowa foka, człowiek bez skóry i mąż z wody utkany; poczęli ratować rozbitków. Sam Światogor otrzymał wielką linę, by jego bracia mogli się niej chwytać i być wyciągniętymi na brzeg. Tymczasem Trimus ocknął się. Ujrzał cara olbrzymów i Juratę stojących nad szczątkami drakkarów. Poszukał u pasa miecza, a gdy go znalazł rzucił się na Juratę. Światogor zasłonił ja tarczą i tak rozpoczął pojedynek z Trimusem.
- Jurata pozwoliłaby ci wrócić na wyspę - mówił Światogor, lecz Trimus na sam dźwięk jej imienia jeszcze mocniej uderzał. Wreszcie Trimus chcąc uniknąć hańby bycia pokonanym przebił się mieczem. Jego przeciwnik leżał na ziemi i krwawił nieopodal jeziora, na którym znajdował się troisty archipelag Nawi. Wtem ujrzał nad sobą Juratę, wdzięczną za obronę. Ta sprawiła, że z krwi Światogora wyrosły góry, które podźwignęły Nawię pod chmury. Nadano im nazwę Atlas, bo car olbrzymów był w Afryce zwany Atlasem. Ten zaś uzdrowiony przez Juratę powędrował w świat czynić wolę Ageja.



*
Król Trimus miał wielu naśladowców, zwłaszcza wśród Cyklopów, Lastrygonów i olbrzymów ognistych. Pożerali oni wielu Żbiczan, aż ci musieli się bronić. Złe olbrzymy zadufane w swą siłę i wielkość, nic sobie nie robiły z tego. Do czasu... Morewład Rybojedow z Oxlandu udał się w głąb lądu, by skosztować mięsa Żbiczan. Gdy szedł sobie w stronę paru ocalałych chatynek, coś jakby ogromna mysz przebiegło mu w stronę nogi.
- Auuuu! - olbrzym ryknął z bólu, bo ta niby mysz wżarła mu się w nogę.
Potem nic nie czuł, tylko słyszał huk, od którego stracił bębenki w uszach. Leżał na plecach w morzu krwi, a jedną nogę coś mu oderwało. Jacyś Żbiczanie coś podpalili i biedny Morewład miał już głowę roztrzaskaną przez kolejną ,,ogromną mysz''.
Żbiczanie znali już żelazo i byli mistrzami w jego obróbce. Ponadto zmieszali saletrę, inne minerały, a jeszcze odłamki skorup glinianych i stare gwoździe, czym stworzyli pierwszy proch strzelniczy. Napełnili nim blaszane tuby, zakończone ostrym szpicem i mające ostrze podobne do radła. W chwili gdy podpalano owe rakiety, te leciały naprzód, lecz ,,radło'' opóźniało ich lot, dzięki czemu wzrastała skuteczność celowania. Oprócz tego wynaleźli też katapulty, tarany, oraz maszyny rozlewające gorącą smołę i olej. Wszystkie te wynalazki miały pomóc w wojnie z olbrzymami, bo nikt nie chciał pokoju, mimo objawień Boruty i Świętowita.
Z czasem przewaga przechyliła się na korzyść Żbiczan, którzy pozabijali tylu olbrzymów, że ci przetrwali tylko na końcach świata: Ultima Thule, Azja, Afryka, Zicillia... Dobry Światogor bronił zarówno Żbiczan przed swymi ziomkami, jak później tych przed zemstą ludu o głowach żbików. W końcu ,,latająca machina ogniowa'' uderzyła go w czoło tak mocno, że stracił przytomność. Łono Mokoszy zakryło go i zapadł w sen nieprzerwany aż do ery dwunastej, gdy spotkał Iliyona Muromiego z Karačoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz