poniedziałek, 20 maja 2013

Maria Mariewna



,, - Łabędzica zaniesie Słońce do krainy pogrążonej w cieniu’’! – Kunisława, stara piastunka Łybiedzi, siostry królów Igora i Kija.

,,Żałuję, że nie zostałam ochrzczona, niebawem po urodzeniu’’ – królowa Maria Mariewna.

Król Żyżław w czasie najazdu Czerwonego Człowieka, opuścił Dendropolis razem z żoną i córą o imieniu Łybiedź (Kikna, Łabędzica) i udał się do Analapii, na dwór chrześcijańskiego króla Bogdala w Neście. Błagał go o pomoc w odzyskaniu tronu, obiecał nawet, że przyjmie chrzest. Bogdal pomógłby mu i bez tej przysięgi. Czerwony Człowiek najechał Analapię, lecz połączonymi siłami Słowian, Brytów, Franków i Gotów został wyparty za Pasmo Gorynycza. Król Roxu, uradowany powrócił na tron, jednak rozmyślił się i nie przyjął chrztu. ,,Bogdal zowie Boga Chrystusem, a ja Agejem, czy to nie obojętne? Jestem wszak uczciwym człowiekiem, nie pogniewa się na mnie. A zresztą, co pomyśleliby o mnie moi poddani, gdybym przyjął obcą wiarę’’? Gdy Żyżław zmarł, na tron wstąpiła jego córka. Ta przyjęła chrzest, a na cześć Bogurodzicy zmieniła swe imię na Maria Mariewna. Nie wiemy w jakim obrządku ją ochrzczono: już za jej ojca do Roxu napływali katolicy, prześladowani przez Artura Apostatę, a jednocześnie nauczali misjonarze z Carogrodu. Ongiś, gdy panował król Irosław, Rox nawiedził św. Andrzej Apostoł i prorokował o ,,Dendropolis pokrytym białym płaszczem kościołów’’. Królowej nie było bynajmniej obojętne, czy czci Jezusa, czy Ageja. Sprowadzała misjonarzy i korespondowała zarówno z Papieżem, jak też z cesarzem i Patriarchą z Carogrodu. Zresztą wówczas, Kościół nie był jeszcze tak podzielony na katolicki i prawosławny jak obecnie. Piękna była Maria Mariewna. Smukła jak łania, miała ciemnozielone oczy i sięgające kolan, jedwabiste włosy barwy miodu i bursztynu. Najchętniej ubierała się w żółtą suknię z atłasu i nosiła ozdoby ze złota; diadem z kwiatem lilii, kolczyk w nosie, kolczyki w kształcie żołędzi, bransoletkę, obręcz spinającą włosy i gruby pas. Na prawym policzku widniała wykłuta czarną farbą spirala, od której biegła pofalowana linia, sięgająca niemal lewego ramienia. Patrzącym na nią zdawała się, że widzą jedną ze Słonecznic, cór Swaroga i Juraty. Jeszcze bardziej niż za przemijającą urodę, chwalono królową za jej dobroć, mądrość, pobożność, za to, że nikogo nie zmuszała do porzucenia starej wiary wbrew jej woli... Nieczuła na pochlebstwa i podarki dworzan, była kochana przez ubogich, wdowy i sieroty, którym nie wahała się dawać swych złotych ozdób, które tak rwały oczy jej poddanych. Biedni z Ludu Roksany jedli przy jej stołach, w tej samej komnacie, w której gościła cesarza i patriarchę. W jej królestwie nikt nie żebrał, a na wódkę i piwo trzeba było zarabiać ciężką pracą. Jednemu z moich znajomych może się to nie spodobać, ale zaniechała skazywania an śmierć i nikogo nie zamykała w porubiu. Niczym cesarz Teodozjusz Wielki mówiła: ,,Żałuję, że mogę przywracać do życia’’. Wzniosła również wspaniałą bibliotekę, niczym wcześniej król Bogdal, którego dzieło spalił syn. Uwielbiał ją cały Lud Roksany, zarówno chrześcijanie, jak i poganie, choć większość mówiła: ,,Ma za miękkie serce, by rządzić. Ona nie zabiłaby nawet dusiołka, a tymczasem morderców trzeba tępić jeszcze bardziej niż smoki, wąpierze, czy strzygi. Może nie wie jak to jest, gdy się straci kogoś z rodziny. Co to będzie jak wybuchnie wojna’’?



*
Kraina Białych Pól, kraj Tatarów, Sinea, Ibetain, Imalain, Bharacja, Seylan, cały Międzyraj (z Carogrodem i Bożym Grodem), góry Promet, Kolchida, Armenia, Taj – Każk i inne kraje za Prometem, Persja, góry Hindukuš, Kori, Cipangu, krainy Wyraju, Malain, Dżawa, Sumatra, Kalimantian, Celebes – wszystkie te krainy tworzyły imperium Kalin – cara (Całyna – carus). Nie wiemy do jakiej nacji należał, jakim językiem mówił i jaką wiarę wyznawał. ,,Codex vimrothensis’’ podaje, że sam siebie miał za boga i kazał siebie czcić. Był potężnym i lutym czarnoksiężnikiem. Gdy chciał, był człowiekiem, innym razem wężem, tygrysem, wilkiem, syreną, lub Minotaurem (pod tą postacią pożerał całego słonia), a lbo wielkim jak góra jaszczurem. Gdy Czerwony Człowiek zginął u bram Katowni, Azja na parę lat odetchnęła. Wkrótce jednak pojawił się nowy tyran – Kalin – car. Mówiono o nim, że wpierw walczył z królem Chanem, ciemiężcą Tatarów, aż stał się jak on. Kalin – car niesyty podbojów, zapragnął ujazrmić Europę, a na drodze stały mu ludy pochodzące od Strażników Kurhanów i królestwo Marii Mariewnej.
Pewnego dnia w Dendropolis zaroiło się od mrówek. Nikt nie spodziewał się klęski, gdy nagle w murach stolicy stanęły liczne wojska. Ludzie biali, żółci i brązowi, konnica i piechota, łucznicy, słonie, mamuty, dzikie koty, wilki, cyjony, hieny, niedźwiedzie; bure, białe i czarne, tury i bawoły, węże i skorpiony, Nagowie, Amazonki, czarownice, olbrzymy, wąpierze, płonąca ,,navata’’ z Prometu i armia wrogiego Ludowi Roksany, Tmu – Tarakanu. Dendropolitanie chwycili za broń i wyparli wrogów z grodu. Poległa czarownica Suk – sa – su, biały niedźwiedź Nuka Lürzen, wąpierzyca Ciriakizi... Trzeba bowiem wiedzieć, że Kalin – car umial zamieniać swe wojska w mrówki, aby w ten sposób zaskakiwać wroga. Niektórzy winili królową, za to cio się stało, ale czy słusznie? Do Dendropolis dostarł list od cesarza bizantyjskiego; pan na Carogrodzie schronił się w Rzymie, by zabiegać o ratunek. Maria Mariewna wysłała posłów do Analapii, prosząc o pomoc króla Artura Apostatę. Ów nienawidził chrześcijan i cieszyły go ich klopoty, jednak pomyślał, że Kalin – car może się okazać wspólnym wrogiem. Poradził się swego mistrza, Zagrosa z Tmu – Tarakanu i za jego radą przesłał odpowiedź:

,,Dlaczego wy, chrześcijanie prosicie nas, pogan o pomoc? Wierzycie w Chrystusa, niechże On was chroni’’.

Pomocy zgodzili się udzielić Bizantyjczycy, Liteńczycy, Latykijczycy i Oxiowie. Długie i zacięte były to walki. Królowa z ludem, godzinami leżała krzyżem przed ikoną Bogurodzicy, od której wzięła swe imię, a Rox ogarnęły posty i modlitwy. ,,Niech Bóg zniweczy diabelskie sztuki Kalin – cara’’! – błagano powszechnie. Również poganie prosili Ageja i Enków o obronę przed lutym wrogiem. Tymczasem wojewoda Wasyl (przed chrztem zwał się: Duboń) poprowadził wyprawę do Tmu – Tarakania. Zdobył gród sprzymierzeńców Kalin – cara i pozostawił zeń zgliszcza i las pali, na których wisiały ciała mężów, niewiast i dzieci. Nieliczni Tmutarakańczycy, uciekli na Morze Czarne. Królowa żałowała śmierci tylu niewinnych ludzi, zwłaszcza dzieci i za karę zamknęła wojewodę do porubia. Walki trwały, a lud podziwiał odwagę królowej, która choć nie chciała nikogo zabić, szła na wroga w pierwszym szeregu, trzymając krzyż w ręku. Podziwiali ją sami Azjaci, niewolnicy Kalin – cara, a wielu z nich, opuszczało jego armię, by walczyć o wolność dla swych krajów pod znakiem Tryzuba Złotego. Armia królowej Roxu i władcy Wszechazji spotkały się kolo wsi Dąbrówka. Po raz kolejny wybuchła bitwa, a Maria Mariewna i Kalin – car stanęli twarzą w twarz. Pan Azji trzymał czarodziejski berło ze srebra zakończone czaszką króla Tatarów, Chana, wysadzaną bursztynem i drogimi kamieniami. Mocą tego berła zamieniał wrogów w kamień. Królowa oddała krzyż diakonowi, a wzięła miecz. Kalin – car już wznosił berło, by zamienić ją w posąg, gdy zwarło się żelazo z kością i srebrem. Buchnął ogień i magiczny przedmiot rozleciał się w drzazgi. Mocą Chrystusa zamienieni w kamień odzyskali ludzką postać. Co dalej będzie? Maria Mariewna wzięła arkan i zarzuciwszy go tyranowi na szyję, ściągnęła go z konia. Kalin – car ryczał jak ranny tur. Jego wojsko poszło w rozsypkę, a duża jego część – poddała się, nie zważając na groźby swego władcy. Bitwa się skończyła, a z nią wojna. Wojska Azji wróciły do domów, a jeńcy z mnogich, azjatyckich narodów, naprawiając szkody, jakie wyrządzili Ludowi Roksany, pomogli mu odbudować zniszczone grody i sioła. Kalin – car, wyegzorcyzmowany, by nie mógł knuć razem z diabłem, został uwięziony, a najszlachetniejsi w Roxie i Bizancjum życzyli mu strasznej śmierci. ,,Ja bym mu ręce poucinał’’! – mówił cesarz, po powrocie do Carogrodu. Zwyciężony domyślał się, jak bardzo go przeklinano. W snach i na jawie widział całą krew, którą przelał w ciągu życia, a jakiś głos mówił mu: ,,Żałuj i umieraj’’. Gdy strażnicy nie widzieli potłukł gliniany dzban, z którego pił i ostro zakończoną skorupą przeciął sobie żyły. Znaleziono go martwego, gdy królowa przyszła oznajmić mu, że nie zostanie zabity. Tymczasem cały Lud Roksany hucznie świętował zwycięstwo. ,,Gurra! Eichen lyva Rox’’1! – krzyczano na ulicach. W grodzie Mosaysk (Musayopolis), nazwanym tak przez siebie na cześć Mojżesza, gdzie toczyły się szczególnie zażarte walki, królowa ufundowała wspaniałą cerkiew. Poddani nosili zwyciężczynię Kalin – cara na rękach i śpiewali o niej w starinach, a ona jeszcze gorliwiej troszczyła się o wdowy i sieroty, których przysporzyła wojna. Nie wszyscy jednak kochali królową. Już w pierwszym roku panowania, zniosła niewolnictwo, które toczyło Rox, od czasów króla Szyszka V, współczesnego Konstantynowi Wielkiemu. W odwecie byli handlarze i właściciele niewolników w większości opowiedzieli się za Kalin – carem. Jeden z nich nazywał się Kościej (Koščey) i marzył by być taki jak król Kościej I Nieśmiertelny z ery jedenastej.



*
Pewnego razu, Rox nawiedziła susza, jakiej nie widziana od lat. Tinerpa prawie wyschła. ,,To Dadźbóg (Swaróg) gniewa się, że królowa, niech żyje wiecznie! – porzuciła go dla Chrystusa’’ – mówili poganie. Tymczasem Kościej, który w czasie najazdu Kalin – cara, dobrowolnie walczył w armii tmutarakańskiej i omal nie zginął z rąk wojowników wojewody Wasyla, głosił przewrotne nauki i zawiązał spisek byłych handlarzy niewolników, mający na celu zabicie królowej. Maria Mariewna budziła się ze snu, gdy spod łoża i z szafy wyszli mężowie mający czarne chusty na głowach, a w dłoniach dzierżący sztylety. Rzucili się na królową, a wśród nich był Kościej.
- Biłaś nas po kieszeni, teraz my wbijemy ci sztylety w serce! – Maria Mariewna konała w męce, a jej ostatnimi słowy było: ,,Panie, nie policz im tego grzechu’’! Ongiś z tymi słowami umierał diakon, św. Szczepan, pierwszy męczennik. Jej dusza została przyjęta do Nieba, gdzie wybiegły jej na powiatanie królowe Wanda i Libusza, oraz królewna Liya z Analapii. Tymczasem spisek zataczał coraz szersze kręgi. Doprowadził wreszcie do koronacji Kościeja na króla Roxu. Odtąd kazał się zwać Kościejem III, bo choć żaden król Roxu nie nosił takiego imienia, nawiązywało to do Koscieja I Nieśmiertelnego z ery jedenastej i Kościeja II Rakokształtnego z ery dwunastej, obu skończonych tyranów. Trzeci posiadacz tego imienia nie był lepszy. Podobnie jak Artur Apostata nienawidził chrześcijaństwa i krwawo je zwalczał. Zamierzał je zastąpić kultem Idola – Pohańca (Idolus – Poganus, Pogańskie Idoliszcze).
- Ludu Roksany! – przemawiał. – Jest jeden bóg, bóg wojny. Grecy zwali go Aresem, Rzymianie – Marsem, a Waregowie i Danajowie zowią go Odynem. My, Słowianie będziemy go czcić pod imieniem Idola – Pohańca. Każde czoło, które przed nim nie dotknie ziemi, zostanie roztrzaskane toporem! – w Dendropolis, z którego zdarł biały płaszcz cerkwi, wybudował gigantyczny chram, kryjący posąg boga wojny, wysokiego jak car olbrzymów Światogor. Posąg przedstawiający potężnego męża z kości słoniowej, pokrywała złota, łuskowata zbroja. Na głowie nosił złoty szłom, zdobiony rogami tura. Oczy miał z rubinów, a miast wąsów – dzicze szable. Jego plecy okrywała peleryna ze skór tygrysich. W jednej ręce trzymał, koniecznie ociekający krwią, srebrny topór, zdobiony bursztynem, a w drugiej – wielką, okrągłą tarczę przedstawiającą na polu czarnym białą ludzką czaszkę, otoczoną koliście dziesiątką mniejszych trupich czaszek. Stopy w butach z ludzkiej skóry, deptały zakrwawione ciała Azjatów, niewolników Kalin – cara. Idol – Pohaniec codziennie dostawał krocie ofiar z ludzi i zwierząt, najchętniej z porwanych na wojnie niewiast i dzieci, był również czczony rozpustą i pijaństwem. Kościej III napisał raz list do patriarchy Carogrodu i Papieża, chwaląc się:

,,Mój bóg jest wielki i luty, butny i straszliwy. Nie wierzę, by Ten, kogo mógł mu dorównać’’.

Ledwo bluźnierczy list dotarł do Carogrodu i Rzymu, w Dendropolis zatrzęsła się ziemia. Chram Idola – Pohańca trząsł się jak galareta, aż wreszcie z hukiem zapadł się w ziemi, jak w wodzie, dziura się zawarła i trzęsienie ustało. Straty były śmiesznie małe.
- To czary Papieża i Patriarchy! – uznał król i nasilił prześladowania chrześcijan.
Kościej III gdy ukazywał się poddanym, lubił zakrywać twarz srebrną, pokrytą masą perłową maską, wyobrażającą trupią głowę. Okrutny, rozpustny, zakochany w wódce, budził powszechną nienawiść poddanych. Jako były handlarz niewolników nie omieszkał wskrzesić niewolnictwa i na każdym kroku zohydzał pamięć królowej Marii Mariewnej. Długo rządził, aż wreszcie skonał. ,,Codex vimrothensis’’ podaje tu dwie wersje. W pierwszej zmorzyła go starość, a w drugiej, został pozbawiony korony i wbity na pal z rozkazu kolejnego króla Roxu, Żyżymira (Sisimirus). Ów ukrywał się przed siepaczami Kościeja III w Svami, a będąc młodszym bratem króla Żyżława, miał prawo do tronu. Pewnego dnia wrócił do ojczyzny, ogłosił powstanie i wówczas król został się bez wojsk. Został schwytany, osądzony i stracony, wraz z paroma popierającymi go handlarzami niewolników. Panu Innowojciechowi Błyszczyńskiemu, który pisał tę historię dokuczało pytanie: ,,Dlaczego źli, żyją często dłużej niż dobrzy’’? Ksiądz Solewicz odpowiedział mu: ,,Aby mieli czas się nawrócić’’. Król Żyżymir, syn swych czasów, obalił wszystkie chramy i posągi Idola – Pohańca i poprzedniego władcy. Przyjął reformę wiary słowiańskiej króla Analapii, Cztana III.

1 Hurra! Niech żyje Rox!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz